Czym jest Minecraft chyba nie muszę nikomu tłumaczyć. Jeśli jednak ktoś jakimś cudem ominął let’s playe pojawiające się na głównych stronach YouTube, już śpieszę z tłumaczeniem. Jest to swego rodzaju wirtualna piaskownica Lego, w której właściwie możliwości kończą się na wyobraźni twórców. Nie wgłębiając się w szczegóły takie jak choćby tryby rozrywki, dodam jeszcze, że co bardziej utalentowani stworzyli choćby kopię Tolkienowskiego Minas Tirith, czy działający 16-bitowy komputer. Tak – działający komputer z klocków! Gra stała się ogromnym fenomenem, co jest ciekawe tym bardziej, że pierwotnie była tworzona przez jedną osobę – Markusa Perssona 'Notcha’.
O przejęciu jego dziecka – Mojang przez Microsoft mówiło się od jakiegoś czasu. Teraz to jednak oficjalne. Firma odpowiedzialna za sukces pikselowego sandboxa została sprzedana z 2,5 miliona dolarów. Pozwolę sobie przetłumaczyć słowa Phila Spencera, szefa Xboxa:
Minecraft dodaje różnorodności do naszego portfolio i pomaga nam dotrzeć do nowych graczy na wielu platformach. Granie to najczęstsza forma aktywności na różnych urządzeniach i widzimy duży potencjał we wzroście tej marki.
Możliwych przyczyn kupna jest wiele. Nie ukrywajmy, że również (a może przede wszystkim?) chodzi o pieniądze. 50 milionów sprzedanych kopii to wynik rewelacyjny, biorąc pod uwagę, że przecież Minecraft pierwotnie ukazał się jako gra niezależna, czego, zwłaszcza po przejęciu Mojanga, nie można teraz o niej powiedzieć. Przekonują mnie również domysły, jakoby miała również się ukazać wersja na Windows Phone. Niewątpliwie Microsoft postanowił uszczknąć coś z tego, niespodziewanego przecież, sukcesu i gdy już taka edycja się ukaże, może posiadać pewne ekskluzywne elementy, tylko dla tego systemu właśnie.
Jak zwykle w przypadku tak dużych przejęć powstaje pytanie: co z niezależnością i swobodą tworzenia? Cóż, marka Minecraft urosła do takich rozmiarów, że ciężko to nazywać niezależnością, tym bardziej teraz. Jednakże przedstawiciele obu firm zapewniają, że najważniejsze jest dla nich dobro marki oraz wspaniałej społeczności, która się wokół niej tworzy. Gdybym miał być złośliwy, powiedziałbym też, że przecież nie zabija się kury znoszącej złote jajka. No bo nie ukrywajmy – Minecraft to duża kasa. Mam nadzieję jednak, że w przeciwieństwie do niektórych korporacyjnych molochów tworzących gry (z grzeczności nie wspomnę nazw), marka rozwinie się w dobrym kierunku i nie będzie zbytnio osuszać portfeli zainteresowanym. Wydaje mi się też, że jedną z cech graczy jest to, że umieją oni rozpoznać bubel, gdy ktoś chce im go wcisnąć. Choć patrząc na pewną serię strzelanek i dodatki do niej, które schodzą na pniu, mam wątpliwości w moją ufność.
Wierzę jednak, że Microsoft zdaje sobie sprawę, jak mocną markę dzierży teraz w dłoniach i postara się nie zawieść społeczności skupionej wokół niej. Zresztą, co ja tam mówię „postara się”. Nie może tego zrobić! Teraz wszystkie oczy graczy Minecrafta patrzą na giganta z Redmond i jeśli coś tu pójdzie nie tak, posypią się gromy.
Negatywną stroną całego przedsięwzięcia jest z pewnością odejście Notcha z Mojang, który nie planował rozrośnięcia się Minecrafta do takich rozmiarów i nie chce brać odpowiedzialności za wykupienie swojej firmy. Dołącza on tym samym do grona innych twórców niezależnych, których przerósł sukces własnych produkcji: Phila Fisha (FEZ), Donga Nguyena (Flappy Bird) czy zespołu Team Meat, składającego się z dwóch osób: Edmunda McMillena i Jonathana McEntee, odpowiedzialnego za Super Meat Boya. Choć akurat w tym ostatnim przypadku coraz więcej słychać o ich nowej grze, tym razem na platformy mobilne. Swoją drogą, jeśli interesuje Was ten temat – polecam film Indie Game: The Movie, który przedstawia kulisy powstawania kilku gier niezależnych oraz emocje towarzyszące ich twórcom.
Wracając do głównego bohatera, sam jestem ciekaw, jak to wszystko się rozkręci. Nie jestem fanem, nie gram w Minecrafta, miałem kilka podejść, ale odbiłem się od niego. Jednak szanuję go za wspaniały pomysł, wykonanie i niejako możliwość realizacji swoich marzeń. Mam nadzieję, że dwa M poprowadzą markę w dobrym kierunku z pożytkiem zarówno dla siebie, jak i, nawet bardziej, graczy.