Czasami jest tak, że rekord za rekordem, kiedy pojawiają się raz za razem, przestają wzbudzać tak żywe zainteresowanie, jak mogłoby się wydawać. A właśnie rekordy to specjalność chińskiego producenta smartfonów – Xiaomi, który bez przerwy wyprzedaje swoje urządzenia w gigantycznych ilościach. Pisałem o tym wielokrotnie – ludzie kupują je dosłownie w ciągu sekund. Dzisiaj te wyniki zaczynają przekładać się na konkretną pozycję Xiaomi na chińskim rynku, gdzie wg agencji badawczej Counterpoint, w pierwszym kwartale tego roku awansowali na trzecią pozycję!
Przed Xiaomi jest jeszcze tylko na drugim miejscu Lenovo, a na pierwszym – jak nie trudno się domyślić – Samsung. Czy w tej czołówce czekają nas wkrótce przetasowania? Widząc impet, z jakim Xiaomi podbija rynek, trudno nie brać tego pod uwagę, chociaż i Lenovo i Samsung łatwo pola nie oddadzą. Ale to przede wszystkim Xiaomi jest na uprzywilejowanej pozycji, bowiem dopiero rośnie, zatem to jego konkurenci muszą ostro walczyć o utrzymanie swoich pozycji.
Wg Counterpoint Xiaomi szczególnie dobre wyniki osiągał w styczniu i lutym, wyprzedzając pod względem sprzedaży Apple, Coolpad, Huawei – firmy, które też siedzą w pierwszej 10. i również dobrze sobie radzą. Analitycy jednak oczekują, że prawdziwym potwierdzeniem popularności Xiaomi będzie utrzymanie dynamiki sprzedaży w drugim kwartale br.
Chińczycy nie marnują czasu. Rozszerzyli swoje wpływy o kolejne rynki, zaczynając od Singapuru, a w tym kwartale ogłosili, że idą jeszcze dalej, m.in. do Turcji, Rosji, Indii i Brazylii – w sumie pojawiając się w 10 nowych krajach. Ciekaw jestem, kiedy zawitają u nas? Niewątpliwie byłaby to spora rewolucja. Przede wszystkim dlatego, że smartfony Xiaomi są wyposażone w przyzwoity hardware i pracują na autorskiej modyfikacji systemu Android – MIUI (tutaj, tutaj i tutaj opisałem swoja przygodę z tą edycją), która imituje całkowicie inne środowisko z mocno rozbudowanym ekosystemem rozwiązań i usług stworzonych przez Xioami. Zresztą jeśli chcecie sprawdzić, jak wygląda możecie skorzystać z dedykowanego launchera.
Ostatnim atutem tych urządzeń jest ich absurdalnie niska cena, która wykańcza poszczególnych graczy na rynku chińskim i będzie sporym zagrożeniem dla konkurencji w kolejnych krajach. Bo następnym silnym asem w ręku Xiaomi jest internetowa sprzedaż, na której właściwie całkowicie oparto dystrybucję wszystkich modeli. To sprawia, że zaczynają sprawdzać się nowe modele docierania do klientów, a oszczędności wynikające z takiej sprzedaży, pozwalają na utrzymywanie niskich cen.
Wszystko to wygląda bardzo dobrze, pytanie tylko, jak długo na głodowych marżach Xiaomi będzie w stanie jechać? W swoim portfolio, jeśli idzie o smartfony ma już właściwie wszystkie typy, łącznie z phabletem. Inna sprawa, to również pytanie, czy marką tą rzeczywiście będę zainteresowane inne rynki, na których silna koreańska konkurencja od lat ma umocniona pozycję, a w sprzedaży urządzeń wciąż znaczącą rolę odgrywają operatorzy. O ile na lokalnym rynku są w stanie panować nad nią dzięki własnej dystrybucji, na Zachodzie może być już zupełnie inaczej, gdzie w grę wchodzi wiele zależności.
Na tym ostatnim odcinku z pewnością swoją radą przysłuży się Hugo Barra, który przeszedł w zeszłym roku z Google w szeregi chińskiego producenta, właśnie po to, by poprowadzić nową firmę do innych krajów. Myślę, że najbliższe miesiące pokażą, czy strategia Xiaomi będzie równie skuteczna tam, gdzie zawitają jego smartfony. Dzisiaj mogę ze swojej strony tylko pogratulować obecnego sukcesu!
Źródło: counterpointresearch