Jeśli macie za sobą wystarczająco dużo wiosen, pamiętacie zapewne czasy świetności konsol przenośnych takich, jak Gameboy czy twory próbujące (nieskutecznie) zdetronizować maszynkę Nintendo, jak Atari Lynx lub NeoGeo Pocket i z łezką w oku wspominacie dawne czasy, kontroler PhoneJoy powinien przywrócić ukochane wspomnienia. Z kolei jeśli lubicie porty na urządzenia mobilne takich tytułów jak GTA: Vice City, Max Payne czy po prostu możliwie najbardziej zaawansowane technologicznie gry na Androida i iOSa, wyżej wspomniane urządzenie powinno również rozwiązać problemy ze skomplikowanym sterowaniem na ekranie dotykowym.
Zasada działania jest prosta i przyjazna dla użytkownika. Kontroler został podzielony na dwie części, między którymi należy umieścić smartfona w pozycji horyzontalnej lub wertykalnej. Sprężynowy mechanizm powinien się idealnie dopasować, dzięki czemu cała konstrukcja będzie stabilna. Następnie łączy się za pomocą interfejsu Bluetooth przekładając sterowanie z dotyku na fizyczne przyciski. A tych ma całkiem sporo: dwie gałki analagowe, D-Pad (innymi słowy – krzyżak), cztery przyciski na froncie obsługiwane za pomocą prawego kciuka, kolejne cztery, rodem z padów znanych z konsol stacjonarnych, znajdują się w tylnej części. Start i Powrót dopełniają całości. W zasadzie standard, jednak w zupełności wystarczy do komfortowego grania.
Warto również dodać, że PhoneJoy nie potrzebuje fizycznego kontaktu z urządzeniem, dzięki czemu po złożeniu może pracować jako standardowy pad dla tabletów z system Android lub iPadów. Co ciekawe, mimo iż jest stworzony i dostosowany głównie do urządzeń mobilnych, współpracuje również z Windows, Mac, a nawet z GoogleTV oraz Ouya.
Z samą komunikacją przez Bluetooth również nie powinno być żadnych problemów – po zainstalowaniu aplikacji, samouczek przeprowadzi użytkownika krok po kroku oraz wyświetli listę kompatybilnych produkcji, co ułatwi ich wyszukiwanie. Na chwilę obecną ok. 400 tytułów z bibliotek iOS i Android współpracuje z tym urządzeniem. Co ważne, aplikację można zainstalować przed kupnem i zdecydować czy PhoneJoy jest dla nas. Za pomocą standardowego wejścia microUSB naładujemy kontroler, zajmie to około godziny, a starczy z kolei na 8 godzin grania. Jedynym minusem jest fakt, że podczas ładowania nie powinno się z niego korzystać, jednak stosunkowo krótki czas potrzebny do ponownego działania powinien wynagrodzić tę niedogodność. Warto wspomnieć, że po złożeniu sprzęt jest porównywalnej wielkości co standardowy portfel, a to z pewnością wpłynie pozytywnie na możliwości transportu.
Wysoka cena i wcale nie tak duża lista kompatybilnych gier sprawiają, że w chwili obecnej kontroler polecić mogę chyba jedynie fanatykom. Urządzenie, stworzone przy pomocy największej platformy crowdfundingowej – Kickstartera, w wersji podstawowej kosztuje bowiem 69$. Za tę cenę otrzymamy jedynie pad oraz roczną gwarancję. Zdecydowanie bardziej opłacalne będzie zatem zakupienie wersji advanced, która w pakiecie ma dodatkowo dwie przejściówki umożliwiające dostęp do gniazda słuchawkowego jack 3,5mm oraz wejścia microUSB, w przypadku gdy po włożeniu smartfona do PhoneJoy zablokujemy te oryginalne. Z pewnością ułatwi to codzienne użytkowanie. Jeżeli komuś również zależy na miękkim pokrowcu, znajdzie go właśnie tutaj.
Propozycją dla zatwardziałych graczy będzie z kolei edycja Pro Gamer. Dopłacimy w niej dodatkowe 10$ w zamian za twarde opakowanie i podpórkę do telefonu/tabletu, gdybyśmy chcieli korzystać z kontrolera w sposób „bezdotykowy”.
Łatwo sobie wyobrazić natomiast potencjał tego urządzenia – coraz większe zaawansowanie gier na platformy mobilne w parze z fizycznym sterowaniem dają całkiem spore pole do popisu dla twórców wirtualnej rozrywki, a odbiorcom komfortowe z niej korzystanie. Pełnią szczęścia byłoby dla mnie kompleksowe wsparcie dla rozmaitej maści emulatorów, jednak to pozostaje w rękach ich programistów. Przemienienie smartfona w retro-maszynkę do grania? Contra, Mario, popularne z dzieciństwa „Tanki” tyle, że z lepszym ekranem? Dla mnie bomba! Tylko, że na chwilę obecną – zbyt droga.
