… co nie oznacza wcale, że jakoś specjalnie innowacyjna. Jeśli przyjrzeć się uważniej iOS 11, to szybko zrozumiemy, że to, co oferuje nam dziś Apple, znamy doskonale z Androida. Bliźniacze rozwiązania nie są złe. Jabłko ma też niebywałą umiejętność wyciągania z rzeczy znanych u konkurencji najlepsze ficzery i rozwijanie ich u siebie w taki sposób, aby po prostu działały, a wtedy zdobywają rzesze fanów. Muszę więc nałożyć na siebie bardzo wyraźny filtr pisząc ten tekst, bo padały na tej konferencji przy okazji iOS 11 stwierdzenia, po których sala aż trzęsła się od braw, a przecież zahacza to wręcz o kuriozum. Niemniej magia Apple ma to do siebie, że jest w stanie wywindować pewne technologie na tyle, aby wreszcie znalazły podatny grunt.
I tak, zacznę od dwóch mniej nośnych medialnie nowości, ale istotnych z punktu widzenia architektury nowej platformy. Pierwszą z nich jest rzeczywistość rozszerzona, w którą Jabłko wreszcie wchodzi na serio, wprowadzając ARKit, tym samym dając programistom realne narzędzie do tworzenia aplikacji wykorzystujących Augmented Reality. Kolejną nowością jest udostępnienie standardu Core ML, czyli technologii samouczenia się tworzonych przez nich aplikacji, tak aby te – jak twierdzi sam Apple – stawały się z czasem bystrzejsze. Uczenie Maszynowe to również jeden z kluczowych pomysłów Google, więc pomimo szyderczych porównań na WWDC 2017, Jabłko ma realnego konkurenta w walce o uwagę developerów, aczkolwiek tutaj odgrywa rolę też kilka innych cech, jak choćby genialna fragmentacja po stronie Apple, lepsza oferta aplikacji, które w pierwszej kolejności trafiają do App Store, czy fakt że użytkownicy iPhone’ów i iPadów kupują cyfrowe dobra chętniej.
Zostawmy to – na pewno będzie jeszcze nie raz okazja, by roztrząsać podobne kwestie. W każdym razie ARKit oraz Core ML to dwie nowości, które dzisiaj nic nie mówią przeciętnemu Maliniakowi z Kowalskim, ale będą robić świetną robotę w rozwiązaniach, które dostarczą twórcy aplikacji i gier.
Funkcja, która fajnie brzmi, ale nie wszystkim się spodoba, to opcja DO NOT DISTURB, czyli po prostu – Nie przeszkadzać! iPhone wyposażony w iOS 11 będzie wiedział, kiedy jedziesz samochodem i zablokuje wszystkie połączenia oraz powiadomienia z zewnętrznych apek, a dzwoniącą osobę poinformuje, że aktualnie jesteś za kółkiem i nie możesz odpowiedzieć. Wszystkie aktywności zostaną oczywiście wyświetlone po zgaszeniu silnika. Zastanawiam się tylko, jak to będzie funkcjonować w czasie postoju na światłach oraz u współpasażerów? Oni też nie usłyszą, że ktoś do nich dzwoni?
Oczywiście zmienia się też wygląd systemu. Dostęp do powiadomień jest z poziomu jeszcze zablokowanego ekranu, pojawia się nowe Centrum Sterowania złożone z kafelkowych widgetów, stworzony został też nowy Dock dla iPada, który pojawia się w każdej apce, a ten uczy się Twoich nawyków i dostosowuje do potrzeb oraz udostępnia się na innych urządzeniach, jak np. iPhonie specjalną sekcję, w której znajdziesz te aplikacji, po które w Docku sięgałeś/-aś na iPadzie.
Trochę (a może nawet bardzo) zabawną nowością jest aplikacja Pliki! Tak! To nie żart! Wreszcie będzie można podejrzeć sensownie zawartość swojego sprzętu mobilnego z nadgryzionym jabłkiem dedykowanym eksploratorem plików… Aplikacja obsłuży też Chmurę iCloud, a także zewnętrzne rozwiązania dostarczane przez chociażby Dropboxa. Cóż, niektórzy to się naczekają na pewne zmiany…
OK, ale rzeczywiście dużą przemianę przeszedł App Store, który został całkowicie przebudowany, i jak na moje oko otrzymał bardzo magazynowy układ złożony z kart. Wygląda to dość osobliwie i przywodzi u mnie skojarzenia z rozwiązaniami Google, ale nie to jest tutaj istotne, a bardzo ważna ekspozycja poszczególnych materiałów oraz dedykowanej im treści. Może to nie do końca właściwie skojarzenie, ale oglądając prezentację czułem się, jakby ktoś otwierał przede mną papierowy, elegancki miesięcznik, w którym na kolejnych stronach znajduję nie tylko tytuły, które mnie interesują, ale i ciekawe treści.
A App Store nie jest wydawaną raz na jakiś czas gazetą, tylko codziennie uzupełnianym o nowe rozwiązania platformą, w której znalazło się miejsce na nowe sekcje, typu Today, czy Games. Ma to wszystko jeszcze jedno uzasadnienie. Apple tłumaczy, że w poszczególnych zakładkach, dedykowane apki i gry będą wybierane przez prawdziwych redaktorów. App Store staje się tym samym prawdziwie spersonalizowanym środowiskiem. Uważam, że to świetny krok.
Nowego ducha tchnął Apple w iOS 11 też w Apple Pencil, który ma być bardziej przydatnym narzędziem, ale jak dla mnie pompowanie pary w ten rysik jest całkowicie bez sensu. Wymaga on wymiany na bardziej intuicyjną propozycję, bo w tej chwili nie nadaje się do niczego. No dobrze, zrobisz nim teraz np. zrzut ekranu stukając w wyświetlacz iPada. Wow! Aż ziewłem… :P
Jest też sporo pomniejszych dodatków do konkretnych aplikacji, jak chociażby Długa Ekspozycja w aparacie (swoją drogą ta opcja bardzo mnie ciekawi), doszły nowe filtry, usprawniono kompresję zapisu, aby pomniejszyć bez straty jakości, rozmiar zdjęć etc. Takich nowości po całym systemie jest trochę rozsianych, w tym lepsze przełączanie pomiędzy dwoma aplikacjami, czy łatwe przenoszenie pomiędzy nimi tekstu itp. Widać więc spory nacisk na progres w kierunku lepszej automatyki w wykonywaniu codziennych zadań.
Myślę, że najwięcej pod tym kątem zyska po prostu iPad Pro z klawiaturą i Pencilem, bo to on jest dedykowany pracy. Nie zmienia to faktu, że środowisko iOS stało się bardziej funkcjonalne i chętnie obsługiwałbym takie np. na iPhonie.