Nie, nie jest mi przykro i nie zgadzam się z opiniami tych wszystkich, którzy uważają, że Unia Europejska dobrze robi, dobierając się do tyła Google, zmuszając firmę do zmiany swojej polityki i grożąc jej wiszącą nad nią karą. Z jednym się mogę jedynie zgodzić – jeśli gigant ubrudził sobie ręce nieuczciwymi praktykami monopolistycznymi, to powinien zostać za nie ukarany. Ale to wszystko, podział na mniejsze spółki jest bez sensu. I dzisiaj widzę znacznie trzeźwiej, że Microsoft poddano podobnej presji, chociaż grzeszków miał więcej. Przy hegemonii Google, to co robił twórca Windowsa to jednak pryszcz.
Bo Google rządzi dzisiaj informacją. Ten, kto prowadzi biznes w sieci wie doskonale, z czym to się je. Jedna poprawa algorytmu i z wyszukiwania lecą tysiące głównych wyników. Nie usprawiedliwiam, wierzę że chodzi o dostarczanie najlepszych możliwych treści, a nie tych, które za pieniądze klientów z dużych korporacji dostarczy nam sprawna firma pozycjonująca. Tyle, że w takiej sytuacji są i wygrani i przegrani, a nikt nie chce być tymi drugimi. To jasne! Sam zresztą poczułem to na własnej skórze.
W ostatnim czasie zrezygnowałem na 2-3 tygodnie z wtyczki do pozycjonowania tego bloga. I wiecie, co się stało? Nagle przestałem rosnąć, współczynnik odrzuceń skoczył do 35 proc., a czas spędzony na stronie zaczął się dramatycznie kurczyć. Jestem więc za rozwiązaniami, które pomagają promować wartościowe treści, ale nie za tym, aby strona, która ich nie posiada wysoko utrzymywała się w wynikach. Osobiście jestem zainteresowany, aby teksty, które tutaj gromadzimy wraz z moim Zespołem trafiały do jak najszerszej grupy ludzi. Tak – uważam, że piszemy dobre artykuły, które dostarczają wiedzy, czasami porad, informują oraz są wynikiem naszej ciężkiej pracy.
Nie wiem, jak wielu z Was zdaje sobie z tego sprawę, ale napisanie np. jednej recenzji na 90sekund.pl zajmuje nam ok. 20h. Przygotowanie samego tekstu to połowa tego czasu. Reszta to sesje zdjęciowe ze sprzętem i obróbka materiałów ilustrujących, jak np. screeny. Sporo prawda? Gdyby każdy z nas siedział dziennie po 2-3h nad recenzją, to potrzebuje dobrego tygodnia, aby ją w pełni skończyć. Nie, nie uważam, że należy mi się za to medal. Ale wiem też, że wiele rozwiązań testujemy lepiej niż inne blogi lub serwisy.
Nie chcę by ktoś pomyślał, że dwa powyższe akapity są oderwane od zasadniczej treści tego wpisu. Chcę pokazać, że zrobienie wartościowej treści to koszmarnie dużo pracy i często zdanie na łaskę lub niełaskę nie tyle czytelników, co algorytmów. I teraz UWAGA – jest to z mojej perspektywy znacznie bardziej opłacalne niż inwestowanie w firmy pozycjonujące, bo to one przede wszystkim rozwalają rynek. Ja nie muszę być pierwszy w Google. Mogę być któryś tam. Ale ważne, abym dotarł do swoich odbiorców, którzy potrzebują informacji, którą ja mogę im podać.
Piszę o tym, bo mam wrażenie – znowu, niestety – że Unia wytaczając działa przeciw Google zachowuje się jak nieuczciwy pozycjoner. Jego pensja zależy od wyniku wyszukiwania. Unia zatem uderza w giganta z Mountain View, chociaż nie bardzo rozumiem, jakie ma ku temu podstawy? Bing jest lepszy od Google? A może Yahoo!? Specjalnie chcę zatrzymać się na tych dwóch wyszukiwarkach, bo chociażby ta druga była kiedyś numerem 1 w Internecie. Dlaczego wówczas nikt nie chciał dzielić tej firmy? A może genialna propozycja Microsoftu? Spróbujcie wyszukać tam czegokolwiek…
Gdzieś przeczytałem wypowiedź, że gdyby nie pozycja Google, to Microsoftowi bardziej by się opłacało inwestować w Binga, bo możliwe byłoby robienie lepszej wyszukiwarki np. u nas w Polsce. Niezła hipokryzja, prawda? Przecież Google zapracował na swój sukces. Podkreślam to raz jeszcze – każdy z nas sam wybiera jego produkty. Jeśli ktoś sądzi, że inne propozycje są lepsze, niech tam szuka swoich treści. Ja mogę polecić – i to wcale bez ironii – DuckDuckGo.com – chyba najlepszą wyszukiwarkę spośród niezależnych, które znam.
A zresztą, jak na ironię – może warto dobrać się Google do tyłka również z powodu jego Map? Przecież to też jest monopol, prawda? A sama przeglądarka Chrome, która wg wielu źródeł jest najpopularniejszą na świecie, to może również monopol? Lepiej zmuśmy Google, aby się podzielił i wypuścił jeszcze jedną, bo w końcu ta obecna niebawem zagrozi Firefoxowi, Internet Explorerowi/Spartanowi oraz Operze! I monopol gotowy!
Czujecie to? Przez to, że jakieś produkty, czy usługi są dobre, ludzie im ufają i z nich korzystają, trzeba to wywrócić do góry nogami. Zabrać, podzielić, stworzyć nowe byty, które de facto będą pod tą samą jurysdykcją, tylko zmienią logo i nazwę. Dziwne, że nikomu nie przeszkadza, że Yahoo! wspiera wyszukiwania w Facebooku. A tam przecież aż miliard użytkowników! Apple, który stawia na korporację, którą steruje Marisa Mayer sprzedał już 700 mln. iPhone’ów. Gdyby tak to zsumować… wyszedłby nam niezły monopol, prawda?
Nie Unia boi się Google, a stary porządek świata, który próbuje jej do tego użyć. Poszczuć wielkiego wielkim. Czytając gazetę nie zostawiacie śladów. Wydawca nie wie, czym się interesujecie, nie może zareagować na Wasze komentarze pod artykułem, nie zarobi na kliknięciu w reklamę we wpisie. Jestem pewien, że guzik kogo obchodzi los przeciętnego obywatela. Już kiedyś pisałem, że brakuje mądrych regulacji prawnych, które mogą pomagać wspierać mniejsze byty, a nie będą skazywać na banicję tych, którzy na swoją pozycję ciężko zapracowali.
Ale jeszcze oprócz tego, stary świat chciałby rządzić światem nowym. Ja póki co nie zauważyłem najmniejszego przejawu manipulowania moimi wynikami wyszukiwania. Nie czuję się osaczony. A już na pewno nie mniej niż wtedy, jak udostępniam swoje dokumenty Chmurze Micfrosoftu czy Dropboxowi. Pomyślcie o Tym, gdzie macie konta pocztowe, jaki system pracuje w Waszym smartfonie? Serio kupiliście te ostatnie z miłości do Google? A może po prostu HTC, Sony czy Samsung wykonali kawał dobrej roboty? Bo jeśli Android ma ponad 70 proc. rynku, to i jego trzeba by zatrzymać! Najlepiej zmuszając wielkie korporacje do produkowania smartfonów z Firefox OS, czy Windowsem Phone? Albo też jeszcze lepiej. Swoim systemem ani danymi nie chce się dzielić Apple! No tak – ich to już MUSOWO, trzeba przycisnąć do ściany… Taaa…
Nie wiem, czy szukając w Google na siłę oskarżeń o łamanie wolności, Unia sama na siebie nie kręci bata? Przecież pachnie mi to okropnym nacjonalizmem. Wpuszczać organy rządowe do prywatnych przedsiębiorstw, które i tak prowadzą przejrzysty i transparentny biznes. Należy więc tworzyć moim zdaniem prawo, które pozwoli zapanować nad chociażby obrotem naszymi prywatnymi danymi, ale za nic nie powinno się maczać paluchów w czyimś przedsiębiorstwie, które nawet nie jest z Europy…
Gdzie jest własność – tam jest wolność. Święta, nietykalna, niepodległa. Próba rozwalania tego jest zamachem na szczerozłotą wolność. Poczynania Unii uważam więc za totalną bzdurę, i tak jak jestem wielkim zwolennikiem UE, tak tutaj łapię się za głowę, którą z irytacją kręcę…