SŁOWEM WSTĘPU
Dawno nie czułem takiego zniecierpliwienia w oczekiwaniu na przyjście sprzętu do testów. Czekałem na paczkę od kuriera praktycznie od pierwszego dnia, gdy nowy Surface został zaprezentowany. Z chwilą rozpoczęcia testów, Microsoft Surface Pro 4 był moim numerem jeden, jeśli chodzi o zakupy w tym roku. Nakręcony dobrymi wrażeniami Naczelnego, który co prawda pracuje na co dzień na wersji Pro 3, poczułem miętę do tego sprzętu. Konferencja Microsoftu, która miała później miejsce, jeszcze bardziej nakręciła mnie na zakup i śmiało mogę napisać, że poczułem „microsoftowy emejzing”. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że wcale nie planowałem zakupu sprzętu od Microsoftu. I jakkolwiek to zabrzmi, wcześniej był mi on praktycznie obojętny. Oczywiście zdawałem sobie sprawę z tego, że urządzenia te są świetnie – choć dopiero od wersji Pro 3 – ale były dla mnie zawsze niedostępne. Wpływ na to miał w dużej mierze brak oficjalnych ofert w Polsce. I chcąc kupić którąś z wersji Surface trzeba było kombinować. A ja nie lubię kombinacji.
Tak jak zdążyłem wspomnieć, czwarta edycja Surface była jedną z rzeczy na mojej liście zakupowej, ale dzisiaj, w momencie gdy piszę te słowa, nie mam już takiej pewności, czy rzeczywiście chcę wydawać tak duże pieniądze. Nie ukrywam, że dręczy mnie pytanie – czy warto stawiać na urządzenie Microsoftu? Testy miały upewnić mnie w decyzji zakupu, a tymczasem pojawiły się wątpliwości. Uspokajam. Surface Pro 4 to genialny sprzęt, genialne urządzenie, które chcesz mieć, a być może jeszcze o tym nawet nie wiesz. Ciężko jest jednak nie myśleć o nim w kontekście tego ile kosztuje, ale patrząc na niego pod kątem potrzeb, mój sposób myślenia trochę się zmienia, a cena schodzi automatycznie na drugi plan.
WYGLĄD I WZORNICTWO
Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że Surface Pro 4 to dokładnie ten sam model co poprzednik. Jest to bliskie prawdy, ponieważ obydwa urządzenia rzeczywiście nie różnią się diametralnie. Oczywiście zmiany są i jest ich sporo, ale najlepiej je dostrzec kiedy dwie generacje tego sprzętu (model Pro 3 i Pro 4) stoją koło siebie. Nie ma tu rewolucji, aczkolwiek liftingowe ewolucje. Takie szlifowanie diamentu.
Wymiary: 292.10 x 201.42 x 8.45 mm,
Masa: 786 gramów – w zależności od wersji.
Nie ukrywam, że design zaproponowany przez Microsoft bardzo mi się podoba. Jest prosto, ale za to elegancko i czuć tu na każdym kroku półkę premium. Cieszy mnie również, że nie zdecydowano się na rewolucję wzorniczą, dzięki czemu Surface Pro 4 zachował charakter poprzednich wersji.
W porównaniu z poprzednikiem jest przede wszystkim lżej, co przy tej klasie sprzętu jest najlepszą zaletą. Sam często noszę lekkiego Chromebooka i bardzo cenię sobie jego mobilność, ale Surface Pro 4 podniósł pod tym kątem poprzeczkę jeszcze wyżej. Oczywiście, by móc w pełni pracować potrzebna jest jeszcze zasilacz, ewentualnie klawiatura oraz rysik. Są to jednak drobnostki, które nie zwiększają znacząco wagi całego zestawu. Surface pod tym kątem przebija wszystko, a biorąc pod uwagę moc jaką w sobie kryje, nie ma dla mnie pod tym kątem żadnej konkurencji.
Obudowa wykonana jest ze stopu magnezu, dzięki czemu urządzenie prezentuje się solidnie, aczkolwiek podobnie jak w przypadku laptopa – upadku mógłby nie przeżyć. Sprawne oko zauważy, błyszczące logo Microsoftu, które prezentuje się rewelacyjnie na matowej obudowie, która dość łatwo zbiera rysy – a już na pewno sprawia takie wrażenie. Niefortunne umieszczenie sprzętu może zakończyć się skazami, które niestety będą na tej powierzchni dość widoczne. Dzięki zmianie położenia charakterystycznych czterech kwadratów, logo znikło z frontu. To z kolei zaowocowało – między innymi – cieńszymi ramkami wokół samego ekranu.
Coś co jest nieodzownym i charakterystycznym elementem linii Surface to nóżka – Kickstand, której tutaj również nie zabrakło. Mechanizm, który pozwala na jej odgięcie wygląda bardzo solidnie, ale ciekaw jestem, jak sprawuje się niekoniecznie po kilku miesiącach użytkowania, ale na przykład po roku lub dwóch? Testowany egzemplarz, który przebył sporą drogę przez różne redakcje trzymał się bardzo dobrze, aczkolwiek delikatne luzy były odczuwalne. Jak widać kąt odgięcia jest bardzo duży – od 0 do 150 stopni – dzięki czemu z łatwością dostosujesz wyświetlacz pod swoje przyzwyczajenia.
Bardzo dobrze korzystało mi się z Surface, gdy nóżka była odchylona maksymalnie. Wówczas praca z rysikiem jest bardzo wygodna – śmiało można oprzeć dłoń o ekran. Nie ukrywam jednak, że czułem pewne obawy, czy Kickstand wytrzyma, ale ciężar mojej ręki nie robił na niej żadnego wrażenia. Oczywiście wszystko należy robić z umiarem, jednakże mechanizm jest na tyle solidny, że pozwala na swobodną pracę, bez niepokojów, że coś pęknie czy się zepsuje.
Z uznaniem odnotowuję też fakt, że do rozstawienia nóżki nie potrzeba wkładać dużo siły. Opór, jaki stawia jest solidny i taki sam w całym zakresie odchyłu.
Wiele pisze i mówi się o wygodzie korzystania z Surface mając go na kolanach. Ja akurat nie jestem zwolennikiem takiej pracy. Rzadko biorę laptopa na przykład do łóżka. Zdecydowanie preferuję pracę przy biurku. Jak na testera przystało, oczywiście sprawdziłem czy Surface daje radę na kolanach, ale przyznam szczerze, że podobnie jak w przypadku Chromebooka – tak tutaj nie było mi w takiej pozycji ani wygodnie, ani komfortowo. Nie pomogła w tym również klawiatura, którą można ułożyć w dwóch poziomach. Bardziej na płasko oraz przyczepiona bezpośrednio pod ekran, dzięki czemu jest delikatnie pod kątem.
KLAWIATURA TYPE COVER DLA SURFACE PRO 4
Skoro wspomniałem już o niej wspomniałem… Jak zapewne dobrze Ci wiadomo, zakup Surface Pro 4 to nie koniec wydatków, ponieważ aby Twój sprzęt był kompletny należy nabyć osobno klawiaturę. Niestety nie należy ona do najtańszych przez co podniosła moje oczekiwania w stosunku do siebie. W końcu cena oscylująca w granicach 700 złotych to niemały wydatek, tak więc liczyłem, że klawiatura powali mnie na kolana. Tak się jednak nie stało. I nie ukrywam, że zawiodłem się sromotnie!
Owszem, pomysł na doczepianą magnetycznie klawiaturę jest świetny. Jej podwójna funkcja – po złożeniu działa jako ochrona wyświetlacza, przez co Surface zamienia się niemalże w aktówkę – świetnie się sprawdza. Jest jednak kilka szczegółów, które nie tyle mnie irytowały, co przeszkadzały, a przyzwyczajenie do nich było ciężkie. Zacznę jednak od pozytywów.
ZALETY KLAWIATURY TYPE COVER
- Przede wszystkim jest ona lekka, doczepia się ją bardzo prosto i trzyma się mocno samego Surface Pro 4,
- jest podświetlana, a to – nie muszę chyba pisać – jest ogromną wygodą,
- w porównaniu z klawiaturą z Pro 3 klawisze mają układ wyspowy, co zdecydowanie przełożyło się na większy komfort pisania,
- przesiadka z tej klawiatury na inną odbywa się bezproblemowo, palce od razu wskakują na klawisze, dzięki czemu nie tracisz czasu na nabieranie nowych nawyków,
- touchpad jest tutaj znacznie większy, co bardzo dobrze wpływa na komfort pracy,
- miły w dotyku materiał, dzięki czemu pisanie jest przyjemne i nie męczy dłoni oraz nadgarstków,
- klawisze są twarde, a ich uskok optymalny, ale…
WADY KLAWIATURY TYPE COVER
- … klawiatura jest głośna. Dźwięk, który wydają z siebie klawisze nie jest przyjemny dla mojego ucha. Nie wiem jak Ty, ale ja zwracam na to uwagę, dzięki czemu realnie wpływa to na komfort mojej pracy oraz otoczenia… Są różni ludzie i niektórzy zasypiają przy włączonym telewizorze, a są i tacy, których wkurza stukanie po klawiaturze. No więc, Ci drudzy nie daliby rady zasnąć przy kimś, kto pracuje na Surface Pro 4,
- touchpad również jest głośny, pisząc brzydko – wali po uszach, przez co od razu odechciewa się z niego korzystać. Tak – zarówno prawy, jak i lewy “klik”,
- cena, cena i jeszcze raz cena. Rozumiem, że Microsoft się ceni, ale 649,90 zł (bo tyle kosztuje w dniu kiedy to piszę), to zdecydowanie za drogo.
Jak widzisz, do głównych wad klawiatury Type Cover zaliczam przede wszystkim jej głośność. Niby nic takiego, ale takie drobiazgi właśnie sprawiają za tym, czy polubimy danych sprzęt czy nie. I niby da się do tego przyzwyczaić, ale osobiście oczekiwałem czegoś innego i pisząc wprost – taka klawiatura jest dla mnie nie do przyjęcia. Po niespełna dwóch tygodniach pracy na Surface Pro 4 nadal wolę swoją z Chromebooka. Bo choć na Type Cover pracuje się przyjemnie – tego odmówić jej nie można – to na dłuższych maratonach mnie męczyła i miałem zwyczajnie ochotę od niej odpocząć.
Podsumowując. Jest fajnie, ale za takie pieniądze oczekuję czegoś bliskiego perfekcji, a tej klawiaturze daleko jest do produktu idealnego.
PIÓRKO SURFACE PEN
Dla posiadacza Samsunga Galaxy Note 4, który również posiada rysik – tyle, że w smartfonie – było to ciekawe doświadczenie… Nie da się ukryć, że mam już swoje przyzwyczajenia i często przy urządzeniu Microsoftu z automatu próbowałem zrobić rzeczy, które mogę robić S-Penem od Samsunga.
Sam Surface Pen jest bardzo dobrze wykonany. Odpowiednio ciężki, wygodny i przypominający długopis, aniżeli rysik komputera.
Praca z Surface Pen wymagała ode mnie na początku pewnych nowych nawyków. Pierwszy z nich to przesuwanie strony podczas czytania, czy chociażby przy zwyczajnym poruszaniu się po systemie. W tym momencie, szczerze pisząc – o wiele bardziej sprawdzał się mój palec i ostatecznie to z niego korzystałem częściej niż z Pena.
Rysik Microsoftu za to genialnie sprawdza się na przykład przy rysowaniu, a także czynnościach w których wymagana jest precyzja. Korzystanie z Surface Pena jest bardzo przyjemne i choć sam rysować za bardzo nie potrafię, to jednak frajdę sprawiało mi to dużą. Nie tylko mi zresztą, każdy bowiem z mojego otoczenia, kto rysował na Surface twierdził, że wrażenia są rewelacyjne.
Stylus gładko ślizga się po powierzchni wyświetlacza, a 1024 punkty nacisku sprawiają, że momentami zapomina się, że rysujesz na dotykowym ekranie. Uczucie naturalności potęguje też, wirtualna gumka. Jeśli nakreśliłe(a)ś, bądź napisałe(a)ś coś źle, wystarczy zmazać tekst, jak prawdziwym ołówkiem. W takich momentach działa magia, która choć wydaje się prosta, sprawia ogromną radość. Nawet jeśli rysowanie nie jest Twoją pasją.
Drugi koniec rysika to nie tylko gumka, ale także przycisk, za pomocą którego można wywołać pewne czynności. I tak np, jedno kliknięcie docelowo otwiera aplikację OneNote. Dwa kliknięcia powodują zrobienie zrzutu ekranu, który najpierw poddawany jest edycji, a następnie wkleja się on automatycznie do wspomnianego notatnika. Funkcje te można konfigurować – choć w ograniczonej formie, a opisana konfiguracja jest domyślną.
Nie korzystam na co dzień z OneNote, ale gdybym miał Surface Pro 4 podejrzewam, że zacząłbym, ponieważ zanotowanie informacji, pisemnej czy też graficznej jest naprawdę bardzo proste i intuicyjne. Wystarczy bowiem kliknąć raz, bądź dwa razy przycisk, zupełnie tak samo jak w długopisie. I pod tym kątem nie tylko Surface Pen ale i sam Surface sprawdza się znakomicie. Zamiast szukać i otwierać notatniki w komputerze, wystarczy kilka prostych i naturalnych ruchów, by własnoręcznie zapisać, czy narysować potrzebne rzeczy. Przy codziennej pracy zauważyłem jednak, że nie wykorzystuję za często piórka Surface Pen. Wynikało to z tego, że całe środowisko Windowsa jest napisane inaczej, aniżeli dedykowane od Samsunga Androidowi, a to już mocno zmienia postać rzeczy.
EKRAN
Wyświetlacz w najnowszej generacji Surface to prawdziwa rewelacja. Korzystanie z niego, dotykanie i zwykłe patrzenie to niekończąca się przyjemność, w każdym calu jaki ofiaruje swojemu użytkownikowi. Świetne kąty widzenia oraz jasność sprawiają, że praca jest baaardzo komfortowa. Już nawet przy 50 procentach jasności wydawało mi się, że wyświetlacz mocno świeci i szczególnie wieczorami zmniejszałem wartość, bo wszystko co powyżej 50 procent, było już za jasne.
W ciągu dnia również wypada to dobrze, choć błyszcząca matryca czasami potrafi solidnie odbić światło, szczególnie gdy na panel bezpośrednio pada słońce. Mimo wszystko Surface sprawował się w takich warunkach na tyle dobrze, że nie odczuwałem dyskomfortu podczas wykonywania na nim codziennych zadań. Nawet podczas dłuższych maratonów moje oczy się nie męczyły i to niezależnie od źródła światła otoczenia. Oczywiście w pewnym momencie przychodzi znużenie, to naturalne, ale ekran Surface Pro 4 pod tym kątem wypada świetnie.
Przekątna: 12,3 cala,
Rozdzielczość: 2736×1824 px,
Gęstość ułożenia pikseli na cal: 267 ppi,
Proporcja ekranu: 4:3,
Dotyk: tak, dziesięciopunktowy.
HARDWARE I WYDAJNOŚĆ
Surface Pro 4 występuje w wielu wariantach, które różnią się między sobą nie tylko specyfikacją, ale i także ceną – i to dość drastycznie. Kwoty dochodzą do kosmicznych wręcz poziomów. Rzućmy jednak najpierw okiem na konfiguracje, w jakich możesz kupić Surface Pro 4:
- 128 GB SSD / Intel Core M3 / 4 GB RAM,
- 128 GB SSD / Intel Core i5 / 4 GB RAM,
- 256 GB SSD / Intel Core i5 / 8 GB RAM,
- 256 GB SSD / Intel Core i7 / 8 GB RAM,
- 256 GB SSD / Intel Core i7 / 16 GB RAM,
- 512 GB SSD / Intel Core i7 / 16 GB RAM.
Kombinacji jak widać jest sporo, ale to wcale nie ułatwia moim zdaniem decyzji o zakupie. Testowany egzemplarz posiadał procesor i5, 8 GB RAM oraz 256 GB pamięć na pliki. I jest to według mnie optymalna opcja, jak na dzisiejsze standardy. Jest to również wersja, którą sam planowałem kupić, ewentualnie zastanawiałem się nad konfiguracją z piętra niżej, choć tutaj biłem się z myślami pod kątem małej pojemności pamięci na dane. Jednakże, im wyżej w powyższym zestawie – tym drożej. Zresztą nie ma się co oszukiwać – żaden z modeli Surface Pro 4 nie jest tani. Oczywiście najciekawiej byłoby z wersją najbogatszą. Procesor Intela szóstej generacji, 16 GB pamięci RAM to zestaw, w którym drzemie ogromna moc, ale zapewniam Cię, że i w wersji przeze mnie testowanej, jej nie brakowało.
Przede wszystkim zauważyłem, że sprzęt Microsoftu to taki Nexus z Windowsem na pokładzie. Dlaczego? Tak bowiem powinien działać Windows 10 na każdym komputerze. Jest bajecznie szybko. Praktycznie od razu po naciśnięciu przycisku włączania ukazuje się ekran logowania, po czym kilka sekund później system gotowy jest do używalności. Nie ma tu czasu na oczekiwanie. Przyzwyczajony do swojego komputera, który jest co prawda stary, ale tak czy tak musi zawsze wgrać sobie wszystkie pliki itp. – tutaj odczułem niesamowity progres! Praca na tak szybkim i świetnie zoptymalizowanym sprzęcie to prawdziwa przyjemność.
Jedynym minusem – jak dla mnie – niestety jest wspomniana pojemność pamięci. Owszem, mamy tu szybki nośnik SSD, na którym czuć różnicę względem HDD niemal na każdym kroku lecz w moim przypadku 256 GB szybko by się zapełniło. Nie wspominam już o wersji 128 GB, z czego tak naprawdę na wykorzystanie zostanie Ci niecałe 100 GB, bo system rezerwuje sobie coś na własne pliki i recovery. Osobiście dla mnie to taki mały dramat, chociażby dlatego, że nie mógłbym zsynchronizować całej Chmury na Dysku Google. O innych wirtualnych dyskach nie wspominam. Sytuację ratuje trochę karta pamięci, którą możesz zamontować do Surface Pro 4, ale nie jest to dla mnie rozwiązanie, które satysfakcjonowało by mnie do końca.
Jest coś jeszcze, czym Surface Pro 4 nie powala. Mianowicie ubogość w porty, co przekłada się na realny spadek funkcjonalności:
- pełnowymiarowy port USB 3.0 jest tylko jeden. Nie ma żadnego innego tej klasy…
- port czytnika kart microSD;
- port słuchawek typu jack 3.5mm – uff, jest i działa dobrze :),
- wejście Mini Display Port – bez przejściówki do dokupienia osobno ani rusz przy łączeniu z jakimkolwiek zewnętrznym ekranem z portem HDMI,
- port osłony Type Cover,
- Surface Connect – port ładowania baterii.
I w zasadzie byłoby to na tyle. Przede wszystkim strasznie brakuje tutaj portów USB! Tak naprawdę po podłączeniu myszki, nic więcej nie możesz zrobić. A odłączanie jej tylko po to, by podłączyć dysk przenośny, to jakaś paranoja! Jasne – możesz zaopatrzyć się w rozdzielacz – zgadza się, ale w tym momencie ten element staje się stałym kompanem całego zestawu. Dysk przenośny – w moim przypadku – również stanowił kolejny punkt do zabrania razem z Surface Pro 4.
Trzeba zdać sobie sprawę, że nie każdy ma kartę pamięci rzędu 200 GB, przynajmniej ja takiej nie mam, a kupno odpowiednio szybkiej… cóż, to również wydatek kilku porządnych stów. Oczywiście Ty możesz korzystać w inny sposób z Surface Pro 4, ale w moim przypadku pewne przyzwyczajenia – pojemny dysk – to wygoda i niezamartwianie się o to, że po zainstalowaniu programu, czy nawet gry – nagle przestrzeń zmniejszy się o połowę. Dlatego też najbardziej optymalnym z dostępnych jest 512 GB, ale niestety konfiguracja Surface Pro 4 z taką opcją, to jak już wiesz opcja tylko dla najbogatszych…
SYSTEM, FUNKCJONALNOŚĆ, MULTIMEDIA
Choć sam system Windows jest jednym z głównych narzędzi mojej pracy, to od czasu posiadania Chromebooka proporcje znacznie się zmieniły. Od dwóch lat wszystko, co blogowe oraz przeglądanie Internetu wykonuję właśnie na Chrome OS. Są jednak rzeczy, do których potrzebuję Windowsa i chcąc nie chcąc nie mogę go odstawić. Po aktualizacji do Windowsa 10 przyznam, że na nowo zaprzyjaźniłem się z produktem Microsoftu i nie ukrywam, że system przypadł mi do gustu. Sęk w tym, że na swoim domowym PC-ie dedykowany Sklep omijam szerokim łukiem. Nie ma w nim dla mnie nic godnego uwagi, a instalowanie aplikacji w stylu Facebook, czy Twitter mija się z celem, gdy mam pododawane zakładki w przeglądarce internetowej. Inna sprawa, że mój styl korzystania z systemu może się różnić od Twojego, ale mimo szczerych chęci, nie znalazłem dla siebie nic ciekawego w propozycjach, które udostępnia MS.
Miałem nadzieję, że Surface Pro 4 to zmieni, ale niestety nic takiego się nie stało. W zasadzie nic nie przykuło mojej większej uwagi. Oczywiście w zależności od potrzeb, każdy powinien skorzystać ze zbioru aplikacji, jednakże właśnie m.in. ich brak oraz mój styl, w jakim wykorzystuję komputer sprawił, że przeszło mi przez myśl, że sprzęt typu Surface nie jest dla mnie.
Z kolei przy korzystaniu z takich aplikacji, jak Photoshop czy Lightroom poczułem powiem zupełnie nowej jakości. I choć testowany sprzęt nie posiadał najmocniejszej konfiguracji, to praca na zdjęciach w rozszerzeniu RAW była komfortowa, a sprzęt radził sobie w tym względzie bardzo dobrze. Tutaj poczułem moc Surface oraz jego funkcjonalność choćby ze względu na rysik, który świetnie sprawdza się w precyzyjnym zaznaczaniu fragmentów zdjęcia przy chociażby wybieraniu fragmentów zdjęć i tworzeniu np. warstw.
W tym miejscu również świetnie opcja wygodnego ustawienia Surface Pro 4, dzięki czemu interakcja z programami graficznymi nigdy nie była dla mnie tak wygodna. Klawiatura nie jest tutaj w zasadzie w ogóle potrzebna, można ją spokojnie odpiąć, rozłożyć Surface’a i oddać się pracy. Rewelacja! W tym momencie pojawiła się w mojej głowie inna myśl – to idealne urządzenie dla kogoś, kto dużo pracuje właśnie na zdjęciach, tworzy grafikę w takich programach jak Corel czy AutoCad.
Surface Pro 4 to urządzenie, które wspaniale sprawdzi się przy oglądaniu filmów oraz słuchaniu muzyki. Wszystko dzięki stereofonicznym głośnikom działającym w systemie Dolby. Szczerze pisząc, nie miałem do czynienia dotychczas z żadnym urządzeniem przenośnym, tabletem czy laptopem, z którego wydobywałby się takiej jakości dźwięk. Surface Pro 4 gra świetnie. Słuchanie muzyki to absolutna przyjemność i choć oczywiście nie ma tu głośnika niskotonowego, to całość wypada niezwykle czysto nawet na pełnej mocy, zachowując przy tym miłą dla ucha głębię. Takie same uczucia towarzyszyć będą zarówno przy oglądaniu filmów, jak i w grach.
No właśnie, skoro wspomniałem o grach… Kupując Surface Pro 4 docelowo nie byłby oczywiście urządzeniem, na którym miałbym grać. Jednakże jego biurowy charakter z przeznaczeniem do zadań specjalnych nie przeszkadza, by odpalić od czasu do czasu jakiś wciągający tytuł. Ja nie mogłem odmówić sobie oczywiście zainstalowania Battlefielda 4. Pomimo swojego wieku pozycja ta nadal jest wymagająca, a grafika potrafi wycisnąć z niejednego komputera ostatnie soki. Surface Pro 4 w wersji, którą testowałem radził sobie całkiem nieźle, aczkolwiek można było zapomnieć o ustawieniu najwyższych ustawień. Tutaj mimo wszystko przydałby się zestaw z procesorem i7. Nie będę wdawał się w szczegóły, ponieważ nie jestem graczem, a rozrywce tej oddaję się jedynie od święta, jednakże i przy tej aktywności Surface Pro 4 się sprawdzi.
GŁOŚNOŚĆ I TEMPERATURA
Przyznam, że korzystając z mojego Chromebooka przyzwyczaiłem się do totalnej ciszy. Pasywne chłodzenie w moim egzemplarzu, to prawdziwy komfort. Przede wszystkim dla mnie, ale także dla osoby, z którą dzieli się np. pokój czy łóżko. Wspominałem o stukaniu klawiszy, ale szum wydobywający się z wnętrza laptopów potrafi być czasami jeszcze bardziej irytujący. Owszem kiedyś dźwięk wiatraka był czymś normalnym, ale teraz brzmi w moich uszach niczym wicher. I choć może to brzmieć dziwnie, to naprawdę docenia się tę ciszę, gdy Twój laptop pracuje bezgłośnie.
Cisza to rzecz, którą bardzo docenisz w Surface Pro 4. Sprzęt, mający taką moc – przynajmniej w mojej wersji – działa cały czas bardzo cicho. W zależności, jakie czynności na nim wykonujesz, większość dnia upływa na bezgłośnej pracy. Tak się będzie działo na przykład przy aktywności typowo biurowej. Wiatraczki włączają się w momentach, gdy zaczynasz grać, czy oglądać filmy. Ich dźwięk jest jednak zagłuszany przez rzeczy dochodzące z głośników, tak więc podejrzewam, że nie zwrócisz nawet uwag na to, że nowy Surface zaczął się ochładzać.
Przyzwyczajony jestem do absolutnej ciszy w kontaktach z elektroniką, zatem minimalnie szumiący od czasu do czasu Surface Pro 4 jest naprawdę bardzo, ale to bardzo dyskretny. Wspominałem o tym, że odświeżyłem sobie Battlefielda 4, ale też sprawdzałem inne gry i właśnie podczas tej czynności zastanawiałem się, jak głośny będzie Surface, ale muszę z uznaniem przyznać, że układ chłodzenia jest bardzo wydajny i nie wpływało to na nadmierny hałas, chociaż…
…przekładało się to na temperaturę urządzenia, bo pod obciążeniem – siły nie ma – ciepło musi się pojawić. Generalnie Surface nagrzewał się, ale nie na tyle by zacząć się martwić. Znam osoby, które ze swoimi laptopami robią cuda. Kładą je na książki, podnoszą, stawiają przy otwartym oknie, kupują specjalne podkładki z wiatrakami. Wszystko by zmniejszyć choć trochę temperaturę i schłodzić nagrzane do czerwoności urządzenie. Tutaj nie zaznasz takiego czegoś. Surface Pro 4 jest ciepły, ale jest to normalne, zdziwiłbym się, gdyby było inaczej, ale w żadnym wypadku nie był gorący.
Ciekaw tylko jestem, jak wypada to podczas gorących dni, kiedy temperatura powietrza przekracza 30 stopni Celsjusza w cieniu i w pomieszczeniach pozbawionych klimatyzacji jest równie ciepło. Myślę jednak, że Surface Pro 4 poradziłby sobie świetnie.
BATERIA
Przyznam szczerze, że trochę się zawiodłem jeśli chodzi o baterię. Niby jest OK, ale wyniki które uzyskiwałem dalekie były od tego, o czym zapewnia Microsoft w materiałach promocyjnych, chociaż ten zabezpieczył się zastrzeżeniem, które brzmi:
Do 9 godzin odtwarzania wideo. Testy przeprowadzone przez firmę Microsoft we wrześniu 2015 roku przy użyciu przedprodukcyjnego urządzenia z procesorem Intel Core i5, dyskiem o pojemności 256 GB i 8 GB pamięci RAM. Testowanie polegało na pełnym rozładowaniu baterii podczas odtwarzania filmu. Użyto ustawień domyślnych, przy czym: nawiązano połączenie z siecią Wi-Fi. Czas pracy baterii różni się znacząco w zależności od ustawień, sposobu użytkowania i innych czynników.
Tak się złożyło, że egzemplarz testowy również był w tej samej konfiguracji, dzięki czemu mogłem przeprowadzić podobne doświadczenie. Mój wynik znacznie się różnił i wyniósł niecałe 6 godzin. Różnica spora, ale byłbym bardzo zaskoczony, gdybym osiągnął to, co Microsoft.
Sprawa wgląda znacznie lepiej przy tak zwanym biurowym wykorzystywaniu komputera. Tutaj już osiągnąłem bardzo dobre i zadowalające wyniki, dzięki czemu spokojnie mogłem zabrać Surface w teren i bezproblemowo popracować kilka godzin, bez myślenia o ładowarce.
Surface Pro 4 ładuje się sprawnie. Przy 30 proc. baterii i 75 proc. jasności ekranu, system informował mnie, że do pełnego naładowania została 1h i 39 minut. Oczywiście czas jest podany orientacyjnie, ale wynik można uznać za bardzo dobry.
PODSUMOWANIE
Przez cały okres testów, jak i pisania tej recenzji, w głowie zadawałem sobie jedno pytanie: Dla kogo przeznaczony jest Surface Pro 4? I w gruncie rzeczy ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, choć jedno jest pewne. Nie dla mnie. Pomimo całej klasy i uznania dla tego sprzętu, jednak nie. Przyznaję bez bicia, że bardzo chciałem go kupić. Czułem, że to będzie następca nie tylko mojego Chromebooka, ale także leciwego “blaszaka”. I pomimo tego, że to sprzęt najwyższej klasy, to nie poczułem jednak do niego mięty.
Pomijam tutaj już zupełnie cenę, bo gdybym miał patrzeć pod tym kątem na Surface Pro 4, to mógłbym napisać, że w ogóle nie warto na niego zwracać uwagi. Nic bardziej mylnego! Surface Pro 4 to urządzenie rewelacyjne i bardzo dobrze przemyślane. Jego funkcjonalność czy kultura pracy z nim, to coś o czym skrycie marzy każdy użytkownik laptopa. Warto również dodać, że Surface jest hybrydą tak więc nie jest najlepszym w świecie laptopem, ale spokojnie może stanąć w jednym szeregu razem z tą klasą urządzeń. Wśród swojej kategorii nie ma sobie równych. A co do mnie, cóż… zdałem sobie sprawę, że nie jest mi potrzebny dotykowy ekran, ani tym bardziej rysik w Windowsie 10.
Moja praca nie wymaga precyzji, nie tworzę grafiki, nie projektuję, nie umiem i nie zajmuję się zawodowo takimi rzeczami. Według mnie Surface Pro 4 to idealne narzędzie dla fotografów, architektów, inżynierów, czy innych specjalistów z zakresu na przykład budownictwa. I właśnie dla takich osób, Surface Pro 4 wydaje się idealnym rozwiązaniem. Dla tych, którzy mają wyspecjalizowany zawód, a ich praca polega na ciągłej mobilności. Tutaj Surface sprawdza się znakomicie. Lekki, ergonomiczny, choć mógłby być z lepszą baterią.
Urządzenie Microsoftu kojarzy mi się z nowoczesną deską kreślarską, z którą można zrealizować nawet najgłębiej zakopany w wyobraźni projekt. Jest to wspaniałe urządzenie, które powinno powodować szybsze bicie serca u każdego – bez względu na stopień zainteresowania technologiami.