Nie jest to system rewolucyjny, ale naprawdę mocno ewolucyjny. Android 6.0 Marshmallow, to kawał świetnej, dopracowanej, konkretnej i porządnej roboty. Nie pamiętam, kiedy korzystanie z produktu developerskiego było dla mnie tak przyjemne, jak teraz. Już dawno nie miałem tak, że po zainstalowaniu jakiejś wersji systemu operacyjnego nie miałbym ochoty się z nim rozstawać po jakimś czasie. Z Androidem M Developer Preview tak właśnie mam od pierwszej testowej wersji. Wprawdzie drugą na chwilę porzuciłem, ale od kilku dobrych tygodni mój Nexus 6 pracuje na ostatniej developerskiej edycji Marshmallowa, który właśnie ma swoją premierę.
[showads ad=rek3]
To przywiązanie pewnie wynika z tego, że po prostu nowy system mocno bazuje na Lollipopie, czyli swoim poprzedniku. Pod względem wyglądu nie ma więc wielkich, zasadniczych zmian, aczkolwiek jest sporo fajnych, nowych funkcji, które sprawiają, że nie mieć dzisiaj smartfona z Marshmallow’em, to spory niedostatek. Twój mobilny świat się bez niego nie zawali, ale zapewniam Cię, że bardzo dużo by zyskał. Możliwe, że nie wymienię poniżej wszystkich nowości, ale te najistotniejsze, robiące różnicę znajdą się na sto procent! Oto one.
Android 6.0 Marshmallow – co nowego?!
- Google Now z funkcją Now on Tap – dłuższe przytrzymanie palcem w dowolnej aplikacji w miejscu wywoływania asystentki Google owocuje kontekstowym prezentowaniem dodatkowych treści. Dostałeś e-mail z zaproszeniem do kina? Now on Tap przy użyciu jednego dotyku zaproponuje możliwość wykonania telefonu z rezerwacją seansu, zaproponuje dodanie terminu do kalendarza oraz pozwoli skorzystać z Map, aby zaplanować dojazd. Przydatne? Spróbuj korzystać z kalendarza tak często jak ja, a zobaczysz! Z Google Now on Tap da się pracować w licznych aplikacjach, bowiem analizuje ona w czasie rzeczywistym kontekst, na podstawie którego dostarcza treści. Jeśli więc dostaniesz zaproszenie do restauracji, apka pokaże Ci numer telefonu knajpy oraz pokaże opinie i rekomendacje na jej temat. Największą siłą Now on Tap jest praca właściwie w każdej aplikacji.
[showads ad=rek2] - Asystentka Google robi się bardziej rozmowna. Nie tak, jak Siri, ale kiedy poprosisz o włączenie aplikacji muzycznej, to zostaniesz zapytany o to, czego chcesz posłuchać. Zaleta? Mniej tapnięć, wszystko do zrobienia głosem. Jeszcze prościej i jeszcze szybciej.
- Kontekstowe menu, pojawiające się w różnych aplikacjach tuż pod palcem z opcją udostępniania oraz przetwarzania konkretnych informacji bezpośrednio z danego miejsca, bez konieczności przeklejania, otwierania dodatkowych aplikacji, przełączania się w tym celu między oknami etc., w tym chociażby w pracy z tekstem – po jego zaznaczeniu – możliwość jego przetłumaczenia, bez konieczności otwierania Google Tłumacza, jako osobnej apki.
[showads ad=rek2] - Absolutny hit – zarządzanie uprawnieniami dosłownie każdej aplikacji instalującej się w Twoim smartfonie lub tablecie. Nie chcesz, by jakaś gra miała dostęp do Twoich prywatnych danych, a wymaga tego przy instalacji? Po prostu zaznaczasz tylko to, co wg Ciebie jest potrzebne do udanej rozrywki. I tyle. Tak samo – nie chcesz, aby Facebook miał dostęp do listy Twoich kontaktów, a może Aparatu? Teraz to nie problem! I co najważniejsze – pomimo, że nie nadasz uprawnienia z dostępem do jakiegoś zasobu, to apka będzie pracować dalej! Super!
- Obsługa zabezpieczeń bazujących na odcisku palca. Taki spóźniony ficzer, bo od trzech generacji ma to już Apple iPhone – i do tego zrobione bardzo dobrze – a po wtóre, inni producenci, jak np. Samsung czy HTC – z różnym powodzeniem – już dawno wzięli sprawy w swoje ręce. Niemniej było to już konieczne od oficjalnej strony do wprowadzenia przez Google, chociażby z powodu Android Pay i autoryzowania transakcji finansowych własnym odciskiem palca.
[showads ad=rek2] - A skoro o wilku mowa… Android Pay – czyli odpowiedź Google na Apple Pay, a więc system szybkich płatności zbliżeniowych. Dodajesz do smartfona kartę kredytową i biegniesz na zakupy. Bez ruszania portfela realizujesz zakupy. Kiedy i na jakich zasadach będzie w Polsce nie wiadomo, bo Google musiałby wpierw dogadać się z naszymi bankami etc. Póki co ratują honor na własnym podwórku w USA, bo Apple go ubiegł.
- Czuwanie aplikacji – w skrócie – apki, które nie są używane, nie działają w tle na 100 proc. bo z nich nie korzystasz, ale są wygaszane, aby nie zużywać w czasie swojego czuwania, kiedy z nimi nie pracujesz – baterii. Mądre posunięcie.
[showads ad=rek1] - Tryb uśpienia, który pozwala inteligentniej zarządzać energią, do tego stopnia, że nawet jeśli Twój smartfon się rozładuje, a nie będziesz mieć okazji podłączyć go do prądu (bo go zabraknie np. na polu namiotowym), to bez obaw – i tak rano włączy się budzik, bowiem system odpowiednio wcześniej zgromadzi potrzebny zapas energii.
- USB typu C – jeśli Twój smartfon takowe posiada, wówczas dostaniesz szybszy proces ładowania, które wg zapewnień Google – już 10 minut pod prądem wystarczy, by smartfon mógł popracować jeszcze 4h. USB typu C, to również szybszy transfer danych wymienianych np. z komputerem.
- Google dodał domyślnego managera plików, który uruchomi się, gdy np. podłączysz do smartfona pendrive. Do tej pory trzeba było wspierać się niezależnymi apkami. Oczywiście te są znacznie lepsze i mają masę opcji, ale prosty manager doskonale się sprawdza przy niezaawansowanej pracy z własnymi danymi, kiedy trzeba coś szybko przerzucić pomiędzy urządzeniami.
Pomniejszych nowości jest jeszcze kilka, np. skojarzenie linków z aplikacjami. Jeśli wchodzisz na swoim smartfonie na Facebooka przez przeglądarkę, to system zaproponuje – lub właściwie otworzy – aplikację do tego serwisu społecznościowego zainstalowaną na telefonie. Co dalej? Lepsze zarządzanie trybem Nie przeszkadzać oraz kopiami danych, bowiem przy odtwarzaniu konta na nowym telefonie, Google przywróci nie tylko kontakty, maile i apki zainstalowane na poprzedniku, ale także skonfigurowane profile trybu Nie przeszkadzać. Poprawiono też renderowanie czcionek, dodano funkcje cofania i ponawiania przy edycji tekstów, a także obsługę druku dwustronnego, jeśli z telefonu czy tabletu przesyłamy coś do drukarki.
Sam wygląd systemu właściwie zupełnie się nie zmienił. To, co jest inne to kosmetyka, chociaż możesz być zawiedziony, kiedy zobaczysz, że menu zamiast działać na zasadzie przesuwania kolejnych kart z aplikacjami, teraz jest rolowane w pozycji góra-dół, a nie prawo-lewo, jak było do tej pory. Nawigacja więc wygląda tutaj tak samo, jak w smartfonach HTC, a np. menu z widgetami skonstruowane jest na zasadzie półki. Kiedy znajdziesz sekcję z zegarami, to nie ma opcji jej rozwinięcia w celu wybrania upatrzonego wariantu, tylko aby je podejrzeć trzeba przesuwać palcem od prawej do lewej strony ekranu. Wspominam o tym, bo w wersji developerskiej systemu nie załapałem początkowo, jak to działa i zastanawiałem się, gdzie są moje widgety i dlaczego ich tak mało? ;)
I to tyle. A właściwie AŻ tyle. Jak widzisz – nie ma rewolucji, ale za to Google położył spory nacisk, aby po wyjęciu z pudełka telefonu z czystym lub nieznacznie tylko zmodyfikowanym Androidem 6.0 Marshmallow, mieć od ręki do dyspozycji konkretne rozwiązania. Wciąż nie da się obejść bez apek firm trzecich, ale postęp jest tutaj znaczący w komforcie obsługi. Najbardziej zachwycają mnie opcje dodawania uprawnień aplikacjom oraz Now on Tap i ogólne kontekstowe dodatki, które znacznie podnoszą produktywność.
Android 6.0 Marshmallow ma zacząć być udostępniany w ciągu najbliższych dni, na początku października. Oczywiście – w pierwszej kolejności dostaną go użytkownicy Nexusów 5, 6, 9 oraz będzie natywnie zainstalowany w modelach 5X oraz 6P. Jeśli jednak nie możesz się go doczekać, a chcesz mieć niemal wszystkie opisane powyżej nowości, to możesz skorzystać z przygotowanego przeze mnie poradnika, jak krok po kroku zainstalować Androida Marshmallow.