SŁOWEM WSTĘPU
Motorola Moto G – smartfon, który rzucił mnie na kolana. Jeśli mam być szczery, muszę od razu zaznaczyć, że ta recenzja będzie kipiała entuzjazmem. Kiedy pomyślę, że po okresie testów muszę się rozstać z tym smartfonem, to czuję ogromny żal. Moto G to niesamowite urządzenie, które pomogło mi zrozumieć na czym polega jego fenomen. I szkoda, że nie ma go w szerszej sprzedaży na polskim rynku, ale postarała się o niego sieć Play i chwała jej za to. Moto G to taki smartfon, który trudno zapomnieć, bo biorąc go do ręki zdziwicie się, ile dobra można dostać za 600 zł brutto. Tak, to ogromna niespodzianka.
WYGLĄD
Moto G jest bardzo kompaktowym smartfonem. Trudno nie napisać, że swoim rozmiarem wpisuje się dokładnie pomiędzy to co jest już duże, ale zarazem przyjemnie małe i nie przeszkadzające nadmiernymi gabarytami. Jestem pełen uznania dla zastosowanej wielkości ekranu oraz ogólnych rozmiarów urządzenia (65,9×129,9×11,6 mm), które świetnie leżało w mojej dłoni, tak bardzo przyzwyczajonej do dużych, często co najmniej 5-calowych smartfonów. Tutaj jest zupełnie inaczej – Moto G nie tylko dobrze się trzyma, ale również świetnie mieści i pasuje niemal do każdej kieszeni. Dawno nie miałem urządzenia tak dopasowanego do dłoni. Ale myślę, że to również zaleta świetnie wyprofilowanego tyłu, który jest lekko zaokrąglony.
Na uwagę zasługuje też kolorystyka wykorzystanych materiałów. Szczególnie na froncie mamy głęboką czerń obudowy i biegnących wokół smartfona ramek, chociaż przy pobieżnych oględzinach łatwo dostrzec wygaszony ekran, nad którym znajdują się dwa dość widoczne elementy: po pierwsze wgłębienie na głośnik zakryty dziurkowaną kratką. Po drugie – tuż obok niego jest sporych rozmiarów oko frontowej kamery, co wygląda trochę nienaturalnie na tle całej obudowy, ale nie jest to rzecz, na którą będziecie zwracać uwagę w codziennym użytku – oraz dioda powiadomień. Po przeciwległej stronie schowano czujniki światła i zbliżeniowy. Na szczycie Moto G znalazło się złącze 3,5 mm do podłączenia słuchawek, które zlokalizowano na środku. Nie odczułem z tego powodu żadnego dyskomfortu, wpłynęło to za to pozytywnie na możliwość wygodnego trzymania smartfona zarówno przez osoby prawo, jak i leworęczne.
Pod ekranem nie ma zupełnie nic, podobnie jak na lewym boku smartfona. Brakuje też fizycznych przycisków, bowiem na froncie występują już tylko te ekranowe, ale to właściwie standard u wszystkich producentów. Pod spodem, na dolnej części ramki jest na środku złącze microUSB oraz obok niego mikrofon. Za to prawy bok, to już przyciski włączania/wyłączania oraz regulacja głośności. Podobnie, jak w LG Nexusie 5, w Motoroli Moto G, w testowanym modelu, delikatnie rusza się włącznik. Nie jest to tak mocne, jak w przypadku Nexusa, ale rzuciło mi się w oczy. Przyciski są plastikowe i mają sztywny skok. Nieco słychać je przy mocniejszym naciśnięciu.
Jeśli chodzi o tył Moto G, to nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. Klapka jest wykonana z poliwęglanów, ma matowy, czarny kolor i jest bardzo przyjemna w dotyku. Krawędzie i narożniki są zaokrąglone, zatem dzięki takiemu wyprofilowaniu smartfon ten leży doskonale w dłoni, jest przyjemnie miękki w dotyku i dzięki kompaktowym rozmiarom nie ma absolutnie najmniejszego ryzyka, że wypuścicie go z ręki. Od góry, na środku mamy oko aparatu, poniżej jest lampa błyskowa, a pod nią okrągłe wgłębienie z charakterystycznym „M” w środku. To także miejsce, które przy otwieraniu klapki musimy nacisnąć, aby cały proces przebiegł bezproblemowo. Oprócz tego na wysokości aparatu – tuż obok niego – jest bardzo głośny głośnik.
Mimo, że wykonanie urządzenia bardzo mi się podoba, jest praktyczne i przemyślane, to znalazłem kilka wad:
- Pierwsza rzecz, która mi nie pasuje w wyglądzie Moto G to czarna, refleksująca ramka biegnąca dookoła urządzenia. Wolę matowe rozwiązania, poza tym ta trochę się palcuje. Jako, że nie jest to duża powierzchnia, to nie przeszkadza zanadto, ale dla mnie było to zauważalnym defektem.
- Druga sprawa dotyczy styku ramki z tylną klapką. Mimo, że obydwa elementy do siebie świetnie przylegają, to na styku jest mały rowek biegnący dookoła, w którym zbiera się trochę kurzu.
- Trzecia rzecz, to również obecność kurzu pod tylną klapką, w miejscu gdzie znajduje się głośnik. Dziurki są dość dużych rozmiarów i dostaje się tam pył nawet po kilku dniach noszenia w spodniach.
- Czwarty minus to waga (143g) oraz grubość Moto G, która jest bardzo ciężka i lekko spuchnięta (przypomnę raz jeszcze wymiary: 65,9×129,9×11,6 mm, przy czym w najcieńszym miejscu jej grubość to 6 mm). Domyślam się, że to z powodu konieczności zmieszczenia wielu podzespołów w mniejszej obudowie, ale jest to dość odczuwalne. Z tego samego powodu wydaje się dość gruba.
- Piątym grzechem Moto G jest dostęp do slotu kart micro SIM. Mimo, że obudowa jest bardzo dobrze ze sobą spasowana, nic nie trzeszczy, nie wygina się i nie przesuwa, to żeby włożyć kartę SIM, trzeba zdjąć każdorazowo pokrywę, co nie należy do najłatwiejszych czynności.
- Szóstym defektem jest niewymienna bateria. Skoro można zdjąć klapkę i w pewnym sensie ma się dostęp do wnętrza urządzenia, to szkoda, że nie da się dobrać do ogniwa, które z czasem się zużywa i dobrze mieć możliwość samemu wymienić, a nie być skazanym na szukanie serwisu.
Ponadto, nie można zarzucić Moto G absolutnie nic, co wprawiałoby nas w zły humor. Niektóre wady można przekuć w zalety – jeśli lubicie czuć w ręku urządzenie, to jej waga i grubość będą Wam odpowiadały. Ponadto nie każdy ma ambicję wymieniać baterię, a przy tak tanim smartfonie, może się to okazać zbyteczne. Innym osobom może podobać się połyskliwa ramka wokół urządzenia. Nie chcę się tutaj upierać przy tych wadach, ale recenzja jest – mimo prób zachowania maksymalnego obiektywizmu – dość subiektywnym spojrzeniem na produkt, bo przecież codziennie, bez przerwy niemal go używałem. Sami musicie zdecydować, czy będziecie zwracać na to uwagę, tym bardziej, że funkcjonalnie Moto G nie można absolutnie nic zarzucić.
EKRAN
W Motoroli Moto G producent zastosował ekran o przekątnej 4,5 cala. Jest to matryca IPS, na której zobaczymy rozdzielczość HD wynoszącą 1280×720 pikseli, co realnie przekłada się na wysoką gęstość upakowania pikseli na poziomie 329 ppi. Jest to zasługa małego wyświetlacza i wysokiej rozdzielczości, ale w praktyce dobrze jest do momentu, aż nie zaczniecie oglądać obrazu pod dowolnym kątem. Nie ma wprawdzie strasznej degradacji kolorów – jak na smartfon w tej cenie jest bardzo zadowalająco – ale na niektórych obrazach widać strzępy pikseli. Nie jest to w żadnym stopniu przeszkadzające, właściwie się tego nie zauważa, ale trudno o tym nie napisać.
Sam wyświetlacz jest bardzo jasny. Nawet w mocnym słońcu jego widoczność stoi na bardzo wysokim poziomie i spokojnie daje się go wówczas obsługiwać. Dzięki temu mamy pewność, że sprawdzi się także w tych warunkach, ale oczywiście cudów też nie ma i do pełnego komfortu jednak sporo potrzeba. Niemniej w codziennych sytuacjach nie odczujecie z powodu jasności tego ekranu żadnych niedostatków.
Mam jednak jeden zarzut. Wyświetlacz jest nieco ciemny w odwzorowaniu barw. Kolory nie są żywe, ale trochę sprane, mniej energiczne. Daleko im do zachwycających AMOLED-ów Samsunga, więc pewnie dlatego zwracam na to uwagę, bowiem bardzo lubię ekrany Koreańczyków (korzystam na co dzień z Samsunga Galaxy Tab 3 8.0 – jego recenzja TUTAJ), mimo że zarzuca się im przekłamania w odwzorowaniu kolorystyki, ale wyraźnie w Moto G brakuje barwom charakteru. Biel widziana pod kątem szybko robi się popielata, a czerń jest po prostu szara.
Sama praca ekranu z dotykiem nie sprawia najmniejszych problemów. Jest bardzo dobrze. Wprawdzie wyświetlacz łapie delikatne palcowanie, ale nie jest ono uciążliwe i szybko daje się zetrzeć. Sporym plusem jest swobodna możliwość obsługi jedną ręką, a właściwie kciukiem. Nawet osoby z małymi dłońmi nie będą miały z tym problemów.
WYDAJNOŚĆ
Przechodzimy do punktu, który tygryski lubią najbardziej ;) Motorola Moto G to smartfon, który pod względem wydajności zaskakuje – i co warto podkreślić – zaskakuje bardzo pozytywnie. Właściwie to nie wiem, jakich użyć słów, żeby opisać Wam, jak Moto G jest szybka! Zdecydowanie jest to zaletą idealnie zoptymalizowanego systemu pod możliwości hardware-u. Przyjrzyjmy się zatem bebechom z bliska.
Za pracę odpowiada 4-rdzeniowy Qualcomm Snapdragon MSM8x26 A7, taktowany zegarem 1,2GHz i grafiką Adreno 305 (450MHz). Do dyspozycji mamy też 1 GB pamięci RAM. W praktyce jest fenomenalnie dobrze. System pracuje bez najmniejszych problemów, nie ma absolutnie żadnych przycięć, lagów, spowolnień. Podkreślę raz jeszcze: NIE MA ŻADNYCH PRZYCIĘĆ, LAGÓW, SPOWOLNIEŃ. Nie ma szans, żebyście poczuli, że pracujecie ze smartfonem pozycjonowanym, jako średnia, albo i nawet budżetowa półka. Z gier testowałem Asphalt 8 Airborne i nie zdarzyło mi się w czasie grania nawet minimalne przycięcie! Otwierałem wiele zakładek w przeglądarce Chrome, biegałem z Adidas MiCoach, powrzucałem na 5 dostępnych pulpitów widgety, nawet takie z których nie korzystam, ale obciążają pamięć. Efekt? Płynna praca bez zająknięcia.
Dla mnie szok. Tak sprawuje się smartfon, który kosztuje na polskich aukcjach internetowych zaledwie 600 zł! Pełen respect z mojej strony dla Motoroli za ten model. Kawał świetnej roboty, super sprzęt dla wymagających, którzy nie mają zasobnego portfela.
Ale jak wiecie, nie ma róży bez kolców. Jest więc kilka drobiazgów, które podkreślają, z jaką półką mamy do czynienia. Na dane otrzymujemy zatem wyłącznie 8 GB pamięci. Na szczęście jest też wersja 16 GB, ale jest od razu droższa o ok. 200-250 zł (stan na koniec kwietnia br. na jednym z portali aukcyjnych). Pytaliście mnie w komentarzach przy okazji innego wpisu o Motoroli, czy 8 GB pamięci wystarcza? Otóż z dużym zdumieniem muszę stwierdzić, że tak, ale wszystko zależy od tego ile zainstalujecie aplikacji. Asphalt 8 Airborne zajmuje 1,4 GB przestrzeni. Jeśli dorzucicie trochę MP3, jakiś film, to szybko zabraknie miejsca. Ale odkąd słucham muzyki z Deezera, a zdjęcia i filmy automatycznie magazynują się na Dropboxie, to problem plików multimedialnych zniknął u mnie na dobre, chociaż w przypadku muzyki dograłem trochę kawałków, żeby sprawdzić wydajność aplikacji muzycznej.
Dodatkowo nie ma LTE czy NFC, ale jest za to Bluetooth 4.0 oraz GPS. Zresztą ten ostatni moduł działa bardzo dobrze. Łączność z satelitą odbywa się dosłownie w ciągu sekund i nie ma mowy o tym, że się zerwie. Ale brakuje znowu np. slotu na karty micro SD, który znacznie ratowałby sytuację, jeśli macie tylko 8-GB model.
Reasumując – nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń do pracy Moto G. Jej wydajność jest na zachwycającym poziomie. Nie stosowałem testów syntetycznych i nie mam zamiaru po nie sięgać. Widzę, jak to urządzenie pracuje pod moim, bardzo dużym obciążeniem. Nie mam pytań. Piątka z plusem dla Moto G za wydajność w tej cenie i przy takim hardware!
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
Smartfon Moto G pracuje na najnowszej odsłonie Androida KitKat 4.4.2. Żeby nie powtarzać się względem poprzedniego akapitu, dodam tylko dla porządku, że praca systemu była całkowicie wzorcowa. Nie spotkałem żadnych problemów z jego wydajnością. Aplikacje pracowały bezkolizyjnie, nic się ani razu nie zawiesiło, nie miałem sytuacji przypadkowego restartu, ani żadnych innych komplikacji mogących wyniknąć także z winy innych programów (kliknięcie powiększa obraz).
Myślę, że kluczem do sukcesu jest to, że system Android jest właściwie w nienaruszonej wersji. Motorola zrezygnowała z jakichkolwiek nakładek, wodotrysków, ulepszeń itp., chociaż w moim odczuciu ta edycja KitKata wygląda jak Jelly Bean 4.3. Oznacza to, że do dyspozycji mamy 5 pulpitów z jednym centralnym – Home. Do Google Now wchodzimy poprzez przeciągnięcie palcem z dołu ekranu ku górze, a aplikacja ta nie zajęła miejsca lewego pulpitu, jak ma to miejsce np. w KitKacie dla Nexusów. Ponadto, po przejściu do menu, u góry widzimy wciąż podział na Aplikacje, Widgety i ikonę Sklepu Play, czyli dokładnie tak samo, jak miało to miejsce w Androidzie JB 4.3.
Poznajemy, że to KitKat oczywiście po wyglądzie widgetu zegara, rozciągniętej tapecie, która jest zarówno pod paskiem powiadomień, jak i pod przyciskami ekranowymi oraz nieco innym menu Ustawień. W rzeczywistości obsługuje się taki system bardzo wygodnie, szybko i przyjemnie. Nie napotkałem żadnych kłopotów, nie miałem problemów z rozpoznaniem, w jakiej opcji się znalazłem itp.
Jedyne dodatki od Motoroli widoczne są po niektórych dedykowanych aplikacjach, które pracują w tle i monitorują naszą aktywność, ale też takich, które mają nam pomóc w organizacji czasu pracy. Służy do tego Assist, w którym ustawimy godziny naszego snu oraz przewidywane spotkania. Dzięki temu zdefiniujemy, w jaki sposób można się z nami skontaktować i w jakich okolicznościach. W tym celu wybierzemy kto się może do nas dodzwonić oraz po ilu próbach. Bardzo się do tego przyzwyczaiłem. Smartfon sam przełącza się na tryb nocny i nie niepokoją mnie żadne powiadomienia napływające z sieci społecznościowych. Przydatna funkcja.
Inną dodaną aplikacją jest Motorola Migrate – dedykowana przeniesieniu danych ze starego/poprzedniego smartfona do Moto G. Obsługuje urządzenia z Androidem oraz iOS.
Jest też świetne wsparcie z pomocą. Podobne rozwiązania widziałem już w Samsungach i smartfonach LG, ale i Motorola postarała się, aby znalezienie odpowiednich instrukcji i rozwiązań dla jej produktów było bardzo przyjemnym procesem. Innym dodatkiem jest możliwość zarządzania z Ustawień efektami głośności słuchanej muzyki. Możemy je konfigurować zależnie od tego, czy odtwarzamy muzykę na słuchawkach, czy smartfon podłączyliśmy pod zestaw głośników. Osobna sprawa, że głośnik zewnętrzny jest bardzo głośny, ale zdecydowanie dominują przy odtwarzaniu wysokie tony, zatem przyjemność ze słuchania jest dość nikła.
Inaczej jest z muzyką, której oddajemy się ze słuchawkami na uszach. Moto G brzmi bardzo przyzwoicie, dźwięk jest odpowiednio nasycony i nie sprawia zawodu, chociaż osobiście rejestrowałem dominację nieco wyższych tonów, ale było to naprawdę niezbyt odczuwalne. Natomiast Moto G – co warto zaznaczyć – to jeden z najgłośniejszych smartfonów! Nie byłem w stanie słuchać muzyki na najwyższym poziomie głośności, a jakość tak rozkręconych utworów była bardzo zadowalająca. Brakowało mi za to głębi i czystości, jakich dostarcza Sony nawet w tanich smartfonach, jak Xperia E1, którą testował Krzysztof Bojarczuk.
Oprócz kilku powyższych aplikacji od Motoroli, pozostałe są oczywiście od Google. Dlatego to z jego odtwarzacza posłuchacie muzyki, w Galerii będziecie przeglądać zdjęcia (no chyba, że przerzucicie się na aplikację Zdjęcia), a razem z Dyskiem otrzymacie dodatkowo 50 GB przestrzeni na dane w Chmurze. Co ciekawe, po ostatniej aktualizacji aplikacji Aparatu, w systemie pozostały dwie – ta zintegrowana przez Androida i nowa, dostarczona przez Google. Możemy oczywiście wybrać, z której chcemy korzystać na stałe. Ja u siebie zostawiłem obydwie, ale używałem przede wszystkim tej standardowej, niezaktualizowanej, która zresztą bardzo dobrze się sprawowała.
Sam system jest też odpowiednio przygotowany pod względem wsparcia. Oprócz standardowej pomocy, która pojawia się w określonych okolicznościach, by nowym użytkownikom Androida pokazać, jakie możliwości daje KitKat, zwłaszcza po pierwszym uruchomieniu, dużo wskazówek czeka Was też wewnątrz różnych aplikacji, w tym np. Aparatu. Od razu uczymy się (trzeba wykonać polecenia widoczne na ekranie, by móc przejść do fotografowania), jak obsługiwać aparat i jakie efekty przyniesie wykonanie określonych gestów. Zauważyłem też pojawiające się komunikaty od Moto Care, czyli aplikacji, która monitorowała moją aktywność z Moto G sugerując, jak mogę np. zwiększyć wytrzymałość baterii na jednym ładowaniu.
Sęk w tym, że wszystkie te informaje i usprawnienia zupełnie się nie narzucają. Są bardzo przyjemne, nieagresywne, a do tego rzeczywiście pomocne i przydatne. Dawno tak dobrze nie współpracowało mi się z żadnym telefonem, zwłaszcza że trochę tych słuchawek przez moje ręce przechodzi. Przygotowanie systemu do pracy uznaję za bardzo dobre. Dzięki temu, że mamy do czynienia z czystym Androidem, od razu czujemy jego lekkość oraz płynność działania. Życzyłbym sobie, żeby inni producenci również mieli to na uwadze, bo dzięki temu nie ma naprawdę do czego się przyczepić, jeśli idzie o Moto G.
PS.
Ciekawym dodatkiem jest obecność w Moto G radia FM. Wystarczy podłączyć jakiekolwiek słuchawki, które będą robiły za antenę i można słuchać bardzo wielu naszych stacji, bez konieczności łączenia się z Internetem. Aplikacja wyposażona jest w czytnik RDS, zatem na ekranie smartfona odczytamy nadawane komunikaty od każdej stacji, które również wyświetlają się z poziomu paska powiadomień.
APARAT
Tutaj kolejne, miłe zaskoczenie. Zupełnie po tak tanim smartfonie, jakim jest Motorola Moto G nie spodziewałem się, że zastosowany w nim aparat sprawi mi tyle miłych niespodzianek. Jest on wyposażony w 5-Mpx matrycę, którą wykonamy zdjęcia w proporcjach 4:3 i 16:9, przy wykorzystaniu 3,8-Mpx matrycy. Swoje zdjęcia zrobiłem używając szerokiego ekranu w proporcjach 16:9. Jak szybko zauważycie – fotografie nie są najgorszej jakości, ale wiele brakuje im do ideału, co widać chociażby na zdjęciach nocnych i robionych w słabym oświetleniu. Rozpatruję jednak możliwości aparatu biorąc mocno pod uwagę cenę smartfona, więc w tym względzie i tak najgorzej nie jest.
To, co w Moto G sprawiło mi najwięcej frajdy, jeśli chodzi o aparat, to dostępny tryb HDR. Jak się sprawdzał w praktyce możecie obejrzeć na poniższych fotografiach. Jak, na smartfon tej klasy, nie umiem nie zapiać z zachwytu. Oczywiście, to nie jest fotograficzny telefon. Wiele ujęć pozostawia sporo do życzenia, ale jak na możliwości matrycy myślę, że jest bardzo dobrze. Co więcej – na pochwałę zasługuje również szybkość włączania się aparatu oraz ustawienie ostrości. Mój Nexus 5, zwłaszcza w tym drugim aspekcie, siedzi zawstydzony w kącie do dziś.
BATERIA I TEMPERATURA
W Moto G producent zastosował baterię Litowo-jonową o pojemności 2070 mAh. Na swojej stronie Motorola reklamuje smartfona, jako urządzenie, które wytrzyma cały dzień na jednym ładowaniu. W praktyce rzeczywiście trudno polemizować z wydajnością na baterii, bo jest ona bardzo przyzwoita, przez co dodatkowo dobre wrażenie robiła na mnie podczas mojego, dość obciążającego użycia. W takich okolicznościach wytrzymywała cały roboczy dzień. Jeśli odłączyłem ją o 07:00 od ładowarki, to wieczorem, ok. 23:00 miałem jeszcze mniej więcej 30 proc. zapas energii. Rekordem był luźniejszy dzień, w czasie którego Moto G przejechała pełną dobę, a użycie ekranu w sumie wyniosło prawie 3,5 h! Oczywiście nie było zamierzone przeze mnie szukanie najefektywniejszego sposobu, by wyciągnąć, jak najlepszy wynik.
Co ciekawe, nawet podczas intensywnego grania w Asphalt 8 Airborne spadek mocy nie był zbyt duży. Podobnie podczas pracy GPS-u, aczkolwiek przy włączonym ekranie poziom baterii również topniał, ale nie tak drastycznie. W czasie 40 min. treningu przy wykorzystaniu nawigacji, ale z wyłączonym ekranem, zeszło mi zaledwie 2 proc. energii. Zmierzam do tego, że Moto G nie sprawiła mi zawodu. Działała naprawdę dobrze na jednym ładowaniu, zwłaszcza że sporo ją wykorzystywałem na zewnątrz i w ostrym słońcu niemal cały czas miałem ekran rozjaśniony na najwyższym poziomie. Dlatego oceniam baterię w Moto G bardzo wysoko.
Interesująca sytuacja była natomiast z temperaturą. O dziwo smartfon nie przegrzewał się zanadto, nawet pod solidnym obciążeniem, ale wówczas temperatura plecków robiła się dość jednostajna. Wszystkie testowane przeze mnie smartfony grzeją się zawsze w tym samym miejscu – po lewej stronie, zaraz obok oka aparatu. W Moto G temperatura wzrastała, ale mniej więcej od połowy urządzenia i to z tego miejsca rozprzestrzeniało się ciepło.
Reasumując praca na baterii była wydajna i zadowalająca, nawet pod obciążeniem. Temperatura urządzenia nie była zupełnie wyczuwalna przy zwykłym, nieabsorbującym korzystaniu, a przy dużej presji rosła do akceptowalnego poziomu. Pod tym względem z Moto G będziecie bardzo zadowoleni.
PODSUMOWANIE
Nie ukrywam, że rozstawałem się z Moto G z ciężkim sercem. Po raz pierwszy w życiu – mając budżetowy smartfon, czułem się tak, jak bym obsługiwał flagowca LG, Samsunga lub Sony. Optymalizacja systemu jest wzorcowa. Pomimo mało powalającego hardware, smartfon Motoroli sprawował się u mnie doskonale. Nie zanotowałem żadnych przycięć, spowolnień, lagów. Wszystkie aplikacje pracowały bardzo wydajnie i bez przykrych niespodzianek. Podobnie wymagające gry, jak Asphalt 8 Airborne.
Codzienne wyzwania, jak przeglądanie dużej ilości stron w wielu zakładkach, ciągłe powiadomienia z serwisów społecznościowych oraz komunikowanie się przez nie, do tego czytanie potężnej dawki technologicznych newsów z najróżniejszych aplikacji do agregowania treści, ciągłe operowanie jasnością ekranu, słuchanie muzyki z Deezera lub dedykowanego odtwarzacza, odpowiadanie na wiadomości e-mail, SMS czy hangouty. Wszystko to działo się płynnie, szybko i bez zająknięcia. Takiego telefonu w tej cenie nie znajdziecie, no chyba że postawicie na chińskie rozwiązania, ale i tu byłbym ostrożny.
Praca na baterii oraz ciepło emitowane podczas używania smartfona były akceptowalne. Jakość zdjęć z aparatu przyzwoita, ale szału nie było, natomiast działanie sensora odbywało się bezkolizyjnie, obiektyw szybko łapał ostrość, a dodatki w stylu trybu HDR, to wyśmienite smaczki uatrakcyjniające kamerę w Moto G.
Pomimo rewelacyjnego spasowania i dobrej jakości tylnej klapki, inne elementy budowy smartfona pozostawiały u mnie wiele do życzenia. Nie podobała mi się silnie refleksująca czarna ramka, brak slotu na karty micro SIM na zewnątrz, tylko konieczność zdejmowania klapki w celu dostania się do niego (a czynność ta nie należała do najwygodniejszych), a kiedy już rozebraliśmy Moto G, to nie można było ruszyć baterii, która jest na stałe wmontowana w urządzenie. Brakuje też slotu na karty microSD, który rekompensowałby zaledwie 8 GB pamięci na dane, chociaż jest też wersja z 16 GB, ale nie wiem czy poza aukcjami dostępna w ogólnej sprzedaży.
Nie byłem też do końca zadowolony z jakości ekranu, chociaż jego praca nie pozostawiała złudzeń – było bardzo dobrze. Niemniej mało nasycony barwami panel nie zachwycał mojego oka, a czerń była po prostu szara. Minusem dla niektórych osób może być brak pełnej ładowarki – w zestawie jest bowiem tylko kabel USB, ale to żaden problem. Mam w domu tak dużo ładowarek, że zupełnie nie pomyślałem o tym defekcie, jako o wadzie, ale nadmieniam o tym tutaj, bo niektórych to irytuje i dają upust złości w różnych komentarzach. Jest to całkowicie nieuzasadnione – Moto G w tym, w czym ma się sprawdzać najlepiej daje radę w 200 proc.
Bo jedną z największych zalet tego smartfona Motoroli, jest wspaniała i płynna praca na czystym systemie Android, dodatkowo zaktualizowanym do najnowszej wersji KitKat 4.4.2. Dzięki temu mamy aktualne urządzenie, ze stockowym systemem, który działa jak burza. Jeśli nie lubicie fajerwerków i wodotrysków stosowanych w nakładkach na system przez innych producentów, to tutaj otrzymacie lekkość czystego softu, który sprawuje się doskonale. Pierwszy raz zdarza mi się też pochwalić kontekstową pomoc, która pojawia się w określonych sytuacjach i uczy nas obsługi Moto G. Jest ona przyjazna, nienachalna i odnosi do naszego rzeczywistego użycia telefonu.
Moto G to moim zdaniem smartfon wybitny w swojej klasie. W tej cenie i z takim hardware nie pracuje w taki sposób żadne inne urządzenie. Jest zgrabne, idealnie pasuje do ręki, ale panel ma na tyle duży, że osoby którym przeszkadzają 5- lub 6-calowe boiska piłkarskie będą zachwycone jego kompaktowymi rozmiarami.
Jeśli pytacie mnie czy warto kupić Moto G, to odpowiadam – warto, jak cholera! Można brać w ciemno. Nie będziecie żałować.
****
Pełna specyfikacja smartfonu Motorola Moto G
Pełna Intrukcja Obsługi smartfonu Motorola Moto G