Nie tak dawno temu pisaliśmy o zbliżającym się do kin filmie “Steve Jobs” Danny’ego Boyle’a z Michaelem Fassbenderem. Nie będzie to jednak, jak się okazuje, jedyna szansa na to, aby w tym roku wrócić do życia i pracy tego jednego z najbardziej kreatywnych umysłów naszych czasów. Kolejną stworzy bowiem, debiutujący czwartego września dokument “Steve Jobs: The Man In The Machine” nakręcony przez laureata Oscara Alexa Gibneya.
[showads ad=rek3]
Nazwisko twórcy może w tym wypadku podpowiadać nam, że będzie to coś więcej niż tylko nostalgiczna historia na temat kariery wielkiego człowieka, ponieważ Gibney słynie głównie z poruszania trudnych i niewygodnych tematów jak amerykańskie tortury stosowane na bliskim wschodzie czy kościół scjentologów. A obiektyw jego kamery nieodmiennie prezentuje nam rzeczywistość wymagającą przemyślanej oceny.
W tym wypadku najpewniej będzie podobnie co zresztą widać już w samym trailerze. Muszę przyznać, że ta zapowiedź zrobiła na mnie naprawdę mocne wrażenie. Z jednej strony mamy tu pokaz emocji społecznych, jakie mogliśmy zobaczyć w 2011 roku zaraz po śmierci Jobsa. Z drugiej natomiast wywiady z pracownikami i przyjaciółmi twórcy Apple, z których doskonale widać jak skrajne emocje towarzyszyły często pracy w jego korporacji. Nie da się zresztą ukryć, że sam film też wzbudził kontrowersje a jego pokaz na festiwalu “South by Southwest” w Austin doprowadził do szeregu nerwowych komentarzy na Twitterze których autorami byli wysoko postawieni pracownicy Apple’a.
[showads ad=rek1]
Mnie jednak wydaje się, że dobre kino dokumentalne (a filmy Gibneya na pewno się do takich zaliczają) zajmuje się przede wszystkim zadawaniem pytań i jeżeli odpowiedzi, których sobie udzielimy w czasie oglądania, sprowokują nas do myślenia, to z całą pewnością nie jest to nic złego.
Foto: imdb