Mam dziesiątkę od mniej więcej drugiej w nocy. Tak późno udało mi się ją wreszcie z sukcesem zainstalować. Pewnie będzie to trudna miłość, bo od samego początku system ten łapie u mnie fatalne minusy. Czy mogłeś/-aś się tego spodziewać po fanie Chrome OS i Chromebooków? Przyznam Ci z zupełną szczerością, że z wpisem na temat W10 chodzę od dłuższego czasu. Zainstalowałem go najpierw na maszynie wirtualnej, a w końcu jako drugi system obok siódemki. I wiesz co? Nie było chemii. Napisałem nawet gigantyczny elaborat na temat tego systemu, którego do tej pory nie opublikowałem, bo po prostu mam wrażenie, że stworzyłem tekst o niczym, a nie chcę zbierać batów za wodolejstwo i udawać, że postępowiec ze mnie.
Niemniej przy Windowsie 10 spokoju nie daje mi wiele spraw. Dlaczego jest tak, że system debiutuje, a aktualizacje do niego ciągną się w nieskończoność? Dlaczego jest tak, że sam proces instalacyjny na komputerze z procesorem i7, 8 GB RAM i dyskiem 1 TB 7200 obr./s trwa wieki? Dlaczego tak jest, że próba instalacji z pendrive, przy próbie sformatowania dysku otrzymuje informację, że nie jest to możliwe, bo coś tam, i muszę sięgać do wiersza poleceń, odkurzać stare DOS-owe komendy i robić to ręcznie? I dlaczego w końcu tak jest, że po kilku pomyślnych uruchomieniach, nagle system przy czwartym, czy piątym swoim ładowaniu w historii nagle przestaje pracować? Wiecie co pomogło? Odłączenie oryginalnej (sic!) myszki Microsoftu! Ale to nie wszystko – chcę zainstalować Twittera, Flipboarda i co? Wyskakuje mi kod błędu 0x803F7003.
No ludzie! Płakać się chce! Ten ostatni problem rozwiązałem korzystając z forum Reddita i jak się okazało lista komentarzy osób, które zgłaszają że zaproponowana metoda działa lub nie – ciągnie się w nieskończoność. Ufff… nie jestem sam… Dlaczego się wściekam? Bo dziesiątka jest naprawdę coraz fajniejsza. Od pierwszej prezentacji, kiedy to zmieszałem ją z błotem (i słusznie zresztą) zmieniło się naprawdę wiele na korzyść tego systemu. Faktycznie czuję, że jest szybsza niż W7, podoba mi się nowe Menu Start oraz dostęp do tworzenia osobnych pulpitów. Sam zresztą byłem zawsze zwolennikiem kafelków w W8.1, zatem cieszą mnie one i tutaj, w zupełnie nowej formie (z możliwością powrotu do starej). Podoba mi się też, że centrum akcji zbliżone jest wizualnie do tego, jakie znajdziesz w Windows 10 Mobile, tak samo układa się menu Ustawień (zastąpiło Panel Sterowania), jest sporo opcji personalizacyjnych etc. Ale te powyższe problemy to jakiś kosmos w porównaniu z tym, co robi Chrome OS!
Nie pamiętam już od ilu miesięcy pracuję na wersji developerskiej systemu od Google, czyli na tyle wczesnej, że nowości, które się w niej pojawiają niekoniecznie muszą wejść do bety lub nawet finalnej wersji systemu, a mogą za to powodować niestabilną pracę i stwarzać problemy. Cóż – nie ma róży bez kolców, aczkolwiek do wczoraj, kiedy to Chrome OS złapał lekką zwiechę, byłem przekonany, że pracuję na stabilnych Chrome – tak bardzo bezproblemowo jest z edycją developersą! W każdym razie o aktualizacjach dowiaduję się z charakterystycznej ikonki, która pojawia się w zasobniku. Po jej kliknięciu i wybraniu pozycji Uruchom i zaktualizuj mój Chromebook się restartuje, a całość trwa dosłownie jakieś 15 sekund. I voila! Już – nowy Chrome OS działa! Przywracanie systemu? Maksymalnie 3 do 5 minut. I to wszystko! Tak – dobrze czytasz – tyle trwa odtworzenie całego systemu w Chromebooku i dodanie wszystkich Twoich apek.
Wiesz, chciałbym dać dziesiątce szansę na rozruch. Wiem, że to niemowlak, zaledwie dwudziestoczterogodzinny, ale żeby sobie z nim poradzić potrzebowałem całego wczorajszego dnia i połowy nocy. To nie było takie proste, jak się wydawało. Nie uważam się za eksperta, ale laikiem też nie jestem. Nieodparcie mam też wrażenie, że to wciąż ten sam dziwaczny kolos. Rozumiem, że musi zaspokoić potrzeby milionów i pewnie inaczej się nie da. Niemniej – spoglądam tęskno w stronę mojego Chromebooka, cichej i szybkiej pracy bez dziwactw (tak, ten wpis powstaje z poziomu dziesiątki). Żałuję, że nie wszystko da się na nim zrobić tak, jak na systemie Windows, więc ciężko łajać mi nowy OS Microsoftu, ale z drugiej strony przestałem mieć złudzenia, że ten twór zaoferuje mi cokolwiek magnetycznego. Zainstalować, w miarę skonfigurować i za bardzo nie ruszać. Tyle ode mnie.