SŁOWEM WSTĘPU
Nigdy nie byłem wielkim fanem Windowsa na smartfonie. Jako zdeklarowany androidowiec, bez ściemy mogę napisać, że nie jest mi po drodze z kafelkami oraz wszystkim co jest z nimi związane. Sytuacja jednak się zmienia i po ostatnich prezentacjach Microsoftu zaczynam co raz bardziej przychylnie zaglądać do tego środowiska. Zanim jednak mogłem zobaczyć nowe Lumie, miałem przyjemność korzystać z Lumii 640 XL, która jest dla mnie najlepszym telefonem na Windowsie, jaki miałem okazję testować. Oczywiście flagowce i najnowsza wersja Windowsa 10 Mobile szybko to mogą zmienić, ale ten smartfon to zdecydowanie urządzenie, które warto wziąć pod uwagę przy wyborze swojej nowej słuchawki. Bo model 640 XL oferuje naprawdę wiele. Sam przekonasz się czytając moją recenzję, że to naprawdę godny uwagi produkt. Ja jestem naprawdę mile zaskoczony.
[showads ad=rek3]
WYGLĄD I WZORNICTWO
Jak słusznie w swojej recenzji zauważył Michał Brożyński, Lumia 640 to mniejsza siostra wersji którą ja testuje. Obydwa telefony rzeczywiście wyglądają bliźniaczo i różnią je oczywiście gabaryty. Jako zwolennik większych ekranów z nieukrywaną satysfakcją odnotuję, że zdecydowanie bliżej mi do wersji XL. I choć telefon ten jest większy, zupełnie nie przeszkadza to w codziennym użytkowaniu. Nie wykluczam swojego przyzywczajenia dużym rozmiarem, w końcu sam na co dzień korzystam z Note 4, który do małych też nie należy, jednakże jestem przekonany, że szybko odnalazłbyś/odnalazłabyś w tym rozmiarze spory – i to dosłownie – potencjał.
157,9 x 81,5 x 9,0 mm – z takimi wymiarami będziesz mieć do czynienia. W ręce telefon leży pewnie, dzięki czemu nie miałem problemów z jego obsługą. Oczywiście ze względu na ekran – 5,7 cala nie zawsze łatwo jest obsłużyć jedną ręką, ale w gruncie rzeczy jest to możliwe. Sprawdzam z ciekawości, jak wypada przy tym Note i choć to inna kategoria wagowa, to Samsung przy tej samej przekątnej wyświetlacza jest wszędzie trochę mniejszy. Microsoftowi nie udało się bardziej odchudzić 640 XL, ale przyznam szczerze, że nie przeszkadzało mi to wcale. Wymiary są spokojnie do zaakceptowania, dzięki czemu w dalszym ciągu telefon zachowuje całkiem zgrabną sylwetkę. Mimo wagi 171 g, materiał z którego wykonany jest telefon w ręce nie wydaje się ciężki, stąd wrażenie lekkości i przyjemnego feelingu.
W Lumiach – i tutaj do tego grona zalicza się również 640 XL – podoba mi się obudowa, a właściwie tylna klapka, która jednocześnie przypomina case. Z drugiej strony w pierwszej chwili można pomylić się i stwierdzić, że do czynienia mamy z jedną bryłą, bez ściągalnej klapki. Nic bardziej mylnego, pod spodem znajdziesz wymienialną baterię i oczywiście miejsce na karty SIM oraz pamięci. To oczywiście pozwoliło pozbyć się zbędnych szufladek na krawędziach telefonu. Dzięki temu zminimalizowano ogólny wygląd do granic możliwości.
I właśnie za ten minimalim podoba mi się Lumia 640 XL. Przez to nie ma co tu za dużo pisać. Sam widzisz patrząc na zdjęcia, że nie ma specjalnie żadnych wzorniczych fajerwerków. W tej klasie myślę, że to dobrze. Jest prosto, ładnie i to jest najważniejsze.
Testowany model miał białą obudowę, ale do wyboru są jeszcze trzy inne. Błyszczący materiał, z którego stworzone zostały plecki zdecydowanie najlepiej wygląda w bieli. Jak słusznie zauważył Michał Brożyński recenzują mniejszą Lumię 640, bardzo dobrze pochłania światło, dzięki czemu nie bije barwą po oczach. To oczywiście kolejny plus, ponieważ ślady naszych placów, które zostawiamy, nie będą tak widoczne jak np. na czarnym kolorze. Nawet ewentualne ryski powinny “prezentować się” mniej inwazyjnie dla oka ;)
[showads ad=rek2]
Szybki przegląd każdej strony telefonu to potwierdzenie moich poprzednich słów. Panują: totalny minimalizm i prostota.
Najwięcej dzieje się na pleckach, gdzie oprócz loga Microsoftu znajdziesz oczko aparatu, które delikatnie wystaje ponad obudowę. Do tego dochodzi głośnik, dioda LED i dumny napis Zeiss – żebyś wiedział/-a, jaki aparat króluje w Lumii. ;)
Na górze wejście na słuchawki minijack.
Dół to miejsce dla ładowarki i zarazem kabla łączącego smartfona z komputerem.
Z boku dwa przyciski, gdzie regulacja głośności stanowi jeden, a włącznik drugi.
I to w zasadzie tyle. Prosto i ładnie. To chyba najlepsze słowa, którymi da się opisać wygląd tego telefonu. Nasuwa mi się tylko myśl o tym, że to któraś z kolei Lumia, która jeszcze za czasów Nokii prezentowała się łudząco podobnie. Jest to z jednej strony zarzut, a z drugiej nie. Przydałby się bowiem świeższy look, a jednocześnie zachowanie charakterystycznego wyglądu sprawia, że z miejsca wiesz z czym masz do czynienia.
[showads ad=rek1]
EKRAN
5,7 cala w rozdzielczości HD – 1280 x 720 px, dające 259 pikseli na cal w technologii Clear Black. Tak oto jednym zdaniem pod kątem czysto technicznym przedstawiłem Ci, jak prezentuje się wyświetlacz w Lumii 640 XL. Jak na średnią półkę całkiem standardowo, ale jak na tak duży ekran w pierwszej chwili minusem wydaje się tu rozdzielczość. Ta z kolei korzystnie wpływa na baterię, ale muszę przyznać, że w niektórych momentach brakowało mi większego zagęszczenia pikseli.
Szczególnie taka sytuacja miała miejsce, gdy robiłem zdjęcia. Mając włączony aparat i szukając odpowiedniego kadru wydawało mi się, że obraz jest strasznie rozpikselowany. To znowuż powodowało, że robiąc zdjęcia byłem przekonany, że wychodzą one fatalnie i ich rozdzielczość jest najdosadniej pisząc – całkowicie do d*py. Nie chciało mi się wierzyć, ponieważ aparat tutaj jest bardzo dobry i ma 13 MP, więc nie mogłem się początkowo nadziwić. Dopiero wchodząc do galerii zdałem sobie sprawę, że wszystko jest w porządku, a zdjęcia wyglądają tak jak powinny. Ciekawe i zarazem dziwne wrażenie, które nie do końca umiem sobie wyjaśnić, jak tylko okiem nawykłym do wyświetlacza QHD w Samsungu Galaxy Note 4.
Poza tym jednym przypadkiem ekran swoje możliwości prezentował bardzo dobrze i nie mam do niego większych zastrzeżeń. Podobnie, jak w mniejszym modelu, otrzymujesz na froncie ochronę w postaci Gorilli Glass 3, co jest bardzo miłym akcentem w tym przedziale cenowym.
Wiem, że coraz częściej ja czy Ty jesteśmy przyzwyczajani do wyższych rozdzielczości w specyfikacjach kolejnych słuchawek, i sam się łapię na tym, że widząc tam rozdzielczość HD automatycznie kręcę nosem. Jak się okazuje zupełnie niepotrzebnie. W ferworze dnia nie zwraca się uwagi, czy ekran ma 259 ppi czy np. 320 ppi. Jeśli zastanawiasz się nad tą Lumią, to niech wyświetlacz Cię nie martwi, bo w tej półce urządzeń i za w tej cenie jest bardzo, bardzo dobrze.
WYDAJNOŚĆ
Wydajność i szybkość tego telefonu to zdecydowanie jedna z jego zalet. I szczerze pisząc byłem tym mile zaskoczony, ponieważ jak przyjrzysz się specyfikacji technicznej, to nie jest ona wcale taka porywająca. Snapdragon 400, czyli czterordzeniowy układ, do tego 1 GB pamięci RAM. Przyznasz, że nie są to parametry, które odpowiadają obecnym standardom.
Zasługą tak płynnego działania telefonu jest Windows Phone 8.1 a właściwie to jego świetna optymalizacja. Wyobraź sobie bowiem teraz telefon na Androidzie w takiej konfiguracji. Dołóż do tego mocno obciążającą nakładkę, mnóstwo niepotrzebnych rzeczy dodanych przez producenta i… nie muszę chyba pisać dalej…
Tutaj wszystko naprawdę świetnie ze sobą współgra, przechodzenie na poszczególne aplikacje nie jest uciążliwe. Oczywiście pamiętaj, że to telefon ze średniej półki, nie spodziewaj się po nim działania flagowca. Należy patrzeć na Lumię 640 XL przez pryzmat segmentu, któremu jest dedykowany, ale w porównaniu z innymi telefonami ze swojego przedziału – bez dwóch zdań bardzo pozytywnie się wyróżnia.
Oczywiście zdarzały się sytuacje, których nie chciałbym doświadczać na co dzień w moim smartfonie. Widoki takie jak ten poniżej, niestety się zdarzały.
Dajmy np. na to taką aplikację jak Spotify. Włączam ją, chwilę się ładuje i OK, mogę z niej korzystać. Wracam do menu głównego wykonuję inne czynności i chcąc wrócić z powrotem do Spotify wywołuję ją z poziomu otwartych aplikacji, albo stukam w ekran palcem na ikonkę. I co? Aplikacja ładuje się tak samo, jak za pierwszym razem. A przecież ona działa w tle. Takie zachowania sprawiały, że rzeczywiście ciśnienie mi się trochę podnosiło, ale szybko wracało opanowanie, bo i tak wszystko sprawowało się przeważnie bardzo płynnie. Pod kątem odczuwalnej satysfakcji z wydajności, w tej cenie ciężko będzie znaleźć godnego rywala.
No dobrze, ale podobnie jak Michał Brożyński muszę zwrócić uwagę na naprawdę małą ilość wewnętrznej pamięci. 8 GB to dzisiaj absolutnie za mało. Pamiętaj również, że część z tego zajmuje system i do Twojej dyspozycji pozostaje około 5 GB. Dolicz do tego swoje ulubione aplikacje i nagle okazuje się, że pamięć kurczy się w zastraszającym tempie. Przy zakupie tego telefonu karta pamięci jest konieczna. Bez dwóch zdań. Chociażby po to, gdy będziesz robił zdjęcia, zmień ustawienia i od razu niech wszystkie fotki lądują na karcie. W przeciwnym razie telefon spuchnie bardzo szybko.
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
Tak jak wspomniałem, Microsoft Lumia 640 XL działa na Windows Phone w wersji 8.1. Już przy okazji wcześniejszych testów pisałem, że jest to naprawdę udana wersja i zdecydowanie lepsza niż 8. Z drugiej strony myślami jestem już bardziej przy Windows 10 Mobile. Póki co najnowszej wersji okienek nie ma oficjalnie (chociaż można pobrać edycję developerską, która w obecnej postaci jest już niemal skończona), tak więc sprawdzam i analizuję to co mam. W naszych innych tekstach, w których bierzemy pod lupę produkty Microsoftu czy Nokii, w zdecydowanej większości pozytywnie wypowiadamy się na temat Windows Phone.
[showads ad=rek3]
Tym razem również nie zbraknie słów uznania, choć wciąż ma w sobie przeszkody, które są dla mnie nie do przeskoczenia. Jedną z nich jest brak oficjalnych aplikacji Google’a, z których korzystam praktycznie cały czas i to w niemalże każdej potrzebie. Od maili, komunikatora, Chmury, a na aplikacji Gry kończąc. Sporo tego i choć część da się zastąpić różnymi alternatywami to zupełnie nie jest to tym, czego chcę.
Nadal są jednak takie rzeczy, które są dla mnie absolutnie nie do zaakceptowania. Ile czasu na przykład Instagram występuje tutaj w wersji BETA? No chyba zdecydowanie za długo, chociaż ponoć to wina developerów z obozu Facebooka, który jest właścicielem serwisu i nie spieszy się z wersja ostateczną apki. Do tego przez ten czas nawet nie poprawiono tak prostej rzeczy, jak polskie znaki. Niestety z całą sympatią do Windowsa Phone, ale na takie kompromisy ciężko mi przystać, bez wzgledu na to, po której stronie leży wina. Wiem, że to drobiazgi i może się też czepiam za bardzo, ale jednocześnie nie mam skrupułów, by tego nie zrobić, bo notabene chciałbym naprawdę poczuć się w tym środowisku najprzyjemniej, jak się to tylko da, a wciąż nie mogę.
Na szczęście Microsoft nigdy nie wpadł na głupi pomysł w postaci nakładek na ich system, dzięki czemu za każdym razem mając w ręce telefon na tym OS-ie jesteś pewny, że otrzymujesz ten sam wygląd, ten sam zestaw funkcji, a także podobną wydajność – no chyba, że kupujesz smartfona u któregoś z operatorów, to wówczas mogą pojawić się dedykowane aplikacje. System jest bardzo dobrze zoptymalizowany i nawet jeśli gdzieś się przywiesi czy zlaguje, często maskowane to jest animacjami, które przy okazji wyglądają bardzo ładnie i nadal robią na mnie wrażenie. Przynajmniej estetycznie symuluja, że coś się jeszcze dzieje w tle.
Co ciekawe, zawsze gdy korzystałem z Windowsa Phone 8.1 pozostawiałem motyw, w którym tło jest ciemne. Innymi słowy, czarne tło i biała czcionka. Tym razem odwróciłem wygląd i choć sama opcja nie jest niczym odkrywczym, to praca wyglądała już o wiele lepiej. Naprawdę muszę przyznać, że z miejsca telefon stał mi się bardziej przyjazny, a wiadomości wyświetlane na ekranie bardziej przystępne. Teraz już wiem, jakie będą moje ulubione ustawienia w wyglądzie ;).
W porządku, co jeszcze ciekawego mogę napisać? Na pewno kilka słów o przeglądarce Internet Explorer. Nie będę ukrywał, że nie podchodzi mi ona kompletnie i sumie stosunek do niej mam co raz bardziej obojętny, skoro w perspektywie aktualizacji do Windows 10 Mobile jest jej następca, czyli Edge. Niby działa dobrze, choć mogłaby trochę szybciej – Lumia 640 XL ma moduł LTE więc długie wczytywanie stron nie jest dla mnie specjalnie dużym usprawiedliwieniem i winą obarczam właśnie przelądarkę, choć na jej ślamazarność wpływa jeszcze kilka innych czynników.
Samo LTE działa dobrze, a przynajmniej do momentu, kiedy nie znajdziesz się poza zasięgiem 4G. Tak się składa, że jadąc ode mnie z wioski do miasta jest jedno takie miejsce. Jak na blogera przystało nie rozstaję się ze swoim smartfonem, więc często jadąc komunikacją miejską, jeśli nie czytam książki, przeglądam sieć właśnie przez telefon. Z żadnym innym modelem, który testowałem i miał LTE nie było takiej sytuacji, jak właśnie z Lumią 640 XL. Otóż kiedy przejrzeżdżając ten pechowy odcinek, w którym jest “dziura LTE”, sygnał przeskakiwał oczywiście na 3G, ale za cholerę nie chciał powrócić samodzielnie z powrotem na 4G.
[showads ad=rek3]
W normalnych warunkach działa to automatycznie, człowiek nawet na to nie zwraca uwagi. Tutaj jednak tak się nie stało. Sprawdziłem to nawet w innym miejscu, gdzie występowało tylko 3G i powrót w miejsce, gdzie na 100 proc. jest LTE niestety nie nastąpił. Za każdym razem pomagał tylko reset urządzenia. Kurczę, przyznam, że spory minus. Możliwe, że taka anomalia występowała tylko w tym jednym, konkretnym modelu – nie mogę tego wykluczyć. W tej kwestii warto by było, gdyby wypowiedzieli się właściciele tego telefonu. Z chęcią poznałbym Waszą opinię w komentarzach, jeśli i u Was coś takiego występuje.
Wspominałem kiedyś, że nie leży mi do końca klawiatura w Windowsie Phone. Cóż… nadal mi nie leży ;). Te wysokie prostokąty nie są dla mnie idealnym rozwiązaniem. Da się do tego przyzwyczaić, ale w moim przypadku ta nauka trwałaby długo. Jeszcze jedna rzecz, która mi nie podpasowała, a której nagle dramatycznie mi zabrakło, to wibracje wraz z każdym dotknięciem klawiatury. Cholera nie ma takiej opcji! Nie wiem nawet dlaczego, ale dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak bardzo do tego tęsknię. Ach – czasami przyzwyczajamy się do takich drobiażdżków, i jak bardzo czasami wpływa to nawet na wybór telefonu!
Dobra, bo pisałem, że tak mi się dobrze pracowało na tym Windowsie, a ciągle marudzę :P. Moją ulubioną aplikacją, z której namiętnie korzystałem była MSN News. Interesujące informacje zawsze pod ręką i w bardzo czytelnej formie. Konfiguracja i dostosowanie apki pod siebie również jest bardzo proste. Dzięki czemu szybko wiedziałem o wynikach Realu Madryt, czy o tym, że Fernando Alonso znów wlecze się w ogonie wyścigu Formuły 1. Oczywiście wiadomości sportowe to nie wszystko, do tego dochodzą (niestety) mało mniej pasjonujące informacje o polityce ;) oraz wiele innych, które możesz skonfigurować pod kątem własnych zainteresowań.
Na koniec zostawiam sobie jakość dźwięku, na którą zwracam zawsze uwagę przy okazji testów. I tak Lumią 640 XL nie rozkręcisz żadnej imprezy, chyba że w swojej głowie ze słuchawkami na uszach. A tak poważniej, to zewnętrzny głośniczek najlepiej sprawdza się przy dzwonkach i powiadomieniach, bo muzyka już nie jest jego mocną stroną. Ale zdziwiłbym się, gdyby było inaczej w tej kategorii urządzeń, w jakiej plasuje się telefon Microsoftu. Bez przesady, cudów nie oczekiwałem. Jeśli chodzi o jakość przez słuchawki to ta jest zadowalająca i nie ma co na nią narzekać. Są oczywiście pod tym kątem lepsze telefony, ale ten również radzi sobie całkiem nieźle, niemniej – bez szału.
APARAT
Jak na tę klasę sprzętu – aparat jest dla mnie kolejnym bardzo miłym zaskoczeniem, aczkolwiek były momenty, że działał on gorzej. Już spieszę z wyjaśnieniami. Najpierw garść informacji technicznych.
Wspomniane przed chwilą 13 MP to sporo, zazwyczaj w tego typu smartfonach spotyka się 8 MP. Oczywiście nie jest to żaden wyznacznik jakości samego aparatu, aczkolwiek miło, że postawiono na wyższą rozdzielczość. Oczywiście układ optyczny to zasługa marki ZEISS, tak więc Microsoft kontynuuje montowanie tych komponentów podobnie, jak robiła to Nokia. Przysłona wynosi tutaj dobre F/2.0, a więc jest to dość jasny obiektyw, a to przekłada się na uzyskanie ładnej głębi ostrości i dobrze doświetlonych kadrów – także tych nocnych. W razie, gdyby było za ciemno, zawsze możesz wspomóc się lampą błyskową, która nie jest jak się okazuje, aż tak potrzebna. To tyle jeśli chodzi o teorię i papier.
W praktyce, aparat ten sprawuje się naprawdę bardzo dobrze, niektóre zdjęcia wyglądają świetnie i mało kto może spodziewać się, że wyszły one przy użyciu smartfona, który kosztuje mniej niż 800 zł. Pokuszę się o stwierdzenie, że to jeden z lepszych aparatów w tej klasie. Spójrz na poniższe zdjęcia.
Niezłe prawda? Zdarza się, że są one trochę przyżółtawe i mają ciepłą barwę, ale wszystko zależy od kadru. Nie miałem za to większych problemów ze złapaniem ostrości, pod tym kątem aparat pracuje prawidłowo. Są jednak ujęcia, które nie do końca przypadły mi do gustu, w których zalatuje tutaj gorszą jakością aniżeli na to pozwala aparat. Z jednej strony jesteś w stanie zrobić naprawdę dobre zdjęcie, a chwilę później przepalone i wyblakłe. Jakby zabrakło nagle kolorów. Nie jest to reguła oczywiście, w większości przypadków fotki wypadają zadowalająco.
Dużym zaskoczeniem były dla mnie niektóre ujęcia przy słabym świetle. Część z nich, jak te zrobione w kawiarni wypadają nadzwyczaj dobrze. Zgrywając te fotki, nie chciało mi się wierzyć, że zrobiła je Lumia 640 XL! Przez pewien czas myślałem, że wkradły mi się tutaj zdjęcia z innego telefonu, ale właściwości pliku mówią same za siebie. Spójrz tylko.
Inne fotki, np. ulicy, gdzie są lampy i inne światła nie wypadają już jednak tak dobrze, chociaż akurat ujęcie oświetlonego mostu wyszło całkiem fajnie.
Mógłbym jeszcze zwrócić uwagę na długość zapisywania zdjęcia, ale trudno żeby było idealnie. Zresztą zapis na karcie pamięci zawsze trwa trochę dłużej, choć jeśli chodzi o pamięć wewnętrzną to nie odczułem większej różnicy przy tej akcji. Cały czas należy jednak pamiętać, że to nie flagowiec i nie mogę wymagać cudów, bo i tak jest naprawdę cholernie dobrze.
Jeśli idzie o aplikację to warto dodać, że wygląda ona tak samo jak w w innych Lumiach. Obsługa aparatu jest prosta, a wszystkie ustawienia znajdują się pod ręką. Oczywiście do czynienia mamy ze świetnym systemem pierścieni, dzięki którym możesz zmienić poszczególne ustawienia kamerki, takie jak ISO czy wartość migawki.
Podobnie jak w innych modelach, do dyspozycji otrzymujesz dodatkowe funkcje, takie jak Lumia Selfie, Refocus, czy Kreatywne Studio. Jest to bardzo ciekawe i praktyczne rozwiązanie, ponieważ każdy z tych elementów występuje osobno z możliwością instalacji prosto ze Sklepu. Dzięki temu sam decydujesz z czego chcesz korzystać i w razie potrzebny podczepiasz pod aparat. Do mnie taka funkcjonalność nie specjalnie przemawia, wolę mieć wszystko w jednym miejscu, a nie rozdrabniać się na kilka mniejszych aplikacji.
Zapraszam tradycyjnie do obejrzenia fotek w oryginalnych rozdzielczościach na FLICKR.
BATERIA I TEMPERATURA
Kolejny akapit w którym śmiało mogę pochwalić Microsoft Lumię 640 XL. I jak tak pomyślę, co dotychczas o nim napisałem, to jest tu dużo takich plusów. Bateria z pewnością również się do nich zalicza.
Jak widać po różnych screenach umieszczonych w tym akapicie, że słuchawka ta sprawowała się naprawdę nieźle. W zależności od intensywności użytkowania, czas pracy potrafił bez problemu wydłużyć się spokojnie w okolice 1,5 dnia. Za takie wyniki odpowiedzialna jest pojemna bateria – 3000 mAh – ale także mniejsza rozdzielczość ekranu, a to sprawia, że smartfon nie ma zapotrzebowania na taką ilość energii, która szybko by go rozładowywała.
Co istotne, nawet jeśli po jakimś czasie bateria zacznie działać co raz gorzej, to dobra informacja jest taka, że jest ona wymienialna. Warto to docenić, bo nie jest to wcale już taka oczywistość. Producenci zamykają ogniwa w smartfonach. I z ich perspektywy nie ma się co dziwić. Lepiej dla nich, żeby kupić nowy telefon, aniżeli wymienić tylko baterię. Inna kwestia to takie funkcje, jak wodoodporność, również wymagają pewnych poświeceń, chociaż Samsung ze swoim modelem Galaxy S5 połączył obydwie rzeczy – choć nie do końca szczelnie ;). Recenzowana Lumia wodoszczelna nie jest, ale za to dobrze zarządza energią.
Poza tym Lumia 640 nie grzeje się praktycznie wcale. Zasługą jest oczywiście plastikowa obudowa, ale także dobre odprowadzanie ciepła. Zresztą, procesor również do wymagających nie należy, więc naprawdę ciężko było by rozgrzać do czerwoności ten smartfon.
PODSUMOWANIE
Po dłuższym obcowaniu z Lumią 640 XL stwierdzam, że to bardzo dobry wybór i gdybym sam osobiście chciał mieć telefon na Windowsie to zdecydowałbym się na początek właśnie na ten model. Za prawdziwie rozsądną cenę otrzymujesz nie tylko duży i dobrej jakości wyświetlacz, ale także solidny aparat, który nie raz pozytywnie Cię zaskoczy. Całość wieńczy bardzo dobra wydajność. Tej ostatniej w telefonach z Androidem (przy tej cenie) moim zdaniem nie doświadczysz (no chyba, że w jednej z Moto G lub jakimś Chińczyku). Owszem na początku wydawać będzie się, że Android działa pięknie, ale dość szybko się zamuli – choć są małe wyjątki. Lumia nie dała po sobie poznać, że system ją uwiera, a korzystałem z niej dzień w dzień cały miesiąc, nie szczypiąc się szczególnie nad tym, by ciągle coś instalować, zmieniać albo zwyczajnie się bawić.
Z naprawdę wielką przyjemnością mogę polecić Ci Lumię 640 XL. Podobnie jak mniejszy model – Lumia 640 – tak samo testowany przeze mnie z dopiskiem model. Oczywiście zawsze bliżej mi będzie do smartfonów z większym wyświetlaczem, tak więc mój wybór padłby bezwględnie na tenże właśnie.
Jeśli nie stać Cię, albo zwyczajnie nie chcesz wydawać grubych hajsów na telefon z Windowsem, to obydwa modele będą rewelacyjną propozycją, z której ciężko nie skorzystać.
[showads ad=rek3]