Wczoraj Motorola zaprezentowała swój najnowszy smartfon – Moto G. Urządzenie nie dość, że jest bardzo tanie – jego ceny zaczynają się od 179 dol. – to jeszcze z bardzo interesującą specyfikacją (więcej pisałem na ten temat TUTAJ). Nie ukrywam, że jestem zaskoczony takim obrotem spraw. W końcu nie spodziewałem się, że Motorola z Google tak szybko zechcą pokazać bardziej budżetową wersję swojego flagowego smartfona. Ale przyczyna może być bardzo prozaiczna – wyniki sprzedaży Moto X, a te jak na rozmach z jakim promuje się to urządzenie, nie są powalające.
The Wall Street Journal podał, że w trzy miesiące, od momentu premiery Moto X w sierpniu, sprzedało się… zaledwie 500 tys. szt. smartfona. Dla porównania, Samsung w ciągu pierwszych 30 dni sprzedaży Galaxy S4, sprzedał 10 mln. urządzeń. Oczywiście nie ma co tak drobiazgowo porównywać tych wyników, w końcu flagowiec Koreańczyków wypracował sobie swoją markę przez ostatnie lata i zasłużył na sukces. Poza tym Samsung prowadził swoją sprzedaż na całym świecie, a Motorola tylko w USA. Niemniej Amerykanie również nie są żółtodziobami i takie wyniki sprzedaży świadczą raczej o średniej popularności Moto X.
Google’owi jednak się nie spieszy – stać go, żeby przez jakiś czas inwestować w legendarną firmę i poczekać na jej sukces. Myślę, że trudno dziś wyrokować, czy Moto X jest porażką, bo rzeczywistą jej siłę moglibyśmy sprawdzić dopiero obserwując światową sprzedaż, a nie tylko lokalną. Prawdziwą odpowiedź przyniosą też kolejne wersje tego urządzenia. Natomiast osobną, dość otwartą kwestią jest, czy premiera Moto G nie ma za zadanie podreperowania finansów nowej linii smartfonów Motoroli? Póki co przynosi niezłe podzespoły, obietnicę aktualizacji do najnowszego Androida 4.4 oraz dostępna jest w atrakcyjnej cenie.
Źródło, foto: androidSPIN, motorola