SŁOWEM WSTĘPU
Bez wątpienia Sony, wie jak robić dobre aparaty. Produkowany przez nich sprzęt, sprawia naprawdę wiele radości nie tylko amatorom, ale także profesjonalistom. Opinia jednych i drugich z pewnością jest ważnym elementem, przy zakupie nowego aparatu, co sprawiło, że jeszcze z większą ciekawością przystąpiłem do testów jednego z bezlusterkowców – modelu Alfa 6000. To moja pierwsza taka dłuższa przygoda ze sprzętem fotograficznym tego producenta. Kto czyta moje teksty wie, że na co dzień korzystam z rozwiązań Olympusa, i dlatego zupełnie na świeżo, bez jakichkolwiek uprzedzeń rozpocząłem moją zabawę ze aparatem Japończyków.
Sony Alfa 6000, to następca dwóch innych bezlusterkowców tego producenta. Nex 6 i Nex 7 bo o nich mowa, to równie świetne urządzenia, a nowa Alfa zapożycza niejako ich najlepsze cechy. Przed nowym modelem ciężkie zadanie, bowiem seria Nex, z modelem Nex 6 na czele uważana jest za jedną z najlepszych na rynku. Czy Sony Alfa 6000 spełnia te zadania? Przekonamy się!
WYGLĄD I KOMFORT PRACY
Moje pierwsze wrażenie, kiedy chwyciłem ten aparat do ręki nie było do końca pozytywne. Początkowo stwierdziłem wręcz, że jest on brzydki i niespecjalnie przyłożono się do jego wyglądu. Brakuje tutaj czegoś, co wyróżniałoby go wśród konkurencji. Pod względem wzornictwa, jest on praktycznie podobny do większości innych aparatów. Czarne, nudne body, (model, który otrzymałem to testów był czarny) pozbawione pewnych smaczków, które przykuwałyby uwagę.
Charakterystyczne, kanciaste kształty, sprawiają, że mamy do czynienia z dość prostą budową, ale jak się szybko okazuje praktycznie zaprojektowaną, z małym wyjątkiem. Jest nim wystający grip, za który trzymamy aparat. Jest on raczej skromnych rozmiarów i krótki, przez co osoby z dużymi dłońmi mogą odczuwać dyskomfort przy robieniu zdjęć. Ja miałem ciągle wrażenie, że nie trzymam go stabilnie. O ile samo chwytanie nie jest jeszcze tak uciążliwe, to kiedy włączymy do tego obsługę przycisków zamieszczonych wokół prawej dłoni poziom stresu, czy za chwilę aparat nam się nie wyślizgnie wzrasta.
Polecam zatem trzymać go zawsze na pasku na szyi, albo obwinąć go sobie w okół nadgarstka. Tak jest zdecydowanie bezpieczniej, a wątpię by Sony Alfa 6000 przeżyła upadek (jak każde tego typu urządzenie).
Podsumowując wygląd ogólny. Szału nie ma, ale praktyczność rozmieszczenia pokręteł i przycisków sprawia, że szybko zapominamy o kanciastym i standardowym wyglądzie. Po jakimś czasie, wraz z wzrastającą przyjemnością fotografowania, poziom niezadowolenia z wyglądu malał. Oczywiście mogę narzekać na mały grip, ale w końcu jedną z cech bezlusterkowców są kompaktowe i praktyczne rozmiary. Swoją drogą, ciekaw jestem jak Alfa 6000 prezentuje się z większymi fizycznie obiektywami, gdyż właśnie te gabaryty, mogą sprawić, że aparat, stanie się w tym momencie naprawdę trudnym do obsługi.
Tak jak przed chwilą pisałem, cechą tej klasy aparatów to mniejsze rozmiary. Nasz bohater nie wyróżnia się z tłumu pod tym względem. Wraz z baterią i obiektywem waży około 344 g i przy dłuższych wycieczkach nie staje się uciążliwy, jak np. lustrzanki. To być może mało istotna cecha, ale docenią ją wszyscy Ci z Was, którzy wyruszą z Alfą 6000 w konkretną wycieczkę.
Czas na trochę guzikologii. Oczywiście najważniejszym przyciskiem jest w aparacie, nie tylko w Alfie 6000, spust migawki. Niewątpliwie najczęstszy mechanizm, z którego korzystamy. Działa on oczywiście dwustopniowo, pracując przy tym płynnie, bez zacięć. Jednym słowem chodzi jak należy, do tego jego zlokalizowanie również należy pochwalić, pomimo tego nieszczęsnego gripu. Trochę powyżej mamy dwa pokrętła. Jedno odpowiedzialne jest za wybieranie trybu fotografowania, takie jak tryb auto, migawki, przesłony, czy manualny. Drugie pokrętło odpowiedzialne jest za przewijanie zdjęć lub możliwość poruszania się po Menu, w zależności co w danej chwili robimy. W górnej części, tuż obok jest oczywiście standardowa lampa błyskowa, a także miejsce na dodatkowe doświetlenie, pod które można podłączyć np. zestaw studyjnych lamp. Dalej znalazł się wizjer, o dużej muszli, który uruchamia się automatycznie, kiedy przyłożymy do niego oko, wygaszając w tym samym czasie ekran. Inne przyciski, których trochę tutaj jest, początkowo mogą przytłoczyć swoją ilością, ale obsługa jest zaskakująco intuicyjna i prosta, tak więc w miarę szybko można ogarnąć wszystkie elementy. Każdy kto miał do czynienia kiedykolwiek z aparatem poradzi sobie, bez częstego zaglądania w grubą instrukcję obsługi.
Podsumowując całościowy wygląd, ergonomia, jak i gabaryty Alfy 6000 niewiele zmieniły się w stosunku do swojego poprzednika Nex – 6, tak więc osoby, które korzystały z wcześniejszego modelu, będą zapewne czuły się jak ryba w wodzie, nic nie powinno ich tutaj zaskoczyć. Nowi użytkownicy, z pewnością szybko zaznajomią się z funkcjonalnością tego bezlusterkowca i bez problemów poradzą sobie z pracą na tym sprzęcie.
EKRAN I MENU
Zrobione przez nas fotki, możemy oglądać na 3 calowym wyświetlaczu TFT LCD. Jego główną zaletą jest możliwość odchylania w dwie strony. W górę, prawie o 90 stopni oraz w dół o około 45 stopni. Jest to bardzo pomocne przy robieniu zdjęć w niecodziennych sytuacjach, zresztą takie rozwiązanie wg mnie musi pojawić się w każdym sprzęcie tej klasy. Ekran posiada rozdzielczość 921.600 punktów i możemy stopniować jego jasność w 5 krokach. Podczas przeglądania fotografii, w pełnym słońcu nie spotkałem się z trudnościami by zobaczyć na nim zdjęcie, lub zmienić np. ustawienia w menu, tak więc korzysta się z niego bardzo dobrze. Wielka szkoda, że nie jest dotykowy, przyzwyczajony bowiem do tej funkcjonalności wielokrotnie łapałem się na tym, że przyciskam na nim coś, bez żadnych rezultatów. Nie jest to jednak uciążliwe, poruszanie się po Menu jest proste, choć wymaga początkowo uwagi.
Po wciśnięciu przycisku MENU, na ekranie pojawia się nam 6 kategorii. Ustawienie fotografowania, Ustawienia niestandardowe, Sieć bezprzewodowa, Aplikacja, Odtwarzanie oraz Ustawienia. Po wejściu w którykolwiek z nich, mamy do dyspozycji naprawę wiele funkcji, które początkowo wydają się nie do opanowania, jednak budowa poszczególnych elementów menu jest przejrzysta, co pomaga w poruszaniu się po nich.
Generalnie nie miałem większych problemów z obsługą i odnalezieniem interesujących mnie rzeczy. Jedna wada, która przeszkadza to mocno poskracane nazwy, które zastosowano przy określeniu poszczególnych funkcji. Często ciężko połapać się jaką tak naprawdę uruchamiamy. „Wyś. obsz.ciągł. AF”, „El. pierw. kurt.mig.”, „Przew. ust. ekspozyc.” – to tylko niektóre z przykładów. O ile ktoś kto nie jest na bakier z fotografią, to wie o co chodzi, tak typowy Kowalski może mieć już problem z rozszyfrowaniem tych skrótów.
Poza tym Alfa 6000 oferuje nam wiele ciekawych opcji, takich jak chociażby funkcja ZEBRA, która w czasie rzeczywistym na ekranie lub w wizjerze, zaznacza głębie ostrości, za pomocą pasków. Funkcja ta jest standardowo włączona i kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z tym bezlusterkowcem, przestraszyłem się, czy aby przypadkiem nie jest to jakieś uszkodzenie. Szybko się jednak okazało, że ma nam to pomóc i pokazać, które elementy będą ostre, a które zamazane tuż po wykonaniu zdjęcia. Próbowałem przyzwyczaić się do takiego nietypowego rozwiązania, jednak po zrobieniu kilkunastu fotek zrezygnowałem z tej pomocy, gdyż tylko przeszkadzała. Wolę tradycyjne – mimo wszystko – rozwiązania.
Na koniec należy wspomnieć, że każdy z dostępnych przycisków, można przypisać wg własnych uznań do konkretnych ustawień. Dla mnie osobiście zaproponowany układ w pełni odpowiadał, dla osób o innych przyzwyczajeniach, taka możliwość z pewnością jest bardzo dobrym udogodnieniem.
SPECYFIKACJA TECHNICZNA
Zanim przejdę do szczegółów technicznych, muszę zwrócić uwagę na dość szybkie włączanie się i wybudzenie aparatu. Zawsze podkreślam, że to dla mnie bardzo ważny element, gdyż często czekając na uruchomienie urządzenia, możemy stracić dobre ujęcie, czego z pewnością nikt nie lubi. Zatem – już na począteku duży plus.
Rozdzielczość, którą oferuje nam Alfa 6000 to 24,7 Mpix, co w porównaniu do wspominanego przeze mnie wcześniej modelu Nex 6 jest sporą zmianą – 16 Mpix. Kolejna rzecz, to inny procesor, w testowanym modelu mamy do czynienia z BIONZ X. Tych różnic nie ma już jeśli chodzi o matrycę – APS-C, wykonaną w technologii Exmor CMOS. Sony stawia na swoje tradycyjne rozwiązania, które sprawdzają się bardzo dobrze, także taka specyfikacja może tylko cieszyć.
Czułość z jaką możemy wykonać zdjęcie rozpina się pomiędzy 100 a 25600. O ile z mniejszych wartości ISO korzysta się często, tak z tych najwyższych rzadziej – przypomnę: im większa wartość parametru, tym jakość zdjęcia spada. Jeśli chodzi zaś o format, fotografie możemy wykonywać w dwóch wariantach: 16:9, (rozdzielczość 6000×3376 px) oraz 4:3 (6000×4000 px). Ta pierwsza świetnie sprawdza się do kadrów poziomych, natomiast tradycyjne 4:3 nadaje się doskonale przy różnych fotkach, także pionowych.
Najważniejszą jednak rzeczą, a właściwie tą, która przyciąga zdecydowanie do tego modelu jest przede wszystkim zabójczo szybki autofocus, który nie bez przyczyny nazywany jest najszybszym na świecie. Jego prędkość powaliła mnie na kolana! Absolutne mistrzostwo świata! Odpowiedzialne są za to dwie rzeczy. Pierwsza z nich to Fast Hybrid AF, posiadająca 179 pól detekcji fazy matrycy, druga to detekcja kontrastu, z 25 polami. Tak dla porównania, model Nex 6 posiadał te wartości odpowiednio 99 i 25. Dość trudne pojęcia, ale to właśnie te mechanizmy powodują, że Sony Alfa 6000 jest tak szybki. Dzięki temu ostrość jesteśmy w stanie ustawić w 0,06 sekundy! Co oznacza to w praktyce dla zwykłego użytkownika? Przede wszystkim zapomnijcie o nieostrych zdjęciach, szczególnie obiektów, które się poruszają. Bezlusterkowiec Sony zadba o to, by te ujęcia były ostre jak brzytwa. Oczywiście należy zaznaczyć, że wszystko musi odbyć się w odpowiednich warunkach i mam tu na myśli dzienne światło.
JAKOŚĆ ZDJĘĆ
Przebrnęliśmy przez elementy techniczne, ale pytanie jaki dają one efekt na końcowym zdjęciu? Przyznam szczerze, że fotografie wykonane przez tego japońskiego bezlusterkowca są naprawdę świetne! Z przyjemnością ogląda się je nie tylko na małym wyświetlaczu aparatu, ale także na monitorze komputera/laptopa. Nawet wielokrotne powiększenie nie uwydatnia wad zdjęć zrobionych przez Alfę 6000. Tych praktycznie w ogóle nie ma. Oczywiście pewne nieczystości, czy też ziarno pojawia się przy zdjęciach, gdzie zastane światło było słabe. Muszę jednak przyznać, że jestem mile zaskoczony tym, jak ten aparat bardzo dobrze radzi sobie z trudnymi warunkami.
Dużą rolę odgrywa tutaj jasność obiektywu, jednakże w połączeniu z standardowym szkłem dostarczonym do testów – 16-50 mm F/3.5-5.6, jest zaskakująco dobrze. Obiektyw wysuwa się automatycznie po uruchomieniu/wybudzeniu aparatu, dzięki czemu w stanie spoczynku, aparat jest mniejszy niż w trakcie pracy. Ogniskową zmieniamy na dwa sposoby. Tradycyjnie kręcąc pierścieniem oraz za pomocą bocznego suwaka. Pierścień przydaje się w momencie gdy musimy szybko coś skadrować; suwak bardziej podczas kręcenia filmów, dzięki czemu zbliżenia są wolniejsze i bardziej płynne. Szkoda, że nie miałem okazji pobawić się z wykorzystaniem innych obiektywów, aczkolwiek powyższy sprzęt sprawował się bardzo dobrze, dzięki czemu powstało niemało fajnych kadrów. Oczywiście Sony na swojej stronie oferuje wiele różnych szkieł, tak więc nie brakuje opcji rozszerzenia zestawu.
Wspominałem o świetnym autofocusie, który błyskawicznie ostrzy elementy, które chcemy uwiecznić na pierwszym planie. Jego moc czujemy szczególnie w trakcie zdjęć seryjnych, gdzie nawet amator doceni szybkość i perfekcję matrycy Sony. Ten element to prawdziwa perełka, dzięki której Alfa 6000 może równać się z niektórymi lustrzankami. Ja bez chwili wahania oddałbym mojego Olympusa, byleby tylko mieć ten aparat Sony.
Bezlusterkowiec Sony, ma zaimplementowanych kilka trybów, które pomogą nam uzyskać najlepsze ujęcia. Przede wszystkim, jest tutaj bardzo dobry tryb znany z urządzeń Sony – Inteligenta automatyka, która dla osób, które nie mają ochoty bawić się manualnymi ustawieniami, nie potrafią szybko znaleźć optymalnych ustawień lub po prostu się na tym nie znają, nie muszą się martwić, że ich zdjęcie nie będzie dobre. Program ten, wykona za nich całą robotę i to w naprawdę świetnym stylu. Kiedy trzeba, fotografia w trakcie zapisywania, jest delikatnie poprawiana przez aparat. Bardzo dobrze wyczuwa również moment, w którym powinien zastosować tryb HDR. Nawet nie musimy o tym myśleć, to Alfa 6000 decyduje jak najlepiej wykorzystać własne możliwości i rzadko się myli.
Zatrzymując się chwilę przy zdjęciach HDR, należy odnotować, że po pierwsze, we wspomnianym przeze mnie trybie, Alfa 6000 wykonuje 3-4 zdjęcia, po czym w krótkim czasie łączy je wszystkie i powstaje bardzo dobra fotografia, która nie jest takim typowym HDR. Ten natomiast możemy zastosować w 3 stopniach mocy – opcja ta jest uaktywniona w momencie przełączenia aparatu w tryb manualny. Wtedy możemy wybrać siłę HDR-u. Jeden, nawet najdrobniejszy kurz na obiektywie, wygląda później raczej kiepsko, a najmocniejsza wersja mocy, nie zawsze dobrze wygląda, dlatego proponuję zostać przy wersji najsłabszej.
ISO – czyli światłoczułość. Jak mogliście przeczytać wcześniej: jej rozpiętość jest całkiem spora. Podczas testów, moment, kiedy kończy się dobra jakość zdjęcia, można było zauważyć już przy ISO 3200. Każda kolejna wartość ustawienia zauważalnie pogarsza efekt końcowy. Łatwiej co prawda wykonać fotografię bez wykorzystywania lampy błyskowej, jednakże ziarno i zanieczyszczenia, które pojawiają się na zdjęciu są już niedopuszczalne. Pamiętajcie, że na ekranie 3 calowego wyświetlacza te kadry wyglądają całkiem dobrze, warto pamiętać by przetestować różne warianty i powiększać fotki, by sprawdzić, przy jakich ustawieniach wypadają najbardziej optymalnie. Oczywiście nie zawsze jest na to czas, trzeba to jednak przećwiczyć.
Ciężko doczepić się do jakości zdjęć. Ta jest po prostu wyśmienita pod każdym względem. Szczególnie nie mogę się nadziwić niezwykle żywym i bardzo dobrze oddanym kolorom. Fakt, że podczas testów sprzyjała mi pogoda i warunki oświetleniowe były bardzo dobre, ale pomagało to w oswajaniu myśli, że gotów byłbym wydać każdą złotówkę, na którą wyceniona jest Alfa 6000.
ARCHIWIZACJA
Oczywiście bez karty pamięci, nie rozpoczniemy naszej przygody z Sony Alfią 6000. Model ten obsługuje karty m.in SD/SDHC/SDXC. Przy robieniu zdjęć w formacie JPEG jedno wspomnienie waży w granicach 4-6 MB, tak więc szybko można zapełnić pamięć. Mi udało się dojść do granic karty 4GB dokładnie 481 zdjęciami. Oczywiście wynik zależy od tego ile dana fotka zajmuje miejsca.
Jeśli chodzi o proces archiwizacji, najprostszym i najbardziej tradycyjnym sposobem zgrania zdjęć na PC, jest zrzucenie ich przez kabel USB. Możemy to również zrobić poprzez WiFi, a jeśli mamy smartfona z NFC, to również tą metodą możemy przekopiować fotografie na inne urządzenie. By tak się stało trzeba ściągnąć ze Sklepu Play aplikację Sony PlayMemories, a po jej zainstalowaniu, wystarczy dotknąć oba urządzenia w odpowiednich miejscach, po czym do smartfona należy wprowadzić wygenerowany kod. Wówczas sparowanie kończy się sukcesem. Proces przypomina trochę ten z którym miałem do czynienia podczas testów smartfonowego aparatu – Sony DSC QX10.
Przy przerzucaniu pojedynczych zdjęć jest to bardzo wygodne rozwiązanie i co ważne szybkie. Będąc w terenie, nie potrzebujemy laptopa, aby wysłać np. konkretną fotkę. Wystarczy tak naprawdę przyłożyć smartfon do aparatu, a po chwili możemy udostępnić je w światu. Na dłuższą metę, a szczególnie przy przesyłaniu większych paczek, takie rozwiązanie jest stanowczo niewygodne, tutaj nadal wygrywa tradycyjny kabel.
BATERIA
Od razu mogę powiedzieć, że choć nie jest źle, to nie jestem zachwycony baterią w Alfie 6000. To z pewnością nie jest mocna strona nie tylko tego modelu, ale i większości bezlusterkowców. W zasadzie już na starcie warto by było zaopatrzyć się w dodatkowe ogniwo, tak by w terenie nie zostać bez możliwości fotografowania. Dodatkowa bateria, oznacza też wydatek na ładowarkę, ponieważ w zestawie nie otrzymamy jej w klasycznym wydaniu. To minus, plusem za to jest to, że aparat naładujemy zwykłym kablem USB (baterii nie wyjmujemy z urządzenia w trakcie jej ładowania).
Jeśli chodzi o praktyczne działanie aparatu to przy zwykłym – nazwijmy to turystycznym korzystaniu – jesteśmy w stanie zrobić około 320 – 360 zdjęć. Mój osobisty rekord przekroczył grubo ponad 400, tak więc wszystko oczywiście zależy czy będziemy korzystać z lampy błyskowej, z podświetlonego cały czas ekranu, czy też długich naświetleń. Dla średnio wymagającego użytkownika, możliwości baterii w zupełności starczą i nie powinien on narzekać. Osoby o równie gorącym „spuście” jak mój, mają prawo oczekiwać czegoś więcej, szczególnie gdy korzysta się z wszystkim możliwości aparatu i to dość intensywnie. Dlatego też uważam, że czas działania na jednym ładowaniu jest trochę za krótki. Szkoda – myślę, że spokojnie ten czas można było wydłużyć. Kto lubi dużo focić, z pewnością powinien zaopatrzyć się w dodatkową baterię, u mnie taki zakup to podstawa.
PODSUMOWANIE
Sony Alfa 6000 to świetnej klasy bezlusterkowiec, którego chętnie przygarnąłbym na dłużej. Po raz kolejny mam odczucia, że przy tym sprzęcie moja coraz starsza lustrzanka kurzyłaby się niemiłosiernie. Osoby, które zdecydują się na ten sprzęt, z pewnością nie będą żałować wydania około 2,5 tys. złotych (cena samego body) + obiektyw pod własne potrzeby.
Przede wszystkim otrzymujemy niesamowicie szybki autofocus, dzięki któremu jesteśmy w stanie złapać praktycznie każdy ruch, ciesząc się niezwykłą ostrością. Pod tym kątem Alfa 6000 dorównuje lustrzankom, dlatego choćby z tego powodu warto zainteresować się tym modelem przy zakupie. Decydując się na niego, z pewnością trzeba będzie zaopatrzyć się w dodatkową baterię, szczególnie przy dłuższych wypadach w teren lub sesjach zdjęciowych.
Bardzo dobrze fociło mi się z tego bezlusterkowca. Powrót do macierzystego aparatu będzie jak zwykle ciężki, ale warto było przekonać się, że przechwałki Sony to nie słowa rzucone na wiatr. Tym razem chwyty reklamowe to prawda i z pewnością warto wydać te niemałe pieniądze. W zamian otrzymacie killera wśród tej klasy sprzętu, czyli aparat, który spokojnie może rywalizować z lustrzankami ze średniej półki.
****
Szczegółowa specyfikacja techniczna
Zdjęcia w pełnej rozdzielczości dostępne na naszym koncie Flickr
Zdjęcia aparatu – Artur Polachowski, którego zdjęcia możecie zobaczyć na Facebooku, oraz 500px