SŁOWEM WSTĘPU
Uwielbiam testować Motorole Moto G. Nie zdarzyło mi się jeszcze, aby smartfon z tej serii mnie zawiódł. Tak samo jest teraz. Bo to produkt do bólu koszerny (jeśli w ogóle tak mogę napisać), czyli spełniający wszelkie najlepsze normy w swoim segmencie i wpisujący się w standardy, których możesz od niego oczekiwać, ale producent wcale nie musiałby ich realizować. Jako, że Motorola to teraz Lenovo, nie umiem przejść bez uznania nad utrzymaniem przez Chińczyków tej serii w formie, którą narzucili przecież Amerykanie, kiedy firma była jeszcze w ich rękach. Bo kolejna Moto G jest po prostu – znów – najlepsza w swej klasie!
WYGLĄD I WZORNICTWO
Wzorniczo Moto G 3-gen. (2015) nawiązuje do tego, co w roku 2014. pokazał producent prezentując Moto X oraz Nexusa 6. Fajna stalowa i solidna ramka, ścięta na szczycie i wlewająca się na plecki, z otworem na środku na słuchawki, dodatkowo zwężana przy szczytowych krawędziach i lekko nachodząca na front.
Z tyłu wymienna klapka z tworzywa sztucznego, ale z poprzecznie ponacinaną powierzchnią, zatem trzyma się Moto G 3-gen. wciąż tak samo dobrze. Jest to również zasługą lekko wygiętych plecków, które pięknie leżą w dłoni. Nawet przy pięciocalowym ekranie nie ma mowy o jakichkolwiek niedogodnościach w obsłudze. Niemniej – jakościowo już tak dobrze nie jest. Stosowany we wcześniejszych dwóch edycjach poliwęglan bardziej przypadł mi do gustu. Logo umieszczono w tradycyjnym, okrągłym zagłębieniu, a to teraz zintegrowane jest z podłużną stalową lub plastikową (przepraszam, ale nie udało mi się tego rozstrzygnąć finalnie, ale stawiam 70 do 30, że to właśnie metal) wkładką. Jest to wyróżniający się znacznie element plecków, bowiem zmieszczono na tym pasku również aparat oraz podwójną diodę doświetlającą.
Metalowe są również przyciski regulacji głośności, a także włącznik, który dla odróżnienia (przy próbie namacania), otrzymał ponacinaną powierzchnię, która zaskakująco dobrze koresponduje z tym samym stylem zachowanym na tylnej klapce. Skok przycisków jest wyraźny, twardy, konkretny – taki, jak lubię!
Front, to już klasycznie szkło hartowane Corning Gorilla Glass 3, głośniki (górny rozmów i dolny muzyczny – mono), przednia kamerka, czujnik światła i zbliżeniowy obok niej. Pomimo podłużnych, wyciętych otworów (fajnych, ostrych w dotyku), na wspomniane przed chwilą głośniki, nie zbiera się w nich w sposób widoczny żaden kurz. Miłe zaskoczenie.
Zasadniczo nie jestem porwany wyglądem Moto G 3-gen., ale studiując detale mój zachwyt rośnie. Bierze się to też z tego, że testowałem niedawno flagowca od Microsoftu – Lumię 950XL, która wykonana jest z trzeszczącego tworzywa sztucznego, przyciski ma plastikowe, a w głośnikach tonę kurzu i kosztuje blisko 3 tys. zł. Microsofcie – wstydź się!
Osobna sprawa, że tak zwarta konstrukcja (wymiary i waga: 72.4×142.1×11.6mm; 155g), to przede wszystkim nacisk położony na wodoszczelność tejże słuchawki (UWAGA – nie jest odporna na wnikanie doń kurzu). Spełnia ona restrykcje normy IPX7, może zatem nurkować do głębokości jednego metra przez maksymalnie trzydzieści minut. Lenovo zastrzega jednak, że dotyczy to wyłącznie wody słodkiej, a smartfon nie powinien być wystawiany na strumienie padające nań pod ciśnieniem.
Innymi słowy – jak Ci się jakiś wodny płyn na Moto G 2015 wyleje lub telefon wpadnie przy brzegu do jeziora, to nic się nie stanie, ale pływanie z nim lub narażanie na walkę z oporem wody nie zapewni wodoszczelności. I o tym MUSISZ pamiętać! Zresztą powyższe zdjęcie dobrze pokazuje, jak łatwo pod klapkę dostaje się woda. Uszczelki są na niej m.in. wokół slotów na karty SIM i micro-SD – są to więc miejsca wyjątkowo chronione, ale słabo, że nie zadbano, aby mimo wszystko woda nie dostawała się do środka, bezpośrednio pod klapkę.
EKRAN
Motorola Moto G 3-gen. po raz drugi otrzymuje ekran o przekątnej pięciu cali. Doskonała decyzja, chociaż moje oczy przywykłe już do rozdzielczości 2K, wyraźnie dostrzegały ziarno pikseli. Nie zmienia to faktu, że wyświetlacz jest naprawdę niezły, wykonany w technologii IPS, a zatem jego kąty widzenia pozostają na bardzo dobrym poziomie. Jestem też zachwycony jasnością, która nie daje za wygraną nawet z mocnym słońcem. Druga rzecz – najniższy wskaźnik jasności jest wciąż tak intensywny, że w nocy korzysta się z ekranu Moto G 2015 mniej komfortowo, ale wciąż nie najgorzej.
- przekątna – 5 cali,
- typ matrycy – IPS TFT,
- rozdzielczość: HD (720×1280 px),
- gęstość ułożenia pikseli – 294 piksele na cal,
- szkło ochronne: Corning Gorilla Glass 3.
Jedyne, na co mogę trochę pomarudzić, to odwzorowanie kolorów, które jest… kiepskie, jałowe i mało porywające. Ale jestem w stanie wybaczyć to temu smartfonowi – to nie jest najwyższa półka, a i tak jakościowo nie jest najgorzej. Dobra cena produktu zawsze jest zależna od tego typu kompromisów, ale jeśli korzystałeś wcześniej z paneli AMOLED-owych, to przeżyjesz rozczarowanie. Oko się do nowej kolorystyki oczywiście szybko przyzwyczai, ale też różnica wciąż będzie odczuwalna.
WYDAJNOŚĆ
Zdradziłem już na początku, więc przejdę od razu do konkretów – tak, wydajnościowo, to prawdziwe mięcho. Wiem, że brzmi to dość gwałtownie i dla tych, którzy widzieli Zjawę, może nieco odpychająco, ale radzę pomyśleć o tym w kontekście jak najbardziej pozytywnym:
- procesor – Qualcomm Snapdragon 410 (MSM8916),
- typ układu – 64-bitowy,
- ilość rdzeni: cztery (quad-core) 4xARM Cortex A53, taktowany zegarem 1.4 GHz,
- grafika: Adreno 306,
- pamięć operacyjna: 2 GB RAM (LPDDR3) – UWAGA – jest też wariant z 1 GB RAM,
- wewnętrzna pamięć masowa na pliki: 16 GB (jest też wersja z 8 GB).
Tak – testowałem mocniejszy wariant Moto G 3-gen., zatem nie mogę dać głowy za wersję z 1 GB RAM oraz 8 GB pamięci na pliki. Moim prywatnym zdaniem – jest to już zdecydowanie za mało, ale może ma ta specyfikacja wypełnić lukę po Moto E? Miałoby to wtedy sens. Niemniej już sama pamięć na dane jest takim niespotykanym wyjątkiem, że szkoda w ogóle się tym wariantem interesować.
Przy testowanej przeze mnie specyfikacji, wydajność była na bardzo zadowalającym poziomie. Zdarzały się jakieś drobne, naprawdę minimalne przycinki, ale sądzę, że bardziej wynikały z optymalizacji niektórych aplikacji, aniżeli możliwości Moto G. Skąd ta pewność? Wystarczy otworzyć chociażby listę ostatnich apek, aby przekonać się, jak wiele siedzi w jej pamięci, a nie zwalnia nawet na sekundę. To naprawdę mocny, solidny i szybki smartfon. Gotów jestem go rekomendować pod tym względem.
Może rzadko – lub prawie wcale – o tym się wspomina w recenzjach, ale jak na tej klasy produkt, muszę pochwalić Moto G 3-gen. za stosunkowo dobrą jakość rozmów. I świetnie wypadała tutaj słyszalność, jak i wokal niesiony w drugą stronę. Smartfon ten otrzymał dwa mikrofony, więc pewnie to dlatego, ale już dobre anteny w połączeniu z przyzwoitym głośnikiem rozmów to druga sprawa i widać, że w Lenovo nikt nie pokpił sprawy.
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
Po wyjęciu z pudełka zainstalowany był w Moto G 3-gen. z 2015 roku system Android 5.1.1 Lollipop, ale nim zdążyłem dobrze skonfigurować konto Google, już miałem gotowe powiadomienie, że istnieje aktualizacja do Androida 6.0 Marshmallow. Nie jest to najświeższa odsłona tego systemu, ale i tak najbardziej aktualna. Zresztą – ten smartfon kosztuje trzy-cztery raz mniej niż prominentne urządzenia, które do tej pory nie doczekały się update-u, zatem pełen szacunek dla Motoroli/Lenovo, że nadal działa to jak w zegarku!
Sam system nie został mocno zmieniony, jak lubią to czynić inni producenci, majstrując w nakładkach, co całkowicie utrudnia dostarczanie jakichkolwiek aktualizacji. W związku z tym – poza kilkoma dedykowanymi rozwiązaniami i apkami – Marshmallow w Moto G 3-gen. jest właściwie taki sam, jak w Nexusach. A dzięki temu możesz cieszyć się superszybką pracą Androida, której nie powstydziłby się żaden iPhone z iOS od Apple. Wiem, że brzmi to, jak żart lub co najmniej gruba przesada, ale jestem całkowicie poważny – tak, jak działa zielony robot na smartfonach z serii Nexus oraz Moto, tak mógłby działać wszędzie – i wierz mi – jest to system naprawdę dobrze napisany, który ani nie laguje, ani się nie wysypuje, ani samoistnie nie restartuje, a do tego gwarantuje stabilną i szybką pracę.
Czuję się, jak bym opisywał flagowca ;), a nie wartą kilkaset złotych Motkę ;). Ale trudno polemizować z faktami. Oczywiście, gdybym się uparł, to znalazłbym konkretne apki, gdzie coś przycięło, albo inne drobne niedociągnięcia, tyle że to nie jest produkt, na który wydajesz oszczędności życia, a w swoim segmencie pozwala naprawdę na bardzo wiele.
Najważniejsze ficzery, które ułatwiają życie z Moto G 3-gen. z 2015 roku, to:
- Dwukrotne potrząśnięcie smartfonem włącza latarkę. Wyłącza się ją dokładnie tym samym gestem. Działa bez najmniejszego zająknięcia!
- Szybko włączysz aparat fotograficzny dwukrotnie odwracając nadgarstek z trzymaną w dłoni Moto G 3-gen. Jak działa? Nie pytaj – po prostu błyskawicznie!
- Zostańmy jeszcze z aparatem – kiedy już jesteś w aplikacji fotograficznej i chcesz szybko przełączyć się na frontową kamerkę, to tutaj również: dwukrotnie porusz nadgarstkiem, a włączy się przedni aparat. Powrót do tylnego – przez ten sam gest.
- Ekran typu glance – czyli na wygaszonym wyświetlaczu pojawiają się godzina oraz powiadomienia. Ale UWAGA – tylko w określonych okolicznościach, czyli nie będzie ich, gdy smartfon masz aktualnie w torebce, ani jeśli aktualnie rozmawiasz przez telefon lub, gdy Twoja Moto skierowana jest ekranem do dołu (np. kiedy masz ją w spodniach). Dzięki tym obostrzeniom nie jest marnowana bateria na wyświetlanie informacji, kiedy nie możesz ich w żaden sposób podejrzeć.
Nie, nie są to pierdoły. To faktycznie przydatne funkcje, które działają, i z których się korzysta. Z drugiej strony – jest ich tylko kilka, więc nie musisz nie wiadomo czego zapamiętywać, aby wygodnie obsługiwać Moto G 3-gen. Prosto i skutecznie. Oczywiście to nie wszystko, bo razem z tym produktem. otrzymujesz kilka natywnie dodanych aplikacji, które też się przydają.
- Moto – będąca krótkim instruktażem, jak używać Moto G 3-gen., jakie gesty wykonywać, by ułatwić sobie życie i co daje ekran glance.
- Alert – ultragenialna apka do lokalizowania drugiej osoby lub wezwania pomocy, jeśli znajdziesz się w sytuacji zagrożenia. Sprawdzałem przez kilka dni i byłem zachwycony. Jest to coś, dla czego warto kupić tego smartfona swojemu dziecku lub ukochanej lub też chorującej przewlekle osobie, z która może wyjść z domu i nie pamiętać o tym. Urządzenie wysyła bowiem SMS-y z Twoją dokładną lokalizacją na mapie, z aktywnym linkiem do Google Maps, w określonych interwałach czasowych. Na zdefiniowany numer przychodzą wiadomości, kiedy smartfon wraz ze swoim właścicielem (lub właścicielką) opuścił jeden adres, a kiedy znalazł się pod innym adresem. W tym celu definiuje się ten domowy, szkoły lub pracy. Jeśli np. idziesz na nocną imprezę i będziesz wracać nad ranem, a boisz się czyhających niebezpieczeństw, również zdefiniujesz knajpę, do której idziesz oraz co jaki czas wybrana przez Ciebie osoba ma dostawać informację o miejscu Twojego pobytu. Szczerze pisząc mam ochotę nazwać tą apkę jednym z najlepszych emejzingów, jakie przyszło mi w ostatnim czasie testować. Aha – w Alercie możesz też ustawić numery telefonów oraz komunikaty alarmowe, które mają być wraz z Twoją lokalizacją rozsyłane do tych osób, jeśli dojdzie do jakiejś niebezpiecznej sytuacji. Naprawdę solidna, przydatna aplikacja.
- Pomoc – to już bardziej szczegółowy punkt programu, czyli apka będąca zbiorem porad, które może okresowo wyświetlać na ekranie smartfona, tak, aby pomóc Ci jak najlepiej wykorzystać swoją Moto G 3-gen. Nie jest to klasyczna instrukcja obsługi, ale znacznie rozwinięta aplikacja Moto, pokazująca jak pewne rzeczy zrobić krok po kroku, od czego zacząć, jak poznać system Android, odkryć aplikacje, sprawdzić jak wydłużyć czas pracy na jednym ładowaniu. Jest tutaj nawet szczegółowo rozpisane, jak analizować poszczególne słupki w statystykach baterii.
- Radio FM – świetna sprawa, tyle że potrzebne są słuchawki, które służą za antenę. Już dawno nie korzystałem z takiego rozwiązania, bo po prostu słucham tylko Dwójki i tylko w Sieci. Oczywiście poświęcam miejsce tej aplikacji, bo sporo się już zmieniło od czasu, kiedy miałem radio w Nokii 6230i i naprawdę dużo go słuchałem na tym telefonie ;). Współcześnie – taka aplikacja jak Radio FM – pozwala zdefiniować w jakim jesteś regionie, możesz ustawić czas, po którym sama się wyłączy (przydatne, jeśli lubisz zasypiać z radiem – ja lubiłem), a do tego możesz nagrywać konkretne audycje, przypisać nazwy plików etc. Niby relikt, ale kurczę – fajnie było do tego wrócić w Moto G 3-gen!
- oczywiście jest osobna apka do SMS-ów oraz dedykowana Galerii, ale tutaj już szału nie ma, a w przypadku tej drugiej – jest nawet za ubogo. Polecam Zdjęcia od Google.
Podsumowując – Lenovo razem z Moto G 3-gen. kontynuuje dobre nawyki zapoczątkowane w poprzednich Motkach, dodaje kilka rzeczy nowych od siebie, są to praktyczne rozwiązania, nic nachalnego, wszystko pracuje na dobrym, płynnym poziomie i potrafi być po prostu przydatne. Poza tym zostawia miejsce na aplikacje firm trzecich, a smartfon nie jest nadmiernie przeładowany wodotryskami do nie wiadomo czego.
APARAT
Jeśli chodzi o aparat, to targają mną dwa uczucia. Pierwsze – WOW – dali 13 Mpx matrycę z HDR! Druga – cholera – znowu ta kiepska androidowa aplikacja… I cóż, faktycznie tak jest, że apka do zdjęć za wiele się nie zmieniła, poza dodaniem pierścienia z lewej strony ekranu do sterowania niektórymi zdefiniowanymi nastawami i właściwie to wszystko. Brakuje mi ekranowej migawki, bo przywykłem, że kiedy dotykam wyświetlacza, to wyłącznie w celu ustawienia ostrości. Tutaj działa to trochę inaczej – tapnięcie w panel wykonuje zdjęcie. Aby przenieść focus w inne miejsce, trzeba chwycić celownik i przesunąć go palcem po ekranie. Jest to trochę niewygodne, bo od razu pojawia się opcja regulacji jasności kadru i kilka ujęć przez to zepsułem.
Aparat tylny w Moto G 3-gen. (2015) to:
- ilość efektywnych pikseli – 13 Mpx,
- przysłona – f/2.0,
- szerokość pola widzenia (Field Of View) – FOV=76 st.,
- doświetlenie – podwójna lampa LED,
- zoom – tak, czterokrotny cyfrowy,
- autofocus – tak,
- wideo – nagrywanie filmów HDR 1080p (30fps),
- dodatkowe funkcje: rozpoznawanie i przechwytywanie kodów QR, tryb zdjęć seryjnych, tryb slow-motion video, tryb panoramicznych zdjęć.
Aparat przedni w Moto G 3-gen. (2015) to:
- ilość efektywnych pikseli: 5 Mpx, auto-HDR
- przysłona – f/2.2,
- szerokość pola widzenia (Field Of View) – FOV=72 st.,
- doświetlenie – flash ekranowy,
- zoom – tak, czterokrotny cyfrowy,
- autofocus – nie, stała ostrość,
- dodatkowe funkcje: tryb zdjęć seryjnych, tryb slow-motion video.
No dobrze, jak jest w praktyce? Hm… dość przeciętnie. Może inaczej – nie jest źle w dobrym oświetleniu. Kiedy robi się ciemniej zdjęcia też wychodzą dobrze, bo 13 Mpx oraz jasna przysłona robią swoje. Ale… brak jakiejkolwiek stabilizacji obrazu – a to od razu rzutuje na jakość wykonanych fotografii. Drobne drżenie dłoni i już widać rozmazania. Oznacza to, że jak się robi ciemniej lub zaczyna dominować sztuczne światło, to nagle okazuje się, że zrobienie udanego zdjęcia stanowi dla Moto G 3-gen. pewne wyzwanie.
W związku z tym tryb zdjęć seryjnych to nie do końca udany pomysł, bo po prostu szybko fotografowane np. wygłupy nie do końca oddadzą ten efekt, którego oczekujesz. Fajnym dodatkiem jest kręcenie wideo typu slow-motion (SloMo) w rozdzielczości 720p, które ostatnio jest dość popularne i można się tym pobawić również przy frontowym aparacie.
Nie uważam, aby w Moto G 3-gen. był zły aparat, ale osobiście postawiłbym na mniej megapikseli, może nawet na ciemniejszą przysłonę, ale za cenę jakiejkolwiek stabilizacji. Do internetowej, socialmediowej fotografii jak najbardziej ta optyka – zarówno z przodu, jak i z tyłu – wystarczy. Ale szybki przegląd poniższych fotek ujawni, że dramatycznie słabo wyglądają bardzo jasne punkty. Biel jest po prostu mocno przepalona i nie punktowo, a całymi fragmentami. Rzutuje to od razu na wyrazistość konturów ciemniejszych obiektów, które bezpośrednio sąsiadują z jasnymi punktami, jak dachy budynków czy gałęzie drzew.
Osobna sprawa, że wpływa to również na kolorystykę zdjęć, która jest po prostu mdła, mało nasycona i dość przeciętna. Najsensowniej więc wykonywać fotki w trybie HDR, ale… trwa to dłużej, dodatkowo trzeba panować nad drżeniem dłoni, a do tego nastawić się, że zdjęcia będą… za bardzo przerysowane. Nie wszystkie, ale większość – zdecydowanie. Ujawnia się to, kiedy przegląda się je w postaci miniatur. Rozpiętość odcieni szarości jest pociągnięta, jakby ktoś szkicował ją grubym, czarnym węglem. Takie efekty można uzyskiwać przy obróbce zdjęcia z zastosowaniem filtrów fotograficznych, ale nie przy niemal każdym kadrze i to z automatu w HDR.
Wszystkie zdjęcia w oryginalnych rozmiarach na naszym koncie Flickr.
BATERIA I TEMPERATURA
Kiedy przeczytałem, że w Moto G trzeciej generacji znajduje się ogniwo o pojemności 2470 mAh, byłem nieco zbity z tropu. Przy pięciocalowym wyświetlaczu nie do końca wierzyłem, że z nowym Snapdragonem i 2 GB pamięci RAM uda się jej przejechać cały dzień. Jakież było (i w zasadzie jest nadal) moje zaskoczenie! Otóż Moto G 3-gen radzi sobie z akumulatorem bardzo, bardzo dobrze.
Standardem było, że w swoim mieszanym, aczkolwiek dość intensywnym użytkowaniu, wyciągałem spokojnie 3-3,5h, i to bez specjalnego oszczędzania jasności, z kilkudziesięcioma minutami oglądania YouTube, obszernym czytaniem, czatowaniem na Hangouts etc. W moim odczuciu jest świetnie i sądzę, że nie powinieneś/powinnaś mieć z baterią żadnych problemów, chociaż w zestawie – tradycyjnie – nie ma ładowarki, jest za to sam kabel USB.
Kultura pracy pod względem temperatury nie spadała w żadnym stopniu. Niby te słabsze Snapdragony nie są tak wydajne, jak czołowe układy, a jednak z ciepłem radzą sobie znacznie lepiej. Jasne – jak zaczniesz grać, kręcić filmy, oglądać dziesiątki materiałów na YT, to zrobi się cieplej, ale są to naprawdę wyjątkowe sytuacje i zasadniczo rzadkie.
PODSUMOWANIE
Lenovo/Motorola Moto G 3-gen. z 2015 roku jest smartfonem genialnym. Biorąc pod uwagę, jak niektórzy producenci potrafią wykonać swoje flagowe telefony, to testowany tutaj model wypada na tym tle absolutnie bardzo dobrze. Wygląd może nie jest najpiękniejszy, ale estetyka wykonania stoi tutaj na wysokim poziomie i widać, że przyłożono się do zadbania o szczegóły. A to bardzo cieszy, gdyż producent zarazem wysyła jasny sygnał w świat – pomimo, że to nie jest nasz najważniejszy produkt, to tak go traktujemy, jakby nim był. I nie ma tutaj żadnego marketingu, bo solidność konstrukcji mówi sama za siebie… chociaż wodoszczelność wypada tak sobie.
Moto G 3-gen. dostępna jest z kilkoma sensownymi aplikacjami na pokładzie oraz praktycznymi ficzerami, które usprawnią pracę z aparatem, powiadomieniami i latarką, po które każdy(a) z nas od czasu do czasu sięga. Fajne jest to, że producent nie ingeruje w nakładę systemową, a ta jest niemal identyczna ze stockową, czyli taką, w jakiej razem z Androidem wypuścił ją Google. To przekłada się na krótki czas oczekiwania na aktualizacje systemu, zatem już teraz można cieszyć się ostatnią wersją OS-u.
Obecność slotu na kardy micro-SD, 2 GB RAM-u, 16 GB na pliki zewnętrzne, umiarkowana wodoszczelność, 13-Mpx aparat z HDR, bateria pracująca całą dobę, a do tego wydajny, 64-bitowy Snapdragon 410 – to tak naprawdę gwarancja zakupu świetnego smartfona za stosunkowo małe pieniądze. Jest oczywiście Moto G 3-gen. w uboższej wersji, ale tej w dłoni nie miałem, więc nie chcę za nią brać odpowiedzialności, zresztą nie oczekuję po niej cudów. Natomiast recenzowana tutaj – w mocniejszym wariancie Motorola – to gwarancja wygodnej, szybkiej i właściwie bezproblemowej przygody.
W dniu pisania tej recenzji (połowa marca 2016.), w tej lepszej wersji Moto G 3-gen. kosztuje na prywatnych aukcjach nieco ponad 500-600zł brutto, a sklepy oferują ją za 799zł brutto. Jeśli chcesz mnie zapytać, czy warto, to odpowiadam – tak, można brać w ciemno!