POCZĄTEK
Nie miałem serca dla Motoroli One w czasie targów IFA 2018 w Berlinie, kiedy to po raz pierwszy spotkałem tego smartfona. Przede wszystkim dlatego, że ceniłem do tamtego momentu Motorolę za to, że nie uległa presji na notcha, co właśnie model One zmienia. I nie dość, że wprowadza to paskudne wcięcie, to jeszcze nie można go w żaden sposób systemowo wyłączyć. U mnie to dość trudne do zniesienia, bo notch zwyczajnie ma nawiązywać do iPhone’ów z serii X, tak jakby już smartfony nie mogły mieć swojej tożsamości bez tego punktu odniesienia.
Zwłaszcza, że Motorola One to urządzenie z całkowicie innego segmentu sprzętowego niż produkty Apple. Nie oznacza to wcale, że telefon ten nie ma się czym pochwalić. I dlatego uczciwie muszę przyznać, że rzeczywiście bardzo dobrze spędziłem czas z tym modelem. Odświeżył mi przyjemne wrażenia wynikające z pracy na czystym Androidzie, ale też pokazał, że za niezwykle małe pieniądze można dostać świetny, szybki, udany smartfon.
W którym wciąż drzemie natura Moto!
WZORNICTWO I WYKONANIE MOTOROLI ONE
Motorola One, jest bardzo zgrabnym smartfonem, jak na oferowany wyświetlacz oraz ogólnie panujące standardy. Ciężko uwierzyć, ale mamy tutaj 5.9-calowy ekran, więc w teorii powinniśmy liczyć się z bardzo dużym produktem. Nic bardziej mylnego – smartfon świetnie leży w dłoni i dobrze obsługuje się go kciukiem, aczkolwiek nie do wszystkich krawędzi sięgniemy.
Podoba mi się, że Motorola One ma grubość wynoszącą 7,97mm.
Rok 2018 przyzwyczaił nas do telefonów dużo grubszych nawet wśród tych z najwyższej półki, więc grubość poniżej 8mm (chociaż nieznacznie poniżej) biorę, jako bardzo dobrze wykonaną pracę po stronie projektowej. Szerokość telefonu to 72mm, a jego wysokość to 150mm. Całość skoncentrowana w 162g ciężkości. Nie jest więc najgorzej.
Motorola One powleczona jest nanopowłoką hydrofobową, która chroni smartfona przed wilgocią.
Producent drobnym drukiem w swoich materiałach doprecyzowuje, że chroni ona „przed średnio intensywnym działaniem wody”. W tej kategorii mieści się przypadkowe zalanie, lekki deszcz lub zachlapanie, ale odpada zanurzanie w wodzie i jako typowo wodoszczelny produkt nie występuje.
Na froncie mamy wyświetlacz z notchem, który mocno zaburza odbiór estetyczny Motoroli One.
Dużo dobrego wnosi za to szkło 2.5D Corning Gorilla Glass, które bardzo ładnie wygląda na przodzie, miękko wykańczając spadami krawędzie. Bardzo fajnie też prezentuje się szkło na pleckach, które w moim wariancie były białe. Dzięki temu nie było widać żadnych zanieczyszczeń oraz palcowania. Praktycznie nie zbierają się też rysy. Nie jestem pierwszym testerem tego modelu i nie mogę mu niczego tutaj zarzucić.
Gorzej z posrebrzaną, grubą ramką biegnącą wokół urządzenia.
Nie dość, że optycznie powiększa telefon, to jeszcze lubi łapać odciski, odpryski i drobne przerysowania. Sądzę też, że zlokalizowana na niej na prawym boku regulacja głośności i włącznik – mogłyby być niżej, bo jednak Motorola One jest dość wysoka i ciężko bez poprawiania chwytu wygodnie zmniejszać lub zwiększać głośność rozmów telefonicznych lub odtwarzanej muzyki.
Na froncie pod wyświetlaczem mamy nazwę producenta. Nad ekranem – we wcięciu – znalazło się miejsce dla głośnika rozmów oraz rozmieszczonych po jego prawej i lewej stronie – aparatu przedniego i czujników.
Na pleckach znalazł się czytnik linii papilarnych ładnie zamaskowany logotypem z charakterystyczną literą „M”. Wygląda to świetnie i jest bardzo dobrze wyczuwalne pod palcem.
Do tego przy krawędzi znalazły się dwa aparaty rozdzielone diodą doświetlającą. Obydwa wystają, ale dla mnie to nie jest problemem, tym bardziej że smartfon nie chwieje się za bardzo przy obsłudze na płaskiej powierzchni. Wygląda to też bardziej świeżo aniżeli przy typowych, mocno skopiowanych układach aparatów z iPhone’ów X.
WYŚWIETLACZ W MOTOROLI ONE
Niespodzianka. Całkiem przyjemna. Otóż dostajemy tutaj ekran LCD – Max Vision w układzie 19:9 (stąd też panel jest węższy, ale zarazem dłuższy) wykonany w technologii LTPS z rozdzielczością… HD+ wynoszącą 720x1520px. Na przekątnej wynoszącej 5.9-cala daje to gęstość ułożenia pikseli wynoszącą 287 punktów na cal.
Nie ukrywam, że jestem zmanierowany przez wysokie rozdzielczości nowoczesnych smartfonów. Ale Motorola One bardzo pozytywnie zaskakuje jakością obrazu!
Ziarna pikseli praktycznie nie są widoczne, co przyjąłem z bardzo, bardzo dużym zaskoczeniem. Obraz, jest bardzo ładny – czytelny, a nawet napisałbym – rześki! Jasność jest na wysokim poziomie, kąty widzenia niezłe i największej degradacji poddane są tylko czernie, które wyglądają jak szarości. Gorzej też wypadają inne barwy, kiedy odchylamy pionowo smartfona – wówczas ciemnieją. Ale w żadnym razie nie jestem w stanie znaleźć jakichś sensowniejszych punktów krytycznych, które posłużyłyby mi, jako amunicja do punktowania tego ekranu! Zwłaszcza, że Motorola One kosztuje 1000zł, co dodatkowo wytrąca kontrargumenty z dłoni.
Żeby było jasne – ideał to nie jest, ale po prawdzie – trzeba mieć świadomość z jakim segmentem sprzętowym mamy do czynienia. I w tym świetle – źle na pewno nie jest.
Najbardziej jednak zaskakuje jakość obrazu przy tej gęstości. Ludzkie oko gładko znosi ułożenie punktów na cal powyżej 300ppi. Tutaj jest znacznie poniżej, a odbiór treści jest więcej niż zadowalający. Może przesadnie się zachwycam, ale gdybym nie miał tak obfitego doświadczenia w obcowaniu z ekranami mobilnymi, na pewno jako potencjalny klient nie miałbym uwag do ekranu w Motoroli One.
Tradycyjnie już – dostępne jest Podświetlenie Nocne, które zmniejsza intensywność światła niebieskiego.
Niestety cieplejsza barwa nie jest aż taka intensywna, nawet jeśli suwak ustawimy na maksymalnym poziomie. Przy dłuższych nocnych maratonach sprawdza się to nieźle, ale też mi osobiście brakowało bardziej bursztynowego koloru. Plusem jest, że możemy ustawić w sekcji z wyświetlaczem ciemny motyw telefonu. Dominuje on wówczas w menu powiadomień, Ustawieniach, w dialerze oraz w aplikacji Wiadomości. Bardzo mi to odpowiadało.
Rzecz, która nie działa dobrze to automatyczne sterowanie jasnością.
Przypomnę, że w Androidzie 9 Pie decyduje o tym Sztuczna Inteligencja zaimplementowana w system. O ile, kiedy używałem Pixela 2XL z tym systemem już po skończonych testach (TU recenzja i wideorecenzja), ale z nowym Androidem w wersji beta – działało to OK. Tutaj – w Motoroli One zdecydowanie wtedy, kiedy ekran powinien być rozjaśniony bardziej – zawsze był znacznie przyciemniony. I niestety nie miałem cierpliwości do tego, by przez kilka dni uczyć Androida, że jednak wolę, kiedy jest jaśniej.
Kolejnym minusem, jest obecność wcięcia, czyli wspomnianego już wyżej – notcha. Jest ono tak duże, że nie wystarcza miejsca dla ikon powiadomień.
Na szczęście przeoczone notyfikacje są oznaczane wyświetlaną na notchu miałą kropką (obok zegara), dzięki czemu łatwo zorientować się, że coś przeoczyliśmy i warto ściągnąć belkę powiadomień. Zresztą nie przeszkadza to aż tak bardzo, kiedy zdecydujemy się na dodaną przez Motorolę funkcję – Wyświetlacz Moto. Imituje on działanie opcji Always on Display, którą znamy z telefonów Samsunga, Huawei, czy LG.
Ale Wyświetlacz Moto działa w Motoroli One zdecydowanie lepiej niż u konkurentów.
Bo tutaj można z poszczególnymi powiadomieniami od razu przejść do interakcji z poziomu zablokowanego ekranu. Można je odrzucać lub np. bez odblokowywania telefonu – odpowiadać na SMS-y etc. To bardzo, bardzo wygodne i sprowadzające obsługę smartfonu do absolutnego minimum. Bardzo dobrze się z tego korzysta.
Podsumowując – w tym progu cenowym naprawdę fajnie wypada wyświetlacz w Motoroli One. Jego możliwości, funkcjonalność, jakość obrazu. Może trochę gorzej jest pod specyficznymi kątami widzenia i z tym, że nie można wyłączyć notcha, ale jednak korzysta się z tego całkiem dobrze.
WYPOSAŻENIE I WYDAJNOŚĆ MOTOROLI ONE
Jeśli idzie o podzespoły też jest nieźle. Przede wszystkim dlatego, że dostajemy ośmiordzeniowego, wykonanego w 14-nm procesie technologicznym Snapdragona 625 (MSM8953) z grafiką Adreno 506 oraz 4GB RAM. Na pliki wygospodarowano 64GB pamięci, co przekłada się na sporo przestrzeni na własne dane.
Bliższy ogląd sprawia, że nie do końca możemy czuć się taką specyfikacją usatysfakcjonowani. Dlaczego?
Bo jednak Snapdragon 625 pojawił się na rynku w lutym 2016 roku (tak, to już prawie 3 lata…) i wspiera jednokanałowe pamięci RAM typu LPDDR3. A jeśli rzucimy okiem na takiego Xiaomi Redmi Note 5 (TU recenzja i wideorecenzja), to okazuje się, że nie dość, że tańszy, to jeszcze z ekranem o wyższej rozdzielczości, wydajniejszym i świeższym Snapem 636, czy nowszej generacji kośćmi pamięci. Ale też trzeba oddać Motoroli, że One jest cholernie dobrze zgrany z systemem, który w żaden sposób nie pozwala nam odczuć, że brakuje temu telefonowi mocy.
Niemniej – warto mieć świadomość, że nie każdy układ i nie każda pamięć, która podobnie wygląda na papierze, będzie tożsama z tym, co jest u konkurencji.
Natomiast, jeśli dorzucić do tego wyposażenia w Motoroli One łączność Bluetooth 4.1, GPS, możliwość płacenia smartfonem dzięki NFC, liczne czujniki w postaci żyroskopu, magnetometru, światła, zbliżeniowego, czy wspomnianego skanera linii papilarnych – to okazuje się, że możemy mieć w kieszeni całkiem nieźle rozbudowane narzędzie, które wielu smartfonom ustępuje w niektórych tylko punktach. Zdecydowanie jednak zaspokoi większość naszych codziennych potrzeb.
W tym ujęciu patrzę na Motorolę One z dużą aprobatą. Smartfon ten dobrze wypada w codziennej pracy, nadaje się do oglądania filmów, oferuje płynną rozrywkę w grach (nie jestem wielkim graczem, ale nie narzekałem), jest kompatybilny z Google Pay, co bardzo przydaje się przy płatnościach bezstykowych, a do tego charakteryzuje się dobrą kulturą pracy. I za ten ostatni punkt odpowiada przede wszystkim najświeższy Android.
SYSTEM, APLIKACJE, MULTIMEDIA W MOTOROLI ONE
Chociaż Motorola One debiutowała z Androidem 8 Oreo, to już na jej pokładzie jest najświeższy (na moment pisania tego tekstu) Android 9 Pie (w ramach programu Android One). Co więcej – na stronie produktowej (również w polskim wydaniu), jest zapewnienie, że otrzyma ona aktualizację do Androida Q. Natomiast aktualizacje zabezpieczeń będą dostarczane do Motoroli One przez trzy lata od daty światowej premiery telefonu, która miała miejsce 13 września 2018 roku. Lekko licząc – możemy na takie wsparcie liczyć aż do 2021 roku! Tak – w smartfonie za 1000zł!
Ale nie wszystko jest tutaj takie różowe… Bo aktualne łatki bezpieczeństwa (a piszę tę recenzję w końcówce pierwszej dekady stycznia 2019 roku) pochodzą z 1 listopada 2018 roku… Aktualizacja do łatek z 1 grudnia pojawiła się jakiś tydzień później.
Pierwotnie więc nie miałem pewności, czy będą pojawiać się raz na trzy miesiące, czy w jeszcze innej konfiguracji(?), ale póki co Motorola goni harmonogram. W lutym powinniśmy więc dostać łatki bezpieczeństwa ze stycznia 2019r. Oczywiście zobaczymy, jak będzie dalej – bo jednak założenia Androida One są takie, aby pod tym względem poślizgów nie było… Tym bardziej, że system Android 9 Pie właściwie nie został w tym modelu w żaden sposób zmieniony pod kątem wizualnym czy softowym, co zwykle utrudnia aktualizacje.
Motorola dorzuciła od siebie Radio FM, Wyświetlacz Moto, kilka Moto Gestów.
To wszystko – żadnych nakładek, udziwnień, przerostu formy nad treścią. Z jednej strony brawa za takie podejście – z drugiej szkoda, że nie przekłada się to na lepsze wsparcie. Aczkolwiek powtarzam – nie chcę wyrokować.
W tym kontekście ważna, jest też informacja na temat tego, czym jest Android One?
Pierwotnie Android One debiutował w Indiach i krajach rozwijających się. Jego założeniem było dostarczenie supertanich (w cenach około 100 dol.) smartfonów, które umożliwią najbiedniejszym mieszkańcom Ziemi korzystać z najnowszych technologii. Dzięki stockowemu systemowi, z ograniczonymi funkcjami – tanie telefony na niewymagającym hardware miały oferować dobry stosunek jakości pracy do ceny.
Ale nie do końca to chwyciło, bo jednak nie da się zaoferować niemal kompletnego systemu na wolnym sprzęcie, który popisywał się będzie niesamowitą wydajnością. I to sprawiło, że narodził się Android Go, czyli na tyle odchudzona wersja Androida, że będzie płynnie działać na telefonie z 1GB RAM, ale też nie zaoferuje wszystkich funkcjonalności. Myślę, że można stwierdzić, że w pewnym sensie program Android One awansował z typowych budżetowców do średniego segmentu sprzętowego.
System w tym programie ma się odznaczać długim okresem wsparcia i bieżącymi aktualizacjami, które mają być łatwiejsze do przeprowadzenia, gdyż interfejs nie jest obciążony zasobożernymi nakładkami systemowymi (aczkolwiek je dopuszcza – zależne od producenta), które dodają multum funkcjonalności, ale też znacznie obciążają zasoby nawet przy typowych zadaniach, które potencjalnie nie wymagają dużej mocy obliczeniowej.
W Motoroli One dostajemy więc system pozbawiony wizualnych fajerwerków, ale wciąż będący pełnym Androidem, z kilkoma dodatkami od producenta (jak wspomniany Wyświetlacz Moto, Moto Gesty, czy Radio FM). W takim kształcie platforma trafiła tutaj w postaci Androida 8 Oreo, a teraz uzyskała aktualizację do wersji 9 Pie. Co więcej – można liczyć na zaktualizowanie całego systemu przez dwa lata oraz na wspomniane wyżej trzy lata aktualizacji łatek bezpieczeństwa.
Jak zatem wypada Android (9 Pie) One na Motoroli One?
Naprawdę super! Dostajemy wszystkie kluczowe funkcje dla dziewiątej wersji systemu. Posiada ona zaimplementowaną Sztuczną Inteligencję, więc wiele rzeczy odbywa się tutaj z jej udziałem. Ot chociażby platforma uczy się, jak korzystasz ze smartfonu i na tej podstawie steruje podświetleniem (Adaptive Brightness) oraz czasem pracy na baterii poprzez monitorowanie aplikacji, z których korzystamy najczęściej, by te po które sięgamy rzadziej, nie były podtrzymywane w pamięci.
Tak samo smartfon organizuje działanie poszczególnych apek w kontekście pór dnia.
Od rana serwuje powiadomienia o ruchu drogowym na odcinku przejazdu do pracy. Jeśli jeździsz komunikacją miejską i czytasz w tym czasie ebooki – to w stosownym momencie zaproponuje rozkład jazdy autobusów i tramwajów oraz podsunie ostatnio czytaną książkę. Tak samo wygląda to, kiedy jesteś w pracy. Wówczas zasugeruje Ci aplikacje związane z codziennymi zadaniami, jak komunikowanie się na Hangouts czy korzystanie z Dysku w Chmurze. A, gdy podepniesz słuchawki rozpozna, czy zwykle w takiej sytuacji dzwonisz do określonego kontaktu, czy po prostu słuchasz muzyki i zaserwuje ulubioną playlistę. Muszę przyznać, że to rzeczywiście działa. Aż żałuję, że nie mogę z tym smartfonem spędzić więcej czasu, bo na pewno efekty nauczania maszynowego byłyby tu wyraźnie zauważalne.
Pojawia się też higiena cyfrowa, zwana tutaj Cyfrową Równowagą (Digital Wellbeing), dzięki której masz wgląd w to, jak dużo czasu spędzasz z określonymi aplikacjami, ile razy odblokowałeś/-aś telefon, ile przyszło powiadomień oraz możesz narzucać im określone ograniczenia, czy skorzystać z trybu Odpoczynek. Wtedy cały interfejs zostaje wyszarzony, a telefon wyłącza dźwięki i jesteś niejako niedostępny/-a. Sprawdza się wieczorami, kiedy trudno odłożyć przed snem telefon (u mnie to działa bardzo skutecznie – pisałem o tym TUTAJ).
Razem z Androidem 9 Pie debiutował też nowy system nawigowania po interfejsie.
Oparty jest on o slider, którym łatwo można poruszać się pomiędzy aplikacjami, ale o ile jego użycie sprawdza się po dłuższym czasie, tak w początkowej fazie trzeba się nauczyć z niego korzystać, a przez to nie wróżę mu zbytniej popularności. Na szczęście można korzystać z tradycyjnej nawigacji opartej o kółko, kwadrat i trójkąt.
Pewnym minusem związanym z tą nową nawigacją jest fakt, że niestety, ale wejście do menu z aplikacjami nie odbywa się płynnie, bo jeśli nie wydłużymy znacząco śliźnięcia z dołu ekranu ku górze, wówczas w pierwszej kolejności akcja zatrzymuje się na podglądzie ostatnich aplikacji. No i nie da się ukryć, że nawigacja oparta o czyste gesty znane z nowych interfejsów w telefonach Xiaomi i Huawei zdecydowanie bije na głowę tą nawigację od Google.
OK, a co jeszcze poza sliderem nawigacyjnym wzbudza u mnie mieszane uczucia? Przyjrzyj się układowi ekranu głównego.
Na pierwszy rzut oka wszystko, jest w porządku – prawda? Trudno to też pokazać na zdjęciu/zrzucie ekranu, ale jak dla mnie mamy do czynienia z ogromnym marnotrawstwem miejsca. Otóż widoczny na samym dole widget paska wyszukiwania Google jest nie do ruszenia. Nie można go ani pomniejszyć ani też chwycić i podnieść wyżej lub przerzucić na inny ekran. Jest w tym miejscu na stałe.
Po drugie – umieszczone nad nim aplikacje (u mnie to Telefon, Wiadomości, Ustawienia, Chrome, Aparat) widoczne są nie tylko na ekranie głównym, ale razem z widgetem Google – również na innych ekranach z aplikacjami. Oznacza to w praktyce, że zabrane zostaje nam sporo miejsca od dołu i musimy wysoko sięgać palcami po to, co poukładamy na innych ekranach. W praktyce wypada to bardzo nieergonomicznie…
Na plus można uznać, że szybkie śliźnięcie palcem po ekranie z góry ku dołowi pozwala szybko rozwinąć menu powiadomień. Jeśli wykonamy ten gest wolniej pojawi się możliwość zmiany tapety, wybrania widgetów i wejścia do Ustawień Strony Głównej (aczkolwiek nie ma tu zbyt wiele do ustawienia).
Na osobną – niezależną od samego Androida 9 – uwagę zasługują Gesty Moto. Ale są one tutaj tylko… dwa…
Pierwszy związany jest z włączaniem latarki. Potrząśnięcie telefonem ją uaktywnia – ponowne potrząśnięcie wyłącza. Nawet, jeśli masz zablokowany wyświetlacz. Bardzo przydatne w okresie zimowym, kiedy ciężko po nocy trafić z kluczami do drzwi, czy zamka w samochodzie. Drugi gest – również z poziomu zablokowanego telefonu – pozwala poprzez szybkie przekręcenie nadgarstkiem uruchomić aparat oraz przełączać się pomiędzy tym przednim oraz tylnym. I właściwie to wszystko. Zasadniczo, jak na Motorolę dość ubogo, ale też nie ma czego wymagać po tak tanim telefonie.
Zbierając to wszystko – system Android w Motoroli One wypada stosunkowo dobrze.
Są nowe funkcje, jest szybka praca, znalazło się kilka dedykowanych od producenta rozwiązań, ale są na tyle subtelne, że nie psują wrażeń płynących z obsługi. Brakuje jednak ergonomicznego zarządzania miejscem na ekranie głównym, lepszego eksponowania powiadomień z powodu zbyt szerokiego notcha, aktualniejszych łatek bezpieczeństwa, bardziej intuicyjnej nawigacji.
APARAT W MOTOROLI ONE
Zachwytów nie będzie. Motorola One posiada aparat właściwie tylko w teorii… W praktyce na wiele się on przydaje. Smartfon ten nie może pochwalić się fajnymi zdjęciami. I tak – mam świadomość, że to jest tanie urządzenie, więc na cuda nie ma co liczyć, ale pewne rzeczy mi tutaj mocno nie grały:
- po pierwsze sporo szumów nawet w dogodnych oświetleniowo warunkach;
- po drugie tragiczna stabilizacja, a właściwie jej brak;
- po trzecie kolorystycznie zdjęcia tak wyprane z barw, że po prostu nie daje się ich oglądać. I widać różnicę, kiedy włączy się tryb HDR, przy którym wychodzą już bardziej korzystnie, ale…
- co z tego, skoro – po czwarte – trzeba bardzo starannie trzymać telefon, bo wykonanie fotki w HDR zabiera kilka chwil i byle poruszenie rozmazuje kadr.
Wiem, wiem – 1000zł – nie ma co wymagać, ale liczyłem, że będzie chociaż tak w miarę. Ale nie jest. A mam żywe porównanie ze wspominanym już w tej recenzji Xiaomi Redmi Note 5, więc punkt odniesienia bardzo mocny.
Motorola One oferuje dwa aparaty na pleckach – 13Mpx matrycę z pikselami wielkości 1.12 mikrona, obiektywem o jasności f/2.0 i autofocusem opartym o detekcję fazową (PDAF) oraz 2Mpx przetwornik z ogromnymi pikselami 1.75 mikrona i światłem przysłony f/2.4. Jak widać – nie jest zbyt jasno ani przy jednym, jak i przy drugim obiektywie. Podobnie zresztą jest z przodu, gdzie umieszczono 8-Mpx matrycę z pikselami 1.12 mikrona i światłem przysłony f/2.2.
Funkcje fotograficzne urozmaicają różne funkcje dodane do aparatu, ale nie ratują w żaden sposób kiepskiej jakości zdjęć.
Aplikacja Aparatu zintegrowana jest z Google Lens (Obiektyw Google), może więc rozpoznawać zabytki, tytuły książek i płyt, teksty i kody QR. Szczerze pisząc – myślałem, że będę po to sięgał częściej. Ale nie ma to zbyt wielkiego sensu. Bo niezwykle rzadko jest tak, żebym nie wiedział, gdzie jestem, co oglądam i potrzebował informacji o działach sztuki. Kiedy idę do muzeum – wiem na jaką wystawę się wybieram, często to rzeczy współczesne – poza możliwościami i zasobami Google, bo zbyt niszowe. To fajne, jako dodatek, ale nie jako coś intrygującego, potrzebnego do ciągłego użytku. Pomimo więc wielkich możliwości – przydatność Obiektywu Google, jest taka sobie.
Brakuje też sensownych filtrów fotograficznych lub atrakcyjnych trybów. Pewnie część niedoskonałości optyki takie efekty mogłyby ukryć, ale też lokowałyby aparat w Motoroli One bliżej przeznaczeniu dla społecznościówek. Niestety tego nie ma.
Kolor Spotowy, Tryb Portretowy, Panorama i Ruchome Zdjęcie – to wszystko, na co można z dodatków liczyć… Ubogo i biednie.
Nie chcę się nadmiernie wyzłośliwiać na aparat w Motoroli One, ale nie mam się czego chwycić tutaj, aby w jakikolwiek sposób spróbować uratować jego honor (nawet obecnego Trybu Manualnego). Jest bardzo słabo. Skoro sam producent nie był w stanie z tego hardware niczego sensownego wykrzesać – ja tym bardziej tego nie zrobię. Zdecydowanie Motorola One, jest jednym z najsłabszych fotograficznie smartfonów, z jakim się spotkałem od długiego już czasu.
BATERIA I CZAS PRACY MOTOROLI ONE
Dla odmiany – tutaj jest wyśmienicie! Właściwie zapominałem o tym, że muszę ładować telefon. Bo on właściwie cały czas był na chodzie ;). I chociaż posiada baterię o maleńkiej pojemności, jak na dzisiejsze czasy – wynoszącą zaledwie 3000mAh, to jednak pochwalić się może bardzo długą pracą.
Jedno ładowanie za każdym razem wystarczało mi na dobre 48h pracy z czasem działania wyświetlacza wynoszącym od 4h do 6h SoT. Dwa razy przekroczyłem 7h SoT w tym samym czasie, a jeden raz wyciągnąłem 3 dni oraz dobrze ponad 5h SoT.
Zdaję sobie sprawę, że moje testy przypadły na okres późnej jesieni i początku zimy, więc mamy znaczący deficyt światła, a to oznacza, że jasność podświetlenia wyświetlacza nie musi być tak mocna, jak kiedy jest wiosna i lato. Ale nie oszczędzałem Motoroli One i nie używałem automatycznej regulacji jasności. Do tego cały czas miałem sparowany jakiś smartwatch z tym telefonem przez Bluetooth.
Tak dobre wyniki na pewno są efektem niskiej rozdzielczości ekranu, ale w mojej opinii również dobrego zarządzania energią wynikającego ze świetnego zoptymalizowania systemu.
Nawet jestem gotów uwierzyć, że AI sprawująca kontrolę nad baterią w Androidzie 9 Pie ma na to swój wpływ. Po prostu przy ogniwie o pojemności 3000mAh ciężko wyobrazić sobie 7h SoT i dwa dni bez dotykania gniazdka elektrycznego, a tutaj było to osiągalne.
OPINIA NA TEMAT MOTOROLI ONE
Jeśli miałbym jednym zdaniem scharakteryzować Motorolę One, to zdecydowanie musiałbym napisać, że to produkt dla osób, które uwielbiają szybkie smartfony, bazujące na niemodyfikowanym Androidzie, lubiące mieć zawsze świeże oprogramowanie, którym dodatkowo nie przeszkadza notch.
Wzornictwo nie jest ostatecznie najgorsze, telefon jest w miarę odchudzony, posiada szereg nowoczesnych technologii, a dzięki dobremu spasowaniu podzespołów z lekkim systemem udało się osiągnąć niezłą wydajność na dość leciwym już układzie obliczeniowym. Nawet, jeśli odświeżonym, to jednak nie będącym topowym chipem.Na pewno Motorola One nie nadaje się do fotografii. I pod tym kątem trzeba sobie tego smartfona odpuścić.
Ale cała reszta wypada tutaj rzetelnie i rokująco na przyszłość. W cenie sprzętu za 1000zł, który za chwilę jeszcze kilka stów stanieje – to naprawdę dobra relacja w stosunku do jakości i możliwości za bardzo przystępną sumkę. Szczególnie, że atrakcyjność tego smartfonu podkręca dodatkowo rewelacyjna bateria.
Trochę niepokoi, że telefon powstał w ramach programu Android One, a łatki bezpieczeństwa wchodzą z takim poślizgiem.
Fajnie też, gdyby udało się popracować nad układem ekranu głównego, bo sporo miejsca dziś marnuje widget Google i podstawowe aplikacje. Niektórym może brakować bardziej rozwiniętych gestów, ale nie oszukujmy się – te, które są (wraz z Wyświetlaczem Moto) – świetnie sprawdzają się na co dzień. Na plus wypada też fakt, że Motorolą One zapłacimy bezdotykowo w sklepach dzięki NFC.
Może na początku – po pierwszym kontakcie z tym smartfonom – nie byłem do niego przekonany, ale dzisiaj podchodzę do niego z większą sympatią. To dobra pozycja dla niewymagających, którzy lubią sprawnie działające, tanie telefony, z lekkim środowiskiem. Gotowych przymknąć oko na to i owo oraz bez ambicji fotograficznych.
-
WZORNICTWO I WYKONANIE
-
APARAT
-
HARDWARE
-
BATERIA
-
JAKOŚĆ/CENA