[showads ad=rek2]
SŁOWEM WSTĘPU
Kilka razy testowaliśmy na 90sekund monitory, w tym Samsunga, ale ten jest wyjątkowy. Nigdy nie myślałem o tego typu urządzeniu, jak o czymś atrakcyjnym, inteligentnym i mobilnym. Monitor to monitor, wielkiej filozofii tutaj nie ma – ma stać na biurku, wyświetlać względnie udany obraz i tak trwać aż do dnia, kiedy dokona swego żywota. Ale Samsung wymyślił taki monitor, że szczęka opadła mi naprawdę nisko. Przeważa za tym kilka istotnych punktów, które naprawdę robią z tak oczywistego produktu, sprzęt godny pożądania!
WYGLĄD I WZORNICTWO
Do testów otrzymałem od Samsunga model 27-calowy – biały, z niebieską, przezroczystą ramką, którą początkowo wziąłem za dodatkową osłonę założoną w celu zabezpieczenia transportu. Szybko zrozumiałem, że to jeden spójny element wzorniczy i wypada on bardzo świeżo oraz przyjemnie dla oka. To tak na początek, zanim w ogóle włączysz monitor. Myślę, że gdybym miał wersję 24-calową, czułbym się z nią jeszcze lepiej. Dlaczego?
Po pierwsze – SE370D, to bardzo, ale to bardzo lekki produkt (5,2 kg – waga z podstawą). Wykonany z tworzywa sztucznego, najbardziej uderza od plecków błyszczącą powierzchnią, zatem nie polecam tam często zaglądać. Tzn. – ja nie lubię tego nabłyszczania, bo kojarzy mi się powodowaniem wrażenia, że coś jest wartościowsze niż w rzeczywistości. Ale zostawmy to, przecież – kto szczególnie studiuje plecki monitora!? A zatem – raz jeszcze – lekki! :)
Po drugie – ustawianie, przenoszenie, a nawet transport SE370D – to naprawdę całkowicie bezproblemowa sprawa. Doceniam to tak bardzo, ponieważ testy monitora przypadły na czas, kiedy miałem u siebie mały remont. W związku z tym musiałem targać ze sobą pod pachą bez przerwy gdzieś ten sprzęt i nie stwarzał żadnych problemów. Poza tym – doskonale sprawdził się dla Chromebita od Asusa, którego do niego podłączałem.
Po trzecie – SE370D jest niezwykle smukły z bardzo cienkimi ramkami. Dzięki temu nie zajmuje zbyt wiele miejsca, swoimi proporcjami zmieści się i na małym stoliku, jak i idealnie wkomponuje w przestrzeń dużego biurka, przy okazji nie jest krzykliwy, ale dość nowoczesny w odbiorze. Ale oczywiście bez szału, tyle że ogólny look jest bardzo korzystny. Wpływa na to również kolorystyka – biel nie jest tak toporna, jak czerń (chociaż czarny warianty też kupisz).
Po czwarte – i najważniejsze – w podstawie monitora Samsung SE370D, producent umieścił bezprzewodową ładowarkę indukcyjną. Co mogę o niej napisać? To ona robi tutaj całą robotę. Dosłownie! Zachwyciłem się tym patentem od razu! Jest to coś na tyle prostego, a zarazem w tejże prostocie genialnego, że jeśli tylko raz spróbujesz, już więcej nie będziesz chcieć innego rozwiązania! I jestem tego żywym przykładem ;). Nagle zrozumiałem, że chociaż od lat pracuję wyłącznie na notebook-owych rozwiązaniach, to potrzebuję monitora! Tak, najlepiej tu i teraz ;). Kurczę, to jest tak świetny patent z ładowaniem indukcyjnym w podstawce, że aż się nie chce wierzyć, że nikt inny wcześniej na to nie wpadł (lub to ja o tym nie wiem, ale nie sądzę).
Jeszcze jedną zaletą tejże ładowarki jest jej kompatybilność z różnymi smartfonami wyposażonymi w technologię Qi. Oznacza to, że nawet, jeśli masz – tak, jak ja – Lumię 830, to ta również będzie się ładować na tej podstawce. Odkąd posiadam Nexusa 6 od Motoroli, który również wspiera wireless charging, zrobiłem się do tego rozwiązania dość przywiązany. W monitorze SE370D jest o tyle fajnie to pomyslane, że cały czas mam na oku smartfona, a to oznacza, że żadna ważna akcja nie umyka mej uwadze. W podstawce jest też dioda informująca odpowiednimi kolorami o statusie/poziomie naładowania leżącego nań telefonu.
PERYFERIA
Dość ubogo. W kartonie nie znalazłem nawet kabla HDMI (był tylko jeden, standardowy na piny do łączenia po staremu komputera z monitorem: RGB IN), ale nie wiem, czy nie dlatego, że został po testach w innej redakcji (?). Niemniej brakowało mi go bardzo, tym bardziej, że przyjechał do mnie również monitor Philipsa i tam jest tyle okablowania, że mógłbym opleść nimi całe biuro.
OK – co dalej, czyli co mi się nie podoba? Lista zarzutów jest, bo czuć wynikające z niej ograniczenia. Oto ona:
- Monitor Multimedialny Samsung SE370D nie otrzymał zbyt wielu portów. Jest oczywiście HDMI, RGB, DP, złącze słuchawkowe jack 3,5 mm oraz wtyk zasilania DC 14V. Tak – to wszystko… Marnie trochę, co?
- Monitor Multimedialny Samsung SE370D nie daje się też za bardzo regulować pod względem wysokości. Więcej nawet – kąty nachylenia i odchylenia są bardzo ubogie. Trzeba włożyć w poprawne ustawienie panelu nieco siły. Przy tak lekkiej konstrukcji łatwo po prostu o wrażenie niestabilności Samsunga SE370D oraz nieintencjonalne przemieszczanie go po biurku, co mi się dość często zdarzało.
- Bardzo płaski i kiepski dźwięk z wyjścia słuchawkowego.
No dobrze, ale prawdę pisząc – większość tych wad odpada właściwie już na początku. Nie ma zbyt wielu kabli? Kupisz raz i będziesz mieć problem z głowy na długi, długi czas. Jeśli nie przestawiasz za często monitora, to i tutaj nie będzie wielkiej tragedii z jego fizycznym umieszczeniem i pozostawieniem raz na zawsze w jednym punkcie. Co do dźwięku – jeśli już czegoś słuchasz, to jestem pewien, że jesteś podłączony/-na do komputera/notebooka lub wyjścia słuchawkowego oferowanego przez kupione przez Ciebie głośniki. Natomiast jack 3,5 mm przyda się, kiedy będziesz korzystać z Chromebita od Asusa, bo wówczas będzie możliwe usłyszenie czegokolwiek i tu już trzeba się nastawić na kompromis.
EKRAN
Czyli wisienka na torcie. Bo czymże byłby ten monitor – nawet jeśli miałby dziesiątki gniazdek, wyjść i ładowarek indukcyjnych – gdyby jakość prezentowanego obrazu pozostawiała wiele do życzenia? A tak się składa, że to naprawdę świetny panel, wykonany w technologii PLS, wyświetlający na 27. calach rozdzielczość FullHD, czyli 1920×1080 pikseli. Barwy są świetnie nasycone – to już standard u Samsunga – ale ich największą zaletą jest uderzająca świeżość odwzorowania koloru.
Myślę, że zasadniczą odpowiedzialność bierze na siebie za to właśnie autorski typ ekranu. Samsung wymyślił technologię PLS (czyli Plane-to-Line-Switching) właśnie po to, aby zaoferować coś znacznie lepszego niż tradycyjne ekrany IPS (In-Plane Switching). Nie ukrywam, że postanowił tym samym przeskoczyć dość wysoko postawioną poprzeczkę, bowiem wg mnie nie widać względem konkurencyjnej technologii zawrotnych różnic, i prawdopodobnie tylko eksperci będą w stanie je wyłapać. Bo tak naprawdę, PLS to samsungowy odpowiednik IPS, tyle że wg południowokoreańskiego producenta odznaczający się jasnością większą o 10 proc. i kątami widzenia wynoszącymi zarówno w pionie, jak i poziomie 178 stopni.
Technologia IPS przez ostatnie lata ewoluowała już na tyle, że pewnie trzeba by pod lupę brać poszczególne modele monitorów, aby konkretnie wykazać wyższość jednego rozwiązania nad drugim, ale moim zdaniem – pomimo świetnej jasności – znacznie lepiej odwzorowana jest na monitorze multimedialnym Samsunga SE370D czerń, która w IPS-ach potrafi łapać czerwonawy nalot.
Co do samej jasności – wynoszącej 300cd/m2 – muszę stwierdzić, że nie męczy oczu. I jeśli mam być w swojej opinii zupełnie uczciwy, to odnosiłem wrażenie patrząc na prezentowany obraz, nawet jeśli dominowała tylko biel, że obcuję z ekranem LCD pod względem jasności i zarazem panelem AMOLED pod kątem kolorystyki. Wiem – dość karkołomne zestawienie, ale wyobraź sobie monitor, którego rozjaśnienie do połowy wystarcza nawet w słoneczny dzień, aby w zupełności zaoferować taki poziom blasku, że nie odczuwasz ani zmęczenia oczu ani też nie musisz ich mrużyć, kiedy zrobi się ciemno.
Skoro Samsung mianował SE370D monitorem multimedialnym, to trzeba mu oddać, że nie rzucił słów na wiatr. Bo panel zastosowany w tym produkcie jest tak skonstruowany, że pozwala na naprawdę szerokie spektrum zastosowań. Myślę, że najbardziej będą usatysfakcjonowani gracze, którzy nie będą narzekać na smużenie przy produkcjach stawiających na szybką i gwałtowną rozrywkę, jak np. wyścigi samochodowe. Po drugie SE370D to doskonały kompan przy organizowaniu filmowych wieczorów. Naprawdę – byłem pod wrażeniem jakości materiałów, które na nim oglądałem. A tak się złożyło, że testy przypadły mi w czasie, kiedy nadrabiałem zaległości z sagi „Gwiezdne Wojny” i oglądałem wszystkie części w kolejności, jak powstawały, zaczynając od najstarszych. Jakość i dynamika obrazu były kapitalne.
Nie do końca miałem za to zaufanie do tego monitora, jeśli chodzi o zdjęcia. Oczywiście możesz sterować różnymi trybami wyświetlania, ale ja osobiście nie znalazłem takiego, który dawałby mi poczucie, że to co oglądam prezentuje się w sposób naturalny. Zależnie od ustawień kolorystyka była raz intensywniejsza, a raz po prostu mocno kontrastowa, z naciskiem na wyciągnięcie barwy czarnej. I faktycznie – przy zadaniach rozrywkowych sprawdza się to bardzo dobrze – na emocje wpływa już samo nasycenie obrazu, ale przy pracy z grafiką i fotografią nie czułem komfortu.
FUNKCJE
O jednej rzeczy jeszcze nie wspomniałem, ale zostawiłem ją sobie na sam koniec. Monitor Samsung SE370D posiada rewelacyjną opcję – fizyczny, okrągły przycisk na odwrocie, zlokalizowany – patrząc od frontu na ekran – w prawym narożniku obudowy, niemal przy ramce. Jego umiejscowienie jest genialne – dokładnie tak ustawione, że mimo iż go nie widzisz, to lokalizujesz natychmiast palcami, jakby Twoja dłoń nawigowała do niego z włączonym GPS-em ;).
Ów przycisk, to tak naprawdę dwa w jednym, bowiem jego drugą funkcją jest opcja joysticka. Naciskając go uruchamiasz lub wyłączasz monitor, a poruszając góra-dół oraz prawo-lewo – przechodzisz od jednej do drugiej pozycji w menu podręcznym monitora. Zresztą podzielone ono zostało na trzy partie, co również uważam za bardzo udany i przemyślany krok.
- Pierwsza część to menu dostępne po naciśnięciu przycisku – otwiera się wówczas mały panel z podstawowymi funkcjami, takimi jak m.in.: wejście do menu głównego, włączenie lub wyłączenie ładowania indukcyjnego czy wyłączenie monitora.
- Druga część to – wspomniane przed chwilą – menu główne, gdzie zaczyna się prawdziwa zabawa z ustawieniami dosłownie wszystkiego! Możesz tutaj uruchomić tryb oszczędzania oczu, tak aby zoptymalizować obraz, by nie męczył wzorku, zastosować tryb gry, ustawić rozmiar obrazu, włączyć oszczędzanie energii, wybrać w jaki sposób ma być wykrywany sygnał z podłączonego akcesorium (polecam automatyczny – działa rewelacyjnie szybko i skutecznie), a nawet czy mają się świecić lampki LED informujące o stanie gotowości.
- Trzecia część to sterowanie najbardziej intuicyjnymi i niemal pierwszej potrzeby opcjami. W tym celu wystarczy kliknąć przyciskiem-joystickiem w zdefiniowanym kierunku, aby zarządzać głośnością – w tym jej natychmiastowym wyłączeniem – lub podręcznym panelem z ustawieniami jasności, ostrości, kontrastu.
Dzięki temu obsługa jest bardzo intuicyjna, sprawna i szybka. Bardzo ją sobie chwaliłem w czasie testowania Samsunga SE370D. Ponadto jedną z moich ulubionych opcji było ustawienie czasu automatycznego wyłączenia monitora, jeśli bym sam zapomniał to uczynić. Nastawić można naprawdę wiele godzin (a nawet całą dobę), po których ma się dezaktywować. Bardzo przydatne szczególnie u takich osób, jak ja – czyli wszędzie tam, gdzie komputer pracuje niemal 24/7.
PODSUMOWANIE
Testując monitor Samsunga SE370D czułem się tak, jak bym miał go za chwilę ze sobą zabrać w teren ;). Jego niektóre zalety, jak ta, że jest lekki, to jeden z mocniejszych punktów, bowiem faktycznie to bardzo ustawny i zarazem przestawny produkt. Na minus wypada kiepska regulacja kątów odchyłu, a czynność ta w połączeniu z lekką wagą monitora sprawia, że łatwo go przesunąć na biurku. Na miejscu Samsunga – zaoferowałbym również większą ilość portów, bowiem poszerzają one znacznie użyteczność SE370D. Oczywiście nie korzysta się z nich tak często, jak przy np. notebooku, ale dziś do monitora można podłączyć tak wiele urządzeń mobilnych i peryferiów, że po prostu tego brakowało.
Najmocniejszą zaletą Samsunga SE370D jest umieszczenie w podstawie ładowarki indukcyjnej. Sam posiadam zewnętrzną, która w plątaninie różnych kabli zabiera miejsce na biurku, a poza tym jest tak lekka, że trącając ją – łatwo daje się przesunąć, a to czasami powoduje, że smartfon przestaje się ładować, bo również się przemieszcza. Mając ładowarkę indukcyjną w podstawie monitora realnie oszczędzasz miejsce na stanowisku roboczym, unikasz dodatkowego okablowania, a co najistotniejsze – masz ładowanego smartfona cały czas przed nosem. No i chociaż Samsung nie wspomina o tym na swojej stronie, to ładowarka ta była kompatybilna z moją Lumią 830, zatem i ona bez większych problemów korzystała z tego udogodnienia.
Ostatnią rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę, to fakt że monitor Samsunga SE370D jest produktem dedykowanym multimedialnym zabawom. Filmy, gry – proszę bardzo. Praca z grafiką i zdjęciami niekoniecznie. Plusuje dodatkowo świetną jasnością, bogactwem różnych trybów oraz czytelnym, intuicyjnym menu, po którym poruszasz się kapitalnie zaprojektowanym, małym przyciskiem z wbudowanym joystickiem.
Osobiście uważam, że monitor ten powinien być tańszy. Na chwilę pisania tego tekstu, jego cena wynosi 1100-1200zł. Jeśli zejdzie poniżej tego poziomu, naprawdę warto wziąć go pod uwagę przy domowych zakupach sprzętu.
[showads ad=rek2]