Coraz mniej lubię chińską firmę Xiaomi. Wielokrotnie na łamach tego bloga zachwycałem się tym, jak wspaniale ta korporacja-lokomotywa sobie radzi. Jej dynamika rozwoju jest wręcz imponująca, a wiele wskazuje na to, że prawdziwa zabawa zacznie się dopiero teraz, kiedy zaczyna sięgać po stołek lidera. Ale jeśli te przecieki to prawda, to robi to po świńsku. Ale skutecznie.
O ile smartfony Xiaomi nie są moim zdaniem jakąś wyszukaną kopią urządzeń innych firm, to już jej pierwszy tablet aż gryzie wzornictwem upodobnionym do iPada. Sami rzućcie okiem lub zajrzyjcie TUTAJ:
Bo Mi Pad to w istocie perfidna kopia wyglądu mniejszego tabletu Apple, pomieszana z kolorową estetyką iPhone’ów 5C. Pisałem zresztą już o tym TUTAJ. O ile wygląd oprogramowania jest dla mnie dyskusyjny, to już tak wyraźna kopia jest jak dla mnie mocno niesmaczna i dziś już bym się mocno zastanawiał nad wyborem tego produktu.
Ale co tam Mi Pad kalkujący iPada mini! Xiaomi idzie o krok dalej i szykuje… ultrabooka, który ma wyglądać, jak… – no zgadnijcie – czyje wzornictwo może kopiować ta firma? No właśnie… Chińczycy chcą wyprodukować swoją wersję MacBooka Air… Inaczej nie da się tego nazwać. I jak dla mnie, to już maksymalna porażka…
Jedyny miły i przyjemny akcent, to oczywiście w oszczędnej estetyce wyróżniający się pomarańczowy przycisk włączania notebooka. Ale nie ma się co oszukiwać, że to parodia konsumpcjonizmu. Nie mam pretensji jeśli ktoś wzoruje się na kimś, kopiuje dobre rozwiązania, szuka ciekawych inspiracji i wówczas można jasno wskazać, jaki produkt/dzieło/rozwiązanie było czynnikiem napędzającym potrzebne zmiany w zastanym świecie.
Ale czym innym jest bezpardonowe zżynanie z innych, tylko po to, by budować na tym swój jakościowy wizerunek. Może jestem niepotrzebnie tak zirytowany, ale jednak to całkowicie bezczelne zachowanie. Nie potrafię – mimo uznania dla Xiaomi – docenić kolejnego tego typu posunięcia. Tym bardziej, że z różnych przecieków wynika, że także nowa linia smartfonów ma być wzorowana na iPhonie 6…
Dziwi mnie też, jak bardzo sami Chińczycy muszą być obojętni na to wszystko? Przecież ilekroć jestem na jakichś targach technologicznych, to aż odrzucają mnie chińskie stoiska, na których wylewają się – dosłownie jeden przez drugiego – urządzenia kopiujące wygląd produktów Apple. W tym roku np. na IFA w Berlinie widziałem też sporo klonów popularnych Samsungów, zatem amerykańska korporacja to nie jedyny wzorzec dla nonameo-wych firm krzaków nie wiadomo skąd i nie wiadomo dla kogo istniejących. W każdym razie patrzyłem na te urządzenia z niekrytym obrzydzeniem. Jak można tak perfidnie, beznamiętnie i całkowicie bez polotu kraść czyjeś wzornictwo?
Cóż, widocznie technologie zjadają już swój ogon… W każdym razie ultrabook od Xiaomi miałby posiadać ciekawą specyfikację: 16 GB RAM, procesor Intela i7 4500U oraz 15-calowy ekran 1080p. Cena takiego urządzenia miałaby wynieść ok. 480 dol., zatem standardowo już, jak na Xiaomi.
Szkoda tylko, że nie żywię do tego sprzętu za grosz sympatii. Duża, pędząca lokomotywa… Tylko te wagony już gdzieś widziałem… :/
Źródło, foto: gsmarena, xiaomi google plus