Jeszcze nigdy w historii wcześniejszych konferencji Google nie byłem tak mocno dotknięty spokojem, który zawsze w ten sam sposób bije od Sundara Pichaia, czyli aktualnego CEO Google. Słuchałem go, obserwowałem, jak spaceruje po scenie i miałem w głowie dwie myśli: To najnudniejsza konferencja Google ever! – oraz – To najbardziej przełomowa konferencja Google ever! I z każdą minutą czułem, jak to, co właśnie mówi Pichai odziera mnie z jakichkolwiek złudzeń. Nagle zrozumiałem: mogę się pyszczyć o zawalone aktualizacje Androida, narzekać na ciągły brak apek z Google Play w Chromebooku i utyskiwać na opóźniony upgrade dla Androida Wear w smartwatchach. Ale to będzie oznaczać tylko jedno – jestem w jaskini i wciąż próbuję wykrzesać iskrę, zamiast udać się do wyjścia.
Pichai powiedział w czasie keynote na I/O 2017 kilka cennych rzeczy. Oczywiście wielkie wrażenie robią ogromne tasiemce liczbowe – miliard kilometrów dziennie przejechanych z Mapami Google, miliard godzin dziennie spędzonych na oglądaniu wideo na YouTube, 100 mln urządzeń może korzystać z Asystenta Google, dwa miliardy miesięcznie aktywnych urządzeń z systemem Android etc. Tak, to wszystko rzuca na kolana, pokazuje potęgę, i to taką potęgę, która WIE O MNIE I O TOBIE A-B-S-O-L-U-T-N-I-E W-S-Z-Y-S-T-K-O! Dosadniej się przecież nie da, ale jeśli Google Photos (czyli Zdjęcia Google) to rozwiązanie, z którego korzysta już pół miliarda ludzi, a ci wysyłają do Chmury Google każdego dnia – tak, każdego dnia – jeden miliard dwieście milionów fotek! To – WOW! – wiedz, że dzieje się cholernie dużo! Pomnóż to przez 365 dni i dostaniesz liczbę, od której gwarantuję zawrót głowy!
To jednak mimo wszystko, dla mnie osobiście, najbardziej kluczowe jest jedno zdanie, które rzekł Pichai na początku keynote i przepisał w swoim wpisie na oficjalnym blogu Google. Brzmi ono następująco:
Ten wzrost byłby nie do pomyślenia bez przejścia komputeryzacji w erę urządzeń mobilnych, co zmusiło nas do ponownego przemyślenia wszystkich naszych produktów – stworzenia ich na nowo, by odzwierciedlały nowy model interakcji, takich jak ekrany dotykowe. Jesteśmy świadkami kolejnej zmiany w komputeryzacji, przejście od świata mobile first do AI first.
Zaprawdę powiadam Wam – Pichai ma 365 miliardów procent racji! I to tłumaczy, dlaczego tak opieszale w tej chwili funkcjonują najbardziej wyczekiwane przez nas aktualizacje i w teorii obserwujemy ślamazarne tempo posuwania się do przodu ze strony Google. Otóż – jak już kilka razy pisał o tym w komentarzach na tym blogu Czytelnik – Marx (choćby TUTAJ) – Google faktycznie rzucił wszystkie siły – ale nie tyle w Pixele, co – w AI, czyli Sztuczną Inteligencję, którą rozwija pod wdzięczną nazwą Asystenta.
W tej chwili ten twór uczy się sam na podstawie miliardów zapytań z przeglądarki, analizując miliardy zdjęć udostępnianych gigantowi z Mountain View, przetwarzając zapytania z Map, jak i materiały wideo z YouTube’a – to wszystko dzieje się na Twoich i moich oczach. To wszystko jest całkowicie za darmo. I to wszystko będzie jeszcze bardziej spersonalizowane, jeszcze precyzyjniej dopasowane do tego wszystkiego, na co składają się nasze codzienne czynności. Nie na darmo Sundar Pichai zwrócił uwagę w czasie dzisiejszego keynote, że to właśnie owe wspomniane codzienne czynności, będące właściwie najprostszymi z możliwych, które składają się na nasze zwyczajne nawyki, wymagają skomplikowanych rozwiązań, by podać nam na tacy technologiczne rozwiązania. I Google robi dziś najwięcej w tym kierunku. Jednym z najlepszych przykładów jest oczywiście Google Lense, o którym szerzej pisał Krzysztof Bojarczuk.
OK, co jeszcze w takim razie otwarło mi oczy poza słynnym AI first? Oczywiście odpowiednie podwaliny dla Sztucznej Inteligencji, czyli Google Cloud TPU, będące platformą dla uczenia maszynowego. W największym skrócie – to w tym miejscu programiści będą mogli tworzyć swoje modele pod AI, testować je tam oraz uczyć je wnioskowania, tak by inteligentnie rozpoznawały chociażby to, co właśnie pokazuje zdjęcie, na którym nie wprost widać np. zwiniętego w kłębek kota. Świetnie obrazował to przygotowany przez Google materiał, który w tle był prezentowany, w miarę, jak CEO omawiał kolejne kwestie.
Dzięki potężnej mocy obliczeniowej Cloud TPU, AI potrafi odpowiednio wnioskować, aby uzyskiwać jak najlepsze wyniki. Dlaczego to jest takie kluczowe? Bo żyjemy w świecie obrazkowym, coraz lepszych jakościowo zdjęć, w rzeczywistości emotikonów i doklejanych oczu, nosa i zębów królika; w czasach, w których zmienił się sposób obcowania z treściami, do czego wykorzystujemy nie tylko głos, ale i kontekst, który jest w mig łapany przez urządzenia mobilne chociażby na podstawie lokalizacji. A to oznacza, że nawet jeśli te technologie nie mówią po polsku, francusku i hiszpańsku, to będą potrafiły komunikować się tak, jakby tych języków używały. I będą się komunikować z Tobą, czy ze mną!
Cloud-TPU są specjalnie skonstruowane do uczenia maszynowego; 64 z tych urządzeń może zostać połączone w pod-TPU superkomputer ML o mocy 11,5 petaflopa.
Wiem, to przecież dla większości odbiorców jakiś niezrozumiały bełkot. Ale tak naprawdę, to gigantyczny krok Google w kierunku zarządzania gromadzonymi danymi, selektywnego przydzielania ich poszczególnym kontom, na podstawie preferencji użytkowników. Trudno to pojąć, ale nim się obejrzysz – wszystko będzie wokół Ciebie tak działać. I jeśli myślisz, że już teraz się tak dzieje, to zapewniam Cię, że to orzeszki w porównaniu z tym, co nas czeka!
Żeby to wszystko usystematyzować Google idzie o jeszcze jeden krok dalej – stworzył stronę internetową, która gromadzi wszystkie projekty związane z AI – Sztuczną Inteligencją (Google.ai) oraz maszynę do automatycznego uczenia się tworzenia modeli sieci neuronowych. Google daje sobie od trzech do pięciu lat na zbudowanie rozwiązania, które pozwoli programistom na tak zaprojektowanych modelach tworzyć własne aplikacje. Tak, czeka nas coś na kształt tornada technologicznego. I tak – jest to cholernie ekscytujące! Czegoś takiego nie zrobił do tej pory jeszcze nikt. A już na pewno nie na taką skalę, bowiem Google nie chce tego zamykać w laboratoriach, ale udostępniać dalej, by – jak zapewnia Sundar Pichai – rozwiązywać palące problemy społeczne. No – przyznam szczerze – mają jaja! Tym bardziej, że pierwsze efekty są widoczne już teraz – dzięki uczeniu maszynowemu udało się poprawić algorytmy rozpoznające przerzuty z raka piersi na węzły chłonne!
Jak dla mnie, na tym wystąpieniu CEO Google mogłoby się skończyć całe I/O 2017. Niech się biorą do roboty i demonstrują efekty! Oczywiście próżno czekać na nie w najbliższych miesiącach, chociaż sądzę, że to już tak zaawansowany proces, że jego dystrybuowanie to wyłącznie kwestia czasu. Pytanie już nie zaczyna się od Czy?, tylko od: Kiedy?. Niezwykłe, zachwycające, nieco przerażające i zarazem genialne! Tak, takiego czegoś się nie spodziewałem!