[showads ad=rek2]
SŁOWEM WSTĘPU
Kiedy zobaczyłem Samsunga Galaxy S6 Edge w Barcelonie, w czasie targów MWC2015 byłem pewien, że to nie jest smartfon taki sam, jak inne. Stoisko tego producenta było chyba najdłużej – zaraz obok Microsoftu – obleganym przeze mnie. To, co mnie fascynuje w tym telefonie, to przepiękne podejście do wzornictwa, o które jeszcze dwa lata temu nie byłbym w stanie podejrzewać południowokoreańskiego producenta. Ten smartfon jest genialnie zaprojektowany i czy ktoś lubi, czy nie lubi Samsunga – musi uczciwie przyznać, że to więcej niż tylko urządzenie mobilne. Gdzie zaczyna się historia? Właśnie tutaj, po przekroczeniu pewnych granic. W tym przypadku, po przejściu na drugą stronę krawędzi…
PRZECZYTAJ TEŻ NASZĄ RECENZJĘ KLASYCZNEGO
SAMSUNGA GALAXY S6
WZORNICTWO I WYGLĄD
Do tej pory nie spotkałem jeszcze tak wybitnie wykonanego smartfona. Wspaniałe wzornictwo, świetnie spasowane części, z których wykonany jest SGS6 Edge, a do tego niesamowicie przyjemne uczucie, które określiłbym mianem feelingu, sprawiają, że nie chce się wypuszczać tego urządzenia z dłoni. W ostatnich miesiącach Samsung całkowicie zaskakuje mnie obraną przez siebie drogą. Jego telefony są od najniższej do najwyższej półki zaprojektowane z dbałością o najdrobniejsze detale, w tym również wykonane z bardzo dobrych materiałów. Galaxy S6 Edge kontynuuje ten trend.
Tak, jak czuję się już zmęczony wzornictwem „zetek” od Sony, tak pod względem tego, co zrobił Samsung naprawdę jest cholernie dobrze. Nawiązuję do japońskiego konkurenta rozmyślnie, bowiem ten wciąż trzyma się stosowanego na pleckach szkła, a jak wiemy tą samą drogą poszedł teraz południowokoreański gigant. Tutaj z uwagi na wymyślny kształt całej bryły, ten tył jest jakby ostoją stabilności, czymś, co sprawia, że skoro już Galaxy S6 Edge nas wcisnął w fotel, to mamy się czego przytrzymać ;). Szkło prezentuje się świetnie i odświeża znacznie samsungowe podejście do wzronictwa.
Wiem, że spód tego smartfona jest łudząco podobny do iPhone’a 6. Nie będę dorabiał więc do tego filozofii – wiadomo, jabłko wyprodukowało swój model wcześniej i jakkolwiek w moim otoczeniu, nawet zwolennicy tej marki narzekają na design szóstek, tak ja go bronię. Nie wiem, czy Samsung skopiował to rozwiązanie celowo, ale stawiałbym raczej na przypadek. W końcu cała reszta to zupełnie inna linia i szkoda straszna, że nie udało się uniknąć tej wpadki. Efekt WOW! byłby mocniejszy.
Samsung Galaxy S6 Edge to zdecydowany powiew świeżości w świecie smartfonowego designu. Na froncie jest ekran, który został po obydwu krawędziach elegancko zagięty. Krawędzie nie sięgają jednak w ramkę tak głęboko, jak w przypadku Galaxy Note EDGE (TUTAJ jego recenzja), który mógł sobie na to pozwolić z powodu faktu, że zagięciu poddano wyłącznie jedną krawędź. Poza tym ma większą przekątną ekranu, a więc i miejsca jest więcej. I zasadniczo to bardzo ważny punkt.
Z ręką na sercu muszę przyznać, że ekran krawędziowy w Note EDGE podoba mi się bardziej. Dlaczego? Bo okazał się z mojej perspektywy bardziej funkcjonalny i myślę, że Ci z Was, którzy mieli do czynienia z obydwoma tymi modelami zgodzą się ze mną. Ekran krawędziowy to z perspektywy czasu tak naprawdę zupełnie nowa kwalifikacja funkcjonalna. W Note Edge jest tyle miejsca, że można na tym małym paseczku zmieścić trochę ikon i przydatnych akcji. Dzięki temu można łatwo zdefiniować potrzebne skróty i jest ich znacznie więcej, niż w SGS6 Edge. Lepiej też operuje się na tej krawędzi w notatnikowej wersji Note’a.
Na pewno Galaxy S6 Edge jest bardziej ergonomiczny. Ma mniejszą przekątną ekranu, jest cieńszy, lepiej leży w dłoni. Dzięki sporej elastyczności Samsunga w projektowaniu, udało się także idealnie wyważyć górną granicę ramki, w którą zachodzi na krawędziach ekran. Sprawia to, że naprawdę są nieliczne sytuacje, kiedy niechcący trąca się zagięte fragmenty wyświetlacza, nawet operując jedną dłonią.
Poza tym sama ramka jest również bardzo przyjemna w odbiorze. Dostajemy matowe aluminium, ścięte zostały pod kątem ranty biegnące wokół ekranu, przez co są nieco zadziorne i wzmacniają poczucie trzymania w dłoni czegoś konkretnego. Na narożnikach ramka jest ładnie wyprofilowana, aby na spodzie i szczycie zachować swoją normalną szerokość, miękko zaokrągloną. Tak – piękne wzornictwo, wysoka jakość materiałów oraz ergonomia ponad wszystko.
Co mi się nie podoba na froncie? Fizyczny przycisk Home. Samsungu, mógłbyś wreszcie z niego zrezygnować! Ma on – wg mnie – trzy podstawowe wady. Po pierwsze wystaje ponad ekranem na tyle, że jak zakładałem ciasne jeansy, to częste miałem sytuacje, że kiedy chowałem Galaxy S6 Edge do kieszeni, dochodziło do przypadkowego naciśnięcia, a w konsekwencji podświetlenia ekranu i nierzadko odblokowania telefonu.
Po drugie – jakkolwiek zaletą jest twardy skok przycisku ekranu domowego (Home) – tak okazuje się na tyle głośny, że w klasie takiego telefonu nie przystoi, aby tak hałasował. Jest to upierdliwe szczególnie wieczorami, kiedy inni domownicy śpią, a ja jeszcze coś robię z poziomu smartfona i zakłócam ciszę. Wiadomo – nie jest to klakson – ale nieprzyjemne tykanie przy każdym nacisku to wada nad wyraz wyróżniająca się.
Po trzecie – uwielbiam podświetlone przyciski. Ekranowy Home byłby naprawdę pięknie wkomponowany w obudowę, a dzięki temu eliminowałbym dwa powyższe problemy. Aleksandrze Kwaśniewski, Ludwiku Dornie, psie Sabo i Samsungu – nie idźcie tą drogą! Czas na zmiany w tym względzie!
Przyciski na ramkach są stalowe, sztywno osadzone, bardzo cienkie, rewelacyjnie wyczuwalne i świetnie pracujące. Jedne z lepszych, z jakimi miałem ostatnio do czynienia. Na prawym boku nieco powyżej środka jest ten odpowiadający za funkcje włączania/wybudzania – wreszcie znalazł się na takiej wysokości, jak lubię. Za to na lewym boku rozdzielnie umiejscowiona została regulacja głośności, umieszczona nieco poniżej górnej krawędzi i zdecydowanie za wysoko.
Na szczycie, jak i na spodzie znalazły się po dwa cienkie plastikowe paski rozdzielające jedną linię ramki. Nie dość, że wygląda to elegancko, to jeszcze przywodzi dynamiczne skojarzenia. Ponadto od góry jest na samym środku port podczerwieni, a po prawej stronie otwór mikrofonu. Po lewej stronie projektanci zlokalizowali za to otwór na tackę SIM, w której instalujemy naszą kartę. Dostęp do niej jest możliwy za pomocą dedykowanego kluczyka.
Warto wspomnieć w tym miejscu, że to pierwszy flagowiec Samsunga z całkowicie zamkniętą obudową. Nie można zdjąć klapki, wymienić baterii, ani dodać karty micro-SD. Spód to od lewej: gniazdo jack 3,5 mm, port micro-USB, drugi mikrofon oraz maskownica kryjąca świetny, głośny i czysto grający głośnik.
Plecki to oczywiście szkło: idealnie, równiuteńko wpuszczone w ramkę. Powyżej środka, znalazło się miejsce na logo producenta, wystające oko aparatu oraz tuż obok niego zestaw czujników do pomiaru tętna oraz tlenu we krwi. W tym samym ciągu jest lampa doświetlająca zdjęcia – LED.
Wada? Palcowanie. Mój model miał kolor metalicznego granatu i pomimo licznych odcisków palców szybko matowiał, zatem nie do końca rzucało się to w oczy. Ale to wykonanie jest tak piękne, że chciałoby się nosić rękawiczki, aby nie zostawiać absolutnie żadnych śladów. Wiem – pod tym względem prawdziwi esteci będą przeżywali ciągłe rozdarcie pomiędzy dbaniem o czystość i nieustannym pozbywaniem się odcisków i smug. Ale to samo mają fani Xperii, więc jakoś z tym żyć trzeba.
Mimo, że to spora wada, to daje się ją oswoić. Natomiast mogą uderzać mocno po oczach drobne ryski, które pomimo zastosowania hartowanego szkła, zbierają się na tylnej powierzchni szklanej obudowy. Nie jest ich wiele, ale pod światło, patrząc pod odpowiednim kątem, można je dostrzec. Remedium? Zakup jednego z dedykowanych etui.
Razem z Galaxy S6 Edge producent dosłał do naszej redakcji liczne dodatki w postaci tychże materiałów. Dzięki temu mogłem sprawdzić, jak wypadają one w praktyce. Muszę przyznać, że to jedne z najlepiej zaprojektowanych akcesoriów, z jakimi miałem do czynienia. Tak dobre wrażenie, robiły chyba na mnie tylko te, które przygotowywał do swoich urządzeń Apple.
Są one więc świetne – idealnie dopasowane do Galaxy S6 Edge, potrafią wyświetlać dodatkowe informacje (zamykane na ekran okładki), jak np. zegar oraz ikony nieodebranych akcji, a także świetnie leżą w dłoni, przez co bardzo pewnie się z nich korzysta.
Sam nie jestem fanem takich rozwiązań i tylko z blogerskiego obowiązku testera wypróbowałem każdą z okładek w akcji, ale nie mogłem wtedy narzekać na jakikolwiek dyskomfort.
Nie potrafię podsumować jednym zdaniem kapitalnego wykonania Samsunga Galaxy S6 Edge. To wyróżniające się, charakterne urządzenie, które naprawdę świeżo podchodzi do mobilnego wzornictwa. Korzystanie z takiego zakrzywionego smartfona sprawia, że kiedy wraca się wzrokiem do swojego zwyczajnego, płaskiego telefonu, to ma się poczucie jakiegoś braku. Trudno to opisać, ale jest to dość silne odczucie. To też taki standard, że od razu czujecie, że trzymacie w dłoni coś futurystycznego, co wytrzyma próbę czasu.
Jak dla mnie – celujący z maleńkim minusem za kopię tego spodu od iP6.
EKRAN(y)
O ekranach krawędziowych napisałem już trochę nieco wyżej, kiedy charakteryzowałem design i ergonomię Samsunga Galaxy S6 Edge, ale nie da się ukryć, że one robią tutaj sporą robotę, aczkolwiek mam poczucie niedosytu. Oczywiście otrzymujemy bajeczny wyświetlacz o przekątnej 5,1-cala, w rozdzielczości Quad HD Super AMOLED, czyli wynoszącej 2560×1440 px, co przekłada się ogromną gęstość ułożenia pikseli 576 punktów na cal!Ostrość – fenomenalna. Głębia barw – nieskończona. Kontrast – niesamowity! Jasność – zadowalająca…
Tak, trochę szkoda że panel nie jest jaśniejszy. O ile w pochmurny dzień nie jest najgorzej, to już kiedy wyjdzie słońce treści na wyświetlaczu Galaxy S6 Edge są słabo widoczne. Nie jest dramatycznie, jak np. w przypadku pierwszego LG G Flex, ale trochę ubolewałem nad tym. Niemniej wszelkie inne zalety rekompensują ten jeden niedostatek.
[showads ad=rek1]
Przejdźmy jednak do dwóch ekranów krawędziowych. Jak wspominałem – nie są one tak rozległe, jak przy Galaxy Note EDGE i potrafią trochę inne rzeczy. Po pierwsze możemy zdefiniować na jedną bądź drugą (dlaczego nie na dwie?) konkretnie występujące akcje. Przypiszemy więc kilka kontaktów do różnych opcji kolorystycznych, a kiedy okaże się, że mamy przegapione od jednej z tych osób powiadomienie, to wówczas ekran będzie świecił się w barwie, którą danej personie przypisaliśmy. Efektownie wygląda też rozsunięcie kontaktu z ekranu krawędziowego i wgląd w podstawowe dane.
Wada? Ekran krawędziowy jest w czasie zwykłego użytku nieaktywny. Żeby móc na nim pracować, trzeba go wysunąć poprzez muśnięcie prawego lub lewego boku – zależnie, jak sobie to ustawimy – a możliwe jest to jedynie kiedy sięgniemy wysoko palcem, niemal do szczytu ekranu. Przypomnę, że w Note EDGE krawędź była cały czas aktywna. W Galaxy S6 Edge, żeby wejść z nią w interakcję, trzeba niestety trochę się wysilić. Nie zawsze też trafiamy w wyznaczone pole, a to oznacza, że nie mamy stuprocentowej pewności, że od razu wysuniemy listę kontaktów.
Druga wada? Tak, też jest. Możemy na ekranie krawędziowym wyświetlać najróżniejsze powiadomienia z innych aplikacji. W tym celu najlepiej z poziomu sklepu Galaxy Apps pobrać widgety pasków, które się na zagiętym ekranie pojawią. Są wśród nich dedykowane rozwiązania agregujące newsy z serwisu Yahoo!, pogoda czy czytnik akcji śledzonych spółek notowanych na giełdzie. Można też podpiąć swoje ulubione serwisy poprzez RSS, a także podejrzeć zadania czekające w kalendarzu.
[showads ad=rek3]
I byłoby to świetne rozwiązanie, gdyby nie fakt, że korzystanie z tego jest… hmm… nieco skomplikowane. Po pierwsze możliwe tylko wtedy, gdy ekran jest wyłączony. Po drugie aby uaktywnić te widgety, należy szybko przeciągnąć palcem wzdłuż krawędzi w tę i z powrotem. Po trzecie, wielokrotnie zamiast przejrzeć wszystkie informacje na ekranie bocznym, często zdarzało mi się, że smartfon identyfikował mój dotyk, jako tapnięcie i otwierał np. cały kalendarz, albo przeglądarkę, żeby wyświetlić newsy, zamiast gładko przeskoczyć do kolejnego widgetu.
Dlaczego ma to dla mnie takie znaczenie? Otóż jest to rozwiązanie z zupełnie innym, gigantycznym wręcz potencjałem. W Note EDGE mamy cały czas aktywny dostęp do ekranu krawędziowego, z którym non-stop możemy być w interakcji, bez względu na to, czy wyświetlacz jest włączony, czy nie. Dzięki temu, że zajmuje większą powierzchnię istnieje mniejsze ryzyko pomyłek ze strony smartfona w interpretowaniu śliźnięcia palcem jako przesuwania kolejnego widgetu, aniżeli jako pojedynczego tapnięcia. Poza tym – obsługa tego miejsca powinna być intuicyjnie prosta. Natomiast w SGS6 Edge wykonywanie tylu akcji, aby przejrzeć kilka powiadomień jest tak zbyteczne, że lepiej po prostu podświetlić ekran naciskając przycisk Home i jednym rzutem oka będziemy wiedzieć wszystko.
Jeśli miałbym wyrazić swoją opinię o ekranach krawędziowych w Samsungu Galaxy S6 Edge, to uważam to za świetny, rozwojowy pomysł, już nie tak przełomowy, jak w Galaxy Note EDGE – niemniej z podobnym potencjałem. Bardziej widzę zastosowanie tego pomysłu, jako zabieg stricte stylistyczny, który miał podnosić walory wzornicze i estetyczne flagowego przedstawiciela całej serii Galaxy S6. I to się zdecydowanie udało.
WYDAJNOŚĆ
Samsung Galaxy S6 Edge nie pracuje napędzany chipem od Qualcomma w żadnym dostępnym wariancie. To duża i zasadnicza zmiana, bowiem do tej pory Snapdragony rządziły także i tutaj. Tym razem południowokoreański gigant zdecydował się na swój procesor – 64-bitowego, wykonanego w technologii 14 nm, ośmiordzeniowego Exynosa 7420, którego cztery rdzenie kręcą się z częstotliwością 2,1 GHz, a cztery kolejne z częstotliwością 1,5 GHz. Do dyspozycji otrzymujemy również 3 GB pamięci operacyjnej RAM i 32 GB przeznaczonej na pliki.
Najnowszy Galaxy S6 Edge wyposażony został w Bluetooth 4.1 (w tym standardy A2DP, LE, apt-X, ANT+), który jest niesamowicie stabilny i dobrze radzi sobie nawet z dużymi odległościami zasięgu, USB 2.0, podczerwień do sterowania np. telewizorem, NFC do zbliżeniowego przesyłania plików i płatności bezstykowych, dwuzakresowe WiFi w standardach 802.11 a/b/g/n/ac, baterię z możliwością indukcyjnego ładowania (Qi), a do tego wszystkiego w pulsometr, czytnik linii papilarnych, czujnik Halla, kompas, barometr, żyroskop, akcelerometr oraz czujniki światła i zbliżeniowy.
Tak – jest dosłownie wszystko. Całość rzeczywiście rewelacyjnie ze sobą współgra. Ciężko zmęczyć Galaxy S6 Edge, chociaż zdarzają się minimalne przycinki, ale wywołane wyłącznie przeładowywaniem środowiska, kiedy w pamięci siedzi sporo aplikacji, a właśnie opuściliśmy jakiś zasobożerny program lub aparat, którym wykonywaliśmy w zaawansowanym trybie zdjęcie.
Pisząc szczerze – jest miodnie! Płynnie, szybko – i co ważne – bez jakichś zbędnych przegrzań. Samsunga Galaxy S6 Edge obsługuje się bardzo efektywnie, system pięknie się sprawuje na zastosowanych podzespołach, a w konsekwencji mamy pewność, że dzierżymy w dłoni tak szybką petardę, że nawet po dłuższym okresie pracy nie będzie jej grozić upływ czasu.
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
Najnowszy flagowiec Samsunga – Galaxy S6 Edge pracuje pod kontrolą systemu Android 5.0.2 Lollipop z autorską nakładką TouchWiz. Od kilku generacji poszczególnych urządzeń producent dba, aby pomimo ogromnego rozbudowania, jego wizja Androida sprawowała się jak najwydajniej. Nie inaczej jest i tutaj. Nakładka jest wciąż świeża i doskonale komponuje się z interfejsem forsowanym przez Google, czyli Material Design.
Po raz pierwszy też od czasów HTC Desire HD zainteresowałem się dedykowanymi motywami, które napisano specjalnie dla konkretnego urządzenia. Zmieniają one wygląd ikon, tapetę, kolorystykę poszczególnych sekcji w Ustawieniach czy powiadomieniach. Jeśli mam być szczery, to sam byłem mile zaskoczony, jak głęboko posunięta jest integracja motywów z nakładką systemową. Dzięki temu nie mamy ochoty w ogóle sięgać po jakieś zewnętrzne launchery! Wydajność pozostaje na tym samym wzorowym poziomie, a i sami możemy jeszcze skonfigurować kilka dodatkowych rzeczy, jak chociażby wielkość czcionki, efekty odblokowania ekranu, działanie wyświetlacza (np. aby był włączony tak długo, jak nań patrzymy – SmartStay), wielkość i krój czcionki etc.
I tutaj jedna z moich ulubionych opcji. Otóż zmienimy również w Samsungu Galaxy S6 Edge wielkość siatki aplikacji na ekranie głównym. Co to oznacza w praktyce? Otóż możemy standardowy układ 4×4 zmienić na rzecz opcji 4×5 lub 5×5. Dzięki temu otrzymujemy automatycznie powiększony obszar roboczy! I to jeszcze jak! Nagle możemy zmieścić na ekranie kilkakrotnie więcej ikon, rozciągnąć dodatkowo widgety, a jeśli dla czegoś brakowało miejsca, teraz na pewno się znajdzie! Naprawdę świetna sprawa!
Wracając jeszcze do motywów – myślę, że podobają mi się teraz dlatego tak bardzo, ponieważ są zaprojektowane w obowiązującym standardzie identyfikacji wizualnej, która mocno opiera się na jasnym, płaskim i przejrzystym interfejsie, wypełniającym cały obszar roboczy. Samsung na pulpicie zastosował podobny efekt do tego, znanego ze środowiska iOS 8, dzięki czemu dostajemy „pływającą” tapetę i jakby zawieszone w powietrzu aplikacje oraz widgety. Poruszając smartfonem, w tle również porusza się obraz, a ikony pozostają w bezruchu. Świetny pomysł, potęgujący wrażenie przestrzenności i głębi w oszczędnym wizualnie UI.
Ergonomia obsługi interfejsu stoi na możliwie najlepszym poziomie. To, co robią programiści Samsunga jest naprawdę niesamowite i nie potrafię sobie dzisiaj wyobrazić, że miałbym się w równym stopniu ekscytować właściwie wciąż tym samym iOS-em, czy np. nakładką na smartfony Xiaomi – MIUI. Od jakiegoś czasu to powtarzam i w tym miejscu ponownie zwrócę na to uwagę – od Samsunga Galaxy S5 – TouchWiz wyewoluował do niezwykle lekkiej i przyjemnej wizualnie wariacji, która nawet jeśli jest ciężka pod względem zajętości miejsca, to mimo wszystko pracuje tak gładko, że aż chce się z niej korzystać.
Żeby jednak nie było tak słodko i kolorowo – Samsung nie dopatrzył dwóch niezmiernie ważnych dla mnie punktów. I nie tylko dla mnie, bo przekopując się przez sieć, znalazłem wiele głosów podobnych do mojego, a sprawa doczekała się też swojego finału na forum XDA Developers. O co chodzi? Otóż każde urządzenie Samsunga, które rozpoczynam testować, w pierwszej kolejności konfiguruję w dwóch istotnych dla mnie opcjach. Po pierwsze ustawiam podświetlenie przycisków ekranowych na stałe oraz – po drugie – sortuję aplikacje w menu wg alfabetu. I wiecie co? Tutaj tego nie ma!
Szukałem, szukałem i szukałem, aż w końcu się doszukałem. W niektórych amerykańskich sieciach komórkowych, sprzedawane brandowane Samsungi Galaxy S6 Edge posiadają możliwość alfabetycznego sortowania aplikacji. Wersja międzynarodowa niestety już nie. Żeby to zmienić trzeba dopisać kilka linijek kodu, co na XDA jest dokładnie opisane. Czytałem liczne komentarze i widziałem, że w bardzo wielu przypadkach to pomogło. Niestety – nie będę takich eksperymentów przeprowadzał na testowym egzemplarzu. Nie o to chodzi tutaj przecież…
Co do stałego podświetlenia przycisków ekranowych (wielozadaniowości i powrotu) – udało mi się znaleźć rozwiązanie znacznie prostsze. Wystarczy ze Sklepu Google Play pobrać aplikację o wdzięcznej nazwie Galaxy Button Lights i problem rozwiązany. Oczywiście traktuję obydwa te niedostatki jako poważne błędy. Mam nadzieję, że szybko pojawi się jakaś łatka. Nie miałbym pretensji, gdybym posiadał raptem kilkanaście aplikacji. Nie wszystko trzymam na pulpicie, a przekopywanie się przez dziesiątki lub nawet setki nieuporządkowanych apek w menu, to jakaś totalnie syzyfowa praca, która w czasie testów solidnie dała mi się w znaki.
Z bardziej przyjemnych niespodzianek, są standardowe pakiety aplikacji, które dostajemy w prezencie od Samsunga. Dzięki Galaxy Gifts i Galaxy Essentials wpadają nam rozliczne programy, które w normalnych warunkach wymagają opłaty. Tutaj albo są całkowicie bezpłatne – albo, co spotykane jest znacznie częściej – w darmowej subskrypcji na jakiś okres czasu (np 3, 6, 12 m-cy).
I tak możemy znaleźć tutaj Wunderlist w wersji Pro na rok, w Cut the Rope 2 dostaniemy na dzień dobry 10 tys. cukierkowych monet dla naszego stworka, z Audiobooks from Audible otrzymujemy 3-miesięczny okres próbny, a każdego miesiąca jeden audiobook w prezencie. Jest tutaj również Shazam dla użytkowników SGS6 za free, Endomondo Sports Tracker z kontem premium, Legimi z 3-miesięcznym dostępem do całej oferty ebooków, albo też Deezer z pełnym dostępem do konta premium przez jeden kwartał.
Wymieniłem tutaj tylko kilka rozwiązań, które możecie trafić w tej obfitej ofercie, a więc nawet najbardziej wybredne osoby wyszukają dla siebie odpowiednie rozwiązania, jak np. SnapBizCard do robienia zdjęć wizytówkom, z których aplikacja dane przeportuje do książki adresowej w smartfonie SGS6 Edge. Inną świetną apką jest Optical Reader, która potrafi odczytywać informacje ze sfotografowanych obiektów. Sprawdziłem, jak wyglądają te rozwiązania w praktyce i wciąż pozostawiają wiele do życzenia, natomiast warto z nich skorzystać jeśli nie chcemy przepisywać nie wiadomo, jak długich materiałów tekstowych, bowiem naniesienie poprawek może być bardziej efektywne i mniej czasochłonne. Samsung więc dopieszcza klientów do maksimum. Świetnie, gdyby było więcej polskich rozwiązań, jak to się czasem zdarza, np. w przypadku polskich tytułów prasowych, których w tym wypadku akurat zabrakło.
Stałym punktem programu jest jeszcze przy interfejsie obecność na lewym pulpicie magazynowego, cyfrowego czasopisma. Oczywiście jest to Flipboard zintegrowany z nakładką TouchWiz, wizualnie dostosowany do ekspozycji treści w tym środowisku, gdzie możemy wybrać interesujące nas źródła wiadomości z różnych przedziałów – od klasycznych newsów, poprzez kulinaria, naukę, lifestyle a kończąc na sporcie i technologiach. Treści są czytelnie agregowane z licznych serwisów, ale – znowu – brakuje polskich tytułów. Wiem, że większość z nas nie ma problemów z językiem angielskim, ale mimo wszystko dobrze móc czytać wieści z własnego podwórka. Jasne – możemy zainstalować sobie np. Feedly, ale nie o to tutaj chodzi. Samsung inwestuje w określone rozwiązania właśnie po to, aby nas przytrzymać przy swoich porpozycjach, a nie skazywać na szukanie alternatyw. Czekam więc, aż to się w końcu zmieni, chociaż rozumiem takie podejście – umieszczenie Flipboarda jest bardziej uniwersalne.
Nowością jest współpraca Samsunga z Microsoftem. Zaowocowała ona dodaniem preinstalowanych aplikacji twórcy Windowsa i po pierwszym uruchomieniu Galaxy S6 Edge znajdziemy na pokładzie Chmurę OneDrive ze 100 GB przestrzeni za darmo aż na 2 lata! Ponadto jest też OneNote oraz Skype. Ciekawe to posunięcie i pokazuje, że różnymi sposobami Microsoft próbuje zaistnieć w świadomości użytkowników Androida. Poza tym zyskuje sam Samsung oferując za free sporo przestrzeni w Chmurze. Kiedyś takie rozwiązania oferował z Dropboxem, warto więc odnotować strategiczne przeniesienie akcentów na spółkę z Redmond.
Jeżeli więc oprócz smartfona, który świetnie wygląda, jest rewelacyjnie wykonany, do tego szybszy od własnego cienia, szukacie też rozwiązania, które zapewni Wam dostęp do licznych dedykowanych rozwiązań z olbrzymiego przedziału zastosowań personalizacyjnych, informacyjnych i praktycznych, to niewątpliwie Samsung Galaxy S6 Edge jest takim urządzeniem. (Prawie) wszystkomający to bardzo celne określenie tego modelu!
APARAT
Jedna z wisienek na torcie. Nie wiem jeszcze jak sprawuje się aparat w LG G4, który typowany jest na tegorocznego lidera smartfonowej fotografii, ale wiem za to, jakie możliwości posiada Samsung Galaxy S6 Edge. I te są fantastyczne! Nie spotkałem jeszcze nigdy w życiu smartfona, który w najróżniejszych warunkach fotograficznych, z włączonym trybem HDR robiłby tak szybko, i zarazem tak piękne zdjęcia! Nigdy! Ten smartfon, to fotograficzna potęga! Jedno tapnięcie i w tym momencie jest już zdjęcie. Cyk – i zdjęcie. Cyk – i zdjęcie! Tak, dokładnie, raz za razem. Nie musicie czekać na zapis nawet przy najwyższych rozdzielczościach! Poezja!
Co więcej – absolutnie fenomenalne zdjęcia nocne. Kurczę, no po prostu szok! Jest to coś naprawdę do tej pory niespotykanego i wiem też, że konkurencja ma sporą poprzeczkę do przeskoczenia. Wciąż podchodzę do tego tematu z pewną rezerwą, bo LG w modelu G4 również postawił na jak najlepsze fotki nocne, ale jak dla mnie, póki co, Galaxy S6 Edge wypada bezkonkurencyjnie. Zweryfikuje to przyjazd do naszej redakcji jego konkurenta, ale czuję, że parametry mogą być do siebie bardzo zbliżone.
Samsung zastosował w głównym aparacie matrycę 16 Mpx, z bardzo jasną przysłoną f/1.9 i to przede wszystkim jej zasługa. W LG G4 jest f/1.8, więc widać, jak obydwie korporacje silnie depczą sobie po piętach, ale dzięki temu mamy ciekawy w rezultaty końcowe wyścig. W każdym razie kolejnym punktem, który przy okazji aparatu Samsunga wprawił mnie w miły nastrój okazała się optyczna stabilizacja obrazu (OIS), która kapitalnie redukuje efekt drżących dłoni oraz idealnie radzi sobie przy nawet niezgrabnym fotografowaniu, kiedy dany obiekt jest w ruchu lub też, kiedy to my zaaferowani czymś nie zwracamy uwagi na precyzję kadrowanego ujęcia. Zdjęcia wychodzą świetne.
Osobna sprawa, że Samsung pozwala kręcić SGS6 Edge filmy w rozdzielczości 4K. I jeśli SGS5 oraz np. Xperia Z2 czy Z3 potrafiły się przy tej okazji solidnie zgrzać, tak Galaxy S6 Edge pozostaje niemal niewzruszony! Oczywiście zależnie od zajętości miejsca, możemy nakręcić tylko kilkuminutowe wideo w Ultra HD (maks. 5 min.), ale jest ono bardzo wysokiej jakości i powstaje bez najmniejszych trudności.
Przednia kamerka dedykowana selfie, to aparat z matrycą 5 Mpx i równie jasną przysłoną f/1.9. Tak, dawno przednim aparatem nie robiłem tak fajnie udanych fotek! Co ciekawe, możemy skonfigurować superszybkie uruchamianie aparatu – frontowego lub głównego – poprzez dwukrotne przyciśnięcie -raz za razem – przycisku Home.
Samsung deklaruje, że smartfon będzie gotowy do uchwycenia kadru w ciągu 0,7 sek. Oczywiście nie mam jak za bardzo zmierzyć ile w tym prawdy, ale faktem jest, że kamerka startuje błyskawicznie. Dosłownie – dwuklik i już – możecie robić zdjęcia!
Jak to zwykle z Samsungiem bywa, dostarczył nam rozlicznych dodatkowych rozwiązań, które pozwolą doprawić kadry porcją efektów już w czasie uwieczniania świata wokół nas. Przysłużą się do tego opcje typu Kreskówka, Winieta, Odcień, Skala szarości czy inne propozycje do pobrania za drobną opłatą lub za darmo ze sklepu Galaxy Apps.
Ponadto dedykowanym scenom, jak szybko lub wolno poruszającym się obiektom też są w standardzie dedykowane rozwiązania fotograficzne. To samo dotyczy kadrów, na których nie udało się uchwycić właściwej ostrości na określonym punkcie – można je wyregulować, ale uwaga – fotografia musi być zrobiona obiektom oddalonym o mniej więcej 50 cm od oczka aparatu.
Osobiście bardzo podobał mi się tryb Profesjonalny, który pozwala na pełne ręczne zmienienie nastawów, a także – jeśli zechcemy – możemy odpowiednio każde zdjęcie doprawić jednym z dodatkowych efektów, jak Żywy, Wietrznie, Nostalgia, Łagodnie etc., dzięki czemu uwiecznione obrazy otrzymają odpowiednią temperaturę kolorów – od intensywnych, przez standardowe, aż po całkowicie jałowe.
Zależnie od kontekstu fotografowanej sceny nadadzą jej odpowiedniej ekspresji lub osłabią wymowę. Piękna sprawa, tym bardziej, że świetnie sprawdza się również w trybie makro.
Inna sprawa, że jeszcze nigdy nie miałem w ręku smartfona, który potrafiłby wykonać panoramę dosłownie od tak. Czyli tapiecie w przycisk migawki, obracacie się raz z urządzeniem, całkowicie naturalnie, a ten dosłownie w mgnieniu oka łączy obrazy, serwując nam genialnej jakości i świetnie połączony szeroki, panoramiczny kadr! Byłem w szoku! Ani razu nie otrzymałem komunikatu, że poruszam się za szybko!
Samsung fajnie rozwiązał też opcję Zdjęcia Wirtualnego, które wykonujemy w ten sposób, że sami poruszamy się w przestrzeni lub wokół obiektu, który chcemy uwiecznić, a urządzenie tworzy z tego ruchomy obraz. Rejestracja przebiega błyskawicznie. Zapis tak samo. I to jest chyba w tym wszystkim najlepsze – każde zdjęcie, niemal w każdym trybie wykonujecie od ręki, a zapis trwa milisekundy – i voila! – fotka gotowa! Dziś jestem pewien, że to póki co najlepszy smartfon fotograficzny na rynku i gotów jestem tego stwierdzenia bronić, jak niepodległości!
Myślę, że najlepszym podsumowaniem możliwości fotograficznych Samsunga Galaxy S6 Edge są zamieszczone tutaj zdjęcia – poglądowe, ale w pełnej rozdzielczości dostępne na naszym koncie w serwisie Flickr.
BATERIA I TEMPERATURA
Zacznę od temperatury, która była dla mnie jednym z większych zaskoczeń. Otóż to jeden z tych Galaxy, które się nie grzeją. Było tak z Note’m 4, jest tak z SGS6 Edge. Nawet przy kręceniu filmów w rozdzielczości 4K smartfon pozostawał niemal chłodny. Przy obciążeniu robił się ciepławy, ale nie ma to nic wspólnego z tym, co do tej pory zdarzało mi się doświadczać przy Snapdragonach. Naprawdę pierwsza klasa! Nie myślałem, że oprócz tak dobrej wydajności, autorski procesor Samsunga Exynos 7420 okaże się tak odporny na ciepłotę! Zdarzył się jeden porządny wyjątek od tej reguły, kiedy w czasie używania GPS-u na bardzo długiej trasie z włączonym Bluetooth, transmisją danych, wykonywaniem połączeń z zegarka Gear S etc., rzeczywiście był bardzo gorący, ale i dzień był niezwykle słoneczny, a do tego trwało ładowanie z powerbanku.
Co za to z wydajnością na jednym ładowaniu? Cóż, Samsung się nie popisał pod względem dostarczonego komponentu. Jak na smartfon z 8-rdzeniowym chipem i ekranem w rozdzielczości QHD, zainstalował wyjątkowo małą (niewymienną) baterię o pojemności 2600 mAh (i tak ciut więcej niż w klasycznym SGS6). Jak więc to wypada w praktyce?
Nieźle. Długość pracy włączonego ekranu, przeważnie na poziomie pomiędzy 50 proc., a 100 proc. wynosiła od 1h 30 min. do niemal 3h. Śmiało można więc założyć, że prawda leży gdzieś pośrodku, zatem dobre 2h lub 2,5h. Jeśli więc odłączycie SGS6 Edge od ładowarki o 07:00, to o godzinie 19:00 poziom naładowania będzie wynosił jakieś 20 proc., ale zależne to jest o intensywności używania.
Plusem jest, że szybkie ładowanie naprawdę działa i w niesamowicie krótkim czasie można podnieść Galaxy S6 Edge na nogi. Dużą zaletą jest również wbudowany moduł ładowania indukcyjnego, ale to nie trwa już tak szybko. Poza tym smartfon potrafi się przy nim solidnie zgrzać. Niemniej ładowarkę taką trzeba dokupić, więc nie będzie większości z Was dane tego odczuć.
Myślę jednak, że bateria o pojemności 3000 mAh znacząco poprawiłaby komfort pracy na jednym ładowaniu, tym bardziej, że u mnie w użytku jest niemal bez przerwy włączony GPS, pracuje przesyłanie plików przez NFC, smartfon sparowany jest przez Bluetooth albo z Gearem S albo z Gearem Live, podłączonych jest kilka skrzynek mailowych, trzy Chmury, ciągle lecą jakieś zdjęcia, a o wykorzystaniu apek newsowych i przeglądarki Chrome z licznymi otwartymi kartami nie wspominam nawet. Oznacza to, że jak na moje obciążenie, to wypadał Galaxy S6 Edge przy tej pojemności ogniwa całkiem nieźle.
PODSUMOWANIE
Samsung Galaxy S6 Edge to świetny smartfon. Szybki, wydajny, pięknie zaprojektowany, właściwie wymyślony na nowo i dzięki temu charakterny. Czuć w nim ogromny powiew świeżości, widać też dużą odwagę ze strony Samsunga, który nie bał się eksperymentu z zakrzywionym ekranem, który trafił na dwie strony wyświetlacza.
OK – może nie ma takiego użytku z tych krawędzi, jak w Galaxy Note EDGE, ale jest w tym spory potencjał na przyszłość. A jeśli ktoś z Was i tak nie zamierza korzystać z tego rozwiązania, to przecież pod względem estetycznym smartfon ten wygląda tak pięknie, że aż dla samych estetycznych powodów warto będzie się na niego zdecydować.
Przyjęło się, że flagowy smartfon powinien wyznaczać trendy, dostarczać rozwiązania nieprzeciętne, ciągnąć nie tylko swoją firmę, ale przede wszystkim całą branżę, która próbuje dogonić pierwowzór. Wprawdzie wiele premier jeszcze przed nami, ale jestem pewien, że Samsung z modele Galaxy S6 Edge stoi na początku tego wyścigu i póki co zgarnia wszystko dla siebie.
Bo tak naprawdę, SGS6 Edge jest genialną propozycją również dlatego, że wbudowano w niego szereg czujników, zaimplementowano najnowsze rozwiązania techniczne, dzięki czemu obcujemy z fenomenalnym ekranem, o genialnej rozdzielczości i przepięknymi barwami. Samsung szlifuje wciąż swoją nakładkę, której poziom obsługi jest nieporównywalny z innymi obecnymi dziś na rynku, a jeśli jeszcze nam mało, to otwiera jak szeroko podwoje swojego sklepu Galaxy Apps, gdzie znajdziemy całą masę nakładek, czcionek, dodatków, aplikacji.
Z tymi ostatnimi wiąże się jeszcze jeden plus – Samsung w kooperacji z licznymi partnerami udostępnia sporo apek, które możemy pobrać i korzystać z nich w określonych subskrypcjach, tak jak byśmy za nie zapłacili, chociaż nie wydaliśmy ani złotówki. Nie da się też nie docenić najnowszego dziecka południowokoreańskiego producenta za aparat, który jak dla mnie – w chwili, kiedy kończę niniejsze testy – jest najlepszym i najszybszym w smartfonowej fotografii na rynku.
Samsung Galaxy S6 Edge się nie przegrzewa. Ładuje się wyjątkowo szybko. Przygotowano dla niego fajne akcesoria, które pozwolą zachować go w czystości. Jeśli są jakieś braki (vide brak regulacji podświetlenia przycisków ekranowych i sortowania alfabetycznego aplikacji), to nie są one takie, aby przekreślały to urządzenie.
Nowy flagowiec Samsunga jest przemyślany, świetnie zrobiony, niesamowicie szybki i dostosowany do zadań wymagających wyjątkowej mocy obliczeniowej. Lider może być tylko jeden i taki – jak na dziś – jest właśnie Galaxy S6 Edge. Drogi? Cholernie. Wart swojej ceny? Każdej złotówki!
PRZECZYTAJ TEŻ NASZĄ RECENZJĘ KLASYCZNEGO
SAMSUNGA GALAXY S6
****
1. Pełna specyfikacja techniczna Samsunga Galaxy S6 Edge
2. Testowany model był w kolorze granatowym. Zdjęcia Samsunga Galaxy S6 Edge występujące w tym wpisie w różnych wariantach kolorystycznych (gł. złotym) zostały przeze mnie wykonane w czasie pokazu prasowego Samsunga na targach technologicznych Mobile World Congress 2015 w Barcelonie.
Werdykt 90sekund.pl:
Fantastyczne wzornictwo, piękne materiały, z których został wykonany, superszybki, wydajny na jednym ładowaniu, wyposażony w liczne dedykowane rozwiązania. Prawdziwy lider wśród smartfonów!
-
Wygląd
-
Wydajność
-
Hardware
-
Bateria
-
Cena/Jakość