SŁOWEM WSTĘPU
Dawno nie miałem tak, że z wielkim żalem pakowałem sprzęt do oddania. Po serii testów bezlusterkowców, przyszedł czas w końcu na to co tygryski lubią najbardziej. Lustrzanka. I to co trafiło do naszej redakcji sprawiło mi nieopisaną radość. Jestem naprawdę bardzo zadowolony z tych dwóch tygodni testów, jeśli nie zachwycony. Sony Alfa 77II to – śmiało mogę napisać – moje marzenie, po którym trudno będzie wrócić mi do innego aparatu, a już na pewno do mojej starej lustrzanki, która jeszcze długo po testach nie wpadła w moje ręce.
WYGLĄD I KOMFORT PRACY
A77II jest ciężki. Potrafi nieźle dać się w znaki podczas spaceru czy sesji, gdzie po jakimś czasie ma się go już serdecznie dość. Zawsze mi się wydawało, że moja lustrzanka swoje waży, ale aparat Sony przeszedł sam siebie. Trudno zarzucać, że to wada. Sprzęt jest naprawdę pierwszej klasy, więc wszystkie elementy muszą ważyć, a dokładając konkretny obiektyw masa tylko się zwiększa. Nie zmienia jednak to faktu, że nie polecam noszenia go na szyi przez dłuższy czas. Przekonałem się o tym na jednej z imprez, na której robiłem zdjęcia oraz na targach IFA. I o ile w tej pierwszej sytuacji częściej trzymałem go w ręce, by móc szybko reagować na wydarzenia, to w Berlinie, po kilku godzinach miałem już naprawdę ochotę schować go do plecaka. Waga samego body z akumulatorkiem wynosi 726 gram i choć na pierwszy rzut oka nie wydaje się to dużo, to gwarantuję, że będzie to odczuwalne. Chcąc jednak wykonywać dobre zdjęcia trzeba się poświęcać i z pewnością noszenie ciężkiego sprzętu jest jednym z elementów, na które trzeba być przygotowanym.
W parze z dużą masą idą spore gabaryty i pod tym kątem Sony Alfa 77II również należy do zawodników wagi ciężkiej. Jego wymiary wynoszą – 142,6 x 104,2 x 80,9 mm, co czyni go sporych rozmiarów… klockiem wartym 5,209 zł* ;) Trochę się śmieję, ale rzeczywiście mamy do czynienia ze sporym body i kiedy dołączyłem do tego dostarczony do testów obiektyw, zrobiło się dość potężnie. Potężnie i ciężko. Mimo to nie odczuwałem żadnej pewności, że pomimo swoich gabarytów, sprawia on wrażenie solidnego. Wręcz przeciwnie, wydawało mi się, że jak nie daj Boże spadnie, to już po nim. Oczywiście lustrzanki to delikatne urządzenia, tak więc nie polecam wykonywać żadnych crash testów ;).
Pomimo swoich rozmiarów jest to aparat, z którego korzysta się wygodnie. Bardzo dobrze wyprofilowany, pokryty miłym w dotyku materiałem grip. Moja ręka wręcz idealnie dopasowała się naturalnie do uchwytu. Palec wskazujący nie potrzebuje szukać spustu migawki, która działa dość specyficznie. Nie ma bowiem dużego przeskoku między łapaniem ostrości a ostatecznym wciśnięciem. Różnica jest niewielka i trzeba się początkowo przyzwyczaić do stylu jej działania. Przez pierwsze godziny testów ciężko było mi się przyzwyczaić, mając trudności z tak podstawową czynnością ;) Szybko jednak złapaliśmy wspólny flow i później było już bardzo przyjemnie. Przy okazji warto wspomnieć o dźwięku jaki Alfa 77II wydaje. To drobiazgi, na które osobiście zwracam uwagę i choć nie wpływa to w żaden sposób na jakość zdjęć, to zawsze przysłuchuje się uważnie, w jaki sposób „przemawia” do mnie aparat. W tym przypadku dźwięk ten jest… wręcz okropny, ponieważ jest bardzo metaliczny i ostry. Sprawia wrażenie, jakby coś w środku pocierało wszystkie elementy. W sumie nawet dość głośny, ale da się o niego przyzwyczaić.
Jak przystało na lustrzankę o dużych możliwościach, Sony Alfa 77II wyposażona jest w sporo przycisków, które początkowo mogą odstraszać. Jest jednak coś, co sprawia, że szybko się do nich przekonamy. Mianowicie, praktycznie każdy z nich jest odpowiednio wyprofilowany, dzięki czemu „na czuja” wiemy, z którym z nich mamy do czynienia. Po dłuższym użytkowaniu jesteśmy w stanie obsługiwać aparat niemalże z zamkniętymi oczami, co jest konieczne przy robieniu poważniejszych zdjęć – np sesji. Do podglądu podstawowych informacji otrzymujemy również mały wyświetlacz, który w razie potrzeby możemy podświetlić. Świetnym rozwiązaniem jest umieszczenie dwóch pokręteł z przodu i z tyłu, dzięki którym regulujemy m.in wartość przesłony i czas naświetlania. Większość aparatów posiada tylko jedno takie kółko i aby zmienić drugą wartość, często trzeba wspomagać się dodatkowym przyciśnięciem dedykowanego klawisza. Nie jest to ani wygodne, ani proste. Tutaj przede wszystkim jesteśmy w stanie szybko odnaleźć odpowiednie ustawienia mając możliwość operowania równocześnie przesłoną jak i czasem. Bardzo dobre rozwiązanie, które znacznie ułatwia fotografowanie. Osobiście bardzo mi to przypadło do gustu i do dzisiaj szukam tego drugiego pokrętła w moim Olympusie.
Bardzo ciekawym rozwiązaniem jest mały „joystick”, który stanowi główne narzędzie poruszania się po aparacie. Zastępuje on tutaj tradycyjne kółko nawigacyjne, które pojawia się najczęściej w aparatach. Rozwiązanie w Alfie 77II działa bardzo dobrze, nie mogę mu nic zarzucić, aczkolwiek pytanie jak będzie sprawować się po dłuższym użytkowaniu? Czy element ten nie będzie się szybciej zużywał? Trudno odpowiedzieć na to pytanie, choć przyznam szczerze, że nie wzbudzał on mojego zaufania na początku. Przy przeglądaniu zdjęć, mimo wszystko lepiej sprawuje się okrągły przycisk, ale w lustrzance Sony obrazy można przewijać również poprzez pokrętło. Identycznie to wygląda podczas poruszania się po menu, z tym – że akurat tam, „joystick” sprawuje się lepiej, precyzyjniej. Są to jednak tak delikatne różnice, że samemu trzeba je wyczuć. Druga kwestią są odczucia indywidualne, każdy ma swoje osobiste preferencje, tak więc nie ma mowy o krytykowaniu czy zachwalaniu tego pomysłu. Dla mnie najważniejsze, by dobrze się sprawował. Podczas testów nie miałem żadnych zastrzeżeń do tego elementu, ale jak będzie działał po dłuższym czasie, tego już niestety nie wiem.
Trudno było mi się przyzwyczaić do przycisku MENU. Moim zdaniem został on umieszczony w złym miejscu, ponieważ korzysta się z niego bardzo często i wciskanie go lewą ręką owszem może i jest wygodne, w końcu aparat trzymamy w prawej, lecz przez to wydaje się mniej dostępny. Osobiście wolałbym go mieć pod kciukiem. W ramach osłody reszta klawiszy była bardzo dobrze rozmieszczona i te, z których korzystałem najczęściej, zostały rozmieszczone w naprawdę przemyślany sposób. Oczywiście jeśli komuś nie odpowiadają takie ustawienia może spersonalizować aż 11 z nich, do których można przypisać różne funkcje, wszystko według własnych potrzeb. Z pewnością każdy z nas ma swoje przyzwyczajenia i taka możliwość jest świetnym rozwiązaniem.
*cena producenta na dzień 30.09 2014r.
EKRAN I MENU
Zamontowany wyświetlacz, daje nam przede wszystkim naprawdę sporo możliwości jego odchylenia. Praktycznie w każdej sytuacji będziemy mogli dostosować go odginając go na 3 różne sposoby. Przy tak dużych rozwiązaniach trzeba oczywiście uważać, by przypadkowo nie uszkodzić ekranu, ponieważ odchyla się on w najróżniejszych płaszczyznach. Dzięki temu zawsze będziemy w stanie wykonać nietypowe ujęcia, mając cały czas pod kontrolą to co chcemy uchwycić.
Trzy calowy wyświetlacz LCD o rozdzielczości 1,228 punktów nie jest dotykowy, co jest zarazem plusem i minusem. Klawiszologia aparatu jest tak dobrze przemyślana i dostosowana do menu, że szybko poradzimy sobie w poruszaniu się po poszczególnych funkcjach. Z drugiej strony jednak, poprzez funkcję dotyku można byłoby skrócić poruszanie po zakładkach. Wystarczyłoby dotknąć palcem, by wybrać odpowiednie podmenu, zamiast przesuwać się po kolei po poszczególnych elementach. Nie jest to jednak zarzut i wada, ponieważ podczas testowania innych aparatów, których ekrany były dotykowe, nie korzystałem z tego rozwiązania zbyt często. Może ma to związek z moimi przyzwyczajeniami obsługi swojej lustrzanki, choć czasami nawijają się pewne oczywistości związane ze smartfonem czy tabletem, gdzie wszystko odbywa się poprzez nasz palec. Do tego jednak można się przyzwyczaić i uważam, że dotykowe wyświetlacze w aparatach nie są niezbędne. Spokojnie można się bez tego obejść i osobiście wolę większą tradycyjność.
Co do menu, to jest ono takie samo jak m.in w testowanym przeze mnie Sony Alfa 6000. Przemycono tutaj te same wady i zalety. Przede wszystkim jest ono przejrzyste, choć nie zawsze czytelne. Powodują to skróty opisów danej funkcji, która nie musi być zrozumiała dla wszystkich. Poruszanie się jednak po menu jest proste, można włączyć tutaj np. układ kafelkowy, gdzie od razu widzimy jak podzielone są wszystkie kategorie. Wchodząc głębiej wszystko wygląda już tak samo, poukładane w zakładki, które rozwijają poszczególne listy. Każdy spokojnie poradzi sobie z obsługą, bez czytania nielubianych instrukcji obsługi. No może, poza tymi skrótami ;)
SPECYFIKACJA TECHNICZNA
Mówiąc szczerze najmniej porywająca część do opisu, ponieważ w gruncie rzeczy wolę podziwiać efekty i przedstawiać wrażenia z robienia zdjęć, niż rzucać suche specyfikacje. Oczywiście z obowiązku taki akapit musi się pojawić, dlatego spróbuję szybko i konkretnie napisać z czym mamy do czynienia.
Zaczynamy od matrycy – Exmor APS-C CMOS, która daje nam efektywną liczbę 24,3 megapiksela. Całość wspomagana jest procesorem obrazu BIONZ X, dzięki czemu nasze zdjęcia mają posiadać mniej szumów. Czy rzeczywiście tak jest będę pisał o tym w następnym akapicie. Jeśli chodzi o mechanizm samego lustra, to jest ono nieruchome i półprzezroczyste. Dzięki temu podczas robienia zdjęć nie rusza się, pozostając w miejscu, a to pozwala na szybsze robienie zdjęć, gdyż nie potrzeba czasu na opadanie i podnoszenie lustra. I rzeczywiście Sony Alfa 77II jest bardzo szybkim aparatem, pozwala na robienie 12 zdjęć na sekundę, co ważne zachowując przy tym pełnię ostrości. System AF wyposażony został w 79 czujników, które są odpowiedzialne za złapanie ostrości nawet w najtrudniejszych warunkach. Czujniki oparte są na detekcji fazy, co w praktyce rzeczywiście sprawia, że lustrzanka Sony nie ma sobie równych na tym polu. Z pewnością w reporterskich rękach będzie czuła się jak ryba w wodzie, ponieważ tam gdzie potrzeba szybkiego i precyzyjnego autofocusu Sony Alfa 77II sprawdza się perfekcyjnie. Na osobach mniej doświadczonych z pewnością te elementy zrobią piorunujące wrażenia i takie samo wywarły na mnie.
Alfa 77II wyposażona została w wizjer cyfrowy, co osobiście nie do końca mnie przekonało. Wolę optyczny, ponieważ przy robieniu zdjęć w trybie manualnym często było tak, że nie widziałem rzeczywistego podglądu na zdjęcie, przez co trochę na czuja musiałem zmieniać ustawienia. Działo się tak szczególnie podczas zdjęć studyjnych, kiedy do aparatu podłączałem dodatkowe lampy. Przyznam szczerze, że dla mnie osobiście to wada.
Kolejną wadą jest brak możliwości wyłączenia głównego ekranu, co niestety ma ostatecznie wpływ na baterię. Byłem mocno zaskoczony, że przy takim sprzęcie nie można wykonać takiej, wydawałoby się, oczywistej rzeczy. Szkoda, tym bardziej, że nie jestem osobiście powalony czasem działania akumulatora.
Wracamy jednak do specyfikacji technicznej. Do testów otrzymałem obiektyw zmiennoogniskowy 16-50 mm, o jasności f/2.8. Przyznam szczerze, że bardzo dobrze pracowało mi się z tym szkłem, dzięki jego jasności wiele ujęć nie potrzebowało wspomagania lampy czy wartości ISO. Jestem naprawdę zachwycony jego pracą. Korpus lustrzanki wyposażony jest w mocowanie Sony A, co znacząco rozwija wachlarz możliwości. Warto też dodać, że body wraz z dołączonym szkłem waży sporo ponad kilogram i tak jak pisałem wcześniej, z takim ekwipunkiem robi się naprawdę ciężko ;)
Oczywiście mamy tutaj standardy w postaci WiFi i NFC. I chyba pierwszy raz spotkałem się z takim szybkim i bezproblemowym przesyłaniem zdjęć na smartfona. Wystarczyło raz wpisać odpowiedni kod. Oczywiście najpierw należy pobrać odpowiednią, dedykowaną aplikację PlayMemories Mobile, użytkownicy smartfonów spod znaku Sony i innych aparatów z pewnością są zaznajomieni z tym programem. Dla tych, którzy nie mieli okazji, mogę powiedzieć, że w przypadku Alfy 77II wszystko działało perfekcyjnie. Nie miałem ani razu problemów z przesłaniem sobie zdjęć na smartfona. Wystarczy raz skonfigurować urządzenia, by później jednym krótkim dotknięciem przekazywać fotki.
JAKOŚĆ ZDJĘĆ
Korpus Sony Alfy 77II wraz z dołączonym obiektywem daje naprawdę świetne zdjęcia. Obrazy, które uzyskacie dzięki temu połączeniu z pewnością będą Wam się podobać. Mi ciężko się do czegokolwiek doczepić, ponieważ naprawdę świetnie bawiłem się podczas testów. Powrót do mojej lustrzanki był bardzo srogi i nawet jeśli to nie ta klasa to uważam, że był niezwykle brutalny.
Coś co od zawsze podobało mi się w aparatach Sony to Inteligentny tryb Auto, który dla osób nie do końca zaznajomionych z fotografią sprawdzi się rewelacyjnie. Lustrzanka samodzielnie podejmuje odpowiednie decyzje, bardzo często robiąc po kilka zdjęć, w celu uzyskania jak najlepszego obrazu. To oczywiście przekłada się potem na działanie baterii, ale jeżeli ktoś nie czuje się na siłach, by próbować pracować na trybie manualnym, według mnie ten ulepszony tryb auto sprawdzi się bardzo dobrze. Oczywiście jest też zwykłe AUTO, ale nie działa ono już tak fajnie jak to pierwsze.
Tak jak pisałem wcześniej, dzięki szybkiemu autofocusowi, poczujemy namiastkę bycia fotografem reporterskim. Z pewnością jest to sprzęt sprzyjający łapaniu chwil w szybko umykających sytuacjach. Nie oznacza to jednak, że nie sprawuje się on dobrze przy spokojniejszych momentach. Lustrzanka Sony wyposażona została w dodatkowe filtry, które uatrakcyjniają zdjęcia. Możliwości jest tak dużo, że każdy spokojnie znajdzie tutaj coś dla siebie, pozwolą one na wykonanie naprawdę ciekawych ujęć, których nie trzeba będzie poprawiać w programach do obróbki fotograficznej. Każdy z filtrów ma swoje własne ustawienia, dzięki czemu mamy wpływ na intensywność danego efektu. Jest przy tym sporo zabawy, także polecam, tym bardziej, że rozwiązania te występują również w innych aparatach japońskiego producenta m.in w recenzowanym przeze mnie Alfa 6100.
Sony również daje możliwość wyboru jakości w jakiej chcemy fotografować. I tak do dyspozycji mamy – STANDARD, WYSOKA, BARDZO WYSOKA i oczywiście RAW. Jeżeli chodzi o RAW-y, to nie muszę wspominać, że jakość zdjęcia jest najlepsza. Jest to plik bezstratny, dający nam największe możliwości późniejszej obróbki. Pozostałe stopnie jakości na pierwszy rzut oka nie ukazują różnic między sobą. Te widać dopiero na dużych powiększeniach. Zresztą świadczy o tym też wielkość pliku. Idąc od jakości standard w górę wygląda to tak – 5,9 MB, 9,0 MB i 20,3 MB. Różnicę są spore, szczególnie między ostatnim trybem a resztą. Wyposażeni w dużą kartę pamięci nie musimy się zastanawiać i najlepiej ustawić najwyższą jakość, ta zawsze wypadnie lepiej przy wywoływaniu zdjęć i dalszym obróbkach. Oczywiście najlepiej robić zdjęcia w RAW-ach, ale nie każdy profesjonalnie zajmuje się fotografią, tak więc formaty w najwyższej jakości – pliki jpg – w zupełności starczą.
Lustrzanka Sony może działać w zakresie ISO o wartości 50 – 25600. Zawsze do tych wysokich przedziałów podchodzę z dużym dystansem, ponieważ nie byłoby chyba jeszcze aparatu, który radziłby sobie z takim ISO. Przy A77II jest podobnie. Najlepiej samemu obejrzeć zdjęcia i ocenić, ale wg mnie aparat ten nie radzi sobie najlepiej z dużymi czułościami. To niestety przekłada się na jakość fotek nocnych. I o ile zdjęcia dzienne wychodzą rewelacyjnie, tak nocne/wieczorne już takie nie są, choć z pewnością poziom jest w dalszym ciągu wysoki. Trzeba też pamiętać, że to co widzimy na podglądzie w aparacie, rzadko ma się adekwatnie do tego, co zobaczymy na ekranie monitora naszego komputera. Wtedy dopiero widać jak niedoskonałe może być zdjęcie. Parę razy się na tym złapałem i kiedy wydawało mi się, że ujęcie się udało, w domu okazywało się trochę inaczej. Trzeba jednak przyznać, że dzięki wbudowanej w korpus stabilizacji matrycy – SteadyShot plus jasny obiektyw, aparat pozwala na robienie efektownych zdjęć, nawet przy gorszych warunkach oświetleniowych. Dzięki temu rzadziej będziemy żałować, że nie mamy ze sobą statywu, aczkolwiek ten zawsze się przyda, chociażby przy długich czasach naświetlania. Nie zmienia to faktu, że byłem zachwycony tym, ile zdjęć mogłem spokojnie zrobić z ręki, gdzie przy innych aparatach byłoby to niemożliwe.
Ciekawą funkcją, w którą został wyposażony aparat jest Clear Image Zoom, dzięki któremu jednym kliknięciem możemy powiększyć środek obrazu, co dodatkowo wspomaga jeszcze przybliżenie w obiektywie. Co ciekawe, nie wypływa to specjalnie na jakość zdjęcia, pomimo że jest to powiększenie cyfrowe. Jest ono jednak na tyle małe, że nawet gdy z niego skorzystamy, nie zauważymy znaczącego spadku jakości w wyglądzie fotki.
Dzięki Alfie 77II nakręcimy również filmy w rozdzielczości Full HD. Do ich jakości nie mogę się przyczepić, bowiem stoi na wysokim poziomie. Autofocus również tutaj pokazuje na co go stać, świetnie pracując podczas filmowania. Nie jestem wielkim fanem kręcenia filmików aparatem, ale dzięki lustrzance Sony myślę, że mógłbym się przełamać i przekonać do ruchomego obrazu.
Podsumowując, zdjęcia które wykonuje lustrzanka Sony są rewelacyjne i z pewnością znajdą one entuzjastów, nie tylko profesjonalnej fotografii, ale także amatorskiej.
Jak wypadły zdjęcia, możecie zobaczyć na naszym koncie Flickr, gdzie tradycyjnie umieszczamy kilkanaście przykładowych zdjęć.
BATERIA
Bateria to najsłabszy element tej naprawdę świetnej lustrzanki. Praktycznie cały czas musiałem zwracać uwagę na poziom naładowania, aby w pewnym momencie nie stracić „kontaktu” z aparatem. Pojemność oferowana przez baterię (1650 mAh) jest zdecydowanie za mała, jak na taki sprzęt. Dopóki robimy zdjęcia w trybie automatycznym, wszystko wygląda w miarę OK, jednak gdy przełączymy się chociażby na Inteligentne Auto, które bardzo często lubi robić kilka zdjęć naraz, wtedy zaczyna się problem. A gdzie tu korzystanie z długich czasów naświetlania, czy lampy błyskowej?
Już na samym wstępie, bardzo poważną wadą jest brak możliwości wyłączenia wyświetlacza, o czym wspominałem wcześniej. Ciężko stwierdzić ile energii pobiera ekran, ale z pewnością, przeglądanie zdjęć, zmiana ustawień, czy podgląd na żywo kradnie jej na tyle dużo, że spokojnie dzięki temu można byłoby wykonać więcej fotek. Bez owijania w bawełnę: nie jestem zadowolony z czasu działania lustrzanki Sony. Mając okazję fotografować na ślubie, musiałem korzystać z pomocy gniazdka elektrycznego, inaczej nie byłoby szans na przetrwanie na jednym ładowaniu. Jasne, przy takiej imprezie zdjęć wykonuje się bardzo dużo i ładowanie jest nieuniknione, ale bez zapasowego ogniwa w tym momencie jesteśmy wyłączeni z akcji.
Plusem jest jednak osobna ładowarka, dzięki czemu, jedna bateria może się ładować, druga zaś spokojnie pracuje w aparacie. Jest to o wiele bardziej wygodne rozwiązanie, w przeciwieństwie do rozwiązań Samsunga, który stosuje ładowanie bezpośrednio z aparatu, przez co nie możemy równocześnie robić zdjęć. W przypadku Sony, ten atut, szybko zamienia się znów w minus, ponieważ, ładowanie trwa dość długo. Można przymknąć jednak na to oko, kiedy w tym czasie korzystamy z zapasowej baterii, jednak trzeba mieć na uwadze, że nie każdy w takową się zapatrzy.
PODSUMOWANIE
Wraz z Sony Alfa 77II odżyła moja miłość do lustrzanek. Pracowało mi się na niej z niezwykłą przyjemnością i czułem smutek, kiedy trzeba było się z nią rozstać. Wielka szkoda, że cena tego sprzętu jest bardzo wysoka i trzeba sprawić sobie naprawdę dużą świnkę-skarbonkę. A przecież samo body to nie wszystko, zakup szkieł to dopiero początek i kiedy odkryje się pełnie możliwości Alfy 77II, z pewnością zapragniemy więcej. Wtedy zabawa stanie się naprawdę droga, tak więc jest to niewątpliwie aparat nie tylko dla doświadczonych, ale i zamożnych użytkowników. Przede wszystkim jednak, jest to lustrzanka charakteryzująca się wysoką ergonomią i wygodą pracy. Do tego oczywiście dochodzi świetna specyfikacja, która w rękach użytkownika zaowocuje rewelacyjnymi fotografiami. Mistrzowski autofocus i kapitalne ostrzenie, to główne zalety tego aparatu, choć to dopiero początek jego mocnych stron. W połączeniu z dużą gamą obiektywów oferowanych przez Sony, jest to niewątpliwie sprzęt wysokiej klasy. Dla osób, które zaczynają dopiero przygodę z fotografią, może to być początkowo skok na głęboką wodę, niewątpliwie jednak, Ci którzy zdecydują się na propozycję Sony, nie pożałują swojej decyzji!
****
Sony Alfa 77II – Szczegółowa specyfikacja techniczna
Zdjęcia w pełnej rozdzielczości dostępne na naszym koncie Flickr
Zdjęcia aparatu – Artur Polachowski, którego fotografie możecie zobaczyć na Facebooku oraz 500px
Werdykt 90sekund
Lustrzanka marzenie. Świetna jakość zdjęć, zabójczy autofocus, precyzyjne ostrzenie. Polecam!
-
WYGLĄD I KOMFORT PRACY
-
EKRAN I MENU
-
SPECYFIKACJA TECHNICZNA
-
JAKOŚĆ ZDJĘĆ
-
BATERIA