SŁOWEM WSTĘPU
Zegarek sportowy, czy typowy smartwatch? Zegarek sportowy i Android Wear? Czy takie połączenia są możliwe? Jeszcze przed recenzją Polara M600 były to dla mnie dwa odrębne światy. Przy pierwszym pytaniu trzeba bowiem iść na kompromisy, a przy drugim dostrzec wyraźnie, że takie połączenie – przynajmniej w teorii – ma potencjał.
Przed Polarem M600 było więc trudne zadanie, bo nie ukrywam, że do tej pory każdy smartwatch, który miałem w testach, nigdy nie spełniał moich oczekiwań sportowych. W pełni usatysfakcjonowany jestem wyłącznie z Garmin Fenixa 3, który funkcje inteligentne traktuje jako dodatki, a koncentruje się na zupełnie innych aspektach związanych z treningiem. W przypadku Polara M600 jest inaczej – już sama platforma komunikuje, że to przede wszystkim smartwatch, który chce być jednocześnie udanym zegarkiem sportowym.
Już dzisiaj, po testach modelu M600 mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że w końcu otrzymałem to, czego tak bardzo brakowało mi w inteligentnych watchach z systemie Google. Oczywiście zasługa w tym samego Polara, który odpowiednio zabrał się za bazowe oprogramowanie, serwując chociażby bardzo dobrą aplikację mobilną, czy jeszcze lepszą w wariancie deskopowym, która swoim bogactwem zaspokoi osoby, które lubią analizować swoje treningi.
WZORNICTWO I WYKONANIE SMARTWATCHA POLAR M600
Już na pierwszy rzut oka widać wyraźnie, że do czynienia masz ze sportowym zegarkiem. Nie ma wątpliwości, że Polar M600 ma takowy charakter, aczkolwiek z zachowaną cienką bo cienką – ale jednak – pewną nutką elegancji (akcentuje ją sama koperta, a przede wszystkim srebrne, pionowe krawędzie). W ogólnym rozrachunku otrzymujemy naprawdę ładny, wygodny i dobrze zaprojektowany zegarek. Co prawda w wersji, którą akurat ja miałem w testach, z czerwony paskiem, co nie zawsze będzie pasować do koszuli, ale już czarna edycja jest bardziej gustowna.
Do gustu przypadł mi również przyjemny w dotyku silikonowy pasek, co przekłada się na wygodę noszenia. Zegarek nosiłem praktycznie bez przerwy: spałem z nim, chodziłem na co dzień, biegałem, jeździłem na rowerze i muszę przyznać, że był to chyba jeden z nielicznych smartwatchy, którego tak długie noszenie nie męczyło. Co ciekawe Polar M600 waży dokładnie tyle samo co Samsung Gear S3 Frontier (TUTAJ nasza recenzja), ale dzięki temu, że pasek w Polarze jest szerszy, wygoda była moim zdaniem większa.
Pasek jest oczywiście wymienny, ale uczciwie trzeba jednak przyznać, że o ile samo wyciągnięcie głównej części zegarka jest łatwe, tak przy zakładaniu trzeba się trochę nagimnastykować. Ale to dobrze, ponieważ masz pewność, że wszystko jest ze sobą świetnie spasowane, a przy kontakcie z wodą, ta nie dotrze tam, gdzie nie powinna. Oczywiście sam smartwatch jest wodoodporny i reguluje to norma IPX8.
Charakterystycznym elementem Polara M600 są dwa przyciski. Pierwszy to skrót do aktywności fizycznej, ułatwiający zarządzanie nią, drugi służy m.in. jako włącznik, ale także do wywołania funkcji OK Google… – chociaż oczywiście można to też uczynić głosowo, o czym rozpisuję się nieco niżej – a także przejścia do menu z aplikacjami.
Na osobne zdanie zasługuje jeszcze zapięcie. Jest ono klasyczne i choć nie wyróżnia się żadną oryginalnością, ale to właśnie duża zaleta, ponieważ szybko i łatwo można zegarek założyć. Nie ma problemów z przeskakiwaniem na poszczególne dziurki, a ściąganie jest bardzo wygodne, chociażby w przeciwieństwie do Fenixa 3. Co prawda Garmin stosuje w pasku patenty, które mają zapewnić zabezpieczenie przed odpięciem się paska, ale ściąga się go naprawdę trudno. Polar pod tym względem, wypada o wiele lepiej, a również stosuje zabezpieczenia w postaci dwóch rzędów dziurek.
WYŚWIETLACZ W SMARTWATCHU POLAR M600
Plusem zegarka Polara jest duży i bardzo czytelny wyświetlacz. 1,3 cala przy rozdzielczości 240×240 pikseli daje 260 ppi (punktów na cal), i jak na zegarek sportowy jest to zdecydowanie wystarczająco. Oczywiście są smartwatche z większą rozdzielczością, ale przyznam, że nie dostrzegłem w przypadku M600 wad, które przeszkadzałyby mi w codziennym użytkowaniu.
Sam wyświetlacz okala z każdej ze stron dość gruba ramka, co optycznie zmniejsza trochę obszar roboczy. Szkoda, że nie udało się odchudzić tych elementów. I w zasadzie można uznać, że to jedyny minus jaki udało mi się dostrzec.
Ekran TFT jest bardzo jasny, dzięki czemu nie miałem żadnego problemu z odczytaniem informacji w nawet najmniej korzystnych warunkach dla wyświetlaczy. Od razu moje skojarzenia dotarły do testowanego dawno temu przez nas Sony Smartwatcha 3 SWR50, który posiada transfleksyjny ekran LCD, dzięki czemu świetnie radził sobie z ostrym słońcem. Niestety minusem były jałowe, mocno wypłowiałe i mało intensywne kolory. Polar M600 nie tylko świetnie radzi sobie z czytelnością, ale także wyświetla naprawdę ładne barwy. I choć przy tego typu zegarku nie jest to coś, czego bym bezwzględnie pożądał, to jednak widać rzetelne podejście producenta do tematu.
Sam wyświetlacz chroni szkło Gorilla Glass 3, dzięki czemu nie powinieneś/-aś martwić się o ewentualne rysy, choć oczywiście ostrożności nigdy dość. Tym bardziej, że przy aktywności fizycznej wcale nie trudno zahaczyć, czy też uderzyć gdzieś zegarkiem. Muszę jednak przyznać, że choć Polar M600 to nie taki twardziel jak chociażby Fenix 3, to dzięki osadzeniu w sylikonowy pasek, sam korpus watcha, jest nieźle chroniony.
Na koniec jeszcze jeden mały minus. Wybudzanie ekranu. Trwa to dość długo, jak na standardy smartwatchy. I o ile mając pod ręką tylko model M600 nie zwrócisz na to uwagi, tak przy zestawieniu bezpośrednio z innymi zegarkami jest to dość mocno zauważalne. Osobiście jestem przyzwyczajony, że wraz z podniesieniem ręki, wyświetlacz jest już w pełni aktywny, tutaj musi minąć dobra sekunda by ten się podświetlił.
HARDWARE I WYDAJNOŚĆ SMARTWATCHA POLAR M600
Polar M600 jest dobrze wyposażony i w zasadzie nie brakuje tutaj niczego, co może przydać się do codziennej aktywności i treningów. Specyfikacja wygląda następująco:
- Procesor: MediaTek MT2601, dwurdzeniowy procesor ARM Cortex-A7, 1.2GHz,
- Pamięć ROM – 4 GB,
- Pamięć RAM – 512 MB,
- Bateria – 500 mAh,
- Łączność – GPS/GLONASS,
- Czujniki – akcelerometr, czujnik światła, żyroskop.
I już na początku zaskoczenie, ponieważ jeśli dobrze prześledzisz specyfikację poszczególnych smartwatchy, to zauważysz że w głównej mierze producenci stawiają na jednostki Snapdragona. Najczęściej jest to Snapdragon 400 i od niedawna Snapdragon Wear 2100. W teorii mógłbym napisać, że nie ma różnicy, tym bardziej, że pozostała część wyposażenia jest już standardowa. Trudno powiedzieć, dlaczego Polar zdecydował się akurat na MediaTek, niemniej odebrałem to jako pewnego rodzaju ulgę. W końcu ktoś odważył się skorzystać innego układu – pozostałe smartwache działające na Androidzie Wear są strasznie przewidujące w tym względzie. Plusem kolejnym jest szybkość działania. Polar M600 pracuje, jak pod turbodoładowaniem, i choć w naszych recenzjach innych smartwatchy zwracaliśmy uwagę na to, że 512 MB pamięci RAM niekoniecznie sprawdza się na co dzień – z wyjątkiem LG Watch Urbane 2nd Edition (TUTAJ nasza recenzja), który może pochwalić się 768 MB RAM – tak tutaj w M600 już z Androidem Wear 2.0 – jest imponująco wydajnie!
Myślę, że typowo technologiczni producenci smartwatchy z Androidem Wear, którzy umieszczają w nich 512 MB RAM, powinni się wstydzić! Firma sportowa dostarcza zdecydowanie szybszy produkt od całej czołówki stawki! I tak, jest to możliwe, by system działał naprawdę płynnie i wydajnie. W przeszłości, mając do czynienia z produktami naprawdę imponującymi pod względem technologicznego know how – przeżywaliśmy rozczarowanie. W sumie to zastanawiające, że taki prosty OS potrzebuje aż tyle zasobów(?), niemniej brawa dla Polara za wykorzystanie w optymalny sposób możliwości hard- i software w M600. Moim skromnym zdaniem to jeden z najlepiej działających inteligentnych zegarków z platformą Google na rynku!
Pulsometr w Polarze M600
Nie ukrywam i niejednokrotnie wspominałem na łamach 90sekund.pl, że nie jestem fanem nadgarstkowych pulsometrów. Odkąd posiadam Fenixa 3, do którego dokupiłem pasek z czujnikiem na klatkę piersiową, widzę jaką przewagę mam nad tymi typowymi, wbudowanymi w sam zegarek. I o ile przy mniejszej aktywności, kiedy od czasu do czasu mierzymy tętno (siedząc na przykład w fotelu), to się bardzo dobrze sprawdza, tak podczas treningu biegowego bywa różnie, bowiem dane są odświeżane co jakiś czas i trudno o precyzyjną informację od razu, po spojrzeniu na tarczę zegarka, jak faktycznie wygląda tętno.
I teraz UWAGA, jeśli spodziewałeś/-aś się, że będę dalej marudził to mam dobrą wiadomość. Polar M600 to pierwszy zegarek, w którym byłbym w stanie zaakceptować takie rozwiązanie, jak pulsometr w nadgarstku. Dlaczego? Bo:
a. dzięki świetnemu zapięciu, podczas aktywności zegarek stabilnie spoczywa na nadgarstku i nie przemieszcza się nawet, kiedy ręka ocieka potem,
b. sam czujnik wyraźnie wystaje ponad obudowę, dzięki czemu ma lepszy kontakt z ciałem, a dzięki temu pasek nie musi być mocno dopięty,
c. czujnik dokonuje pomiarów za pomocą sześciu diod LED, korzystając z technologii opracowanej przez firmę Polar, jest więc autorski bardzo precyzyjny.
Co okazało się dla mnie totalnym zaskoczeniem? Że dokładność mierzenia pulsu jest praktycznie idealnie taka sama, jak w przypadku Fenixa 3, który potraktowałem, jako mój punkt odniesienia. I o ile przy Samsungu Gear S3, wartości czasami potrafiły się różnić o kilka uderzeń serca, tak w Polarze M600 zaskoczony byłem, gdy bardzo często widywałem obydwie wartości (odczytywane z paska Garmina na klacie i osobno z nadgarstka w Polarze), idące ze sobą w czasie pomiaru łeb w łeb. Dodam, że dla sprawdzenia tych wyników specjalnie biegałem z dwoma zegarkami.
OK, nie wszystko było tutaj takie kolorowe… ;). Problem pojawiał się czasami na początku treningu, kiedy dopiero po jednym, dwóch kilometrach M600 wskazywał te same wartości co Fenix. Musiał się niejako rozkręcić… No, ale miało to wpływ na podsumowanie całego biegu – wykres strefy tętna z apki Garmina i apki Polara – znacząco się różnił. Wystarczyło, że przez pierwsze minuty biegu odczyt na Polarze pokazywał mi ok. 120-130 uderzeń, a na Fenixie w tym czasie miałem około 150. Wówczas pierwsza strefa tętna wygląda zupełnie inaczej. I tak, to Garmin się nie mylił, można bowiem zweryfikować, samemu badając sobie tętno i licząc uderzenia przez minutę. Wspominałem o tym przy okazji recenzowania Gear S3 Frontier, który borykał się z podobnym problemem. Co ciekawe, różnice w tętnie nie były widoczne np. w aktywności kolarskiej. Ledwo zdążyłem się odepchnąć rowerem, a tętno było zgodne na obydwu urządzeniach!
Przewagą Polara w stosunku do Geara S3 Frontier jest jednak szybkość reagowania na zmianę tętna. O ile produkt Samsunga nie potrafił od razu tego uczynić, na przykład przy interwałach, tak Polar radził sobie świetnie. Nie zdarzały się również dziwne sytuacje, kiedy nagle tętno wskakiwało mi do magicznego poziomu 200 uderzeń na minutę.
Podsumowując – jest bardzo dobrze, choć zastanawia mnie sytuacja z początkowymi minutami treningu, kiedy to nie zawsze tętno było zgodne z rzeczywistością. Znam swoje ciało na tyle, że praktycznie bez pulsometru jestem w stanie określić mniej więcej szybkość bicia mojego serca i te 1-2 kilometry nie odpowiadały mojemu zmęczeniu. Druga sprawa, że taki dystans to około 10-12 minut biegu, a to już sporo, przez co nie wszystkie wyniki są adekwatne do rzeczywistości.
Do tego mogę się doczepić, ale cała reszta działa bardzo dobrze. Nie wiem, czy byłbym co prawda w stanie przebiec z Polarem M600 maraton. Mimo wszystko pasek trzeba zapiąć trochę ciaśniej niż podczas normalnego noszenia, tak więc przy tak długim dystansie, czy też czasie, w którym się biegnie, może to przeszkadzać, choć to pewnie kwestia przyzwyczajenia. Dzięki paskowi na pierś nauczyłem się biegać z luźno zapiętym zegarkiem, dlatego też mam trochę inne przyzwyczajenia.
SYSTEM I APLIKACJE SMARTWATCHA POLAR M600
Android Wear w Polarze M600
Zacznę od systemu, za którym nie przepadam. Zdecydowanie większym entuzjastą jest tutaj Michał Brożyński, który na co dzień korzysta z ekosystemu Google. Ja jako właściciel Samsunga Gear S3 Frontier bez chwili wahania odpowiadam, że Tizen OS jest o wiele bardziej przemyślany i praktyczniej zaprojektowany. Android Wear 2.0 opierający się głównie na komendach głosowych, nie jest dla mnie w żaden sposób atrakcyjny, i nawet możliwość instalowania dodatkowych aplikacji bezpośrednio z poziomu zegarka nie kusi mnie, by przerzucić się w przyszłości na ten system.
Niejednokrotnie wspominałem, że nie umiem się przełamać, by na głos kierować prośby do swojego zegarka o wykonanie poszczególnych akcji. Zdaję sobie sprawę, że jest to często o wiele bardziej wygodne, ale umówmy się – osoba korzystająca w ten sposób ze smartwatcha na ulicy to albo Michał Brożyński, albo taki entuzjasta technologii, że i tak wygląda co najmniej dziwnie.
Jeśli nie masz z tym problemu, to oczywiście Polar M600 daje wszystkie możliwości, jakie niesie w tym zakresie ze sobą Android Wear. Wypowiadając magiczną frazę OK Google… + odpowiednią komendę możesz w pełni korzystać z uroków ekosystemu Google. W ten sposób szybko dowiesz się kto jest aktualnym prezydentem USA, obliczysz proste równanie matematyczne, wyznaczysz miejsce, do którego chcesz się udać, dodasz notatkę do kalendarza, wyślesz SMS, dowiesz się jaka będzie pogoda, a także rozpoczniesz trening. Możliwości jest mnóstwo. Od siebie dodam, że mikrofon całkiem sprawnie zbierał mój głos, nawet gdy znajdowałem się w mieście, gdzie wieczny hałas mógłby zakłócać komunikację werbalną z zegarkiem.
Coś, co bardzo mi się za to podoba w Androidzie Wear to gesty. W przypadku Polara M600 nabierały one dodatkowo smaczku, ponieważ wystarczyło wykonać odpowiedni ruch nadgarstkiem, by przeskoczyć na przykład na kolejne ekrany aktywności. Podczas biegania, takie nawigowanie spoconym palcem po ekranie nie jest najwygodniejsze, nie wspominam już o tym przy intensywnej jeździe na rowerze, kiedy stwarza to zwyczajnie zagrożenie. A tutaj – prostym gestem, jesteś w stanie sprawdzić informacje na ekranie, nie gubiąc przy tym koncentracji. W normalnym użytkowaniu gesty są bardzo wygodne i zarazem uzależniające. Przyznaję, że korzystałem namiętnie i brakuje mi ich po zakończonych testach.
Polar Flow
Przebrnąłem przez Androida, teraz czas na mięsko ;). Polar Flow to świetnie zaprojektowany i napisany ekosystem Polara, który w jasny, przejrzysty i ciekawy sposób przedstawia Twoją aktywność. Tak w skrócie mogę opisać aplikację, która zdecydowanie podnosi tutaj rangę Polara M600 do jednego z lepszych zegarków sportowych.
Co prawda obecność Androida Wear umożliwia korzystanie z inny aplikacji mierzących aktywność, np. Google Fit, ale uwierz mi – nie zatęsknisz za żadnym innym rozwiązaniem. Polar zbudował swój soft w taki sposób, że nie będziesz uciekał/-a do konkurencyjnych apek, bo zwyczajnie wszystko czego potrzebujesz znajdziesz w Polar Flow. Sam korzystam na co dzień z Garmin Connect i przyznam, że zazdroszczę niektórych rozwiązań użytkownikom Polara. O Shealth nawet nie wspominam, bo Samsung chcąc się liczyć z innymi, musi rozbudować swoją aplikację o wersję desktopową. Polar ma wszystko czego trzeba.
Zacznę od aplikacji mobilnej. Przede wszystkim jest ona bardzo czytelna, szybko znajdziesz potrzebne informacje. Całodobowa aktywność przedstawiona jest za pomocą koła, na którym widać co robiłeś/-aś przez cały dzień. Mnie najbardziej przeraził czas, jaki spędzałem w ciągu dnia na siedzeniu, czego zwyczajnie zazwyczaj się nie czuje będąc na przykład w pracy. No, ale kiedy zsumuje się wszystkie wyniki czasu spędzonego przed komputerem w biurze, czy nawet w domu, robi się naprawdę zaskakująco! Aż nie potrafię sobie wyobrazić, że są ludzie, którzy tylko przesiadają się z fotela biurowego do fotela w aucie, a potem z samochodu na kanapę w domu. Koszmar! I Polar Flow czerpiąc dane ze smartwatcha M600 wszystkie dane o aktywności ten horror potrafi pięknie wizualizować.
Polar M600 monitoruje również Twój sen, dzieląc go na głęboki i płytki. Szkoda, że nie pokazuje przy okazji wykresu, ale bardziej istotne jest to, że czas ten pokrywał się z moim rzeczywistym odpoczynkiem, więc doceniam precyzję analityczną. Aplikacja również rozbija wszystkie Twoje aktywności na tygodnie a także miesiące, dzięki czemu możesz porównać poszczególne okresy, przeanalizować swój ewentualny progres lub spadek formy.
Jeśli w Shealth podobają Ci się nagrody w postaci wirtualnych medali, to tutaj tego nie spotkasz. Każdego motywuje co innego, ale moim zdaniem takie elementy bardziej nakręcają osoby, które zaczynają swoją przygodę z tego typu aplikacjami. Z Polar Flow skorzystają zarówno amatorzy, jak i bardziej zaawansowane treningowo osoby.
Zanim wyruszysz na trening, z poziomu aplikacji, na smartfonie możesz ustalić niestandardowe strefy tętna, a także widok danych treningowych. Wybierzesz też, ile ekranów ma być wyświetlanych – maksymalnie może być ich osiem – a także, jakie informacje mają one przedstawiać. Danych jest naprawdę dużo, można je dowolnie ustawiać, a na jednym pulpicie może się znaleźć do czterech różnych parametrów. Wybór jest bardzo duży i każdy bez problemu dostosuje zegarek pod swoje potrzeby.
Dobrze, skoro mamy już przygotowane wszystko w takim razie czas na jakiś trening!
GPS w Polarze M600
Pierwsza rzecz to szybkość złapania sygnału GPS. Odbywa się to całkiem sprawnie i nie miałem problemów z długim oczekiwaniem na fix. Zazwyczaj Polar M600 był gotów szybciej niż Fenix 3, choć ten drugi – gdy startujemy z tego samego miejsca – za drugim, trzecim razem potrafi od razu poinformować Cię o swojej gotowości. Polar radzi sobie jednak bardzo dobrze, także w gorszych warunkach pogodowych, czy też w lesie, gdzie nie zdarzyło się, by na przykład zgubił sygnał.
Odległość mierzona Polarem M600
Tu znów posłużę się Fenixem 3, jako punktem odniesienia, i muszę przyznać, że Polar również w większości przypadków był zgodny z konkurencją i wskazywał praktycznie taki sam dystans. Na dziesięciu kilometrach biegu różnice wynosiły w granicach 10-60 metrów. Podczas jazdy na rowerze – 21 km różnica wynosiła 50 metrów. Wynik świetny! Przyznam, że nie spodziewałem się tak dokładnych pomiarów odległości. To pierwsze urządzenie, które tak bardzo zgadzało się z moim Fenixem 3! Jestem bardzo mile zaskoczony! I choć największą różnicę odnotowałem na pięciokilometrowych podbiegach, w środku lasu – 130 metrów – to nie umniejsza to w niczym ogólnej oceny pracy Polara M600, tym bardziej jeśli popatrzysz na to przez pryzmat innych producentów, którzy takimi wynikami pochwalić się po prostu nie mogą!
Puls mierzony przez Polara M600
Pisałem o tym szerzej przed chwilą i dodam tylko, że gdy Polar nie miał wahań formy i od razu pokazywał wyniki jak Garmin, to średnia pulsu przez cały trening była za każdym razem taka sama lub różniła się jedną lub dwoma jednostkami w stosunku do tego, co pokazywał Garmin Fenix 3. Maksymalne tętno było prawie zawsze idealnie takie samo. Wielki plus dla Polara, bo w takich sytuacjach przywrócił moją wiarę w pulsometry wbudowane w sam zegarek. Szkoda, że nie wszystkie wyniki były tak idealne, co wyszło chociażby na przykładzie treningu kolarskiego. Te początkowe, inne dane niestety mają później przełożenie na średni puls i to dość wyraźne…
Zakończony trening to jeszcze nie koniec, ponieważ Polar Flow w wersji na przeglądarkę internetową jest świetny. Może równać się z nim tylko Garmin Connect, i gdybym miał wskazać zwycięzcę, byłoby mi w tej chwili bardzo trudno. Każde rozwiązanie ma swoje uroki, a Polar Flow dodatkowych punktów przemawiających na jego korzyść – autentycznie – sporo. Oczywiście większość informacji będzie taka sama, jak w innych tego typu zestawieniach, ale coś co absolutnie mnie powaliło na kolana, to funkcja Odtwórz trening. Po jej wybraniu, w formie interaktywnego filmu, możesz prześledzić zakończony właśnie bieg, jazdę na rowerze, spacer etc. Wygląda to rewelacyjnie! Opierając się na zdjęciach Google Street, Polar prezdentuje charakterystyczne miejsca, w których byłeś/-aś, pokazując w którym miejscu osiągnąłeś/-aś najwyższy puls, największą prędkość czy też wysokość nad poziomem morza. I owszem, takie rzeczy można zobaczyć na zwykłym wykresie, ale taka forma jest o wiele bardziej atrakcyjna i ciekawsza. Z przyjemnością oglądałem te filmy.
Poza tym można komfortowo sprawdzić historię swoich treningów w skali tygodnia czy miesiąca, stan regeneracji, a także podejrzeć wyniki znajomych, czy innych użytkowników. Swój trening możesz również eksportować do jednego z trzech plików, a to jeszcze nie wszystko. Drugą bardzo interesującą opcją jest zaplanowanie przygotowań do pokonania danego dystansu, na przykład do maratonu. Po wypełnieniu kilku kryteriów, Polar Flow przedstawia Ci swój plan, rozpisując i opisując treningi. Koniec z szukaniem po Internecie. Wraz z aplikacją Polara, masz pod ręką wszystko w jednym miejscu! Dla kogoś, kto zaczyna przygodę z bieganiem, a nie wie, jakie obciążenia stosować – rozwiązanie idealne!
BATERIA W SMARTWATCHU POLAR M600
Każdy producent stosuje inny rodzaj ładowania swojego zegarka/smartwatcha. I trzeba powiedzieć sobie wprost, że w 99 procentach przypadków, nie naładujesz urządzenia inną niż dedykowaną ładowarką. Polar nie jest wyjątkiem i ma w zanadrzu również swoje rozwiązanie, aczkolwiek jest ono tyleż proste, co w równym stopniu ciekawe!
Magnetyczny connector łączy kabel z zegarkiem i jest to w miarę stabilne, choć przypadkowe, nawet małe zahaczenie kabla czy smartwatcha kończy się zazwyczaj rozłączeniem ładowania. Plusem jest proste podłączenie, nie trzeba się z nim męczyć, a samo ładowanie odbywa się zaskakująco szybko.
Zegarek równie sprawnie można podładować. Zdarzało mi się, że mając około 30 procent baterii, tuż przed wyjściem na trening podłączałem M600 do ładowarki, a w międzyczasie przygotowywałem się do biegu. Przy krótszych aktywnościach nawet te 30 procent spokojnie wystarczyłoby do zaliczenia zdefiniowanej aktywności, ponieważ zegarek całkiem sprawnie zarządza energią. Nie zdarzyło mi się, żeby rozładował się on w trakcie uprawiania sportu.
Na ile wystarcza bateria? Na to pytanie w zasadzie trudno odpowiedzieć, ponieważ wszystko zależy od tego, jak będziesz traktować Polara M600. Bardziej jako smartwatch? Czy bardziej, jako zegarek sportowy? U mnie zaprzęgnięty był do mierzenia aktywności ruchowej na treningach. Oczywiście korzystałem z tradycyjnych powiadomień, ale nie ukrywam, że gadanie do zegarka – choć bardzo wygodne – nadal mnie nie przekonuje, podobnie jak instalowanie dodatkowych aplikacji.
W ogólnym rozrachunku Polar M600 działał u mnie na jednym ładowaniu około dwóch dni. I była to zdecydowanie norma, bez większych różnic w jedną czy drugą stronę. Zapewne przy częstszych treningach, dłuższych wybieganiach – czas ten byłby krótszy. Tym samym Polar M600 nie wyróżnia się specjalnie pod tym względem.
PODSUMOWANIE
Bez bicia przyznam się, że początkowo miałem duże obawy. Obawy i dystans do produktu Polara. Głównie przez Androida Wear, z którym (uczciwie przyznaję) nie jest mi po drodze. W mojej opinii w typowym smartwatchu zdecydowanie lepiej sprawdza się Tizen OS od Samsunga, a w typowo sportowym zegarku raczej widziałbym autorskie oprogramowanie, które tworzy pod swoje rozwiązania np. Garmin. Połączenie więc platformy typowo smartwatchowej z ambicjami treningowymi, wydawało mi się nie do przeskoczenia, ale Polar udowodnił, że te dwa światy można skutecznie połączyć. I muszę przyznać, że spodobała mi się ta fuzja!
Polar M600 to również idealna równowaga pomiędzy smartwatchem, a typowym sportowym zegarkiem. Takim próbuje być Samsung Gear S3 Frontier, i jeśli przeczytałeś/-aś moją recenzję wiesz, że Koreańczykom nie do końca się to udało, choć obrali dobry kierunek. M600 ma przede wszystkim przewagę w postaci świetnej aplikacji i mnóstwa statystyk, które dla osoby trenującej są prawdziwą skarbnicą wiedzy i możliwości analiz. To ogromny plus i już za samo to byłbym gotów wydać swoje oszczędności na inteligentny zegarek Polara. Ekosystem jest przemyślany i widać tutaj ogromne doświadczenie producenta. Spędziłem naprawdę sporo czasu na prześwietlaniu swoich treningów, a interaktywne filmy już jako dopełnienie informacji, prezentują się znakomicie!
Finalnie sądzę, że Polar M600 jest idealnym połączeniem sportowego zegarka z funkcjami smartwatcha z prawdziwego zdarzenia. Dzięki czemu nie trzeba w żadnym stopniu iść na kompromisy, co dla wielu będzie sporą ulgą, ponieważ w świecie tych urządzeń – mimo wszystko – trzeba wybierać, i zawsze któraś strona jest pokrzywdzona. Polar znalazł przepis na taki zegarek. Połączył dwa nie do końca pasujące do siebie światy i zlepił to przy pomocy Androida Wear, który w tej wariacji prezentuje się w zjadliwej dla mnie formie. Producent zrobił to na tyle dobrze, że poczułem się przekonany. Świetna robota, świetny sprzęt! Nic tylko trenować!