SŁOWEM WSTĘPU
Motorola Moto G drugiej generacji (2-gen.) ma niełatwe zadanie. Jej poprzedniczka – Moto G 1-gen. to smartfon wybitnie udany w swoim przedziale cenowym. Taki, za którym jeszcze w czasie testów zacząłem tęsknić. Byłem więc ogromnie ciekaw, jak kolejna edycja tego urządzenia poradzi sobie z postawionymi przed nią zadaniami. Bo to w końcu niełatwa rzecz, przeskoczyć pierwowzór, który wciąż cieszy się dobrą opinią. O filmowych „dwójkach” mówi się, że już nie są tak udane, jak „jedynki”. Jak więc jest z drugą Moto G? Myślę, że będziecie ukontentowani :).
[showads ad=rek3]
WZORNICTWO I WYGLĄD
Motorola Moto G 2-gen. jest tylko nieznacznie inna niż jej poprzedniczka. To ważne, bo przyjęte wzornictwo, zastosowane materiały, a także wykonanie, a przy tym wszystko to zderzone z niezwykle niską ceną, dawały nam już w pierwszym oglądzie produkt zdecydowanie wyróżniający się na tle konkurencji. Toteż Moto G 2-gen. kopiuje te same rozwiązania, ale w rozmiarze XL. Dostajemy zatem większy ekran, urosła obudowa, zmieniły się przez to gabaryty i waga. Ale po prawdzie – wciąż mamy prawie tak samo ładne urządzenie, tyle że nie wzbudza ono już takich emocji. Nie mogę też napisać, że straciło na swojej kompaktowości, aczkolwiek rozmiar tutaj jest już widoczny i odczuwalny.
Obraz całości psują mi dwa plastikowe paski u góry i dołu smartfona na froncie. Zlokalizowano je dokładnie ponad i tuż pod ekranem. W miejscach tych producent umieścił dla nas małą niespodziankę muzyczną – dwa głośniki stereofoniczne, które świetnie brzmią. Jak na ten pułap cenowy, to całkiem przyzwoity dodatek! Całość ma nawiązywać do podobnie zaprojektowanej flagowej Moto X 2-gen. Zasadniczo ten front mi się i w jednym i w drugim modelu nie podoba, zatem nie kipię entuzjazmem, kiedy na niego patrzę. No ale nie dla wyglądu się Moto G 2-gen. kupuje… Chociaż… miałem w ręce wersję białą i ta jest zdecydowanie atrakcyjniejsza.
[showads ad=rek3]
Z przodu jest też na środku – zaraz pomiędzy górnym głośnikiem i ekranem – czujnik zbliżeniowy oraz światła otoczenia. W prawym górnym narożniku umieszczono frontową kamerkę. Po tej samej stronie, zupełnie na skraju jest maleńka, ale widoczna dioda powiadomień. I właściwie to wszystko.
Prawy bok, to utrzymane w tej samej stylistyce, co maskownice przednich głośników, przyciski. Mamy więc na środku regulację głośności, a ponad nią włącznik, który podobnie, jak w przypadku poprzedniczki jest dość ruchomy. Jako, że wciąż mamy do czynienia z plastikiem, to nie jest to jakieś nieprzyjemne, a luzy nie są tragiczne, ale kiedy w ciszy potrząśniecie telefonem, słuchać jak gruchają. Osobne słowo muszę poświęcić ich skokowi. Otóż w pierwszej Moto G ten był twardy i momentami z tego powodu dość słyszalny. Tutaj w Moto G 2nd jest inaczej – skok jest dość miękki, przez co mam wrażenie, że muszę bardziej dociskać przyciski, co nie za bardzo mi się podoba.
Teoretycznie na spodzie, bliżej prawej strony znalazło się miejsce na minimalny mikrofon (co sugeruje instrukcja), ale ja go tam nie zlokalizowałem nawet po zdjęciu klapki. Na środku jest oczywiście port MicroUSB służący do przerzucania danych oraz ładowania Moto G 2nd.
Za to drugi mikrofon znajduje się rzeczywiście na szczycie, a na środku mamy otwór na wyjście słuchawkowe typu jack 3,5 mm. Plecki wyglądają niemal tak samo, jak w mniejszym modelu (zniknął tutaj główny głośnik – jest w końcu na froncie i to stereo). Mamy więc oko kamery, poniżej diodę doświetlającą, a pod nią małe, okrągłe wgłębienie z charakterystyczną literką „M” wewnątrz.
Całe body to połyskliwy plastik, na który nakładana jest z tyłu wymienna, matowa klapka wykonana ze stopów poliwęglanu, zatem jest bardzo przyjemna w dotyku, świetnie trzyma się dłoni, lubi palcowanie i posiada tą samą cechę, którą ma również pierwsza Moto G – jest kapitalnie wyprofilowana. Dzięki temu trudno znaleźć drugie tak przyjemnie przylegające do ręki urządzenie mobilne. Aż się nie chce Moto G 2-gen. wypuszczać z dłoni ;)
Pod klapką znajduje się niewyjmowalna bateria, a także są trzy sloty: dwa na karty SIM, a ostatni należy do karty microSD, którą rozszerzymy podstawową pamięć do maks. 32 GB. Miłą niespodzianką jest wodoszczelność odporność tego smartfona na przypadkowe umiarkowane zalania czy działanie deszczu. Nie jest jednak to telefon wodoszczelny, jak np. flagowe Xperie z serii Z.
Jeśli mam być szczery – to pierwsza Moto G podobała mi się bardziej. Było coś przyjemnego w odbiorze tego smartfona. Może znaczenie miała jednak wielkość? Ale przecież „dwójka” jest niemal identyczna! W każdym razie nie jest to zły projekt, ani złe wykonanie, mam jednak wrażenie, że tutaj bardziej odczuwa się segment, któremu dedykowane jest urządzenie. Całość jednak w ogólnym rozrachunku – nawet na tle konkurencji – wypada całkiem dobrze.
EKRAN
Jak wspominałem wyżej – mamy dużo większy ekran do swojej dyspozycji i widać tutaj wyraźnie, że producent chciał odpowiedzieć na rosnąca popularność znaczniejszych paneli. Jak dla mnie bomba. Pierwsza Moto G miała wyświetlacz o przekątnej 4,5 cala i ten był dla mnie ciut za mały. Tutaj czuję się wreszcie, jak u siebie w domu ;)
Ale nie można mieć wszystkiego… Inaczej niż w pierwszej Moto G, ta edycja posiada niezbyt jasny ekran. Możliwe, że zwiększenie rozmiaru generowało znaczniejsze koszty, więc zdecydowano się na mniej efektowny pod tym względem wyświetlacz. Oznacza to, że w panującej wszędzie jesienno/zimowej szarzyźnie, w czasie której testowałem tego smartfona, nie będziecie mieli zbyt wielu powodów do narzekań, bo nawet rozjaśniony do połowy ekran jest czytelny i wyraźny. Ale różnica pomiędzy tym, co mamy na maksymalnym ustawieniu jest tak niewielka, że nie mam złudzeń, co do odbioru treści w słoneczny dzień.
Wciąż za to jest to matryca IPS, zatem kąty widzenia są całkiem przyzwoite, chociaż degradacja barw pojawia się wcześniej niż w innych tego typu wyświetlaczach. Jest więc podobnie, jak ostatnio: biel robi się popielata, a czerń szarzeje, szczególnie przy wysokiej jasności. Co jednak od razu rzuciło mi się w oczy – nie ma widocznego postrzępienia obrazu w narożnikach, jak było w pierwszej Moto G.
Poprzednia, jak i obecna Moto G posiadają tą samą rozdzielczość – 720×1280 px, a to oznacza że we wcześniejszym smartfonie z tej serii, przy 4,5-calowym ekranie mieliśmy aż 329 punktów na cal (ppi). Obecny model ma panel 5-calowy, toteż gęstość ułożenia pikseli spada do 294 ppi, ale jakość obrazu mimo wszystko jest bardzo dobra. Ostrość jest na niezłym poziomie, a także sama kolorystyka nie jest aż taka jałowa. Niemniej cudów nie oczekujcie, jednak jak na tę cenę, jest bardzo przyzwoicie.
Poza tym większy ekran przekłada się od razu na znaczniejszy obszar roboczy i nawet, jeśli wszystko rośnie w tej perspektywie dość minimalnie, to przy takich panelach jest to bardzo odczuwalne. Moto G 2-gen. dobrze broni się swoim rozmiarem wyświetlacza, który też – już zupełnie na marginesie – świetnie się obsługuje nawet jedną dłonią i dobrze reaguje na dotyk.
[showads ad=rek3]
WYDAJNOŚĆ
Przechodzimy do punktu, w którym będę miał do Moto G drugiej generacji trochę pretensji. I gdyby to była moja pierwsza Motorola z tej rodziny, to z pewnością nie byłbym specjalnie przeczulony. Ale nie ukrywałem recenzując Moto G 1-gen., że wbiła mnie w fotel. Po prostu tamten smartfon od chwili swojego pierwszego uruchomienia po prostu porywał i szokująco sprawnie działał. Do tego stopnia, że trzymając w drugiej dłoni Nexusa 5 zastanawiałem się, czy są pomiędzy nimi jakieś większe różnice w komforcie i szybkości pracy?!
Tutaj w „dójce” niby jest podobnie, ale… zarejestrowałem jednak trochę drobnych przycinek, takich które są już zauważalne. I co więcej, gdybym nie miał tego porównania z „jedynką”, to piałbym teraz z zachwytów, jak to w Moto G 2-gen. udało się osiągnąć w cenie 700-800 zł brutto taki poziom? Wszak – nie jest najgorzej – smartfon działa naprawdę bardzo dobrze, szczególnie jeśli ustawimy w szeregu całą konkurencję z tego przedziału cenowego. Ale wykonywane akcje są niekiedy rwane. Wyboiste. Lekko przycinają.
Dla przykładu – wyjście z aplikacji aparatu sprawia, że pulpit potrzebuje jakichś 2 sekund, żeby załadować widget kalendarza, zegara oraz kilka ikon aplikacji. Niby nic wielkiego, ale jednak odczuwalne. Bo podobnie dzieje się, kiedy opuszczam przeglądarkę Chrome, któraż znowu nie jest jakoś szczególnie obciążona przeze mnie wielością otwartych kart.
Nie dziwiłbym się takiemu działaniu, gdybym wyszedł na pulpit z jakiejś zaawansowanej gry lub aplikacji w stylu AutoCAD, ale nie przy wykonywaniu podstawowych czynności. Coś ewidentnie tutaj nie styka, a nie było z tym problemów w Moto G z 2013 roku. Różnica jest więc wyraźna i to na niekorzyść obecnej edycji.
Z drugiej strony, to jest moja obserwacja – recenzenta, który ma żywo w pamięci poprzedniczkę, masę superszybkich smartfonów za sobą, więc tutaj zauważam rzeczy, które dla zwykłego odbiorcy będą pewnie zupełnie niedostrzegalne. I dobrze, ale rozumiem, że mogą być wśród Was czytelnicy, którzy zasmakowali np. płynności działania w Nexusie 4 i zastanawiają się nad przesiadką właśnie na Moto G 2-gen. I Wy już różnicę poczujecie.
Uczciwie muszę też przyznać, że kiedy po przywróceniu Moto G 2-gen. do ustawień fabrycznych i zdecydowanie mniejszym zarzuceniu licznymi aplikacjami smartfon radził sobie ze wszystkimi akcjami idealnie. Zastanawiam się nawet, czy na tą płynność nie wpływało sparowanie ze smartwatchem Samsunga – Gear Live, który jest ze mną na stałe i odkąd go mam, to również drobne przycinki spotykają mnie w LG Nexusie 5. Są one sporadyczne, ale na dużo słabszym od N5 hardware mogły być bardziej odczuwalne.
Przyjrzyjmy się w tym miejscu bebechom. Jednostką napędzającą tą Motorolę jest Qualcomm Snapdragon 400 (8226), oferujący cztery rdzenie taktowane zegarem 1,2 GHz oraz grafikę Adreno 305. Jak możemy scharakteryzować ten układ? Przede wszystkim jest to chip, który pozwala na kręcenie materiałów w Full HD oraz uruchamiać bardziej wydajne gry 3D. Obsługuje jednak ekran o maksymalnej rozdzielczości 720p. Jaki płynie z tego wniosek? W sam raz dla kogoś, kto nie ma zbyt wygórowanych oczekiwań, ale już to i owo chciałby ze swoim smartfonem zrobić, przy czym producent smartfona zezwala na rejestrowanie wideo wyłącznie w 720p, co pewnie wynika z charakterystyki aparatu.
Jest jeszcze 1 GB RAM, niestety – ale zaledwie 8 GB pamięci na pliki (całe szczęście, że rozszerzalnej o karty microSD), łączność Bluetooth 4.0, WiFi 802.11 b/g/n (jakość sygnału nawet przy dobrej odległości od routera była dość kiepska), GPS, czy Radio FM. Zasadniczo więc wszystko to, co większość osób chciałaby u siebie widzieć. Motorola wychodzi zatem raczej obronną ręką pod względem wyposażenia w hardware Moto G 2nd., chociaż mile widziałbym tutaj np. obsługę LTE czy wsparcie dla standardu WiFi 802.11ac
[showads ad=rek3]
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
Kupując Motorolę Moto G 2-gen. musicie pamiętać, że smartfon ten pracuje na czystej wersji systemu Android KitKat w wersji 4.4.4. Największą zaletą tego rozwiązania jest fakt, że dzięki ścisłej współpracy z Google możecie być pewni, że niebawem zawita do Was najnowsza odsłona Androida Lollipop w wersji 5.0. Ja sobie cenię taki OS z jednego zasadniczego powodu – jest on wolny od wszelkich „usprawnień”, nakładek, dodatkowych aplikacji i Bóg jeden wie czego jeszcze, a co dorzucają od siebie tacy producenci, jak HTC, Sony, Samsung, Huawei itp.
Jakie są jeszcze plusy tej „czystości”? Dzięki temu naprawdę udany KitKat działa tutaj lekko i płynnie. Na takim hardware, do tego w tak niskiej cenie, naprawdę ciężko ze świeczką znaleźć inne tak optymalnie przygotowane i wydajne urządzenie z Androidem na pokładzie. Toteż jest niesamowicie szybko. Animacje nie przycinają (poza kilkoma sporadycznymi sytuacjami, o których wspominałem wyżej), a ogólne wrażenie z działania systemu mieści się w jednym zdaniu – wszystko po prostu śmiga ;)
To nie moje słowa. Tak sądzą te osoby, które udało mi się przekonać do zakupu właśnie tego smartfona, a które miały (bądź jeszcze mają) do czynienia z innymi urządzeniami konkurencji z podobnego przedziału cenowego. Myślę, że to najlepsza rekomendacja, jeśli całkowicie nietechniczne i nietechnologiczne osoby chwalą sobie działanie Moto G 2-gen.
Ale też nie jest tak, że Motorola zapomniała o swoich użytkownikach i zupełnie nic od siebie nie dała. Producent – podobnie, jak w przypadku Moto G 1-gen. – dorzucił absolutne minimum od siebie, które sprawia, że nagle z urządzenia tego korzysta się jeszcze przyjemniej.
Po pierwsze jest aplikacja, która nazywa się Motorola Migrate. Rozwiązanie to ma za zadanie jak najbezboleśniej pomóc Wam przesiąść się ze starego smartfona na obecną Moto G 2. Przeżyłem wielkie zaskoczenie, kiedy okazało się, że apka ta, pomaga gładko przerzucić wszystkie kontakty, SMS-y, historię połączeń, a nawet pliki muzyczne i zdjęcia! Całość oczywiście trochę trwa (zależnie od ilości danych), ale w zamian dostajecie niemal wszystko to, co w poprzednim urządzeniu, od razu w nowym! Świetne, nawet konto Google takich rzeczy nie potrafi w tak kompleksowy sposób. Oczywiście przesiadka może się odbyć z dowolnego środowiska, zatem jeśli macie np. iPhone’a i myślicie o Moto G, to spokojnie – wszystko da się przenieść!
Jeśli chcecie kupić tą Motorolę swojemu dziecku, a obawiacie się o jego bezpieczeństwo (lub po prostu swoje), pomocna okaże się kolejna aplikacja fabrycznie zainstalowana, czyli Alert. Dzięki niej możliwe jest wysyłanie do zdefiniowanego uprzednio kontaktu informacji o położeniu i lokalizacji urządzenia. Co ciekawe – Motorola Alert potrafi śledzić i monitorować miejsca oraz czasy opuszczenia określonych punktów, do których się udaliście, a wszystkie dane będą automatycznie wysyłane do wybranego kontaktu (lub kontaktów, bo można zdefiniować ich kilka).
Ale to nie wszystkie jej możliwości, bowiem z Motorola Alert zdefiniujecie informację alarmową, która oprócz przygotowanego szablonu SMS-a z prośbą o pomoc, wyśle również lokalizację, w której akurat jesteście. Przy okazji jeśli wyrazicie zgodę, Wasza Moto G 2-gen. automatycznie połączy się z dodatkowym numerem alarmowym, np. Policją. Wszystko, co się ma wydarzyć w czasie nagłej sytuacji definiujecie oczywiście wcześniej, w domu, a w momencie zagrożenia wystarczy otworzyć aplikację i tapnąć w przycisk Sytuacja Alarmowa.
Kolejną świetną apką – szczególnie dla zabieganych, którzy dużo czasu spędzają za kółkiem – jest Motorola Assist. Bez użycia rąk można komunikować się ze smartfonem głosowo, a dodatkowo Moto G 2-gen. sama wykryje, kiedy jedziemy autem i przełączy się w zdefiniowany tryb, tak aby nie zmuszać nas do nerwowego odbierania połączeń lub wysyłania SMS-ów.
Zresztą Assist to dość mądra aplikacja. Potrafi uczyć się naszego rytmu dnia poprzez transmitowanie określonych danych do Chmury, tak aby serwować z czasem inne przydatne informacje związane z naszą aktywnością. Jeśli więc prowadzimy z kimś spotkanie, można zdefiniować odpowiedni profil, w ramach którego dodzwoni się do nas tylko kilka wybranych osób. Nie musimy nawet o tym za bardzo pamiętać. Assist analizuje nasz kalendarz, a kiedy określonego dnia o danej godzinie następuje umówione np. zebranie w firmie, wówczas smartfon wycisza wszelkie dźwięki, a każde połączenie automatycznie odrzuca z wiadomością SMS, w której informuje, że mamy teraz ważny meeting i nie możemy odebrać rozmowy.
Tak samo jeśli chodzi o sen. Assist o określonych godzinach wyciszy telefon i zadba, aby nikt nam nie przerywał nocnego wypoczynku. Oczywiście i tutaj zdefiniujemy w jakich okolicznościach i kto może się do nas dodzwonić, jeśli będzie np. bardzo napastliwy lub zdarzy się coś poważnego, nie mogącego czekać do rana.
W wielu tych akcjach potrzebna jest wysoka dokładność lokalizacji, aby smartfon mógł rozpoznawać, w którym momencie ma włączyć jakiś tryb, więc warto pomyśleć, aby z tego korzystać wtedy, kiedy naprawdę potrzebujemy, jeśli martwi nas drenaż baterii, która i tak radzi sobie całkiem nieźle. Ale jeśli chcemy mieć urządzenie w pełni smart, będące naszym towarzyszem każdego dnia i ułatwiającym nam życie, to bez pewnych kompromisów nie da się tego osiągnąć. A Moto G 2-gen. oferuje to wszystko w niesamowicie niskiej cenie i do tego z bardzo dobrze zoptymalizowanym systemem, dzięki czemu nie musimy martwić się, że dodatkowe funkcje spowolnią szybkość naszego smartfona.
Jeśli chodzi o zastosowania multimedialne, to może być tylko równie dobrze :) OK – nie jest to potwór mocy, zatem musicie liczyć się z tym, że aparat włącza się szybko, ale potrzebuje tej sekundy, dwóch na start lub uwiecznienie zdjęcia, ale nadrabia świetnym autofocusem. Jeśli lubicie gry, to i bez problemu pościgacie się w Asphalt 8 Airborne, ale może nie na najwyższych detalach. Przeglądanie sieci, w tym oglądanie materiałów z YouTube odbywa się również bardzo płynnie i efektywnie. Nawet przerzucanie zdjęć lub innych materiałów do serwisów społecznościowych nie nastręcza zbyt wielu kłopotów, a każde zadanie odbywa się sprawnie i z niewielkimi przeskokami (jeśli te wystąpią). Szkoda jednak, że szybko zaczyna brakować miejsca. Jednak 8 GB to stanowczo za mało…
Ogromnym plusem jest możliwość obsługi przez Moto G 2-gen. dwóch kart Micro-SIM. Rozwiązanie idealne, tym bardziej, że ze spokojem możemy pozbyć się drugiego telefonu, np. firmowego i wszystko mieć w jednym urządzeniu. Łatwo daje się wyłączyć każdą z kart, ponadto można też zdefiniować, która ma odpowiadać za transfer danych internetowych. Szkoda jednak, że ta róża ma kolce…
Niestety – o ile nie ma problemu z rozdziałem, z której karty wybierać połączenia, tak już przy wysyłaniu SMS-ów pojawia się kłopot. Trzeba bowiem domyślnie przypisać jeden numer, z którego będą nadawane nasze wiadomości. Jeśli chcemy inaczej, trzeba każdorazowo to ręcznie zmieniać wchodząc do odpowiednich ustawień. Nie muszę przypominać, że jeśli się zapomnimy i wyślemy służbowy SMS, ale domyślnie ustawiono skrzynkę nadawczą na numer prywatny, wówczas osoby z którymi współpracujemy lub prowadzimy interesy poznają nasz prywatny numer telefonu. Trzeba być zatem uważnym/-ną.
Poza tym jest naprawdę w porządku, a na duży plus zasługuje również obsługa darmowego Internetu z sieci Aero2. Jest ona bezproblemowa, mogą jedynie irytować cogodzinne rozłączenia, ale dostawca wprowadził jedno udogodnienie – można korzystać z jego zasobów bez konieczności wpisywania każdorazowo kodu Captcha – wpłacając 5 zł/mc w ramach swojego numeru. I tak jest to tańsze rozwiązanie niż opłacanie abonamentu u innego operatora, chociaż Internet jest już tak tani w poszczególnych ofertach, że osobiście wolałbym dołożyć 10-15 zł i mieć normalny, szybki transfer.
Podsumowując: przyznam szczerze, że w tej cenie (w chwili pisania tej recenzji Moto G 2-gen. kosztuje nieco ponad 700 zł brutto w ofertach z wieloma dodatkami, np. wymienną oryginalną tylną klapką lub kartą microSD 16 GB), trudno znaleźć solidną konkurencję, no chyba że smartfona Microsoftu, typu Lumia 735, którą testował niedawno Przemek Krawczyk (TUTAJ znajdziecie recenzję).
APARAT
Zdecydowanie nie jest Moto G 2-gen. smartfonem fotograficznym, ale najgorzej też nie jest. Jeśli nie macie wielkich oczekiwań w tym względzie, to naprawdę narzekać nie będziecie, aczkolwiek paru rzeczy mi brakowało. Z czym mamy więc do czynienia? Główny aparat to 8-Mpx sensor, który wykonuje dość przeciętne zdjęcia. W gorszych warunkach oświetleniowych, które niestety zimą panują dość często, fotografie są bez wyrazu i mocy. I nie pomaga tutaj nawet dość jasny obiektyw f/2.0.
Sprawę znacznie zmienia tryb HDR, który dzięki Bogu jest tutaj, i który znacznie poprawia doświetlenie fotografii, wyciągając przy okazji inne elementy tła. Jeśli stoicie bez ruchu, to uda się zrobić zdjęcie bez poruszeń, ale już drobne drgania natychmiast odbiją się na jakości. Dobrze to widać na kadrach pstrykanych w pomieszczeniach, gdzie jest dużo sztucznego światła lub kiedy jesteśmy w ciemnych, słabo oświetlonych miejscach. Choć byście nie wiem, jak się starali – zawsze pojawią się drobne maźnięcia tu i ówdzie.
Ale pamiętajcie też, że żyjemy w czasach Instagrama. Sam Google porzucił tradycyjną Galerię (która w KitKatcie na Moto G 2-gen. się zachowała jeszcze) na rzecz aplikacji Zdjęcia, gdzie z miejsca i od ręki poprawicie każde ujęcie. Ponadto autopoprawę zdjęć stosuje Google w swojej Chmurze, zatem jeżeli zdecydujecie się magazynować tam swoje fotki, to i one ulegną lekkiej poprawie. Natomiast wiadomo, że nie o to chodzi. Zatem do codziennych zdjęć, bez wielkiego fotograficznego zacięcia aparat ten w zupełności wystarczy. Zresztą pamiętajcie też o cenie tego sprzętu, która jakichś kompromisów wymaga.
Wszystkie powyższe zdjęcia wykonane Moto G 2-generacji w pełnych rozdzielczościach znajdziecie na naszym koncie w serwisie Flickr!
BATERIA I TEMPERATURA
Jest dobrze, ale nie powalająco. Pierwsza Moto G pokazała na co ją stać w kwestii użycia baterii. Tutaj z moim wykorzystaniem szału nie było, ale jasno zaznaczam, że jest to dość względne. Ja po prostu non-stop zajeżdżałem Moto G 2-gen., bo taką mam specyfikę pracy. Znam osoby, które korzystając z tego smartfona z włączonym 3G, dwiema kartami SIM, łącząc się z Facebookiem i odbierając maile na Gmailu oraz wymieniając w ciągu dnia kilkanaście SMS-ów i prowadząc rozmowy ok. 5-minutowe, potrafią przejechać na jednym ładowaniu 2 dni. I myślę, że to całkiem niezły i realny wynik. Ale nie z moimi zapędami ;)
Uczciwie przyznaję, że czas pracy ekranu wynosił u mnie średnio jakieś 2h. Zdarzały się sytuacje, że dochodziłem do 2,5h i nawet nieco przekraczałem tą granicę, ale jeden dzień, to w moim przypadku maksimum, na jakie było stać Moto G 2-gen., przy czym mam tu gł. na myśli dzień pracy. Wieczorami miałem często jeszcze ok. 30-35 proc. zapasu mocy, ale wymuszało to i tak podłączanie do ładowarki, bo nawet nie miałem się co łudzić, że od rana będę w stanie kilka godzin przejechać, na tym co przez noc pozostało.
Moim zdaniem większość z Was będzie zadowolona, pod warunkiem że smartfon nie jest Waszym micro-biurem. Jeśli ograniczycie się do jego podstawowych zastosowań, to półtorej lub dwa dni będą realnym wynikiem. Ale pamiętajcie, że nie do końca powinno się tak do tego podchodzić. Jeśli są w Motoroli G drugiej generacji takie rozwiązania, jak obsługa dwóch kart SIM, czy aplikacje typu Assist lub Alert, które do satysfakcjonującego działania potrzebują stałej łączności z nadajnikami GPS, to warto taki potencjał wykorzystywać. W końcu to smartfon!
Moto G 2-gen. przez większość czasu pozostawała chłodna, ale miałem kilka sytuacji, że temperatura potrafiła dać o sobie znać. Nie było to ani uciążliwe, ani dominujące i zazwyczaj towarzyszyło bardziej obciążającej pracy lub ciągle pracującemu GPS-owi (tak, zaliczyłem jazdę z tym smartfonem nad morze z Poznania – w tą i z powrotem – i używałem go jako nawigacji), więc przy aktywnej pracy jest gorzej niż w przypadku pierwszej Moto G, ale chyba trzeba być niezłym malkontentem, by rozstrzygać, czy rzeczywiście ma to znaczenie.
Jak wspomniałem wyżej – smartfon pozostaje chłodny i tylko nieliczne sytuacje to nieznacznie zmieniają.
[showads ad=rek3]
PODSUMOWANIE
Motorola Moto G drugiej generacji jest kapitalną następczynią swojej poprzedniczki. To naprawdę niezły smartfon. Zyskał na swojej wielkości, otrzymał nowszy hardware, a przy okazji tak samo niską cenę. Czego chcieć więcej?
Bo prawda jest taka, że Moto G 2-gen. XT1068 jest świetnie przygotowana do codziennych zadań, ale dla mniej wymagających osób. Pracuje na czystym Androidzie, a producent dorzucił od siebie tylko kilka aplikacji, które rozwijają możliwości tego urządzenia do zupełnie innego poziomu. Zadba o nasze bezpieczeństwo, wezwie pomoc, pomoże zarządzać czasem, wypoczynkiem, kalendarzem i bezdotykową obsługą.
Kupując Motorolę Moto G 2-gen. musicie pamiętać, że w zestawie nie ma ładowarki, jest tylko kabel USB, ale nie jest to zasadniczym problemem. Smartfon dobrze toleruje i wydajnie współpracuje z ładowarkami Samsunga czy LG. Ale takie jest kompromisowe podejście do tego sprzętu, chociaż nie brakuje miłych niespodzianek.
Smartfon pracuje naprawdę wydajnie, jest bardzo dobrze zoptymalizowany, świetnie leży w dłoni, a w zastosowaniach multimedialnych sprawdza się niezwykle atrakcyjnie, co potrafi trochę popsuć mała pamięć wewnętrzna. Jak na moje potrzeby – mógłby mieć lepszą baterię oraz fajniejszy aparat, ale nie mam co do tego wielkich zastrzeżeń. Taki segment i tyle.
Wydajnie, tanio, szybko, na niezłym poziomie. Tak prezentuje się Moto G 2-gen. i naprawdę nie ma wstydu! Zarekomendowałem już dwóm osobom, które radziły się mnie, co wybrać. Innej możliwości za takie pieniądze nie było. I nie żałują. Ja też. To był dobry czas z Motorolą!
[showads ad=rek3]
****
Pełna specyfikacja Motoroli Moto G 2-gen.
Werdykt 90sekund.pl
-
Wygląd
-
Wydajność
-
Hardware
-
Bateria
-
Cena/Jakość