POCZĄTEK
Czarny wariant Microsoft Surface Pro 6, jest fantastyczną wariacją na temat tego wszystkiego, co przez kolejne lata Amerykanom udało się całą rodziną pierwszych Surface wypracować.
Doszlifowany już do granic możliwości, doskonale skrojony, oferujący wciąż tak samo udaną kulturę pracy oraz… podobne kompromisy, jeśli chodzi o porty. Z drugiej strony – ktoś, kto decyduje się na taką hybrydę wie doskonale, w co się pakuje. Jeśli chcesz więcej slotów – kup Surface Booka. Jeśli chcesz pracować supermobilnie – nie masz wyjścia – bierzesz Surface Pro 6 i działasz w terenie!
Tym razem jest też znacznie bardziej stylowo. Bo jakkolwiek kolejne Surface zawsze wyróżniał piękny design, tak czarna odsłona Microsoft Surface Pro 6 to naprawdę piękne wcielenie tej superszybkiej maszyny. Zachwyceni zatem będą tym modelem także esteci i osoby wrażliwe na subtelne piękno. A skoro to taki komputer, z którym idzie się do ludzi, to można czuć się z nim wyjątkowo dobrze. Osobiście bardzo lubię takie klimaty, a czerń konotuje do tego wszystkiego niesamowitą spójność konceptualną, która dobrze wypada w praktyce.
WZORNICTWO I WYKONANIE MICROSOFT SURFACE PRO 6
Może zacznę od tego, że chętnie bym tutaj jedną rzecz zmienił i mam cichą nadzieję, że uda się to zrobić właśnie w Surface Pro 7… Chodzi o to, że przydałoby się, aby Microsoft wreszcie odchudził ramki w serii tych urządzeń. Ekran wiadomo – robi świetne wrażenie, ale w ostatnim czasie spotykamy już coraz bardziej „wyslimowane” konstrukcje. I nie tylko chodzi o to, aby były one cienkie i lekkie, ale powinny takie samo wrażenie robić też od strony wzorniczej.
A tak się składa, że ramki wokół wyświetlacza są w Surface Pro 6 nadal sporych rozmiarów.
OK – akurat ten komputer to przede wszystkim hybryda, więc kiedy przechodzimy do bardziej tabletowej pracy – jednak jakiś dystans od powierzchni ekranowej się przydaje. I tak, to prawda, ale też – nie pracuje się tak często w wariancie tabletowym właśnie na tym urządzeniu. Po pierwsze dlatego, że system jest zaprojektowany pod bardziej komputerowe zastosowania, a po drugie nie ma też takich aplikacji, jak na iOS, czy Androida. Sam też coraz rzadziej odpinam klawiaturę przy tej serii urządzeń.
Następna kwestia to konstrukcja wykonana z jednej bryły magnezu oraz świetnie ukrytą obwodową wentylacją, która biegnie w szczelinie wokół trzech długości urządzenia (górnej i dwóch bocznych).
Microsoft Surface Pro 6 ma dokładnie takie same wymiary, jak Surface Pro 5. Szerokość to 292mm, wysokość 201mm, a grubość to 8.5mm. Jedyne odstępstwo jest takie, że nowy model, jest o 8 gramów lżejszy i waży 770g w wersji, którą testowałem, czyli z procesorem i5. Ale poza tym dostajemy kropka w kropkę ten sam produkt, który wyróżnia w przypadku recenzowanej tutaj wariacji – kolor. Bo Surface Pro 6 dostępny jest nie tylko w opcji platynowej (srebrno-szarej), jak było do tej pory, ale też w czarnej.
I ten czarny kolor wypada tutaj wyśmienicie! Uwielbiałem patrzyć na ten sprzęt. Wcześniej zachwycałem się zawsze wyglądem Surface Booków. Surface Pro 6 w czarnej odsłonie prezentuje się za to dostojniej niż w swoim standardowym kolorze. Co więcej – przywodzi na myśl skojarzenia z bardzo wysmakowanym sprzętem biznesowym.
I nie będzie w tym przesady – Surface Pro 6 w czerni wygląda poważniej, mocniej, jeszcze klasyczniej.
Wiem, wiem – to takie niby nic – a jednak robi świetne wrażenie, które bardzo długo się utrzymuje. Co więcej – nie udało mi się specjalnie zarysować obudowy, a nie byłem pierwszym testerem tego komputera. Doceniam więc, że po raz kolejny Microsoft świetnie wykonał swoją pracę i nadal jestem pełen szacunku dla tego wzornictwa. Co z tego, że obecnego na rynku od tylu już lat! Najważniejsze, że się ono wciąż broni pomimo upływającego czasu.
Jestem też przekonany, że kiedy MS odchudzi wreszcie te ramki, to dostaniemy dodatkowo zgrabniejszą hybrydę, której minimalistyczna forma ponownie będzie rozbudzać wyobraźnię. A przypomnę, że żyjemy w czasach przesytu. Nawet Apple ciężko wymyślić coś, co będzie poruszało designem. Microsoftowi się to udało, a drobny zabieg, jak zwyczajna zmiana koloru obudowy sprawił, że czuje się wobec niej respekt. Jako, że jestem przeczulony na punkcie wzorniczych rozwiązań przyznaję – czuję się Surface Pro 6 urzeczony.
Ale kolor, to dopiero pierwszy krok. Bo inwestycja w ten właśnie produkt, to tak naprawdę decyzja na zakup wielu sprzętów w jednej skórze…
Dzięki odchylanej stópce z części plecków, Surface Pro 6 można wygodnie ustawiać oraz pracować z nim w pozycji półleżącej na biurku (Tryb Studio). Świetnie nadaje się wtedy do projektowania, szkicowania, rysowania. Ale mniejszy kąt odchylenia pozwala użyć Surface Pro 6 w Trybie Tabletu, dzięki czemu mamy idealne rozwiązanie do prowadzenia prezentacji w małym gronie lub po prostu oglądania filmów, albo też – jak wskazuje sama nazwa – używania komputera, jak typowego tabletu. Ostatni tryb to po prostu opcja pracy w systemie notebookowym (Tryb Laptopa). Tutaj wystarczy podłączyć magnetyczną klawiaturę Surface Pro Signature Type Cover z gładzikiem i już!
Wielofunkcyjny charakter każdego z komputerów Surface to niepodważalne zalety tego sprzętu. Dzięki temu założeniu wciąż wymyka się jednoznacznym definicjom, a łączy skutecznie tak różne i skrajne systemy pracy. Całość wypada oczywiście na korzyść Microsoftu, szczególnie, kiedy połączymy to wszystko w jeden ekosystem dodatkowych dedykowanych akcesoriów…
KLAWIATURA I PIÓRKO DO SURFACE PRO 6
Może zacznijmy od klawiatury, skoro wywołaliśmy ją do tablicy. Przy Type Cover też się nic nie zmieniło, ale to bardzo, bardzo dobrze!
Ciężko tutaj coś poprawić, tym bardziej, że klawiatura sprawuje się wybitnie. Jeśli masz złe doświadczenia z klawiaturami od Apple, to w tym wypadku nie będziesz na nic narzekać. Skok klawiszy nożycowych wynosi 1.3mm i może nie jest tak niski, jak u Jabłka (mechanizm motylkowy), ale moim zdaniem został idealnie zbalansowany. Uwielbiam pisać na tej klawiaturze!
Dodatkowo Surface Pro Signature Type Cover posiada trzystopniowe podświetlenie i wykonana została ze świetnego materiału zwanego Alcantarą, który łatwo utrzymać w czystości i jest miły w dotyku, dzięki czemu nasze nadgarstki opierając się na wolnej od klawiszy przestrzeni – czują się bardzo komfortowo. Niby niuans, ale przy długich maratonach tekstowych – docenisz, jak nic innego!
Oczywiście są dwa systemy pracy z Surface Pro Signature Type Cover. Klawiatura może leżeć płasko na biurku lub możemy ją nieco unieść dzięki magnetycznemu grzbietowi i jest wtedy lekko pochylona. Jeśli za to miałbym coś poprawić – to głośność gładzika i jego skok. Jak na moje oko jest właśnie za głośno i za mocno trzeba go dociskać. Ale poza tym? Naprawdę rewelacja. No może poza faktem, że trzeba Type Cover dokupić osobno (nie jest w zestawie), a jej koszt wynosi (zależnie od wariantu) od ok. 670zł do ok. 800zł… Jak na moje oko spora przesada, tym bardziej, że sam Surface Pro 6 do najtańszych też nie należy.
Drugim dodatkiem, który warto dokupić, jest piórko Microsoft Surface Pen.
Jego ceny to około 500zł, więc też spory wydatek, który z klawiaturą robi nam wyższą cenę wynoszącą ponad 1000zł. Może niepotrzebnie tak to akcentuję, ale bardziej wynika to z pragmatyzmu… Bo Surface Pro 6 bez Type Cover oraz bez Surface Pena, jest po prostu niekompletny. I jakkolwiek by nie próbować tego obejść, np. poprzez kupienie tańszej klawiatury bluetooth lub dużo tańszego rysika, to jednak nie otrzyma się tak doskonałego wrażenia przy późniejszej pracy, jak właśnie z tymi dwoma dedykowanymi akcesoriami.
Surface Pen to przede wszystkim niesamowicie zgrabne narzędzie pracy. Można z niego też zrobić bardzo sensowny użytek, bo jest wielofunkcyjnym produktem. Składa się z wymiennych grotów, przycisku automatycznego na szczycie, dodatkowego przycisku magnetycznego na boku. I tutaj ujawnia się, jak bardzo jest to pomysłowy dodatek:
- zależnie od potrzeb – wymieniasz groty na takie, które pasują do projektu, nad którym właśnie pracujesz;
- przyciskiem na szczycie poprzez różne scenariusze naciśnięć i przytrzymań – aktywujesz zupełnie inne funkcje w systemie Windows (np. włączasz dowolną aplikację, robisz zrzut ekranu, aktywujesz Cortanę/wyszukiwanie etc.),
- przycisk na szczycie jest aktywny, więc kiedy przykładasz go do ekranu Surface Pro – potrafi mazać to, co właśnie napisałeś/aś lub narysowałeś/aś dokładnie w taki sam sposób, jak gumką przy tradycyjnym ołówku,
- przycisk na boku pozwala z jednej strony magnetycznie przyczepić Surface Pena do boku Surface Pro 6, a z drugiej – jest klikalny, więc odpowiada funkcjonalnie prawemu przyciskowi myszki. Można więc bez jej dotykania wywoływać menu kontekstowe w aplikacjach (np. graficznych: zmianę palety koloru czy grubości linii), które tę funkcję obsługują. I to bez odrywania rysika od ekranu!
Jak widzisz – opcji naprawdę sporo, dużo płynących z tego ułatwień, a przy okazji ujawnia się maksymalna produktywność takiego stylusa. I teraz kup coś o połowę tańszego lub nawet za kilkadziesiąt złotych! No nie uzyskasz takich funkcji ani możliwości – ani tym bardziej wrażeń – jakich dostarczy Ci dedykowany Surface Pen.
Osobna sprawa, że stylus Microsoftu rozpoznaje aż 4096 poziomów nacisku, zatem doskonale nadaje się też do szybkiego notowania, czy precyzyjnego rysowania, a nawet cieniowania. Trudno znaleźć drugie tak świetne piórko na rynku. Tylko ta cena…
PS.
Na koniec dodam, że Surface Pro 6 wspiera okrągły przycisk Surface Dial, który też trzeba dokupić i posiada dedykowane funkcje do pracy kreatywnej. Wspominam o tym, bo nie każdy Surface wspiera to akcesorium. Niestety nie miałem go w testach z tym modelem.
SPECYFIKACJA I WYPOSAŻENIE MICROSOFT SURFACE PRO 6
Zaskoczeń też nie będzie w tym miejscu, co już poniekąd sygnalizowałem na samym początku. Surface Pro 6 nie jest orłem pod względem ilości portów. Dostajemy więc jedno pełne USB 3.0, jest Mini DisplayPort do podłączenia zewnętrznego ekranu, jack 3.5mm dla słuchawek oraz… Surface Connect do podłączenia ładowarki – plus – na spodzie port klawiatury Type Cover. Pod odchylaną klapą na pleckach znalazł się też slot kart microSDXC. I to wszystko. Takie powiedzmy absolutne minimum. Ale nie powiem, że wystarczalne, bo chociażby oczekiwałbym USB typu C (a nie ma), jeszcze jednego pełnego USB oraz nie tylko slotu kart microSD, co pełnych SD, bo przy pracy z aparatem i dużą ilością zdjęć przydaje się bardziej.
Natomiast, jeśli idzie o wydajność, to Surface Pro 6 jedzie na najświeższych podzespołach.
Sercem modelu, który testowałem był Intel Core i5 ósmej generacji (i5-8250U), którego wspomagało 8GB RAM oraz dysk o pojemności 256GB SSD. Z procesorem zintegrowany jest też układ graficzny – Intel UHD Graphics 620. Co ciekawe – jeśli zdecydowalibyśmy się na zakup Surface Pro 6 dla firmy dostalibyśmy zarówno w wariancie z procesorem i5, jak i i7 – trochę lepsze jednostki – odpowiednio: i5-8350U oraz i7-8650U.
Na wyposażeniu Surface Pro 6, są także głośniki stereo 1.6W z Dolby Audio Premium, które znalazły się tradycyjnie już na styku ramki w górnej partii wyświetlacza po prawej i lewej stronie, centralnie skierowane w naszym kierunku i dzięki świetnym, dyskretnym wcięciom – prawie niezauważalne. Jak grają? W porządku. Nie robią na mnie przełomowego wrażenia, ale w zupełności wystarczają do typowej pracy z komputerem.
Na froncie ponownie znalazł się 5Mpx aparat z funkcją odblokowywania Surface twarzą – Windows Hello. Na pleckach jest 8Mpx aparat z autofocusem i możliwością kręcenia wideo w 1080p. Surface Pro 6 ma również szybkie WiFi 802.11ac, Bluetooth 4.1, czujnik światła, akcelerometr, żyroskop.
Doskonale wypada sam wyświetlacz. Z jednej strony mucha na nim nie siada, ale z drugiej mam jedną uwagę…
Do czynienia mamy z 12.3-calowym panelem obsługującym 10-punktowy wielodotyk, wykonanym w technologii PixelSense i proporcjach 3:2. Ekran wyświetla obraz w rozdzielczości 2736×1842 pikseli, co pozwala uzyskać ostrość prezentowanych treści na poziomie 267ppi (punktów na cal). To już pewien standard, jeśli idzie o ten wyświetlacz. Dzisiaj jednak zwróciłbym uwagę na jeden brak, a mianowicie – nie ma obsługi HDR10. Jakby nie było – w tej cenie sprzętu – jest to taki niedostatek, który coraz bardziej rzuca się w oczy. Bo czas płynie, treści przybywa w zasobach internetowych gigantów streamingu wideo na żądanie, a tak kapitalna maszyna nie może zaoferować lepszej dynamiki obrazu pod określony tytuły filmowe. Czas to zmienić!
A jak wygląda sama wydajność Surface Pro 6?
Jest naprawdę doskonale. Pięknie, szybko, wydajnie i perfekcyjnie. Jestem gotów się założyć, że jeśli postawisz obok tego komputera jakiś inny notebook z dokładnie takim samym podstawowym wyposażeniem, to Surface Pro 6 wykaże się lepszą efektywnością. Bo to sprzęt, który nie jest „zainfekowany” żadnym bloatware, a do tego pracuje na wciąż aktualizowanej, dedykowanej i dopieszczonej wersji systemu Windows 10.
Tak się składa, że przez moje ręce przeszły wszystkie kluczowe Surface. Sam posiadałem z drugiej ręki Surface Pro 3, potem miałem długo w testach Pro 4 i Pro 5. Z Surface Pro 3 przesiadłem się na Surface Booka pierwszej generacji z 2015 roku (na własną rękę ściągałem go z UK, bo w Polsce wówczas były niedostępne), na którym od lat pracuję każdego dnia przez wiele, wiele godzin. I jakkolwiek awaryjność wpisana jest w każdy sprzęt – tak komputery Surface, z którymi miałem długofalową przyjemność działać nie sprawiły mi nigdy żadnych problemów.
I to, co jest tutaj kluczowe – wszystkie Surface doskonale radziły sobie pomimo upływu czasu, co świadczy przede wszystkim o tym, że środowisko jest fenomenalnie optymalizowane. Czasami spotykam narzekania na Windowsa 10 (czasem i MS sam sobie potrafi nabroić jakimś niefortunnym update’m), ale dla mnie to kompletnie obce zagadnienia. Oczywiście mam swoje uwagi co do niektórych rozwiązań, ale takowe posiadam do każdej platformy, z którą się zetknąłem. Natomiast sama wysoka kultura pracy i bezawaryjność – jak na moje doświadczenia – w ideę Surface wpisana jest wyjątkowo solidnie.
Z Surface Pro 6 korzystałem przede wszystkim przy prostej obróbce zdjęć na bloga, w codziennej pracy z Internetem, przy aplikacjach biurowych oraz przy montażu filmu.
Przy tych trzech pierwszych aktywnościach nawet nie słychać, że komputer pracuje, bo na zastosowanych podzespołach nie robią one absolutnie żadnego wrażenia. Ale już składanie wideo w DaVinci Resolve sprawia, że urządzenie sięga po wszelkie dostępne zasoby. Montowanie nie idzie supergładko – i trzeba to jasno powiedzieć, chociaż sytuację ratuje częściowo zintegrowany układ graficzny Intela, który sprawia, że w ogólnym rozrachunku jest stosunkowo szybko, ale z licznymi przycinkami. Tak dobrze, jak na Surface Booku 2 nie jest, bo i nie tak mocne bebechy w Pro 6 mamy, ale jak na moje oko – do prostej obróbki filmowej sprzęt ten też się nadaje. Bez fajerwerków, ale znośnie.
Na pewno jednak życzyłbym sobie, aby dostępne były bogatsze interfejsy oraz ekran obsługujący nowsze standardy obrazu. Pod względem szybkości działania w dobrych 80-90proc. przypadków będzie naprawdę świetnie.
ŚRODOWISKO PRACY MICROSOFT SURFACE PRO 6
Tutaj jest pewna niespodzianka. Microsoft po raz pierwszy sprzęt z tej linii wyposażył w fabrycznie zainstalowany system operacyjny Windows 10 Home…
Do tej pory był zawsze Windows 10 Pro i ten też jest, ale w opcji dla firm. Niby nie jest to wielka różnica, ale jednak pokazuje pewną zmianę kierunku. Jeśli chcesz mieć w Surface Pro 6 Windowsa lepiej wyposażonego, szczególnie w narzędzia dla profesjonalistów np. z działu IT (jak Pulpit Zdalny, Przyłączanie do Domeny, czy funkcja BitLocker) – musisz dopłacić lub upgrade’ować system.
Dla mnie jest to też dlatego zgrzyt, bo jednak do tej pory odbierałem Surface Pro dokładnie tak, jak się nazywają, czyli do zastosowań profesjonalnych. Ale w czarnym Surface Pro 6 Windows 10 Home…? Jakoś tak to po prostu nie pasuje… W sprzęcie na wskroś biznesowym i właśnie pod korporacje skrojonym. Nie wiem zatem z czego wynika takie okrojenie? Z chęci dotarcia do bardziej masowego klienta? Ale przecież gryzie się z tym również ten cenowy przedział, w którym serwowany jest Surface Pro 6. Po prostu to nie jest sprzęt dla każdego. Bo i nie na każdą kieszeń…
Sama „dziesiątka” działa oczywiście bez zarzutów i jeśli nie ma się większego apetytu na bardziej angażujące zastosowanie, to nawet nie da się odczuć, że jest tutaj inny system. Ale dowolny manager w firmie, który na własną rękę kupiłby taki sprzęt i potem przyniósł do pracy zdziwiłby się, że nie może się zalogować do podstawowych narzędzi, z których na co dzień korzysta i trzeba by angażować dział IT oraz tworzyć nagle dla niego wyjątki, by mógł normalnie pracować. Stąd pomimo swojej bardzo dobrej opinii o Windowsie 10 w ogóle czuję ogromny niedosyt, że jednak MS postawił na W10 Home w sprzęcie tej klasy.
BATERIA I CZAS PRACY MICROSOFT SURFACE PRO 6
Jest mały progres względem Surface Pro 5. Może nie jakiś wielki, ale Surface Pro 6 jest komputerem, który trochę lepiej działa na jednym ładowaniu. Co to oznacza w praktyce? Przy pracy z przeglądarką internetową oraz sporadycznymi aplikacjami biurowymi typu Word dostajemy czas pracy wynoszący dobre 9-10h przy jasności ustawionej cały czas na 75 proc. i przy trybie zasilania ustawionym, jako Zalecany. Nie ma tutaj żadnych spowolnień, nie aktywuje się chłodzenie, Surface Pro 6 jest jednostajnie ciepławy na całej swojej powierzchni, ale naprawdę te temperatury są niewielkie.
Ale też nie o to chodzi, by naginać rzeczywistość. Surface Pro 6 mógłby działać dłużej i takie solidne 11h przy typowej, niezbyt angażującej pracy byłoby jak najbardziej oczekiwane i pożądane dzisiaj. Pewnie, gdybym ograniczył jeszcze jasność schodząc do 50 proc. lub ustawił ją na poziomie automatycznym – byłoby to osiągalne, ale w terenie wolę sam ją regulować ręcznie.
Natomiast deklarowane 13.5h podczas oglądania filmów może i jest możliwe, ale w naprawdę specyficznych warunkach. Ja takich w codziennym życiu stworzyć nie miałem możliwości. Za to przy dwugodzinnym filmie w rozdzielczości FHD streamowanym przez Internet i jasności na poziomie 60proc. zeszło mi równe 25proc. z baterii. Wynik naprawdę niezły, bo długi lot samolotem z całym sezonem ulubionego serialu, przy jeszcze trochę niższej jasności spokojnie na Surface Pro 6 będzie do ogarnięcia.
OPINIA O MICROSOFT SURFACE PRO 6
Podsumowując – Microsoft Surface Pro 6 to sprzęt, po którym spodziewać się możemy dokładnie takich samych wrażeń, jakich dostarczały nam wcześniejsze wersje tego sprzętu. I to nie jest wadą. Po prostu gigant z Redmond odświeżył ubiegłoroczny produkt, tak jak przed rokiem wersję jeszcze wcześniejszą. I rzeczywiście względem bezpośredniego poprzednika (czyli Surface Pro 5) nie zmieniło się praktycznie nic, łącznie z gabarytami. Ale fajnym detalem, który mocno wpływa na odbiór Surface Pro 6, jest jego czarny wariant kolorystyczny, który robi z tego sprzętu rozwiązanie premium z jeszcze wyższego poziomu.
Z drugiej strony widać, że kilka rzeczy tutaj za tym prestiżem nie nadąża. Brakuje USB typu C, pozostałych interfejsów nie jest za wiele lub mają ograniczoną użyteczność, a całe dobre wrażenie psuje fakt, że na pokładzie znajdziemy tutaj Windowsa 10 Home, który do produktu biznesowego po prostu nie pasuje. Wydłużyłbym też czas pracy na jednym ładowaniu. Obecny nie jest zły, ale konkurencja naprawdę tutaj nie śpi i od wiodącego sprzętu Microsoftu oczekuję tutaj sprostania tym wymaganiom. Ostatni minus daję za brak HDR10, bo w takim sprzęcie to po prostu być musi.
Jako całość Surface Pro 6 wypada jednak niezwykle dobrze. Ta sama konstrukcja, która od lat broni się wzorniczo, do tego niesamowicie wiele różnych zastosowań, które czynią z tego sprzętu i tablet i laptopa i ekran prezentacyjny, do tego najlepsze na rynku komputerowym dedykowane akcesoria w postaci klawiatury Type Cover czy rysika Surface Pen sprawiające, że możemy poskładać z tych klocków prawdziwą multifunkcjonalną maszynę.
Surface Pro 6 to produkt specyficzny, próbujący łączyć wiele stylów pracy i trzeba przyznać, że robi to nad wyraz dobrze. Inwestycja w niego nie jest tania, ale też dostajemy naprawdę wiele. A sam sprzęt wiele z niedociągnięć potrafi nam wynagrodzić naprawdę dobrze zaprojektowaną i ciągle wspieraną przez producenta wielozadaniowością.
[penci_review id=”65202″]