Mógłbym w zasadzie załatwić ten wpis jednym zdaniem. Apple nie ma pomysłu na tę kategorię urządzeń. Bo jeśli z tych wszystkich „nowości” jakie się pojawiły w głowie utkwiły mi… nowe tarcze z postaciami z Toy Story, to coś tu jest nie tak. Cóż, przynajmniej Myszka Miki będzie miała nowych kumpli…
Ale żeby nie było, że aż tak szydzę, to należy odnotować, że nowe tarcze będą interaktywne i współpracując z Siri, wskażą nam najważniejsze informacje w zależności od np. lokalizacji. Podpowiedzą kiedy należy wyjść do pracy, by się do niej nie spóźnić itp. Ale zaraz, zaraz…, czy nie brzmi to podobnie do tego, co potrafi już Google Now oraz coraz bardziej rozwinięty Google Assistant? Czy przypadkiem takie funkcje nie są już nam znane od dobrych kilku lat? Czy tylko ja nie rozumiem tych oklasków, które słyszałem na konferencji podczas prezentacji nowej wersji WatchOS 4?
Co dalej? Nie wspominając o tym, że WatchOS 4 ma działać szybciej i płynniej – bla, bla, bla…, poprawiono także aplikację rejestrującą naszą aktywność. Tylko, czy dodanie funkcji rejestrującej pływanie w basenie to coś wartego odnotowania? Delikatna zmiana wyglądu czy animacji? I nawet to, że Apple Watch będzie potrafił stworzyć dla mnie specjalną setlistę piosenek, która opierać się będzie na historii odsłuchanych utworów nie robi na mnie najmniejszego wrażenia. Spotify potrafi to od dawna. Szczerze nawet nie warto mi pisać dalej o tych „nowościach”. Już samo to, że najdłużej rozmawiano o nowych tarczach świadczy o tym, że Apple nie ma absolutnie żadnego pomysłu na kategorię wearables. I szczerze pisząc podobne wrażenia mam przy okazji Androida Wear. Google ma identyczne podejście, i tak jak Apple boi się zaimplementować od razu najlepszych pomysłów, tak jakby przerażała ich myśl o tym, że za rok nie będą mieli co nowego pokazać. Smutne.
Nie ukrywam, że ta część konferencji to stracony czas. I mojego zażenowania nie uratuje nawet kolejna edycja Apple Watch… :/