SŁOWEM WSTĘPU
Nie mam pojęcia, kiedy producenci monitorów zaczną używać ludzkich nazw (czytaj: bardziej sexy) dla produktów, które tworzą, ale bez dwóch zdań ten jest takim, który warto wkodować sobie do głowy, pomimo dość skomplikowanego nazewnictwa… Zdaję sobie sprawę, że Philips Brilliance BDM3490UC nie jest dla wszystkich, chociażby z uwagi na swoje potężne gabaryty. Ale jeśli szukasz prawdziwie efektywnego monitora do biura lub zaawansowanej pracy graficznej, monterskiej przy filmach lub też w zawodzie programisty, gdzie do dyspozycji potrzebujesz ogromną przestrzeń roboczą – to gwarantuję Ci, że spośród całej konkurencji – właśnie Philips Brilliance BDM3490UC jest jedną z najgenialniejszych opcji do wyboru. I tak, to będzie bardzo entuzjastyczna recenzja! Jak bym mógł, to bym w ogóle nie oddawał tego monitora Philipsowi ;). Słowo honoru!
WZORNICTWO I WYKONANIE MONITORA Philips Brilliance BDM3490UC
Tutaj nadzwyczajnych przełomów nie będzie. I tak samo, jak brakuje pomysłowego nazewnictwa dla monitorów w ogóle, tak samo w kwestii wykonania niewiele od lat się zmieniło. Poza oczywiście wzornictwem, które wyraźnie ewoluowało, tak materiały są po prostu niezbyt najwyższych lotów… Za każdym razem jest to tworzywo sztuczne: połyskujący biały/jasny plastik lub też matowe (jak również połyskujące) warianty czerni – tudzież szarości. Naprawdę posucha.
Philips Brilliance BDM3490UC robi na mnie wrażenie z kilku innych powodów. Oczywiście konkurencja próbuje również iść podobną drogą, ale przy tych gabarytach i tej przekątnej ekranu oraz przy TYM designie, uważam ten właśnie monitor, za jeden z najciekawszych dedykowanych produktów na rynku. Przemawia za tym wiele cech:
- absolutnie minimalistyczne wzornictwo;
- krzywizna jest niezwykle delikatna (w poziomie 798,2mm na 334,8mm w pionie). Przyjemnie wędruje się po niej wzrokiem;
- komfortowy odchył – od minus 5 st. do plus 20 st.;
- ramek praktycznie nie ma. Ich grubość mierzyć można w kilku milimetrach;
- przekątna ekranu wynosi niemal 1 metr (86,7cm);
- świetnie zaprojektowano joystick ukryty pod logotypem Philips na środku ramki;
- posiada finezyjną podstawę z wbudowanym głośnikiem;
- jest bardzo ekspansywny i masywny (826x479x220mm, 10kg).
To są takie cechy, które sprawiają, że docenisz solidne wykonanie oraz profesjonalne przeznaczenie Philips Brilliance BDM3490UC. Powtórzę jednak – to monitor przede wszystkim dla korporacyjnych profesjonalistów, którzy oczekują od produktu maksymalnej efektywności. Nie polecałbym go nikomu, kto ma małe mieszkanie, musi często go przestawiać z miejsca na miejsce lub nie zajmuje się profesjonalnie fotografią, wideo, projektowaniem aplikacji i gier, czy analizą dużych danych w ogromnych plikach Excela. Po prostu będzie zajmował u Ciebie miejsce.
Z minusów (poza jałowymi, jak wiór plecami) muszę wymienić jeden i dotyczy on podstawy. Otóż z uwagi na to, że jest ona wykonana, jak swoisty pałąk, toteż należy ostrożnie sytuować monitor na biurku i nie dosuwać go do krawędzi, bowiem może z niej spaść. Tak samo, warto dbać o porządek, tak aby nie musiał stać na nierównej stercie papierów w biurze, bowiem nie utrzyma wówczas równowagi. Mi też wydawało się, że nie będę miał z tym problemów, a jednak kilka razy, w czasie drobnych przemieszczeń, w ostatniej chwili udało mi się go chwycić. Stabilność wypada więc OK – wyłącznie na płaskiej i niczym nie zagrożonej powierzchni.
PERYFERIA W MONITORZE Philips Brilliance BDM3490UC
Jest świetnie. Jest genialnie! Pełne spektrum możliwości! Podłączysz do Philipsa Brilliance BDM3490UC niezliczoną ilość pendrive’ów, dysków przenośnych, czy też par urządzeń, jak np. dwóch komputerów, które w jednym czasie będą wyświetlać na podzielonym – wedle upodobań – ekranie obraz.
- 4 porty USB 3.0, w tym jeden z funkcją szybkiego ładowania, więc z poziomu Philipsa Brilliance BDM3490UC uzupełnisz baterię np. smartfona lub powerbanka;
- złącze MHL (Mobile High Definition Link – w rozdzielczości Full HD 1080p) zintegrowane w HDMI, zatem podłączysz do monitora smartfona i wyświetlisz jego zawartość na ekranie. Wiem – jest Chromecast, ale nie każdy go ma, a jako alternatywa – idealne;
-
do łączenia komputera/notebooka złącza: DisplayPort 1.2 (wygodne, jeśli masz Microsoft Surface Pro 3/4 lub Surface Booka), HDMI 2.0 oraz HDMI 1.4;
-
wyjście słuchawkowe 3.5mm oraz wejście PC audio;
-
w podstawie dwa głośniki 7W z DTS sound. Hmm… Fermentu nie robią – wbrew nazwie. Mogłoby być lepiej. Wystarczają, żeby coś grało w tle (np. radio internetowe w czasie pracy) lub do oglądania filmików na YT.
Multimedialna, zaawansowana praca z wieloma peryferiami nie sprawia najmniejszego problemu. Wszystko działa płynnie i szybko, a dostęp do portów jest na plecach Philipsa Brilliance BDM3490UC podzielony na dwa szeregi. Osobiście nie znoszę, kiedy porty ukryte są na spodzie ramki i musisz 10-15kg podnosić, żeby trafić we właściwe gniazdo z kablem, a wcale nie są to rzadkie przypadki.
Jednym zdaniem: prostota i funkcjonalność.
WYŚWIETLACZ I FUNKCJE MONITORA Philips Brilliance BDM3490UC
Punkt, za który pokochałem Philipsa Brilliance BDM3490UC! Słowo! Nie dość, że posiada matową matrycę, to jest ona zakrzywiona i o przekątnej aż 34,1 cala! To ogromna powierzchnia robocza, którą charakteryzuje również przyzwoita (acz nie szałowa) jasność na poziomie 300cd/m2 (dla warunków biurowych wystarczająca) oraz współczynnik kontrastu 1000:1. Oczywiście Philips wyposażył Brilliance BDM3490UC w matrycę typu LCD AH-IPS. Co to oznacza?
Że kąty widzenia są na świetnym poziomie. Właściwie z każdej strony obraz jest kapitalnie odwzorowany, ale są tutaj drobne różnice. Poziomo bez degradacji jest do 172 st. kąta nachylenia, a w pionie do 178 st. kąta nachylenia. Cieszy, że Philips podaje wiarygodne i prawidłowe dane i nie naciąga przypisami z gwiazdką, że niby wszędzie 178 st. obowiązuje.
Druga rzecz, to oczywiście sama rozdzielczość monitora 2K (WQHD), czyli wynosząca 3440×1440 piskeli przy częstotliwości odświeżania 60 Hz. Proporcje ekranu w formacie UltraWide – 21:9 – jest zatem baaaardzo, ale to baaaardzo szeroko. Dzięki temu fantastycznie ogląda się filmy, chociaż niestety nie wszystkie są w stanie wyświetlić się na takiej przekątnej w przestrzeni od jednej krawędzi do drugiej. Wiadomo – taka rozdzielczość w tego typu produkcie rządzi się innymi prawami, stąd – jak wspomniałem wcześniej – do domu Philips Brilliance BDM3490UC niekoniecznie się nada, bo oglądanie seriali i strumieniowanego VOD w ten sposób potrafi trochę drażnić. Ma się poczucie, że niewypełniony w każdym calu obraz jest jakby wciśnięty w matrycę. No i szkoda tego miejsca.
Natomiast prawdziwa frajda zaczyna się przy wielozadaniowej pracy z kilkoma urządzeniami lub z wieloma oknami. W pierwszym przypadku dzięki MultiView – podłączałem Chromebooka i Surface Booka, a obraz z obydwu komputerów mogłem dowolnie segmentować (lub kafelkować – jak kto woli). Wyglądało to super, zwłaszcza, że w zależności od tego, który notebook był dla mnie w danym momencie ważniejszy, toteż mogłem eksponować większy rozmiarem obszar ekranu.
W drugim przypadku bajecznie było podzielić pomiędzy jedną przestrzeń roboczą całą masę zadań na Philipsie Brilliance BDM3490UC. Śmiało więc otwierałem w niezwykle komfortowy sposób dwa okna przeglądarki – w jednym 90sekund.pl w drugim MojChromebook.pl – w prawym narożniku OneNote z notatkami oraz pod nim – aplikację Twittera. Oczywiście możesz sam/-a podzielić swoje programy wg własnych upodobań w ramach jednego obszaru roboczego.
Co profesja, to inne wymagania, zatem można być tutaj bardzo kreatywnym/kreatywną. Odnajdą się w pracy z Brilliance BDM3490UC i osoby twórcze, które pracują na aplikacjach typu CAD, jak i managerowie, którzy zarządzają rozbudowanymi arkuszami kalkulacyjnymi z raportami sprzedaży lub projektami finansowymi. Planowanie na takim monitorze budżetu to prawdziwy komfort!
Ale chyba najwięcej frajdy z pracy z Philipsem Brilliance BDM3490UC będą mieć graficy i fotografowie. Odwzorowanie barw z palety sRGB na poziomie 99 proc., aż 1,07 mld obsługiwanych kolorów (!), ogromna przestrzeń robocza, zalety płynące z typu matrycy LCD AH-IPS, dzięki czemu barwy są świetnie nasycone, bliskie naturalnym i przy okazji bardzo żywe.
Regulować można je oczywiście pod kątem różnych zastosowań i wykonywanych w danym momencie akcji, stąd dostępne różne tryby pracy oraz zależnie od warunków – wielopoziomowe sterowanie temperaturą kolorów.
Tak – wiem – inne monitory też pozwalają na podobne rzeczy, tyle że nie wszystkie z uwagi na typy matrycy są w stanie wyciągnąć z obrazu to, co robi Philips Brilliance BDM3490UC!
PODSUMOWANIE
Polubiłem Philipsa Brilliance BDM3490UC przede wszystkim dlatego, że idealnie nadaje się do dedykowanej pracy. Może obsłużyć potrzeby wielu grup ludzi z licznych branż – od projektowych, po finansowe. Od kreatywnych i wizualnie twórczych, po nudne szablony z arkuszami w Excelu. I chociaż też da się na nim pograć, czy obejrzeć film, to jednak to nie ta półka produktowa.
Zachwyca świetne, nieinwazyjne zakrzywienie, które jest bardzo łagodne, ale zarazem angażujące przy pracy z dużymi oknami. Nie atakuje może poczuciem nie wiadomo jakiej głębi, ale pozwala na komfortową obsługę, w czasie której ma się poczucie, że wszystko jest pod kontrolą. Obraz nie tyle składa się do wewnątrz, co sprawa wrażenie otaczającego. Ale nienachalnie.
Kolory są świetne. Ja jestem fanem cieplejszych barw, więc czułem się, jak w niebie ;). Efektowne zdjęcia lub tapety zamykały mi usta na dobre! Poza tym możliwość podzielenia środowiska pomiędzy dwa różne komputery lub naprawdę sporo okien, dawało mi satysfakcję spełnienia i realnego poczucia zarządzania wieloma zadaniami na raz. W mojej pracy to dość istotne, kiedy śledzi się w tym samym czasie statystyki, publikuje teksty, przegląda newsy, robi z nich notatki i do tego reaguje na zaczepki z sieci społecznościowych. Naprawdę pierwsza klasa!
Zastosowania biznesowe – jak najbardziej. Domowe – raczej nie. Cena? Około 3,5 tys. zł brutto, więc w przedziale nie dla wszystkich. Jak na moje oko – Philips Brilliance BDM3490UC to idealny monitor dla biznesu. Zarówno twórczego, jak i sztywno obliczonego na wynik.
****
1. Uwaga – część z przedstawionych powyżej zdjęć monitora została przeze mnie poddana minimalnej obróbce w celu rozjaśnienia kadrów, gdyż dopiero teraz, po odesłaniu monitora zorientowałem się, że wyświetlacz w czasie sesji fotograficznej świecił za jasno, przez co tło oraz ramka wyszły zbyt ciemno. Kiedy zwiększałem jasność, automatycznie kolorystyka obrazu na ekranie też ulegała rozjaśnieniu, więc zmuszony byłem ją również wyregulować. Ale, żeby nikt nie czuł się oszukany – zdjęcia bez modyfikacji umieszczam na naszym koncie w serwisie Flickr. Znajdziesz je TUTAJ.
2. Wszystkie zdjęcia na fotografowanym w niniejszej recenzji monitorze pochodzą z serwisu Microsoft Bing.
-
WZORNICTWO I WYKONANIE
-
PORTY POD PERYFERIA
-
OBRAZ
-
KĄTY WIDZENIA
-
FUNKCJONALNOŚĆ