Seriale dotyczące służby zdrowia zawsze cieszyły się dużą popularnością. „ER”, „Grey’s Anatomy” „House M.D.” czy nawet nasze rodzime „Na Dobre i na Złe” niezmiennie przyciągały widzów do telewizorów przez całe lata. W tym szpitalnym otoczeniu, (którego przecież w prawdziwym życiu wszyscy wolimy unikać) jest na pewno coś, co sprawia, że łatwo zrobić z niego świetne „miejsce akcji”. Może to specyficzny klimat samego środowiska lekarzy i personelu medycznego a może z natury rzeczy trudne historie bohaterów (zarówno tych w białych kitlach jak i piżamach) tak czy inaczej jest to materia bardzo dla scenarzystów atrakcyjna. Oczywiście powoduje to, że temat jest już dość dobrze „obstawiony” choćby przez wspomniane przeze mnie przed momentem tytuły. Jak w takim razie odświeżyć tą odnoszącą sukcesy formułę? Można np. spróbować małego powrotu do przeszłości. Taki właśnie manewr proponuje nam Cinemax w serialu „The Knick”.
Serial opowiada o zawodowym i prywatnym życiu doktora Johna Thackery’ego (w tej roli Clive Owen), który w początkach XX wieku w Nowojorskim „Knickerbocker Hospital” stara się rewolucjonizować chirurgie. Jednym z ważniejszych założeń „The Knick” jest utrzymanie się jak najbliżej historycznych realiów, co momentami robi naprawdę szokujące wrażenie. Dodatkowo chęć utrzymania tego realizmu sprawia, że procedury medyczne pojawiające się w wielu odcinkach również pokazano z anatomiczną dokładnością. W zasadzie już pierwsze sceny pierwszego odcinka mijają nam na oglądaniu wczesnych prób przeprowadzania „cesarskiego cięcia”, co bardzo szybko informuje widza, że nie jest to serial dla ludzi o słabych sercach J. Dla tych, którzy lubią urozmaicać sobie posiłki przy pomocy telewizora z całą pewnością mogę stwierdzić, że „The Knick” akurat nie za dobrze się do tego nadaje J.
[showads ad=rek3]
Poza tym serial jest jednak naprawdę bardzo dobry. Na pochwałę zasługuje przede wszystkim Clive Owen wcielający się jak już wspomniałem w głównego bohatera. John Thackery od potarganych włosów przez przystrzyżony wąsik aż do błyszczącego szaleństwem spojrzenia jest postacią, która od razu zapada w pamięć. Bez dwóch zdań jest to też człowiek, z którym nie łatwo żyć i współpracować a jego (delikatnie mówiąc) osobiste problemy sprawiają, że trudno też określić go, jako „dobrego bohatera”. Z całą pewnością nie brakuje mu za to charyzmy i charakteru. Jest to taki trochę archetyp szalonego geniusza i w ciągu trwania serialu widz zastanawia się cały czas czy w jego działaniach bardziej dominuje chęć ratowania ludzkiego życia czy bardziej przejścia do historii. Tak czy inaczej ogląda się go bardzo ciekawie.
Cały serial składa się jak na razie z dwóch sezonów po dziesięć odcinków, (z czego dwa ostatnie będą miały swoje premiery w następnych tygodniach) a więc gdyby ktoś chciał się z nim zapoznać to nie ma zbyt wiele do nadrobienia. Mam zresztą nadzieję, że „The Knick” nie będzie ciągnięty zbyt długo. Jak dotąd scenarzystom udało się zachować dość zwartą konstrukcje odcinków, co sprawia, że akcja biegnie naprawdę wartko, co jest oczywiście dodatkową zaletą. Jako że „The Knick” nie jest w Polsce jakoś specjalnie promowany sam za radą znajomych zapoznałem się z nim dzięki usługą VOD i mogę z czystym sercem polecić go wszystkim wielbicielom telewizyjnych medycznych klimatów.
[showads ad=rek3]
Foto: imdb