Właściwie, to nie wiem, czy powinienem zabierać się za ten wpis, czy od razu za recenzję. Samsunga Galaxy Note 4 mam u siebie od piątku. Razem z zegarkiem Gear S, ale o nim kiedy indziej. Czas na prawdziwego bohatera tego wpisu, czyli jeden z najbardziej liczących się dziś na rynku smartfonów (tak, bliżej mu do smartfona niż phabletu). Myślę, że to co zaraz napiszę to nie są już pierwsze wrażenia. Wiele już o Note 4 mogliście przeczytać w wielu innych miejscach. Ale nie umiem, nie potrafię nie dorzucić swoich trzech groszy. To urządzenie po prostu trzeba zobaczyć, dotknąć, włączyć…
Przeczytaj też:
naszą recenzję Samsunga Galaxy Note 3
pierwsze wrażenia po berlińskiej premierze o Samsungu Galaxy Note 4
Samsung w Galaxy Note 3 podniósł tak wysoko poprzeczkę, że byłem pewien iż nie czeka nas jakaś specjalna rewolucja w kolejnym modelu. I nawet jej nie oczekiwałem, o czym niejednokrotnie na łamach tego bloga wspominałem. Pamiętam, że po premierze, kiedy w Berlinie dzierżyłem w dłoni najnowszego Note’a 4 nie byłem przepełniony entuzjazmem. Czarna wersja kolorystyczna w tym przypadku zupełnie mi nie przypadła do gustu. Za to do testów otrzymałem biały model, który chwycił mnie za serce od pierwszego wejrzenia ;)
Tak – Samsung wykonał w modelu Galaxy Note 4 kawał niesamowicie pięknej pracy. Uwielbiam tego smartfona! Nie mogę się z nim rozstać. Mam wrażenie, że zebrało się we mnie masę paradoksów. Po Berlinie na niego narzekałem, teraz się zachwycam. W Tabie S 8,4 krytykowałem przesłodzony ekran, a widząc ten w Note 4 nie mam ochoty patrzeć na nic innego. Jestem zmiażdżony genialnością tego sprzętu!
Już wiem, że gdybym miał wolne 3 tys. zł, nikt – w żaden sposób – nie byłby w stanie namówić mnie na któregokolwiek z iPhone’ów 6. Po prostu to nie jest ta półka. To nie ten segment. Note 4 to całkowicie inny, absolutnie genialny smartfon. Co go pozytywnie wyróżnia?
- jest duży, ale w granicach rozsądku – mieści się zatem w ręce, pozwala też w miarę bezproblemowo nawigować po całej powierzchni ekranu;
- Note 4 rewelacyjnie trzyma się dłoni dzięki perforowanym pleckom;
- ekran miażdży – jest kontrgenialny! Czcionki są tak wyraźne, że aż oczy od nich bolą! Jest perfekcyjnie!
- wykonanie Note’a 4 to mistrzostwo świata. Stalowa ramka, pięknie ścięte krawędzie, ładna, liniowa faktura na froncie pod szkłem 2,5D;
- szybkość, szybkość i jeszcze raz szybkość – Note 4 urywa tyłek. Bez zapiętych pasów w ogóle nie podchodźcie!
- rysik S Pen – tak, schowajcie pióra, długopisy i kałamarze – stylus w Note 4 to prawdziwe wyzwanie dla analogowego wprowadzania treści!
Z grubsza to tyle. Niby nic, a jednak. Ilość cech przemawiających za tym smartfonem jest po prostu przytłaczająca. Już rozumiem dylematy Krzysztofa Bojarczuka, który zastanawia się, czy przy najbliższej wymianie telefonu decydować się na wierność Nexusowi, czy całkowitą niewierność z Note’m 4.
Ciężko oddać słowami, jak Note 4 jest przygotowany. Natomiast jestem miło zaskoczony, że to nie rewolucja, ale rewelacyjna ewolucja. Dokładnie tak sobie wyobrażałem następcę trójki. Nie wiem, jakie plany co do piątej wersji ma Samsung, ale Note 4 tak nasyca mnie jakością oferowanych rozwiązań, że nawet nie potrafię sobie wyśnić, czego bym w dalszej kolejności oczekiwał?
Nie ma drugiego takiego urządzenia na rynku. Długo takiego też nie będzie. Samsung zrobił to naprawdę dobrze. I to na tyle dobrze, że kiedy myślę o tych trzech tysiącach, które Note 4 kosztuje, to nie czuję się nabrany na połyskliwy plastik. Czuję produkt premium pełną gębą, bo za marketingowymi sloganami nie kryje się wydmuszka, tylko świetny, dopracowany i kapitalnie wyposażony produkt. Tak – to ten poziom w Samsungach, na który tak wszyscy czekaliśmy!