Na wiadomość o nowej wersji HTC One A9 zareagowałem dwojako. Pierwsza była pozytywna, bowiem to udany smartfon, czego wyraz dałem w mojej recenzji. Drugą reakcją był śmiech. Nie będzie bowiem HTC One A10, ale One A9s…
Naprawdę? Innej nazwy już się nie dało wymyślić? Wygląd nie wystarczy? Dla niewtajemniczonych przypomnę, że One A9 w pierwszej kolejności wyróżnił się tym, że był łudząco podobny do iPhone’a 6. Oczywiście po bliższych oględzinach wychodziło, że telefony te się różniły, ale informacja poszła w świat, porównania zostały dokonane i HTC wyszedł na tym zaskakująco dobrze. Zresztą pomijając już podobieństwa fizyczne, całkiem zasłużenie, mi przynajmniej model ten przypadł do gustu.
Już dosłownie za chwilę, bo na targach w Berlinie (IFA przypomnę już w tym tygodniu), ma zadebiutować następca One A9. Szkoda tylko, że tęgie głowy w HTC nie pokwapiły się na wymyślenie innej nazwy. Jak widać wzornictwo już nie wystarcza, chociaż to podobno ma się ostatecznie różnić od pierwowzoru. Jak będzie przekonamy się w Berlinie, natomiast śmieszy mnie to trochę. Zabieg, by nazwać smartfon One A9s, nasuwa jednoznaczne skojarzenia i w tym szaleństwie tkwi zapewne szczypta geniuszu, ale mi takie pomysły ostatecznie się nie podobają. I żeby już nie robić wielkich przytyków w stronę koreańskiej konkurencji, równie dobrze HTC mógł zmienić numerek, tak by zrównać się z iPhone’m…, aczkolwiek firma mogłaby się spalić, bo nowy iPhone niekoniecznie będzie miał numerek 7, może być iPhone’m 6se – chociaż kwestia ta jeszcze nie jest przesądzona.
No cóż, trochę się nabijam. Nazwa ostatecznie nie ma dla mnie akurat takiego znaczenia, bardziej interesuje mnie cała reszta, nawet jeśli miałaby być podobna do innego smartfona ;). Tylko proszę HTC, nie bawcie się w swoich kolegów z Chin… Zdecydowanie lepiej wychodzi Wam podążanie własną ścieżką!
Źródło: phonearena