Jeśli myślisz, że łatwo jest napisać, za co szczególnie lubi się Chromebooka, to tak naprawdę musisz koniecznie zastanowić się, ile z tych cech jest wspólnych z innymi platformami i notebookami? Jest to o tyle istotne, ponieważ może okazać się, że w rzeczywistości mógłbyś/mogłabyś mieć sprzęt firmowany przez Apple lub z Windowsem na pokładzie, zamiast tego z Chrome OS. Czym więc wyróżnia się Chromebook, a czego nie ma konkurencja? Albo jeszcze inaczej – czym wyróżnia się Chromebook nawet w zestawieniu z podobnymi ficzerami u konkurencji?
1. Czas pracy na baterii.
U mnie to w tej chwili absolutny nr jeden. Współcześnie bloger ma swoje biuro wszędzie tam, gdzie tylko da się przysiąść. Z kawą kupioną w Starbucksie lub z herbatą nabytą w Maku. Jako, że kawoszem nie jestem, toteż częściej spotkasz mnie na ulicach Poznania z tym drugim napojem :). Nawet w upalne dni uwielbiam gorącą, gorzką herbatę z plasterkiem wkrojonej cytryny. Moim biurem może być ławka w pobliskim parku nad Wartą, koc rozłożony na trawie na Cytadeli (w cieniu oczywiście ;) ), a także jedna z kawiarni w okolicach Starówki. Zauważ, że wymieniłem kilka lokalizacji, ale w każdej z nich (no może poza kawiarnią) ciężko o gniazdko elektryczne. Cechą więc absolutnie pierwszorzędną, za którą doceniam mojego Asus Chromebooka C200 jest zastosowana w nim bateria. Niemal rok od zakupu trzyma bite 9-10h na jednym ładowaniu!
Jutro będę w drodze do Warszawy, zostałem bowiem zaproszony przez Samsunga na polską (równoczesną ze światową) premierę Note’a 5 i SGS6 Edge Plus. W jedną stronę będę jechał pociągiem. Trzy godziny i piętnaście minut, które zejdą mi na podróży z Poznania do Stolicy spędzę z moim Chromebookiem na kolanach. Później zjawię się na evencie, po którym lub też w czasie którego, będę opisywał swoje pierwsze wrażenia związane z tym, jak nowe smartfony się prezentują. Porobię zdjęcia, przerzucę je do Chromebooka, wstępnie obrobię w Pixlr lub Polarrze. W Poznaniu ponownie będę około północy i gwarantuję Ci, że mój notebook z Chrome OS na pokładzie przejedzie ten czas bez najmniejszych problemów związanych z koniecznością ładowania. Pociąg, ławka, trawka, stolik w kawiarni, autobus komunikacji miejskiej, moje kolana w hamaku na Placu Wolności. Wszędzie tam jest ze mną Chromebook i nie potrzebuje prądu! Fantastycznie!
Oczywiście – powiesz – przecież mój MacBook Air wytrzymuje od 9h do 12h, a ktoś inny doda, że jego ultrabooka z Windowsem też potrafi dobić do podobnego wyniku. Tak, macie rację – ale najtańszy, nowy MBA kosztuje u nas ponad 4 tys. zł. Najtańszy ultrabook to wydatek zbliżony do 3 tys. zł. Chromebooka dostaniesz już za 1000 zł, a mój wraz ze ściągnięciem z USA kosztował ok. 1500zł. Dodatkowy komentarz jest tutaj – myślę – zbędny.
2. Chrome OS
Tak, to system, który w zderzeniu z tradycyjnym Linuxem, jakimkolwiek Windowsem czy systemem OS X wypada blado. Nie postawisz na nim serwera, nie pograsz w zaawansowane gry, nawet nie wydrukujesz niczego, jeśli Twoja drukarka nie pracuje w Chmurze lub nie posiada skonfigurowanego hosta. Co więcej – obejrzysz wiele filmów, ale bez dźwięku, bo brak wsparcia dla AC3 Filter, a jeśli chcesz upolować coś online, to najlepiej w takim serwisie, który nie wymaga Silverlighta do działania, czyli w PL praktycznie nie ma takiego miejsca…
No właśnie, ale wszystkie wymienione powyżej rozwiązania są mi całkowicie obce. No dobra – prawie wszystkie. Po pierwsze nie zarządzam skomplikowanymi bazami danych, nigdy tego nie robiłem i raczej przewiduję, że robił tego nie będę, zatem nie przeszkadza mi brak wsparcia dla takich rozwiązań, które bazowałyby na możliwościach znanych chociażby z Okien. Po drugie mam dostęp do drukarki kolorowej, ale ostatni raz drukowałem coś… czekaj, czekaj… niech no sobie przypomnę… Aaaa, tak list przewozowy do Sony, kiedy odsyłałem w zeszłym tygodniu Xperię Z3 Plus po ukończonych testach. A poza tym? Nie – nie drukuję i chyba większość ludzi na tej Planecie stara się ją szanować nie marnując papieru.
Kiedy trzeba, to mam pod dostatkiem punktów kserograficznych – wszak mieszkam w dużym mieście. A jeśli tylko jestem w pobliżu swojego Brothera – puszczam to, co muszę przez niego. Ale wierz mi na słowo – właściwie nie mam takich sytuacji. Problem drukarki zatem dla mnie nie istnieje.
Filmy – tak, oglądam. Ale wyłącznie z Żoną i wyłącznie na większym ekranie. Do tego celu mam albo multimedialnego notebooka z dużym wyświetlaczem, albo nadrabiam zaległości, kiedy testuję przenośne projektory PicoPix i jeden z nich na pewno niebawem kupię. Poza tym – używam Chromebooka do pracy, a nie do rozrywki. Z tego samego powodu odpadają u mnie również wszelkie gry. Nie płaczę za płatnym Pasjansem w Windows 10, tak samo, jak nie rzucam się na Angry Birds w Chrome OS. Dla mnie dział gier mógłby w ogóle nie istnieć. Wiem, że pewnie dla Ciebie to zbyt istotny kawałek chleba, ale piszę ten wpis ze swojej perspektywy. Dla Ciebie być może będzie to brak nie do przeskoczenia – rozumiem, ale dla mnie nie stanowi to żadnego problemu.
OK, skoro rozprawiłem się z największymi zarzutami (przynajmniej tymi, które nasuwają mi się samoistnie), to teraz czas na to, co rzeczywiście uwielbiam w Chrome OS. Po pierwsze ultralekkość systemu. Startuje dosłownie w ciągu sekund i jest gotowy do pracy. Pomimo, że to system napisany pod rozwiązania Internetowe, wiele apek można już dodać do wewnętrznej pamięci i działają jako natywne, bez konieczności posiadania łącza. Oczywiście wszystkie wprowadzone w nich dane synchronizują się, kiedy znajdziesz się ponownie w pobliżu łącza.
Kolejny plus to reinstalacja systemu. Ostatnio aktualizując swojego drugiego notebooka do Windowsa 10 spędziłem nad tym sporo czasu męcząc się niemiłosiernie. Przed tygodniem miałem do czynienia z 1,5-roczną Toshibą znajomego i tam postawienie W8 od zera, poprzez aktualizację do W8.1 i skończywszy na W10 trwało bez przerwy ponad dobę. Obydwie te sytuacje opisałem w TYM tekście, z tym że przygoda z Toshibą znalazła się w komentarzu. Co to oznacza w zetknięciu z Chrome OS? System od Google przywraca się w 3 do 5 minut. Tak – i to wszystko. A po pierwszym zalogowaniu w mig podłączają się wszystkie wtyczki, aktualizują zakładki i voila – można działać! Co w takim razie z aktualizacjami? Heh – w tle, instalowane w ciągu sekund, żadnego mozolnego mielenia, wyszukiwania etc.
Następną genialną zaletą Chrome OS jest gotowość do pracy z niemal każdym peryferyjnym urządzeniem. Czy to projektor, czy dysk przenośny, myszka, a może pendrive – wszystko to podłączasz i w tej samej sekundzie jest już gotowe do działania – bez konieczności instalowania sterowników i oczekiwania na komunikaty systemu, że paluch wymaga sformatowania, bo coś tam, chociaż nic się z nim złego nie dzieje. Poważnie – to naprawdę świetna sprawa, tym bardziej, że podobnie sytuacja wygląda z podłączeniem np. zewnętrznego modemu (a przynajmniej ten testowany w mojej redakcji nie miał z wykrywalnością żadnych kłopotów).
Całości smaczku dodaje synchronizacja z Chmurą, która działa świetnie już od lat. Żeby obsłużyć pliki Office’a nie potrzeba mieć tego pakietu, świetnie radzą sobie z tym Docsy, a dostępność tego rozwiązania wymuszona przez rynek na Microsofcie w formacie online sprawia, że właściwie do typowej pracy biurowej nie potrzeba już nie wiadomo, jakiego komputera oraz ponosić nie wiadomo jakich kosztów.
3. Trzy warianty pracy.
A właściwie cztery. Jeśli nie boisz się drobnych eksperymentów możesz przerzucić się na wersję Chrome OS w wariancie beta lub developerskim. Podstawowy to oczywiście ten stabilny. Ale już te dwa wcześniejsze przemycają sporo z nowości, które mogą, ale nie muszą pojawić się w kolejnej pełnej odsłonie Chrome OS. W praktyce jest tak, że pracuję od miesięcy na edycji developerskiej i nie mam żadnego kłopotu z działanie systemu. Mając jeszcze Chromebooka od Samsunga zdarzyło mi się przed dwoma laty, że po jednym z update’ów zniknęło wsparcie dla klawiatury polskojęzycznej. Ale to tylko jeden taki przypadek, a do tego tymczasowy, bo od dawien dawna wszystko działa, jak należy.
Czwarty wariant, to tryb pracy polegający na odblokowaniu Chromebooka. Wówczas można wprowadzać modyfikacje w samym systemie Chrome OS, ale na tym trzeba się już bardziej znać. Samo włączenie trybu developerskiego nie jest jakoś skomplikowane, w każdym modelu wygląda nieco inaczej lub bardzo podobnie, ale można po tej czynności utracić gwarancję, więc to rozwiązania naprawdę dla miłośników grzebania na bebechach.
PODSUMOWANIE
To moja złota trójca najważniejszych dla mnie cech, które doceniam każdego dnia w swojej pracy z Chromebookiem. Zauważ, że nie wypisywałem szybkiego WiFi, ani np. pasywnego chłodzenia, czy dużej ilości pamięci RAM. Nie wszystkie te cechy są wspólne dla każdego modelu notebooka z Chrome OS na pokładzie, ale też nie są rzadkością.
Niemniej to samo mają komputery z innymi platformami. Jedyna różnica polega na tym, że Chromebook jest zdecydowanie tańszy. No chyba, że zdecydujesz się np. na HP Stream.
Dorzucisz coś od siebie? Jestem pewien, że każdy ma hopla na punkcie jakichś detali związanych ze swoim sprzętem! :)