POCZĄTEK
Samsung Galaxy Tab S4 – to najbardziej udane rozdanie na rynku tabletów, z jakim w ostatnim czasie się spotkałem. Przez moment myślałem, że idzie tym tropem Huawei z jego MediaPadami, ale jednak wciąż muszą kilka rzeczy dopracować. Apple w tym zakresie wyłącznie wciska dyrdymały, więc nie warto poświęcać mu uwagi. Za to Samsung – oj tak, Samsung wie czego chce oraz jak tego dokonać.
Jego Galaxy Tab S4 to tablet, który – owszem – jest idealnym narzędziem do konsumowania multimediów – ale też, dzięki wbudowanej funkcji DeX, jednoznacznie otwiera się na produktywność. I cały czas mam jej niedosyt, bo Samsung Galaxy Tab S4 przyjechał do mnie bez dedykowanej klawiatury, więc nie z wszystkiego mogłem udanie korzystać. Ale jestem pewien, że w komplecie – będzie to przede wszystkim tablet do pracy.
Natomiast nie samym DeX-em człowiek żyje, a w ostatnich tygodniach, gł. za sprawą konferencji dla developerów Samsung pokazał rozwiązania, które nie do końca korespondują w moim odczuciu z Tabem S4. Dziś – patrząc ze swojej perspektywy – nie chciałbym tak bardzo iPada, ale też – Tab S4 musiałby kilka rzeczy mieć doszlifowanych, abym chciał postawić właśnie na niego.
WZORNICTWO I WYKONANIE TABLETU SAMSUNG GALAXY TAB S4
Z generacji na generację Galaxy Taby od Samsunga stają się grubsze i cięższe. Ośmiocalowy Galaxy Tab S2 (TU recenzja) gabarytowo zamykał się w następujących wymiarach: 237.3x169x5.6mm – 378g. Za to 9.7-calowy Galaxy Tab S3 (TU recenzja) był dokładnie tak samo wysoki i szeroki, jak S2, ale za to jego grubość zwiększyła się do 6mm, a waga do 429g. Teraz Samsung Galaxy Tab S4 – pomimo zwężenia ramek i zrezygnowania z czytnika linii papilarnych pod wyświetlaczem – mierzy 249.3mm wysokości (a więc wydłużył się o równe 12mm), 164.3mm szerokości (skurczył się o 5,2mm), ale za to przytył o 54 gramy (do 483g) i jest teraz grubszy o ponad milimetr (7.1mm) względem swojego poprzednika.
Wiem, wiem – trochę ten powyższy akapit może być mało czytelny. Wciąż obracamy się w granicach gramów i milimetrów, ale widać, że pomimo wizualnego odchudzania sprzętu ze wspomnianych ramek okalających ekran – tak naprawdę i tak dostajemy większy, grubszy i cięższy produkt.
Zasadniczo nie mam o to jakichś szczególnych pretensji. Samsunga Galaxy Tab S4 trzyma się w dłoniach wygodnie. Wciąż szerokość ramek odchodzących od wyświetlacza, jest taka, że chwytając tablet w jednej dłoni nie dotykamy ekranu i nie aktywujemy przez to niechcianych akcji (na tę zaletę zwracałem też uwagę recenzując Taba S3), a ogólny wygląd tabletu nadal konotuje skojarzenia z jego dwiema poprzednimi edycjami pod kątem samego kształtu. Może tegoroczny Tab, jest bardziej kanciasty, ale tylko z daleka. Przy bliższym oglądzie wyraźne stają się zaokrąglone narożniki oraz obła stalowa ramka biegnąca wokół urządzenia.
Jak mam być szczerym, to pod kątem wizualnym bardziej podoba mi się nowy iPad Pro od Apple. Ale to tak naprawdę kwestia czysto indywidualna i absolutnie nie mogę odmówić tabletowi Samsunga stylu i szykowności.
Samsung Galaxy Tab S4, otrzymał USB typu C na spodzie oraz cztery głośniki multimedialne od AKG, które znajdziesz przy prawej i lewej krawędzi spodniej i górnej ramki. Na lewym boku są cztery piny do zadokowania tabletu w stacji dokującej w postaci klawiatury Book Cover, ale tej niestety nie miałem w testach. Prawy bok, to bardzo wysoko umieszczona regulacja głośności i włącznik. Jak na moje oko – za wysoko, jeśli używamy Taba S4 do multimediów. Jak do pracy i np. w opcji zadokowanej, to uznamy to położenie za wygodne (tak np. mam w Surface Booku, czy Surface Pro). Bliżej skraju prawej ramki znajdziesz slot na karty micro-SD oraz SIM (jeśli wybierzesz model z LTE).
Tak samo też, jak w Tabie S3 – w Galaxy Tab S4 na pleckach, jest szkło. Brak informacji, jakiej firmy, ale zdecydowanie odporniejsze na zarysowania niż w poprzedniku. Za to się palcuje i ciężko usuwa się z niego odciski.
Cudów tutaj nie ma. Samsung Galaxy Tab S4, to klasyczny tablet. Minimalnie zwężony, ale tak naprawdę o większych gabarytach niż poprzednie edycje, aczkolwiek wizualnie sprawia wrażenie smuklejszego i mniejszego. Nie wiem, jak to się dzieje, ale tak odbiera to moje oko. Na pleckach znajdziesz jeden aparat, a z przodu drugi. Poza logotypem Samsunga i AKG – nic więcej tutaj nie ma.
WYŚWIETLACZ W TABLECIE SAMSUNG GALAXY TAB S4
W tym miejscu, jest pod dwoma względami „bardziej” i pod jednym „mniej” niż w Tabie S3. Po pierwsze – większy wyświetlacz. Urósł z 9.7 cala w poprzedniku do 10.5 cala w obecnej edycji. Po drugie – zastosowano wyższą rozdzielczość WQXGA wynoszącą 2560x1600px (nie można ustawić niższej, jak np. w smartfonach tego producenta). Jak zwykle – jest to wyświetlacz Super AMOLED z rewelacyjnymi kątami widzenia i jeszcze bardziej udanymi kolorami, które są soczyste, piękne, przyjemne dla oczu.
Natomiast rzecz dla mnie zaskakująca – Galaxy Tab S4 nie posiada wyświetlacza obsługującego standard HDR10+… (tak, to ten jeden brak).
Dlaczego to dla mnie takie istotne? No, bo jednak filmy ogląda się na nim przednio. Lepiej na pewno niż na małym wyświetlaczu smartfonu. Natomiast HDR10+ obsługiwał Galaxy Tab S3. Był wówczas jednym z pierwszych tabletów (jeżeli nie pierwszym) z tą funkcją. Co więcej – kiedy debiutował, na rynku pojawiały się pierwsze smartfony i telewizory z tą technologią. Dlaczego poskąpiono jej w Galaxy Tabie S4? Pojęcia nie mam. Jakoś szczególnie tego braku nie odczuwam, ale też – pozostawia to we mnie znaczący niedosyt… Bo po pracy fajnie się rozerwać. A skoro sprzęt na najwyższym poziomie, to i rozrywka niech taka będzie, prawda?
Wyświetlacz w tablecie Samsung Galaxy Tab S4 może na pewno pochwalić się kapitalną jasnością. Nigdzie nie ma informacji, jak bardzo jest intensywna, ale mi wystarcza to, jak ekran sprawuje się na zewnątrz, czyli w ciągu dnia.
Bardzo dobrze działa też podświetlenie nocne aktywowane o określonych godzinach lub wg harmonogramu. Pozwala redukować błękitne światło wyświetlacza, dzięki czemu nie męczymy wzroku przy wieczornych i nocnych aktywnościach z tabletem. Zresztą najniższy poziom jasności, jest na tyle subtelny, że od biedy nie trzeba z Filtra Światła Niebieskiego korzystać.
Zasadniczo z wyświetlaczem w Galaxy Tab S4 pracuje się bardzo dobrze. Gdyby nie ten brak HDR10+ – nie miałbym zastrzeżeń. No i jest to taki niedostatek, który moim zdaniem odejmuje punkt temu tabletowi. Mamy do czynienia przecież z segmentem premium.
SPECYFIKACJA I WYDAJNOŚĆ SAMSUNGA GALAXY TAB S4
Pod względem specyfikacyjnym zastanawiam się tylko nad jedną rzeczą. Czy zastosowanie 4GB pamięci RAM i 64GB na pliki to nie jest za mało? I wcale nie dlatego, żeby coś było z kością operacyjną tej wielkości nie tak, czy żeby zabrakło mi miejsca na swoje dane. Wręcz przeciwnie – Galaxy Tab S4 grzeje, jak burza! Jest superszybko, bardzo efektywnie i bez jakichkolwiek zająknięć. Tablet doskonale radzi sobie z wielozadaniowością. Nawet, kiedy przełączysz go na tryb pracy DeX. Chodzi mi raczej o przyszłość.
Samsung Galaxy Tab S4 kosztuje 3tys. zł w dniu, kiedy powstaje ta recenzja. Mój ostatni tablet miałem 5 lat. To sporo czasu. Kupując dziś ten model – robiłbym to również z uwzględnieniem tak długofalowego użytku.
Oczywiście pamięć na pliki mogę rozszerzyć o karty microSD. Ale pamięci RAM już w żaden sposób nie rozciągnę. Do tego jednak trochę aktualizacji się zbierze, w tym nie tylko aplikacji, ale i samego systemu operacyjnego. A wówczas zaczyna robić się gęsto od danych na 64GB… Po nieco ponad miesiącu użytkowania, zajęte miałem 25GB. Pozostało więc jeszcze do zapełnienia ponad 38GB. I trochę czasu zajęłoby mi zagospodarowanie takiej przestrzeni. Bo jednak przez ponad miesiąc nie skonsumowałem nawet połowy zaoferowanej pamięci. Ale to też wynika z innej specyfiki i innego przeznaczenia samego sprzętu.
Po pierwsze nie gram, więc gry odpadają z marszu, a więc pierwszy zasobożerny punkt odhaczony. Po drugie – nie robię tabletem zdjęć. Te, które wykonałem dla potrzeb tej recenzji, powstały wyłącznie z konieczności. Galaxy Tab S4 spędził u mnie jakieś 1.5 mca i ani razu nie miałem sytuacji, abym musiał po niego w tym celu sięgnąć. Po trzecie – nie będę też kręcił tabletem filmów. A zatem to już kolejna aktywność, która odciąża moją pamięć wewnętrzną. Nawet, jeśli zrobię jakieś zdjęcie, czy powstanie wideo, to zajmie całość góra od kilkuset MB do maksymalnie 1GB. Po czwarte nie wrzucam w ogóle na żadne urządzenia mobilne jakichkolwiek MP3. Po piąte – nie kolekcjonuję filmów. W czwartym, jak i piątym punkcie – rządzi wyłącznie streaming i w bardzo wąskim zakresie tryb offline.
Ale to moje preferencje. Łatwo mi sobie wyobrazić pamięć zapychaną przez gry, filmy i inne multimedia u osób, które szukają sprzętu właśnie do tego celu, a Galaxy Tab S4 idealnie się do tego nadaje. Jakkolwiek więc ja nie potrzebuję dziś więcej niż 64GB, to w perspektywie lat na pewno ta potrzeba wzrośnie. Przy potrzebach multimedialnych pożeraczy – na pewno warto rozważyć większą opcję dyskową.
Bardziej dla mnie istotny jest RAM. Bo nakładka Samsunga też swoje waży. A ja szczypać się nie lubię. Jak pracować – to na pełen gwizdek!
Można też zastanawiać się, czy nie lepiej byłoby postawić na Snapdragona 845 zamiast Snapdragona 835, bo to właśnie ten starszy układ znalazł się w Galaxy Tabie S4. Ale kiedy pomyślę, jak długo jest on już na rynku, to nie powiem – chylę czoła przed Qualcommem, widząc jego wydajność w tablecie Samsunga. Jedyne, co mnie niepokoi, to jak to będzie w perspektywie rozwoju AI? Bo przecież i sam Samsung wypuścił właśnie procesor obsługujący algorytmy Sztucznej Inteligencji. O nią oparta ma być od teraz asystentka Bixby, co ogłoszono na konferencji dla developerów 2018, więc kupując tablet na lata – znowu zastanawiałbym się, czy to właśnie to, czego oczekuję w perspektywie długofalowej? Wydajnościowo jestem spokojny. Gorzej z nowymi funkcjami, które mogą mi po prostu przejść obok nosa w takiej sytuacji.
Odkładając te dywagacje na bok – Samsung Galaxy Tab S4 otrzymał również wbudowany moduł GPS, WiFi 802.11ac, sloty na karty nano-SIM (opcjonalnie) oraz microSD. Jest wejście słuchawkowe jack 3.5mm, USB typu C oraz wszelkiego typu czujniki: światła, zbliżeniowy, żyroskop, magnetometr etc.
Tak, nie ma skanera odcisków palców. Do odblokowywania Taba S4 można użyć rozpoznawania twarzy lub identyfikacji na podstawie tęczówki oka. Ze względów zdrowotnych z tego drugiego rozwiązania nie korzystam, ale już skanowanie twarzy na dobre u mnie zagościło. I powiem szczerze, że w tym tablecie działa to naprawdę nieźle. Galaxy Tab S4 nie odblokuje sprzętu, kiedy ten leży na blacie, a my patrzymy na niego z boku. Ma też problemy w gorszym świetle, które czasami potrafi pokonać wieczorami – aczkolwiek kompletnie nie radzi sobie w nocy. Natomiast nawet, kiedy włożymy czapkę i owiniemy się szalem – jest w stanie nas rozpoznać.
Samsung Galaxy Tab S4 odblokowuje się też, kiedy tablet trzymamy poziomo z kamerką po prawej lub lewej stronie, ale kiedy trzymamy go do góry nogami już nie i wyświetla się komunikat z prośbą o odwrócenie urządzenia.
Dyskusyjne, jest dla mnie jednak to, że Samsung postawił tak wyraźnie właściwie na ten punkt w kwestiach bezpieczeństwa. Bo jednak autentykacja twarzą, jest przy pierwszej konfiguracji wyraźnie opisana, jako nie do końca bezpieczna i producent przestrzega, że ktoś do nas bardzo podobny może odblokować tablet. Jeśli nie zdecydujemy się więc na skan tęczówki oka, to robi się problem i to wcale nie taki błahy, bo np. odpada autentykowanie zakupów w Sklepie Play, odblokowywanie dostępu do dysku OneDrive, czy logowanie do aplikacji mBanku. Tak się składa, że ja akurat z tego korzystam częściej niż dwa, trzy razy dziennie (poza zakupami w Google Play, oczywiście) i ciągłe wstukiwanie PIN-u nie jest wcale takie przyjemne…
Jak dla mnie – brak czytnika linii papilarnych to kolejny znaczący minus Galaxy Taba S4. A przecież skaner mógłby znaleźć w formie wbudowanej w wyświetlacz.
Jak wspominałem – nie miałem problemów z wydajnością sprzętu. Ona jest na obecnym etapie wzorcowa. Ale dwuznaczne dla mnie jest zostawienie dziś 4GB RAM, decydowanie się na Snapa 835, kiedy taką rewoltę przechodzą usługi Samsunga pod kątem AI i w portfolio producenta jest już układ obliczeniowy dedykowany AI. Do tego 64GB pamięci na pliki szybko stopnieje przy potrzebach osób zaangażowanych w multimedialną rozrywkę, czy kolekcjonujących muzykę i filmy w tabletach, które w trybie offline idealnie nadają się do leniwego przepędzania urlopu, gdy za oknem taka pogoda, że tylko schować się pod kocem z ciepłą herbatą i sezonem zaległego serialu. Do tego opcje autentykacyjne mnie nie przekonują, bo korzystam z aplikacji, w których niezbyt pewny skaner twarzy po prostu nie może być używany do autoryzacji.
Świetna wydajność powinna więc być tutaj dodatkiem, a akcenty wyostrzone pod kątem bezpieczeństwa gromadzonych danych i rozwojowych funkcji, które są już za rogiem. Pod tym względem mam wrażenie, jakby Samsung Galaxy Tab S4 był o jeden rok spóźniony.
SYSTEM, APLIKACJE, MULTIMEDIA W SAMSUNGU GALAXY TAB S4
Tablet Samsung Galaxy Tab S4, jest zarządzany przez system Android 8.1.0 Oreo z nakładką systemową Samsung Experience 9.5. Kiedy piszę te słowa, jest 20 listopada 2018r., a łatki bezpieczeństwa datowane są na 1 października br. Nie, taki poślizg w tym zakresie mi się nie podoba. Bo, jeśli kwestie autentykacyjne nie są takie, jakich bym oczekiwał, to zdecydowanie bardziej zależy mi na tym, żeby chociaż środowisko było bezpieczne. A tak się nie czuję w tych okolicznościach.
Dlaczego tak się tego czepiam? Bo osią napędzającą Galaxy Tab S4, jest środowisko Samsung DeX. Środowisko stworzone do pracy. I takie przeznaczenie MUSI gwarantować absolutne bezpieczeństwo, którego tutaj nie czuję.
Sam interfejs systemu, jest bardzo dobrze napisany. Może i sporo waży, ale oferuje zadowalającą płynność działania. Jeśli chcemy możemy włączyć asystentkę Bixby Home, która na pulpicie dostępnym od lewej strony – od pozycji ekranu głównego – oferuje strumień informacyjny. Możemy tam zagregować swoje ulubione karty ze zdjęciami z Galerii, filmami z YouTube, wydarzeniami z kalendarza, najnowszymi wiadomościami ze świata Upday, notyfikacjami z Twittera, czy Facebooka. Ale bez wsparcia dla języka polskiego – póki co – obsługa Bixby nie jest kompletna.
To, czego mi tutaj brakuje, to wygody obsługi. Przywykłem przez smartfony Xiaomi i Huawei do nawigowania po systemie z wykorzystaniem gestów.
Są one podobne do tych, jakie znajdziesz w iOS-ie z najnowszych iPhone’ów X i Xs. Przy tak dużym ekranie, jak w tablecie byłoby idealnie móc z nich korzystać. Nie twierdzę, że Samsung powinien kopiować konkurentów z Chin, czy Apple, ale jednak jakaś jego odpowiedź na te ruchy powinna się pojawić, bo przeskok jest na takim poziomie, że po prostu odczuwa się wyraźnie, że tradycyjne formy poruszania po systemie już nie zdają egzaminu przy tak dużych powierzchniach ekranowych. Może pojawi się One UI na ten tablet i wówczas zyskamy nowe, konkurencyjne doświadczenie? Życzyłbym sobie tego!
To, co najlepiej Samsungowi wyszło w Galaxy Tab S4, to wspomniane środowisko Samsung DeX.
W podobny sposób próbuje forsować to u siebie w swoich tabletach Huawei, ale Samsungowi wyszło to lepiej. Jego środowisko właściwie nie cierpi na żadne problemy, a przynajmniej mi nie było dane się takowych dopatrzyć. Z Samsung DeX nie korzystałem za wiele, bo wymaga to dedykowanej klawiatury będącej zarazem stacją dokującą – Book Cover. Tą trzeba dokupić osobno (ok. 450zł) i nie miałem jej w testach z tym tabletem.
Samsung DeX imituje okienkowe środowisko systemu operacyjnego.
Można więc każdą aplikację otworzyć w okienkach, skalować je oraz układać wg własnego widzimisię, tak by jednocześnie pracować z wieloma apkami. Samsung DeX działa też w połączeniu z monitorem, a wówczas tablet może służyć, jako gładzik i klawiatura, a obraz jest na dużym ekranie. Niestety – nie mogłem tego u siebie sprawdzić, bo nie mam monitora.
Z poziomu Samsung DeX możemy bardzo wygodnie otwierać pliki w Wordzie, przeglądać Internet, strumień w Twitterze, dodawać posty na Facebooka, oglądać coś w jednym oknie z YouTube, a w innym przeglądać zdjęcia lub je edytować, w jeszcze innym grać w Asphalt 8 (ale okno z grą musi być aktywne, bo inaczej ta się pauzuje). I tak – zrobisz to wszystko jednocześnie, w tym samym czasie! Możliwości z DeX, jest naprawdę mnóstwo, a do tego całość pozwala na bardzo sprawne poruszanie się po interfejsie.
Możemy w Samsung DeX zmienić tapetę, przejrzeć ścianę z ostatnio używanymi aplikacjami, podejrzeć bieżące powiadomienia, stan baterii, jakość połączenia sieciowego, wyszukać coś szybko, zrobić natychmiastowy zrzut ekranu, dostać się do sekcji z aplikacjami i wyciągnąć na pulpit (zupełnie, jak w Windowsie) te ikony apek, do których skróty nas najbardziej interesują, i po które sięgamy najczęściej. Jest też do naszej dyspozycji klawiatura ekranowa, a w małej postaci możemy ją przesunąć w dowolne miejsce wyświetlacza i pisać np. rysikiem odręcznie lub ślizgać się po niej w stylu swype. O dziwo – sprawdza się to kapitalnie!
Nie powiem – uważam DeX za najlepszą rzecz, która spotkała nie tylko tablety, ale i już wcześniej – smartfony Samsunga.
Jeśli będzie jeszcze kiedyś okazja, to chętnie przetestuję to rozwiązanie już w komplecie z klawiaturą i bardziej typowym dla mojego funkcjonowania systemem pracy przy pisaniu tekstów, obrabianiu zdjęć pod bloga, czy może nawet prostego montażu jakiegoś filmu na YouTube. Zachęta natomiast wyszła z tego naprawdę świetna. A przy okazji środowisko nie imituje wyglądem tego, jak wygląda to w Windowsie, co w wykonaniu Huawei MediaPada M5 (TU recenzja) bardzo mi nie przypadło do gustu.
OK – przed nami został jeszcze rysik S Pen. Zupełnie inny pod kątem kształtu i niestety – budzący we mnie mieszane uczucia…
To czego nie znoszę, to barku możliwości zadokowania. Wyobrażasz sobie, że Samsung wypuszcza Galaxy Note’a bez możliwości włożenia w dobudowę S Pena? Przecież 50 proc. klientów zgubiłoby go już po wyjściu ze sklepu, a drugie 50 proc. po dojechaniu do domu. Ja też miałem spory problem, żeby rysika nie zapodziać. Nosiłem w plecaku, a kiedy np. wygodnie leżałem na kanapie i chciałem z niego korzystać w leniwe sobotnie popołudnie – ostatnią rzeczą, o której myślałem, było wstawanie i szukanie go w torbie…
Natomiast niebagatelną zaletą nowego rysika S Pen do tabletu Samsung Galaxy Tab S4, jest jego kształt.
W tej odsłonie S Pen, jest wykonany z tworzywa sztucznego, ale mocno przypomina tradycyjne pióro lub stylowy długopis. Bardzo ładny, okrągły, kształtny. Fajnie się z niego korzysta, trzyma pewnie, a podczas długich sesji w dłoni – nie czuć dyskomfortu i zmęczenia. Posiada też dedykowany przycisk, którym można aktywować np. menu Poleceń Wskazywanych, ale tak umieszczony, że nie sprawia problemów przy trzymaniu i pisaniu w postaci przypadkowych wciśnięć.
Niestety fakt, że nie można w żaden sposób (np. magnetycznie) przyczepić S Pena do tabletu – to ogromna wada.
Nie pasuje on też do niego grubością, więc pewnie wizualnie wyglądałoby coś takiego dość słabo, ale nawet Apple przy swoich najświeższych iPadach poszedł tutaj po rozum do głowy. Wiem, że tablet Samsunga debiutował wcześniej, no ale trudno zrozumieć mi taką strategię działania przy tak oczywistym dodatku.
Nie kryję też, że nie mogę odżałować, że S Pen dla Galaxy Tab S4 nie posiada łączności Bluetooth.
Jakkolwiek w smartfonie Galaxy Note9, jest to wg mnie nieco przestrzelona funkcja, tak przy tablecie już by się to przydało do wielu zastosowań. Bo jednak mamy do czynienia ze zdecydowanie innymi gabarytami, dużo większym ekranem oraz całkowicie innymi aktywnościami. OK – aktywnościami zbliżonymi do smartfonowych, ale z większym naciskiem na multimedia. Korzystanie więc np. z bezprzewodowego pauzowania filmów, zmieniania utworów muzycznych odtwarzanych w tle, przerzucania zdjęć lub slajdów na prezentacji – ma dużo więcej sensu przy tablecie z ekranem 10.5 cala niż w smartfonie, który siłą rzeczy ciągle trzymamy. Tablet może stać obok nas np. w czasie prezentacji u klienta. Tak, zdałby S Pen z Bluetooth tutaj egzamin.
Oczywiście, jak na funkcje rysikowe przystało – dostajemy udane opcje związane z używaniem stylusa.
Jest dobrze znane menu Poleceń Wskazywanych, dzięki którym łatwo zrobimy zrzut ekranu, wykonany notatki, wyodrębnimy tekst lub jakąś grafikę z przeglądanych materiałów, czy przetłumaczymy poszczególne słowa. Do tego dochodzi wykonywanie notatek na zablokowanym ekranie po zbliżeniu do niego rysika S Pen i naciśnięciu przycisku na boku stylusa. Jest też możliwość wykonywania kolorowych, animowanych Wiadomości Odręcznych i zapisywania ich, jako GIF-ów do udostępnienia (debiutowało to w Galaxy Note8 – TU recenzja).
Nie mam więc co do zastosowań użytkowych rysika S Pen zastrzeżeń w tym tablecie, tym bardziej, że w połączeniu z DeX-em może być używany, jako myszka.
Ponadto wygląda na to, że S Pen jeszcze lepiej sprawdza się przy szkicowaniu, rysowaniu lub po prostu kolorowaniu na dużo większej powierzchni roboczej, jaką oferuje 10.5-calowy wyświetlacz tabletu. To są niewątpliwe zalety i korzysta się z tego bardzo efektywnie. Jeśli dołożyć do całości klawiaturę Book Cover, to wychodzi z tego naprawdę świetny i bardzo kompletny sprzęt.
Natomiast moją uwagę przykuł w Galaxy Tab S4 jeszcze jeden niedostatek. Chodzi o zasoby Galaxy Essentials.
Jeszcze kilka lat temu było tak, że jak kupowało się tablet Samsunga, to aż kipiało z niego od promocji, apek, fajnych korzyści. Dostawałeś/-aś subskrypcje na prasę, świetne plany czytelnicze pod e-booki, fajne oferty na interesujące apki, darmowy przez kilka miesięcy streaming muzyczny lub filmowy etc. Odpowiadała za to właśnie sekcja Galaxy Essentials, w ramach sklepu Galaxy Apps.
Dziś już właściwie nic z tego nie zostało. Kiedyś trzymając tablet Samsunga w dłoni miałem poczucie, że dostałem nie tylko fajny sprzęt, ale wyposażony kompleksowo w multimedialne treści cyfrowy magazyn, z którym mogę czerpać mnóstwo korzyści. Miałem wszystko to, czego nie miały tablety konkurencji. Obecnie Samsung nie inwestuje w takie partnerstwo. Mi za tym kręci się trochę łza w oku, bo jednak czuło się spore dopieszczenie przez producenta.
Oczywiście – skoro inni nie dają, to dlaczego Samsung ma dawać? Ale jest we mnie żywa pamięć po tych dodatkach. Na osłodę dostajemy w Chmurze OneDrive 100GB na dwa lata, więc też nie jest tak, że z tych dodatków nic już nie upolujemy, ale to naprawdę drobiazg w porównaniu z tym, co było wcześniej. A dziś, w czasach totalnego streamingu – byłoby idealnie mieć np. przez pół roku Netflixa z tabletami Samsunga (jeśli spojrzeć rozrywkowo) lub tyle samo czasu z pakietem Microsoft Office (jeśli spojrzeć produktywnie).
Podsumowując – Samsung Galaxy Tab S4 zagwarantuje dobry komfort pracy, kiedy zaprzęgniemy do działania środowisko DeX i rysik S Pen.
Sam interfejs oparty Samsung Experience 9.5 to intuicyjne i dobrze optymalizowane oprogramowanie, ale dzisiaj to już za mało. Potrzebne są nowe formy obsługi, bo ramek coraz mniej, a przestrzeń robocza coraz większa. W obecnej odsłonie Bixby Home występuje tylko jako dodatek. Sprzęt ten sprawdzi się świetnie w rozrywce, przy graniu i oglądaniu filmów, ale czuć, że producent nie chce jednoznacznie profilować tego tabletu tylko pod multimedia (np. brak HDR10+ czy ciekawych subskrypcji) lub tylko do pracy (dla efektywnego użycia DeX-a trzeba dokupić jednak Book Cover).
Całość spina się w udaną wariację, ale brak jej zdecydowania, co takie, a nie inne połączenie softu i hardware’u dość wyraźnie ujawnia.
APARAT W TABLECIE SAMSUNG GALAXY TAB S4
Wiadomo, że aparat powinien być w tablecie, bo przyda się chociażby do wideokonferencji (zarówno frontowy, jak i tylny), ale żeby biegać z nim i fotografować? Tak – chociażby dokumenty, które później będziemy chcieli obrobić z użyciem rysika. Można – owszem – smartfonem, ale jeśli nie mamy akurat telefonu pod ręką, to i tablet się do tego przyda. Wiadomo, na porywające efekty nie mamy co liczyć, ale znacznie bardziej dotkliwe będzie dla nas, jeśli aparatu w tablecie nie znajdziemy niż to, że sięgniemy po niego sporadycznie.
Poza tym przyznaję, że pomimo upływu lat – wciąż widuję wielu zagranicznych turystów w Poznaniu z tabletami uwieczniających Stary Rynek i chyba to najbardziej sprawia, że kiedy testuję tablet, to również zaglądam w szkła obiektywów…
W Galaxy Tabie S4 mamy dwa aparaty. Z przodu 8Mpx, a z tyłu 13Mpx. Nie ma zasadniczo nigdzie informacji, nawet w oficjalnych kanałach Samsunga, jakiej jasności są tutaj obiektywy, ale na pewno ten tylny wyposażono w autofocus i diodę doświetlającą LED. Są one też dość mocno rozbudowane pod kątem funkcjonalności, nawet znalazły się opcje robienia zdjęć HDR oraz w trybie manualnym. A przy selfie można sobie dołożyć cyfrowe nakładki na twarz.
Zdjęcia wykonywane tabletem Samsung Galaxy Tab S4 uznaję za udane.
Jak na warunki, w których je wykonałem, z ręki, bez jakiejkolwiek stabilizacji – wychodzi na to, że na pewno gdyby ktoś się uparł – wyciągnąłby z głównej matrycy całkiem niezłe rezultaty. Ja po aparat sięgnąłem na potrzeby wyłącznie tej recenzji, ale jeśli tablet u Ciebie więcej znaczy niż telefon, to ten dostarczy Ci ładne kadry.
BATERIA I CZAS PRACY TABLETU SAMSUNG GALAXY TAB S4
Mamy baterię o pojemności 7300mAh. To aż o 1300mAh więcej niż w poprzednim – Galaxy Tab S3. Ale niech Cię to nie zwiedzie.
Z ciekawości sprawdziłem, jak wypadały moje czasy pracy na włączonym ekranie (SoT) w tamtym sprzęcie i… wychodzi na to, że jest bliźniaczo podobnie. Możemy więc liczyć na mniej więcej 3.5h SoT w trybie pracy mieszanej. Z uwagi na specyfikę sprzętu nie używa się go tak często, jak smartfonu – to jasne – więc ładowanie wypada raz na ok. trzy do pięciu dni (zależnie od użycia).
Jak to możliwe, że większa bateria nie gwarantuje lepszego czasu działania od Taba S3?
To bardzo proste – Galaxy Tab S4 ma większy ekran niż poprzednik oraz wyższą rozdzielczość. Nawet, jeśli efektywność energetyczna pozostałych podzespołów, jest bardzo podobna, to jednak nie da się ukryć, że to wyświetlacz odgrywa tutaj kluczową rolę w interakcji ze sprzętem.
Na pewno można być spokojnym, jeśli chodzi o oglądanie filmów. Przy jasności ustawionej na ok. 50-60proc., przy materiale wideo w rozdzielczości 1440p oglądanym z użyciem WiFi schodziło przez 1h pełne 10proc. baterii, ale po 2h sumarycznie 18 proc. Oznacza to, że spokojnie cztery, pięć dwugodzinnych filmów obejrzysz w czasie np. długiej podróży pociągiem. Sądzę, że to bardzo udany wynik.
OPINIA NA TEMAT TABLETU SAMSUNG GALAXY TAB S4
Przyznam bez ogródek. Samsung Galaxy Tab S4 skradł moje serce w pierwszych dniach testów. Naprawdę byłem rozentuzjazmowany. Dzisiaj, kiedy już skończyłem testy – jest we mnie dużo więcej rezerwy.
Tak naprawdę w stu procentach udało się tutaj środowisko Samsung DeX. Jest to świetne, produktywne i bardzo efektywne rozwiązanie, które w mojej opinii pokazuje, jak powinny wyglądać tablety dedykowane pracy. Słowo honoru – Apple, z tym co pokazuje na swoich konferencjach i tym, jak jest napisany iOS – nie ma do tego absolutnie żadnego podejścia. Zapewne zwycięży takimi współpracami, jak z Adobe, ale mówimy o pojedynczych aplikacjach. Samsung oferuje całe środowisko!
Pod to środowisko napisano świetne funkcje rysikowe w postaci Poleceń Wskazywanych. Fakt – mało się w nich dziś zmienia, ale to dobry poziom. I nie tyle punkt wyjścia, co zestaw kompletnych narzędzi pod stylusa S Pen.
A skoro przy nim jesteśmy – tak, wreszcie dobrze się go trzyma, ale… niemożność zadokowania w tablecie sprawia, że tylko mam z nim kłopot, bo boję się o jego zgubienie. Ty też będziesz. Zwłaszcza, jak często będziesz po niego sięgać. A, że z tabletem pracuje się gł. w ruchu i bardzo mobilnie – to łatwo mi sobie wyobrazić taki scenariusz.
Na minus wypada też wyposażenie. Studiując specyfikację można odnieść wrażenie, że jest wszystko w jak najlepszym porządku. Bliższy ogląd ujawnia nierówności:
- nie ma HDR10+, więc dedykowane filmy nie będą tak porywać;
- bateria choć większa, to wcale nie oferuje dłuższej pracy na jednym ładowaniu;
- procesor to, jak na półkę premium świetna i ceniona pozycja, ale nie dedykowana AI, pod które już niebawem Samsung będzie projektował swoje oprogramowanie;
- pamięć podstawowa i operacyjna to też takie totalne minimum, które w perspektywie lat nie napawa optymizmem;
- do tego zrezygnowano z czujnika linii papilarnych, a skaner twarzy nie nadaje się do autentykowania zakupów, czy dostępu do zabezpieczonych danych;
- najważniejsza funkcja DeX do pełnego działania potrzebuje klawiatury, którą za 450zł trzeba dokupić;
- rysik S Pen, jest wygodniejszy, ale nie posiada obsługi Bluetooth, która znacznie lepiej sprawiłaby się przy tablecie niż przy smartfonie;
- środowisko pracy dobrze zoptymalizowano, ale niestety – brakuje lepszych gestów obsługi.
Jak na moje oko – dużo tych wad. Niby wszystko do przeżycia – i tak, zgadzam się z tym. Ale nie w cenie około 3tys. zł brutto.
Myślę, że za to Samsung Galaxy Tab S4 świetnie pokazuje, w którym kierunku powinna iść produktywność, jeśli myślimy o sprzęcie supermobilnym do pracy. I w tym kontekście na pewno warto go polecić, ale dodatkowo trzeba dorzucić jeszcze kilka stuzłotówek do stacji dokującej z klawiaturą. Multimedialnie też nie jest najgorzej, ale jak ktoś opłaca najwyższe abonamenty za streaming i np. nie obejrzy ulubionego filmu z HDR – to jednak robi się mało ekscytująco… Dyskusyjne, jest też podstawowe wyposażenie. Czy za rok te 4GB RAM i 64GB wciąż będą wystarczające, czy znowu trzeba będzie wysupłać dodatkowe pieniądze na szybką kartę microSD?
Na pewno nie chcę skreślać tabletu Samsung Galaxy Tab S4. Byłoby to niepoważne! Ale chciałbym za to podkreślić, że skłaniając się dziś ku niemu – musimy wkalkulować w tę decyzję kompromisy, które może nie są widoczne na pierwszy rzut oka, ale prędzej niż później – dadzą o sobie znać.
-
WZORNICTWO I WYKONANIE
-
WYŚWIETLACZ
-
HARDWARE
-
SAMSUNG DeX
-
BATERIA