POCZĄTEK
To nie jest łatwa recenzja. Nie jest prosta dla mnie – piszącego. Nie jest lekka dla Samsunga – produkującego. Jest najfatalniejsza dla Ciebie – czytającego/czytającej. Problem – tak, sądzę że to właściwe słowo – polega na tym, że wielu ludzi chciałoby, żeby Galaxy S9+ był smartfonem do niczego. Kiedy przeglądam inne serwisy technologiczne w Polsce i niektóre komentarze pod nimi (u siebie na 90sekund zresztą też), to widzę mało uzasadnioną niechęć do Samsunga. Trud pisania poniższej recenzji wynika więc z tego, że czuję na sobie rodzaj odpowiedzialności za stworzenie wiarygodnego materiału, który legitymować będzie autentyzm. Rozstrzygnijmy już na początku jedną rzecz – Samsung przecież wypuścił sprzęt dokładnie taki, jakiego oczekiwał świat. Wiele tygodni przed premierą wiadomo było wszystko, łącznie z oficjalnymi renderami, które dokładnie pokazywały, co dostaniemy. I tak! Dostaliśmy prawdopodobnie najlepszy telefon świata w tej połowie roku (mocny werdykt już na początku recenzji, co?).
Z mojego prywatnego punku widzenia – z tym modelem, jest tak jak z konkretnymi Xperiami. Każda czołowa Zetka była podobna do poprzedniej, szału nie robiła, ale kiedy przyjeżdżała do testów, to szczękę zawsze szukałem na ziemi. Kręciło mnie wzornictwo, odkrywanie detali, fascynowały niuanse – wszystko to, do czego tak byłem uprzedzony studiując pierwsze materiały prasowe. Tutaj – w SGS9+ jest dokładnie tak samo, bo telefon ten bazuje na designie Galaxy S8. Po raz pierwszy też – tu również mój prywatny punkt widzenia – flagowiec Samsunga, jest bardziej PRO z uwagi na niebywały aparat fotograficzny. A to oznacza, że jest smartfonem dla osób, które wiedzą, że tryb automatyczny, będzie przez nie używany najrzadziej.
WZORNICTWO I WYKONANIE SAMSUNGA GALAXY S9+
Niuanse i detale stanowią o wyjątkowości wzornictwa Galaxy S9+. Bryła jest łudząco podobna do zeszłorocznego flagowca, ale jeszcze kilka rzeczy tutaj wygładzono. Po pierwszych wrażeniach przyszedł moment na bardziej chłodny osąd:
- na pleckach i froncie, jest zakrzywione przy krawędziach szkło Corning Gorilla Glass 5,
- górną ramkę zwężono o 1,2mm,
- kolor wyświetlacza został zbliżony do barwy stalowej ramki w kolorze czarnym, ale nie jest to jednolita kolorystyka. W pierwszych wrażeniach napisałem, że mamy przed nosem czarną taflę, ale wówczas – kiedy oglądałem Galaxy S9+ na prasowym prebriefingu – panowały specyficzne warunki oświetleniowe. W naturalnym świetle widać, że ramka jest ciemniejsza,
- a skoro już przy niej jesteśmy – wykonana jest z aluminium serii 7000, a więc wysokojakościowej stali,
- z przodu są dwa głośniki stereo – dolny i na nowo zaprojektowany do celów multimedialnych górny. Wg producenta są o 1,4 raza głośniejsze i wspierane przez technologię Dolby Atmos, a jakość jak na telefon – wypada nieźle – nie szałowo, ale właśnie nieźle, a prawdziwa moc ujawnia się w czasie gier, kiedy czuć, jak konkretnie nowy Galaxy do nas wówczas „gada”,
- wymiary SGS9+ wynoszą: 158,1×73,8 przy grubości 8,5mm i wadze 189 gramów – sporo, ale zapewniam bez mrugnięcia okiem nawet – nadal komfortowo. W zeszłorocznym SGS8+ zachwycaliśmy się w recenzji ergonomią. Tutaj jest podobnie.
- Galaxy S9+ jest certyfikowany normą wodo- i pyłoszczelności IP68, więc może nurkować przez 30 minut do głębokości 1,5 metra.
Co się nie zmieniło od chwili pierwszych wrażeń? Galaxy S9+ rzeczywiście nie ciąży w dłoni, chociaż jest stosunkowo masywny, a także jest bardzo zgrabny, jak na tak potężną konstrukcję, dzięki czemu bez problemów operuje się na nim, jedną dłonią, aczkolwiek przy sięganiu do skrajnych narożników trzeba wspomóc się drugą ręką.
Smartfon najwięcej zmian doświadczył jednak na odwrocie. Czytnik linii papilarnych znajduje się pod dwoma aparatami, dzięki czemu łatwiej się odblokowuje telefon. Ze swojej perspektywy – kamerki nieco bym jeszcze podciągnął i zostawił jakąś przestrzeń pomiędzy nimi, a czujnikiem palca, bowiem zdarzało mi się, że nie do końca byłem pewnym, czy trafiłem palcem właśnie w niego.
Na minus zasługuje fakt, że obudowa strasznie się palcuje. Ale też – dla równowagi – usuwanie odcisków palców nie jest jakieś dramatyczne. Trudno – jest szkło, będą na nim ślady. Poza tym bryła jest bardzo charakterna, całkowicie wyróżnia się spośród wszystkich smartfonów na rynku i pokazuje lidera w projektowaniu współczesnych urządzeń mobilnych. Jak dla mnie – najładniejszy smartfon tej połowy 2018 roku, który może i względem zeszłorocznego flagowca nie wprowadza wizualnego rozróżnienia, ale prezentuje świetny, unikalny, wiarygodny, responsywny projekt, który będzie jeszcze długo aktualny.
WYŚWIETLACZ W SAMSUNGU GALAXY S9+
Ponownie z SGS9+ dostajemy wyświetlacz Infinity Display w proporcjach 18.5×9, z rozdzielczością maksymalną WQHD+ wynoszącą 2960×1440 pikseli, ale tym razem z certyfikatem Mobile HDR Premium. Oznacza to, że na flagowym Galaxy obejrzysz teraz treści w lepszej jakości wideo. Po raz pierwszy zdarzyło mi się, że korzystałem na czołowym produkcie Samsunga z niższej rozdzielczości, czyli Full HD+ wynoszącej 2220x1080px i byłem całkowicie usatysfakcjonowany. Z blogerskiego obowiązku używałem telefonu również na maksymalnych ustawieniach, ale tylko po to, by sprawdzić je pod kątem użycia baterii.
Niewiarygodne, że w tak smukłej obudowie udało się zawrzeć tak duży wyświetlacz. Jest on wykonany w technologii AMOLED i dostajemy powierzchnię roboczą o przekątnej 6,2 cala, z kapitalną gęstością ułożenia pikseli wynoszącą aż 570ppi. Jest ona potężna, a zarazem zgrabnie ogarniana niemal jedną dłonią. Jak wspomniałem wyżej – wsparcie drugiej dłoni jest obecne, ale mimo wszystko – nie spotkałem jeszcze tak ergonomicznej przestrzeni pod palec!
Samsung odświeżył motywy pod ekran Always-On-Display, który wyświetla w zgaszonej kolorystyce prostą grafikę lub wybrany przez siebie motyw zegara z kalendarzem oraz ikonki notyfikacji, które przeoczyliśmy. Dwukrotne stuknięcie w daną ikonkę – aktywuje panel i pozwala otworzyć automatycznie skrzynkę mailową (jeśli to np. na niej skupiliśmy uwagę) lub przypomnienia, spis połączeń, wiadomości SMS, Facebooka etc. Tutaj zdecydowanie brakuje mi tego, co jest u konkurencji w Pixelach od Google, czy Moto Z/G od Motoroli, czyli możliwości już z poziomu AoD załatwienia danego powiadomienia poprzez szybkie odpowiedzenie na SMS, czy zdarzenie z kalendarza, co jeszcze bardziej minimalizuje konieczność interakcji z telefonem i co bardzo sobie cenię, bo pozytywnie wpływa na efektywność pracy.
U dołu ekranu znajduje się – opcjonalnie do włączenia – ikona z ukrytym pod nią czujnikiem nacisku, który aktywuje przy odblokowywaniu telefonu np. skanowanie twarzy. Ten system autentykacji działa bardzo dobrze, ale już po zmroku takiego komfortu, jak czytnik linii papilarnych nie oferuje. Z przyczyn zdrowotnych nie używałem skanera tęczówki oka. Sam wyświetlacz, jest genialnie przygotowany do konsumowania multimediów, przeglądania zdjęć, oglądania filmów. Aplikacje, które jeszcze nie są natywnie przygotowane do proporcji 18.5×9 można łatwo przeskalowywać, chociaż na filmikach z YouTube nadal przycinane są skrajne krawędzie oglądanego wideo.
Co się nie udało? Przy górnej prawej, jak i lewej krawędzi – uciekają piksele, kiedy wyświetlacz zaczyna zakręcać. Pierwszy raz przeczytałem o tym na Spider’sWeb i przyznaję – nie zauważyłbym tego, gdybym nie trafił na materiał kolegów. Do ostatniego dnia testów nie rzuciło mi się to w oczy i właśnie tuż przed wysyłką – trochę na gorąco – zrobiłem zdjęcia i dokręciłem fragment o tym do wideorecenzji. Możliwe, że Samsung próbuje to naprawić już aktualizacjami, bo u mnie praktycznie było to niewidoczne, ale jednak uważne oko taki niuans dostrzeże. Też uważam więc, że trzeba coś z tym zrobić. W tej cenie i w tym segmencie sprzętu – pewne uchybienia miejsca mieć nie powinny. Ale możliwe też, że stanęliśmy przed jakimś problemem, który wymusza taka, a nie inna konstrukcja panelu?
WYDAJNOŚĆ I SPECYFIKACJA SAMSUNGA GALAXY S9+
Pod kątem wyposażenia mamy w Galaxy S9+ dosłownie wszystko to, czego technologiczna dusza może zapragnąć. Smartfon przeznaczony na rynek europejski, jest napędzany autorskim procesorem Samsunga – ośmiordzeniowym 64-bitowym Exynosem 9810 (z zegarami 2,7GHz i 1,7GHz), który wykonany został w 10nm procesie technologicznym, ma więc w jednym palcu wydajność w codziennych licznych zadaniach, jak i na jednym ładowaniu baterii. Galaxy S9 Plus dostał również 6GB pamięci RAM, na pliki są 64GB pamięci wewnętrznej, a gdyby jej zabrakło, to znalazł się też slot kart microSD, dzięki któremu daje się rozszerzyć zasoby o dodatkowe 400GB.
Już po pierwszych wrażeniach związanych z SGS9+ dostałem wiele sceptycznych sygnałów na temat tego, jak to będzie z mniejszym SGS9, który ma niemal bliźniaczą specyfikację, ale dysponuje „tylko” 4GB RAM. Nie umiem dzisiaj odpowiedzieć na to pytanie, czy tańszy wariant i zarazem uboższy o 2GB pamięci operacyjnej będzie tak wydajny, jak to jest w przypadku SGS9+, ale jednak pamiętam, że zeszłoroczny SGS8 też z 4GB RAM – potrafił momentami przycinać. W Galaxy S9+ nie ma o tym mowy oczywiście. I mogę Cię o tym zapewnić, że na pewno przez bardzo długi czas (jeśli w ogóle) nie uświadczysz żadnych widocznych spowolnień. Pomimo, że oprogramowanie jest konkretnie rozbudowane, to jednak bardzo, bardzo dobrze optymalizowane. I widać to gołym okiem przy codziennym użytku.
Tradycyjnie w czołowym Galaxy znalazło się miejsce na szereg czujników i sensorów, które wspierają codzienne korzystanie z telefonu. Mamy więc czujniki: linii papilarnych, Halla, żyroskopowy, pola magnetycznego, geometryczny, zbliżeniowy, nacisku, koloru RGB, a także pulsometr, skaner tęczówki oka, jak i akcelerometr oraz barometr. Z podstawowych opcji związanych z łącznością nie brakuje też WiFi 802.11ac, Bluetooth 5.0, NFC, MST (do płatności zbliżeniowych Samsung Pay), GPS, GLONASS, Beidou, ANT+.
To wszystko sprawia, że z Galaxy S9+ praca jest niezwykle stabilna, wielowymiarowa i superszybka. Zupełnie nie tęsknię za układami Snapdragona we flagowcach Samsunga (chociaż taki wariant trafił na rynek amerykański), bo nawet najbardziej wymagające czynności, związane z multizadaniowością znikają w mgnieniu oka. Kupując Galaxy S9+ dostajesz dokładnie to, czego oczekujesz – potężną maszynę do intensywnej i efektywnej pracy, która podobnie, jak Galaxy S8 / S8+ będzie oferowała świetne wrażenia nie przez miesiące, a lata posiadania telefonu.
SYSTEM, APLIKACJE, MULTIMEDIA W SAMSUNGU GALAXY S9+
Opasłe, wielkie, gigantyczne. Oprogramowanie dedykowane Galaxy S9+ jest właśnie takie. Mamy do czynienia nie tylko z wydajnościowym potworem, ale i z jego przepotężną nakładką systemową Samsung Experience w wersji 9. Zalety Androida 8 Oreo – przy tym wszystkim co oferuje producent – po prostu bledną. Wielu konkurentów również mocno rozbudowuje swoje interfejsy, ale tam mam wrażenie, że jest jednak przerost formy nad treścią. Chodzi mi o to, że bije od nich zbyt duża efektowność, a nie efektywność. A Samsung – owszem – również potrafi postawić na fajerwerki – ale też – nie przetrenowuje się. Oferuje więc sporo, ale nienachalnie.
Podoba mi się przejrzystość oraz układ nakładki. Kopiuje ona dobre wzorce z Galaxy S8, a zmian jest niewiele i na pewno nie rzucają się w oczy. Dochodzi trochę nowości, jak np. odświeżone motywy, efekty tapet, czy ekranu Always On Display, ale nie musisz z tego korzystać, jeśli nie chcesz, więc finalnie nie będzie Ci to w niczym przeszkadzać. Ja sam lubię oszczędny interfejs, prostą komunikację i – co najważniejsze – łatwy i szybki dostęp do rozlicznych rozwiązań już z poziomu menu powiadomień, czy nawet ekranu blokady. W SGS9+ wszystko to masz sensownie podane.
Na wyróżnienie zasługuje nadal Bixby, które mocno jest integrowalne z systemem – dokładnie tak samo, jak miało to miejsce przy Galaxy S8 oraz dostaje drobne smaczki w postaci umiejętności oceniania ilości kalorii na podstawie tego, co mamy na talerzu, ale dla mnie wartość tego dodatku jest akurat żadna. Bardziej pokazuje na co już stać Bixby. Widać też, że Samsung chce tę usługę rozwijać dodając opcje makijażowania i np. robienia zakupów konkretnych kosmetyków, czy informowania o zabytkach, co wcale do najłatwiejszych zadań nie należy i jest tutaj sporo do zrobienia, a dodatkowo nie są to też usługi pierwszej potrzeby. A właśnie w takich, przy pracy w plenerze, z kalendarzem, przypomnieniami, listami zakupów, usługami opartymi o lokalizację – widziałbym Bixby.
Po teście Galaxy S9+ wiem też, że aby móc więcej o Bixby powiedzieć, musiałbym już wejść z nią w głębszą zażyłość i zdecydowanie oczekuję jej na poziomie języka polskiego, który wciąż wspierany nie jest. Zauważyłem też, że nie interesują mnie konkretne akcje, które mogę z Bixby wykonać tapiąc w ekran, czy czytając komunikaty. Oczekuję partnerki, która odpowiada na moje polecenia i w mądry sposób oferuje coś od siebie. Oczywiście żeby było jasne – Bixby działa, jak na polskie warunki – bardzo dobrze, łącznie z tym że interfejs jest po polsku oraz wiele komunikatów. Czekam jednak na ten jeden, kluczowy moment, kiedy rozwiązanie to wreszcie zacznie się ze mną „po ludzku” dogadywać.
Nad bezpieczeństwem w Galaxy S9+ czuwa wiele rozwiązań. Skaner tęczówki oka, twarzy, linii papilarnych, szyfrowanie przy użyciu cyfrowego kodu etc. Niektóre rozwiązania są kompilowane, jak hybrydowy skan twarzy i tęczówki (Intelligent Scan), ale czuję tym przesyt. Wolałbym jedno lub góra dwa zabezpieczenia, które kompleksowo gwarantują bezpieczeństwo moim danym. A tak – każde z rozwiązań działa, ale nie w stu procentach idealnie. Czytnik linii papilarnych potrafi nie rozpoznać palca i często trzeba go przykładać kilkukrotnie, ze względów zdrowotnych musiałem zrezygnować ze skanowania tęczówki, a rozpoznawania twarzy poległo wieczorami. Umiar – czyli mniej, ale skuteczniej – tego oczekuję.
Nad gładką pracą systemu czuwa sekcja Konserwacja Urządzenia, w której można w łatwy sposób zwolnić zasoby z plików tymczasowych oraz podejrzeć, jaki jest obecnie poziom efektywności urządzenia. To miejsce daje też wzgląd w pamięć RAM oraz baterię. Samsung współpracuje z firmą McAfee, której narzędzie dodatkowo z poziomu Konserwacji Urządzenia skanuje telefon w poszukiwaniu wirusów i szkodliwego oprogramowania. W kwestiach bezpieczeństwa działa oczywiście autorskie rozwiązanie Samsung Knox, które potrafi skutecznie podzielić środowisko na to prywatne, jak i biznesowe, a w ramach poszczególnych sekcji wyznaczyć strefy, do których osoby z zewnątrz dostępu mieć nie będą (np. nasze dzieci). Nie zabrakło Bezpiecznego Katalogu, czy szyfrowania telefonu, który już przy uruchomieniu wymaga od nas podania kodu, bez którego nie będzie nawet możliwe włączenie się samego Androida.
Bardzo fajnie działa też możliwość przełączania pomiędzy Trybami Wydajności, które w tejże sekcji można dopasować do własnych preferencji. Nie ma tutaj nie wiadomo, jak zaawansowanego ustawiania, ale zależnie od potrzeb można przejść na najwyższą wydajność z maksymalnymi mocami przerobowymi procesora i rozjaśnionym ekranem, pozostać przy optymalnej (co w zupełności wystarcza), czy zdecydować się na wariant dedykowany rozrywce lub grom. Do grania oczywiście jest przeznaczone osobne narzędzie Game Launcher z Game Tools, które pozwala nagrywać rozgrywkę oraz zarządzać powiadomieniami, by te nie rozpraszały nas w czasie zabawy.
MUZYKA I BRZMIENIE SAMSUNGA GALAXY S9+
Muzycznie Samsung Galaxy S9+ zaoferował mi wszystko to, czego oczekiwałem, łącznie z bardzo zaawansowaną obsługą ustawień dźwiękowych. Samo brzmienie jest świetne i bez dwóch zdań czołowe, ale… Sony nie pobija. Trochę się nawet zaangażowałem w dobór właściwych ustawień pod swoje uszy, a jest tutaj w czym wybierać. Galaxy S9+ oferuje opcję Skalera UHQ, która poprawia rozdzielczość dźwięku w słuchanej muzyce i odtwarzanych filmach na jeden z dwóch sposobów do wybrania, czyli skalowania bitów lub skalowania zarówno bitów, jak i przepustowości.
Jest Dolby Atmos, które odpowiada za wrażenie, jakoby muzyka dobiegała z każdej strony, a dodatkowo można ją dopasować do konkretnych okoliczności słuchania. Podzielono tę sekcję na poziomy Automatyczne (najlepiej zoptymalizowane pod różne gatunki), Filmowe, które przetwarzają brzmienie z filmów i wideo, Muzyczne, które mają wyciągnąć maksimum brzmienia pełnego i bogatego w detale, czy Głosowe, przy których to wokal będzie akcentowany.
Ale to jeszcze nie wszystko – w sekcji Soundalive – możesz zarządzać equalizerem, sterując – poza typowymi nastawami korektora, jak POP, Rock, Jazz, Klasyczna etc. – tonami niskimi i wysokimi oraz przestawiać – w zależności od utworu – akcenty na instrumenty lub wokal. I tak – działa to świetnie, a wrażenia muzyczne są po prostu zadziwiające. Jeśli jakieś utwory potrafią trzeszczeć na słuchawkach, które posiadasz, tutaj wyregulujesz jakość w taki sposób, że nie usłyszysz żadnego zgrzytu. Fajnie też wypada samo brzmienie przestrzenne, które nie jest sztucznie podkręconym echem.
Moim ulubionym efektem brzmieniowym okazał się Wzmacniacz lampowy Pro, który symuluje łagodne brzmienie wzmacniacza lampowego, a to oznacza, że szczególnie gitarowe kawałki nabierają świetnego klimatu, słuchane utwory bardziej gryzą, są cieplejsze i rzężące. Robiło to na mnie kapitalne wrażenie, ale nie można tutaj przesadzić z głośnością, bo w słuchawkach daje się wówczas wyłapać trzeszczenie. Niemniej – gra warta świeczki, tudzież ucha ;).
Na koniec jest do wyboru tryb Adapt Sound, który bazujący na najbardziej tolerowanym przez nasze ucho dźwięku – pozwala odpowiednio dopasować do naszych preferencji jakość połączeń, wideo oraz muzyki. Kojarzy mi się to trochę z funkcjami brzmieniowymi w smartfonach HTC. Tutaj na podstawie Twojego wieku, dobierane są parametry brzmienia. Różnicy pomiędzy Czystym i Łagodnym w ogóle nie byłem w stanie wyłapać, za to zauważyłem, że im wyższy przedział wiekowy – tym głośniej.
Zasadniczo – Galaxy S9+ pięknie nadaje się do słuchania muzyki. Oferuje świetny, wysoki poziom brzmienia. Można je modyfikować na niezliczoną ilość sposobów, co daje ogromne pole w dobieraniu najbardziej adekwatnego jakościowo dźwięku, tak by czuć wciąż, że muzyka nas niesie. Najbliżej SGS9+ był Sony Xperii XZ Premium, XZ1, czy XZ2 – kiedy miałem włączone ustawienie Wzmacniacza lampowego. Ale też nie do końca, bo zbyt duża głośność nadmiernie obciążała tutaj głośniki, a smartfony Sony charakteryzuje niesamowita czystość, z tym doskonale dopasowanym soczystym ciepłem brzmieniowym, które sprawia, że nie ma się ochoty majstrować przy jakichkolwiek nastawach. W Galaxy S9+ też nie musisz tego robić, ale jak już zaczniesz, to wyciągniesz ciekawe efekty i dlatego warto się za to zabrać.
APARAT I FUNKCJE FOTOGRAFICZNE W SAMSUNGU GALAXY S9+
Recenzja Samsunga Galaxy S9+ tak naprawdę powinna zacząć się i zarazem zakończyć w tym miejscu. Bo największą innowacją oraz najważniejszą nowością w tym modelu – pomimo odświeżonego hardware i nieznacznie interfejsu – jest (a właściwie są) aparat(y). Nie miałem w rękach jeszcze najnowszego Huawei P20 Pro, ale mogę napisać jedno – na ten moment nie trafił do mnie lepszy fotograficznie smartfon, a leży już na moim biurku Xperia XZ2.
Wiem, że nie wszystkim się to spodoba, ale tak jest rzeczywiście – zmienna przysłona robi tutaj niesamowitą robotę! Mamy do czynienia z superjasną f/1.5 oraz stosunkowo ciemną f/2.4. Pierwsza dedykowana warunkom trudnym, szczególnie wieczornym i nocnym – druga okolicznościom ostrego słońca, kiedy trzeba zdjąć trochę światła, aby scena nie była przepalona. I to jest to miejsce, które sprawia, że fotograficznie Galaxy S9+ jest jednym z najmocniejszych smartfonów. W Trybie Profesjonalnym, gdzie wybiera się nastawy ręcznie (z asystą statywu) można fotografować w całkowitej nocy. I to jest niesamowite, że w smartfonie mamy tak zaawansowany moduł! Każdy, kto kocha robić zdjęcia, albo zajmuje się nimi zawodowo – biorąc do ręki SGS9+ dostanie nie tylko aparat, ale przede wszystkim narzędzie fotograficzne. Coraz lepsze narzędzie fotograficzne.
Oczywiście wszyscy inni klienci, po prostu będą mieli najfantastyczniejszy aparat w Trybie Automatycznym. I tutaj oczywiście można zestawiać kamerkę z SGS9+ z Pixelem 2XL, Huawei P20 Pro, czy Xperią XZ2 etc. Natomiast tak zaawansowanych efektów, jakie z Galaxy S9+ osiągniesz w czasie fotografowania – przynajmniej na ten moment – nikt inny Ci nie zaoferuje przy profesjonanej pracy z kadrem, ale – co zastrzegam – zdanie mogę zmienić, kiedy dotrze do mnie najnowszy flagowiec od Huawei.
Samsung ponownie zastosował w swoim aparacie technologię Super Speed Dual-Pixel, która pozwala zbierać dwukrotnie więcej światła przez matrycę, a co owocuje lepiej doświetlonymi zdjęciami, szczególnie w warunkach gorszych oświetleniowo i nocnych. Zasadniczo dostajemy tutaj dwa przetworniki 12Mpx. Pierwszy ma wielkość 1/2.55 cala i dwuprzysłonowy obiektyw f/1.5-2.4 i ogniskową 26mm. Wielkość poszczególnego piksela wynosi 1,4 mikrona, a więc już na dzień dobry dostajemy bardzo dobry sensor. Drugi aparat to również 12-Mpx matryca wielkości 1/3.6 cala, z obiektywem o jasności f/2.4 oraz ogniskową 52mm, co daje w efekcie dwukrotny, bezstratny zoom optyczny. Wielkość pojedynczego piksela wynosi zaledwie 1 mikron. Oprócz tego główna jednostka fotograficzna może pochwalić się optyczną stabilizacją obrazu (OIS), autofocusem opartym o detekcję fazy (PDAF) oraz diodą doświetlającą.
Na froncie znalazł się 8-Mpx przetwornk fotograficzny, ze światłem obiektywu f/1.7 i ogniskową 25mm przy matrycy wielkości 1/3.6 cala i rozmiarze poszczególnych pikseli 1,22 mikrona. Nie zabrakło też autofocusu, trybu HDR oraz możliwości kręcenia w rozdzielczości 2K (1440p) przy 30 klatkach na sekundę. Jak na frontowy aparat do selfie – wykonuje on świetną robotę nie tylko na papierze, ale też w praktyce. Zdjęcia wychodzą fantastyczne, dobrze doświetlone i wyostrzone. Zdarza się, że w narożnikach kadru pojawiają się przepalenia nieba, ale balans bieli jest utrzymywany mimo wszystko na dobrym poziomie.
To, co nas tutaj interesuje to przede wszystkim fotografie z tylnych aparatów w Galaxy S9+. Oczywiście ich poziom jest fenomenalny! Jestem zachwycony prędkością działania, która nawet w trybie HDR jest ultrapłynna. Zdjęcia są dopieszczone, odpowiednio nasycone kolorystycznie i niezwykle rzadko zdarza się, aby było widać na nich jakiekolwiek poruszenia. Oczywiście genialnie – jak na smartfona – wypadają zdjęcia robione w nocy. Przy tak jasnej optyce, wstydem byłoby, gdyby sytuacja miała się inaczej. Co więcej – prawdziwie udane nocne fotografie można wyciągać przy manualnej zabawie profesjonalnymi nastawami, bowiem daje się ręcznie wybierać z jaką przysłoną chcemy fotografować. I o ile w trybie Auto aparat sam dobiera odpowiednie parametry, tak już w nocy na manualu można poszaleć.
Świetnie też wygląda praca samego mechanizmu, bowiem widać jak listki przysłony otwierają się lub domykają. Jedyna wada, która się tutaj pojawia, że nie można skorzystać z wartości pośrednich. Do wyboru jest więc albo światło f/1.5 albo po prostu drugi skrajny wariant f/2.4. Oznacza to, że to co pomiędzy trzeba dokładnie dopasować ręcznie, a w przypadku trybu automatycznego dobierane są nastawy z marszu. Niemniej – Samsung widząc tę próżnię, mocno się przyłożył, aby można było skorzystać z rozwiązania pośredniego, a więc dedykowanych filtrów, które można aktywować dobierając odpowiednie parametry dla danego kadru. Świetna sprawa tym bardziej, że są one mocne stonowane i nie mają na celu przekolorowania obrazu, a wypełnienia gotowym zestawem barwowym, który jeszcze można doregulować.
W tym miodnym akapicie, jedna rzecz zasługuje tylko na solidny minus i mam ogromną nadzieję, że Samsung zmieni to jakąś aktualizacją. Otóż wystarczy lekko musnąć wyświetlacz, a dochodzi do automatycznego przeskoczenia pomiędzy zdefiniowanymi trybami fotografowania. Nawet, kiedy reguluje się ustawienia trybu Profesjonalnego lub próbuje ustawić ostrość na jakimś punkcie ręcznie. Ta wrażliwość na przełączanie jest aż za bardzo wyczulona i bardzo – przynajmniej mi – utrudniała pełnię satysfakcjonującej pracy z aparatem.
Może też będą to mniej znaczące szczegóły z perspektywy zwykłego Kowalskiego, ale aparat w Galaxy S9+ potrafi kręcić wideo w Full HD i 30kl./s. oraz 60kl./s., a także w 4K 30kl./s. i 4K 60kl./s. Co to oznacza? Że dostajesz fenomenalne narzędzie do… filmowania. Bo dzięki tak wysokiemu klatkażowi – możliwe jest w postprodukcji uzyskiwanie świetnych efektów slow motion. Kolejny kluczowy aspekt filmowania – w Galaxy S9+ znajdziesz nowy kodek H.265/HEVC (czyli High Efficiency Video Coding) dla kompresji obrazu w 4K, który sprawia, że 1GB wideo nagrane w nowym standardzie przy zachowaniu tej samej jakości – zajmie 580MB! Tak, oszczędność miejsca jest niemal pięćdziesięcioprocentowa.
Samsung do swojego flagowca dorzucił również tryb pozwalający nagrywać wideo w Super Slow motion. Jest to bardzo podobne do tego, co potrafi zeszłoroczna Xperia XZ Premium, bo obraz rejestrowany jest w rozdzielczości HD 720p i 960kl./s. Sony jednak w Xperii XZ2 poszedł o krok dalej i umożliwił kręcenie Super Slow motion w Full HD 1080p. Niemniej to Samsung zrealizował to lepiej. Bardzo dobrze działa funkcja automatycznego wykrywania ruchu przed obiektywem, która zaczyna spowalniać obraz w kluczowym dla sceny momencie i nie trzeba samemu na nią polować ręcznie. Poza tym dodaje podkład dźwiękowy, gdyż sam dźwięk nie jest rejestrowany, bo jego brzmienie przy takim zwolnieniu byłoby całkowicie zdeformowane. Co więcej – Samsung pozwala też na wygodną edycję tak nagranego wideo, co wypada w SGS9+ o niebo lepiej niż u bezpośredniego konkurenta.
Ostatnią nowością, będącą rozwiązaniem idącym za Apple iPhone’m X, jest dodanie Emoji AR, czyli oprogramowania, które może zarejestrować naszą twarz i dość luźno przerobić ją na wirtualnego awatara. Taką postać możemy ubrać w zaproponowane wirtualne ciuchy, okulary, dobrać mu fryzurę, kolor skóry etc. Nasze cyfrowe alter ego rozpoznaje ponad setkę gestów mimicznych twarzy więc, kiedy my się uśmiechamy i on szczerzy zęby ;). Na podstawie tak stworzonego awatara generowana jest seria GIF-ów, które można wykorzystywać w wysyłce do znajomych zamiast tradycyjnych emotikonów. W moim otoczeniu – robiło to bardzo, bardzo dobre wrażenie. Podkreślam to tak wyraźnie, bo wiele osób myśli, że jest to rozwiązanie dla gimbazy. Nie – nie jest i nieźle urozmaica korespondencję, prowokuje żywiołowe reakcje i ma coś takiego w sobie, że myślisz o tym, jak o fajnym dodatku, po który sięga się bardzo naturalnie.
Podsumowując – uważam, że aparaty w Samsungu Galaxy S9+ są przede wszystkim narzędziami, po które bez mrugnięcia okiem mogą sięgać profesjonaliści, bo:
- po pierwsze dlatego, że zastosowane matryce są bardzo zaawansowane,
- po drugie z uwagi na świetne obiektywy z bardzo jasną przysłoną,
- po trzecie z powodu użycia zmiennej przysłony,
- po czwarte dlatego, że dostajesz nowy kodek do filmowania w 4K,
- po piąte z uwagi na możliwość kręcenia w różnym klatkażu i różnych wariantach rozdzielczości.
Zdecydowanie więc aparat, jest tym punktem, który dodaje całej konstrukcji animuszu. Sprawia, że Maliniak z Kowalską będą zachwyceni fotkami z wakacji oraz selfiakami z sobotniej imprezy. Ale w rękach profesjonalistów z agencji kreatywnych – w pracy z obrazem nieruchomym lub ruchomym – okaże się niezastąpionym narzędziem. Realna wada – poza nadwrażliwym na dotyk ekranem? Ograniczenie czasowe w filmowaniu w 4K do 5 minut i FHD 10 minut. Hardware-owo jednak, nie ma tutaj żadnych minusów.
P.S. Wszystkie powyższe zdjęcia wykonywane były z ręki, bez jakiegokolwiek statywu, przy automatycznych lub regulowanych ręcznie nastawach. Szczerze zachęcam do obejrzenia ich w oryginale pod poniższym linkiem:
WSZYSTKIE ZDJĘCIA W PEŁNEJ ROZDZIELCZOŚCI NA FLICKR
BATERIA I CZAS PRACY SAMSUNGA GALAXY S9+
Jest w Galaxy S9+ zarówno szybkie ładowanie przewodowe, jak i szybkie ładowanie bezprzewodowe, bowiem smartfon wspiera również regenerowanie baterii w tym drugim wariancie. Jest mocne ogniwo o pojemności 3500mAh, ale tak naprawdę ma taką samą pojemność, jak zeszłoroczny SGS8+, niemniej mamy energooszczędny procesor, pięknie zoptymalizowany system, opcje oszczędnościowe. Ale nawet, jeśli pod kątem hardware wielkiego progresu nie widać na pierwszy rzut oka, to na pewno wiele dobrego powinien zrobić sam Android 8 Oreo, który wzorcowo zarządza energią. Zauważyłem już to przy kilku smartfonach. Jak, to wygląda w SGS9+?
Przeciętny czas pracy na jednym ładowaniu wystarczał mi na mniej więcej 16-18h działania samego SGS9+ oraz ekranu pracującego w granicach pomiędzy 3,5h do nieco ponad 4h SoT w warunkach z rozdzielczością ustawioną na WQHD+, czyli 2K. Kiedy przechodziłem na FHD+ wyciągałem 21h i czas włączonego ekranu od 3h do 4h SoT. Wniosek? Przejście na niższą rozdzielczość nie przyniosło u mnie zauważalnych oszczędności. Co więcej – czas pracy jest bardzo zbliżony do tego, który uzyskiwaliśmy przed rokiem w Galaxy S8+. Pomimo więc nowego systemu, obciążenie ze strony nakładki jest na tyle duże, że dobrodziejstw płynących z Oreo w zakresie oszczędności energii nie ma.
Sytuację poniekąd ratuje fakt, że telefon potrafi podnosić się w tempie ekspresowym. Szybkie ładowanie działa tutaj cuda i w nieco ponad 1h masz już gotowego Galaxy do pracy przez najbliższe 20h. No, ale mimo wszystko – kiedy jest się w biegu, nawet z powerbankiem ciężko to wszystko wygodnie ogarnąć. Przydałaby się dużo lepsza niezależność energetyczna. Oczywiście sporo używałem SGS9+ na maksymalnej jasności, bo okres testów przypadł u mnie na dość sprzyjające warunki pogodowe, więc wiele ostrego, wiosennego słońca wyciskało z wyświetlacza SGS9+ wszystkie soki przy regulowaniu jasności, a dodatkowo nie ograniczałem się w żadnym zakresie, jeśli idzie o korzystanie z dobrodziejstw Galaxy S9+. Osoby mniej aktywne na pewno wyciągną więcej – ale moje wyniki są takie, jak widać też na powyższych zrzutach ekranu, więc pomyłki w moim przypadku być nie może.
OPINIA O SAMSUNGU GALAXY S9+
No dobrze – wiwaty dla tych, którzy dobili razem ze mną do podsumowania ;). Samsung nie stworzył smartfonu przełomowego. Jego flagowiec na rok 2018, jest po prostu starannie dopieszczonym telefonem, który zaspokoi potrzeby przeogromnej rzeszy ludzi, którzy szukają produktu wydajnego, szybkiego, oferującego najnowsze opcje łączności, ze świetnym oprogramowaniem, fantastycznym wyświetlaczem. Ale to, co gra tutaj pierwsze skrzypce – to dwuprzysłonowy aparat, który pozwala na konkretną pracę z kadrem. I nawet nie zabawę, co właśnie pracę, bo nie tylko dopasujesz nastawy do panujących warunków oświetleniowych, ale też nakręcisz świetne wideo, które później w postprodukcji ujawni wiele zalet, dzięki którym możliwe będzie zastosowanie slowmotion czy zaawansowanego kolorowania. Tak, ten punkt pozwala traktować SGS9+, jako smartfon dla agencyjnych profesjonalistów.
Ważne, jest również to, że Galaxy S9+ może pochwalić się wyjątkowym, indywidualnym stylem wzorniczym. Nie kopiuje notch-a, charakteryzuje się piękną, symetryczna konstrukcją, a całość pod kątem ergonomicznym – jest jeszcze lepiej dopasowana do dłoni, niż było w przypadku SGS8+. Świetne wykonanie z wysokiej jakości materiałów sprawia, że ma się w ręku po prostu ładny, estetyczny, nowoczesny sprzęt. Jeden nań rzut oka – i od razu wiadomo, z kim mamy do czynienia. Jestem pełen uznania dla Samsunga za ten projekt, który podoba mi się wyjątkowo.
Oczywiście nie tylko praca, ale i rozrywka odgrywa kluczową rolę w spotkaniu z SGS9+, więc filmy oraz gry na Infinity Display wypadają przepięknie! I wcale nie trzeba rzucać się na najwyższą rozdzielczość. Brzmienie muzyki może nie jest takie, jak w czołowych Xperiach od Sony, ale na kapitalnym poziomie – z licznymi możliwościami modyfikacji poszczególnych efektów.
Sądzę też, że w przypadku Galaxy S9+ doszliśmy już do takiego poziomu, że trudno mówić o jednoznacznych wadach. Być może da się do nich zaliczyć zbyt szybko zakręcający przy górnych narożnikach ekran, który przycina w tym miejscu piksele. Być może ograniczenia czasowe przy kręceniu wideo w wysokich rozdzielczościach można by za wady uznać. Na pewno oczekiwałbym lepszej efektywności na baterii, ale ta po podłączeniu do prądu tak szybko wstaje z kolan, że trudno wytykać Samsungowi w tym aspekcie niedostatki, tym bardziej że możesz liczyć na ok. 4h SoT, co przy tak potężnym smartfonie, jest i tak dobrym wynikiem.
Osobiście czułem się spełniony korzystając z Galaxy S9+, który ze stacją DeX może przejąć rolę komputera osobistego (niestety nie miałem jej tym razem w testach). Pracę nad tym modelem Samsung wykonał wzorcowo. W moich oczach – zasłużona piątka z plusem!