Myślę, że ten niezwykle rozbudowany tytuł mojego wpisu, mówi wszystko – i, tak – domyślacie się celnie, że chodzi o iPhone’a 5C. Apple ma z nim problem, a tak przynajmniej można wywnioskować z doniesień serwisu Digitimes, który dotarł do informacji, wg których produkcja kolorowych smartfonów od Apple wyhamowała. Ale nie to jest najgorsze, tylko smartfony zalegające w magazynach oraz u operatorów. To, o czym plotkuje się od jakiegoś czasu, jest niestety prawdą – iPhone 5C nie był dobrą decyzją firmy z Cupertino, chociaż sprzedaż iPhone’ów w ogóle ma się bardzo dobrze.
Osobiście jestem innego zdania. Bez wątpienia w dłuższej perspektywie czasu takie budżetowce idealnie nadadzą się do zaspokajania potrzeb rynków rozwijających się, ale póki co niejasny komunikat w tej sprawie może wysyłać sam Apple, bowiem w połowie stycznia pojawiły się doniesienia, że np. specjalnie dla rynku w Indiach uruchomić ma ponownie produkcję iPhone’a 4. Na jaką więc okazję rezerwuje iPhone’a 5C?
Możliwe, że na żadną, a grupę tych urządzeń trzeba zdefiniować na nowo. Wg Digitimes zalegają aż 3 mln niesprzedanych iPhone’ów 5C, z czego ponad milion u operatorów i dostawców sprzętu. Mam wrażenie, że tym modelem Apple, jakby nie zrozumiał potrzeb rynku. Segment, do którego kierują swój tańszy smartfon ma inne potrzeby. Ludzie zachwycili się urządzeniami z ekranami większymi niż tylko 4 cale. No i kto przy zdrowych zmysłach, np. w Polsce zapłaci za 16GB wersję niemal 2,5 tys. zł? Przecież to totalny absurd, skoro za mniej więcej te same pieniądze można dostać flagowce konkurencji z Androidem, większymi ekranami i fenomenalnymi podzespołami.
Kolejny iPhone 5C powinien więc zwyczajnie urosnąć, a Apple musiałby zejść porządnie z ceną. Inaczej nie widzę zupełnie żadnego powodu, dla którego warto byłoby się tym urządzeniem interesować, chociaż przyznać trzeba, że wykonany jest wyśmienicie, a środek też nie pozostawia złudzeń, że wszystko będzie na nim śmigać, jak burza.