SŁOWEM WSTĘPU
Recenzję Philipsa PicoPix 3410 (zwanego też PPX3410) muszę zacząć od szczerego wyznania. Kiedy zaproponowano mi testy tego projektora, otwarłem stronę producenta, przejrzałem dostępne materiały i czułem sporą rezerwę. Zupełnie nie docierało do mnie, jak niesamowite, pożyteczne, lekkie i do tego maleńkie jest to urządzenie. Jestem blogerem. Czasami jeżdżę na konferencje, gdzie opowiadam o techologiach. Zawsze zabieram wtedy swój sprzęt, ale projektora nigdy nie miałem, bo organizatorzy zawsze stają na wysokości zadania. Ale mając PicoPix 3410 zmienia się nagle cała perspektywa postrzegania tego typu rozwiązań. Do tej pory kojarzyły mi się z nudą. Ten czas właśnie dobiegł końca. I – UWAGA – ten sprzęt uzależnia!
Przeczytaj również, jak z projektorem radzi sobie Chromebook i system Chrome OS!
WZORNICTWO I WYGLĄD
Dobrze się stało, że trafił do mnie Philips PicoPix 3410 tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, bo miałem przynajmniej doskonałą okazję, aby przyjrzeć mu się bliżej, bez presji czasowej i wielu codziennych zobowiązań. Przy tej okazji przejechał ze mną pół Polski i cechy, za które cenię go najbardziej ze wszystkich, którymi się odznacza, dotyczą przede wszystkim jego rozmiaru oraz zasilania. Bo PicoPix 3410 jest uroczo maleńki i dzięki temu niesamowicie funkcjonalny oraz posiada wbudowaną baterię, zatem można z niego korzystać bez podłączenia do gniazdka sieciowego!
W pudełku znalazłem oprócz samego projektora i kilku instrukcji i innych papierowych drobiazgów technicznych, również kabel do łączności USB np. z komputerem, przewód HDMI, pilot oraz etui. I to właśnie ten ostatni dodatek sprawił mi najwięcej przyjemności, bo dzięki niemu przenoszenie/przewożenie ze sobą tego niezwykle kompaktowego urządzenia okazało się bardzo wygodne i całkowicie bezproblemowe.
Sam projektor ma wymiary mniej więcej większego dysku przenośnego. Zamykają się więc w następujących ramach: 105x105x31,5mm. Jego waga to zaledwie 270 g. Jak sami widzicie – to naprawdę niesamowicie mały sprzęt, który ani nie ciąży, ani nie przeszkadza, ani też nie jest absorbujący. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze jeden ważny atut. PicoPix 3410 jest również fajnie zaprojektowany i wygląda bardzo atrakcyjnie.
Jego wzornictwo nie jest raczej odkrywcze. Mamy kwadrat zamknięty w przyjemnych obłościach, do tego biały od góry oraz w kolorze złoto/zgniłej zieleni po bokach i od spodu. W tych miejscach perforowany, zatem charakteryzuje się nieinwazyjnym, ale zarazem nowoczesnym designem, który właśnie biel na szczycie mocno uspokaja. Poza tym częściowo przez te otwory ucieka ciepło. Może nie będzie mieć to dla Was aż takiego znaczenia, ale kupując sprzęt jestem strasznym detalistą i takie podejście do projektowania jest moim zdaniem bardzo praktyczne.
Jako, że projektor jest mały i przenośny, bez przerwy byłby narażony na palcowanie, czego osobiście dość nie lubię. Jasny kolor dobrze pochłania nawet drobne ryski i smugi – w końcu wykonano go z tworzywa sztucznego i z plastikiem nie ma rady – zawsze coś złapie. Jakościowo są to jednak bardzo dobre materiały, które muszą wytrzymywać dość wysokie temperatury w czasie długich sesji.
Za bardzo praktyczny dodatek uznaję zastosowanie na spodzie otworu pod statyw. Tak się składa, że jestem w posiadaniu jednego w wersji mini, zakupionego z jakimś zestawem fotograficznym, który idealnie rozwija mobilne i funkcjonalne możliwości projektora. Korzystałem z tego bardzo często i w sumie szkoda, że brakuje takiego małego statywu w zestawie.
SPECYFIKACJA I WYDAJNOŚĆ
Philips PicoPix jest wyposażony dość standardowo. Otrzymujemy więc HDMI z HDCP w jednym, wejście VGA, YPbPr – czyli standard komponentu do przesyłu obrazu, dziś zastępowany cyfrowymi rozwiązaniami, a także podobny CVBS oraz wejście audio. Dobrze więc, że jest wsparcie dla starszych, ale wciąż jeszcze obecnych funkcjonalności.
Oczywiście są też: wyjście audio typu jack 3,5mm, do którego podłączycie słuchawki albo zewnętrzne głośniki, mini-USB, klasyczne USB i czytnik kart pamięci typu SD, SDHC, SDXC. Wewnątrz znajduje się wspomniana wcześniej bateria o pojemności 1800 mAh, którą można ładować albo poprzez gniazdo prądu stałego używając dedykowanej ładowarki, albo też dzięki portowi mini-USB.
Tyle jeśli chodzi o podstawy. To jednak, co interesuje nas najbardziej, to oczywiście właściwości optyczne, które odpowiadają za wyświetlanie z projektora PPX 3410 obrazu. Jak pewne się domyślacie nie jest tak, jak przy większych tego typu urządzeniach, ale zastosowania multimedialne wypadają naprawdę bardzo dobrze, jeśli nie rewelacyjnie!
Z odległości kilku metrów ok. 2-3m, możemy rzucić na ścianę obraz o długości przekątnej od 12 do 120 cali, czyli od 30 do 305 cm. W takich warunkach najgorzej wypadają drobne obiekty, które są zwyczajnie nieczytelne i mocno jednak giną jeśli znacznie oddalimy się od np. ekranu. Wynika to z dość niskiej rozdzielczości natywnej wynoszącej 854×480 pikseli.
Może to być dokuczliwe, jeśli chcecie na większym ekranie zaprezentować jakieś wykresy w Excelu lub przeglądać stronę internetową. W narożnikach oraz wzdłuż krawędzi przy większej odległości robi się zupełnie nieczytelnie, ale nie o to tutaj chodzi. Śmiało obsłużycie Philipsem PicoPix 3410 małe salki konferencyjne oraz wykorzystacie w domowej rozrywce.
Przyznam szczerze, że byłem całkowicie zaskoczony kontrastem oraz głębią kolorów. Można oczywiście wszystko samodzielnie wyregulować i wybrać tryb dopasowany do tego, co wyświetlamy. Jeżeli żaden z nich nam nie odpowiada pozostaje jeszcze manualna regulacja.
Ale takie dobre efekty są zaletą przede wszystkim zastosowanej technologii optycznej. PicoPix 3410 wyposażono w technologię wyświetlania typu DLP, czyli optyka złożona z tysięcy mikroluster, które cyfrowo przetwarzają światło, a my widzimy obraz. Źródło światła jest w stanie wyświetlać obraz przez 30 tys. godzin, zatem dość zacnie.
Projektor odznacza się też dość przyzwoitą jasnością. Jeśli PicoPix 3410 podłączony jest do zasilania elektrycznego otrzymujemy 100 lumenów, a jeśli jedziemy na baterii – 60 lumenów. OK – jeśli wpada do danego pomieszczenia więcej naturalnego światła, to oczywiście cudów nie będzie. Wówczas rzeczywiście praca bez podłączonego kabla do gniazdka staje się mniej komfortowa, ale prawdę pisząc i tak jest dość przyjemnie. Przecież to nie profesjonalny projektor, aczkolwiek mający zapędy, by aspirować do tego poziomu.
Ostrość obrazu można regulować pokrętłem na górnej powierzchni urządzenia, a także sterować nim dzięki wbudowanym fizycznym i podświetlonym na niebiesko przyciskom. Dzięki portowi podczerwieni i dołączonemu pilotowi, da się go obsługiwać właściwie bezdotykowo.
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
O jednej rzeczy nie napisałem wcześniej. Philips PicoPix 3410 wyposażony jest w 4 GB pamięci wewnętrznej. Dzięki temu nagle nasz mały przyjaciel staje się kapitalnym nośnikiem danych i multimediów. OK – przestrzeń dyskowa mogłaby być przynajmniej 2 razy większa, ale że mamy do swojej dyspozycji slot na karty SD, toteż jest to do wybaczenia ;).
W praktyce jest bowiem tak, że jeśli wróciliście właśnie z wakacji, to możecie albo przebrać zdjęcia i wrzucić je bezpośrednio do projektora, albo załadować kartę do slotu i zabrać do znajomych lub rodziny samego PPX 3410. I to się naprawdę sprawdza! Pamiętam, jak kiedyś podobnie ćwiczyłem z iPadem. Problem pojawiał się, kiedy obok mnie na kanapie siadało pięć osób i każda chciała dobrze i z bliska wszystko widzieć. Z PicoPix możecie usiąść w dowolnym pomieszczeniu, wystarczy znaleźć odrobinę wolnej przestrzeni na ścianie, a wokół Was zbierze się grupa ludzi, która wszystko zobaczy w dobrej jakości.
Te rozwiązania, to tak naprawdę doskonały ukłon w stronę mobilnych użytkowników. Zasadniczo w PPX 3410 przewieziecie gotowy materiał filmowy, albo nawet zabierzecie na wakacje kilka pozycji, które wcześniej zripowaliście z płyt DVD, by w razie niepogody np. nad morzem urozmaicić sobie chwile odpoczynku.
Rozwiązań tak naprawdę jest cała masa, bo również dobrze sprawdzi się to jako magazyn bajek dla Waszych pociech lub zbioru teledysków na imprezę! I to nie jest czcze pisanie. PicoPix 3410 posiada też wbudowany głośnik. OK – może nie da się przy nim tańczyć, ale to bardzo dobry dodatek. W warunkach pokojowych, czy w mniejszej salce konferencyjnej daje naprawdę czadu i prowadzenie z nim zajęć, wykładów lub prezentowanie materiałów multimedialnych z dźwiękiem staje się najzwyczajniej atrakcyjną opcją.
Bo ja osobiście widziałem zastosowanie dla Philips PicoPix 3410 również u kadry nauczycielskiej. Potrzebujecie fajnego rozwiązania na wspomniane wyżej treści do szkolnego koła naukowego? Ależ bardzo proszę! Lepsze niż klasyczna tablica, a i bardziej funkcjonalne. Prowadzenie lektoratu z języków obcych, gdzie często wraz z materiałami edukacyjnymi dostarczane są scenki rodzajowe do odtworzenia i wyświetlenia – również – czemu nie!
PicoPix 3410 jest naprawdę wielofunkcyjnym sprzętem. A do tego totalnie mobilnym. Bez kabla potrafi wyświetlać obraz na jednym ładowaniu do 1,5h. Tyle przynajmniej wytrzymywał u mnie w czasie oglądania filmów z serwisów VOD. Jak na krótkie szkolenie – czas idealny. CO ważne obsługuje przy tym wszystkim najważniejsze formaty wideo, audio i dokumentów, takie jak: filmowe .avi, .mov, .mp4, .mkv; kodeki: MJPEG, H263, MPEG4, H264; audio MP3, AC3, zdjęcia JPEG, BMP, PNG, GIF; formaty plików pdf, ppt, pptx, xls, xlsx, doc, docs. Gołym okiem widać, że materiały z prezentacjami da się prezentować więc również niezależnie od komputera!
Ponadto projektor Philipsa jest wyposażony w serię intuicyjnych funkcji. Zainstalowane środowisko, to dostarczony przez producenta firmware (chociaż niebawem będę testował model z Androidem), który składa się z prostego menu i wielu atrakcyjnych opcji.
Całą mobilność PicoPix 3410 nakręca właśnie jego wielofunkcyjność. Oglądanie meczu ulubionej drużyny na suficie? Bardzo proszę! Konieczność ustawienia w nietypowym miejscu? Dzięki kompaktowym rozmiarom można i tego próbować. Takie warunki, że trzeba wyświetlić lustrzany obraz? Tez się da! Tak, PicoPix 3410 potrafi naprawdę sporo.
Najciekawiej jest w Ustawieniach. Zmienicie tutaj tak prozaiczną rzecz, jak tapetę interfejsu, co urozmaica nieco nudny wygląd aplikacji sterującej, ale też wyregulujecie nasycenie barw, kontrast i jasność. Fajną opcją jest też możliwość dobrania możliwości wyświetlania do koloru ściany, na którą akurat rzucacie obraz. Bardzo praktyczne, bo jak napisałem wyżej – możecie PicoPix 3410 zabrać w dowolne miejsce, a przecież nie każdy znajomy ma takiego samego koloru ściany, co Wy :).
BATERIA – TEMPERATURA – GŁOŚNOŚĆ
Bateria zastosowana w projektorze Philips PicoPix 3410 to ogniwo o pojemności 1800 mAh. Wg zapewnień producenta jego wydajność wystarcza na 1,5h wyświetlania obrazu w trybie dużej jasności oraz 2h w trybie standardowym, czyli jasności na połowie mocy. Jak to wygląda w praktyce?
Wcześniej już wspomniałem, że mój wynik to 90 minut na jednym ładowaniu. Jasność wówczas była większa niż standardowa, ale też nie maksymalna. Takie 70-80 proc. Co w związku z tym? Realny czas przyjąłbym ten, który udało mi się osiągnąć. Po prostu być może na początku, kiedy akumulator jeszcze nie jest wyeksploatowany, to jego możliwości są zbliżone do deklaracji producenta, ale w praktyce jest tak, że przecież do każdych treści sami będziecie dobierać swoje ustawienia.
Czarno-białą Idę oglądałem z innymi nastawami, a zdjęcia z innymi. To samo tyczyło się filmików nakręconych na wakacjach i tytułów, które oglądałem w świąteczne wieczory z Żoną. Na pewno jednak to 90 minut, to spokojna baza. Możecie być tego czasu pewni. I to jest zasadniczy plus PicoPix 3410. Ten projektor naprawdę sprawdzi się w czasie wyjazdu lub nietypowych warunkach, kiedy ciężko o gniazdko elektryczne!
Temperatura… Cóż, nie spotkałem projektora, który by się nie grzał. I nie oszukujmy się – Philips PicoPix 3410 potrafi się cholernie mocno zgrzać. Do nawet bardzo wysokich temperatur. Odczuwalnych i po dłuższym maratonie filmowym – nawet parzących. Nie potrafię określić dokładnej skali, ale jest naprawdę gorąco. Nie uznawałbym tego jednak za wadę. Podkreślam – każdy projektor mocno się grzeje, więc PicoPix 3410 nie jest odstępstwem od normy. Natomiast z uwagi na swoje małe gabaryty, częściej możemy chcieć, aby go przestawić, przenieść z jednego miejsca w inne itp. Wówczas odczujemy na własnej skórze, że urządzenie naprawdę się napracowało.
Głośność. Jeśli wysoką temperaturę jestem w stanie jakoś znieść, bo przecież nie muszę trzymać w dłoniach projektora, tak hałas jest już znaczny. Szum wentylacji potrafi być naprawdę głośny. W połączani z tym, jak ciepło robi się w czasie pracy PicoPix 3410, trochę mnie to dziwi. Wiatraki moim zdaniem nie radzą sobie najlepiej z odprowadzaniem temperatury, za to robią sporo hałasu.
O ile np. wygłaszacie prelekcję, macie jakieś zajęcia grupowe, oglądacie zdjęcia ze znajomymi lub krótkie materiały wideo – to nie jest źle. Szum ginie w ogólnie familiarnej atmosferze, gdzie każdy dorzuca od siebie komentarz i nie zwraca się na to tak bardzo uwagi. Ale jeśli zamiast X-Mena włączycie oglądaną przeze mnie Idę, to wówczas okaże się, że macie koło ucha niezły odkurzacz. Kino wymagające skupienia i serwujące w kolejnych kadrach sporo ciszy, zostanie rozszumiałym PicoPix 3410 zakłócone.
Jako, że częściej jednak ten projektor Philipsa znajduje bardziej mobilne zastosowanie, można na to przymknąć oko. Ale ja widząc szereg jego zalet odczuwałem wyraźnie, że jednak trochę to przeszkadzało.
PODSUMOWANIE
Myślę, że domyślacie się, jaka będzie moja końcowa ocena. Philips PicoPix 3410 to niesamowity projektor. Mam o nim bardzo dobre zdanie, bowiem doskonale sprawdził się w rytmie życia, które prowadzę. Doceniłem go przede wszystkim na małe rozmiary i niezłą wydajność na baterii. Podobał mi się też obraz, który rzucał, ale im dalej od ściany/ekranu, tym było gorzej – ze szkodą dla detali i małych obiektów.
Natomiast bogate wyposażenie w liczne złącza i porty rozszerzają znacznie podstawowe zastosowania projektora. Nagle może stać się magazynem na nasze multimedia (bo oprócz filmów i zdjęć, możemy też zgromadzić w jego zasobach utwory MP3), a jeśli zabraknie fizycznej (swoją drogą dość małej) pamięci, to bez problemu podłączymy pendrive lub wykorzystamy kartę SD.
Temperatura oraz głośność PicoPix 3410 to dwa zasadnicze minusy projektora od Philipsa, bo jedno i drugie daje się w znaki. Natomiast sporo sprzęt nadrabia innymi cechami, dzięki którym w prosty sposób, właściwie dowolne pomieszczenie zamienimy w kino domowe, a jeśli ogranicza nas brak miejsca na ścianie przy oglądaniu filmu lub meczu, to znajdziemy je na suficie ;)
PicoPix 3410 to sprzęt rozrywkowy, z którym nie można się nudzić. Świetny do domowej rozrywki, zastosowań edukacyjnych i dobry dla mniej angażującego biznesu. Na moment pisania tej recenzji (koniec stycznia 2015 roku) kosztuje nieco ponad 1300 zł brutto, ale to bardzo atrakcyjna cena. Nie spotkałem ani jednej osoby, ze swego otoczenia, która po krótkiej prezentacji nie miałaby ochoty natychmiast pójść do sklepu po swój egzemplarz. Myślę, że to najlepsza rekomendacja dla tego typu sprzętu.
Przeczytaj również, jak z projektorem radzi sobie Chromebook i system Chrome OS!
****
Pełna specyfikacja projektora Philips PicoPix (PPX) 3410/EU
Werdykt 90sekund.pl:
Szukacie sprzętu do mobilnego biura? Ten projektor jest dla Was! Mały, lekki, poręczny, z wydajną baterią i do zastosowań w małym i średnim biznesie. A w dni wolne od pracy do multimedialnej zabawy z bliskimi!
-
Wygląd
-
Mobilność i Funkcjonalność
-
Bateria
-
Temperatura
-
Cena/Jakość