Jeśli bym się trochę postarał, to mógłbym mieć Androida 4.3 już kilka dni temu, ale chyba tylko to, że jestem na urlopie zmobilizowało mnie, żeby nieco poczekać. No i mam go od wczoraj. Kilkanaście godzin temu pisałem, czego bym od niego oczekiwał, poza tym oczywiście, co upublicznił o nim Google. Dziś już wiem, że nowy „Andek” tych pragnień nie spełnia. Dziękuję Google za dodanie kilku usprawnień, ale dlaczego mój Nexus wciąż jest taki wolny?
Trochę mnie to drażni. Przyzwyczaiłem się do Galaxy Nexusa. Nadal uwielbiam patrzeć na jego zakrzywiony ekran i w ogóle wygiętą, bananowatą obudowę. Wciąż podobają mi się AMOLED-owo nasycone barwy ekranu. Lubię też jego wielkość. Mam kilka zastrzeżeń do baterii, która od jakiegoś czasu kiepsko sobie radzi, ale jestem w stanie ją zrozumieć. Zim nie mamy za lekkich, a i ja nie oszczędzam mojego smartfonu.
Jednak najwięcej oczekuję (poza hardware) od systemu. W końcu GN to nie takie stare urządzenie! Dlaczego – mimo wczorajszego roota – muli? System uruchamia się odczuwalnie dłużej niż kiedy był w wersji 4.2.2, a nadal mam poinstalowane te same aplikacje. Dziś okazało się, że nie jest ich 50, a że są 63. I co z tego? Żyję w szybkim tempie, każde przycięcia, zwolnienia, lagi są po prostu irytujące. Nie tego się spodziewałem. I trochę mi żal mojego Nexusa, bo pamiętam dokładnie z jaką ulgą zamieniałem na niego HTC Desire HD. Dziś już tej ulgi nie czuję…, a spowolnień jakich uświadczyłem na becie iOS 7 chciałbym na co dzień na moim Nexusie :(