POCZĄTEK
Te słuchawki potrafią przepięknie jakościowo brzmieć, są niesamowicie poręczne, wystarczają na kilka długich cykli słuchania muzyki, łatwe do skonfigurowania nawet ze smartwatchem, a do tego zostały tak zaprojektowane, aby trzymały się ucha w czasie solidnego i intensywnego treningu. Nie mam złudzeń – to jedne z moich ulubionych słuchawek, w których polubiłem bieganie z muzyką w uszach! Najtańsze nie są, ale gwarantują świetną jakość, świetne wykonanie, świetne brzmienie!
WZORNICTWO I WYKONANIE BOSE SOUNDSPORT FREE
Bezprzewodowe słuchawki Bose SoundSport Free są pod kątem wzorniczym nieco nietypowe. Przypominają z wyglądu trochę większą kostkę do gry na gitarze, ale uformowaną w stożek i zostały ładnie sprofilowane pod ucho, a także wyposażone w zestaw nakładek StayHear+, które (zależnie od rozmiaru ucha) możemy zmieniać. Są one sylikonowe, ale z dość twardego w swojej odmianie, więc po kilku założeniach i zdjęciach pod rząd – powodują nieco dyskomfortowe wrażenia otarciowe wewnątrz ucha. Oczywiście nic złego się nie dzieje – skóra nie schodzi, ale uczucie lekkiego przytarcia pozostaje. Sądzę, że to dlatego, aby się nie wyślizgiwały z uszu.
Same słuchawki to po prostu pchełki – ale na tle konkurencyjnych Apple Air Pods, czy Samsung IconX 2018, są stosunkowo duże i każda z osobna mierzy 3,12×2,5x3cm. Te gabaryty są też widoczne po wciśnięciu słuchawek w uszy. Bose SoundSport Free odstają znacznie, ale mi to osobiście nie przeszkadzało. Nie miałem też sytuacji, aby przechodnie spoglądali na mnie dwuznacznie, co oznacza, że nie rzucają się tak bardzo w oczy. Co istotne – końcówka StayHear+ została tak zaprojektowana, że przy każdej słuchawce znalazły się wygięte, spiczaste rogi, których celem jest zagnieżdżenie słuchawek w górnej części małżowiny. Efekt? Trzymają się go wzorcowo. Co więcej – są tak dopasowane, że nie ma szans, aby wypadły w czasie intensywnej aktywności – przy bieganiu, czy też podczas szybkiej jazdy rowerem.
Co ważne – nawigacja pomiędzy utworami i sterowanie głośnością odbywają się poprzez fizyczne ściskanie trzech przycisków umieszczonych u góry – na prawej słuchawce. Żeby był do nich łatwy dostęp – słuchawki po prostu muszą ciut odstawać. Skok przycisków jest twardy i trzeba włożyć nieco siły w skuteczne dociskanie, aczkolwiek pracują bez oporów i łatwo zapamiętać, co poszczególne akcje oferują.
Ważną zaletą jest fakt, że Bose SoundSport Free nie ciążą w uszach (ważą jedynie 15 gramów każda) i nie trzeba ich specjalnie dociskać. Za to cenię je najbardziej. Dokanałowe słuchawki mają często ten defekt, że z racji tego, że budowa każdego z uszu potrafi być inna (co może powodować, że jedna słuchawka dochodzi głębiej niż druga), przez to w jednym uchu jedne grają głośniej (bo siedzą głębiej), a inne ciszej lub też po prostu potrafią się wysuwać etc.
Tutaj tego po prostu nie ma – dzięki zaczepowi w małżowinie – SoundSport Free wchodzą za każdym razem na tą samą głebokość, nie ma ryzyka że wypadną, a dodatkowo nie przepuszczają wiatru lub hałasu. Oczywiście są słuchawki pchełkowate, których samo wsunięcie do uszu już skutecznie odcina od miejskiego gwaru, ale tutaj udało się to sensownie wyważyć. Nie mam złudzeń – to najlepsze tego typu słuchawki, z jakich przyszło mi korzystać. Może nie jest tak supercicho, jak np. w Samsungach IconX, ale ja akurat hołduję zasadzie, by w czasie treningu słyszeć, co się dzieje dookoła mnie. Uprzedzam też dodatkowe pytania – nie mają Bose SoundSport Free systemu redukcji hałasu, ale naprawdę nie jest tutaj potrzebny i w ogóle mi go nie brakowało. Jakiś minus? Niektóre osoby, którym pokazywałem recenzowane tutaj słuchawki narzekały, że nie widzą dobrze oznaczeń, która z nich jest prawa, a która lewa. Faktycznie – na biało-przezroczystym sylikonie nakładki StayHear+ trudno dostrzec wytłoczone litery L i R.
Na ostatnie słowo zasługuje sam futerał dla słuchawek, który mieści się w jednej dłoni, ale do najmniejszych nie należy, jeśli zestawić go np. z tym od chociażby IconX. Ale to nie problem, bo wciąż mówimy o bardzo małych i lekkich gabarytach. W każdym razie – case wyposażony jest we własną baterię oraz diody, które po lekkim naciśnięciu przycisku otwierania futerału podświetlają się i informują tym samym, jaki jest poziom naładowania ogniwa. Mocniejsze przyciśnięcie natomiast – otwiera case. Wewnątrz widzimy zagłębienia i piny, w które odkłada się słuchawki. Istotny detal – są one magnetyczne, zatem nie ma ryzyka, że SoundSport Free przypadkowo wypadną.
Oczywiście jak potrząśniesz otwartym futerałem, to istnieje takie ryzyko, ale zasadniczo nie ma jak zgubić zawartości. Case zawsze ma się przy sobie, intuicyjnie odkłada do niego słuchawki, jego gabaryty są na tyle kompaktowe, że wszędzie go ze sobą weźmiesz. Zresztą warto to robić, bo jeśli zdarzą się jakieś problemy ze sparowaniem lub rozparowaniem słuchawek – case (poprzez zadokowanie w nim słuchawek) służy do ich odcięcia od świata i ewentualnego ponownego łączenia.
FUNKCJE SŁUCHAWEK BOSE SOUNDSPORT FREE
SoundSport Free nie posiadają dotykowych płatków, a sterowanie – jak wspomniałem przed chwilą – odbywa się poprzez naciskanie fizycznych przycisków na prawej słuchawce. Lewa też posiada własny – jeden przycisk – który służy do jej aktywowania, jeśli zdarzy się, że korzystasz akurat tylko z jednej (np. do prowadzenia rozmowy telefonicznej), a druga leżała bezczynnie na biurku w tym czasie. W celu oszczędności energii dezaktywuje się. Jako, że sparowana np. z telefonem jest prawa słuchawka, toteż to ona łączy się niezależnie z lewą. Producent zapewnia, że od strony technicznej zadbał o silne anteny, które nie tylko pozwalają na oddalenie się z SoundSport Free na 10 metrów od źródła dźwięku, ale też dbają o to, by łączność pomiędzy samymi słuchawkami nie była zakłócona.
Jak to wypada w praktyce? Swobodnie można się rzeczywiście oddalić od np. sparowanego smartfonu lub tabletu, aczkolwiek takie sytuacje się raczej nie zdarzają, no chyba że słuchasz tak muzyki np. w pracy, odejdziesz od biurka, na którym został telefon i nagle w drodze do innego działu w firmie orientujesz się, że dźwięk zaczyna przerywać. Ale z drugiej strony jesteś już na tyle daleko, że nie cofasz się po smartfona. Zasięg jest więc całkiem niezły i myślę, że lepszy niż deklarowane 10 metrów.
Co sobie również chwaliłem – bez względu na to, gdzie trzymałem telefon – dźwięk był bez żadnych zakłóceń – wciąż tak samo mocny i wyraźny. Marketingowo sprzedawane zapewnienia o naprawdę silnym sygnale Bluetooth są więc prawdziwe. Fajną funkcją jest też możliwość odnalezienia słuchawek, jeśli gdzieś je zapodziejemy. Po pierwsze możemy je zlokalizować poprzez aplikację Bose Connect (do pobrania ze Sklepu Play, jak i AppStore) w smartfonie, a ten – na podstawie tego, kiedy ostatni raz były używane SoundSport Free – określi ich położenie. Oczywiście nie mają one wbudowanego systemu GPS, więc tak naprawdę działa to w oparciu o informacje z położenia smartfonu, czy innego sprzętu, który był akurat sparowany ze słuchawkami. Po drugie – precyzyjniejsze odnalezienie pchełek będzie możliwe po wybraniu opcji rozgłaszania sygnału dźwiękowego. Jeśli będą naładowane, zaczną emitować wysoki, piskliwie mieniący się dźwięk.
Poza standardową obsługą regulacji głośności oraz odtwarzania, na słuchawkach Bose SoundSport Free możesz też odbierać połączenia telefoniczne oraz wykonywać szereg innych czynności:
Myślę, że warto tutaj wyakcentować opcję Aktywnego Sterowania Głosem, która jest kompatybilna z Google Now / Asystentem Google, dzięki czemu można po dłuższym przyciśnięciu przycisku wielofunkcyjnego – aktywować możliwość wypowiadania komend w stylu OK Google… Kolejna rzecz – to bardzo dobra jakość połączeń telefonicznych. Odbiera się je tylko na prawej słuchawce, ale są na rewelacyjnym poziomie. Nie miałem jeszcze okazji słyszeć tak czystego i wyraźnego brzmienia głosu mojego rozmówcy/rozmówczyni w słuchawkach bezprzewodowych, jak w słuchawce Bose SoundSport Free.
Kolejny plus – słuchawki Bose są wodoszczelne (posiadają wewnątrz siateczkę hydrofobową), spełniają bowiem warunki normy IPX4, mogą więc przetrwać większe zachlapanie lub po prostu solidne zmoczenie na deszczu. Co więcej – nie poddają się potowi, który potrafi w czasie długiego treningu mocno wystawiać na próbę taki sprzęt. Nic się z nim nie dzieje, a końcówki nie uciekają z uszu. Naprawdę super sprawa, bo tego ostatniego obawiałem się najbardziej.
BRZMIENIE SŁUCHAWEK BOSE SOUNDSPORT FREE
Punkt najważniejszy, chociaż nie dla wszystkich, bo większość nie potrzebuje fajerwerków brzmieniowych w czasie treningu. Ja korzystając z Bose SoundSport Free uświadomiłem sobie dwie rzeczy. Że – pomimo już prawie dekady biegania – jestem jednak w stanie trenować ze słuchawkami w uszach, czego zwolennikiem nigdy nie byłem i z czym zawsze się męczyłem. I wygląda na to, że po prostu dotychczas nie trafiłem na swoje idealnie dopasowane. A te od Bose – właśnie takie są! Druga rzecz, która jest kluczowa przy właściwych słuchawkach do biegania, to oczywiście jakość brzmienia. Kiedyś naprawdę nie przywiązywałem do tego wagi. Jeśli już jakieś testowałem w czasie treningu, to raczej zwracałem uwagę na funkcjonalność lub niedostatki określonego zestawu, które ujawniają się w czasie biegania, skakania etc., aniżeli zwracałem uwagę na jakość płynącą z brzmienia. Ta była na dalszym planie.
Przy Bose SoundSport Free uświadomiłem sobie, że nie lubię biegać w słuchawkach, które dziadowsko brzmią. I, że klasa dźwięk – zmienia optykę niemal całkowicie. Odkryłem na przykład, że lubię jeździć rowerem ze słuchawkami w uszach. Kiedyś było to u mnie nie do pomyślenia, bo najbardziej kluczowe jest dla mnie bezpieczeństwo na drodze. Ale kiedy wyjeżdżam poza zatłoczone miasto, a ruch zaczyna być spokojniejszy, stabilniejszy i mniej agresywny, przez co nie muszę trzymać ciągle palców na hamulcach – wówczas zaczyna się prawdziwe piękno rowerowej wycieczki z dobrym akompaniamentem!
Miałem przyjemność używać Bose SoundSport Free od końca lutego do teraz (czyli dobre 2,5 miesiąca). Oznacza to, że przetoczyły się przez moje dłonie najróżniejsze smartfony, w tym te od Sony, które najbardziej cenię, jako telefony muzyczne. I tak – w parze z nimi (a konkretnie z Xperią XZ Premium, XZ2 oraz XA2 Ultra) słuchawki te brzmią najlepiej (słuchałem też muzyki na Pixelu 2 XL, Samsungu Galaxy S9+, Motoroli Moto G6 Plus). Nie jest to jakość audiofilska, ale też – jak na zestaw za 850zł brutto – mimo wszystko płacisz za fantastyczne brzmienie, które nie obciąża uszu w czasie treningu. Nie stosowałem żadnych equalizerów w czasie testów (może sporadycznie), za to Bose implementuje swoją technologię – korektora optymalizowanego pod kątem głośności, by jej np. zbyt wysoki poziom nie determinował przeciążeń, trzasków, szumów etc. I rzeczywiście – ani razu nie miałem sytuacji, żeby mi coś w uszach trzeszczało.
Sama charakterystyka brzmienia jest ciepła, ale zachowawcza w tym względzie. I ewidentnie zaprogramowana pod kątem muzyki elektronicznej, dynamicznej, pop. Rockowe kawałki też słucha się fajnie, ale są one jakby pozbawione tej dynamiki. Możliwe, że to dlatego, że brakuje im głębi. Tony niskie są zdecydowanie bardziej transparentne, ale nie mają miękkiego wykończenia na finiszu, więc słychać wyraźnie, w którym momencie kończy się uderzenie basu. Osobiście preferuję coś takiego, jeśli taki bas dudni punktowo, z założenia przez artystę, a nie z powodu słuchawek. Tutaj – w Bose SoundSport Free – ta miękkość jest więc dość oszczędna. I ma to swój zasadniczy plus – przy długotrwałym słuchaniu – uszy nie są zmęczone. No chyba, że przesadzisz z głośnością, ale przy umiarkowanym poziomie i odpowiednio dobranej playliście – biega i jeździ się bardzo przyjemnie.
Mocno i konkretnie wypada więc wspomniany bas punktowy, a finisz jest zbyt wyraźny, przez co znika jego urok. Tony wysokie oscylują w bezpiecznych rejestrach, ale nie są selektywne. Możliwe, że to charakterystyka słuchawek bezprzewodowych, które mogą tracić coś na jakości przy bardziej wyśrubowanych tonach. Ale w ogólnym ujęciu – nie spodziewałem się tyle dobrego po słuchawkach dedykowanych osobom aktywnie spędzającym czas. Uważam, że brzmią naprawdę dobrze, co też jest nie tylko moją opinią, ale konfrontowałem ją z bliskimi, z którymi mogłem wymienić się wrażeniami płynącymi z odsłuchu. Osobna sprawa, że muzyka brzmi czysto i nienachalnie. Jakby pracując nad odsłuchem, inżynierowie Bose wyobrażali sobie nie tylko mocny trening, ale też spokojny spacer po miejskim parku.
BATERIA W SŁUCHAWKACH BOSE SOUNDSPORT FREE
Jeden z najprzyjemniejszych punktów. Słuchawki Bose potrafią na jednym ładowaniu – wg zapewnień producenta – przejechać nawet pięć godzin! Sporo, bo zadanie mają niełatwe. Ale napisać muszę szczerze, że ani razu nie udało mi się ich w pełni rozładować. Po prostu w takim systemie, w jakim się z nimi funkcjonuje, jest to właściwie niemożliwe i mamy sporo swobody w tym zakresie.
Bose nie podaje, jaką pojemność mają baterie w obydwu słuchawkach. Sądzę, że konstrukcyjnie są one też takich, a nie innych rozmiarów, bo gdzieś trzeba było upchnąć ogniwa, co w realnej codzienności wypada bardzo na plus. Dlaczego napisałem przed chwilą, że ciężko rozładować słuchawki? Bo one są po prostu cały czas w kontakcie z futarałem. Case odgrywa tutaj podwójną rolę – nie dość, że chroni i ułatwia przenoszenie, to jeszcze posiada wbudowaną baterię, którą ładujemy poprzez typowy kabel USB. Szkoda, że już nie typu C, bo to właśnie takie przewody u mnie dominują, a w plątaninie kabli – nawet ten dołączony – lubi się zgubić.
Czas naładowania futerału wynosi 2h. Nie jest to więc żaden problem – zwłaszcza, że zasila później skutecznie słuchawki. Nie umiem jeszcze ocenić, jak one będą wypadać po dłuższym czasie takiego ciągłego doładowywania? Ja przynajmniej nie byłem w stanie słuchać przez 5h muzyki.
Rynkowo Bose SoundSport Free debiutowały na początku lutego, a dwa tygodnie później miałem swój, zupełnie nowy zestaw testowy, zatem byłem pierwszym użytkownikiem. Ale przez te tygodnie, które słuchawki spędziły czas u mnie – wszystko sprawowało się, jak należy, a ja nie odczułem, że dzieje się coś złego z ogniwami, aczkolwiek to prawa słuchawka narażona jest na większe obciążenie i częstsze ładowanie, bo można przez nią prowadzić rozmowy telefoniczne oraz wydawać polecenia głosowe smartfonowi, więc częściej jest w samodzielnym użytku.
OPINIA NA TEMAT SŁUCHAWEK BOSE SOUNDSPORT FREE
Zazwyczaj, kiedy dochodzę do ostatecznej opinii w swoich recenzjach na temat opisywanego produktu, to staram się znaleźć w głowie jakieś jedno sensowne przesłanie, które zamykałoby temat w jednym, dwóch zdaniach (o ile jest to możliwe, a sprzęt na to zasłużył). I dzisiaj brzmi w moich uszach rozmowa ze znajomą, która dla swojego syna sportowca kilka razy już kupowała przy różnych okazjach słuchawki, również dedykowane osobom aktywnym, i za każdym razem te nie zdawały egzaminów – w sensie szybko kończyły swój żywot. Formułując ostateczną opinię na temat Bose SoundSport Free mam w głowie jedno zdanie – Kup mu te słuchawki – wreszcie będzie zadowolony!
Po pierwsze dlatego, że są świetnie zaprojektowane i do tego odporne na okazyjne zalania i pot. Doskonale trzymają się ucha (chociaż nie polecam zbyt częstego wyjmowania i ponownego zakładania), nie plączą się żadne kable, gdy trzeba mocno odwrócić głowę, ani żaden pałąk nie ociera się ani nie podskakuje na szyi w czasie biegu. Po drugie dedykowany futerał potrafi naładować SoundSport Free dwa razy do pełna, a dzięki ładowaniom pośrednim – spędzasz wiele dni bez szukania gniazdka elektrycznego.
Po trzecie doskonale – jak na swoją klasę – brzmią. Jasne, że stworzone z myślą o muzyce bardziej dynamicznej i elektronicznej, bo przecież przeważnie przy takiej się trenuje. Ale doskonale nadają się one też do odsłuchu innych gatunków oraz bardziej relaksacyjnym okolicznościom. Po czwarte – Bose SoundSport Free są wygodne – futerał mieści się w dłoni, słuchawki ciągle są blisko. Po piąte – rzeczywiście wyposażone są w mocną antenę, dzięki której rewelacyjnie przenoszą dźwięk i głos, również ten w czasie rozmów telefonicznych.
Myślę, że to pięć mocnych punktów, które konkretnie charakteryzują, jak sprawują się pierwsze w portfolio Bose – słuchawki całkowicie bez kabli. Jeśli dodasz do tego dobrze zaprojektowaną aplikację, naprawdę świetnie przygotowane poradniki pomocowe na stronie producenta, wsparcie dla języka polskiego (chociaż brzmi dość sztucznie), częste aktualizacje, dobry czas odsłuchu na jednym ładowaniu, to wychodzi na to, że masz produkt godny wielkich wyzwań treningowych, towarzysza długich tras kolarskich oraz kompana miło przygrywającego do ucha w czasie popołudniowego spaceru.
Rozstawałem się z Bose SoundSport Free z żalem – polecić mogę bez skrępowania.