SŁOWEM WSTĘPU
Pierwszy raz zobaczyłem Galaxy Note’a EDGE we wrześniu zeszłego roku, podczas oficjalnej prezentacji klasycznego Note’a 4 (TUTAJ jego recenzja). W pobieżnych i szybkich oględzinach za brakło czasu na dokładne przyjrzenie się urządzeniu, które dzisiaj robi na mnie takie wrażenie, że trudno oderwać mi się od ochów i achów, które we mnie na jego temat krążą. Oczywiście są też wady – nie da się ich w żaden sposób uniknąć. Ale jeśli szukacie prawdziwych innowacji, to jak na dzień dzisiejszy dostarcza je Samsung swoimi odważnymi pomysłami. I Note EDGE nie tylko do nich należy, nie tylko je pieczętuje, ale też otwiera drogę do nowego spojrzenia na to, co już znamy.
WZORNICTWO I WYGLĄD
Zastanawiam się, jak mam Wam opisać Samsunga Galaxy Note EDGE? Naturalnie, gdzieś po głowie chodzi próba zestawienia z tradycyjnym Note’m 4, ale nie wiem, czy to jest droga właściwa. Dlaczego? Pomimo zdecydowanie większej grupy cech wspólnych jest kilka detali, które odróżniają jedno urządzenie od drugiego, a dodanie przez Samsunga zakrzywionego ekranu tam, gdzie normalnie mielibyśmy koniec wyświetlacza i ramkę sprawia, że całkowicie inaczej zaczynamy korzystać ze smartfona. Może nie w ujęciu całościowym, ale dużo się zmienia.
Note EDGE to duży sprzęt. Gabarytowo jest bardzo zbliżony do Note’a 4, ale milimetry robią tutaj znaczną różnicę. Smartfon ten zamyka się zatem w następujących wymiarach: 151,3×82,4×8,3 mm. EDGE jest więc minimalnie niższy, cieńszy, ale za to szerszy. A to sprawia, że obsługuje się go jedną dłonią zdecydowanie gorzej niż klasycznego Note’a. Z tego powodu pełen komfort osiąga się, kiedy do akcji włączymy drugą rękę. Nie wiem, czy jest to minus. Po prostu to inny sprzęt, gołym okiem widać, że duży, ale ta minimalna dysproporcja względem Galaxy Note’a 4 wynika z powodu dodania zakrzywionego ekranu.
Poza tym spotkałem się z opinią, że to bardzo cieniutki smartfon (chociaż, jak wspomniałem wcześniej, jego grubość to 8,3 mm). Nie odczułem tej smukłości w praktyce. Wygodnie za to się Samsunga Galaxy Note EDGE trzyma, chociaż i tutaj trzeba sobie wypracować swój sposób. Nie jest jakoś specjalnie trudne, bowiem panel nie reaguje bez potrzeby na przypadkowe dotknięcia – a przynajmniej zdarza się to niezwykle rzadko – ale obsługa prawą dłonią jest mniej naturalna niż lewą. Najwygodniej więc trzymać Note’a EDGE w tej drugiej.
Nie sprzyja to za bardzo mobilnej aktywności. Jeśli poruszamy się akurat po mieście środkami komunikacji miejskiej, biegamy po urzędach, jesteśmy w czasie drogi na spotkanie i prowadzimy auto – to nie ma co się oszukiwać – więcej się umęczymy niż wykonamy sensownie poszczególne czynności. Mi sprawiało kłopot obsługiwanie Inboxa, przewijanie kciukiem stron, sięganie od jednego narożnika do drugiego. Pod warunkiem oczywiście, że wykonywałem jedną z powyższych czynności w czasie intensywnego ruchu, którego u mnie na co dzień nie brakuje.
Ale kiedy już wygodnie rozsiądziecie się w fotelu, w kawiarni, biurze, poczekalni etc., to gwarantuję Wam, że Samsung Galaxy Note EDGE sprawi Wam niepomiernie dużo więcej przyjemności, bowiem zaoferuje całkowicie nowy wymiar pracy. Tak – pracy. Bo mając ten sprzęt przy sobie, wykonując nawet proste rzeczy, ma się wrażenie, że się pracuje ;) Proszę – nie pomyślcie, że dorabiam teorię do tego wszystkiego. Po prostu tak jest. Uczucie, że ma się do czynienia z zaawansowanym, elektronicznym notatnikiem wzbogaconym o nowe funkcje umieszczone na wyświetlaczu w miejscu, gdzie powinna być ramka, jest niezwykle jednoznaczne – w żaden sposób nie ma się poczucia marnowanego czasu. Ja czułem efektywne popychanie zadania za zadaniem.
Wróćmy jednak do wyglądu – cała bryła jest dość miękka w odbiorze. Zauważyłem, że wiele urządzeń jest dzisiaj tak robionych. Obłości, ładne zaokrąglenia i ścięcia mają z pewnością wizualnie odchudzić smartfony, tak też jest i tutaj. Dzięki temu nie brakuje ani elegancji ani miłych odczuć estetycznych, kiedy używamy Note’a EDGE.
Prawy bok stanowi elastyczny wyświetlacz, który jest wpuszczony w niżej wyprofilowaną ramkę. Stalową – dodajmy, w kolorze czarnym, ale na krawędziach przeszlifowaną i pod kątem ściętą. Nie jest ona wyniesiona, jak np. w Galaxy Alphie czy klasycznym Note 4 przy narożnikach. Regulacja głośności jest standardowo na lewym boku, ale za to przycisk włączania, z prawego został przeniesiony na szczyt i ulokowany niewiele od środka, bliżej prawej strony ramki. W tym miejscu znalazło się też miejsce na czujnik podczerwieni, jeden mikrofon i gniazdo słuchawkowe 3,5 mm.
Przyznać muszę, że przy tych gabarytach urządzenia, zostawienie przycisku włączania/wyłączania (tożsamy z wybudzaniem i usypianiem) w takim miejscu, to duże wyzwanie dla osób z dłońmi w średnim rozmiarze, a dla tych z zupełnie małymi, pewnie spora katorga. W sumie zastanawiam się, dlaczego Samsung nie umieścił go pod regulacją głośności na lewym boku? Z uwagi na osoby praworęczne? Przecież naturalnie lepiej obsługiwać EDGE w dłoni lewej.
Pod wyświetlaczem dostajemy trzy standardowe przyciski: fizyczny Ekranu domowego/głównego na środku z wbudowanym czujnikiem linii papilarnych, a z jednej i drugiej strony ekranowe powrotu i wielozadaniowości. Spód to oczywiście port micro-USB, dwa mikrofony oraz przy prawej krawędzi zlokalizowany slot na rysik S Pen. Co ciekawe – pod szkłem ochronnym znajduje się bardzo przyjemna w odbiorze paskowana faktura w kolorze mocno popielatym, która optycznie poszerza Note’a EDGE, ale jest też na tyle wyraźna, że nadaje frontowi nowoczesnego i dynamicznego sznytu. Mam wrażenie, jakby te linie prowadziły mój wzrok za załom, gdzie jest zagięty panel, obiecując jakąś niespodziankę. To bardzo dobry pomysł – oko samo za nimi tam wędruje.
Ponad ekranem jest oczywiście miejsce na logo Samsunga, głośnik, czujniki zbliżeniowy, światła i gestów, frontowy aparat oraz diodę powiadomień – dość dużych i czytelnych rozmiarów, przez co nie umknie nam żadne powiadomienia. A, gdyby nawet, to po chwyceniu smartfona ten natychmiast zawibruje na znak, że czeka na nas nieodebrana akcja.
Na odwrocie mamy zdejmowalne plecki wykonane z tworzywa sztucznego, fakturą i materiałem imitującym skórę, które podkreślają notatnikowy, elegancki charakter Samsunga Galaxy Note EDGE. Nie zabrakło oczywiście wystającego nieco aparatu, pod którym jest już standardowo – dioda doświetlająca, a także czujnik tętna, promieni UV i pomiaru zawartości tlenu we krwi. W dolnym, lewym narożniku znalazła się mała maskownica, pod którą jest głośnik. Trochę to niefortunne ułożenie. Wystarczy lekko przykryć go palcem, aby skutecznie wyciszyć.
Projekt Samsunga Galaxy Note EDGE To naprawdę kawał pięknej roboty. Można bardziej poprawić ergonomię – to fakt; nieco przemyśleć ułożenie odpowiednich przycisków. Myślę, że problem osób lewo- i praworęcznych można by rozwiązać rezygnując z fizycznego przycisku Ekranu głównego, który gdyby był dotykowym, to można by ten sam układ przenosić zależnie od tego, jak byśmy obrócili całe urządzenie. Niemniej, jako pierwszą próbę – uznaję ten projekt za bardzo dobry.
EKRAN(y)
To rozwiązanie, za które pokochałem Samsunga Galaxy Note EDGE. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale za to od pierwszego, spersonalizowanego użycia ;). Co to oznacza. Oczywiście na froncie mamy świetny – 5,6-calowy panel (ciut mniejszy niż w Note 4) z rozdzielczością Quad HD+, czyli wynoszącą 2560×1440 pikseli, co przekłada się na absolutnie kapitalną gęstość ułożenia pikseli na cal – 524,5 ppi! Obraz jest więc ostry, jak brzytwa! Czcionki, krawędzie, linie – wszystko to wygląda oszałamiająco!
Coś, czego nie lubiłem przy tablecie Galaxy Tab S 8,4, czyli nasycony do granic możliwości panel Super AMOLED z paletą przekolorowanych barw, tutaj podoba mi się bardzo, aczkolwiek biel momentami robi się nieco żółtawa, co przy przeglądaniu stron internetowych lub materiałów z przewagą białego tła może rzucać się w oczy. Myślę, że tak dobre emocje wzbudza tutaj przede wszystkim rozdzielczość, która dostarcza wielu przyjemnych wrażeń przy oglądaniu zdjęć, filmów oraz w czasie korzystania z gier.
Ale najważniejsze akcenty w Samsungu Galaxy Note EDGE położyć muszę na zakrzywiony, elastyczny wyświetlacz krawędziowy, który znalazł się w miejscu prawej ramki smartfonu. On również jest panelem Super AMOLED, który wyświetla rozdzielczość 2560×160 pikseli. Jest on wyraźnie ciemniejszy. Nie mam pojęcia, czy to kwestia fabrycznie ustawionej jasności, ale ma to na celu wyróżnienie granic jego strefy. Jest w tym oczywiście praktyczne zastosowanie – wyraźnie widzimy, w którym miejscy nie dotykamy już frontowego wyświetlacza, a ten zakrzywiony. Szybko doceniłem to pracując przy krawędziach z rysikiem S Pen.
Jest on bardzo dobrze uwrażliwiony na dotyk, ale rozpoznaje nacisk większej powierzchni, kiedy opieramy na nim dłoń operując na ekranie frontowym, zatem rzadko zdarzają się pomyłki. Kąty widzenia są bardzo dobre, aczkolwiek patrzenie na bok pod kątem prostym ujawnia, co dodatkowo potęguje przyciemnienie – lekką degradację koloru, ale nie jest to w żadnym razie problemem. Chcę podkreślić, że właściwie nigdy w ten sposób nie patrzymy na ekran, a po drugie, jakość prezentowanego obrazu jest przewspaniała.
Jakie wady? Nierzadko zdarza się, że jeśli ktoś do Was napisze wiadomość przez Facebook Messengera, to wyskakujące, okrągłe powiadomienie wzdłuż prawej krawędzi, ucieka jakby pod krzywiznę i czasami ciężko skutecznym, jednym tapnięciem otworzyć okienko aplikacji. Kiedy coś notowałem lub rysowałem w Sketchbook, nie zawsze czułem granicę frontowej części panelu. Dodatkowo – opierając dłoń o bok, ale zarazem nieco kładąc ją na wyświetlaczu, przy rysowaniu powstawały niezamierzone linie, kreski itp. Jeśli dużo będziecie korzystać ze stylusa, z pewnością szybko zrozumiecie, o czym teraz piszę. Nie jest to strasznie upierdliwe, ale jednak zdarza się bardzo często. Ujawnia się to też, kiedy odręcznie piszecie wiadomości e-mail, komentarze w sieci lub SMS-y. Urządzenie radzi sobie z tym świetnie, ale kiedy dojdziecie do granicy ekranu, nagle wpisywane słowo obcięte jest o jedną, dwie litery. Rzecz do wypracowania, ale jednak doskwierająca zwłaszcza na początku.
Zapewne chodzi Wam po głowie pytanie – do czego wykorzystać tą zakrzywioną krawędź? Jak zobaczycie zaraz na poniższych zrzutach ekranu – chociażby do tego, aby w pracy blogera czy też dziennikarza technologicznego, kiedy recenzuje się aplikacje, możliwe było dodawanie wzdłuż krawędzi własnych komentarzy lub opisów, które później są utrwalane na zrzutach ekranu. Pole do popisu jest ograniczone ilością znaków, ale w prostych komunikatach sprawdza się świetnie :).
Może warto wspomnieć na początku o personalizacji. Otóż możecie zdefiniować dwa typy komunikatów wyświetlanych na pasku ekranu bocznego. Pierwszy to ten widziany po uruchomieniu Samsunga Galaxy Note EDGE lub podświetleniu zablokowanego ekranu. I przyznam, że ta opcja podoba mi się najbardziej. Możecie bowiem sami, ręcznie wpisać swój tekst i zostanie on zanimowany i wyświetlony właśnie na krawędzi. Smartfon kapitalnie interpretuje nasze odręcznie stawiane znaki, które takimi, jakimi je pozostawimy, tak też się będą tam pokazywać.
Bajer? Gadżet? Bzdura? Nic z tych rzeczy! To świetny pomysł na wyrażenie swojego nastroju, emocji, uczuć. W społecznościowym świecie statusów, które widoczne są tylko w Internecie, nagle można komunikować różne treści także publicznie, kiedy tylko zaczynamy używać Note’a EDGE wyjmując go z kieszeni. Uważam to za genialny pomysł i pole do popisu dla programistów. Bo to przecież nie koniec personalizacji bocznego paska ekranu.
Po odblokowaniu Note’a EDGE wyświetli się na zakrzywionym panelu rząd naszych aplikacji, które przypięliśmy tam w celu szybkiego do nich dostępu. Tutaj już może nie ma opcji ręcznego napisania/narysowania czegokolwiek, ale również daje się wprowadzić drugi – niezależny od pierwszego – tekst (korzystając już z klawiatury ekranowej), a komunikat ten będzie wyświetlał się w nieco przygaszonej formie, zawsze wtedy (czyli przez większą część czasu), kiedy używać będziemy innych aplikacji, które nie mają jeszcze wbudowanej obsługi paska ekranu bocznego.
Poza tym możemy ustawić tam styl animacji, kolor występującego tła lub deseń, a jeśli pasek udostępnia taką opcję, to również edytować oraz decydować, jaka funkcja ma się tam pojawiać. I pomysłów powstaje coraz więcej. Dostępne są w sklepie Galaxy Apps dużo ciekawsze warianty, a z wbudowanych i dostarczonych we współpracy z partnerami Samsunga też już da się wiele fajnego wyciągnąć.
Co powiecie na termometr umieszczony na ekranie krawędziowym? Myślę, że w tych okolicznościach los widgetów pogodowych jest przesądzony. Z wyświetlacza bocznego sprawdzimy akcje obserwowanych spółek giełdowych, wyniki meczów rozgrywanych przez nasze ulubione drużny koszykarskie, kalendarz z czekającymi nas najbliższymi wydarzeniami, ulubione kontakty, do których możemy zadzwonić, a do tego informacje związane z naszą aktywnością sportową, jak spalone kalorie i przemierzone kroki.
Oczywiście opcji jest więcej, a wśród nich znajdziecie też np. wyświetlenie stanu użycia pamięci Note’a EDGE, a nawet jakąś prostą grę. Mi osobiście patentem, który bardzo się spodobał, okazał się sposób wyświetlania Flipboarda, który znajduje się – jako element interfejsu – na pierwszym, lewym pulpicie, dostępny po przeciągnięciu palcem na ekranie głównym od lewej krawędzi do prawej. W czystym systemie Android w ten sposób uruchomicie Google Now. Tutaj natomiast Samsung zafundował nam jeden z lepszych agregatorów newsów. Wybieramy przy pierwszym uruchomieniu kategorie, które tematyczne będą nas interesować, a następnie zostają one kolejkowane i w atrakcyjnej formie prezentowane. Każda sekcja ma swój kolor, dzięki czemu na zakrzywionym, bocznym ekranie mamy łatwy w nie wgląd. Wystarczy tam tapnąć, by zmienić kategorię z Biznesu na np. Sport etc.
Przyznam Wam szczerze, że kiedy zagrałem w Asphalt 8 Airborne i zobaczyłem, że widnieje na zakrzywionym ekranie po prostu czarny kolor i puste niewykorzystane miejsce, bo brakuje treści, które można by tam umieścić, natychmiast pojawiło się w mojej głowie jedno zdanie: Co za marnotrawstwo przestrzeni! Przy tej okazji od razu pomyślałem, że można by tam umieścić np. lusterko wsteczne, z którego w każdej ścigance lubię tak bardzo korzystać. I znowu – niby drobiazg, ale od razu zmienia się perspektywa postrzegania i obcowania z rozrywką! Aż trudno opisać, jak nagle aplikacje, które od dawna już znacie zaczynają Wam się na nowo odkrywać!
Tak proste, a jakże przydatne rozwiązanie, jak chociażby obsługa mobilnej przeglądarki! Przecież na ekranie bocznym można by umieścić poszczególne opcje do wykonywania konkretnych czynności, np. zakładki z ulubionymi stronami w postaci obrazów favicon, albo np. symbol plusika otwierający nową kartę; lub też podgląd stosu przeglądanych kart, czy możliwość udostępnienia witryny poprzez jedną ikonkę znajdującą się właśnie tam – na panelu bocznym! Kurczę, to naprawdę ma sens! Bo podobnie można np. edytować maile, mając łatwy dostęp chociażby do narzędzi związanych z formatowaniem tekstu! Przyznam szczerze, że ekran główny zyskuje od razu więcej miejsca, jego powierzchnia może być bardziej praktyczna, a funkcjonalność poszczególnych apek zyskuje zupełnie nowy wymiar!
A wymieniać mogę tak bez końca! Wyobraźcie sobie umieszczone tam np. filtry z ulubionej aplikacji do edycji zdjęć! Niezły pomysł, prawa? Albo narzędzia do obróbki filmików nakręconych Note’m EDGE! Zresztą Samsung już to miejsce zagospodarował dla opcji fotograficznych, mamy tam więc ekranowy spust migawki, ikonę ustawień, możliwość przełączenia się na aparat frontowy, wybór trybu etc. Nawet nie wiem, czy w aplikacjach typu Google Keep możliwość umieszczenia tam dziobków wykreślających dane zadanie, jako wykonane nie byłoby praktyczniejsze niż jest to obecnie.
Tak naprawdę jest to całkowicie nowe rozwiązanie. Pasek boczny doczekał się już odpowiedniej zakładki w sklepie Samsunga – Galaxy Apps i powoli pojawia się tam coraz więcej rozwiązań, ale prawdziwe hity są moim zdaniem dopiero przed nami. Oczywiście postęp prac i wysyp pomysłów będzie widoczny dopiero wtedy, kiedy developerom będzie się opłacało pisać aplikacje dedykowane ekranowi bocznemu. Póki co, to margines osób nabył Samsunga Galaxy Note EDGE, ale jeśli to rozwiązanie chwyci na stałe, to jestem pewien, że szybko zapomnicie o tradycyjnych smartfonach.
WYDAJNOŚĆ
Samsung Galaxy Note EDGE jest bardzo, bardzo szybki! Czterordzeniowy Qualcomm Snapdragon z zegarem 2,7 GHz, 3 GB RAM, do tego 32 GB pamięci wewnętrznej ROM, slot na karty micro-SD do 128 GB, WiFi 802.11 a/b/g/n/ac, LTE, GPS, NFC, podczerwień IR-LED; a także wspomniane wcześniej czujniki gestów, RGB, zbliżeniowy, Halla, poziomu tlenu we krwi (SpO2), promieni UV, geometryczny; ale też akcelerometr, żyroskop, pulsometr, barometr, skaner linii papilarnych – wszystko to sprawia, że dostajemy jedną z najlepiej na świecie wyposażonych maszyn, która bezkompromisowo ustawia w kącie wszelką konkurencję!
Szczerze? Już przy recenzji Note’a 4 pisałem, że ten jest całkowicie poza zasięgiem kogokolwiek i jedynie może konkurować sam ze sobą. I wiecie co, tak właśnie jest również w przypadku Samsunga Galaxy Note EDGE. Bo przecież do powyższej specyfikacji muszę jeszcze dołożyć obsługę rysika S Pen, który robi dosłownie cuda z elektronicznymi notatkami – a o opcjach systemowych już zupełnie nie wspominam, które pozwalają na personalizację tego urządzenia niemal w każdym możliwym aspekcie!
Note EDGE chodzi więc, jak burza… aczkolwiek łapie minimalną zadyszkę. Jak to wygląda w praktyce? Jeśli ktoś z Was jest nauczony pracy z Samsungami, nie będzie miał uwag. Jeśli ktoś z Was kupił właśnie ten smartfon i zastanawia się teraz o co mi chodzi, to znaczy że problem może jest z mojej strony nieco wydumany. Ale testowałem Note’a 4. Wcześniej Galaxy S5. W międzyczasie mieliśmy Galaxy Alphę. I wiecie co? Żaden z tych smartfonów nie łapał tak często sporadycznych czkawek, jak Note EDGE. Podejrzewam, że jest to spowodowane obecnością ekranu bocznego, na którym wyświetla się wiele aplikacji, które w pewnym sensie pełnią funkcje widgetów. Jeśli dodacie do tego wszystkie powyższe rozwiązania w hardware, ilość aplikacji oraz bogactwo nakładki, to gdzieś ta para musi uchodzić.
Podkreślam więc – Samsunga Galaxy Note EDGE jest bardzo szybki, pracuje się z nim niezwykle komfortowo, ale zdarzają mu się minimalne przycinki, które nie są specjalnie uciążliwe, ale odczuwalne. Można się do nich przyzwyczaić, ale pytanie czy nie będą zdarzały się częściej i nie zostaną na dłużej po kilku miesiącach intensywnej pracy. Note’a EDGE używałem tak, jak każdego innego smartfona, z którym na co dzień działam. Mając wydać na niego 3,5 tys. zł (tyle w chwili pisania tego tekstu kosztuje), wolałbym się nie zastanawiać, czy nie będę za chwilę narzekał na przycinki.
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
Samsung Galaxy Note EDGE pracuje na Androidzie KitKat 4.4.4 z nakładką systemową TouchWiz, ale pojawiły się już w sieci informacje o planowanym wdrożeniu Androida 5.0 Lollipop. Trudno, żeby mogło być inaczej. Tak drogi i tak nowoczesny sprzęt, aż się prosi o aktualizację tak zacnego systemu od Google.
Jakie wrażenia? Cóż, KitKat nie pozostawia złudzeń – to niesamowicie pięknie, wydajnie i bezproblemowo sprawujący się system. Pękam z zachwytów nad jego lekkością i stabilnością. OK – wspomniane wyżej lekkie przycinki nie mają nic wspólnego z tym, jak jakościowo wypada system. Samsung zadbał, aby jego nakładka znacznie podniosła komfort z korzystania z tego OS-a, oddał w nasze ręce sporo świetnych funkcji dodatkowych typu smart (znane i lubiane od lat, takie jak podświetlenie ekranu, do póki na niego patrzymy, bezdotykowe oddzwanianie do osoby, od której otrzymaliśmy SMS po przyłożeniu smartfona do ucha, robienie zrzutu ekranu poprzez przeciągnięcie dłonią po wyświetlaczu itp.), ale też związanych z personalizacją i obsługą ekranu krawędziowego, o czym wspominałem już wyżej.
Do tego dochodzi coraz lepszy czytnik linii papilarnych, który o dziwo – radził sobie ze mną teraz dużo lepiej niż zwykle, ale i tak musiałem podejmować ok. 10 prób, zanim rozpoznał mój palec, zatem wciąż nie mogłem z tego komfortowo korzystać. Są natomiast osoby takie, jak Krzysztof Bojarczuk, które nigdy na skaner linii w kolejnych Samsungach nie narzekają, zatem możliwe, że to specyfika moich palców nie mieści się w możliwościach tej technologii.
Myślę, że na dużą uwagę zasługują oczywiście funkcje notatnika, które razem z Samsungiem Note EDGE dostajemy. Jakby nie było, to niesamowicie zaawansowany sprzęt, który sprawił, że z największą przyjemnością znowu korzystałem z rysika S Pen. I to bardzo często! Wbrew temu, co różne osoby wypisują w sieci, to nie jest prawda, że się go nie używa. Jeśli wykonuje się pracę, która może być dzięki temu prostsza, szybsza, wygodniejsza, to łapie się w mig tą funkcjonalność!
Ja przede wszystkim – zacząłem na nowo pisać ręcznie ;). Ogromna ilość SMS-ów, maili, notatek w Keep, adresów stron WWW etc., powstawała przy użyciu stylusa. Note EDGE świetnie interpretował mój charakter pisma, w niektórych przypadkach musiałem iść ze sobą na kompromis, ale byłem pod wielkim wrażeniem tego, jak świetnie radzi sobie ze stawianymi odważnie bazgrołami, a litery które są dość nieczytelne rozszyfrowuje na podstawie kontekstu całego słowa. Wow – naprawdę jestem pełen szacunku!
Żeby było jasne – nie wszystko szło gładko, ale 90-95 proc. sytuacji używania S Pen wychodziło obronną ręką! I znowu – im dłużej korzystałem, tym lepiej i wygodniej to działało. Pamiętajcie, że nie każda dłoń przywyka od razu do pisania po dotykowym wyświetlaczu, ale śmiało można o niego ją opierać, bowiem ekran dobrze radzi sobie z rozpoznawaniem powierzchni nacisku.
Podobnie, jak miało to miejsce przy zwykłym Note 4, tak też i tutaj – żałuję, że rysik jest zbyt cienki. Jednak standardowy długopis, czy pióro są dużo grubsze i ich trzymanie jest bardziej naturalne. Oczywiście wszystko jest kwestią nawyków – jeśli więc będziecie pracować ze stylusem, to z pewnością szybko wyrobicie sobie nowe sposoby wprowadzania treści. Ja się z dnia na dzień coraz bardziej przekonywałem.
Poniżej krótki opis najważniejszych funkcji Air View z przykładowymi zrzutami ekranu, dokumentującymi możliwości Note’a EDGE, kiedy kiedy do akcji włączymy rysik S Pen!
- NOTATKA Z AKCJI – jedno z najczęściej wykorzystywanych rozwiązań. Już nazwa naprowadza nas, z czym będziemy mieli do czynienia. Po wysunięciu zadokowanego stylusa pojawi się menu Air View, z którego wybierzemy jedną z czterech opcji, ale właśnie Notatka z Akcji jest tą, która w codziennym użytku wypada bardzo naturalnie.
Dzięki temu rozwiązaniu możemy odręcznym pismem zapisać dowolny tekst, adres strony internetowej, numer telefonu, sporządzić listę potrzebnych zakupów/towarów, wpisać adres fizyczny, pod który właśnie się udajemy lub samą nazwę jakiejś instytucji – a następnie zrobić z tych informacji praktyczny użytek.
I tak wpisując adres strony, Note EDGE przetranskrybuje Wasze mniej lub bardziej czytelne bazgroły na konkretny odnośnik do ulubionego bloga. Zanotujecie adres e-mail, po dotknięciu odpowiedniej ikony uruchomi się aplikacja pocztowa, podobnie z numerem telefonu, który albo da się dopisać do książki telefonicznej, albo skorzystamy z niego od razu wybierając połączenie. Z adresami miejsc fizycznych jest tak, że Note EDGE włączy Mapy Google i pokaże, gdzie szukana lokalizacja się znajduje. Tak, to kapitalne rozwiązanie, które sprawdza się w każdych warunkach i korzysta się z tego rzeczywiście często.
- PRZYCINANIE OBRAZU – coś naprawdę fajnego. Dzięki tej akcji możliwe jest – jak już nazwa nam to zdradza – wycinanie konkretnych rzeczy z obrazu, który właśnie oglądamy. Rysik S Pen potrafi bardzo precyzyjnie obrysowywać poszczególne elementy i je przenosić w inne miejsca. Jeśli zdarza Wam się projektować np. ubrania, możliwe jest wycięcie z fotografii manekina, aby później nanieść na niego swoje szkice. To samo tyczy się architektów, którzy na potrzeby swojej pracy muszą narysować jakiś wstępny projekt, totalnie roboczy, w którym chcą zawrzeć gotowy, stworzony w symulacji obiekt. Na to wszystko pozwala Note EDGE! :)
- INTELIGENTNY WYBÓR – kolejna świetna opcja, która pozwala na tworzenie wycinków z treści, które wyświetlają się na ekranie. Dzięki temu rozwiązaniu wyedytowanie fragmentu ebooka w celu przeniesienia cytatu do pracy rocznej, nie będzie problemem! Tak samo z wycinaniem interesujących obiektów, artykułów i tabel. Potrzebujemy coś, co znaleźliśmy w sieci i robimy z tego użytek kilkoma machnięciami S Pena.
- PISANIE PO EKRANIE – w tym rozwiązaniu dokonuje się zrzutu ekranu, a później możliwe jest na tym obrazie pisanie. Dla mnie osobiście najmniej przydatne rozwiązanie, bo nie widzę zbyt wielu sytuacji, w których można z tego korzystać. Po głowie chodzą mi jakieś nie do końca edytowalne dokumenty, albo takie pliki lub strony, z których nie daje się niczego wykopiować, a jest Wam to do czegoś potrzebne. Czasami może sprawdzać się przy nanoszeniu uwag do jakiegoś projektu, ale wydaje mi się, że i tak wygodniej pracuje się na pliku źródłowym lub wycinku. Nie jest to opcja niepotrzebna, ale w moim odczuciu i moim stylu pracy – mniej z niej korzystałem.
Oprócz tego wszystkiego Samsung, jak to zwykle bywa, doposażył swój sztandarowy produkt w kapitalne aplikacje do edytowania notatek. Jest więc świetny S Note, który ma wbudowanych całą masę szablonów, zależnie od okoliczności, który pozwala nam prowadzić szereg autentycznych notatek, edytować te już wykonane, a obiekty geometryczne, funkcje matematyczne oraz zapisane ręcznie myśli z łatwością przekształca w teksty i symbole, które normalnie wprowadzilibyście na klawiaturze komputera. To naprawdę genialne narzędzie!
Osobną sprawą jest też dodanie aplikacji z grupy Galaxy Essential i Galaxy Gifts. Szczególnie przydatne okazują się te drugie, które w pakiecie zawierają komercyjne apki, dostępne dla nas zupełnie za darmo, ale często na określony czas. W związku z tym obficie korzystałem z dziennika Rzeczpospolita, a także uruchomiłem półroczny, darmowy abonament w Deezerze. Samsung jako uzupełnienie świetnych aplikacji do pisania, dorzuca też jedną z najlepszych do rysowania. Sketchbook for Galaxy od Autodesk – jest to prawdziwy, absolutny must have każdego rysownika. Oczywiście tutaj dostępny zupełnie za free bez ograniczeń czasowych.
I teraz bardzo ważny punkt: MUSICIE pamiętać, że ja Wam tak naprawdę opisałem powyżej wyłącznie część rozwiązań, które są dostępne z tym smartfonem, ale moim zdaniem są najbardziej kluczowe przy promowaniu i akcentowaniu tego rodzaju urządzenia. Myślę, że mógłbym jeszcze długo pisać o tym, jak fantastyczne jest S Health, jak dobrze korzysta się z pulsometru, czujnika promieni UV oraz tego, który analizuje poziom tlenu w naszej krwi. Jak dobrze mieć przy sobie tak precyzyjny barometr pokazujący ciśnienie atmosferyczne i krokomierz, który wyznacza nam cele i przypomina, że się zasiedzieliśmy, więc warto ruszyć tyłek sprzed komputera.
Jakby tego wszystkiego było mało, to zwróćcie proszę uwagę, że Samsung całą masę rozwiązań pozostawił do Waszej dyspozycji z poziomu swojego sklepu Galaxy Apps. To tutaj pobierzecie dowolne szablony, obrazy tła, wykresy i czego tylko dusza zapragnie do świadomego i zaawansowanego edytowania swoich pomysłów. Samsung Galaxy Note EDGE (tak zresztą, jak i Galaxy Note 4), to – dosłownie – gigant pełen nieskończonych możliwości. Tam, gdzie kończy się Wasza wyobraźnia, zaczyna się rzeczywistość tego urządzenia, która jest niesamowita!
Wiem, że Note EDGE nie jest tani, ale myślę, że podobnie jak klasyczny Note 4, czy inne urządzenia z wyższej półki od Samsunga ubogacone tyloma dodatkami, to autentycznie produkty dla ludzi świadomych swoich wyborów. Ludzi, którzy nie kupują smartfonów i tabletów pędząc za modą. Ludzi, którzy nie wydają tysięcy złotych tylko po to, by móc przed znajomymi pochwalić się czujnikiem pulsu. Ale są to osoby, które lubią dzień zaczynać od prasówki najważniejszych dzienników lub tygodników i dostają je w większej lub mniejszej ilości razem ze sprzętem Samsunga.
Jeśli taka osoba wybiera jednego z Note’ów, to robi tak, ponieważ chce bezwzględnie z notatek korzystać, bo już to robiła przy okazji wcześniejszych edycji tych urządzeń, bo oczekuje że jej praca będzie jeszcze efektywniejsza. Tak samo uczynią świadomi artyści i inni twórcy, którzy potrzebują swoich szkiców już i teraz, a dzięki dostępowi do Chmury mają to właściwie na wyciągnięcie ręki. To są rzeczy, których nie mają iPhone’y, niejednokrotnie dużo droższe.
Prawda jest więc taka, że po raz pierwszy od dobrych 3-4 lat pomyślałem, że mógłbym mieć innego smartfona niż Nexus ;) Poważnie! I moimi typami nr 1 są w tej chwili Note EDGE lub klasyczny Note 4!
APARAT
Aparat w Samsungu Galaxy Note EDGE to jedna z największych niespodzianek. Nie spodziewałem się bowiem, że po tak rewelacyjnym hardware, mnogości aplikacji i rozwiązań notatnikowych, przyjdzie mi jeszcze rozwodzić się nad aparatem fotograficznym! Cóż, miło dać się zaskoczyć Samsungowi :).
Zdjęcia charakteryzują się świetną jakością. Naprawdę ich wykonanie jest błyskawiczne, autofocus działa przepysznie, opcje związane z ustawieniami – jak zwykle – zaspokoją nawet największych, wymagających fanów mobilnej fotografii, a do tego – nawet w nocy lub gorszym oświetleniu – uchwycone obiekty wychodzą bardzo żywo, plastycznie i bez poruszeń. To jest dokładnie ten sam poziom, jaki otrzymujemy z klasycznym Samsungiem Galaxy Note 4. Recenzując tamten model nie szczędziłem słów pełnych uznania i teraz tego robił nie będę. Po prostu ten sprzęt zasługuje na złoty medal!
Główny aparat wyposażony jest w 16-Mpx matrycę CMOS, która przy takim, maksymalnym nastawie – wykonuje zdjęcia w rozdzielczości 5312×2988 px w proporcjach 16:9. Ilość detali jest naprawdę zachwycająca. Świetnie działa stabilizacja obrazu, a nawet w gorszym oświetleniu jest bardzo ładnie, co mnie szczególnie zdziwiło, gdyż ostatecznie mamy tutaj dość ciemną przysłonę f/2.4. Bardzo ceniłem sobie również tryb HDR, który dbał o właściwe nasycenie odpowiednią kolorystyką i jasnością wszystkie punkty kadrowanego planu.
Mam jednak małą uwagę co do szybkości działania. Otóż zdjęcia wychodzą po naciśnięciu migawki bardzo szybko, ale już próba natychmiastowego włączenia aparatu zajmuje smartfonowi 2-3 sekundy. Podobnie dzieje się w sytuacji, kiedy wybierzemy ikonę Ustawień. Pomimo, że nie ma tam cudów, a siatka opcji jest dość czytelna i niezbyt rozwleczona, to również po jej wybraniu musimy odczekać 2-3 sekundy zanim się rozwinie. Drobiazgi, ale istotne. Trochę przypomina mi to wydajność, która – jak wspomniałem wyżej – też łapie takie lekkie przestoje, drobne przycięcia w czasie pracy. Reszta działa natomiast – w aparacie oczywiście – bardzo sprawnie i dobrze.
Podobnie frontowa kamera, która została wyposażona w 3,7- Mpx matrycę i bardzo jasny obiektyw f/1.9, który pozwala uchwycić świetnej jakości selfie i nadaje się idealnie do rozmów wideo. Pod tym względem Samsung Galaxy Note EDGE rozbija bank. Fajnym dodatkiem, który umożliwia zrobienie bez poruszeń frontowych zdjęć jest możliwość wykonywania ich poprzez dotknięcie czujnika tętna, który w tej określonej sytuacji służy, jako migawka i sprawdza się w tej roli doskonale.
Oczywiście osobna sprawa, że Note EDGE potrafi też kręcić filmy w rozdzielczości Ultra HD, czyli inaczej 4K (3840×2160 px, 16:9). Nagranie takiego materiały wprawdzie nie będzie zbyt długie i pozwoli uchwycić 5-minutową scenę, ale możliwość upamiętnienia wielu spontanicznych chwil możliwa jest właśnie w najwyższej rozdzielczości, a te przecież nie trwają nie wiadomo, jak długo ;).
Myślę, że poniższe zdjęcia wypowiedzą się najlepiej na temat jakości fotek, które z tego aparatu można wyciągnąć. Pamiętajcie też, że doskonały jakościowo i charakterystycznie nasycony wyświetlacz Super AMOLED nieco przekłamuje rzeczywistą głębię barw, ale i tak trudno o przyjemniejsze zdjęcia.
Wszystkie zdjęcia w pełnych rozdzielczościach do zobaczenia na naszym koncie w serwisie Flickr.
BATERIA I TEMPERATURA
Dwa zasadnicze minusy Note’a EDGE. Tak – potrafi się zgrzać, nawet przy mniej obciążającej pracy oraz – tak, bateria ucieka w zastraszającym tempie. Czytałem gdzieś komentarz, że komuś przy normalnym lub trochę bardziej angażującym użyciu, jedno ładowanie wystarcza na 13h. U mnie było to jeszcze mniej, chociaż raz dotrwałem do 14h. Cóż, szału niestety pod tym względem nie ma. A szkoda.
Zastosował Samsung w Galaxy Note EDGE ogniwo o pojemności 3000 mAh, czyli aż o 220 mAh mniejsze niż w Note 4. I jest ten brak mocno odczuwalny. Nie oszukujmy się – przy ekranie z rozdzielczością QHD+, angażującym ekranie krawędziowym, do tego mocnych podzespołach, wielu czujnikach i przy palecie tak licznych funkcji – no nie ma siły. Smartfon to smartfon, nie można oszczędzać na baterii oddając użytkownikom tak kapitalnie przygotowany do multimediów i pracy urządzenie!
Tak, trzeba myśleć o ładowarce i trzeba ją ze sobą wozić. Jeśli pracujecie tak dużo i tak często ze smartfonem, jak ja – to zachęcał będę Was do zakupu od ręki jakiegoś powerbanka. Po prostu inaczej się nie da. Jeżeli natomiast nie musicie tak często sięgać po telefon, sieci społecznościowe, i konta mailowe nie alarmują co chwilę o nowych powiadomieniach, to nie ma konieczności, żeby aż tak się martwić. Bateria przejedzie z Wami cały dzień, aczkolwiek przed wieczornym wyjściem ze znajomymi do pubu radziłbym podładować Note’a EDGE.
I tutaj przechodzimy do genialnej zalety tego urządzenia. Samsung pozwala go naładować bardzo, ale to bardzo szybko, dzięki dedykowanej do tego celu funkcji. Efekt? Już po 30 minutach bateria jest w połowie uzupełniona. Po godzinie możecie Note’a EDGE odłączać od prądu! Tak, to genialne posunięcie i coś na otarcie łez, w zamian za taką szybką eksploatację ogniwa.
W tym miejscu jedna ważna uwaga – aby móc tak efektywnie ładować Note’a EDGE, koniecznie musicie do tego używać dedykowanej temu urządzeniu ładowarki (jest w zestawie), która potrafi obsługiwać większe natężenie prądu, które jest kluczem do całego przedsięwzięcia. Reasumując – jedno ładowanie wystarczało mi na mniej więcej 2-2,5h pracy ekranu przy nie aż tak bardzo nadzwyczajnym obciążeniu i zasadniczo jasności ustawionej na poziomie ok. 50 proc.
Galaxy Note EDGE potrafi też się zgrzać – jak już wspomniałem – i nie są to zachwycające temperatury. Mimo, że mamy za oknem zimę i ujemne temperatury (jest początek lutego), to smartfon potrafi zrobić się ciepły przy dłuższej eksploatacji. Co mnie zaskakuje – to fakt, że Note 4 właściwie pozostawał w czasie testów (a były równie obciążające) chłodny. OK – zdarzały się sporadyczne sytuacje szczególne i wówczas było też cieplej, ale nie tak, jak przy zwyczajnym użytkowaniu potrafi podnieść swoją temperaturę Note EDGE.
Cóż, najwyraźniej nie można mieć wszystkiego ;). Spokojnie – nikt z Was się nie oparzy, ale są pewnie wśród Was osoby ceniące sobie niewielkie skoki temperatury. Ten telefon cierpi na ich większą frekwencję.
PODSUMOWANIE
Samsung Galaxy Note EDGE to… sami chyba wiecie ;) Tak, to świetny, mocny, kapitalnie wyposażony, ładny i przydatny smartfon. Z innowacyjną funkcją zakrzywionego ekranu, który tworzy krawędź, po przekroczeniu której dostajemy szereg nowych możliwości. Obsługa jedną dłonią nie jest może najwygodniejsza, ale przy pomocy rysika S Pen – już tak.
Note EDGE to smartfon elegancki, dobry do zastosowań biznesowych, z licznymi funkcjami smart, które pozwalają na inteligentną i przyjemną obsługę bez konieczności wykonywania szeregu dodatkowych gestów. Tak – z Galaxy Note’m EDGE można iść na skróty.
Jeśli zależy Wam na digitalizowaniu swojej pracy, to jest to sprzęt, który daleko wykroczy poza Waszą wyobraźnię. Musicie zeskanować i obrobić jakiś dokument, przekopiować w ramach cytatu fragment tekstu z książki do swojej pracy licencjackiej bez konieczności żmudnego wpisywania zdanie po zdaniu, a może musicie wyliczyć równanie, przedstawić je na wykresie lub wykonać projekt złożony z figur geometrycznych? Tak, wszystkie te czynności wykonacie na 5,6-calach – genialnych 5,6-calach – Samsunga Galaxy Note EDGE. Nanoszenie zmian, robienie korekt, sugerowanie poprawek – jeśli tli się w Was odrobina zapału, to również i to będzie proste i skuteczne z tym smartfonem.
Kolejnym cennym dodatkiem jest bogactwo licznych aplikacji, z którymi otrzymujecie bezpłatne – zazwyczaj czasowe – subskrypcje, np. na dziennik Rzeczpospolita czy ebooki w Legimi. Razem z Galaxy Note’m EDGE dochodzą do tego jeszcze takie aplikacje, jak partnersko przygotowana pod to urządzenie genialna apka do szkicowania i malowania – SketchBook for Galaxy czy S Note do zaawansowanych notatek, które można łączyć z Evernote.
Tyle jeśli chodzi o pracę. A zabawa, multimedia, relaks? I do tego przyda się Note EDGE! Dzięki prezentowi od Samsunga – otrzymacie sześciomiesięczny, bezpłatny dostęp do streamingu Deezera; filmy wciągną Was swoją jakością, a gry zachwycą wydajnością i pięknem grafiki na tak mocarnym ekranie.
Jeśli lubicie aktywność sportową, to Galaxy Note EDGE policzy w aplikacji S Health Wasze kroki, zmierzy Wam puls, zawartość tlenu we krwi oraz oszacuje, czy promieniowanie UV jest na właściwym poziomie, gwarantując bezpieczny spacer w słoneczny dzień.
Wiem, że Note EDGE momentami potrzebuje tych 2-3 sekund na wykonanie jakiejś akcji, że nie wszystkie opcje wysuwa natychmiast i zdarza mu się coś dłużej uruchamiać. Ale z drugiej strony – jeśli w ogóle tak mogę napisać – skoro sprzęt jest klasy premium to i przestoje są na tym poziomie. Jest więc z nimi wciąż szybko i przyjemnie. Co najwyżej zatwardziali fani Nexusów mogą kręcić nosami ;).
OK – kupować, czy nie? Ja mam dzisiaj dylemat. W prawdzie nie muszę zmieniać jeszcze smartfona, ale z pewnością będę chciał nabyć po Nexusie 5 następcę Nexusa 6. Dzisiaj, kiedy pomyślę o tym, co może przynieść Note 5 oraz Galaxy Note EDGE 2 dostaję gęsiej skórki.
Jest drogo, ale innowacje kosztują. Jeśli pytacie, czy polecam, to odpowiem jednym słowem – TAK! Czy jest to przyszłość? Tak – tak wygląda najbliższa przyszłość wielu smartfonów Samsunga. Musicie tylko zdecydować, czy chcecie w niej być, bo odwrotu już nie ma. Zakrzywiony ekran krawędziowy po prostu zachwyca mnogością nowych, mobilnych zastosowań, które również przekładają się na całkowicie świeże spojrzenie na znane już od dawna rozwiązania i aplikacje.
I ja się pod tą drogą podpisuję!
Jeśli nie wiesz, którego Galaxy Note’a wybrać, przeczytaj moje pozostałe recenzje:
– Samsung Galaxy Note 4
– Samsung Galaxy Note 3
****
Pełna specyfikacja Samsunga Galaxy Note EDGE
Werdykt 90sekund.pl
-
Wygląd
-
Wydajność
-
Hardware
-
Bateria
-
Cena/Jakość