POCZĄTEK
LG G7 Thinq to zdecydowanie najbardziej niedoceniony flagowiec 2018 roku. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Kiedy ta recenzja jest publikowana właśnie kończy się rok 2018., ale smartfon LG to prawdziwa rewelacja, która będzie aktualna również w roku 2019. Tak – oczywiście, że to nie ideał. Ale też bez dwóch zdań opłacalna inwestycja, jeśli chce się kupić telefon szybki, ze świetnym aparatem, z bardzo udanym systemem operacyjnym i wieloma rozwojowymi funkcjami.
WZORNICTWO I WYKONANIE LG G7 THINQ
Pod kątem designu LG G7 Thinq przegrywa u mnie przede wszystkim notchem. Jest on fatalny i bardzo chciałbym, aby kolejny model nie posiadał tego tragicznego wcięcia, bo zupełnie nie pasuje ono do tej konstrukcji. Dodajmy – konstrukcji bardzo przemyślanej, spójnej, wytrzymałej. Bryła jest wykonana ze szkła, a wokół biegnie stalowa ramka.
Wymiary LG G7 Thinq wynoszą 153.2×71.9mm i sprawiają, że ten smartfon po prostu świetnie leży w dłoni.
Odnotowania również wymaga fakt, że jego grubość to 7.9mm, co w tym roku wśród smartfonów w ogóle jest rzadkością. Większość przekracza 8mm. Zaskakujące dla mnie jest też to, że G7 Thinq ciężko zarysować na pleckach oraz na froncie, a mamy tutaj przecież szkło Corning Gorilla Glass 5, które słynie ze swojej kiepskiej wytrzymałości i zbiera wszelkie skazy. Sam jestem tym faktem bardzo zdegustowany, ale nie w tym modelu.
Zwracam na to uwagę, bo G7 Thinq debiutował na początku maja 2018r., a ja mam go od dwóch tygodni. Oznacza to, że w praktyce przejechał już w testach większość redakcji w Polsce. Rzadko kiedy telefon wygląda po takich wyjazdach tak dobrze, jak właśnie nowy G7!
Na pewno LG G7 Thinq wyróżnia się też mocną konstrukcją, która spełnia warunki normy IP68 oraz standardów MIL-STD 810G.
Szczególnie te drugie charakterystyczne są dla wymagań amerykańskiej armii, więc sprzęt, który otrzymuje tą certyfikację musi przejść restrykcyjne testy, w czasie których jest topiony, poddawany działaniom wysokich i niskich temperatur etc. Zasadniczo – nie jest to nic przyjemnego dla żadnego produktu, ale jeśli któryś potrafi poradzić sobie z takimi wyzwaniami, może gwarantować lepszą wytrzymałość w codziennych warunkach. Ja G7 Thinq nie rzucałem, ale czułem się z nim bezpieczniej – że nie jest tak kruchy, jak konkurencyjne modele.
Na pleckach mamy świetny czytnik linii papilarnych, a na spodzie – oprócz USB-C – znalazł się też otwór na jacka 3.5mm.
Od razu rzuca się w oczy, że LG G7 Thinq bardzo ładnie układa się do dłoni i jest tak wygodny w obsłudze, że na jego 6.1-calowym wyświetlaczu komfortowo operuje się jedną dłonią średniej wielkości. Ale nawet, jeśli masz mniejsze, to wg mnie rzadko będziesz wspomagać się drugą ręką. Jestem pod dużym wrażeniem ergonomii wpływającej bezpośrednio na przyjemność użytkowania.
Na lewym boku znajdziemy trzy przyciski. Dwa górne to regulacja głośności, a poniżej jest przycisk aktywowania asystenta głosowego.
Tak, ten ostatni jest całkowicie zbędny (chociaż przypisano mu różne akcje, ale o nich piszę szerzej niżej) i mam wrażenie, że LG ulega tutaj modzie, którą próbuje przeforsować Samsung. Zupełnie niepotrzebnie, bo o ile w Galaxy temu przyciskowi przypisane jest Bixby, o tyle w G7 Thinq po prostu Asystent Google, którego można wywołać tak naprawdę głosowo, nawet z poziomu zablokowanego i wygaszonego ekranu poprzez wypowiedzenie komendy „OK Google”. Specjalnych przycisków do tego nie potrzeba.
Nie zmienia to jednak faktu, że tegoroczny flagowiec LG, jest przygotowany wzorniczo bardzo dobrze. Może pod względem czystego wzornictwa nie dostajemy powalającego wyglądu, ale ładną klasyczną bryłę stworzoną do wygodnej obsługi. Gdyby nie notch – jak dla mnie – byłoby idealnie.
WYŚWIETLACZ W LG G7 THINQ
Wiadomo nie od dziś – z notchem mi zupełnie nie po drodze. Zdaję sobie sprawę, że może już wiernych Czytelników męczyć, że ciągle do tego nawracam, ale i tak sądzę, że w moim podejściu do niego zelżały już te najbardziej negatywne emocje. Nawet w pewien sposób oswoiłem ten owczy pęd za iPhone’ami X, toteż już z większą tolerancją podchodzę do tego wcięcia tam, gdzie można je po prostu wyłączyć. A już w ogóle jest całkiem nieźle, jeśli do czynienia mamy z OLED-owymi ekranami, które nie potrzebują w pustym miejscu po notchu uaktywniać podświetlenia.
Niestety – w LG G7 Thinq dostajemy ekran LCD… Jak na flagowca, to moim zdaniem słabo w roku 2018. Dlaczego?
Po pierwsze dlatego, że kiedy wyłączysz notcha, to kolor czarny wciąż musi świecić się w miejscu tych niechlubnych „uszu”, co sprawia, że gł. wieczorami i w nocy wciąż jest widoczny jako rodzaj szarawej poświaty, gdyż tylko panele OLED-owe gwarantują świetną, głęboką czerń. Tam to nie razi. Tutaj bije po oczach.
Po drugie ekrany LCD nie nadają się do wyświetlania podstawowych informacji na wygaszonym ekranie znanych, jako Always-on-Display. Właśnie z tego samego powodu – bo cały ekran musi zostać również podświetlony, tyle że na czarno. Widać spore nierówności w tym podświetleniu. Wprawdzie tylko w nocy, ale jednak – uderza to po oczach.
No i po trzecie – ekrany LCD zużywają więcej energii, przez co bateria pozwala na krótszą pracę ze smartfonem.
LG chciałby też ograć notcha, jako nową wersję Second Screen… Można go więc tutaj cieniować i nadać mu kolory niezależne od tego, co wyświetla ekran smartfonu.
Jak na moje oko – zupełnie oderwane od rzeczywistości, bo nie pasujący do 99proc. treści, które się przegląda. I nie – nie czepiam się tego na siłę. Po prostu – pod względem wzorniczym i estetycznym notch, jest największą mobilną porażką ostatnich lat. A fakt, że nie dało się go w G7 Thinq na stałe pozbyć sprawiał, że po prostu nie czułem do końca chemii z tym telefonem.
Natomiast LG G7 Thinq ma jedną zaletę, która robi ogromne wrażenie w warstwie ekranowej.
Jest możliwość bardzo mocnego podświetlenia, które wg producenta ma być równe jasności 1000 nitów. Tak, jest ono bardzo, bardzo ostre i idealnie nadaje się na niezwykle słoneczne dni. Wówczas żadna treść nie kryje przed nami tajemnic. Oczywiście drastycznie zwiększa to zużycie energii, ale mimo wszystko bardzo przydatne. Można włączyć na maksymalnie 3 minuty.
Z innych zalet wyświetlacza w LG G7 Thinq należy wymienić wsparcie dla standardów HDR10 oraz stuprocentowego odwzorowania kolorów z palety DCI-P3.
Na ekranie FullVision o rozdzielczości wynoszącej 3120x1440px, w proporcjach 19.5:9 daje to przy przekątnej ekranu 6.1-cala aż 564 punkty na cal pod kątem gęstości pikseli. Wyświetlacz w tym smartfonie charakteryzuje się więc piękną kolorystyką, świetnymi kątami widzenia i naprawdę bombową ostrością obrazu. Gdyby nie notch – byłby to jeden z moich ulubionych paneli LCD w czołowych smartfonach. Aczkolwiek we flagowcu stawiałbym już bezwzględnie na OLED-y.
WYDAJNOŚĆ I ŚRODOWISKO PRACY W LG G7 THINQ
64GB pamięci typu UFS 2.1 na pliki rozszerzalne o karty micro-SD do 2TB, Snapdragon 845 oraz 4GB pamięci operacyjnej. Tak wygląda podstawowa baza hardware’owa, która odpowiada za wyposażenie LG G7 Thinq. Tak – mi też rzuciły się te 4GB RAM w oczy. Wydaje się, że to mało, prawda? Zwłaszcza, że taki o połowę tańszy Pocophone F1 ma aż 6GB RAM. Nie trzeba też daleko szukać w półce premium – ot Huawei Mate 20 Pro, czy HTC U12+ też mają po 6GB RAM w podstawowym wariancie.
Ale niech cyferki Cię nie zwiodą! Gwarantuję Ci, że w takiej konfiguracji, czyli z 4GB RAM w podstawie – nowy flagowiec Koreańczyków sunie, jak po maśle przez wszystkie stawiane przed nim zadania.
I to biorąc pod uwagę nawet to, że posiada rozbudowaną nakładkę na Androida! Tak – płynność uderza już od pierwszych chwil korzystania z LG G7 Thinq. I nie odstępuje tego smartfonu nawet pod dużą presją zadaniową.
Wyposażenie uzupełnia NFC, dzięki któremu można wymieniać dane oraz płacić zbliżeniowo w ramach Google Pay, jest też oczywiście GPS, WiFi 802.11ac, Bluetooth w wersji 5.0 niskiego poboru energii (BLE), a nawet warto odnotować obecność radia FM. Jeśli wziąć pod uwagę, że z jackiem 3.5mm podłączymy do niego nie tylko przewodowe słuchawki, ale też zewnętrzny mikrofon bez korzystania z jakichkolwiek przejściówek, to okazuje się, że mamy właściwie kompletny i niemal samowystarczalny sprzęt do wszystkich mobilnych zadań, ograniczony wyłącznie pojemnością baterii.
Muszę też przyznać, że wreszcie moje uszy doczekały się flagowca LG, który brzmi totalnie! I to tak dobrze, że właśnie teraz polemizowałbym pod kątem jakości muzyki gł. ze smartfonami Sony.
Uwielbiam słuchać jej z LG G7 Thinq, który otrzymał cyfrowo-analogowy przetwornik dźwięku o rozdzielczości Hi-Fi Quad DAC i chociaż LG zastrzega, że najlepsze efekty można usłyszeć przy słuchawkach o wysokiej impedancji, to mogę Cię zapewnić, że nawet na dużo tańszych zestawach można doznać prawdziwej uczty dla uszu.
Mniejsze wrażenie robi na mnie wirtualny, wielokanałowy dźwięk przestrzenny DTS:X 3D oraz technologia Boombox, wedle której wnętrze LG G7 Thinq traktowane jest jako pudło rezonansowe. Dzięki temu po położeniu na płaskiej – najlepiej drewnianej powierzchni – smartfon miałby oferować dobrej jakości muzykę na głośnikach zewnętrznych. Niestety tak nie jest, a jakość tego brzmienia naprawdę jest przeciętna. Polecam podłączyć słuchawki – dzieją się cuda!
W tym zakresie zadbano o liczne opcje konfiguracyjne, w tym sterowanie balansem dla każdej ze słuchawek z osobna.
Możemy też przeskakiwać pomiędzy dźwiękiem wzbogaconym, szczegółowym, na żywo i dedykowanym pod muzykę basową. Do wyboru są też różne filtry – Short idealny do muzyki nastrojowej, nadający jej efektu przestrzennego; Sharp (moim zdaniem najlepszy) – najbliższy naturalnemu brzmieniu; Slow – oferuje dźwięk bardziej czysty, który potrafi brzmieć bardzo dosłownie.
Dużą zaletą LG G7 Thinq, jest czytelne środowisko. W końcu podoba mi się nakładka systemowa.
Jest ładna, przejrzysta, przyjemna kolorystycznie. Możemy zmienić w jej obrębie naprawdę całe mnóstwo ustawień, a jeśli się w czymś pogubimy, jak chociażby w Ustawieniach to – podobnie, jak w smartfonach Samsung Galaxy – dostajemy u dołu każdej z sekcji podpowiedzi, czy oby nie szukaliśmy innej opcji. Jedno tapnięcie – i już w niej jesteśmy. Co więcej – jeśli nie podoba nam się układ tego menu w formie zakładek (podział na Sieć, Dźwięk, Wyświetlacz, Ogólne), możemy przełączyć się na widok listy, jak ma to miejsce w bardziej tradycyjnym Androidzie.
Regulacji można poddać rozdzielczość i przełączyć się pomiędzy Niską (1560x720px), Średnią (2340x1080px), Wysoką QHD+ (3120x1440px).
Jest też całe spektrum opcji dostrojenia kolorów (Eko, Kino, Sport, Gry, Ekspert), ich temperatury oraz poziomów RGB. Standardowo można ustawić redukcję światła niebieskiego o określonych porach, wyłączyć miganie diody powiadomień, uaktywnić tzw. Floating Bar (czyli przycisk widzący) oraz umieścić go przy dowolnej krawędzi, pomniejszyć obszar roboczy, zmienić siatkę rozkładu ikon, uaktywnić pole szukania po przeciągnięciu palcem w połowie ekranu na pulpicie głównym, zaokrąglić kształt ikon, zamknąć je w cylindrze, czy też zaokrąglonym kwadracie. Tak – wszystkiego jest tu od wyboru do koloru.
Oczywiście dostajemy też w LG G7 Thinq sklep z tapetami, ikonami i motywami – Smart World, w którym możemy przebierać wśród wielu opcji pozwalających lepiej spersonalizować telefon.
Oprócz tego jest Smart Bulletin, który jest strumieniem połączonych z nim aplikacji, pokazującym ostatnie informacje z krokomierza, wpisy z kalendarza, notatki etc. Przydatność raczej niewielka, no chyba, że ktoś lubi sięgać po takie dane w to miejsce. Lepiej wypada na tym tle Bixby, czy po prostu Google Feed.
LG G7 Thinq pracuje pod kontrolą Androida 8.0 Oreo. Ostatnie łatki bezpieczeństwa, kiedy nagrywałem recenzję wideo w pierwszych dniach grudnia br. pochodziły z 1 września.
Dokładnie pod wieczór 7 grudnia wskoczyła aktualizacja z łatkami listopadowymi… Mamy więc wciąż miesiąc poślizgu. Przyczepiam się, bo zmotywowało mnie do uważniejszego śledzenia tych update’ów bezpieczeństwa gł. dwóch stałych Czytelników – Jerzy Jabłoński oraz Marx. Od dłuższego czasu obserwuję, że bardziej opłaca się wypuszczać nowe smartfony kolejnym producentom aniżeli dbać o to, by łaty zawsze były aktualne. A przecież G7 Thinq też gromadzi dane naszej twarzy, linii papilarnych, sekretne hasła i informacje bankowe. O prywatnych zdjęciach i plikach nie wspominam. Tak być po prostu nie może pod kątem bezpieczeństwa platformy. Nie w produktach za blisko 3 tys. zł i więcej.
No, ale poza tym – nie mam złudzeń – LG G7 Thinq przygotowano bardzo pieczołowicie.
Te łatki mogłyby rzeczywiście wchodzić bardziej regularnie, ale kiedy popatrzę na autorską nakładkę, jej fajną estetykę, szybkość funkcjonowania środowiska, bardzo responsywne działanie podzespołów, które widać również w grach – to czuję się bardzo usatysfakcjonowany. Zadbano naprawdę o wiele detali. Dopracować trzeba by tutaj już niewiele.
LG G7 THINQ I SZTUCZNA INTELIGENCJA
W materiałach promocyjnych przeczytasz na pewno, że to smartfon przygotowany pod Sztuczną Inteligencję. Nie do końca jest to prawdą. Dodano dedykowany, wspomniany przy opisie wzornictwa – przycisk pod regulacją głośności do aktywowania Asystenta Google. Jest też lepszy system rozpoznawania głosu Super Far Field Voice Recognition (SFFVR), który pozwala lepiej wyłapywać mowę z dużych odległości, a bardzo czuły mikrofon ma umożliwiać rozpoznawanie komend głosowych Asystentowi z odległości 5m.
W moich domowych warunkach, kiedy biegało po mieszkaniu dwóch hałaśliwych brzdąców – nie sprawdzało się to za dobrze.
Może i fajnie to wygląda na jakichś reklamach lub sprawdzi się u bezdzietnej pary czy singli, ale w praktyce, kiedy prowadzi się bardziej dynamiczny tryb życia – jest trudne w realizacji. I tak – jestem z tych, którzy gadają do swoich urządzeń zawsze i wszędzie, więc szum miejski znacznie lepiej jest przez G7 Thinq filtrowany niż domowy zgiełk. Przykład? Kiedy wypowiadałem „OK Google” do smartwatcha, wibracją czułem w kieszeni spodni automatycznie aktywującego się Asystenta w G7 Thinq.
Wróćmy jednak do przycisku pod regulacją głośności. Może on działać na trzy sposoby. Jedno naciśnięcie aktywuje Asystenta Google lub Google Now.
Kiedy piszę te słowa Amerykanie dopiero u nas wprowadzają swojego bardziej zaawansowanego Asystenta (oficjalnie wejdzie w połowie stycznia 2019r.), który Google Now powoli wypiera, ale nie jest to jeszcze na masową skalę. Możliwe, że kiedy czytasz tę recenzję np. pół roku od jej publikacji krajobraz wygląda inaczej.
W każdym razie – przycisk Asystenta powiązany, jest również z Google Lens, więc szybkie dwukrotne jego naciśniecie aktywuje właśnie Obiektyw Google, gotowy do rozpoznawania świata wokół nas. Dłuższe przytrzymanie przycisku powoduje, że możemy od razy wypowiadać do G7 Thinq nasze zapytania i komendy, bez konieczności mówienia „OK Google”.
Wg mnie zupełnie to wszystko niepotrzebne.
Bo prawda, jest taka, że jeśli mamy zablokowany ekran nie uruchomimy przyciskiem Asystenta.
Co więcej – nie działa zgodnie z przeznaczeniem dwukrotne naciśnięcie, które powinno aktywować Google Lens, a aktywuje po prostu strumień wiadomości Google Now… A na dodatek musimy sobie uczciwie przyznać, że każdy smartfon z Androidem może działać, jak Asystent – wystarczy skonfigurować polecenie „OK Google” do czego zresztą zachęca nas każdy telefon z systemem od Google, który na ekranie głównym wyświetla widget wyszukiwarki i komunikat „Powiedz OK Google”.
Natomiast widać po tym kroku, że LG chce bardziej integrować się z usługami Google i stawia na to duży nacisk.
Nie pierwszy zresztą raz w swojej historii. Może też upatruje u siebie szansę, aby skuteczniej wypromować to rozwiązanie? Czas pokaże, natomiast na obecnym etapie nie odkryłem tutaj niczego, czego nie znałbym z innych telefonów z Andoridem, nawet tych najtańszych.
APARAT I FUNKCJE FOTOGRAFICZNE W LG G7 THINQ
O, jak mi się dobrze fotografowało tym smartfonem! Jest naprawdę świetnie i wcale nie potrzebowałem do tego AI. To dość przewrotne stwierdzenie – zdaję sobie z niego sprawę, bo np. bardzo mi tego brakowało w HTC U12+. Ale tam poza podstawą nie było też dodatkowych filtrów czy efektów wideo, a apka fotograficzna wymagała zdecydowanego odświeżenia.
LG zadbał za to w G7 Thinq o to, aby całość nawet jeśli nie idealnie – to jednak spinała się w świetny sprzęt do mobilnej fotografii.
Może więc zacznę od tego, co „nie styka”. Jest tym AI Cam, czyli właśnie tryb rozpoznawania przez Sztuczną Inteligencję scen i dobieranie do nich odpowiednich nastawów. Niestety nie działa zbyt szybko. Często aż 3-4 sekundy trzeba czekać na rozpoznanie sceny, co nie ma miejsca w konkurencyjnych telefonach, a do tego równie często rozpoznawanie scen kończy się niepowodzeniem, co skutkuje po prostu dobraniem ustawień automatycznych.
Za to typowy tryb Automatyczny działa tak dobrze, że w ogóle nie trzeba sięgać po to AI. Zdjęcia wychodzą świetne jakościowo, więc zupełnie nie brakuje dodatkowych wizualnych efektów podkręcanych przez algorytmy.
Drugą uwagę mam do kątów widzenia obiektywów. Zwykły kąt przy pierwszej matrycy to 71st. Drugi przy drugim przetworniku – to 107st.
Jak na szeroki kąt – kiepsko, prawda? LG zawęża ten kąt z modelu na model z uwagi na krytyczne głosy. Im szerzej w obiektywie, tym więcej zniekształceń na zdjęciach przy krawędziach. Po moim doświadczeniu z Huawei Mate 20 Pro (TU recenzja) wiem już, że lekarstwo na to jest tylko jedno – inwestycja w lepsze układy optyczne, które w przypadku Chińczyków dostarcza Leica. Bez dwóch zdań LG powinien poszukać podobnego wsparcia.
Pod względem technicznym do czynienia mamy w LG G7 Thinq z dwiema 16-Mpx matrycami na tyle. Światło optyki w głównej to f/1.6, a w szerokokątnym aparacie – f/1.9. Z przodu dostajemy 8Mpx aparat również z obiektywem f/1.9.
Obydwie tylne kamerki posiadają optyczną stabilizację obrazu (OIS), która cudownie radzi sobie ze zdjęciami szczególnie na maksymalnym powiększeniu.
Jakość zdjęć również zachwyca. Są czyste, dobrze doświetlone, z ładną ekspozycją światła. Przy słabym oświetleniu nie widać właściwie szumów, kadry są bardzo naturalne i świeże. Oprócz zdjęć z HTC U12+ – to właśnie te z LG G7 Thinq sprawiły mi ogromną radość swoją autentycznością przy automatycznych nastawach. Pokazują świat takim, jakim jest – bez wodotrysków, udziwnień, przekolorowań. Zostawiają pełną swobodę przy chęci ewentualnego eksperymentowania i nakładania na nie swoich filtrów. Jak dla mnie – rewelacja!
I teraz to, co ma G7 Thinq, a czego nie miał HTC U12+. Tak – chodzi o wspomniane właśnie filtry.
Bo, jeśli jednak nie chcesz za dużo majstrować przy zdjęciach, a marzy Ci się nastrojowa scena, to możesz zamiast z AI – skorzystać z gotowych trybów: Miejski, Jaskrawy, Fioletowy, Vintage, Nefryt, Nostalgia, Czerń i biel, 1839, Jasny, Łagodny, Spokojny etc. Jest ich ogromny wybór tutaj, a jeśli jeszcze nam czegoś brakuje, to możemy pobrać ze sklepu LG Smart World.
Świetny, jest też tryb manualny z 30-sekundowym czasem naświetlania, ręcznymi ustawieniami pola ostrości, temperatury barwowej, ISO do 3200 etc. Naprawdę kapitalna sprawa tym bardziej, że przy np. regulowaniu czasu naświetlania – widzimy na żywo, jakie zdjęcie nam z tego wyjdzie, co bardzo przydaje się w nocy. Jeśli ktoś dopiero zaczyna eksperymentować z fotografią i poznaje możliwości manualnych nastawów, to weźmie z LG G7 Thinq owocną lekcję.
Ostatnią rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę, to integracja aparatu z Google Lens (wspominałem o tym pośrednio opisując funkcję AI), czyli Obiektywem Google.Pozwala on korzystając z zasobów wyszukiwarki Google rozpoznawać okładki książek, dzieła sztuki, zabytki architektoniczne, miejsce, kody QR, tekst etc.
Samsung wykorzystuje do tego swoją asystentkę Bixby, Huawei próbuje to samo uzyskać z HiVision, ale bezwzględnie to Google oferuje dziś najpotężniejszą bazę wiedzy o świecie i to właśnie tutaj Lens sprawdzają się najlepiej. LG bardzo dba o spójność wielu swoich sprzętów z intencjami Google, co wychodzi temu producentowi moim zdaniem na dobre także w funkcjach związanych z rozpoznawaniem tego, co wokół nas przy użyciu aparatu daje się zarejestrować. Sięga się po to sporadycznie, ale działa nieźle.
BATERIA I CZAS PRACY NA JEDNYM ŁADOWANIU LG G7 THINQ
Poza wyświetlaczem z notchem, najważniejszą wadą LG G7 Thinq, jest pojemność baterii w tym smartfonie, chociaż od razu chcę zaznaczyć – niech Cię to nie zwiedzie. Bo optymalizacja oprogramowania pod podzespoły, jest tak świetna, że po prostu chciałoby się widzieć tutaj większy akumulator, bo można by wtedy wyciągnąć jeszcze lepsze czasy działania!
LG G7 Thinq ma baterię 3000mAh, ale realnie wytrzymuje około 1,5 dnia na jednym ładowaniu oraz daje 4.5h-5h czasu działania na włączonym ekranie (SoT).
Nieźle, prawda? Przy tak małym ogniwie, dużym wyświetlaczu LCD, z funkcją Always-On-Display aktywną całą dobę (w Ustawieniach można wyłączyć AoD w godzinach nocnych) – uważam, że to bardzo zadowalające wyniki. Oczywiście, kiedy używasz telefonu więcej, a czas pracy spada poniżej 24h, to SoT potrafi wynieść 3.5h. Mi maksymalnie udało się wyciągnąć w niespełna 24h bez podłączania ładowarki aż 5h z kwadransem na plus włączonego wyświetlacza.
Nie brakuje szybkiego ładowania oraz ładowania indukcyjnego Qi.
Wystarczy mieć podkładkę, na której można położyć LG G7 Thinq, a ten zacznie się ładować bezprzewodowo. Na pewno byłoby dużo lepiej, gdyby producent postawił na OLED-owy ekran oraz większą baterię, bo wówczas uwolniłby maksimum potencjału z dedykowanego ogniwa. Może uda się odpowiednie wnioski wyciągnąć przy kolejnym modelu? Byłoby wzorcowo!
OPINIA NA TEMAT LG G7 THINQ
Bez zbędnych ceregieli – LG G7 Thinq będzie w przyszłym roku świetnie czuł się w średnim-wyższym segmencie sprzętowym, kiedy stanieje jeszcze bardziej, a na rynku pojawi się jego następca. Moim zdaniem – można go jednak brać już teraz. I to zupełnie w ciemno. Pod warunkiem oczywiście, że notch nie gryzie Cię w oczy tak, jak mnie oraz masz większą tolerancję na wycieki światła przy AoD, które widoczne są na ekranach LCD nocami. Polecam rzucić okiem na moją wideorecenzję, bo tam to dobrze widać.
Ale reszta wygląda świetnie. Bardzo dobry procesor, genialna optymalizacja oprogramowania, w miarę świeży Android, naprawdę rewelacyjny aparat, wzmocniona konstrukcja, wciąż stylowe wzornictwo, kapitalne brzmienie muzyki na słuchawkach – to niezaprzeczalne zalety LG G7 Thinq. Dochodzi do tego mnóstwo opcji personalizacyjnych, które pozwalają na zarządzanie niemal każdym elementem interfejsu, dzięki czemu przygotowanie smartfonu pod swoje potrzeby, jest naprawdę proste i wielowymiarowe.
OK – bateria mogłaby być mocniejsza, ale i tak, jak na swoje możliwości – najgorsza nie jest. Pomniejsze wady tu i ówdzie dadzą się w znaki, ale tylko wtedy, jeśli przeszkadza nam notch, czy nieaktualne łatki bezpieczeństwa lub przywykliśmy do nowych sposobów nawigowania po systemie znane z telefonów Xiaomi i Huawei. Przyznam szczerze, że gdyby zlikwidować wcięcie u góry ekranu i postawić na OLED-y, zdecydowanie byłby to mój jeden z faworytów na rok 2018. Nawet biorąc pod uwagę ciut mniejszą pamięć operacyjną, bo finalnie wszystko pracuje na świetnym, szybkim poziomie.
LG G7 ThinQ ciężko nie polecać. Twórcy tego modelu wykonali bardzo dobrą pracę i można nagrodzić ich zaufaniem swojego portfela.
-
WZORNICTWO I WYKONANIE
-
APARAT
-
HARDWARE
-
BATERIA
-
JAKOŚĆ/CENA