SŁOWEM WSTĘPU
Długo i niecierpliwie czekałem na te testy. W moje ręce miał trafić smartfon, który wyróżnia się jedną rzeczą, która zdecydowanie wybiega przed szereg wśród innych urządzeń tego typu. Jak nietrudno się domyślić chodzi o niezwykły aparat, który zamontowany w Nokii 1020, zbiera bardzo dobre recenzje i z pewnością, jest to ewenement jeśli chodzi nie tylko o urządzenia mobilne, ale także w całym świecie fotografii. Już sama liczba 41 megapikseli wydaje się nieprawdopodobna. Aparat zamieszczony w tym modelu Lumii, aspiruje do najlepszego, w jaki kiedykolwiek został wyposażony smartfon. Pomimo tego niewątpliwie wielkiego atutu, to nie jedyny mocny punkt Nokii oznaczonej numerkiem 1020. O ile przed testami byłem zafascynowany aparatem, to do samego smartfona podchodziłem z pewnymi obawami. Ciekawość wzięła jednak górę, co zaowocowałą naprawdę solidną współpracą, z której jestem bardzo zadowolony. Zapraszam do recenzji tego bardzo ciekawego smartfona!
[showads ad=rek3]
WYGLĄD
Nokia Lumia 1020 ujęła mnie od momentu, kiedy znalazła się w moich dłoniach. Po raz kolejny przekonuje się, że zdjęcia promocyjne nijak oddają to, co widzimy na żywo, gdzie możemy dotknąć, pomacać i podusić. Nokia ta wyróżnia się niesamowicie jednolitą bryłą, w której na próżno szukać cięć, szparek, czy „latających” przycisków. Smartfon zaprojektowany jest w naprawdę świetnie! Niemalże idealnie pod każdym względem i oglądając go zastanawiałemm się często, jak on został złożony? Ekran niemalże wtopiony w obudowę, stanowi niemal jedną całość z body. Telefon sprawia wrażenie, że powstał w całości, od razu, bez żadnego montowania dodatkowych podzespołów.
Przód pokrywa niemalże w całości wyświetlacz, nie pozostawiając zbyt wiele miejsca na ramki, przez co panel wydaje się o wiele większy niż jest w rzeczywistości. Na górze umieszczone zostało logo producenta, praktycznie nie widoczny czujnik światła oraz przednia kamera. Na dole ulokowano ekranowe przyciski funkcyjne – Wstecz, Start i Szukaj. Jak widać różnią się one trochę od tych w Androidzie. Spełniają jednak bardzo podobne funkcje, tak więc szybko można się do nich przyzwyczaić, a do tego są podświetlane jednak dopiero, kiedy robi się odpowiednio ciemno (automatycznie). Działa to bardzo dobrze i tak naturalnie, że zauważyłem to dopiero po jakimś czasie.
Górna krawędź Nokii 1020, została przewidziana na wejście słuchawkowe oraz jedyną ruchomą część smartfona – tackę na kartę micro-SIM. Przylega ona tak idealnie do obudowy, że gdyby nie otwór, do którego wkładamy kluczyk, praktycznie w ogóle nie byłaby widoczna. Warto również zwrócić uwagę na mały szczegół. Karta SIM nie jest luźno położona na tackę, jak to ma miejsce w innych smartfonach. Tutaj delikatnie trzeba ją zakleszczyć w przygotowane dla niej miejsce, dzięki czemu nigdy nie wypadnie. Mała rzecz, a cieszy.
Na przeciwległym biegunie mamy otwór na pasek, w razie gdyby ktoś chciał się mocniej przywiązać do tej Nokii ;), złącze micro – USB, a także głośnik, schowany za maskownicą, stanowiącą integralną część obudowy.
Lewy rant Noki 1020, nie zawiera w sobie nic, nie ma na nim ani jednego przycisku. Całe „centrum dowodzenia” zostało umieszczone po prawej stronie i są to trzy fizyczne przyciski. Pierwszy, za pomocą którego regulujemy głośność, następnie włączania/wyłączania, który został zamontowany w idealnym miejscu, a więc na środku. Dzięki temu zawsze mamy go pod palcem. Na samym dole umiejscowiony został spust migawki, który po dłuższym naciśnięciu uruchamia również aparat.
Ostatnia część telefonu to plecki, których głównym punktem jest „okrąg” (bez względu na kolorystykę telefonu, jest on zawsze czarny), który stanowi główny punkt programu – aparat. Ten charakterystycznie wystający garb, również idealnie wtopiony w obudowę powoduje, że nasza Nokia Lumia 1020 nigdy nie będzie leżeć idealnie płasko na biurku. Nie należy się jednak martwić, zarysowaniami oczka obiektywu, który nie dotyka powierzchni, na której spoczywa. Przyznam szczerze, że spodziewałem się, że garb będzie o wiele większy, a sam smartfon będzie „odstawał” znaczniej, tak więc przyjemnie zostałem zaskoczony. Nie szpeci on telefonu i nie sprawia wrażenia, że został on doczepiony tam na siłę. Machanizm aparatu ma takie gabaryty i został tak zaprojektowany, że nie przeszkadza w ogólnym użytkowaniu.
Nieco odmiennie to wygląda w równie fotograficznym Samsungu Galaxy S4 zoom, którego konstrukcja nie jest tak wygodna. Natomiast w Lumii 1020 podczas rozmowy słuchawkę Nokii trzyma się przyjemnie i wystający element nie przeszkadza w swobodnym prowadzeniu konwersacji. Kolejna rzecz, być może szczegół, ale podczas wkładania do spodni, obiektyw nie haczy się o kieszeń. W ogóle Lumia 1020 sprawia wrażenie takiej cegiełki, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Sprawia wrażenie, że nawet jeśli spadłaby na ziemię, to nic by się jej nie stało. Oczywiście nie zalecam sprawdzać, czy rzeczywiście tak jest, wątpię by smartfon ten dorównał pod tym kątem legendarnym Nokiom ;)
Nokia 1020 to świetnie zaprojektowany telefon, który bardzo dobrze leży w dłoni, także podczas zwykłego korzystania. Jest przyjemna w dotyku, nieznacznie ciążąc w dłoni – waży 158 gram. Coś co jest niewątpliwie ogromnym plusem to materiał, z którego wykonany jest ten smartfon. Nie zbiera on w ogóle odcisków, tak więc można praktycznie zapomnieć o efekcie palcowania, którego wręcz nieznoszę. Oczywiście, jeśli chwycimy telefon brudną, natłuszczoną dłonią, plamy niewątpliwie zostaną. Podczas zwykłego użytkowania jednak, efekt ten nie występuje, nawet na czarnej obudowie. Pod tym kątem Nokia jest praktycznie bezkonkurencyjna.
EKRAN
Wyświetlacz to kolejny mocny element tego telefonu. Jego wielkość to 4,5 cala, w proporcjach 15:9 sprawuje się zaskakująco dobrze, przy codziennym użytkowaniu. Przeglądanie stron internetowych, zdjęć, czy też poruszanie się po systemie daje naprawdę duże poczucie komfortu pomimo, że wydawałoby się, że jak na obecne standardy przekątna ekranu nie powala. Jest to za to smartfon, którego spokojnie obsługuje się jedną ręką. W dodatku wygoda poruszania się po systemie przekłada się na świetną pracę z wyświetlaczem. Dotyk działa wręcz idealnie, palec przyjemnie ślizga się po powierzchni, co ma ogromny wpływ na ogólną wygodę i swobodę obsługi.
Rozdzielczość ekranu wynosi 1280×768 pikseli, co przy tej wielkości daje nam 334 punkty na cal (ppi). Te parametry dają nam naprawdę świetny obraz, który z pewnością będzie się podobać. Ma na to również dodatkowy wypływ technologia ClearBlack, która daje nam idealną czerń. I nie są to producenckie przechwałki. Rzeczywiście czerń jest czarna, nie tak jak ma to miejsce wśród innych modeli smartfonów, gdzie np. gdy jest ciemno widzimy szary kolor zamiast czarnego. To również wpływa na wygodę czytanego tekstu. Osobiście bardzo nie lubię białego tekstu na czarnym tle. Szybko męczą mi się oczy i takie czytanie nie sprawia mi przyjemności. Tutaj nie zarejestrowałem takiej sytuacji. Nie wiem czy jest to związane właśnie z ClearBlack, ale niewątpliwie wyświetlacz jako całość broni się świetnie. Za jego ochronę odpowiedzialna jest Gorrilla Glass w wydaniu 3, tak więc nie musimy obawiać się o drobne ryski, czy zadrapania.
WYDAJNOŚĆ
Czas na kolejny punkt, w którym Lumia 1020 zasługuje na pochwałę, bo jak tu nie chwalić, kiedy korzystanie z tego modelu sprawia naprawdę wiele przyjemności? Zacznę może od tego, że optymalizacja systemu stoi na bardzo wysokim poziomie, zresztą jest to znak rozpoznawczy telefonów działający pod Windows Phone 8, tutaj testowany model nie stanowi wyjątku. Ani razu system się nie zawiesił, czy też przyciął. Wszystko działa perfekcyjnie jak w zegarku, płynnie i swobodnie. Nasuwa mi się skojarzenie z falowaniem, gdzie jedna funkcja, gładko przechodzi w drugą. Uwielbiam patrzeć na pływające kafelki!
Nokia 1020 została wyposażona w dwurdzeniowego Snapdragona S4, którego częstotliwość zegara wynosi 1,5 GHz. W dobie, gdzie standardem są procesory czterodzeniowe, można odnieść wrażenie studiując specyfikację, że to mało. Trzeba jednak pamiętać, że telefon miał premierę w III kwartale 2013 roku. To sprzęt, który na rynku jest już rok, a w świecie dynamicznie rozwijających się technologii to całkiem sporo. Natomiast to świetna optymalizacja, o której wspominałem wyżej sprawia, że telefon działa naprawdę bardzo dobrze i każdy użytkownik będzie z niego pod tym kątem zadowolony. Całość wspierana jest również przez 2GB pamięci RAM, co zdecydowanie ma wpływ na płynną pracę. Dla osób korzystających na co dzień z Androida, takie słowa mogą być zaskoczeniem, bowiem nie każdy smartfon przy podobnej specyfikacji sprawuje się tak, jak Nokia Lumia 1020.
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
Smartfon Nokii działa pod dyktando Windowsa Phone w wersji 8.0, która już niedługo ma być zastąpiona przez wersję 8.1 (o Lumii Cyan więcej przeczytacie w tym miejscu). Jak pracuje się na tym systemie? Patrząc z perspektywy osoby, która za swój dom uważa Androida, początkowo wydaje się dość hermetycznie. Tego się właśnie obawiałem. W porównaniu z Androidem, WP8 jest bardziej zamknięty, przez co momentami, a szczególnie na początku odniosłem wrażenie, że OS Microsoftu jest strasznie niedostępny, z małymi możliwościami.
Dostajemy na „dzień dobry” kilka kafelek, po przesunięciu ekranu w prawo wyświetla się nam lista dostępnych aplikacji i w zasadzie na pierwszy rzut oka na tym się kończy poznawanie systemu. Jednak nic bardziej mylnego. Uważam, że jest to naprawdę świetnie skrojone i przemyślane rozwiązanie, oczywiście nie pozbawiony wad. Mając wiele naleciałości z pracy z innymi środowiskami, trzeba przestawić myślenie, i wjechać na nowy tor, który proponuje nam Microsoft. Nadal np. nie mogę przyzwyczaić się, że nie ma wysuwającej się z górnej krawędzi ekranu belki powiadomień. Ma to się zmienić w wersji 8.1, ale na początku można poczuć się dziwnie, kiedy na górze praktycznie nic się nie dzieje. Wszystko jest jednak kwestią przyzwyczajenia, nie można patrzeć w kategoriach: Windows Phone 8 jest gorszy lub lepszy. Jest po prostu inny, a tutaj to oznacza zaletę.
Osoby, które korzystają na co dzień z Androida, chcące przesiąść się na platformę giganta z Redmond, z początku może czekać spory szok. Dotyczyć on będzie przede wszystkim aplikacji. Nie wszystkich, ponieważ, sklep Microsoftu jest wbrew różnym opiniom, bardzo dobrze wyposażony. Schody zaczynają się, kiedy w dość naturalny sposób chcemy kontynuować pracę na aplikacjach Google. Tutaj trzeba o tym zapomnieć, a szczególnie o takiej formie, do jakiej przyzwyczajeni jesteśmy np. w Androidzie. Oczywiście można sobie z tym poradzić znajdując liczne zamienniki, tak więc wejście w środowisko Windowsa nie jest wcale takie straszne, jak się wydaje na początku. Okazuje się, że nie samym Google człowiek żyje. Bo automatycznie do głowy przychodzi kolejny wniosek: jak mocno dałem się wchłonąć przez rozwiązania firmy z Mountain View, co może być momentami dość przerażające.
Zmuszony niejako do wejścia w nowy ekosystem, po kilku dniach stwierdziłem, że rozwiązania Microsoftu bardzo mi odpowiadają. Na co dzień korzystam z wielu chmur, jedna z nich – Dropbox – jest moim backupem zdjęć fotograficznych kiedy tylko korzystam z telefonów na Androidzie. Tutaj świetnie z tym zadaniem poradził sobie OneDrive, który jest bardzo efektywnym narzędziem. O ile z korzystania z Dysku Google, czy wspomnianego Dropboxa na Windowsie Phone 8 był problem, tak w drugą stronę, usługa Microsoftu działała bez zarzutu na platformie androidowej. Po ostatnim rozszerzeniu oferty, do 15 GB za darmo, jest to doskonała Chmura „na start”, która spokojnie może stanąć w jednym szeregu z odpowiednikiem Google’a.
Korzystając z Windows Phone 8, należy zapomnieć też o przeglądarce Chrome, która jest dla mnie podstawowym narzędziem. Mam tutaj swoje zakładki, do których jestem bardzo przyzwyczajony. Tutaj dość mocno mi tego zabrakło, rządzi bowiem Internet Explorer. I choć narzucił mi swój styl, to korzystało mi się z niego bardzo fajnie. Strony ładowały się szybko, nawet te obciążone wymagającą grafiką czy zdjęciami. Jednym słowem przeglądarka działała sprawnie, chociaż kilka rzeczy bym poprawił, jak np. dodawanie nowych kart.
W systemie Windows Phone 8 bardzo podoba mi się jego minimalizm, lekkość i animacje które cieszą oko. Choć na początku szczerze mówiąc odniosłem wrażenie, że całość wygląda mówiąc kolokwialnie dość biednie. Doskwierał mi np. brak większej ilości kolorów, ustawienia tapety, czy zwykłej personalizacji, która pozwoliłaby na nadanie bardziej wyrazistego charakteru Lumii, z którym mógłbym się identyfikować. Wpływ mamy tylko tak naprawdę na kafelki, ich kolor, pozycję oraz wielkość. Nie jest to za wiele, tym bardziej, że cała zabawa kończy się praktycznie tylko na tym, przez co nie ma mowy o jakimś szaleństwie, dzięki któremu odmienimy nasz telefon.
Z drugiej strony, wygląd jest stonowany, spokojny, ale nowoczesny. Nie ukrywam, że budowa głównego pulpitu pod moje potrzeby sprawiła mi sporo frajdy, ale jednocześnie kosztowała wiele frustracji. Brakowało mi mimo wszystko większej kontroli nad tym co wyświetla mi się na ekranie. Owszem, Windows Phone daje możliwość poukładania sobie kafelek pod siebie, i gdy znajdziemy dla siebie odpowiednią kompozycję, po jakimś czasie daje się do tego przyzwyczaić. Mój proces aklimatyzacji trwał wyjątkowo szybko, spodziewałem się bowiem trudniejszej przeprawy.
Wspominałem o animacjach. Te naprawdę mnie urzekły i przemieszczanie się po menu sprawiało sporo radości, tym bardziej, że nie ma tu mowy o jakichkolwiek zacięciach. Ani razu system nie przywiesił się, nie zarejestrowałem nawet ani jednego spowolnienia, przy animacjach jak i całego Windowsa Phone 8. Przypomnę, że na pokładzie Nokia 1020 ma dwurdzeniowy procesor, a więc wcale nie najnowszą, a już tym bardziej najwydajniejszą jednostkę. Mimo to optymalizacja Windowsa stoi na najwyższym poziomie i Android może brać tylko przykład z systemu giganta z Redmond.
O ile jednak sam system działał bez zarzutu, włączanie dodatkowych aplikacji, takich jak np. aparat nie zawsze szło w parze ze świetnym działaniem Windowsa. Również uruchamianie Facebooka, czy Messengera, często trwało odczuwalnie dłużej niż ma to miejsce na Androidzie, widać jednak że bardziej problem leży po stronie samych aplikacji, a nie systemu.
W zestawie do smartfona dołączone zostały słuchawki douszne, których szczerze nie znoszę, i choć te od Nokii Lumii 1020, które grały naprawdę przyzwoicie. Z technicznego punktu widzenia, spełniały swoje zadanie, choć wg mnie mogły by być lepsze, brakowało mi w nich głębi i soczystości dźwięku. Miło za to zaskoczył mnie zewnętrzny głośnik w 1020 i choć nie może on równać się np. z HTC One M8, to muzyka, czy też odgłosy z gier, jak i filmów, brzmiały dobrze. Nawet przy maksymalnej głośności jakość dźwięku nie spadała. Nie jest to jednak z pewnością muzyczny telefon i nie takim ma w założeniu być, jego mocne cechy leżą w innym podzespole.
Coś do czego nie mogłem się przyzwyczaić i z czego korzystało mi się po prostu źle, to klawiatura systemowa. Pomimo, że bardzo dużo z niej korzystałem, to zdecydowanie mi ona nie odpowiadała. Już wizualnie mnie nie porwała. Wysokie i wąskie prostokąty, w których umieszczono litery powodowały, że pisało mi się niewygodnie i robiłem przy okazji sporo błędów. Oczywiście wszystko kwestią przyzwyczajenia, pod koniec testów radziłem sobie znacznie lepiej, jednak korzystałem z lepszych klawiatur.
APARAT
Mógłbym rozpisywać się o samym telefonie długo i w samych superlatywach, ale nie ma co ukrywać, że to właśnie aparat jest tutaj głównym aktorem. To ten element wyposażenia, ma przyciągać do modelu 1020. Na wstępie pisałem, że był to jeden z głównych powodów, dla których tak bardzo oczekiwałem tych testów. Na szczegółowe zrecenzowanie aparatu poświęcę zatem osobny tekst, jest bowiem sporo rzeczy do przedstawienia i mogłoby się okazać, że dział ten zajmuje tyle samo miejsca co cały tekst recenzji. Tutaj skupię się na głównych funkcjach i możliwościach kamery.
Coś o czym należy wspomnieć już teraz, to 41-megapixelowa matryca PureView, która pod tym kątem jest absolutnym mistrzem, nie tylko w świecie smartfonów, ale także wśród pełnowymiarowych aparatów fotograficznych. Ilość megapikseli z pewnością robi wrażenie i nie ukrywam, że byłem ogromnie ciekawy, jak Nokia Lumia 1020, a konkretnie jej aparat będzie sprawował się w praktyce. Mogę powiedzieć tylko tyle – jest bardzo, bardzo dobrze, podpisuję się pod ogólnymi zachwytami, aczkolwiek jak każde urządzenie ma swoje wady. Kwestia ta bardziej leży w opakowaniu, a więc samym telefonie, który obsługuje ten aparat, jego możliwościach oraz plikach, które generuje.
Przydała by się tutaj z pewnością lepsza specyfikacja techniczna smartfona, bowiem zapisywanie zdjęcia w pełnej rozdzielczości potrafi nieźle obciążyć system i trwa od ok. 1 do 3 sekund (zależne od trybu). Co za tym idzie, nie zawsze będziemy w stanie zdążyć zrobić szybko kilka zdjęć jedno za drugim (chyba, że skorzystamy z odpowiedniego trybu, ale wtedy zapisywanie trwa jeszcze dłużej). I tu dość istotna sprawa, która również ma wpływ na szybkość zapisywania zdjęć. Nokia Lumia 1020 tworzy tak naprawdę dwa zdjęcia. Jedno o rozdzielczości 5 megapikseli, drugie ma wartość 35 lub 38 Mpix – zależy to od tego, w jakich proporcjach wykonujemy fotki. Niemniej jednak, tak czy tak rozmiar zdjęcia (7712×4352) robi wrażenie i takie ujęcie potrafi zajmować średnio 8-9 MB. Waga zwiększa się, gdy przełączamy się na tryb pstrykania RAW-ów, wtedy jedna fotka potrafi zajmować nawet 40-45 MB.
Lumia 1020 wyposażona jest w 32 GB pamięci wewnętrznej, bez możliwości rozszerzenia jej o dodatkowe gigabajty. Pomimo sporej przestrzeni, szybko można zapełnić telefon, przez co zalecam kontrolowanie tego stanu, szczególnie, gdy wykonujemy zdjęcia w RAW-ach.
Co istotne, przy wykonywaniu zdjęć, telefon trzyma się bardzo wygodnie, nie ma problemu z obsługą jedną ręką, dzięki czemu nie musimy obawiać się, że wypadnie nam z dłoni, dlatego też drugą swobodnie możemy operować ustawieniami, które widoczne są na ekranie. Menu aparatu zostało zaprojektowane w prosty i przejrzysty sposób, a jego obsługa jest niezwykle wygodna. Po przetestowaniu wielu urządzeń i spędzeniu sporo czasu na robieniu zdjęć tą Nokią stwierdzam, że posiada jeden z najlepiej zaprojektowanych paneli do obsługi aparatu. Wszystkie funkcje wyświetlają się na ekranie w postaci półkręgów, po których niczym planety po orbicie przesuwamy przyciski, zmieniając tym samym ustawienia. Proste, a zarazem niezwykle praktyczne.
Jak wyglądają zdjęcia w praktyce? Przyznam szczerze, że spodziewałem się lepszej jakości. O ile brzmi to dziwnie, to ten element mnie nie powalił. Można to zobaczyć przy maksymalnych powiększeniach poszczególnych zdjęć. Widać wtedy wyraźnie, że fotki nie są idealnie „czyste”, możemy zaobserwować poszarpane krawędzie i nierówności. Co najdziwniejsze nie widać wielkich różnic pod tym kątem między zdjęciem poglądowym (wielkość 5 megapikseli), a tym ostatecznym w dużej rozdzielczości. Szczerze mówiąc jestem trochę zawiedziony, o ile oddanie szczegółów stoi na wysokim poziomie, to jakość pozostawia wiele do życzenia. Mimo wszystko oglądając w domowym zaciszu, na komputerze czy tablecie, fotografie wyglądają bardzo ładnie i bez powiększania ciężko uznać, że są kiepskiej jakości.
BATERIA I TEMPERATURA
Bateria w tym smartfonie jest rewelacyjna! Bez dwóch zdań. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem jaką ma pojemność (2000 mAh), nie spodziewałem się cudów i już oczami wyobraźni widziałem, jak przynajmniej dwa razy będę musiał ją ładować w ciągu dnia. Nic bardziej mylnego! Naprawdę Nokia Lumia 1020 sprawiła mi ogromną niespodziankę, ponieważ telefon wytrzymywał spokojnie cały dzień pracy (często nawet dłużej) i to bez żadnych wspomagaczy w postaci trybu oszczędzania! Dodam tylko, że zawsze korzystam z maksymalnej jasności ekranu, z uruchomionymi modułami takimi jak GPS, mobilny Internet wymiennie z WiFi. Wszystko to w pewnym stopniu pożera baterię, a przecież nie każdy korzysta z telefonu tak intensywnie. Lumia 1020 dawała sobie więc świetnie radę.
Bateria ładuje się bardzo szybko, szczególnie w początkowej fazie, tak więc, jeśli Waszej Nokii brakuje już energii, a macie mało czasu na jej dokarmienie, to nie ma się czym martwić. Z pewnością bowiem uda się ją dość mocno reanimować, co oczywiście jest ogromnym plusem. Przy korzystaniu typowo – nazwijmy to turystycznym – poziom 100% utrzymywał się przez około 5-6h! Przy innych smartfonach jest to nieosiągalny wynik.
Jeśli chodzi o temperaturę, to również nie mogę narzekać. Z pewnością nie poparzycie sobie rąk od Nokii 1020 ;), a tak serio, to nawet w wielkich upałach, nie odczuwałem żadnego dyskomfortu związanego z nadmiernym nagrzewaniem. Oczywiście telefon robi się ciepły, to normalne, ale na pewno nie uciążliwe.
[showads ad=rek3]
PODSUMOWANIE
Świetnie bawiłem się z Nokią Lumia 1020. Nie będę ukrywał, że przede wszystkim ze względu na jej aparat, do którego zdążyłem się przywiązać i ciężko jest powrócić do „zwykłego” oka kamery w moim Nexusie 4. Funkcje i możliwości tego podzespołu w tym telefonie są zdecydowanie jego największym atutem, a także opus magnum, które ma przyciągać konsumentów. Zdjęcia wykonywane przez ten smartfon, są bardzo dobre, oddając dużą ilość szczegółów i o ile nie powiększymy ich zbyt mocno stoją na dobrym poziomie jakości.
Jak się jednak okazuje, w ogólnej ocenie fotograficzny model Lumii, to także świetny smartfon, łączący w sobie solidne i nowoczesne wzornictwo, które sprawia, że zdecydowanie wyróżnia się wśród innych urządzeń. Pomimo wystającego obiektywu nie miałem problemów z wygodną obsługą. Do tego dochodzi świetnie działający system, który nigdy mnie nie zawiódł, działając bardzo solidnie i rzetelnie. Owszem, zdarza się, że niektóre aplikacje otwierają się dłużej, ale patrząc pod tym kątem ogólnie, nie powinno to nikomu przeszkadzać. Pomimo, że mija rok od debiutu Nokii 1020, gorąco polegam ten model, z pewnością nie tylko amatorzy fotografii będą z niego zadowoleni, ponieważ to nie jego jedyna zaleta, jest ich zdecydowanie więcej i warto poświęcić więcej uwagi Lumii 1020.
****
Szczegółowa specyfikacja techniczna
Zdjęcia w pełnej rozdzielczości dostępne na naszym koncie Flickr
Zdjęcia aparatu – Artur Polachowski, którego zdjęcia możecie zobaczyć na Facebooku oraz 500px