Miałem nazwać ten wpis tak: Wszystko, co musisz wiedzieć o Windows 10 S… No i sobie odpuściłem. Z wielkich oczekiwań wyszła Microsoftowi z tego wydmuszka. Oczywiście nie widziałem jeszcze systemu w akcji, ale nie bardzo rozumiem logiki działania tego softu. Czuję się zbity z tropu i w jakimś sensie zagubiony. Dlaczego?
Bo w sumie nie mam zielonego pojęcia, co zostało z tej platformy wyrzucone…? Ale to i tak pół biedy. Bo nie mam też zielonego pojęcia, co ta platforma ma w sobie atrakcyjnego? Wiem jedynie, że uruchomi aplikacje ze Sklepu Microsoftu (ma być bezpiecznie, bo zweryfikowane), czyli dostaniesz dostęp jednego, wielkiego ZERA. A jeśli chcesz mieć pełnoprawny system to możesz go upgrade-ować do wersji Pro. Nie wiem, czy bezpłatnie, aczkolwiek w tym wariancie przesiadka jest za darmo przy zakupie Surface Laptopa (jedynie do końca 2017 roku).
Moją największą i najbardziej uderzającą krytykę wzbudza jeden istotny szczegół. Windowsa 10 S pokazano na… Surface Booku… Cholera, Microsofcie – czy Cię pogięło? Jeszcze jako tako byłbym w stanie wciągnąć uwagi o W10S, gdyby najpierw zaprezentowano Surface Laptopa, chociaż i to byłoby naciągane… Dlaczego się tak tego czepiam?
Odpowiedź jest banalna… Przecież na Windowsie 10 S mają pracować komputery wycenione na 189USD! I mają je produkować Acer, Asus, Dell, Samsung, Toshiba etc. Więc nie zobaczyliśmy żadnej z tych maszyn na żywo, w akcji! A tak się składa, że mam trochę doświadczenia z obecnie dostępnymi tzw. Cloudbookami… I mogę o nich napisać jedno – to jedna, wielka, tragiczna, kupa taniego plastikowego złomu (tak, to celowy oksymoron). Szczytem w tych urządzeniach jest zainstalowanie Windowsa 10, który po pobraniu aktualizacji informuje, że nie ma już na dysku miejsca na ich instalację więc prosi o odinstalowanie zbędnego softu, przy czym… nic jeszcze nie zostało z aplikacji dodane, bo to pierwszy start…
Liczyłem więc, że Microsoft na swojej konferencji edukacyjnej pokaże, jak jego Okna będą teraz na podobnym sprzęcie działać. Niestety – dostałem kilka pokazowych rzutów oka na płynnie pracujący W10S na Surface Booku, który w najuboższym wariancie działa na Intel Core i5 oraz 8GB RAM-u! No ludzie! Oczywiście nie twierdzę, że nowe komputery za niespełna 200USD będą źle pracowały, ale widzę ogromny znak zapytania nad tymi produktami, tym bardziej, że…
…jeśli oglądałeś/-aś konferencję do końca, to wiesz doskonale, że pokazana została tam cała masa materiałów dla szkół, ale cholernie zaawansowanych technologicznie: mieszana rzeczywistość, oglądanie szkieletu w aplikacji medycznej, używanie Surface Pena, Surface Diala, do tego tworzenie materiałów o charakterze interaktywnym z kosmosem w tle w Paint 3D i wszystko to prezentowane na urządzeniach… z linii Surface!
Nie chcę być Kasandrą, ale wygląda to dziwacznie i pokracznie. Nie umiem sobie wyobrazić nawet, jak na sprzęcie za 189USD miałoby to wszystko śmigać? Kurczę, co z optymalizacją? Jak platforma będzie dostosowana do nowych warunków? Czy czeka na uczniów i studentów bloatware, jak ma to obecnie miejsce(?), który skutecznie zapycha podzespoły i do niczego się – zupełnie do niczego – nie nadaje? Piękną ma wizję edukacji Microsoft. Zaiste. Tylko jakaś taka niekompletna ta wizja…