SŁOWEM WSTĘPU
Sony Xperia Z4 to jeden z fajniejszych tabletów, jakie miałem okazję testować, ale przy okazji – nienawidzę go. Skąd taka rozbieżność? Niecierpliwych odsyłam do sekcji bateria i temperatura, ale proszę, przeczytajcie całą recenzję, bo ta smukła bestia nie zasługuje na to, by mówić o niej tylko w złym tonie. Jest niczym sportowy samochód, który, choć trzeba co chwilę tankować, posiada się dla ryku silnika, osiągów i poczucia ekskluzywności.
Przyznam się też, że trochę ciężko było mi zabrać się za opisywanie tego urządzenia, bowiem zaraz przed nim, miałem Xperię M4 Aquę i od strony wyglądu nakładki, działania, interfejsu, to właściwie ctrl+c, ctrl+v, tyle że w większym formacie. Nie przeczę – rozwiązania tu zastosowane są dobre, tylko, w krótkim czasie spotkałem się z niemal bliźniaczym urządzeniem. Jak sprawowało się w akcji – przeczytacie poniżej.
[showads ad=rek3]
WYGLĄD I WZORNICTWO
Tak jak wspomniałem wcześniej, Z4 Tablet, przy swoich 10. calach jest niesamowicie smukły. 6.1mm to mniej, niż jego “compactowy” poprzednik, czyli ciepło przeze mnie przyjęty Z3 Compact Tablet, do którego odniesień zresztą kilka się tu jeszcze znajdzie. Co oczywiste, w związku z zastosowaniem większego, 10,1-calowego ekranu, ciężko żebyśmy oczekiwali podobnej wagi, ale te 393 gramy (389 w wersji z Wi-Fi) to wartość całkiem w porządku oraz nieco mniejsza od 8,9-calowego Nexusa 9 (426 g). Niby różnica niewielka, a w tamtej recenzji nieco na wagę psioczyłem, jednak tutaj miałem wrażenie, że jest ona lepiej rozłożona. Choć przy pisaniu w pozycji pionowej, góra nieco ciąży ku dołowi.
W kwestii samego wzornictwa, cóż… szału nie ma, przynajmniej dla kogoś, kto z urządzeniami Sony jest za pan brat. Nie przeczę, mogą, a nawet powinny się podobać, ale to samo, poza plecami, widziałem w M4 Aqua, a poszczególne elementy, są żywcem wyjęte z poprzednich modeli. Zresztą już przyzwyczaiłem się, że u Sony, co sprzęt, mamy do czynienia ze swego rodzaju Frankensteinem – a to z jednego weźmiemy ramki, z drugiego krawędzie, a z trzeciego fakturę obudowy. Nie mówię, że te elementy układanki do siebie nie pasują i że konkurencja tak nie robi, ale jakoś u Japończyków za mało jest innowacji. Tkwią w bezpiecznej, choć już nieco nudnej stylistyce, ale z drugiej strony – dostarczają zawsze urządzenia najwyższej jakości, niezależnie czy mówimy o budżetowcach, czy półce premium.
Front wykonano bardzo estetycznie, szkło razem z ramkami tworzą jednolitą całość i wszystko jest doskonale płaskie. Same ramki są oczywiście dosyć szerokie, ale przy urządzeniu o takich gabarytach ciężko to zaliczać w poczet wad. Cieszę się, że tablet nie krzyczy z miejsca “hej, patrz, jestem Sony!”, bo samo logo, przynajmniej w przypadku wersji białej, jest srebrne i delikatnie zarysowane. Widoczne są tu jeszcze tylko: czujnik światła, aparat frontowy oraz dioda powiadomień. Na zdecydowany plus zaliczyć muszę dyskretnie schowane głośniki, podobnie jak to miało miejscu w modelu Z3 Compact. Naprawdę trzeba się przyjrzeć, żeby je dostrzec.
Głównym elementem plecków również jest logo Sony, a nieco poniżej, tak jak innych Xperiach – logo tejże. W prawym górnym rogu ulokowano aparat główny i na lewo od niego – znaczek NFC. I w zasadzie tyle, bo reszty elementów, takich jak antena GPS lub WiFi, zwyczajnie nie widać. Materiał, z jakiego wykonano tył obudowy ma swoje mocne i słabe strony. Jest odporny na palcowanie, choć nie wiem, jak to wygląda przy wersji czarnej, ale podatny jest z kolei na rysowanie i trzeba na niego uważać. Do testów etui nie dostaliśmy, a jedynie klawiaturę, która chociaż zakrywa ekran, ale o niej nieco później.
Przechodząc do krawędzi, zaczynając od lewego górnego rogu, mamy gniazdko mini jack 3,5 mm i przykryte sloty na kartę nano-SIM oraz micro-SD. To o tyle ważne, że tablet jest wodoodporny i ma poziom zabezpieczeń IP 65/68, co oznacza, że posiada ochronę przed kurzem i wytrzymuje do 30 minut, przy zanurzeniu do półtora metra w słodkiej wodzie. Przed taką kąpielą, należy wszystkie elementy dokładnie zakryć. Po wyjęciu z wody, wystarczy trochę go osuszyć i już można z niego znowu korzystać.
Na prawym boku mamy port ładowania micro USB, na dole nie dzieje się nic, a w lewym ulokowano włącznik i przycisk głośności. Ten ostatni wykonano, jak dla mnie, perfekcyjnie. Niby nic takiego, ale strasznie wkurza, jeśli dostajemy jednolitą bryłę, bez żadnego zaznaczenia, gdzie głośniej, a gdzie ciszej. Tutaj nie mamy standardowego rozwiązania, w postaci poprzecznej podziałki, a zamiast tego zdecydowano się na małą, dobrze wyczuwalną pod palcami, kropkę, umieszczoną przy części przycisku służącej do podgłaśniania. Dzięki temu, niezależnie w jakiej pozycji by się tabletu nie trzymało, zawsze wiadomo, jak wyregulować głośność do naszych aktualnych zapotrzebowań. Duży plus.
Wraz z Xperią, dostałem do testów również czarną klawiaturę BKB 50, która jest opcjonalna, ale w dużym zakresie rozszerza możliwości sprzętu, więc grzechem byłoby nie skrobnąć paru słów o niej. Na pierwszy rzut oka jest bardzo krucha, ale w trakcie korzystania, sprawowała się nadzwyczaj solidnie. Trzeba przyzwyczaić się do stosunkowo małego rozmiaru, dostosowanego do tabletu i przyznam, że całkowicie, w ciągu dwóch tygodni, mnie się to nie udało i z chęcią wróciłem do swojego laptopa. Tym niemniej – powstało kilka wpisów na łamach naszego bloga z użyciem BKB 50 i nie była to droga przez mękę.
Klawisze działają bez większego oporu, bardzo miękko, jak dla mnie – nieco nawet za bardzo. Lubię nieco twardsze rozwiązania, ale niech już będzie. Układ to klasyczne QWERTY, bez panelu numerycznego, który po prostu się tu nie zmieścił, za to z fizycznymi odpowiednikami Androidowego Home, Wstecz i Ostatnich aplikacji. Całość ściśnięta jest do granic możliwości, a same klawisze też nie są specjalne duże i te dwie rzeczy w połączeniu, powodowały u mnie liczne pomyłki, choć zapewne osobom z mniejszymi palcami to się spodoba, bo przy okazji, nie ma zbyt wielkich odległości między poszczególnymi znakami.
[showads ad=rek1]
Ponadto, klawiatura zawiera również touchpad, ulokowany pośrodku dolnej części oraz klawisz łączności Bluetooth, włącznik i port ładowania micro USB. Tyle. Ale nic też więcej nie jest potrzebne do komfortowej pracy. Na koniec jeszcze kilka słów o zawiasach. Trzymają one tablet całkiem nieźle i nawet energicznie potrząsając urządzeniem podczas trzymania za klawiaturę (oczywiście nad miękkim podłożem, żeby w razie czego nic się nie uszkodziło), Xperia nie wysunęła się. Tyle tylko, że po odchyleniu, tablet nie trzyma się na sztywno, a nieco buja w jedną i drugą stronę.
Teoretycznie, podczas codziennej pracy to nie przeszkadza, ale wolałbym, żeby nic go nie ruszało. Sam kąt nachylenia też cudowny nie jest. Nieco większy, niż w Asusie T200TA, ale wciąż parę dodatkowych stopni by się przydało. Mimo wszystkich niedogodności i tak warto sprawić sobie BKB50, bo użytkowanie tabletu jest wtedy znacznie przyjemniejsze. No i może służyć za ochronę ekranu oraz podstawkę, nieocenioną przy oglądaniu filmów.
EKRAN
10,1-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 2K (2560 x 1600 pikseli) pokryty jest hartowanym szkłem, odpornym na zarysowania. Nie oznacza to co prawda, że takowe się nie pojawią, bo mój egzemplarz testowy, w momencie gdy otrzymałem, kilka mniejszych już miał, ale z pewnością jest dzięki temu rozwiązaniu bardziej odporny na czynniki zewnętrzne. Sony nie chwali się nigdzie, jaki dokładnie rodzaj szkła stosuje (Gorilla Glass?), ale można z dużym marginesem prawdopodobieństwa założyć, że jest ono takie samo, jak w pozostałych urządzeniach Japończyków. Przynajmniej tegorocznych.
Rozdzielczość 2K jest jak najbardziej uzasadniona przy takiej wielkości wyświetlacza, dając wyrazisty obraz, z ilością 299 pikseli na cal, choć nie jest to aż taka brzytwa jak na smartfonach QHD, czyli LG G3 lub Samsung Galaxy Note 4. Tym niemniej, w przeciwieństwie do tej dwójki, tabletu nie zastosujecie jako urządzenia pracującego w trybie wirtualnej rzeczywistości, więc taka wartość jest wystarczająca, by nie razić użytkownika pikselami.
Pochwalić też muszę bardzo żywe kolory. Choć jest to matryca IPS, to dzięki technologiom Triluminos orax X-Reality Engine, zbliżała się do AMOLED-ów. Nie każdy lubi cukierkowość i pomimo, że barwy były mocno nasycone, nie odczuwałem, że wkroczyłem do krainy słodyczy, co w tym wypadku uznaję oczywiście na plus. Kąty widzenia, jak na IPS przystało, są jak najbardziej w porządku, dzięki czemu tablet nadaje się chociażby do oglądania filmów w większym gronie.
Osobiście wciąż wolę 8-calowe rozwiązania, jako idealny kompromis między komfortem, mobilnością, a wielkością ekranu, jednakże w połączeniu z lekkim wykonaniem, tę „dziesiątkę” obsługiwało się całkiem przyjemnie, już nie wspominając o takich oczywistościach jak czytanie ebooków, przeglądanie stron internetowych, czy projekcja wideo. Nie uda się ukryć – w tym sensie większe, znaczy lepsze.
WYDAJNOŚĆ
W tym aspekcie nie ma co za wiele dyskutować – Z4 to flagowy tablet Sony i jako sprzęt w domyśle najwyższej jakości, nie mógł nawalić na tym polu. Dostałem dokładnie to, czego się spodziewałem po Snapdragonie 810. 4 rdzenie Cortex A-53 o taktowaniu 1.5 GHz oraz kolejne 4 Cortex A-57 2 GHz wraz z grafiką Adreno 430 robią swoje.
Całości dopełnia rozsądne 3 GB pamięci RAM i da się odczuć różnicę w związku z dodatkowym gigabajtem, którego często konkurencja nie ma, choć sytuacja powoli zaczyna się w tym względzie zmieniać. Cieszy również ilość miejsca na pliki. Wraz z Xperią Z4 Tablet dostajemy 32 GB, z czego sam system zajmuje niecałe 10 GB, więc faktycznej przestrzeni użytkowej zostaje nieco ponad 20 GB.
Niezależnie czy robicie kilka rzeczy naraz, czy gracie w wymagające tytuły, nie doświadczycie żadnych zacięć, spowolnień. Nieźle wygląda to na przykładzie przeglądania zdjęć w galerii. Nieraz zdarza się, nawet w urządzeniach z wyższej półki, że chwilę musimy zaczekać na wyostrzenie się obrazu. Tutaj jest to niemal natychmiastowe, dosłownie zaraz po tym, jak wybierzecie konkretną grafikę.
SYSTEM, APLIKACJE, MULTIMEDIA
Tak jak wspomniałem na samym początku, ciężko mi będzie w jakiś świeży sposób opisać aspekt systemu i jego aplikacji, bowiem niemalże wszystko pojawiło się już wcześniej. Piszę “niemalże”, bo znalazła się tu jedna aplikacyjna nowinka, której nie widziałem w poprzednich urządzeniach Sony. Ale o tym później.
Po uruchomieniu i przejściu przez początkową konfigurację, naszym oczom ukazuje się estetyczna i elegancka, animowana tapeta, zmieniająca płynnie kolory w trakcie przesuwania pulpitu w lewo i w prawo. Ja wiem, że to jest pierdoła, ale bardzo przyjemna dla oka.
Na pokładzie tabletu rozkazy wydaje Android 5 Lollipop i wraz z nakładką Sony, wygląda tak samo jak w M4 Aqua (TUTAJ moja recenzja). Też mamy tu dwustopniowy panel powiadomień. Po pierwszym zsunięciu górnej belki widzimy wszystkie maile, SMSy, aktualizacje itp., które do nas przyszły w ostatnim czasie, a powtórny swipe rozwija ekran szybkich opcji takich, jak podświetlenie, Wi-Fi, dane komórkowe itp. Ikony można w łatwy sposób edytować i dostosować do naszych potrzeb. Oprócz tych standardów mamy jeszcze łatwy dostęp do ustawień oszczędzania energii, multiprofilu czy edycji ikon szybkiego wyboru.
Na ekranie aplikacji poruszamy się w poziomie, zresztą tak jak, poza HTC, niemal w każdym urządzeniu z Androidem, chociaż być może zmieni to następca Lollipopa, bo w developerskiej wersji M jest tak, jak w HTC właśnie. Jakoś nie lubię tajwańskiego góra-dół. Po prostu nie. Ale to oczywiście mocno personalna sprawa. Dodatkowo, jeśli na pierwszym ekranie zrobimy swipe od lewej krawędzi do środka, pojawi się dodatkowe menu, które pozwoli chociażby wyszukać lub usunąć zainstalowaną aplikację.
Same programy również nie odbiegają od standardowego zestawu Sony, czyli:
- Xperia Care – pomoc techniczna Sony, będąca jednocześnie czymś w rodzaju przeglądarki i wyszukiwarki internetowej, skupiająca informacje o konkretnym modelu.
- What’s New – co nowego w świecie aplikacji, gier, filmów i muzyki.
- Sony Select – wybór aplikacji polecanych przez Sony.
- Wiadomości z Social Life – agregator newsów.
- Xperia Lounge – dostęp do ofert, konkursów i newsów od Sony. Przy zakupie Xperii Z4 Tablet, można otrzymać chociażby miesięczny, darmowy dostęp do Playstation Plus.
Pojawiła się jednak jedna świeża rzecz, która nie była preinstalowana na poprzednich urządzeniach Japończyków. Mowa tutaj o Privilege Plus. Wydaje mi się, że w założeniach chce być drugim Netflixem, ale póki co, to dosyć uboga usługa. Po zarejestrowaniu się otrzymałem kod na 3 dowolne filmy do ściągnięcia i był to już spory procent całej zawartości. W chwili pisania tekstu, dostępnych było kilkadziesiąt pozycji, pogrupowanych w kilka kategorii.
Tym niemniej, jest to ciekawa propozycja dla miłośników VOD i jeśli w następnym sprzęcie do testów znajdzie się w zainstalowanych aplikacjach, chętnie sprawdzę, jak i czy w ogóle się rozwija. Tak jak pisałem – na razie wieje tam nudą i hitami Polsatu, ale liczę, że to się w przyszłości zmieni. Nie zdziwiłbym się też, gdyby tę usługę wchłonął Spotify, wszak już od jakiegoś czasu mówi się, że planują streaming wideo. A że obecnie współpracują z Sony, takie rozwiązanie nasuwa się samo.
KLAWIATURA BKB50 – SZCZEGÓŁOWY RZUT OKA
O kwestii wizualnej klawiatury BKB50 już pisałem, teraz pora na aspekty techniczne. Żeby sparować klawiaturę z tabletem musimy w jednym i drugim urządzeniu włączyć Bluetooth, potem na tablecie znaleźć ten konkretny sprzęt i już możemy się bawić. Gdy już ją podłączymy, po kilku sekundach, z dołu ekranu ukaże się dodatkowy pasek, podobny nieco do windowsowego panelu Start i muszę przyznać, że byłem tym pomysłem zachwycony! Stało się tak dzięki intuicyjnemu i szybkiemu dostępowi do pożądanych przeze ze mnie treści.
W lewym dolnym rogu, pierwsza ikona jest takim centrum sterowania i ustawień. Z jej poziomu mamy dostęp chociażby do ustawień klawiatury, drobnych oraz ostatnio używanych aplikacji. Obok, podobnie jak w Okienkach, znajduje się coś na kształt paska zadań – w sumie przypiszemy tu do 15 aplikacji, przewijanych na trzech warstwach. Wystarczy tapnąć symbole kropek i tak przenosimy się między nimi.
Jak wspomniałem w sekcji dotyczącej wyglądu, BKB50 wyposażony jest w przyciski androidowe, co często przydaje się w codziennym użyciu. Cofnięcie się, ekran startowy czy widok ostatnich aplikacji to nieustannie używane przeze mnie funkcje i dobrze jest mieć do nich dostęp pod ręką, bez konieczności smagania palcem po powierzchni wyświetlacza. Tylko, że choć strzałkami można wybrać konkretny program, jakoś nie mogłem się do tego przyzwyczaić, więc i tak kończyło się na sposobie dotykowym.
Jedną z irytujących rzeczy podczas pisania było “wygaszanie się” klawiatury. Gdy przez jakiś, dosyć krótki, czas z niej nie korzystałem, musiałem wcisnąć dowolny klawisz i odczekać ok. 5 sekund, by się wybudziła. Niby nic takiego, ale w pracy na laptopie czy komputerze, jestem przyzwyczajony do natychmiastowej reakcji.
Jak na klawiaturę quasi-laptopową przystało, znajduje się w niej również touchpad, w stosunku do którego mam mieszane odczucia. Z jednej strony właściwie działał w porządku, ale z drugiej, nie wszystko jest OK. W kwestii czysto indywidualnej nie podobało mi się samo tworzywo, z jakiego go wykonano. Lekko szorstkie, chropowate, stawiające opór. Ja osobiście wolę gładkie i śliskie gładziki, po których palec przejeżdża bez żadnego problemu. Ale to już kwestia gustu.
Początkowo uwierało mnie też, że kursor znikał podczas pisania, ale później doceniłem to rozwiązanie i chętnie zobaczyłbym je w innych sprzętach. Zapobiega ono przed niechcącymi dotknięciami touchpada. Mnie często się zdarza, zwłaszcza, jeśli touchpad nie jest na środku, tylko przesunięty w stronę brzegu, że w trakcie dynamicznego stukania w klawisze, zahaczam gdzieś łapą i cuda się dzieją – a to po prostu strzałka się przemieści, a to zamknę sobie okno. Generalnie – strasznie irytujące i nie wiem, czy tylko ja jestem taki “zdolny”, czy tak ma być.
W każdym razie, dzięki odpowiedniemu dostosowaniu czasu reakcji w zakresie kilku sekund, takie sytuacje się nie zdarzają. Osobiście ustawiłem na jakieś 0,5 sekundy, co było rozsądnym kompromisem miedzy szybkością pojawiania się wskaźnika, a wygodą użytkowania. Tak jak wspomniałem wcześniej – chętnie widziałbym taką funkcję w innych urządzeniach, bo jest tak prosta, że aż genialna.
Skoro już przy touchpadzie jesteśmy, to wspomnę jeszcze o jednej rzeczy, do której trzeba się przyzwyczaić, choć mnie do końca testów całkowicie się nie udało. Obsługuje on podstawowy gest w postaci przesuwania dwoma palcami, dzięki czemu, wszelkie strony przewijają się w górę lub w dól. Tyle, że działa on tak samo, jak sterowanie na ekranie dotykowym, czyli przeciągając palcami w dół, treści przesuwają się do góry i na odwrót. Przyznam, że tu wolę standardy z laptopów, choć zapewne, gdyby to było moje główne urządzenie, w końcu bym się do takiego działania przyzwyczaił.
Przejdźmy do meritum – jaki komfort oferuje BKB50? Tutaj też mam mieszane uczucia. Z jednej strony, jeśli porównywać go do klawiatur podczepianych do tabletów, wypada rewelacyjnie. Z kolei jeśli do laptopowych – stosunkowo średnio. Trzeba pamiętać o tym, że ogranicza nas rozmiar samego urządzenia, więc trzeba było upchnąć wszystkie klawisze możliwie sensownie, stąd też brak tutaj panelu numerycznego. Dla mnie była nieco za mała do pełnego komfortu, ale wydaje mi się, że przy dostosowaniu się do tabletu, rozmieszczenie zostało rozsądnie wykonane. Szkoda jednak, że nie ma tutaj podświetlenia.
Na plus zdecydowanie muszę zaliczyć również samą baterię klawiatury. Sony chwali się, że wytrzyma ona półtora miesiąca, przy 8-godzinnym dniu pracy na niej i jestem skłonny w to uwierzyć – w momencie kończenia testów, czyli po dwóch tygodniach, wskazywała jeszcze ponad 90 proc. zapas energii. Muszę dodać, że takie podejście jest jak najbardziej w porządku i tylko nasuwa mi się pytanie: czemu nie przyświecało ono przy tworzeniu baterii dla samego tabletu…?
APARAT
Nie jestem zwolennikiem robienia zdjęć z tabletu i to już pisałem kilkukrotnie. Naprawdę – gdyby nie obowiązek dostarczenia rzetelnej recenzji darowałbym sobie, nawet mimo tego, że Sony Z4 Tablet jest urządzeniem lekkim, co sprzyja większej stabilności, ale z drugiej strony ogólna wielkość tych urządzeń, powoduje moją niechęć, by w ten sposób je wykorzystywać. Ósemką jeszcze powiedzmy OK. Ale 10 cali to już sporo.
Mam wrażenie, że Sony też wychodzi z podobnego założenia, bo w kwestii rozdzielczości szału nie ma – 8.1 Mpx dla głównego aparatu i piątka do selfie. Wiem – rozdzielczość to nie wszystko, tym bardziej, że kamerka z tyłu dostała matrycę Exmor RS, doskonale znaną z poprzednich urządzeń japońskiego producenta. Frontowa z kolei może poszczycić się szerokokątnym (25 mm) obiektywem, dzięki czemu złapiecie nieco więcej świata dookoła siebie.
W kwestii oprogramowania to również stare, sprawdzone Sony. Jest tu zatem tryb automatyczny i manualny, panorama, efekt kreatywny, będący zbiorem różnych filtrów “na żywo” oraz kilka rodzajów rozszerzonej rzeczywistości: małe elementy dodawane podczas robienia zdjęć, aplikacja Efekt AR, która niemal całkowicie przekształca fotografię, a do tego doszła opcja Maska rzeczywistości rozszerzonej, która może przysporzyć sporo zabawy i śmiechu, bowiem to nic innego jak selfie, ale zamiast naszej twarzy, mamy do wyboru kilka predefiniowanych. Zresztą zobaczcie poniżej. Są jakieś drobne mankamenty, np. przy okularach, ale całość i tak rozbraja.
Tyle od strony stricte technicznej, a jak same wrażenia z fotek? Muszę przyznać, że jeśli mamy sprzyjające warunki, te wychodzą całkiem nieźle. Tylko, że nie do końca wiem, czy to plus, bo z tym radzą sobie nawet niektóre budżetowce i chyba każdy tablet ze średniej półki. Jest też 8-krotny, cyfrowy zoom, ale czy ktoś będzie chciał go używać? Poniżej zresztą zobaczycie, że piksele niestety walą po oczach. Podobnie ze zdjęciami nocnymi – brak tu diody LED, więc jesteśmy skazani na oświetlenie z zewnątrz. Im więcej go będzie, tym lepiej dla naszego zdjęcia.
Więcej zdjęć w oryginalnych rozdzielczościach na FLICKR
BATERIA I TEMPERATURA
Dochodzimy do meritum, które rzuca cień na każde poprzednie zdanie, literę i wszystkie znaki przestankowe. W teorii zastosowanie całkiem pojemnego ogniwa 6000 mAh powinno wystarczyć, by cieszyć się niemal nieskrępowaną zabawą przez dłuższy czas. W praktyce podzespoły, wysoka wydajność i rozdzielczość ekranu sprawiają, że energia wysysana jest z tabletu w bardzo szybkim tempie. Aż nie chciało mi się w to wierzyć, mając w pamięci, jak świetnie był wykonany ten aspekt w Z3 Tablet Compact, który wyciągał nawet do 5,5h włączonego wyświetlacza, przy sporym obciążeniu. Tu rzadko udawało mi się osiągać połowę tej wartości, nawet wykluczając gry!
Jakby tego było mało, do pełnego naładowania z gniazdka sieciowego, od poziomu ok. 15 proc. Sony Xperia Z4 Tablet potrzebuje 7-8 godzin! Eh… Nawet nie jestem w stanie tego skomentować. Te liczby mówią same za siebie. To drugi tablet, po HTC Nexusie 9 (jego recenzja TUTAJ), który częściej ładowałem, niż z niego korzystałem. Niby można zostawić na noc i tak też robiłem. Tylko co z tego, skoro później w ciągu dnia musiałem go podłączyć do zasilania?
Xperia Z4 Tablet posiada również tryby oszczędzania energii, czyli Staminę, która ogranicza pobór przy wyłączonym ekranie i Oszczędzenie słabej baterii, która przy konkretnym, ustalonym przez nas procencie poprzedzającym całkowite rozładowanie wyłącza zdefiniowane elementy, również przez nas wybrane. Niestety skorzystanie z tych opcji nie pomagało zbyt wiele… :(
Jeśli chodzi o nagrzewanie, tragedii nie ma, choć jest odczuwalne. Wg wyników z CPU-Z, podczas obciążenia, poszczególne podzespoły podgrzewały się w zakresie od ok. 35 stopni do powyżej 70 st., a zazwyczaj, pomiary wskazywały niższe wartości. Standardowo, największą temperaturę da się odczuć w okolicy aparatu i tam robi się naprawdę gorąco. Podsumowując – bateria jest najsłabszym ogniwem Xperii Z4 Tablet.
PODSUMOWANIE
Z ciężkim sercem muszę napisać, że prywatnie, nie chciałbym tego tabletu. Z jednej strony kusi świetnymi parametrami ekranu, podzespołów, estetycznym wykonaniem, ale z drugiej, przez tą pieprzoną baterię, nie mogłem za bardzo z tych dobrodziejstw skorzystać. Tylko czy szybkich samochodów nie chce się posiadać ze względu na małą pojemność baku i szybkie spalanie? No właśnie. Tu musisz sam odpowiedzieć sobie na pytanie, co bardziej cenisz – dziką i szybką jazdę, czy nieco wolniejszą, spokojniejszą, ale za to dłuższą.
Ja mimo wszystko zostaję przy drugiej opcji, stąd też mnie bardziej do gustu przypadł Z3 Tablet Compact (moja recenzja TUTAJ), który całkiem niezłą wydajność utrzymywał przez bardzo długi czas. Przemawia za nim również 8-calowy ekran, który jest moim ideałem. Chętnie zobaczyłbym więc Z4 Tablet w wersji kompaktowej i mam nadzieję, że Sony zdecyduje się na wypuszczenie takiego modelu z podrasowanymi podzespołami i jeszcze większą baterią.
Podsumowując – Xperia Z4 Tablet to naprawdę bardzo dobre, mocne i stylowe urządzenie, niestety ze słabą baterią. W chwilach, kiedy z niego korzystałem, czułem się naprawdę świetnie. Pozostałą, większą, ilość czasu wkurzałem się patrząc na wskaźnik Ładuje się (pełne naładowanie za 7 godz.).
****
Specyfikacja techniczna Sony Xperia Z4 Tablet
Werdykt 90sekund.pl
Sony Xperia Z4 Tablet to naprawdę świetne urządzenie. Szkoda tylko, że prawie nie da się z niego korzystać, bo kolejne procenty naładowanej baterii uciekają w szybkim tempie.
-
Wygląd
-
Bateria
-
Wydajność
-
Hardware