SŁOWEM WSTĘPU
Dawno nie miałem tak, abym napisał jakieś pierwsze wrażenia związane ze sprzętem, który testowałem. A w przypadku Galaxy S10 Plus tak właśnie się stało. I co najważniejsze – to dobre wrażenie przez cały czas testów wciąż się utrzymywało. Do tego stopnia, że zupełnie niepostrzeżenie nowy flagowiec Samsunga stał mi się tak bliski, jak wcześniej mniejszy Galaxy S9. To niebywałe, ale prawdziwe – czułem się z SGS10+, jak bym miał przyjemność obcować z najlepszym smartfonowym towarzyszem od czasu Mate 20 Pro.
Samsung Galaxy S10 Plus został świetnie wypracowany i zarazem dopracowany. Producent poprawił tak wiele punktów, że ciężko odmówić mu uznania. Nowy Galaxy to niesamowicie szykowny, superszybki i przemyślany produkt. Tak w warstwie wzorniczej, jak i pod kątem interfejsu. Wady też są. I to dość przewidywalne. Ale jako całość Galaxy S10 Plus to strzał w przysłowiową dziesiątkę!
WZORNICTWO I WYKONANIE SAMSUNGA GALAXY S10 PLUS
OK – przyznaję bez kozery – Samsung Galaxy S10 Plus podoba mi się wybitnie. Powtórzę się po raz kolejny, ale tak rzeczywiście jest. Kanciasta bryła, doskonale zaoblona i zakrzywiona przy krawędziach, wyglądem przypominająca na pleckach Galaxy Note 8/9, a od przodu zupełnie nowy produkt, który stylistyką wpisuje się w bardziej biznesowe ramy. I jako całość prezentuje się to doskonale!
Galaxy S10 Plus – chociaż to model większy od zwykłego S10 – rewelacyjnie leży w dłoni. Ale właśnie totalne odchudzenie ramek, porzucenie fizycznego przycisku Home z wbudowanym czytnikiem linii papilarnych na rzecz skanera pod warstwą wyświetlacza oraz pięknie wpadające szkło w ramki boczne sprawiają, że sycimy oczy cudowną bryłą.
Potwierdzę przy okazji kilka minusów i uwag, które opisali już inni recenzenci przy okazji Galaxy S10+.
Pewniejszy chwyt sprawia, że rzeczywiście wnętrze dłoni przy zakrzywionym szkle potrafi aktywować niechciane funkcje i aplikacje przy krawędziach. Z drugiej strony (co jest nieco paradoksalne) są to też miejsca, które mają nieco obniżoną wrażliwość na dotyk, by właśnie przez przypadek czegoś nie aktywować, więc nie zawsze udaje się blisko lewego górnego narożnika np. ściągnąć belkę powiadomień.
Za wysoko (i to zdecydowanie za wysoko) umieszczono włącznik w SGS10+.
Sięganie tam jest irracjonalnie niekomfortowe i zupełnie nie rozumiem tej decyzji projektowej. Coraz bardziej też nie podoba mi się dedykowany przycisk Bixby, ale można go przeprogramować. Za to reszta – jest już ekstra. Wycięcie na froncie na podwójny aparat wolałbym takie, jak w mniejszym Galaxy S10 (czyli z jednym oczkiem), ale wtedy nie można by korzystać z drugiego aparatu do pomiaru głębi 3D. Natomiast zdecydowanie bardziej wolę takie rozwiązanie aniżeli typowego notcha. Świetnie, że Samsung pomyślał to po swojemu i uniknął kopiowaniny z Apple. Duży szacunek za to!
Samsung Galaxy S10 Plus nie jest też taki gruby (7.8mm) oraz ciężki (175g), chociaż wyjątkiem jest wersja ceramiczna, która waży aż 198g i charakteryzuje się nieco innymi wymiarami.
Zasadniczo udane, kompletne, bardzo fajne wzornictwo, w którym główną rolę odgrywa szkło oraz wyraźna stalowa ramka. Aaa, zapomniałbym! Na spodzie oprócz otworów na stereofoniczny głośnik multimedialny i USB typu C – znajduje się też wejście na jack 3.5mm.
Mamy więc nowoczesną formę i wciąż atrakcyjne dla wielu klientów klasyczne rozwiązania pod kątem chociażby multimediów czy kreatywnej pracy z kamerą (bo pod jack 3.5mm można podłączyć bez przejściówek mikrofon i montować całość bez problemów na gimbalach). Bardzo mi się takie podejście podoba.
WYŚWIETLACZ W SAMSUNGU GALAXY S10 PLUS
Pewnie Was trochę zaskoczę, bo cały czas zastanawiam się, czy Dynamic AMOLED z SGS10+ to mój wyświetlacz nr 1, czy jednak za taki uważam ekran zastosowany w Xperii XZ3. Tak – ten u Japończyków, jest tak niesamowity, że w moim odczuciu wypada trochę lepiej, a na pewno zauważalnie pod kątem prezentowania bieli. W Galaxy S10 Plus jest ona nieco bardziej mleczna.
W sumie to nie zarzut, bo ogląda się na tym panelu wszelkie treści z największą przyjemnością, ale gdybym miał przykleić swoją sympatię do jednego lub drugiego rozwiązania, to tym razem postawiłbym na Sony. Zresztą w innych punktach dość mocno XZ3 krytykowałem, ale za wyświetlacz należy się chyba jednak jej korona bardziej. Zastrzegam jednak, że to moje czysto subiektywne odczucie, bo dyskusji nie podlega fakt, że jesteśmy w najwyższej lidze. Więc tak naprawdę decydują tutaj detale. Oraz do wyłapania dla ekspertów niuanse techniczne.
I tak – wyświetlacz Samsunga Galaxy S10 został uznany przez DisplayMate za najlepszy ekran, cechujący się świetnymi parametrami prezentacji obrazu. Trudno polemizować mi tutaj z bardzo dokładnymi pomiarami, które wskazują, że:
- po pierwsze wyświetlacz w Galaxy S10 jest efektywniejszy pod kątem zużycia energii względem ekranu zastosowanego w zeszłorocznym Galaxy S9. W nowym modelu wynosi ona 1.54W, a w SGS9 wynosiła 1.7W;
- po drugie panel w SGS10 charakteryzuje superjasność, której szczytowa luminacja wynosi aż 1215 nitów, więc w bardzo, bardzo słoneczne dni nie ma problemów z widocznością treści;
- po trzecie poprawiono odwzorowanie wyświetlanej gamy kolorów z palety DCI-P3, która wg DisplayMate w wartości Just Noticeable Color Difference (JNCD) wynosi 0.4, a ten sam parametr w SGS9 wynosił 0.7 JNCD;
- po czwarte ekran w SGS10 obsługuje standard HDR10+, więc dedykowane filmy będą jeszcze bardziej dopieszczone,
- po piąte wyświetlacze w SGS10 emitują mniej światłe niebieskiego. Udało się tą emisję zmniejszyć aż o 42proc. względem SGS9(!). Żaden OLED zastosowany w smartfonie na moment pisania tego tekstu nie emituje tak mało niebieskiego światła (w S10 to jedynie 7proc., a inne OLED-y emitują 12proc.).
Jak widać – od strony technicznej sam lukier! Ekran zastosowany w nowych Galaxy S10 (w tym w modelu Galaxy S10 Plus) to prawdziwa technologiczna rozkosz dla oczu.
Samsung zresztą pozwala nam tutaj swobodnie pozmieniać poszczególne opcje związane z wyświetlaniem obrazu. Można więc zmienić rozdzielczość z WQHD+ (3040x1440px) na FHD+ (2280x1080px) lub na HD+ (1520x720px). Wybierzemy też, jak intensywnie mają być wyświetlane kolory: naturalnie lub żywo. Przy tej drugiej opcji możemy wyregulować temperaturę oraz balans bieli. Można też uaktywnić opcję poprawiania obrazu wideo, aby filmy wyglądały naprawdę dobrze.
Jest też dużo dodatkowych ustawień związanych z rozmieszczeniem poszczególnych ikon w różnych wariantach siatek, można odpowiednio powiększyć czcionkę lub interfejs, czy po prostu włączyć ekran Always On Display, który pokazuje na wyłączonym ekranie nieodebrane powiadomienia, aktualną datę i godzinę. Możemy tam też umieścić dedykowane, kolorowe grafiki i ustawić harmonogram działania AoD, a nawet aktywować automatyczną jasność, tak by zależnie do tego, gdzie jesteśmy i ten interfejs był dla nas możliwie czytelny.
Sam obraz, jest rzeczywiście w Galaxy S10 Plus bajeczny.
Dostajemy wspomniany ekran Dynamic AMOLED o przekątnej aż 6.4 cala z rozdzielczością Quad HD+ w proporcjach 19:9 i gęstością ułożenia pikseli wynoszącą 438ppi. To wszystko sprawia, że nie ma materiału, który wyglądałby źle na tak niebywałym wyświetlaczu! Najfajniej jak na moje standardy prezentują się ebooki, których czytelność i ostrość czcionek, jest niesamowita! Oczywiście kapitalnie też wypadają barwy w grach, czy po prostu nasycenie obrazu w filmach. Mając wykupionego jakiegoś Netflixa śmiało można stawiać na oglądanie ulubionych seriali właśnie na Galaxy S10 Plus.
WYPOSAŻENIE I WYDAJNOŚĆ SAMSUNGA GALAXY S10 PLUS
Cholera, no jest przepięknie! Kurczę – mnie Galaxy S10 Plus ani razu w czasie testów nie zawiódł. Palił gumy nawet odpalając aplikację do wysyłania SMS-ów ;). Korzysta się z tego telefonu niesamowicie komfortowo. Tak, z wielu urządzeń dziś można być zadowolonym, ale jest płynność i jest PŁYNNOŚĆ. I na ten moment Galaxy S10 Plus po prostu wbija w ziemię!
Dostaliśmy dla rynku europejskiego najnowsze Galaxy z procesorami Exynos 9820. Amerykanie cieszą się SGS10 ze Snapdragonami 855.
Widziałem też w Internecie grafikę, która na fake nie wyglądała, a która pokazywała, jak wyglądają czasy pracy SGS10 z Exynosem i Snapem 855 na jednym ładowaniu baterii. I tam (w sensie u Amerykanów) ta efektywność, jest właśnie taka – jakiej bym oczekiwał, a więc czasy SoT dwukrotnie lepsze. Jeśli tak jest faktycznie to szkoda, że jednak układy Samsunga nie są tak dobre akurat pod tym kątem, jak Qualcomma…
Sama szybkość smartfonu, jest przednia! Dostajemy tutaj 64-bitowy chip, wykonany w litografii 8nm (Snapdragon 855, Kirin 980, czy też Apple A12 Bionic – 7nm), z ośmioma rdzeniami taktowanymi zegarami do maks. 2.7GHz+2.3GHz+1.9GHz). Do tego mamy 8GB RAM w podstawie oraz 128GB na pliki rozszerzalne o slot kart microSD do 512GB. Tak – potwór! Do tego ze specjalną komorą chłodzącą, aby nie zwalniać nawet pod dużym obciążeniem, co przydaje się np. w czasie długich sesji w grach.
Podstawowe wyposażenie uzupełniają wszystkie najnowocześniejsze standardy łączności, takie jak WiFi 802.11ac oraz 802.11ax, VHT80 MU-MIMO, 1024QAM, Bluetooth 5.0, NFC, łączność satelitarna GPS, ANT+, akcelerometr, barometr, czujniki żyroskopowy, geomegnetyczny, Halla, zbliżeniowy, światła, tętna, a także ultradźwiękowy skaner linii papilarnych. I do tego ostatniego mam trochę ALE…
Skaner linii papilarnych został wbudowany w wyświetlacz.
Jak wspomniałem – to czytnik ultradźwiękowy, a nie optyczny, jak jest to w Mate 20 Pro. Ale jego skuteczność, jest na podobnym poziomie, co w telefonie Huawei, a przecież ultradźwiękowy skaner powinien działać lepiej. Niestety nie radzi sobie ani z wodą pod palcami ani z szybkim i bezproblemowym odblokowywaniem telefonu. Możliwe, że to specyfika moich palców, ale jednak aby odblokować Galaxy S10 Plus musiałem kciuki przykładać za każdym razem po kilka razy i nierzadko kończyło się na tym, że ostatecznie wprowadzałem długi cyfrowy kod…
Pisałem też o tym we wcześniejszym tekście, ale powtórzę to tutaj również – skaner umieszczono za nisko i mało komfortowo sięga się do niego wykrzywiając kciuk i jednak mniej swobodnie trzymając całą bryłę. Zasadniczo nie mam tutaj większych zastrzeżeń, bo ten smartfon naprawdę przepięknie pracuje, ale moje doświadczenie z czytnikami linii papilarnych w Samsungach pokazuje, że jednak konkurencja pracę domową w tym aspekcie odrabia znacznie, znacznie lepiej.
Na pewno pod kątem sprzętowym zwrócisz uwagę na bardzo, bardzo, ale to bardzo głośne multimedialne głośniki stereo!
Kurczę tutaj mam ustawioną głośność na poziomie mniej więcej 1/4, a brzmi to tak, jakbym rozkręcił regulator na 100 proc! WOW! Muszę przyznać, że Galaxy S10 Plus nie idzie nie usłyszeć, a do tego rzeczywiście fajnie brzmi. Zrobił na mnie tutaj bardzo pozytywne wrażenie, chociaż przyznaję też, że długo do takiej mocnej, wyrazistej i konkretnej głośności przywyknąć nie mogłem. Jeśli więc lubisz puścić sobie coś z telefonu w tle – z SGS10Plus będzie to brzmieć solidnie i bezkompromisowo, szczególnie jeśli weźmiesz pod uwagę, że masz do czynienia ze smartfonem!
Bardzo też przypadła mi do gustu jakość brzmienia Galaxy S10+ na słuchawkach.
Jest naprawdę świetnie i nie ukrywam, że jestem miło zaskoczony tym, jak gra najnowszy telefon Samsunga. Jest bardzo miękko, przyjemnie, soczyście a sam telefon oferuje również kilka innych nastawów. Poza standardowym korektorem znalazł się też Skaler UHQ, który automatycznie poprawia jakość i muzyki i filmów tak, by uzyskać standard maksymalnie zbliżony do brzemienia wysokiej rozdzielczości. Druga rzecz, to obecność technologii Dolby Atmos, która oferuje osobne ustawienia dla Filmu, Muzyki, Głosu i można to też zostawić na poziomie Automatycznym. Z Dolby Atmos można też korzystać w grach.
Zasadniczo Dolby Atmos ma sprawiać, że dźwięk będziesz słyszeć wokół siebie dzięki wielokanałowemu rejestrowaniu i odtwarzaniu muzyki.
Nie mogę napisać, aby tak było… Ale to nie wada. Oczywiście – słuchane utwory wypadają pełniej, ale żeby mnie otaczały ze wszech stron? Nic z tych rzeczy. I moim zdaniem to duża zaleta. Bo nie ma sztucznego przesterowania, dziwacznego brzmienia 3D, jakiegoś pokracznego echa. Muzyki słucha się swobodnie i bardzo przyjemnie, bez przegięć w żadną ze stron i zbędnego majstrowania przy wrażeniach.
Szybko też skojarzyłem, że już gdzieś mnie to w podobny sposób zaskoczyło. I tak – okazało się, że tak samo było w Galaxy A7 2018, którego testowałem jakiś czas temu. Jest to średniak, ale jak on brzmi! I też został wyposażony w funkcję Dolby Atmos, która urzekła mnie tam podobnym, co w SGS10+ łagodnym dopieszczeniem, aniżeli przebarwieniem muzyki.
Finalnie mogę Was zapewnić, że Samsung Galaxy S10 Plus to prawdziwa maszyna z turbodopalaczem.
Ten telefon każdego dnia sprawuje się przepięknie w zetknięciu ze wszelkimi zadaniami. I to nie jest tylko dziki entuzjazm recenzenta. Przecież tych telefonów mam w testach tak dużo, a SGS10+ na ich tle wypada wyjątkowo świeżo w oferowanej kulturze pracy. A nie zawsze tak było, bo taki Galaxy S8 potrafił łapać czkawki. Tutaj ich nie ma. I myślę, że długo nie będzie.
ŚRODOWISKO PRACY W SAMSUNGU GALAXY S10 PLUS
Duży wkład w to, jak działa Galaxy S10+ ma świetnie zaprojektowany interfejs. To oczywiście potężna kobyła, która napakowana jest licznymi funkcjami, ale nie da się ukryć, że skrojona bardzo dobrze, wyraziście i z intencją, aby maksymalnie uprościć codzienne korzystanie ze smartfonu.
SGS10 Plus pracuje pod kontrolą Androida 9 Pie, ale z autorską nakładką systemową Samsunga – One UI w wersji 1.1.
Możliwe, że kiedy czytasz tę recenzję jest już świeższa wersja tego środowiska, ale takie podejście do tematu wyglądu systemu ma naprawdę wiele sensu. W dużej mierze telefon dobrze obsługuje się jednym palcem, bo do większości pozycji w Ustawieniach, czy do innych pozycji menu łatwo sięgnąć. Może nie jest to jeszcze idealne, bo są punkty do których trzeba czasem jeszcze nieco bardziej wytężyć palce, aby móc tapnąć np. w lupkę (chociaż wiele tu zależy od chwytu), jednakże zasadniczo widać tutaj spory umiar i przejrzystość.
Interfejs można zmienić na ciemny, więc od razu zyskujemy jeszcze więcej światła w poszczególnych sekcjach, gdzie liczy się prosta grafika i czytelny tekst. Obsługuje się to rewelacyjnie! Wszystkie pozycje wyboru dostępne są w większości od dolnej połowy środowiska. W górnej połowie widać po prostu wyraziste nazwy poszczególnych sekcji. W miarę przewijania – ekran wypełnia się wszystkimi elementami. Bardzo proste, pomysłowe i oczywiste. A przy okazji cholernie praktyczne!
Co bardzo lubię w interfejsie Samsunga, to możliwość rozwinięcia menu powiadomień oraz sekcji z przełącznikami poprzez śliźnięcie palcem już od dołu ekranu wykonując gest z góry na dół. Pojedyncze takie przeciągnięcie rozwija tylko fragment sekcji, a podwójne całą – udostępniając zaraz pod kciukiem na samym dole pasek do regulacji jasności. Nie trzeba więc szukać tego gdzieś wysoko i wspomagać się drugą dłonią. No rewelacja! Zwłaszcza, jeśli tak jak ja – ktoś lubi sterować podświetleniem ekranu ręcznie.
Za to przeciągniecie palcem z doły ku górze na ekranie głównym/startowym otwiera menu z aplikacjami.
Dodatkowo w Ustawieniach po raz kolejny Samsung okazał się mistrzem w grupowaniu poszczególnych pozycji w konkretne sekcje tematyczne i złączone segmentowo. Zatem to, co dotyczy dźwięków, wibracji i powiadomień stanowi jeden z nich. Wyświetlacz z tapetami, motywami oraz ekranem blokady – drugi segment. Cyfrowy dobrostan, pielęgnacja urządzenia i kwestie z zarządzaniem aplikacjami – kolejny.
I ponownie – jeśli intuicja nas zawiedzie i np. szukaliśmy opcji przywracania smartfonu do ustawień fabrycznych w sekcji Telefon i Informacje – u dołu ekranu mamy sugestywną podpowiedź: Szukasz czegoś innego? I wylistowane pozycje, których mogliśmy się spodziewać tutaj, ale są w innych kategoriach. Nie trzeba ich więc szukać, tylko „na skróty” łatwo się do nich dostajemy.
Naprawdę używa się Galaxy S10 Plus z tak napisanym środowiskiem kapitalnie! Brakuje mi tylko jednego – gestów, gestów i jeszcze raz gestów!
Tak – te są, ale uważam, że zupełnie sknocone. Krytykuję je od dłuższego czasu, bo nie pomagają kompletnie w obsłudze telefonu, ale wiem też, że mają grono zwolenników. Sam/a musisz ocenić, po czyjej stronie jest racja. Samsung pozwala nawigować po systemie śliźnięciami u dołu ekranu, ale dokładnie w tych miejscach, gdzie były przyciski ekranowe cofania, ekranu głównego i ostatnich aplikacji. Jeśli śliźniemy kilka milimetrów nie w tę stronę co trzeba – zamiast cofnąć się o jeden krok – lądujemy np. na pulpicie. Dodatkowo jest to niewygodne, kiedy mamy duże urządzenie, bo trzeba mocno gimnastykować kciuk. Konkurencja pozwala ślizgać palcem przy krawędziach bocznych, dzięki czemu poruszanie się po smartfonie jest zdecydowanie bardziej intuicyjne i proste.
Ja do propozycji nawigacyjnej Samsunga przyzwyczaić się nie mogłem. Ale też – cała reszta środowiska wypada tutaj tak doskonale dobrze, że to niedobre wrażenie z gestami skutecznie markuje. Może Tobie nie będzie przeszkadzać taka forma nawigacji, ale ja wolałem zostać przy typowych przyciskach ekranowych.
APARAT(y) I FUNKCJE FOTOGRAFICZNE W SAMSUNGU GALAXY S10 PLUS
Napiszę to od razu na początku. Samsung oferuje w Galaxy S10+ absolutnie bezdyskusyjnie rewelacyjne możliwości fotograficzne. Ale zarazem – Samsung nie przeskoczył ani samego siebie sprzed roku ani też konkurencji, gł. od Huawei. Oferuje za to coś, co powoli pod naporem chińskiej konkurencji zaczęło zanikać, a więc maksymalnie naturalne, świeże i niemal dokładnie takie jak wyglądają dane sceny w rzeczywistości – zdjęcia.
Oczywiście nie robię tutaj wyrzutów pod adresem Huawei, czy Xiaomi, bo to co oferują tamte słuchawki naprawdę rwie asfalt. Ale też nie jest tak, by tamte smartfony pobiły na tym polu Samsunga.
Galaxy S10 Plus zdecydowanie bardziej nada się do pracy agencyjnej, która stawia na postprodukcję, a więc dopieszczenie fotek (w trybie Profesjonalnym można zapisywać zdjęcia jako JPEG oraz RAW) i filmów już po ich wykonaniu. Nie są one przestrzelone kolorystycznie nawet, jeśli działa oparty o AI Optymalizator Scenerii. Muszę przyznać, że bardzo zdjęcia z SGS10+ przypominają mi fotografie, jakie przed rokiem serwowały modele SGS9/SGS9+. I to nie jest wada – to tylko wniosek pokazujący, jak świetnie fotograficznie przygotowano zeszłorocznego gracza i jak wciąż są to aktualne rozwiązania, gotowe do implementacji w nowym flagowcu.
Kilka rzeczy natomiast tutaj nie styka i za to mam parę uwag do Samsunga. Z drugiej strony mieszają się one z zaletami, o których trudno też nie wspomnieć:
- w Galaxy S10+ Sztuczna Inteligencja działa kapryśnie. Są sytuacje, że potrafi szybko rozpoznawać sceny i bazując na procesorze neuronowym (NPU) dobierać odpowiednie nastawy, ale wcale nierzadko proces ten trwa bardzo, ale to bardzo długo. Parametry dobierane są za to już niesamowicie przyjemnie dla oka (czyli bez przerysowań, przekolorowań i przejaskrawień).
- w Galaxy S10+ dodano Tryb Nocny (wreszcie!), ale działa on z automatu i nie można uaktywnić go ręcznie, więc czasami wtedy, kiedy byśmy go pożądali – nie aktywuje się, rozpoznając w Optymalizatorze Scenerii np. miasto, a nie nocny widok… To duża wada, zwłaszcza, jak się już miało z tym kontakt w telefonach konkurencji od Huawei.
- w Galaxy S10+ aparat szerokokątny jest zdecydowanie najsłabszą pozycją. Nie można ustawić punktu ostrości (poza punktem pomiaru światła), a w gorszych warunkach oświetleniowych widać po prostu sporo szumów. Na plus jednak zaliczam, że nie ma dużych dystorsji przy krawędziach i wielkiego efektu tzw. rybiego oka, którego osobiście nie lubię. Daje się też w Ustawieniach aparatu włączyć automatyczną korekcję takich zdjęć. Ja z niej nie korzystałem.
Galaxy S10 Plus – jeśli idzie o wspomniane nieco wyżej wideo również wykonuje dobrą robotę, bo frontowy aparat potrafi filmować teraz w 4K, a tylny w 4K i to nawet w 60kl./s!
Wprawdzie nie działają wtedy różne efekty ani też stabilizacja obrazu, ale w rękach profesjonalisty z gimbalem sprawdzi się taka opcja świetnie. Kolejna zaleta – również pod zastosowania profesjonalne – jest możliwość filmowania w FHD i standardzie HDR10+. Dzięki temu można tworzyć obrazy o lepszej dynamice kolorystycznej. Do oglądania oczywiście na urządzeniach, które ten standard obsługują, ale mając kreatywną pracę – idealna szansa na tworzenie treści, które u wielu osób po prostu wyglądać będą lepiej niż na przeciętnym sprzęcie.
Fajną nowością dla wszelkiej maści twórców, jest dodanie niezłej stabilizacji obrazu przy FHD – Super Steady. Jeśli chodzi się na rzeczywiście mocno ugiętych kolanach, to efekty są naprawdę świetne. Do dynamiczniejszego rejestrowania takiego wideo bez sensownego stabilizatora typu Osmo Mobile się nie obejdzie, ale znowu – wychodzi na to, że Samsung stworzył bardzo kompletnego smartfona, który po raz kolejny staje naprzeciw potrzeb ludzi szukających uniwersalnego sprzętu do kreatywnej pracy. I tak, chodzi o pracę właśnie. Oczywiście wszelkiej maści influencerzy też na tym zyskają, ale to ogromna zaleta, która świadczy tylko o tym, jak Samsung pięknie sprofilował swojego kolejnego topowego Galaxy!
Jakby tego było mało – możemy się w czasie filmowania przełączać pomiędzy poszczególnymi aparatami (ale niestety nie w 4K), czyli możemy bez przerywania nagrywania zacząć rejestrować obraz na ultraszerokim kącie, następnie przeskoczyć na obiekty standardowy (Samsung nazywa go szerokokątnym, ale ja bym wziął na to poprawkę…), a w razie potrzeby na teleobiektyw, który daje dwukrotny optyczny zoom. Gdyby jeszcze można było się przełączyć na frontową kamerkę w czasie całego procesu – byłoby idealnie. Ale i tak jest świetnie!
Od strony technicznej w SGS10+ mamy na tyle trzy aparaty:
- szerokokątny o kącie widzenia 77st. (jak na moje oko aż tak szeroko nie jest…), z przetwornikiem 12Mpx w technologii Dual Pixel, mechaniczną przysłoną f/1.5 i f/2.4 oraz optyczną stabilizacją (OIS);
- teleobiektyw o kącie widzenie 45st., z 12Mpx matrycą, jasnością f/2.4, autofocusem opartym o detekcję fazy (PDAF) i optyczną stabilizacją (OIS);
- ultraszerokokątny o kącie widzenia 123st., bez autofocusu, z matrycą 16Mpx i jasnością obiektywu f/2.2.
I znowu – w trybie automatycznym S10 Plus radzi sobie genialnie, ale prawdziwa moc drzemie właśnie w możliwościach typowo profesjonalnych. Bo to tutaj można zmienić ręcznie wartość otwarcia przysłony, dobrać odpowiednie nastawy, poważnie zmierzyć się z panującymi warunkami oświetleniowymi, tak by w tych niesprzyjających mieć kadry doświetlone, a w tych z naddatkiem słońca sceny nieprzepalone, a do tego uzyskać surowe RAW-y do późniejszej obróbki.
Na froncie za to są dwa oczka, ale tak naprawdę jedno odpowiedzialne jest za robienie zdjęć, a to drugie (skrajne) za pomiar głębi 3D w celu uzyskiwania rozmytego tła przy selfie.
- Aparat do selfie: 10Mpx z jasnością obiektywu f/1.9 i kątem widzenia 80st. oraz autofocusem;
- Głębia 3D: matryca 8Mpx z przysłoną f/2.2, kątem widzenia 90st. i bez autofocusu.
Pierwotnie myślałem, że ten drugi aparat na przodzie też rejestruje obraz, bo można przełączać się pomiędzy szerszym i węższym kątem widzenia, ale działa to w oparciu o wycinek obrazu, więc ten szerszy kąt wcale nie jest taki, jakiego można by oczekiwać. Jest to jakiś rodzaj niedostatku, ale wg mnie zupełnie nieistotny. Bo liczy się to, jakiej jakości te selfiaki wychodzą.
I muszę przyznać, że jest bardzo dobrze. Dodano tutaj kilka form rozmycia tła, jak np. spiralne, które pozwalają uzyskać większą dynamikę na fotkach z własną facjatą, ale można te efekty stosować też z powodzeniem przy opcji Live Focus również przy tylnych aparatach. Zaliczyłem też już jakąś aktualizację oprogramowania i widzę, że teraz lepiej telefon oddziela tło od pierwszego planu, coraz mniej zahaczając o głównego bohatera, co jest dobrą wiadomością.
Menu frontowego aparatu aż tak rozbudowane nie jest, ale pozwala teraz zrobić zdjęcie lub nakręcić film bezpośrednio na Instagram i poddać obróbce oraz udostępnić takie dzieło już z tego poziomu. Na koniec dochodzą Emoji AR, czyli wirtualne buźki, którymi można tradycyjne selfie urozmaicać.
Finalnie mogę napisać, że aparaty w Galaxy S10 Plus to naprawdę supermocne narzędzia.
Są miejsca wymagające jeszcze szlifów, które widać, że wypadają gorzej i zarazem na korzyść chińskiej konkurencji, jak lepszy u niej tryb nocny, czy rozpoznawanie scen przez AI, jak też praca szerokiego kąta. Ale pod względem bardziej zaawansowanego używania telefonu pod zdjęcia do późniejszej obróbki, czy wideo – sięgnąłbym bez dwóch zdań po Samsunga Galaxy S10 Plus. Może i się powtarzam, ale to kolejny najmocniejszy smartfon Koreańczyków, który jest przede wszystkim narzędziem. Satysfakcjonującym narzędziem!
BATERIA W SAMSUNGU GALAXY S10 PLUS
Kurczę, nie wiem kto jest odpowiedzialny za pion związany z pracami nad wydajnością energetyczną smartfonów Samsunga, ale nie wygląda mi na to, aby ten zespół dobrze radził sobie z tym zadaniem… No, bo skoro dostajemy Galaxy S10+ z baterią o gigantycznej pojemności wynoszącej aż 4500mAh, to oczekiwałbym adekwatnych możliwości związanych z pracą na jednym ładowaniu.
Normalnie telefony konkurencji z takimi ogniwami, jak np. Huawei Mate 20 Pro (bateria 4200mAh) po pierwsze ładują się dużo szybciej, bo akurat ten model do poziomu 70 proc. w 30 minut, a do tego potrafią zaoferować czas włączonego wyświetlacza na poziomie blisko 7h SoT. Przywołany tutaj Mate 20 Pro działa w skali dobowej też bardzo długo pracuje, bo prawie 48h. Mamy więc niemalże dwa dni.
A, jak na jego tle wygląda Galaxy S10 Plus?
Niestety, ale bardzo kiepsko. Smartfon na jednym ładowaniu wytrzymuje co najwyżej jeden dzień. Godzinowo to jakieś 21-23h. Dodatkowo czas włączonego ekranu zamyka się tutaj maksymalnie w 4h-4.5h. Sporadycznie przekraczałem 5h w weekendy lub kiedy długo w nocy coś czytałem na najniższej jasności, bo w ciągu dnia taki wynik był po prostu niemożliwy do osiągnięcia.
A przecież jest tutaj 8nm procesor znacznie lepiej zarządzający energią, jak i tak chwalony wyświetlacz, który również dla akumulatora jest znacznie mniej obciążający niż nawet zeszłoroczne SGS9. Co więcej – taki Galaxy Note9 też tak kiepsko jedzie na swojej baterii. Wnioski? Coś musi iść tutaj ewidentnie nie tak pod kątem optymalizacji podzespołów, oprogramowania i energochłonności.
Fajnym motywem znanym z Mate 20 Pro, jest w Galaxy S10 Plus indukcyjne ładowanie zwrotne zwane Wireless Power Share.
Włącza się poprzez zsunięcie menu powiadomień i wybór ikony z takim właśnie podpisem. Funkcja bardzo fajna, ale póki co mało efektywna pod kątem ładowania. iPhone Xr po 10 minutach naładował się w 2proc., a w tym czasie poziom naładowania SGS10+ spadł o 7proc. W pół godziny można więc stracić 21proc. baterii, a drugi telefon zyska jedynie 6proc. więcej energii.
Plus jest taki, że Wireless Power Share w Galaxy S10 działa również wtedy, gdy ten smartfon leży pod kablem, więc slogan reklamowy, że w podróż wystarczy zabrać jedną ładowarkę ma nawet sens. Pod warunkiem oczywiście, że nie chcemy w tym czasie korzystać ze swojego Galaxy, bo jednak kiedy leży na nim inny sprzęt – nie da się go obsługiwać. Chociaż kto wie – może ktoś wymyśli dla tego celu jakieś sensowne etui?
W każdym razie aktywność funkcji Power Share jest widoczna poprzez migającą na niebiesko diodę na odwrocie urządzenia, w sekcji z czujnikami obok lampy błyskowej. Kiedy położymy inny sprzęt na SGS10+ dioda przestaje migać i zaczyna świecić na czerwono.
Działa też szybkie ładowanie Quick Charge 2.0, ale sprawia ono, że bateria szybciej się zużywa. Tak jest w przypadku każdego telefonu, ale w SGS10+ systemowo tę opcję można wyłączyć. Wówczas telefon ładuje się dużo dłużej, ale też zapewnia ogniwu dłuższy czas udanej efektywności pod kątem eksploatacyjnym. Nie wiem, czy ktoś zabiegany z tego rzeczywiście skorzysta, ale fajnie, że po prostu jest taka opcja.
Osobna sprawa, że jest też sporo wariantów oszczędnościowych, łącznie z Trybem Adaptacyjnym, który pozwala ograniczyć użycie baterii przez aplikacje, z których rzadko korzystamy. Mądre rozwiązanie, tym bardziej że SGS10+ uczy się tego, po co sięgamy najczęściej i z czasem będzie potrafił sam odpowiednio dozować energię. Ale jak na moje oko – wciąż to nie wystarcza, by rzeczywiście otrzymać długo działający telefon bez naprawdę bardzo mocnego i kompromisowego używania urządzenia.
Zasadniczo więc – pomimo tak wielkiego akumulatora nie jestem usatysfakcjonowany zarządzaniem energii przez Galaxy S10 Plus.
OPINIA O SAMSUNGU GALAXY S10 PLUS
Trudno o flagowcu nie pisać w samych superlatywach. Tym bardziej, jeśli ma się go w testach na krótko po jego premierze i rynkowym debiucie. Bo rzeczywiście Galaxy S10 Plus to prawdziwa maszyna, znowu świetnie naoliwiona i ponownie przygotowana do ostrej walki na serio. Samsungowi udał się ten model bardzo.
Z jednej strony wzorniczo wrócił do ligi urządzeń biznesowych, z drugiej dzięki rewelacyjnemu hardware, optymalizacji i funkcjom – to sprzęt dla osób kochających gry, multimedia oraz kreatywną pracę.
Można więc z Galaxy S10 Plus strzelać bramki, ale też leżeć na murawie i oglądać filmy, albo też… samemu je kręcić i później montować na potrzeby swoich społecznościówek, czy prac agencyjnych.
Galaxy S10 Plus wyróżnia wiele bardzo mocnych cech:
- świetny, unikalny i nieskopiowany jeszcze przez konkurencję design,
- doskonały ekran o perfekcyjnych parametrach,
- niesamowicie przemyślane środowisko pracy One UI, które po prostu idealnie oddaje to, jak powinno się obsługiwać duże ekrany,
- wyśmienite aparaty fotograficzne, z doskonaloną aplikacją fotograficzną i wieloma opcjami zarówno pod kątem zdjęć, jak i robienia filmów.
Jeśli chodzi o punkt pierwszy – wreszcie mamy urządzenie, któremu nikt nie zarzuca, że za mało w nim zmian względem poprzednich edycji. Dodatkowo zachowano świetny poziom ergonomii, tak że ja łapałem się na tym, że myślałem, że mam w rękach mniejszego SGS10, a nie SGS10 Plus. Punkt drugi potwierdza tylko, jak bezdyskusyjnie kapitalne panele produkuje Samsung. Oko nie chce przestać spoglądać na to wszystko, co prezentuje wyświetlacz.
Punkt trzeci pokazuje, że nie tylko Samsung przyłożył się do prac konstrukcyjnych, ale i naszkicował środowisko, które udźwignie wielki ekran i zarazem wielkie możliwości, które on oferuje. Sporo można zrobić jednym palcem, a tego co trzeba poprawić, jest naprawdę niewiele. Coś czuję, że Samsung jeszcze dopieści ten interfejs i skutecznie zachęci konkurencję do zmapowania niektórych pomysłów.
Aparaty fotograficzne to temat rzeka. Cudowna jest główna matryca, a ta szerokokątna pozostawia najwięcej do życzenia.
Ale mimo wszystko tak naturalne i pięknie nasycone zdjęcia, bez żadnych szczególnych podbić i kombinacji ze strony AI – to dzisiaj rzadkość. I dlatego z Galaxy S10 Plus tak dobrze zabiera się w teren, by uwieczniać nim chwile. Do tego oferuje tak dużo opcji, że nie sposób odmówić mu angażu przy projektach wymagających profesjonalnego zastosowania. Wady też tu są, ale nie wpływają w mojej opinii na to, w jak wielu scenariuszach można zastosować aparat w SGS10 Plus.
Słabo sytuacja wypada z baterią. Niestety, ale wielkie ogniwo nie równa się tutaj długim czasom pracy, aczkolwiek spokojnie jeden dzień na takim akumulatorze przejedziemy. Niedosyt (i to duży) jednak jest. Fajnie też, że doszły nowe funkcje, jak bezprzewodowe ładowanie innych urządzeń, ale widać, że to póki co technologia do dopracowania i używana sporadycznie. Ale podobnie pisałem przy Mate 20 Pro – niech się przyda ten jeden, jedyny (ale niezwykle kluczowy) raz i uratuje nam skórę, to dopiero docenimy co to znaczy mieć takie coś! I dla takich razów będę zawsze popierał inwestowanie w takie rozwiązania i standardy.
Jak dla mnie największą wadą Galaxy S10 Plus, są jego mało efektywny czytnik linii papilarnych w wyświetlaczu oraz działający na słowo honoru skaner twarzy. Apple z Face ID, jest tutaj nie do pobicia. A, że chodzi o kwestie autentykacyjne i bezpieczeństwa, to trochę mnie te niedoskonałości w SGS10+ uwierają.
Ja osobiście nie mam absolutnie żadnych problemów z tym, aby wskazać, że jeśli ktoś ma pieniądze to śmiało może stawiać na Galaxy S10+.
Sam też, gdyby potrzebował supermocnego i przyszłościowego smartfonu – nie miałbym absolutnie żadnych oporów, by wybrać ten model właśnie. Urządzeń idealnych nie ma i nigdy nie będzie. Ale takie, które są blisko tej granicy kilka już jest. I Samsung Galaxy S10 Plus się do nich zalicza. Dlatego polecam!
[penci_review id=”64701″]