SŁOWEM WSTĘPU
Dziwne to uczucie opisywać w tak krótkim odstępie czasu następną Sony Xperię z flagowej serii Z. Każda kolejna prawie się od siebie nie różni, ale prawie odgrywa tutaj kluczową rolę. Pomimo, że to świetny smartfon to mam wrażenie, że Sony zjada już własny ogon. I można dostać od tego mdłości. Gdyby – dajmy na to – była to Xperia Z3 – to bez wątpienia rozpływałbym się nad jej wykonaniem, spasowaniem, kwestiami formalnymi. Ale obecnie to już kolejna odsłona niemal tego samego wzornictwa, tej samej nakładki, tych samych rozwiązań w aparacie. Nie ma tutaj cienia innowacji – no może poza jednym, ale o niej później… Poza tym wszystko jest tutaj znane, jak utwory ze zdartej płyty.
Dlatego w pięciostopniowej skali jestem w stanie ocenić Xperię Z5 na mocną czwórkę, chociaż smartfon ten zasługuje na szóstkę. W obecnej odsłonie jest to jednak dla mnie zbyt matowy produkt, który nie ma niczego, czym przekonywał by mnie, abym wydał nań 3000 zł, bo tyle w dniu pisania niniejszej recenzji kosztuje.
[showads ad=rek3]
WYGLĄD I WZORNICTWO
Wbrew pozorom to najbardziej kanciasta ze wszystkich zetek. Xperia Z5 nie robi tym jednak wrażenia, do momentu, aż nie weźmiesz do drugiej dłoni np. Xperii Z3 Plus. Od strony wzorniczej producent zastosował kilka praktycznych rozwiązań, które znacznie wpływają na sposób używania tego smartfona.
O ile front jest właściwie standardowy i za wiele się tutaj nie dzieje, tak już plecki to zupełnie inna bajka. Projektanci Sony zrezygnowali z przezroczystego szkła i postawili na matowe. Dodatkowo jest ono minimalnie wpuszczone w ramkę, toteż wytworzył się dzięki temu dystans skutecznie chroniący Z5 od zarysowań i innych niewielkich zabrudzeń. Oprócz tego plecki – standardowo – to miejsce, gdzie znajdziesz też w górnym lewym narożniku oczko aparatu, diodę doświetlającą i miękko wygrawerowaną nazwę producenta, którą bardzo przyjemnie się dotyka i muska opuszkiem palca.
Dlaczego zmiana szkła na matowe wpływa to na sposób użytkowania? Przestajesz się martwić, że Twoje urządzenie klasy premium złapie niechciane nieczystości, nie musisz kupować dedykowanego etui ani oklejać telefonu foliami ochronnymi. To naprawdę świetne rozwiązanie, które ucieszy także estetów. Palcowanie na wcześniejszych edycjach obecnych Xperii Z potrafi być koszmarne. Tutaj nie zostaje po tym nawet mały ślad. Czyszczenie jest więc prostsze i wzrokowo lepiej odbiera się taki produkt.
Ramka jest delikatnie zaokrąglona, ale stalowa, natomiast narożniki łączące ją w jedną bryłę wykonano z tworzywa sztucznego. Na lewym boku blisko szczytu znalazł się slot na kartę nano-SIM oraz kartę pamięci micro-SD. Na przeciwległym końcu Sony wygrawerował nazwę modelu – Xperia. Wygląda to znakomicie.
Spód ramki to otwór na smyczkę oraz na środku specjalny, nowy typ złącza micro-USB, który znany jest już z Xperii Z3 Plus, dzięki któremu możesz zanurzyć Z5 w wodzie i nie ulegnie on zalaniu. Na szczycie za to znajduje się wejście mini-jack 3,5mm oraz maleńki otwór na mikrofon. Prawy bok zostawiam sobie na deser!
Najważniejszą nowością i kluczową innowacją w tym smartfonie (tak, to o tym myślałem w Słowie Wstępu), jest postawienie na zastosowanie czytnika linii papilarnych w przycisku włączania/wyłączania smartfona. Jest to pierwszy telefon wyposażony w takie rozwiązanie, który bez najmniejszych problemów rozpoznaje moje odciski palców, dzięki czemu mogę autoryzować płatności lub odblokowywać Xperię Z5, w związku z tym nieco zachłysnąłem się wygodą płynąca z tego rozwiązania. Brawo Sony za świetny czytnik. Dla mnie bomba!
Poniżej włącznika znajduje się regulacja głośności (dość niefortunnie moim zdaniem), a jeszcze niżej fizyczny spust migawki aparatu. Z uwagi, że wszystkie mieszczą się na dość krótkiej powierzchni, ergonomia korzystania z regulowania natężenia dźwięku jest fatalna i nie potrafiłem się do niej szybko przystosować. Poza tym nie jest to smartfon wybitnie głośny, ale też nie brzmi zbyt cicho, chociaż dodałbym jeszcze z dwa poziomy in plus, aby w warunkach specyficznego hałasu na zewnątrz, wciąż dobrze czuć muzykę w uszach.
Podsumowując – Sony Xperia Z5 zaprojektowana i wykonana została po mistrzowsku. Plus, że jest wysoko jakościowe matowe szkło, a kolor złoty, który miałem w testach, sprawdzał się kapitalnie. Poza tym czuję się tak opatrzony kolejnymi zetkami, że zabrakło mi tutaj miejsca na ochy i achy. Daję ocenę dobrą i przyznaję się do umiarkowanego zachwytu, chociaż gdyby Sony dawkował smartfony oparte o to wzornictwo – byłbym dużo bardziej zadowolony.
EKRAN
Coraz bardziej zaczynają mi się podobać wyświetlacze we flagowych Xperiach. W modelu Z5 Sony znowu sięga po swoje matryce, które od jakiegoś czasu dzięki opcji trybu superżywych kolorów zbliżają się do barw, jakie możesz obserwować na ekranach typu AMOLED. Nie ukrywam, że bardzo lubię kolorystykę tych wyświetlaczy, zatem krok ze strony Sony w tym właśnie kierunku jest właściwy z mojego punktu widzenia. Tym bardziej, że Japończykom udaje się umiejętnie balansować pomiędzy ciepłotą barw, a ich maksymalnie zbliżonym do naturalnego nasyceniem. Nie ma się cukierków na froncie, a z ramek nie wylewa się lukier.
Odpowiedzialny za to jest wyświetlacz Triluminos dedykowany urządzeniom przenośnym, wyposażony w technologię X-Reality oraz dynamiczną poprawę kontrastu. Jest to więc ten sam ekran, który znajdziesz w poprzedniej generacji Xperii. Sony osiągnął na tym polu świetny poziom i tak, jak kiedyś jego panele wydawały mi się kolorystycznie za ciemne, tak tutaj jest już niemal bezbłędnie. Oko się cieszy :).
Na dwa słowa uwagi zasługuje też jasność, która wgniata w fotel. Do połowy, nawet w pochmurne i mgliste dni nie rozjaśnia tak znacznie ekranu, ale kiedy ustawisz poziom na około 75 proc. lub wyższy, to oczy aż bolą od blasku. W słoneczne dni wypada to dosłownie – kapitalnie!
[showads ad=rek2]
Sony standardowo dodał opcje wyregulowania temperatury poszczególnych kolorów z palety RGB, a także automatyczne sterowanie jasnością, z którego zrezygnowałem, bo sam lubię o tym decydować. Poza tym jest jeszcze Tryb Rękawiczek – idealny na zimę, bowiem można w nich obsługiwać smartfona. Panel po włączeniu tej opcji robi się tak wrażliwy na dotknięcia, że przechwytuje palec, zanim ten zetknie się z wyświetlaczem, pozorując jego pozycję na ekranie! Jest świetnie pod tym względem, chociaż bez rękawiczek na co dzień się to nie sprawdza, bo łatwo przy szybkich akcjach o pomyłki.
W swoim flagowcu Sony po raz kolejny sięgnął po ekran o rozdzielczości FHD, czyli 1080x1920px, co na panelu o przekątnej 5,2 cala przekłada się na gęstość ułożenia pikseli na poziomie 423ppi. Są to oczywiście całkowicie wystarczające parametry, ale jeśli lubisz urządzenia do wirtualnej rzeczywistości (VR) lub nawet zwykłego Cardboard-a, to produkty te jeśli wykorzystują ekran telefonu do prezentowania wirtualnych treści, znacznie lepiej sprawdzają się ze smartfonami, które prezentują obraz w rozdzielczości QHD. Niby drobiazg i niuans, ale rok 2016 będzie należał do headsetów VR. Kupując dziś telefon za blisko 3000zł na załóżmy dwa lata – oczekiwałbym lepszego panelu. Zwracam na to uwagę, bowiem licząca się konkurencja nie ma żadnych problemów z dostarczaniem ekranów 2K do swoich słuchawek.
WYDAJNOŚĆ
To nie mit. Qualcomm Snapdragon 810 w drugiej odsłonie (model MSM8994) nie ma już problemów z temperaturą. Smartfon jest prawie zawsze chłodny, poza sytuacjami, kiedy w akcji jest aparat obsługujący różne dedykowane przez Sony tryby lub kręcący wideo w Ultra HD. Sama wydajność Xperii Z5 jest więc na naprawdę bardzo dobrym poziomie, praca jest płynna, właściwie bezawaryjna.
Napędza w sumie Z5 osiem rdzeni, z tym że cztery to Cortex A57, a kolejne cztery A53. Układ jest oczywiście 64-bitowy. Ostatecznie pracują głównie te pierwsze, bowiem do większości zadań całkowicie wystarczają. Jeśli jednak zaczniesz więcej wymagać od swojego smartfona, to załączą się następne – jeden po drugim, zależnie jakie będzie zapotrzebowanie na moc. Dzieje się to również płynnie i nie ma przestojów ani przeskoków.
Za grafikę odpowiada układ Adreno 430, a całość wspiera szybka kość pamięci RAM wynosząca 3 GB. Pozostała specyfikacja też wygląda świetnie. Na dane przeznaczono 32 GB przestrzeni, a jeśli jej zabraknie, to dodatkowo jest wsparcie dla kart microSD do 200 GB. Xperia Z5 obsługuje karty nano-SIM, jest wodoodporna i pyłoszczelna (IP65 i IP68), pracuje z najnowszymi standardami dwuzakresowego WiFi (MIMO) 802.11 a/b/g/n/ac, jest NFC, możliwość połączenia przez MHL 3.0 zewnętrznego monitora, DLNA, ANT+ będący zestawem standardów do analizy aktywności sportowej i fitnesowej.
Znowu brakuje – niestety – wsparcia dla ładowania bezprzewodowego. Od pewnego czasu zwracam na to uwagę, bo od kwietnia br. posiadam ładowarkę indukcyjną i naprzemiennie leży na niej to Nexus 6, to Lumia 830, które na co dzień służą mi za główne smartfony. Sony – czas na zmianę podejścia!
MUZYKA
Na osobne słowo uwagi zasługuje dźwięk odtwarzany przez Sony Xperię Z5. Tak, jest to tak mocny punkt, że nie da się go po prostu zamknąć w kilku zdaniach. I myślę, że wszystko to, co teraz napiszę powinieneś (lub też powinnaś) wziąć sobie głęboko do serca myśląc, do czego chcesz używać smartfona i, czy oby nie jest to chęć posiadania muzycznego telefonu?
Nie znam na rynku ani jednego – poza wcześniejszymi flagowymi smartfonami lub tabletami z serii Z – telefonu, który brzmiałby tak doskonale, jak Xperia Z5. I nie, jeśli myślisz, że usłyszysz dobrej jakości dźwięk u kogokolwiek innego, to zapewniam Cię, że ani iPhone, ani urządzenia premium z serii Galaxy Note czy S, ani też serie G od LG nie grają tak pięknie, jak smartfon od Sony.
Jeśli to ja miałbym odpowiadać za marketing tego produktu, to postawiłbym całą parę na ten właśnie punkt – brzmienie. Słuchałem różnych utworów muzycznych, na kilku różnych typach słuchawek i bez względu na to, czy kosztowały kilkadziesiąt złotych, czy więcej – jakość brzmienia wbijała w fotel. Xperia Z5 potrafi wycisnąć wszelkie najlepsze dźwiękowe soki nawet z najgorszego akcesorium. Piszę to z pełną i całkowitą odpowiedzialnością – ten smartfon od Sony brzmi najlepiej na rynku!
Dopiero pisząc recenzję, postanowiłem sprawdzić, co odpowiada za tak rewelacyjne doznania. Japończycy są cudownymi wynalazcami w sferze podzespołów przetwarzających dźwięk. Potrafią je też w odpowiedni sposób kompilować oraz pisać takie oprogramowanie, z powodu którego nawet najgorszy plik MP3 brzmi świetnie. Wybierając Xperię Z5 będziesz mieć do czynienia z technologią High Resolution Audio (LPCM, FLAC, ALAC, DSD), DSEE HX, LDAC, cyfrową eliminacją hałasu, standardem Clear Audio+, dźwiękiem przestrzennym S-Force Front oraz automatyczną kompensacją parametrów słuchawek.
Z Sony Xperią Z5 jest tak, że jak słuchasz ballady, to łzy płyną Ci same po twarzy, kiedy włączasz mocny bit, to niesie całe Twoje ciało, jeśli przełączysz się na muzykę klasyczną, to nuty same piszą poezję w Twojej głowie, a kiedy masz ochotę na ciężkie brzmienia, te potrafią Cię przyprawić o rozstrój nerwowy. Dlatego zapamiętaj – jeśli smartfon do muzyki, to tylko Sony Xperia Z5. Bezapelacyjnie i bezkonkurencyjnie. Czysta rozkosz dla ducha i uszu, nawet jeśli nie masz świetnych słuchawek, bez względu na to, czy słuchasz dogranych utworów z dysku, czy strumienia w postaci Tidala, Deezera czy Spotify.
OK – tyle jeśli idzie o emocje i erupcję entuzjazmu. Czas na trochę technikaliów. Zacznę od High Resolution Audio, czyli standardu dźwięku o wysokiej rozdzielczości, stworzonego przez Sony, który koduje oraz dekoduje dźwięk w jakości wyższej niż ta, którą znasz z nośników CD. Jak to możliwe? Otóż dźwięk znany z kompaktów nagrywany jest z częstotliwością 16 bitów / 44,1 kHz. Hi-Res Audio to odpowiednio praca z częstotliwościami na poziomie 24 bitów / 96 kHz oraz 24 bitów / 192 kHz. Poprzeczka jest całkiem wysoko, prawda? To dlatego na kiepskich słuchawkach możesz wyciągnąć możliwie najlepsze brzmienie.
Technologia High Resolution Audio sprawdza się najlepiej z muzyką kompresowaną w kilku opcjach formatowania dźwięku, takich jak: LPCM, czyli Linear pulse-code modulation, który jest składową cyfrowych standardów kompresji, jak WAV, Audio CD, AU, AES3 czy VOB. Kolejnym kodekiem świetnie współpracującym z Hi-Res Audio jest bezstratna kompresja typu FLAC, czy ALAC, który został stworzony przez Apple w 2011 roku i jest odpowiednikiem bezstratnego FLAC, ale firmowany przez giganta z Cupertino, czy DSD (lub znany też jako DSF) napisany przede wszystkim do stosowania na komputerach. Tutaj oczywiście otwierają się kolejne drzwi…
Kodek Sony stworzony dla oddania jak najlepszych brzmień przy słuchaniu muzyki bezprzewodowo nazywa się LDAC. Jest on na tyle wydajny, że potrafi przekazać pomiędzy sprzętem, a akcesorium kilkakrotnie więcej informacji, aniżeli klasyczna łączność Bluetooth, dzięki temu nawet w słuchawkach bez kabli Xperia Z5 będzie dostarczać odsłuchu na świetnym poziomie. Ten oczywiście będzie wspomagany przez jeszcze jeden tajemniczo brzmiący system, czyli DSEE HX, który przetwarza muzykę nadawaną strumieniowo ze wspomnianych wcześniej serwisów streamingowych, takich jak Tidal czy Spotify. Brzmienie jest czystsze, głębsze i możliwie najlepszej jakości. Dlatego jeśli masz jakiś abonament muzyczny u jednego z popularnych usługodawców, możesz mieć pewność, że na Xperii Z5 wszystko usłyszysz lepiej niż ktokolwiek inny na swoim smartfonie.
Nie chcę Cię zanudzać. Wiem, że po przeczytaniu o wszystkich powyższych standardach i ich zastosowaniach i tak masz mętlik w głowie. Chciałem Ci tylko pokazać, że Sony podchodzi do swojej słuchawki premium zupełnie serio. Może i nie ma w tym telefonie ekranu QHD, ale takiego brzmienia bym nie oddał za nic w świecie!
PS.
A – i zapomniałbym – Z5 ma wbudowane radio (ale potrzebne są słuchawki, bo działają jak antena) oraz potrafi nagrywać dźwięk w stereo!
[showads ad=rek1]
SYSTEM – APLIKACJE – MULTIMEDIA
Sony Xperia Z5 pracuje pod kontrolą systemu Android Lollipop 5.1.1. Nie jest to najnowsza odsłona wersji 6.0 Marshmallow, ale taka, która została przez Google wystarczająco dopracowana. Sony również przykłada do jej aktualności sporą wagę i w czasie testów wpadła mi paczka z aktualizacją, która ważyła 221 MB. Oczywiście przy wspomnianych wyżej podzespołach, nie może być mowy o jakichkolwiek lagach, czy przestojach. Smartfon działa szybko i naprawdę pięknie. Jest bardzo płynnie i efektywnie, ale kilka rzeczy aż bije po oczach.
Sony ma bowiem dziwną strategię. Trzyma się szczelnie interfejsu czystego systemu Android, który tylko nieznacznie zmienia, ale to, co znam od lat i z kolejnych modeli Xperii, wyłącznie poddaje delikatnemu liftingowi. Graficznie więc, system jest nudny, jak flaki z olejem. Standardowe motywy upiększające od Sony są do bólu przewidywalne i wyeksploatowane, chociaż ich kolorystyka całkiem świeża i przyjemna dla oka, ale tak opatrzona, że nie budząca już żadnych emocji. Za to atrakcyjne dodatki wpływające na wygląd są po prostu płatne, a tylko nieliczne dostępne za free. Przykro mi Sony, ale słabo to wygląda na tle konkurencji od chociażby Samsunga, Huawei czy Asusa.
Właściwie testując Xperię Z5 odniosłem wrażenie, jakby aplikacje i rozwiązania dedykowane Lizakowi przez japońskiego producenta zaczęły się od niego odklejać. Co mam konkretnie na myśli? Całkowita nieprzydatność paska z szybkimi aplikacjami, który wywołuje się po naciśnięciu przycisku wielozadaniowości. Wówczas możesz podejrzeć wszystkie otwarte aplikacje w jednym stosie, ale zaraz ponad dolną ramką widnieją rzeczy, które siedzą tam na siłę i zupełnie bez potrzeby.
Przykład? Okno przeglądarki internetowej. Jeśli chciałbyś ją znaleźć w menu z wszystkimi apkami, to niestety, ale jej tam nie ma. Ale jeżeli tylko zechcesz, otworzy się w małym pływającym okienku, które będzie dostępne ciągle na wierzchu. Ma to sens w wielozadaniowości – nie przeczę, ale zadaj sobie pytanie i odpowiedz na nie szczerze – jak często pracujesz z dwiema aplikacjami jednocześnie? Więcej – czy 5,2-calowy ekran to faktycznie wystarczająco do tego powierzchnia?
Z tego miejsca daje się też szybko przechwycić ekran, ale jak często robisz zrzuty ekranu, aby mieć to pod palcem? Ja wykonuję je bez przerwy, bo tego wymaga moja praca, ale Ty? Faktycznie będziesz z tego korzystać? Jest tam też minutnik, ale z drugiej strony wystarczy podyktować Google, aby go włączył i nie trzeba sięgać nigdzie palcem. Piszę o tym, bo rozwiązania te miały sens, kiedy Android był systemem całkowicie pozbawionym czegokolwiek poza interfejsu Holo. Teraz jest inaczej, OS ten dostarczany jest nie tylko z zestawem praktycznych apek, ale również zmienił się sposób interakcji z nim. Obecnie Google Now potrafi wiele z tego, co do tej pory było przypisywane dedykowanym rozwiązaniom. Nie widzę sensu trzymania tego wszystkiego dalej.
Osobna sprawa, że Sony też brakuje konsekwencji. Swego czasu głośno na różnych forach było z powodu aktualizacji jego autorskich Notatek, które po prostu wyparowały. Producent się ich pozbył przy jednej z aktualizacji systemu, a dostępne były właśnie z tego miejsca pod przyciskiem wielozadaniowości. Osobiście znam wysoko postawionego managera, który stracił w ten sposób ważne zapiski. Sony, po co Ci więc przeglądarka, która nie ma swojego odpowiednika w menu? Nawet nie będzie można przejrzeć historii z niej, kiedy ta będzie wymagana, no chyba że specjalnie włączy się pływające okienko…
Tak samo sprawa się ma ze sklepem z aplikacjami. Wszystko ląduje już teraz w Google Play. Niby rozsądny krok, ale interfejs, w którym przeglądam dedykowane propozycje wygląda całkowicie inaczej niż to, jak prezentuje się Sklep giganta z Mountain View. Ergo – rozjazd stylistyczny, który w wykonaniu Sony zdarzał się niezwykle rzadko.
Co jeszcze? Coś zdecydowanie na plus. Sony wreszcie inwestuje w jakiś system motywacyjny dla nabywców swoich smartfonów, ale idzie bardziej w konkursy niż interesujące propozycje, które można zgarnąć. Niemniej – kilka pereł można znaleźć za sprawą Xperia Lounge. Samsung każe sobie płacić za smartfony tyle co Sony lub więcej, ale co wpada w moje ręce jakaś flagowa słuchawka, to otrzymuję same niespodzianki: a to preinstalowany MS Office, a to Chmura Dropboxa na dwa lata za free z dużym dyskiem, a to znowuż kupony rabatowe na trzy filmy do obejrzenia na www.chili.tv, albo też darmowe wiodące aplikacje do obróbki zdjęć (lub po dużej obniżce), a to trzy miesiące Deezera w ofercie Premium, a to znowuż subskrypcja Rzepy, Wyborczej i Newsweeka do końca roku. I mogę tak naprawdę wymieniać i wymieniać. Profitów co nie miara. Nic tylko korzystać i wiązać się z Samsungiem.
Nie chcę, abyś Czytelniku (Czytelniczko) pomyślał/-a sobie, że chcę promować w tym wpisie południowokoreańskiego konkurenta. Nic z tych rzeczy. Mam jednak żywe porównanie, zatem się do niego odwołuję. I tak się składa, że Xperia Lounge to jakiś zaczyn tego, czego bym oczekiwał. Bo przyznasz chyba, że możliwość pobrania za darmo motywu od Sony, który kosztuje około 10 zł, w zestawieniu z bezpłatną subskrypcją prasy przez kilka miesięcy w ofercie Samsunga, to dwa różne światy, prawda? Sony z takich zachęt miał w czasie moich testów do zaoferowania książki Katarzyny Bondy. Masowy odbiorca będzie zadowolony, ale fajnie, gdyby wymagający – taki, jak ja – też mógł coś dla siebie znaleźć.
Podoba mi się, że w Xperia Lounge są konstruowane tematyczne playlisty przez znanych artystów dla Spotify (można też zintegrować tą usługę z kontem Sony), ale wolałbym dostać jakiś album w prezencie lub po prostu kwartał ze streamingiem za free. A tak – czuję się jedynie łechtany, a nie jakoś zachęcany. Sony przecież ma taką bazę muzyczną! Z jedną z Xperii był kiedyś album Michaela Jacksona do pobrania, ale to rodzynek. No chyba, że korzystasz regularnie ze smartfonów premium Sony i potrafisz pokazać mi, że jestem w błędzie – zapraszam w takim razie do komentarzy ;).
Ikony systemowe to nadal to samo. Lekki lifting, nieco wygładzone i to wszystko. Na apkę do wiadomości SMS nie mogę już patrzeć. Nawet dedykowane motywy niewiele zmieniają. Gdybym miał porównać to do czegokolwiek, to chyba najbliżej mi do wyobrażenia związanego z mieszkaniem, które po każdym remoncie ma cały czas ten sam układ, te same meble, ten sam wypoczynek. I nawet za wiele nie zostaje przemeblowane, tyle tylko, że telewizor został przesunięty o 1,5 m dalej od okna. Słabo prawda? A Sony nawet nie wiesza nowych rolet! Wszędzie od lat tak samo – w każdym pokoju, z nieznacznymi zmianami, które dostrzeże jedynie badawcze spojrzenie teściowej :D.
W tym kontekście blado wypadają natywne apki. Z palety zainstalowanych aplikacji jest zatem Szkic, który służy do tworzenia obrazków na poziomie gimbazy, z dostępnych naklejek w stylu oczy, nos, wąsy, broda, okulary, kapelusz, toczek i co tam jeszcze wymyślisz. Możesz zrobić zdjęcie lub dodać gotowy obraz i tam umieścić swojego pokracznego stworka lub samemu zrobić sobie selfie i ubrać się w cylinder. WOW, emocje sięgają zenitu…
Dalej już nieco lepiej, bo Sony daje od siebie TrackID, który analizuje słuchaną muzykę i dostarcza informacji, co za kawałek właśnie leci w tle. Oprócz tego znalazło się miejsce na agregator newsów Socialife, który łączy w jeden kilka kanałów komunikacyjnych. Bardzo dobrze sprawuje się Lifelog, który zbiera w jednym miejscu całą aktywność związaną z ruchem oraz użyciem podstawowych funkcji smartfona.
Dobrze sprawuje się apka do montowania prostych filmów – Movie Creator, która automatycznie przygotowuje materiały z tego, co sam zgromadziłem w moich zasobach zdjęciowo-filmowych, dodaje podkład muzyczny, efekty i później można to przejrzeć w wygodnej formie. Wszystko byłoby OK, gdyby nie fakt, że korzystam ze Zdjęć od Google, więc one robią mi dokładnie to samo, a do tego od razu w Chmurze. Cóż – konkurencja instalowana natywnie w Androidzie znowu wygrywa z Sony…
Jest jeszcze kilka drobiazgów, jak SmartConnect do zarządzania połączonymi urządzeniami w biurze, domu, gdzieś tam, czy Whats New, która teoretycznie dostarcza nowości z zasobów Sony, a w praktyce odsyła po wszystko do Sklepu Play, gdzie okazuje się, że część rzeczy jest płatna.
Reasumując – Sony idzie w dobrym kierunku, ale czas postawić na współpracę z mocnymi graczami. W tym kontekście warto przemyśleć, dla kogo smartfony Sony z serii Z są adresowane? Z aplikacjami typu Szkic zastanawiam się, czy w ogóle są? Wiem – znowu porównuję do Samsunga – ale np. Galaxy Note, skoro jest smartfonem do elektronicznych notatek, wyposażony jest w specjalną wersję Sketchbook for Galaxy. Modele tabletów promowane, jako idealne do czytania prasy i ebooków, mają przebudowanego w magazynowy układ Flipboarda. Niby nic, prawda? Ale skoro Sony kładzie taki nacisk na fotografię i podkreśla na każdym kroku wodoszczelność swojego smartfona, to może dostarczyłby jakieś apki do wodnych zdjęć? Nawet Huawei odgrzał na nowo malowanie światłem w P8, a przecież nigdy nie aspirował do fotograficznego numeru jeden.
APARAT
Jeden z najmocniejszych punktów każdego smartfona z serii Z, to niesamowity sensor aparatu. Niestety – po raz kolejny -przekonuję się, że nikt nie potrafi robić takich matryc fotograficznych, jak Sony, ale też – Sony jak nikt inny, nie potrafi napisać tak fatalnego oprogramowania fotograficznego. Rozumiem, że wystawiam się teraz na spore baty, bowiem o Z5 chodzą już niemal legendy, jak wspaniały posiada aparat. Tak, to prawda – 23 Mpx robią wrażenie i rzeczywiście dają radę. Ale pod jednym warunkiem – że masz czas na wykonanie zdjęcia w trybie manualnym.
Optymalizacja oprogramowania aparatu jest taka, że po przejściu do trybu Efekt Kreatywny Twoim oczom ukazuje się wyłącznie koszmarne klatkowanie. Po lewej widzisz jakie zdjęcie zrobisz, kiedy wybierzesz efekt Jasność-kontrast, czy Mozaika lub też Odcień-Nasycenie etc. Wybieranie z tej palety upatrzonej opcji, to jakaś katastrofa w smartfonie z 8-rdzeniowym Snapdragonem 810 i 3 GB pamięci RAM! Jestem tym tak uderzony, bo niedawno skończyłem testować Huawei P8 (TUTAJ recenzja), który w podobnym trybie działał płynnie i bez zająknięcia!
Ale to nie jedyna wada aparatu Sony w Xperii Z5. Wyobraź sobie, że tak świetna matryca, ma tak do niczego automatykę! Wprawdzie ustawianie ostrości jest faktycznie błyskawiczne (wg deklaracji producenta trwa 0,03 s), ale uruchomienie aparatu to już jedna, dwie sekundy… Chcesz zrobić panoramę? Wystarczy, że na milimetr opuścisz dłoń, to urządzenie nie wykona automatycznej korekty obrazu, nie poinformuje Cię – jak robią to telefony konkurencji – byś nieco uniósł/-a smartfona, aby go wyrównać, tylko finalnie otrzymasz… obcięty kadr… i do tego nierówno!
Przy tym zdarzało się, że aparat nie chciał działać (pojawiał się stosowny błąd), a przede wszystkim sam tryb Automatyczny, to jakiś totalny żart. I o niego mam największe pretensje. Chodzi o to, że w smartfonie to najczęściej wykorzystywana opcja przy fotografowaniu. Dlaczego? Bo dostępna jest szybko, od ręki i pozwala chwycić ulotną chwilę, bez konieczności regulowania nastawów.
W Sony Xperii Z5 tryb Automatyczny działa w taki sposób, że woła to o pomstę do nieba! Kadry są totalnie poprzepalane w słonecznych i jasnych miejscach. Rozpiętość tonalna wygląda jak dwie skrajne przepaści – z jednej strony prześwietlony obraz, z drugiej mocna kolorystyka. Kurczę, jestem załamany! I gdyby tak było zawsze po uruchomieniu w automacie tego aparatu, ale w rzeczywistości to po prostu loteria! Nie może tak być w smartfonie klasy premium, który kosztuje 3 tys. zł i ma do tego najprawdopodobniej najlepszą matrycę mobilną na rynku! Jesteś specem od fotografii? To oceń te zdjęcia!
Zdecydowanie lepiej robi się, kiedy wybierzesz opcję ręcznego ustawiania poszczególnych parametrów. Ale i tutaj muszę pokręcić nosem. Niech mi ktoś wytłumaczy z łaski swojej – dlaczego dostęp do stabilizacji obrazu, trybów fotografowania z ręki i w nocy, HDR, śniegu, plaży, przyjęcia i wielu, wielu innych jest wyłącznie przy rozdzielczości 8 Mpx i niższych? Zauważ, że aparat w Sony Xperii Z5 posiada matrycę 23 Mpx! Drugą rozdzielczością jest 20 Mpx. Później przepaść i dopiero przy 8 Mpx pojawiają się jakieś opcje umożliwiające półautomatyczne sterowanie nastawami.
Kurczę, przecież to się kupy nie trzyma. Jak można więc wyciągnąć najlepsze soki z tego produktu pod kątem fotograficznym, skoro trafia się na fatalny tryb automatyczny, a stabilizacja obrazu włącza się przy kadrach wykonywanych w niemal trzy razy niższej rozdzielczości niż natywna…?
Żeby nie było, że tak tylko napsioczyłem na aparat w Xperii Z5, to dodam od siebie, że kiedy już robi się te fotki w tych 8 Mpx, to jest już świetnie. Zdjęcia są ostre, rozpiętość tonalna się uspokaja, matryca błyskawicznie przetwarza obraz, ujęcia są bardzo miękkie i przyjemne w odbiorze, a kolory ładnie nasycone. Szkoda jednak, że w automacie nie ma tego wszystkiego, bo psuje to całkowicie możliwość wykonania fajnych zdjęć bez przygotowania. Sam aparat sprawuje się więc na piątkę, ale pod konkretnymi warunkami. Nie mam więc zupełnie zaufania do Sony pod względem fotograficznym w Xperii Z5. Odnoszę wrażenie, jakby zbyt mocną kobyłą był ten sensor, jak na tego smartfona.
Wszystkie zdjęcia w oryginalnych rozdzielczościach oraz filmik ze spowolnieniem czasowym dostępne na naszym koncie FLICKR!
BATERIA I TEMPERATURA
Hmm… Cały czas w głowie kołaczą mi te dwa dni na jednym ładowaniu… Hmm… Sony – czas z tym skończyć! To jakaś bujda na resorach! Xperia Z5 działa na baterii baaardzo kiepsko. Może w trybie Stamina da się te dwa dni uciągnąć, ale nie wyobrażam sobie, aby mój topowy smartfon miał ograniczany Internet i dane przetwarzane w tle. Po prostu – raz, że nie mogę sobie na to pozwolić; a dwa – to się mija całkowicie z ideą inteligentnego telefonu. Jeśli chciałbym coś do dzwonienia, wybrałbym Nokię za 99zł w jednym z elektromarketów…
Sam czas pracy ekranu jest dość różny i wypadał w moim przypadku w przedziale najczęściej od 2h 15min. do 3h. Niemal zawsze wykańczałem baterię do zera, czego za bardzo nie lubię, ale niestety – smartfon ten ma mimo wszystko spore zapotrzebowanie na energię. Ale nie miałbym z tym żadnego problemu, gdyby nie jeden istotny niuans. Xperia Z5 potrafi się ładować koszmarnie długo! Co to oznacza? Mój rekord to niemal 4h! Tak – 4h na oryginalnej ładowarce. Pojemność baterii? 2900mAh. Żartuję? Nie, nie żartuję! Ten telefon pod prądem leżał niemal bez przerwy! Nie wierzysz? Ten zrzut obrazu z aplikacji monitorującej powinien rozwiać Twoje wątpliwości…
Kurczę, coś tu jest ewidentnie nie tak, tym bardziej że przecież układy Qualcomma z najwyższej półki są wyposażone w opcję szybkiego ładowania. O co więc tutaj może chodzić? Postanowiłem sprawdzić to kilkoma ładowarkami i ta od Motoroli Nexusa 6, która ma większą wydajność – znacznie skracała czas ładowania do około 3h, ale i tak nie jest to zachwycający wynik.
Co do temperatury, to ta prawie nie rośnie, no chyba że zaczniesz kręcić wideo w 4K lub pstrykasz sporo zdjęć. Wówczas przy bardziej zaawansowanych graficznie kadrach robi się cieplej, ale jest to wszystko znośne, zatem przy codziennym użytku nic złego się nie dzieje, a wymagające akcje nie stają się palącym problemem ;).
PODSUMOWANIE
Sony Xperia Z5 – pomimo, że jest świetnym smartfonem – zasłużyła u mnie na ocenę dobrą. Aparat nie rzucił mnie na kolana, jego oprogramowanie wymaga napisania od nowa, brakuje mi szybkiego ładowania i ładowania indukcyjnego, aplikacje dedykowane od Sony przestały się sprawdzać, a samo wykonanie – pomimo, że wzorcowe – wręcz nachalnie prosi o zmianę ciągniętego od lat tego samego designu. Podobnie nakładka systemowa.
To nie zmienia faktu, że Z5 jest wyposażona w mocne bebechy, ma świetny, jasny ekran o bardzo przyjemnej i wciąż wysokiej rozdzielczości (chociaż już mało przyszłościowej), lepsze plecki, które się nie palcują, telefon się nie grzeje zanadto, a dodatkowo dobre wrażenie robi aplikacja Xperia Lounge, gdzie nabywcy tego smartfona znajdą wiele konkursów, darmowe motywy, ebooki czy inne prezenty. Przydałoby się jednak, aby wreszcie było to robione z większym rozmachem.
Największą nowością – poza lepszym aparatem, który bez lepszego oprogramowania pozostawia wiele do życzenia – jest fakt, że Sony Xperię Z5 wyposażono w czytnik linii papilarnych, który działa płynnie, szybko i naprawdę sprawnie. Podchodzę do tej nowości jednak z rezerwą, bo iPhone’y mają to już od kilku generacji, podobnie Samsung we flagowych Galaxy, a teraz dzięki wsparciu przez Androida 6.0 tego standardu, za chwilę będzie miał go co drugi smartfon. Kapitalnie jednak, że Sony zrobił sensor świetnie działający. Doceniam to tym bardziej, że jest to pierwsze mobilne urządzenie, które bez problemu radziło sobie z moimi liniami papilarnymi.
I właściwie to wszystko. Pomimo, że to bardzo dobry produkt, to czułem się w czasie testów, jakby uszła z niego para. Ze mnie zresztą też. Kiedy jednak stanieje i okaże się, że z jakiegoś powodu Nexusy przestały istnieć, będę brał Xperię Z5 pod uwagę przy zakupie. Jeśli już dziś zastanawiasz się, czy wydać 3ooo zł, to sugerowałbym rozejrzeć się po konkurencji, ale jako fan firmy Sony będziesz zadowolony. No chyba, że wymienione wady zaczną Ci przeszkadzać tak, jak mi.
[showads ad=rek3]