SŁOWEM WSTĘPU
Dawno w naszej redakcji nie było w testach tabletu. Ostatnio mieliśmy okazję sprawdzać i wyciskać ostatnie technologiczne soki z Nexusa 9 do HTC. Tym razem w moje łapki wpadł tablet, na którego po cichu czekałem i wierzyłem, że w końcu takie urządzenie spod znaku Samsunga się pojawi. Galaxy Tab A to sprzęt, który w mojej ocenie pojawił się za późno w ofercie koreańskiego producenta. I kiedy w końcu znalazł się na rynku powstało u mnie pytanie – czy może nadrobić stracony czas? Przyznam, że gdy w końcu udało mi się bliżej zaznajomić z tym tabletem, opanowały mnie mocno mieszane uczucia…
[showads ad=rek3]
WYGLĄD
Z racji tego, że jako bloger mam pełne prawo do subiektywego zdania, tym razem z zdwojoną odwagą stwierdzam jedno – Samsung Galaxy Tab A w ogóle mi się nie podoba. Nie porwał mnie jego design. Wzornictwo przypomina urządzenia sprzed… dwóch lat. I rzeczywiście – gdybym miał go recenzować pod kątem wyglądu 24 miesiące wcześniej, to z pewnością napisałbym, że jest to ciekawie zaprojektowana dachówka. Piszę to naprawdę z dużym żalem, bo projektanci Samsunga potrafią stworzyć naprawdę wzornicze dzieła. Daleko nie szukać. W tej chwili na biurku leżą u mnie trzy urządzenia, które zasługują na miano designerskich perełek – Galaxy S6, Note 4 i…, Chromebook 2. I teraz, gdy w kontekście tej trójki pomyślę o Galaxy Tab A, to czuję spory niesmak. Dodałbym, że spory zgrzyt. Nie bardzo umiem sobie wytłumaczyć, dlaczego tak się stało, że Samsung właśnie teraz postawił na ten produkt? Oczywiście nie popadajmy w skrajność, tragedii nie ma, ale w mojej ocenie, tablet ten zdecydowanie nie pasuje do odświeżonego portfolio Samsunga.
Co takiego mi się nie spodobało? Przede wszystkim jakość materiałów. Nie uważam, że powinno się tutaj pojawić np. aluminium, ale plastik który zastosowano podszedł mi jak… oliwki. Niby je lubię, ale smak i tak pozostaje nieciekawy i trochę nijaki. Tutaj jest podobnie. Obudowa, wykonana w technice unibody, łączy w sobie trochę… zwykłości i pewnego rodzaju klimatu w stylu – tablet za 300zł z Biedronki. Z drugiej strony, jest to prosto, ale solidnie wykonane urządzenie, mające pewne wzornicze zalety. Przejdźmy do szczegółów.
Przód tabletu to w dużej mierze wyświetlacz. Cienkie ramki po bokach, są dobrą rekompensatą w stosunku do tych na górze i na dole. Nie są one może przesadnie grube, ale myślę, że na upartego dałoby się mocniej podkreślić ekran. W końcu to on tu jest najważniejszy. Na dole znajdziemy nieśmiertelny i wciąż na czasie samsungowy przycisk Home. Nie wiem, ale nie znudził mi się się jeszcze ani jego kształt, ani wielkość. Jest już tak mocno zakorzeniony w świadomości, że nie oczekuję jego zmiany, choć odświeżenie z pewnością by się przydało. Jest przy tej okazji jedna rzecz, którą zauważyłem.
W zależności od urządzenia przycisk ten może się delikatnie różnic. Na przykład w Note 4 jest on delikatnie większy i dłuższy, ale to taka uwaga na marginesie. Obok Home, po prawej mamy miejsce na wirtualny przycisk Wstecz, a skrajnie po lewej skrót do wszystkich aplikacji. Niestety żaden z tej dwójki się nie podświetla. Nie znalazłem przynajmniej opcji, która by to zmieniła, tak więc tutaj z przykrością stwierdzam, że należy się minus.
Na górze oczywiście logo Samsunga, przednia kamerka i zestaw czujników. Standardowe wyposażenie, znane z innych urządzeń Koreańczyków.
Patrząc od przodu na tablet, widać biegnącą wokół niego cienką plastikową ramkę. I to jest właśnie jeden z tych elementów, które mi tu za cholerę nie pasują, psując cały odbiór. Świeci się ona wcale nie gorzej niż tył Samsunga Galaxy S3, a połysk ten w ogóle nie jest tutaj potrzebny. To niby szczegół, niby nic takiego, ktoś może w ogóle tego nie zauważyć, ale mnie drażni i choć próbowałem się przekonać, to sorry, ale nie udało się.
Odwracam tablet i moim oczom ukazuje się bardzo minimalistyczny tył. Na górze króluje oczko kamery, trochę poniżej duży napis – Samsung. I w zasadzie to tyle. Cała reszta pokryta jest materiałem, który jest z jednej strony bardzo fajny – nie zostają na nim odciski palców, nie jest też zupełnie gładki i matowy. Z drugiej natomiast, aż prosi się by wykorzystać jakiś motyw, który bardzo delikatnie nadałby ciekawszej prezencji. Ale to już taka moja mała sugestia na przyszłość ;).
Kilka słów o dolnej krawędzi. Niestety zawiera ona dwie rzeczy, które nie są w tym miejscu przeze mnie pożądane. Pierwsza z nich to wejście minijack na słuchawki. Dlaczego? Często bowiem leżąc na łóżku, czy też będąc w pozycji półleżącej opieram tablet/smartfon o swoją klatkę piersiową. Szczególnie, gdy mam do czynienia z tabletem i to jeszcze tak dużym. Nie da się go bowiem utrzymać dłuższy czas w powietrzu. Niestety w tym przypadku korzystanie z Galaxy Tab A w tej pozycji u mnie odpada. Chyba, że zmienię orientację tabletu, ale zaczyna się wtedy kombinowanie, którego wolałbym uniknąć – bardziej preferuję jednak pionową pozycję urządzenia, do której po prostu proporcje ekranu 4:3 są stworzone.
Druga rzecz to głośniczki – sztuk dwie. Są one dla mnie zamontowane w złym miejscu, dokładnie z tej samej przyczyny co wejście na słuchawki. Co to oznacza nie muszę chyba pisać… Kończy się na zasłanianiu sobie jedynego źródła dźwięku, przez co znów zaczynam myśleć, jakby tu korzystać wygodnie z tabletu? Szkoda, można to było inaczej rozwiązać, chociażby jak w testowanym przeze mnie Samsung Galaxy Tab S 10,5, gdzie głośniki były zamieszczone po bokach tabletu, albo zastosować je wg wzorca Motoroli czy HTC – na froncie.
Prawa strona, to ostatnie miejsce, gdzie się coś dzieje. I tak patrząc od góry mamy przycisk włączania/wyłączania oraz regulację głośności. Obydwa działają dość ciężko i stosunkowo głośno. Na domiar złego, mają delikatny luz. Wiem, że brzmi to tak jakby to była jakaś wielka tragedia, ale muszę o tym napisać, ponieważ wiem, że Samsunga stać na coś więcej. Dalej mamy dwie zaślepki – jedna na kartę SIM, drugą na microSD. Górna i lewa strona nie zawierają żadnych elementów i są zupełnie gładkie.
Ze względu na zmianę proporcji, tablet kształtem bardziej podchodzi pod kwadrat, aniżeli inne, bardziej prostokątne urządzenia Samsunga. Wymiary Taba A w delikatnym zaokrągleniu to – 243 x 167 x 7,5 mm. Dla porównania, iPad Air 2 zamyka się w wartościach – 240 x 170 x 6,1 mm. I o ile wysokość i szerokość są bardzo zbliżone do siebie to pod kątem grubości nasz bohater przegrywa wyraźnie. Muszę jednak przyznać, że w bezpośrednim kontakcie Galaxy Tab A nie wydaje się za gruby. Mój domowy iPad mini 2 również ma 7,5 mm, tak więc nie jest to wartość, która mogłaby przeszkadzać. Tablet Samsunga trzyma się bardzo dobrze w dłoniach, a waga 456 g jest optymalna, jak na takie rozmiary.
Przez cały okres testów próbowałem się przekonać do Samsunga Galaxy Tab A, ale pod kątem wyglądu niestety nie do końca mi to wychodziło. Ostatecznie najbardziej podobają mi się plecki, jednakże jest to za mało bym z pełną świadomością mógł powiedzieć, że to urządzenie do mnie trafia. Może w innej kolorystyce byłoby inaczej? Nie ma zbyt dużego wyboru pod tym kątem, ale wątpię by ratowało to ogólny wizerunek. Podsumowując jednym zdaniem wygląd, mogę napisać tylko tyle – na dzisiejsze czasy to nie jest piękny tablet, byłby, ale może z 2-3 lata temu.
[showads ad=rek2]
EKRAN
Pierwsza i najważniejsza rzecz, którą na początku trzeba odnotować. Będę na pewno podczas tej recenzji do tego wracać, ale w końcu to Samsung zdecydował się na wypuszczenie tabletu o takich proporcjach ekranu, więc musi liczyć się z konsekwencjami ;). Mnie jako gościa, dla którego proporcje 4:3 są najlepszym układem dla tego typu urządzenia, była to świetna wiadomość. Owszem, 16:9 to format, który sprawdza się bardzo dobrze w tabletach, ale 4:3 jest jednak bardziej wygodne. Jest on zbliżony do tradycyjnych gazet, po które mimo wszystko coraz rzadziej sięgamy. Zastępują je wersje elektroniczne, dlatego tak ważne i istotne, by nasze urządzenie było maksymalnie komfortowe do czytania.
Tak jak wspominałem – osobiście lubię i wolę korzystać z tabletu w pozycji pionowej. Dlatego też bliżej mi do bardziej kwadratowego układu, dzięki czemu wygodniej przegląda się strony internetowej, czyta książki czy nawet obserwuje tablicę na Facebooku. Ma się wrażenie, że niezależnie od pozycji widać więcej.
W związku z tym miałem spore oczekiwania po pierwszym tablecie Samsunga w proporcjach ekranu 4:3. I cholera – zawiodłem się. Dlaczego? Oto kilka liczb, które to wyjaśniają lepiej niż tysiąc słów: przekątna ekranu 9,7 cala, rozdzielczość – 1024×768 pikseli, ilość punktów na cal – 132 ppi. No więc, teraz wyobraźcie sobie co mogę czuć, kiedy przyzwyczajony jestem do wyższych rozdzielczości? Włączenie ekranu i pierwszy wzrokowy kontakt nie był najprzyjemniejszy. Każdy z Was, kto korzysta na co dzień z urządzeń, które mają rozdzielczość w okolicach Full HD, będzie widzieć to samo co ja – ziarno. I nie trzeba nawet przykładać nosa do ekranu, by widzieć poszczególne punkty. Kurczę, piszę to naprawdę z wielkim bólem serca, ale ekran jest bardzo słaby – w moim odczuciu i po moich doświadczeniach, a nie jedno już widziałem w mobilnych rozwiązaniach, to duży krok wstecz.
Idźmy dalej. Skoro proporcje 4:3 mają sprzyjać czytaniu np. ebooków, przy których spędzamy dużą ilość czasu, to czynność ta nie może sprawiać trudności, ani nie może męczyć. W przypadku Taba A, Samsung wyposażył go w specjalny tryb, który ma uprzyjemnić spędzanie długich godzina nad ulubioną lekturą. Wg mnie zależy to od indywidualnych preferencji, mi niestety ta funkcja nie przypadła do gustu. Zmienia się balans bieli, dzięki czemu barwa ekranu staje się bardziej cieplejsza, podchodząca pod kolor żółty. I o ile osobiście bardzo nie lubię czytać białego tekstu na czarnym tle, to w Trybie czytania, komfort był zadziwiająco dobry. Mój wzrok się nie męczył. Kiedy natomiast sytuacja była odwrotna (czarny tekst na białym tle), musiałem wyłączać tą opcję. W takim układzie wolę zimniejsze barwy i wtedy czytało mi się o wiele lepiej.
Wniosek jest taki, że każdy sam może zdecydować, w jakim trybie lepiej mu się czyta. U mnie to zależało od danego tekstu. Jeśli chodzi o ogólną wygodę i komfort, to z pewnością czytałoby się lepiej, gdyby wyświetlacz miał większą rozdzielczość. Nie mówię, że miałoby to być Full HD, ale chociaż piętro wyżej w granicach 1280×800 px. Wtedy na pewno byłoby lepiej, a tak jest tylko średnio dobrze. Mimo wszystko widać pojedyncze piksele, a to obniża przyjemność nie tyle z czytania, co w ogóle z obsługi tego tabletu.
Zakładając, że będziecie korzystać z Samsunga Galaxy Taba A jako substytutu gazety, z pewnością będziecie często czytać na zewnątrz. I tu nie wypada on tak źle. Światło co prawda odbija się dość mocno od ekranu, ale da się na nim pracować, nawet jeśli leżycie nad jeziorem w pełnym słońcu. Zastosowana tutaj matryca PLS, wykonana w autorskiej technologii Samsunga, charakteryzuje się większą jasnością. I to nawet do 10 proc. w stosunku do ekranów IPS, a także nieco szerszymi kątami widzenia. I to rzeczywiście widać. Tutaj należy się plusik.
Wiem, że ogólnie czepiam się tego ekranu i choć cena nie jest jakaś wyciągnięta z kapelusza, to mimo wszystko w wersji z LTE trzeba wyłożyć około 1300-1500zł. Oczywiście wersja tylko z WiFi, jest trochę tańsza. Nie są to być może jakieś wielkie kwoty, ale w cenie wersji testowanej przeze mnie, możemy otrzymać naprawdę ciekawszy sprzęt. A już na pewno z lepszym ekranem – daleko nie szukać, chociażby iPad mini 2. Oczywiście cena będzie spadać i za 2-3 miesiące pewnie Galaxy Tab A będzie jeszcze tańszy, ale na dzień dzisiejszy – kwotowo nowy tablet Samsunga wypada za drogo.
WYDAJNOŚĆ
Mile jestem zaskoczony wydajnością Samsunga Galaxy Taba A. Trzeba oddać, że pracuje się na nim bardzo dobrze. Ma na to na pewno wpływ dobra optymalizacja nakładki. Dzięki temu w praktyce nie doświadczyłem żadnych lagów itp.
Tablet został wyposażony w czterordzeniowy procesor Snapdragon 410. Taktowanie wynosi 1,2 GHz i w tym urządzeniu to w zupełności wystarcza. Naprawdę nie mogę napisać złego słowa pod adresem wydajności, ponieważ zarówno przeglądanie stron, praca na samym systemie, czy chwila rozrywki w postaci gier lub filmów nie sprawia żadnych problemów. Wszystko działa sprawnie, bez niepotrzebnego marudzenia.
Pracę procesora wspomagają tradycyjnie 2 GB pamięci RAM i wymieniając już parametry techniczne dodam, że znajdzie się tutaj 16 GB na nasze pliki, ale można to rozszerzyć nawet do 128 GB w zależności z jakiej skorzystamy karty pamięci. Całość współpracuje ze sobą bardzo dobrze i jestem przekonany, że przy domowym wykorzystywaniu tego tabletu każdy będzie zadowolony.
[showads ad=rek1]
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
OK – zostawiamy chwilowo hardware i sprawdźmy, jak pod kątem software-owym prezentuje się tablet Samsunga? Zacznę tradycyjnie od wersji Androida. Znajdziemy tutaj oczywiście “lizaka” w wersji 5.0.2. Nie jest to najnowsza edycja Lollipopa, ale ta która tutaj działa, sprawuje się bardzo dobrze. W połączeniu ze świetną nakładką TouchWiz, praca na tym urządzeniu staje się naprawdę miła i komfortowa. System się nie zacina i działa jak należy. Nawet wybudzenie wszystkich włączonych aplikacji działa nieźle, co akurat w innych Samsungach czasami kuleje. Tutaj mile się zaskoczyłem, ponieważ ten element funkcjonował naprawdę całkiem płynnie.
Wielokrotnie o tym wspominałem, ale systemowa nakładka od Samsunga, jest rewelacyjna i z pewnością jedną z najlepszych, aczkolwiek trzeba przyznać, że każda oferowana przez konkurencję ma swój urok. TouchWiz po przesiadce na Lollipopa zyskał jeszcze bardziej i choć nie zmienił się drastycznie po wprowadzeniu nowego systemu, to jednak wiele elementów i szczegółów sprawia, że nakładka zyskała dodatkowego blasku i funkcjonalności. I choć to może drobiazg, ale bardzo lubię zastosowane barwy w TouchWiz, są przyjemnie kolorowe, a jednocześnie nie rażą oczu nawet przy dużej jasności. Paleta jest żywa, ale zupełnie nie nachalna.
Nie będę przynudzał jednak o nakładce, ponieważ Samsung dostarcza do swojego tabletu o wiele ciekawsze rzeczy. Oczywiście, jak przy każdym urządzeniu tego południowokoreańskiego producenta, każdy z użytkowników otrzymuje tzw. Galaxy Gifts. Jest to zestaw aplikacji, które często w normalnej dystrybucji są odpłatne, ale w ramach zakupu danego sprzętu Samsunga są oferowane np. w darmowej subskrypcji przez określony czas.
W przypadku Galaxy Taba A – czyli tablet, który ma służyć w głównej mierze do czytania – Samsung naprawdę sprawił miłą niespodziankę, ponieważ do dyspozycji dostarczył darmowy dostęp do świetnych magazynów i to do końca roku. Do tej pory oferta przy innych urządzeniach tego producenta nie obfitowała aż tak bardzo w polskojęzyczne tytuły. Teraz jest zupełnie inaczej!
Wśród nich jest Chip, Glamour, Focus, National Geographic, czy Elle. Wszystkie po polsku. Na dokładkę w prezencie otrzymujemy też trzymiesięczny dostęp do bogatej kolekcji ebooków w Legimi. To nie koniec, bo tych Giftów jest więcej, wszystkie oczywiście są ograniczone ramami czasowymi, ale myślę, że kiedy już zdecydujemy się na ten tablet, warto skorzystać z tych promocji – trochę czasu jeszcze zostało. ;) Pozwoli nam to też zdecydować, przy których tytułach będziemy chcieli zostać na stałe, a jak by nie było – rozwiązanie to oferuje sporą oszczędność!
I tak, jak pisałem już odnośnie ekranu, tak powtórzę teraz, że ten układ – 4:3 – jest idealny dla komsumowania treści lifestylowych w stylu e-gazet, e-magazynów i e-booków. W jednej z notek prasowych Samung podał, że 57 proc. użytkowników tabletów wykorzystuje je właśnie do czytania. I jestem skłonny w to uwierzyć, ponieważ mój iPad przydaje się u mnie na co dzień właśnie do takich celów. W trakcie testów początkowo ciężko było mi się przyzwyczaić do Taba A lecz po jakimś czasie – w końcu się to udało, choć nie było to łatwe – nie ukrywam. Oczywiście po pierwsze ze względu na ekran i jego rozdzielczość, a po drugie z uwagi na gabaryty, ale tylko w określonych sytuacjach. Te ostatnie rzeczywiście mogą się czasami dać w znaki, szczególnie, gdy nie trzymamy tabletu oburącz, albo go o coś nie opieramy. Poza tym, to po prostu fajny sprzęt do czytania, ale na pewno nie najlepszy.
Jak sama nazwa w tytule wskazuje, do testów otrzymałem wersję LTE. Wspominam o tym, ponieważ nie muszę przekonywać chyba o plusach takiej wersji tabletu? Totalna swoboda, Internet w każdym miejscu, wystarczy włożyć kartę SIM z dostępnym pakietem danych i voila! To oczywiście dostarcza nowych możliwości. Siadacie w parku i czytacie gazetkę, przeglądacie Internet, sprawdzacie pocztę. Wszystko to poza domem, np. wracając z pracy. LTE sprawowało się bardzo dobrze i u mnie wszystko śmigało bardzo płynnie, dzięki czemu nie musiałem udostępniać sobie sieci ze smartfona, oszczędzając przy okazji jego baterię. Będąc chwilę przy Internecie, tablet nie obsługuje WiFi w standardzie 802.11 ac (poza oczywiście wsparciem dla a/b/g/n 2.4+5GHz, bo to jest), co aktualnie jest normą, a tutaj tego zabrakło. Szkoda.
Wracając jednak do meritum. Oczywiście w sklepie Galaxy Apps, znajdziemy wiele ciekawy propozycji, w tym Galaxy Essentials, a więc najlepsze i najciekawsze zarazem apki pod wybrany sprzęt Samsunga. Warto tam zajrzeć, ponieważ nie zawsze szybko namierzymy je w Google Play, choć tam też oczywiście się one znajdują.
Kolejną miłą niespodzianą jest pakiet od Microsoftu, który gości na Galaxy Tab A. W skład wchodzi Word, Excel, PowerPoint, OneNote, Skype oraz OneDrive. Wszystkie te aplikacje są preinstalowane i dostępne od ręki, już po pierwszym uruchomieniem tabletu, tak więc każdy kto nie przekonał się jeszcze do Docs-ów od Google, albo po prostu woli tradycyjne rozwiązania biurowe, będzie zadowolony. Ja osobiście, w celach prywatnych bardzo rzadko korzystam z pakietu Office, nawet teraz moja recenzja powstaje w Google Docs, ale czasami rzeczywiście – chcąc nie chcąc – trzeba przeskoczyć do Worda. Teraz jest to możliwe – dosłownie – na wyciągnięcie palca :).
Samsung Galaxy Tab A to oczywiście tablet nie tylko przeznaczony do czytania ;). Świetnie sprawdza się przy oglądaniu filmów. Mam taki nawyk, że lubię oglądać materiały na YouTube np. do obiadu, albo wieczorem kiedy kładę się już spać. Niestety – jak już zaskoczę, to filmiki lecą jeden za drugim, a wtedy czas przed ekranem się niepokojąco wydłuża. W każdym razie przed Tabem A spędzałem bardzo miło dziesiątki minut. Dźwięk z zewnętrznych głośniczków nie porywa co prawda i ciężko mi napisać, że był on bardzo dobry, ale uznajmy, że zadowalający. Brakowało mi niestety niskich tonów i przestrzeni. Pomimo dostępnego equalizera brzmienie było płaskie i pozbawione miłej dla ucha barwy. Oczywiście w fimach będzie to mniej przeszkadzać, po co bowiem komuś głębokie basy przy Sensacjach XX wieku, czy też filmie przyrodniczym? Kiedy jednak chcemy posłuchać muzyki, wtedy już wrażenia audio znacznie spadają. Jednym słowem – słyszałem lepiej grające tablety. Inaczej natomiast wygląda sprawa, gdy zakładamy słuchawki. Wtedy słucha się o wiele lepiej, a kiedy do dyspozycji mamy dobry sprzęt to przyjemność z rozrywki jaką dostarczają filmy czy muzyka wzrasta.
Samsung Galaxy Tab A to ciekawy multimedialny tablet, w głównej mierze przeznaczony do czytania i tak też jest reklamowany. Wraz z bardzo interesującymi dodatkami pod tym kątem, stanowi bardzo ciekawą rynkową propozycję.
APARAT
Nie będę się tutaj za wiele rozpisywał, aczkolwiek muszę przyznać, że przyjemnie robiło mi się zdjęcia tym tabletem. Pomijając już wygodę, to trzeba oddać, że Samsung w większości przypadków przykłada się do aparatów w swoich urządzeniach. Tab A nie jest wyjątkiem i jak na rozdzielczość 5 MP nie jest naprawdę źle.
Przede wszystkim bardzo fajnie i szybko łapiemy ostrość, dzięki czemu nie musimy walczyć z tym, by uchwycić obiekt, który fotografujemy. To duża zaleta, miałem w rękach urządzenia, które pomimo teoretycznie lepszych parametrów, sprawowały się o wiele gorzej pod tym względem. Potwierdza się zatem zasada, że Samsung potrafi świetnie zoptymalizować hardware ze swoją aplikacją do zdjęć.
Menu jest z pewnością dobrze znane każdemu, kto miał okazję korzystać z telefonu czy tabletu Koreańczyków. Jest intuicyjnie i czytelnie. Biorąc pod uwagę, że w Galaxy Tab A, opcje fotograficzne są trochę okrojone, tym bardziej nikt nie powinien mieć problemu z ich obsługą.
Do dyspozycji otrzymujemy trzy dodatkowe filtry – skala szarości, sepia i negatyw. Dodatkowo czeka na nas pięć trybów, za pomocą których zabawa z fotkami stanie się jeszcze ciekawsza – panorama, seria zdjęć, upiększanie twarzy, dźwięk i obraz oraz sport. Każdy z nich działa bardzo dobrze i nie mam do nich zastrzeżeń. Ogólnie zdjęcia również zapisują się szybko i w połączeniu ze wspomnianym przeze mnie szybkim autofocusem – całość funkcjonuje tak jak należy, czyli bardzo dobrze.
Fotki jak na rozdzielczość aparatu również wypadają dobrze. Ich jakość nie budzi większych zastrzeżeń, tak więc Galaxy Tab A do wykonania okoliczościowych zdjęć nadaje się bardzo dobrze. Warto pamiętać, że tablet nie został wyposażony w lampę błyskową, tak więc ujęcia po zmroku nie wchodzą w grę. Wtedy jednak – mimo wszystko – warto użyć telefonu, albo zwykłego aparatu fotograficznego.
Przednia kamerka ma 2 MP rozdzielczości i to też jest wystarczające do ewentualnego selfie lub rozmów wideo. Podczas tych ostatnich oczywiście pojawiają się pewne smużenia, ale można przymknąć na nie oko. No chyba, że macie zamiar w ten sposób często spędzać z Tabem A czas – wówczas polecałbym inny sprzęt do wideomaratonów na Handouts czy Skype.
Zawsze powtarzam, że tablet nie jest najszczęśliwszym urządzeniem do robienia zdjęć, chociażby ze względu na brak wygody wynikający z wielkości, jednakże coraz więcej osób wykonuje fotki tymi urządzeniami, co widać w mieście, szczególnie podczas okresu letniego. Turyści mają naprawdę różne pomysły i fotografowanie tabletem należy również do tych oryginalnych. Jeśli i Wam jest bliskie uwiecznianie wspomnień z wakacji właśnie swoją dachówką, to ta powinna spełnić większość Waszych oczekiwań.
BATERIA I TEMPERATURA
Bateria to zdecydowanie jeden z najmocniejszych punktów tego tabletu. Jej pojemność wynosi 6000 mAh i to naprawdę dużo. Biorąc pod uwagę niską rozdzielczość, czy mało wymagający procesor trzeba przyznać, że pod kątem zarządzania energią Galaxy Tab A jest naprawdę świetnym produktem. Jeśli będzie on służył jako centrum domowej rozrywki, gdzie każdy w ciągu dnia od czasu do czasu z niego skorzysta, to spokojnie obędzie się bez ładowarki przez około 2-3 dni. To naprawdę świetny wynik, a mi udało się go nawet przetrzymać dłużej i było to użytkowanie „normalne”, czyli nie sporadyczne, ale też nie tak intensywne – standardowo wpisujące się w rytm dnia. Oczywiście w czasie testów miałem ekran ustawiony na pełną jasność, a także powłączane wszystkie możliwe dodatki takie, jak: WiFi/Internet mobilny, GPS itp.
Przy wykorzystywaniu bardziej intenswynym czas pracy oczywiście się skraca, ale nie jest to tak drastyczne, jak to bywa w innych urządzeniach. Wtedy tablet wystarcza na około 12h zabawy, co mniej więcej pokrywa się z tym, co obiecuje producent. Jeśli będziecie wykorzystywać Galaxy Tab A rzeczywiście w głównej mierze do czytania, to jestem przekonany, że nie będziecie musieli często sięgać po ładowarkę. Dla potwierdzenia spójrzcie na screeny. 50 proc. baterii uciekło przy prawie 3,5h włączonym ekranie, kiedy to przez ten czas czytałem prasę. Świetny wynik! Aż mi się zamarzyło, by w moim telefonie osiągnąć taki wynik, co jest absolutnie niemożliwe. Galaxy Tab A pracuje się na zadowolenie z użytkowania przez swoich użytkowników.
Oczywiście mamy do dyspozycji tryb oszczędzania energii, ale w takich warunkach nie wiem, czy ktokolwiek będzie z niego korzystać? Ma on jeden tryb, który maksymalnie ma ograniczyć wydajność procesora, zmniejsza jasność ekranu i częstotliwość odświeżania – tego ostatniego niestety bym nie przebolał.
Jakby było mało, to do dyspozycji jest jeszcze tryb bardzo niskiego zużycia energii. I tak, np. przy 46 proc. poziomie naładowanej baterii, szacowany czas działania tabletu przy włączonej funkcji oszczędzania energii to prawie 2,5 dnia. Oczywiście wtedy mamy bardzo ograniczony dostęp do funkcji interaktywnych, a akcje sprowadzają się do tych podstawowych. Niemniej gra warta świeczki w określonych okolicznościach.
Bardzo dobrze jest też z temperaturą. Tablet nagrzewa się w sporadycznych momentach takich, jak np. dłuższe granie lub, gdy robimy kilka rzeczy praktycznie w tej samej chwili. Kolejny plus dla plecków ponieważ nawet, gdy poczujemy ciepłotę, to nie jest ona nieprzyjemna, jak to często bywa przy niektórych urządzeniach. Nie jest też na tyle wysoka, by wprowadzać dyskomfort w użytkowaniu.Warto odnotować, że to kolejny mocny punkt Galaxy Taba A!
PODSUMOWANIE
Muszę przyznać, że nie była to łatwa recenzja. Z jednej strony, pojawiło się sporo zgrzytów w tym tekście, z którymi możecie się nie zgodzić. Z drugiej, tablet zawiera kilka mocnych zalet, które w teorii mogłyby rekompensować minusy. Niestety ciężko przymknąć mi oko, na kiepski wyświetlacz (bo z nim w końcu stykamy się najwięcej), a właściwie niską rozdzielczość. Skoro Galaxy Tab A reklamowany jest, jako tablet do m. in. czytania, to wystarczyłoby wyposażyć go w chociaż trochę lepszy panel – oczywiście bez zmiany ceny :P. Do tego wszystkiego dochodzi niezbyt udane, jałowe wzornictwo.
Na to wszystko przychodzą zalety, za które należą się słowa uznania. Przede wszystkim to bardzo dobra wydajność, a po drugie czas pracy na baterii. I tutaj paradoksalnie – kłania się słabszy wyświetlacza, który nie jest tak zasobożerny, zatem nie obciąża procesora i ogniwa. Dodatkową zaletą jest naprawdę solidny przekrój dostępnych, dedykowanych, uznanych i do tego w języku polskim – tytułów prasowych, które do końca 2015 roku dostępne są w dużej mierze za free.
Dla kogo jest przeznaczony Samsung Galaxy Tab A? Tablet, który powinien pojawić się przynajmniej 2 lata temu jako mocna odpowiedź dla iPada? Tab A to sprzęt świetnie nadający się dla osób rozpoczynających przygodę z tabletami. I tak widzę jego przeznaczenie dla dzieci, do rozrywki, ale też do nauki. Do tego nie potrzeba superpięknego sprzętu, a praktycznego i Samsung Galaxy Tab A nadaje się do tego idealnie. Dodatkowo może stanowić świetne centrum domowej rozrywki i już widzę oczami wyobraźni, jak całe rodziny korzystają z niego świetnie się przy tym bawiąc.