Facebook od tego roku ostro poczyna sobie z Messengerem, dodając kolejne funkcje. W marcu otrzymał on opcję przesyłania i otrzymywania pieniędzy między znajomymi, następnie w kwietniu otrzymaliśmy przeglądarkową wersję tego popularnego komunikatora, później, w maju wdrożono wideorozmowy, a w czerwcu “uwolniono” Messengera od Facebooka, co również w naszej redakcji nie przeszło bez echa. Teraz została dołożona kolejna cegiełka, którą najprościej określić można jako wirtualną asystę prawdziwych osób przy zakupach.
[showads ad=rek3]
Ok, rozumiem, brzmi to nieco enigmatycznie, więc już spieszę z wyjaśnieniem. Projekt nazywa się Moneypenny, co przy okazji jest ukłonem w stronę fanów filmów i książek o Jamesie Bondzie i faktycznie działa na zasadzie sekretarki – podczas naszych poszukiwań produktów lub usług, będziemy mogli poprosić o pomoc prawdziwą osobę. Właśnie ten aspekt jest najważniejszy – Moneypenny to nie wirtualny byt, a rodzaj usługi łączącej ludzi poszukujących czegoś, z osobami, które im w tym pomogą.
Muszę przyznać, że pomysł niezły. Mnie też zdarzyło się kilka razy wrzucić na ścianę link lub zdjęcie produktu, o którym chciałem poznać opinię. Ale tu właśnie włącza mi się czerwona lampka – nie sądzę, by asysentami byli zwykli użytkownicy, a raczej Ci przeszkoleni przez Facebooka. W czym zatem ich rola będzie się różnić od standardowego sprzedawcy, który wszelkimi możliwymi technikami chce wcisnąć polecić produkt lub usługę? Jaką będę miał pewność, że jeśli natknę się na badziewie, jego zakup zostanie mi z szczerego serca odradzony? Sorry, ale jakoś nie wierzę w taką wizję, ale z drugiej strony – nikt też takiego podejścia nie obiecuje, a szkoda.
[showads ad=rek2]
Zresztą, na razie póki co, nie wiadomo ani w jaki sposób usługa miałaby funkcjonować, ani też kiedy zadebiutuje. Obecnie testowana jest przez pracowników tego portalu społecznościowego. Nie dziwi z kolei forma, w jakiej ma się to odbywać – zbudowanie wirtualnej asystentki od podstaw to z pewnością większy kłopot, a z drugiej strony, mimo mojego pesymizmu, sugestie prawdziwych ludzi mogą okazać się pomocne.
Tak jeszcze od strony czysto teoretycznej, nie zdziwiłbym się też, gdyby Messenger pojawił się w przyszłych wersjach Oculusa. Dlaczego piszę w przyszłych? Otóż Facebook jakiś czas temu ogłosił, że trwają już pracę nad drugim i trzecim wcieleniem tego headsetu VR i jak można się domyślić – usługi społecznościowe odegrają w nich dużą rolę. Połączenie możliwości obejrzenia obiektu od każdej możliwej strony z doradztwem personalnym brzmi całkiem nieźle. Live cam? Czemu nie. Takie telezakupy Mango na żywo ;) Tylko, że naprawdę chciałbym niezależnego asystenta, bez nacisków od strony samego Facebooka i producentów, który przestrzeże mnie przed felernym wyborem. Marzenie ściętej głowy…