SŁOWEM WSTĘPU
Samsung Galaxy S6 Edge Plus nie jest najlepszym smartfonem na świecie. Nie jest to nawet najlepszy telefon Samsunga… choć do obydwu tytułów brakuje mu naprawdę niewiele. Jest to urządzenie, które bardzo mi się spodobało, a jednocześnie czegoś mi w nim zabrakło. Przy całym zachwycie nad tym produktem – odczuwam niedosyt. Niby nie są to kwestie, które go przekreślają, a mimo wszystko stanowią wyraźną rysę na nieskazitelności, jaką teoretycznie sobą prezentuje.
Już pierwszym jego grzechem jest to, że pojawia się na rynku dopiero teraz. Moim zdaniem jego premiera powinna odbyć się znacznie wcześniej. Kolejna kwestia – Samsung wydał o jedną wersję swojego flagowca za dużo i wg mnie opcja flat, a więc bez zakrzywionych ekranów powinna zostać odpuszczona. Wszystko wskazuje na to, że Koreański producent dopiero teraz się na to zdecyduje, ale w 2016 roku nie będzie to już tak ryzykowny krok, jak na początku bieżącego roku, a jak dobrze wiadomo – kto nie ryzykuje ten nie ma. ;)
[showads ad=rek3]
Sporo jest we mnie sprzecznych uczuć i niezdecydowania – tak, nawet teraz, kiedy jestem już po intensywnych testach. W gruncie rzeczy ciężko ocenić produkt, który w teorii jest tylko większą kopią swojego mniejszego brata. Tak się przynajmniej zdaje na pierwszy rzut oka, ale obydwa modele – S6 Edge i S6 Edge Plus – to dwa różne produkty, przeznaczone przede wszystkim do osób o różnych potrzebach. Dla mnie naturalnym wyborem jest większy smartfon i z dużą ciekawością podszedłem do niego na zasadzie: Czy mógłby być następcą mojego Galaxy Note’a 4? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć sobie i Tobie w niniejszej recenzji.
WYGLĄD I WZORNICTWO
Samsung Galaxy S6 Edge Plus to większa wersja Samsunga Galaxy S6 Edge (TUTAJ recenzja Michała Brożyńskiego). I tak w największym skrócie można opisać ten telefon. Biedny, ale równocześnie precyzyjny opis. No bo jak opisałbyś urządzenie, które jest wierną kopią swojego mniejszego brata? Kopią identyczną, co do ostatniego szczegółu – nie biorąc pod uwagę wymiarów fizycznych oczywiście i przekątnej ekranu.
Co ciekawe jako osoba, która siedzi w temacie technologii mobilnych już jakiś czas, do teraz mam problem, by rozróżnić który telefon jest który – Edge? Edge Plus? Nawet jeśli leżą one obok siebie na wystawie w sklepie w pierwszej chwili przychodzi konsternacja pomimo, że rozmiary są wyraźnie różne. W końcu ekran urósł tutaj o 0,6 cala, a więc wcale nie mało. Mimo to, obydwa smartfony prezentują się łudząco podobnie.
Nie ma co ukrywać i powinieneś się ze mną zgodzić, że to jeden z najładniejszych telefonów w stawce. Zmiana designu – i to bardzo wyraźna – nastąpiła wraz z premierą Galaxy S6 i jasne było, że Samsung na dobre kończy z plastikiem. Nowa rodzina Galaxy S to prawdziwy majstersztyk i choć pokryty jest dookoła szkłem, co nie zawsze w historii testów mi pasowało, to tutaj muszę przyznać, że wykorzystano ten materiał z klasą, a to sprawia, że chce się mieć tego smartfona już za sam wygląd.
W przeciwieństwie do mniejszego brata – Edge Plus dostępny jest tylko w dwóch kolorach, ale myślę, że nie jest to większym problem, ponieważ obydwa prezentują się bardzo dobrze, szczególnie w tej ciemniejszej wersji. Jak zobaczysz zresztą na zdjęciach – całe urządzenie ładnie się mieni w zależności od tego, jak pada na nie światło. Przypomina mi się tym samym trochę LG Nexus 4, którego szklane plecki również ładnie się prezentowały. Tutaj nie ma żadnej faktury, powierzchnia jest zupełnie czysta, dzięki czemu osiągnięto absolutny minimalizm. Logo producenta – niby obowiązkowe, ale telefon jest tak charakterystyczny, że i bez niego poznałbyś z kim masz do czynienia. Ewentualna pomyłka mogłaby nastąpić tylko z mniejszym Galaxy S6 Edge, ale to już wiemy ;).
Aparat zdaje się nie wystawać tak mocno jak w przypadku innych “es szóstek”, albo zwyczajnie sprawia tylko takie wrażenie. Przy okazji recenzji Galaxy S6 chwaliłem pionowe umieszczenie pulsometru i spłaszczenie tego obszaru co o wiele bardziej ułatwia zrobienie jakiegokolwiek pomiaru. W poprzednich modelach np. w Note 4 nie zawsze zmierzenie pulsu odbywa się za pierwszym razem.
Dolna krawędź wygląda dokładnie tak samo jak w innych nowych S6, poza jednym małym detalem. Mikrofon przeniesiono na lewą stronę. Ot tyle ze zmian. ;)
Prawa strona to cienki, ale bardzo dobrze wyczuwalny przycisk włączania/wyłączania. Dobrze, że nie popełniono błędu z modelu Note’a Edge, gdzie ten element wylądował na górze, co koszmarnie wpływało na podświetlanie i blokowanie ekranu. Jak widać w SGS6 Edge+ miejsce się znalazło i nie ma problemu by trafić w przycisk zasilania palcem.
Po drugiej stronie na tej samej wysokości znajdziesz regulację głośności, podzieloną na dwa osobne przyciski.
Górna krawędź to miejsce na kartę SIM.
Na powyższych i kolejnych zdjęciach widać oczywiście charakterystyczne zakrzywienia ekranu. Wyglądają one bardzo ładnie i nadają tylko jeszcze większego poczucia prestiżu. Gorzej jednak jest, kiedy weźmiesz ten telefon do ręki. Bardzo lubię duże smartfony i nie przeszkadza mi, że noszę w kieszeni paletkę do ping ponga, ale przy całej wielkości musi być zachowany odpowiedni feeling oraz ergonomia. W tym przypadku trochę mi tego zabrakło. A to dlatego, że nie zawsze wygodnie trzymało mi się w ręce Edge Plus. Albo niezdarnie dotykałem bocznych krawędzi, przez co np. blokowałem sobie interakcje, które chciałem wykonać w centralnej części ekranu, albo zwyczajnie bałem się, że telefon wypadnie mi z ręki – chociaż zdaję sobie sprawę, że inni testerzy nie widzieli w tym problemu, jest to więc dość subiektywna opinia, aczkolwiek nie uważam, by chwyt był tutaj aż tak pewny i solidny, jak przy tradycyjnej ramce biegnącej wokół jakiegokolwiek innego smartfona.
Niestety za nic nie mogłem wyzbyć się tego uczucia. Wpływały na nie dwie rzeczy. Pierwsza to materiał, przy okazji każdego z modeli z serii S6 odczuwałem taki mały dyskomfort. Nie jest to zresztą tylko moje zdanie. O ile w Galaxy S6 było OK, to trochę gorzej sprawa miała się z mniejszym S6 Edge. Tutaj natomiast spotęgowało się to przez samą wielkość telefonu. Mimo wszystko gabaryty mają wpływ, tym bardziej, że jak zapewne zauważyłeś, smartfon przy bocznych krawędziach jest wyraźnie cieńszy.
Ta mieszanka powoduje, że przy suchych dłoniach, Edge Plus zwyczajnie może się wyślizgnąć, a właściwie wysunąć z ręki. Oczywiście może się to zdarzyć w przypadku każdego telefonu, szczególnie o takich właściwościach lecz tutaj taką obawę przed upuszczeniem odczuwałem najbardziej. Zapomnij na przykład o korzystaniu ze smartfona w komunikacji miejskiej. No chyba że spokojnie siedzisz i nie musisz trzymać się poręczy. Jedną ręką telefon jest nie do opanowania. I przyznam, że nawet gdy spokojnie siedziałem w domu ta sztuka również mi do końca nie wychodziła. Dla komfortu i bezpieczeństwa w grę wchodzą tylko dwie dłonie.
Oczywiście można prosto zmniejszyć obszar roboczy. Wystarczy szybko wcisnąć trzy razy przycisk HOME, a wtedy praca na tak dużym ekranie stanie się znacznie wygodniejsza. Sam korzystam z tego czasami w moim podstawowym Galaxy Note 4, kiedy jadę autobusem czy tramwajem.
Samsung Galaxy S6 Edge Plus – zaaa dłuuuuga ta nazwaaaaa – to pięknie wykonany telefon, którego detale z pewnością spodobają się wielu entuzjastom wyszukanego, a zarazem prostego i efektownego wzornictwa. Jeśli opatrzyłeś się w innych modelach z serii S6, to nie znajdziesz tutaj nic ciekawego i być może podobnie jak ja, przejdziesz obok Edge Plus z myślą, że to jego mniejszy odpowiednik. Większy rozmiar niestety nie przełożył się wg mnie na dobrą ergonomię, ale to już moje subiektywne zdanie. Każdy może mieć inne odczucia.
A tak między nami to… przydałby się tutaj… rysik – i tym zakończę ten akapit :P.
EKRAN
Absolutne mistrzostwo świata! Wyświetlacz w tym modelu jest genialny i mógłbym napisać w zasadzie tylko tyle. Dodam, że chciałbyś mieć taki ekran w swoim smartfonie, ale jeszcze o tym nie wiesz. ;) Wystarczy podejść do pierwszego lepszego sklepu, który sprzedaje ten model. Wystarczy, że spędzisz kilka minut z Samsungiem Galaxy S6 Edge Plus, by zacząć krzywo patrzeć na wyświetlacz w swoim smartfonie. Kolory, głębia, kontrast i oczywiście nieskazitelna ostrość obrazu. Naprawdę mógłbym się tutaj zachwycać cały czas, a i tak nie odda to rzeczywistych wrażeń.
W gruncie rzeczy należy popracować dłużej z tym ekranem, nie tylko w warunkach sklepowych, ale także domowych, na zewnątrz, przy zwykłym i sztucznym świetle, a także przy typowych zadaniach. Dopiero wtedy poczujesz do niego miłość absolutną.
Choć pewnie znasz już parametry wyświetlacza to z kronikarskiego obowiązku przypomnę z czym masz do czynienia. Rozdzielczość QHD (2560x1440px). Podwójnie zakrzywiony Super AMOLED. Przekątna – 5,7 cala. Ilość pikseli na cal – 515. Tak prezentuje się teoria. A praktyka? W zasadzie nie powinienem być niczym zaskoczony. Korzystam bowiem z Note’a 4 i wiedziałem czego mniej więcej się spodziewać. A przynajmniej tak mi się wydawało. Bowiem jedna rzecz nie tyle mnie zdziwiła, co sprawiła, że poczułem się jakby ekran w Note 4 był o wiele gorszy. Chodzi o balans bieli.
Przypomnę, że wyświetlacze Samsunga charakteryzują się wysokim kontrastem, niesamowicie nasyconymi barwami, ale w porównaniu z typowymi ekranami LCD ich biel ma ciepły, wręcz żółty odcień. Doskonale to widać, gdy postawi się dwa telefony np. wielokrotnie wspomniany przeze mnie Note 4 i chociażby Xperię Z3/Z3 Plus. Widać gołym okiem, gdzie biel jest bielsza, a gdzie jej barwa jest cieplejsza. I podobnie było w przypadku testowanego modelu. Ekran Galaxy S6 Edge Plus ma bardziej naturalną barwę i w porównaniu z moim telefonem, było to naprawdę mocno widoczne. Oczywiście, obydwa smartfony działały w tym samym trybie ekranu. Sprawdziłem dla pewności każdy z nich i wszędzie zmiany były bardziej korzystne dla Edge Plus. To świetny dowód na to, że pomimo wyglądających na pierwszy rzut oka takich samych parametrów, zmiany się pojawiają i nie jest tak, że producent wrzuca w telefon za każdym razem to samo, tylko inaczej metkuje.
Oczywiście ogromne – w dalszym ciągu – wrażenie robią krzywizny, które nadają obrazowi tego “czegoś”, co sprawia, że chce się korzystać z tego smartfona bez przerwy, aż do rozładowania baterii. ;) O funkcjach i możliwościach, jakie daje zakrzywienie opowiem za chwilę, dodam tylko, że cały czas nie mogę nadziwić się, jak świetnie te zagięcia zostały wyprofilowane. Palec z przyjemnością sunie po tych miejscach telefonu. Krzywizna nie jest za mocna oraz zbyt płaska. Jej linia jest idealna.
Na koniec dodam, że nie ma najmniejszych problemów z odczytem informacji w świetle dnia, aczkolwiek zbyt wielu okazji nie miałem. Pogoda w listopadzie specjalnie nie rozpieszcza słońcem, aczkolwiek podczas jednego z nielicznych podognych dni udało mi się potwierdzić, że z tym telefonem nie trzeba się ukrywać w cieniu, by przeczytać maila lub SMS. W zasadzie nie powinienem o tym pisać, bo przy tej klasie sprzętu to funkcjonalność, która musi wpisywać się w wymagania użytkownika. Bez dwóch zdań.
[showads ad=rek1]
WYDAJNOŚĆ
Ostatnimi czasy ten akapit sprawia mi nie małe trudności, ponieważ teraźniejsze telefony to naprawdę dopracowane urządzenia, które prezentują dobrą i zadowalającą wydajność, nawet jeśli w ręku trzymasz średniopółkowy produkt. Nie może być inaczej, skoro chociażby w niektórych flagowcach jest więcej pamięci RAM niż w domowym PC!
Galaxy S6 Edge Plus to zdecydowany pokaz siły i mocy, ale niestety nie bez zgrzytów, na które mógłbym przymknąć oko…, ale o kilku kwestiach dla spokojnego sumienia muszę wspomnieć. Oczywiście korzystanie z niego to czysta przyjemność. Wszystko działa tutaj niezwykle płynnie, a animacje cieszą oko. Tak powinna wyglądać praca Androida na każdym telefonie. Dopiero teraz można docenić, jak fantastycznie wygląda system Google’a. I mógłbym nawet rzec, że bez dwóch zdań, to telefon na którym żadne zadanie nie robi wrażenia. I w zasadzie tak jest, bo czego bym nie zrobił, wszystko pracuje tak, jak należy – tak jak tego chcę. Szybko i sprawnie, bez marudzenia. I w zasadzie jestem przekonany, że wydajność to coś, za co zakochasz się w SGS6 Edge+ i powrót do każdego innego smartfona będzie ciężkim i traumatycznym przeżyciem. Serio.
Niestety pojawia się jedno dość istotne “ale”, z którym miałem niestety do czynienia w czasie swoich testów, ale na szczęście nie przez cały czas. Pisałem o tym nawet wcześniej, poświęcając temu osobny wpis. Pozwól, że zacytuję tutaj samego siebie:
Telefon wart około 3600 zł zwyczajnie potrafił złapać perfidną zawiechę, która nie zdarzała mi się już bardzo dawno na żadnym urządzeniu, nawet takim wartym zaledwie kilkaset złotych. Brak reakcji na dotyk, brak możliwości odblokowania telefonu, czy też uśpienia go poprzez wyłączenie ekranu. Oj przyznam Ci się, że po pewnym czasie zaczęło mnie to irytować. Co jest do cholery? Przy takim urządzeniu nawet po jednej takiej niedyspozycji zaczynasz się kwasić i drapiąc po głowie zastanawiasz się – Na co wydałem swoją kasę? Dobra, każdemu się może zdarzyć, wszystko rozumiem. Ale jeżeli mając telefon od około tygodnia takie kwiatki zdarzają mi się średnio raz dziennie? Coś tutaj śmierdzi – nie sądzisz?”
No i co ja mam teraz myśleć o telefonie, który uważany jest powszechnie na najlepszy telefon działający na Androidzie? Wybacz, ale mam strasznie mieszane uczucia, bo choć z pomocą przyszła aktualizacja, która przyniosła stabilizację i praktycznie wyeliminowała błędy, ale mimo wszystko niesmak pozostaje. Plus oczywiście dla Samsunga za szybką reakcję i załatanie dziur, tego nie mogę mu odmówić. Bardziej doczepiałbym się tego, że wypuścili w takim stanie na rynek telefon, który kosztuje mnóstwo kasy. Gdybym kupił go i dostał w takim stanie software, to bym się zwyczajnie wściekł, bo zasadniczo nie wiem, jak długo ten problem występował do czasu wypuszczenia łatki. U mnie przez siedem pierwszych dni testu, ale u kogoś, kto nabył go kilka tygodni wcześniej?
Ile w takim razie musiałbym zapłacić, żeby wszystko działało perfekcyjnie? Cztery tysiące? Pięć tysięcy? Nie róbmy jaj! Błędy zdarzają się każdemu to nieuniknione, przy tysiącach linijek kodu nie ma siły, żeby nie wkradł się jakiś bubel, ale jako wymagający użytkownik, oczekuję że w klasie premium dostanę wypieszczony, wygładzony i wychuchany produkt, który powinienem brać do ręki w białych rękawiczkach.
Być może jestem zbyt surowy – stwierdzisz – że przesadzam. Zrozumiałbym, gdyby to się przytrafiło innemu modelowi ze średniej półki, ale smartfonowi, któremu nakładana jest korona nie przystoją takie wpadki. I żeby nie było tak negatywnie, napiszę jeszcze raz. Samsung obronił swój honor – update załatwił sprawę, niemniej przez pierwsze dni mocno się męczyłem.
Specyfikacja techniczna Samsung Galaxy S6 Edge Plus
[showads ad=rek1]
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
Zacznę od tego, że TouchWiz wygląda i działa jeszcze lepiej. Te zmiany nie są może aż tak widoczne dla zwykłego Kowalskiego. Samemu zapewne byłoby mi ciężko to wychwycić, ale mając pod ręką Note’a 4 widzę wyraźnie, że różnice są. Od zmiany wyglądu ikonek, poprzez animacje, aż po samo działanie. Naprawdę żałuję, że Samsung nie zechce łaskawie zaktualizować starszych modeli do tej odchudzonej i lżejszej nakładki. Nie wierzę, że jest to niemożliwe, a na pewno działałaby ona bezproblemowo na rocznym sprzęcie. Taka jest niestety polityka wielkich firm. Kupujesz sprzęt i cieszysz się najnowszym oprogramowaniem tylko przez kilka miesięcy, a w najlepszym wypadku do momentu wyjścia kolejnej edycji danego modelu.
Pomijając jednak ten fakt, podoba mi się, ze TouchWiz ewoluuje i cały czas się zmienia. Nie są to tak drastyczne nowości, jak te, które przyszły w momencie premiery Galaxy S5, ale da się je zauważył gołym okiem. Wygląd menu, czy dopieszczanie tego, jak prezentują się ikonki to coś, co zawsze cieszy oko zwykłego użytkownika. Tych bardziej wymagających zachwyci płynna i przyjemna praca całego interfejsu.
Słów kilka o funkcjonalności bocznych krawędzi. Powyżej pisałem o ich fizycznych aspektach, teraz czas na wykorzystanie w praktyce. Możesz wysuwać go zza prawej lub lewej krawędzi – kwestia wygody. Podobnie wg uznań wyregulujesz wysokość, na której boczny pasek ma się uaktywniać. Przyznam, że ciężko było mi go sobie ustawić. Na samej górze był mimo wszystko poza komfortowym zasięgiem mojego palca. W połączeniu z niezbyt pewnym chwytem, który towarzyszył mi przy Galaxy S6 Edge Plus, tym bardziej ciężko było mi sięgnąć do bocznego paska. Niżej zaś, to już konflikt przy przesuwaniu chociażby poszczególnych pulpitów.
Co możesz umieścić na dodatkowym menu? Hm… stosunkowo niewiele. Będzie to pięć wybranych aplikacji oraz tyle samo kontaktów. Pierwsza z nich – Apps edge. Podczas testów praktycznie wcale nie korzystałem z szybkiego uruchomienia konkretnego programu. Nie czułem potrzeby, by w ten sposób korzystać z telefonu mimo, że umieściłem tam najczęściej używane aplikacje plus kalkulator, którego wiecznie szukam, gdy jest potrzebny ;).
Druga możliwość to kontakty – People edge. Każdy z nich możesz przydzielić pod wybrany kolor, opcji jest wiele, tak więc z pewnością każda osoba będzie się wyróżniać. I tu dochodzimy do ważnej kwestii, a w zasadzie do kilku.
Pierwsza rzecz. Wiem, że wywołało to już dyskusję, ale dla mnie osobiście podświetlanie krawędzi kolorem wybranego kontaktu podczas, gdy ten do nas dzwoni jest zupełnie nieprzydatne. Z prostej przyczyny. NIGDY, nie kładę smartfona ekranem do dołu. Obojętnie, czy jest to biurko, stół, sofa itp. Mam taki nawyk i smartfon ląduje zawsze na plecach. Tak więc w moim przypadku oświetlenie krawędzi na nic mi się nie zda. Przy okazji, z przykrością muszę stwierdzić, że nie podświetla się ona, gdy Edge Plus jest w dedykowanym etui, chociaż bok jest odsłonięty i nie byłoby z tym przecież problemów. No i niestety kolejny minus. Nawet jeśli kładł bym telefon ekranem do dołu to wystarczy, że obrócę go w drugą stronę i nieaktywna krawędź już się nie zaświeci. Będzie aktywna tylko ta wcześniej zdefiniowana.
Spostrzegłem również dość irytujący problem. Dajmy na to – mam nieodebrane połączenie. Po jakimś czasie zauważam to. Oddzwaniam, bądź odpisuję. Sprawa zamknięta. Niestety nie dla telefonu Samsunga, który uparcie potrafił pokazywać mi to samo nieodebrane połączenie nawet 2-3 razy. Co gorsza – zdarza się, że po restarcie telefonu czasami ta informacja pojawia się, jak gdyby nigdy nic. Taka nadgorliwość jest męcząca, ale to już kwestia softu i jakiegoś błędu.
Kolejna sprawa. Dlaczego takich dodatków, jak People edge i Apps edge nie może mieć każdy telefon Samsunga? Czy do tego potrzebne są zaokrąglone krawędzie? Oczywiście, że nie. Nie znam się na programowaniu, ale nie wierzę, żeby dopisanie kilku linijek kodu sprawiało problem wprawionemu developerowi. Oczywiście czymś trzeba wyróżniać swój produkt, ale co stoi na przeszkodzie by uatrakcyjnić również inne modele?
Oczywiście boczny pasek można uaktywnić nie włączając głównego ekranu – wystarczy przesunąć po nim palcem. To co będzie się na nim wyświetlać zależy już tylko od Ciebie. Do wyboru jest kilka możliwości, a jeśli okaże się to zbyt mało, w sklepie Galaxy Apps czeka kilka kolejnych Edge Feeds. Wg mnie jednak nie ma tam nic ciekawego i po solidnym przejrzeniu każdej propozycji, nie poczułem konieczności instalacji żadnej z nich. Być może wybór zwiększy się z czasem, ale póki co nie było tego dużo.
Kończąc ten wątek. Pod tym kątem zaokrąglone krawędzie nie są dla mnie w ogóle atrakcyjne. Tym bardziej, gdy tworzą one jeden wyświetlacz. Co innego w Galaxy Note EDGE (TUTAJ recenzja Michała Brożyńskiego). Tam boczny pasek funkcjonował niezależnie i właśnie ta charakterystyka sprawiała, że korzystałem z niego często i bardzo chętnie. Tutaj natomiast łapałem się na tym, że zakrzywione krawędzie nie są przeze mnie wykorzystywane. Owszem. Dopełniają znakomicie fenomenalny wyświetlacz, ale dla mnie to za mało, by móc zdecydować się na ten telefon.
Aha! Zapomniałem dodać o bardzo ciekawym wykorzystaniu pulsometru podczas, gdy ktoś do nas dzwoni. Oczywiście działa to tylko wtedy, gdy telefon leży twarzą do biurka, ale przystawiając na chwilę palec na czujnik – odrzucisz połączenie, wysyłając automatycznie SMS-a o treści, którą wcześniej sobie wymyślisz. Bardzo ciekawe i nieinwazyjne anulowanie połączenia.
Samsung postawił również na bardzo wysoką jakość dźwięku. Przyznam, że początkowo czytając o jakości UQH, przymykałem oko na obietnice producenta. Szybko jednak mój ironiczny uśmieszek został zamieniony w otwarte usta. Jeśli poczułem różnicę na słuchawkach za 30 złotych, to z pewnością poczujesz je i Ty na każdych innych. Muszę oddać, że dawno nie słyszałem w smartfonie takiego czystego i miłego dla ucha dźwięku. Jego realizm czasami, aż przytłacza i nawet na dousznych słuchawkach można poczuć ciarki na plecach. Strasznie żałowałem, że nie miałem przy sobie sprzętu Samsunga z serii Level On. Bas jest miły i soczysty, nie uwiera w ucho, a miło dudni w słuchawkach i co istotne, wcale nie na najlepszych słuchawkach na świecie, a takich najzwyklejszych.
Dotychczas uważałem, że Sony przewodzi w jakości dźwięku, ale po wrażeniach z Samsungiem Galaxy S6 Edge Plus będę musiał zweryfikować ten pogląd. Nie umniejszając w niczym Sony. Firma ta bowiem naprawdę stawia dźwięk na najwyższym możliwym poziomie i pod tym kątem to zdecydowany lider. Jednakże Koreańczycy tym razem wyjątkowo się popisali i dla mnie to taki przedsmak tego, co czeka nas w przyszłości. Dali naprawdę niezłego kopa i to czuć. No i oczywiście słychać. Jeśli zdecydowałbyś się na ten telefon, to obowiązkowo do tego musisz dokupić słuchawki Samsunga. Nie ma innej możliwości i pod tym kątem niech Ci nie będzie żal pieniędzy, bo to połączenie zabierze Cię naprawdę do nieznanych dotąd krain dźwięków. Skoro na przeciętnym akcesorium jest tak dobrze, to na dedykowanym będzie miód!
Nie mogę wybaczyć tylko jednego. Umieszczenie na dole wejścia minijack. Nie przepadam za tym rozwiązaniem i ciężko było mi się przestawić. Co nie znaczy, że dla Ciebie taka konfiguracja nie będzie odpowiednia (naszemu Naczelnemu zupełnie nie przeszkadza ;) ).
Tradycyjnie już – Samsung wraz z pierwszym uruchomieniem urządzenia udostępnia zestaw aplikacji od Microsoftu. Word, Excel, PowerPoint czekają na Ciebie gotowe do użycia. Dodatkowo, jeśli korzystasz z Chmury, to i tu czeka na Ciebie niespodzianka w postaci 100 GB na dysku Microsoftu, co stanowi bardzo miły dodatek. Co prawda przestrzeń na wirtualną Chmurę zawsze można skutecznie zorganizować poprzez innych producentów, jednakże co raz więcej sympatii nabieram do OneDrive i ostatnio nawet to właśnie tam robię automatyczną kopię zdjęć zrobionych przez telefon. Dlatego uważam, że otrzymanie kolejnych gigabajtów nigdy nie zaszkodzi i na pewno prędzej czy później skorzystasz z tej oferty.
Zawsze dużą wagę przywiązuję do klawiatury w każdym z testowanych urządzeń i muszę przyznać, że Samsung zawsze dostarcza pod tym kątem bardzo dobre rozwiązanie. Ta w modelu Edge Plus jest bardzo wygodna. Trochę zaokrąglono prostokąty odpowiadające za poszczególne znaki – w porównaniu z Note 4 – ale dzięki temu stała się ona bardziej przyjazna dla oka, a nie pomniejszyło to komfortu korzystania.
Przy okazji patrząc na powyższy screen jak widzisz, po otrzymaniu SMS-a od góry wyskakuje okienko z wiadomością od Twojego rozmówcy oraz możliwość szybkiej odpowiedzi. To rozwiązanie oczywiście już wcześniej było wykorzystywane w Samsungach, ale zwracam na ten szczegół teraz uwagę, bo bardzo mi brakowało tego w powrocie do swojego prywatnego telefonu. Mała rzecz, cieszy i szybko przyzwyczaja ;).
[showads ad=rek1]
APARAT
To co tygryski lubią najbardziej, czyli docieramy w końcu do aparatu :D. Matryca CMOS 16 MP, która nie tylko wykona rewelacyjne zdjęcia, ale także nakręci film w rozdzielczości 4K lub niższej, ale w 60 klatkach. Nie rejestruję często filmów, ale filmiki w 60 klatkach wyglądają naprawdę rewelacyjnie. Do tego dochodzi świetny zapis dźwięku, który dopełnia obraz w znakomity sposób.
Jeśli chodzi o sam aparat i robienie zdjęć to cofnąć się muszę do jednego z ostatnich moich wpisów, w którym wspominam o tym, że najlepszy aparat w tej chwili na rynku ma Xperia Z5. Tak przynajmniej twierdzi DxOMark Mobile. Pod kątem hardware’owym może tak, ale na pewno nie pod kątem całości z softem. Przynajmniej w mojej opinii. Trzeba do tego jeszcze dołożyć wiele innych rzeczy, a głównym elementem jest tu oprogramowanie właśnie. Dlatego Edge Plus, który w tym rankingu zajmuje drugie miejsce wg mnie powinien być pierwszy.
Jakość i szybkość. To są dwie rzeczy, które charakteryzują aparat w Samsungu. Ogromne możliwości, które działają naprawdę dobrze, i z których chce się korzystać. Przy okazji Xperii już samo działanie aplikacji do aparatu mnie odrzuca i nie czerpię przyjemności z korzystania z bardziej zaawansowanych funkcji. Tutaj jest wręcz przeciwnie, a Koreańczycy prezentują wiele ciekawych opcji, po które chętnie sięgniesz. Spójrz zresztą na poniższy screen.
Jest tego naprawdę mnóstwo i każda z tych funkcji jest bardzo ciekawa. Tryb Profesjonalny na przykład to zabawa dla osób, które lubią pokombinować ustawieniami, pozmieniać parametry – swoją drogą to bardzo dobra nauka. Ja akurat nie korzystam z tego trybu, najczęściej bowiem nie ma czasu na to, by dostosowywać np. ISO czy balans bieli. W normalnym aparacie owszem, jeśli jesteś obeznany z trybem manualnym, i każdy przycisk to dla Ciebie przedłużenie palców, to taka fotografia to chleb powszedni. W przypadku smartfonów czy tabletów nie jest tak prosto.
Możesz wybrać odpowiedni filtr, a następnie do woli zmieniać takie parametry jak odcień, kontrast czy nasycenie. Miło – oczywiście – że tryb manualny zagościł w Edge Plus, ale gdyby go nie było to nie płakałbym.
Przy okazji jeśli już wywołałem ten element do tablicy, zaciekawił mnie tryb makro. Po przesunięciu odpowiednim suwakiem, ostrość automatycznie zostaje zablokowana, po czym ręcznie wystarczy przybliżyć telefon do punktu, który chcemy sfotografować. Początkowo wydawało mi się, że daje to większe możliwości niż w trybie AUTO, ale patrząc na poniższe zdjęcia nie widać znaczących różnic.
Inną ciekawą funkcją, która mi się spodobała to Kolaż filmów. Twoim zdaniem jest nakręcenie czterech filmików od 3. do 15. sekund, a następnie smartfon połączy je w kolaż, którego wygląd również możesz wybrać. Jest kilka możliwości i choć nie ma ich wiele to to, co udostępnił producent, jest wystarczające. Efekt jest bardzo ciekawy i to ukłon w stronę Instagrama i innych portali społecznościowych. Szkoda tylko, że jakość filmiku jest kiepska, w porównaniu z możliwościami kamery. Oczywiście da się również nagrać taki krótki kolaż przednią kamerką – przypomnę o rozdzielczości 5 MP – pole do popisu jest więc duże, a sama funkcja bardzo obiecująca.
Wspomnę również o zwyczajnych efektach, które udostępnia praktycznie każdy producent. Na pewno nie raz się z tym spotkałeś i w zasadzie nie muszę wiele o tym pisać. Każdy wie do czego one służą, ale wspominam o tym, ponieważ to dowód na to, jak Samsung świetnie napisał aplikację do aparatu. Wywołanie bowiem poszczególnych efektów jest szybkie i nawet podgląd na wszystkie na raz nie spowalnia telefonu – innymi słowy, obraz nie smuży, ani nie klatkuje. W przypadku Xperii ten element strasznie kuleje. Owszem zdjęcie wykonamy, efekty działają, ale strasznie ociężale. I dotyczy to każdej Xperii Z, którą miałem w ręku. Jeśli chodzi o Xperię Z5 tutaj werdykt pozostawiam Michałowi Brożyńskiemu, który właśnie kończy jej recenzję, ale z tego, co mi wspominał, wiem już że zadowolony nie był…
Pisałem wyżej o przedniej kamerce. Tutaj również dostajesz sporo możliwości. Wykonanie efektownego selfie to dopiero początek, dalsza obróbka to niezła zabawa. Zmiana koloru cery, uszczuplanie twarzy oraz korekta jej kształtu. Duże oczy niestety w moim przypadku nie zadziałały, być może przez to, że noszę okulary, ale szczerze pisząc nie powinno mieć to znaczenia. Nie jestem wielkim fanem tego typu fotek, tak więc w tym momencie przejdę dalej ;).
A dalej… same superlatywy. Aparat działa szybko i sprawnie. Samo uruchomienie to mgnienie oka. Wystarczy dwa razy wcisnąć środkowy, zlokalizowany pod ekranem, przycisk HOME. Swoją drogą, bardzo fajnie jest wykorzystywany ten charakterystyczny element w każdym z urządzeń Koreańczyków. Możliwość szybkiego włączenia aparatu to z pewnością strzał w dziesiątkę. I to do tego stopnia, że znów ciężko byłoby mi się odzwyczaić.
Tradycyjnie na słowa pochwały zasługuje tryb HDR, który można albo wyłączyć/włączyć albo ustawić na Auto. Wówczas telefon sam zdecyduje, jak mocno i czy w ogóle skorzystać z z jego dobrodziejstw.
Nie w sposób nie napisać o zdjęciach nocnych, które wypadają świetnie. Co ważne, nie trzeba czekać, aż aparat przetworzy ilość danych, jak to mają zazwyczaj aparaty w innych smartfonach. Tutaj po tapnięciu na wirtualną migawkę zdjęcie wykonuje się tak samo szybko, jak w ciągu dnia. Rewelacja. Efekty są równie zadowalające.
Galeria zdjęć w pełnej rozdzielczości oczywiście w naszym zbiorze na FLICKR.
[showads ad=rek3]
BATERIA I TEMPERATURA
Energia, a właściwie jej rozporządzanie to element, z którym Edge Plus radzi sobie bardzo dobrze. Pojemność baterii wynosi 3000 mAh i na pierwszy rzut oka nie wydaje się to dużo – szczególnie na taki smartfon. Mimo to urządzenie bardzo dobrze radzi sobie z wykorzystywaniem dostępnych zasobów, co mile mnie zaskoczyło. Szczególnie, że tradycyjnie już – nie oszczędzałem go.
Maksymalnie rozjaśniony ekran, włączony non-stop Internet (mobilny lub WiFi), Bluetooth (podłączona opaska Gear Fit), od czasu do czasu GPS. Nie muszę wspominać, że SGS6 Edge+ przywiązany mam do ręki, tak więc dużo, często krótkich weryfikacji co się dzieje na świecie lub np. odpisanie na maila, czy też na inną wiadomość. Nie korzystałem z trybu oszczędnościowego tak więc, jeśli używasz na co dzień tej funkcji uzyskasz wyniki będą znacznie korzystniejsze. Samsung bowiem ma dość wydajny tryb oszczędności, a do tego możesz go pod siebie skonfigurować w wybrany sposób, zależny od faktycznego wykorzystania funkcji smartfona. Ostatecznie, jak to wypadało u mnie, możesz zobaczyć na screenach.
Edge Plus nie należy do ciepluchów i nie grzeje się, nawet przy intensywnych zadaniach. Muszę przyznać, że pod tym kątem telefon działa rewelacyjnie i w porównaniu z innymi urządzeniami, które nie raz dawały ostro popalić, smartfon Samsunga zawsze utrzymuje podobną, odczuwalną temperaturę. Sytuacja zmienia się trochę przy ładowaniu, ale to akurat normalne i nie jest to nic nadzwyczajnego. Jak zapewne Ci wiadomo, do czynienia masz tutaj z szybkim ładowaniem, które naprawdę jest szybkie, co jest fantastyczną rzeczą. Całkowicie nie wyobrażam sobie już podłączania telefonu pod zwykłą ładowarkę i oczekiwanie na to, aż w końcu po kilku godzinach będę mógł go odłączyć.
Oczywiście Edge Plus można również ładować bezprzewodowo, i również tutaj funkcjonuje szybkie ładowanie. Tego akurat sprawdzić nie mogłem, nie mam indukcyjnej ładowarki, ale wierzę na słowo ;).
PODSUMOWANIE
Tak ,jak pisałem na początku swojej recenzji. To były ciężkie testy. Patrząc ze swojej perspektywy i ostatnich dni, które spędziłem razem z tym telefonem, niestety nie mogę dołączyć do chóru głosów zachwycających się nad tym modelem. To nie jest najlepszy telefon na rynku, któremu bardzo do tego miana blisko. Nie ukrywam, że mocno podważył moją opinię problem z wydajnością, a właściwie łapanie częstych „letargów”. I niech spadną na mnie gromy i słowa krytyki, ale nie mogę napisać, że jest inaczej. Skoro smartfon, który pod maską ma jedno z najlepszych wyposażeń i do tego kosztuje grube pieniądze, a potrafi mi się zawiesić kilkanaście razy w ciągu testów to sorry. Sytuację poprawiła co prawda aktualizacja, ale niesmak pozostał. Choć na szczęście tylko w tej strefie.
Poza tym, Samsung Galaxy Edge Plus jest skrojony na miarę oczekiwań najbardziej wymagających użytkowników. Jego najmocniejszymi punktami są ekran i aparat. Ta dwójka niepodzielnie rządzi w SGS6 Edge Plus. I już pod tym kątem nie ma lepszego modelu na rynku. Chcesz robić świetne zdjęcia? Chcesz mieć pod ręką rewelacyjny wyświetlacz? No to już wiesz, na co powinieneś wyłożyć te 3,5 klocka ;). Jeśli nie będzie Ci przy tym przeszkadzać obawa, że telefon może wyślizgnąć Ci się z ręki, to nie czytaj do końca mojego podsumowania, tylko leć do najbliższego sklepu i nie żałuj wydanych pieniędzy. Będzie to z pewnością bardzo dobra inwestycja. Ja osobiście bym nie kupił Edge Plus, bo… nie ma w nim rysika. ;)
[showads ad=rek3]