SŁOWEM WSTĘPU
Z firmą LG mam po drodze od chwili, kiedy kupiłem Nexusa 5. Tak, wieki temu, ale przed nim – długo do produktów tej firmy przekonać się nie mogłem. Ówczesny N5 rozbił jednak bank. Sprzedawałem go z dużym żalem i nadal wspominam, jako jednego z najlepszych smartfonów, z których przyszło mi korzystać.
Po raz drugi kupiłem produkt LG, kiedy wybrałem dla siebie smartwatcha. Był to wiekowy już, a zarazem pierwszy inteligentny zegarek z Androidem Wear – G Watch W100. Najtańszy, a zarazem najlepszy. Sprzedałem go kilka tygodni temu, bo okazało się, że nie dostanie wsparcia do Androida Wear 2.0. I żeby było jasne – to był jedyny powód tego rozstania.
Po raz trzeci gotów byłem postawić na LG, kiedy w moje dłonie trafił do testów Watch Urbane 2nd. Inteligentny zegarek, który uważam nadal za najlepszy ze wszystkich, z którymi się dotychczas zetknąłem. Szuka ktoś wszystkomającej petardy na rękę? Bardzo proszę – poza wzornictwem nie ma tutaj słabych punktów.
Kiedy w Barcelonie na oficjalnej premierze zobaczyłem LG G6 – nie tryskałem entuzjazmem. Oglądałem, fotografowałem, przeglądałem jego funkcje i czułem, że nie ma między nami chemii… Dzisiaj już wiem, że ten smartfon jest za drogi. Ale mogę też śmiało dopowiedzieć, że to jeden z najbardziej dopracowanych produktów technologicznych tego roku. Korony nie zdobędzie, ale kawał królestwa i rękę księżniczki – jak najbardziej!
WZORNICTWO I WYKONANIE LG G6 (LG-H870)
Bez dwóch zdań uważam, że firmę LG powinno się pokazywać, jako wzór na wszystkich zajęciach w szkołach artystycznych, na których prowadzone są wykłady z wzornictwa użytkowego. Tak fantastycznie ewoluującego tworu, jakim jest seria G jeszcze nie widziałem. Ten południowokoreański producent za każdym razem pokazywał inną bryłę urządzenia. I jednocześnie stawiał na jakiś rodzaj innowacji lub dizajnerski wyróżnik.
Pierwszy był LG G2 z wszystkimi przyciskami na pleckach (włącznikiem i regulacją głośności), G3 miażdżył fotograficznie, G4 to była perła nie tylko pod kątem jakości zdjęć (na naszym blogu okrzyknięty numerem jeden), ale też wzorniczym – smartfon dosłownie uszyty kapitalnie! G5, to jakaś katastrofalna porażka wzornicza, ale za to odwaga pełną gębą przy próbie forsowania modułowości oraz udany eksperyment z dwoma obiektywami na pleckach, z których ten szerokokątny rzucał na kolana.
No i jesteśmy przy LG G6, a tutaj… Totalna niespodzianka. Regulacja głośności z tyłu wraca na – lewy bok, konstrukcja nie tylko straciła krzywiznę na pleckach i obłości zapoczątkowane w G5 na krawędziach frontowych, ale też zgubiła trochę wymiarów, by w maksymalnie kompaktowej formie zaoferować wyświetlacz wypełniający niemal każdy milimetr frontu. Co z tego wyszło? Może nie powodujący zawrót głowy przy pierwszym kontakcie produkt, ale za to powalający totalną ergonomią, która objawia się w codziennym użytkowaniu.
Dodajmy do tego, że LG G6 jest wizualnie bardzo nowoczesny, przyjemnie leżący w dłoni (pomimo dość śliskich i połyskujących plecków – ale za to wykonanych ze szkła – szkoda jednak, że łapiących rysy), mieszczący się w dowolnej kieszeni lub torebce, a przy okazji rozpoznawalny. Nie pomylisz za nic w świecie LG G6 z Samsungami z serii Galaxy S8, ani innymi produktami konkurencji.
Koreańczycy zadbali również o to, aby ich zabiegi nad rozmiarami G6 nie były tylko pisane palcem po piasku. W świecie wiarygodności nadszarpniętej przez fake newsy nabierają znaczenia badania i testy poparte nazwiskami naukowych autorytetów. I do takich zwrócił się LG, a konkretnie do dra Andrisa Freivaldsa ze Stanowego Uniwersytetu w Pensylwanii, który badał wygodę korzystania z G6, jak też to, jak trzyma się on dłoni i czy po długim czasie używania flagowca LG, mięśnie odpowiadające za chwyt i operowanie na wyświetlaczu, nie będą zmęczone. Oczywiście – jak się domyślasz – wszystko wypadło tutaj wyśmienicie.
LG udała się więc sztuka arcytrudna w G6, bo pomimo braku estetycznego efektu WOW, spotykasz się z rozwiązaniem niezwykle dopasowanym, akuratnym, wiarygodnym, przyjemnym i pod kilkoma względami oszałamiającym!
WYŚWIETLACZ W LG G6 (LG-H870)
Tutaj będzie sporo achów i kilka nie-achów ;). Nie z przekory, po prostu pewnych decyzji LG nie rozumiem. I tak – na froncie jest przepiękny ekran, z fabrycznie zaokrąglonymi narożnikami (nie, nie ma tam wygaszonych pikseli – brawo!). Oczywiście ramka obudowy na narożnikach też jest tak samo zaokrąglona, dzięki czemu w kuluarach po premierze smartfona w Barcelonie, przedstawiciele firmy chwalili, że wpływa to dodatkowo na lepszą odporność przy upadkach i uderzeniach. Ma to sens, bo skoro wyświetlacz nie ma kanciastych narożników, to przy zderzeniu z np. chodnikiem, nie powinien pęknąć.
Zresztą firma LG przyłożyła się, jak nigdy do detali konstrukcyjnych w G6, toteż smartfon poddany został czternastu różnym testom spełniającym wojskowy standard 810G. W materiale informacyjnym LG chwali się, że jego flagowiec ostro piłowano przy sprawdzaniu odporności na wysokie temperatury oraz wytrzymałościowo podczas… dziurawienia gwoździami! Tak – w tym kontekście mam zaufanie do producenta, jeśli zapewnia mnie, że zadbał o mocną konstrukcję i, by dzięki zaokrąglonym narożnikom obudowy i wyświetlacza, maksymalnie zminimalizować konsekwencje zderzenia z powierzchnią płaską.
Sam panel odznacza się niezłą jasnością, fantastyczną rozdzielczością i kapitalną szczegółowością obrazu, które potęgują świetne wrażenia wzrokowe, bowiem producent zastosował nowe proporcje ekranu 18:9 w technologii FullVision. Standardowy panel w każdym telefonie to układ 16:9, zatem łatwo zauważyć, że w tym wypadku wyświetlacz LG G6 jest nieco dłuższy przy zachowaniu tej samej szerokości.
Szczerze? Myślałem długo, że to tylko marketing. Wiesz – że piszą, trąbią, krzyczą, reklamują, a potem skuszony/-na kupujesz, zaczynasz używać, a w sumie i tak nie korzystasz z tych szumnych fajerwerków. Tylko tutaj trudno tego nie robić, skoro unowocześnienie dotyczy ekranu. W praktyce więc jest tak, że obraz to czyste, niczym niezmącone 5,7 cala pięknego minimalizmu, w rozdzielczości QHD+, czyli wynoszącej 2880x1440px.
G6 oczywiście skaluje obraz w wielu aplikacjach, aby ten przy poziomym ułożeniu telefonu był maksymalnie szeroki, a tam gdzie się to nie dzieje, LG dostarcza narzędzia umożliwiające systemowe wprowadzenie odpowiednich zmian. Niestety nie dotyczy to wszystkich apek, zatem jeśli nie ma np. jakichś filmów specjalnie przygotowanych pod układ 18:9, to oglądając materiały np. na YouTube, będziesz widzieć z lewej i prawej strony (przy trybie pełnoekranowym) dwa podłużne ciemne paski, czyli przestrzeń, o którą został wydłużony wyświetlacz.
Zdecydowanie lepiej pod tym kątem przygotowane są aplikacje Netflixa i Amazonu – obydwie firmy dostarczają coraz więcej materiałów wideo w nietypowym dla smartfonów układzie, a dzięki obsłudze przez ekran G6 jakości standardu Dolby Vision (stosowany w produkcjach kinowych, a obecnie coraz częściej przez dostawców filmów VOD) treści filmowe idealnie wpasowują się w proporcje 18:9, dekodując każdą klatkę obrazu zgodnie z intencjami reżysera. Poza tym kolory stają się obłędnie nasycone, a kontrast powalający, kiedy w tych produkcjach rusza do akcji tryb HDR10, ale inaczej niż Dolby Vision, pozwala jedynie na jeden typ ustawień dla danego filmu. Chwali się więc, że LG odpowiednio wcześniej zadbał o partnerstwo z Netflixem i Amazonem, którzy w swoich zbiorach mają coraz więcej tytułów pod te standardy gotowych.
Zresztą Koreańczycy dość ambitnie podeszli do sprawy i – po raz wtóry – czynią starania, aby ich rozwiązania technologiczne nie były tylko sztucznie pompowanym marketingiem, dlatego żebyś mógł/mogła korzystać z maksimum możliwości wyświetlacza w nowych proporcjach, LG oferuje sześć gier, które nie tylko gwarantują, że obsłużysz je jedną dłonią, ale gdyby kupować je osobno, kosztowałyby Cię 200 USD, a w Polsce po zsumowaniu wszystkich, aż 908,47zł (widać to na poniższych zrzutach ekranu ze Sklepu Play). Należą do nich m.in.: Temple Run 2, Spiderman Unlimited, czy Crossy Road. Sporo złotówek zostaje więc w kieszeni!
Ale to nie koniec niespodzianek. LG zastosował jeden z patentów, który w swoich smartfonach ma Samsung, a więc Always on Display (nie, to nie pomyłka – nazywa się to dokładnie tak samo, jak u jego rodzimego konkurenta). Innymi słowy – po wygaszeniu ekranu – na wyświetlaczu widoczne są cały czas w odcieniach szarości kluczowe informacje, jak godzina, powiadomienia z aplikacji, nieodebrane połączenia telefoniczne, nieprzeczytane SMS-y, rozmowy z Facebook Messengera etc. Można tę sekcję również personalizować, dodając chociażby swój tekst, który chcesz, żeby się wyświetlał.
No dobrze, zmierzmy się więc z tym, co mi w takim razie mi nie pasuje… Otóż chodzi o to, że zastosowany ekran, to klasyczny wyświetlacz LCD. Bardzo dobry jakościowo, ale jednak LCD, a przez to:
- po pierwsze – nie uda się uzyskać takiej jakości obrazu z Dolby Vision i HDR10, jak np. na matrycach typu OLED, które – jako jedne z najlepszych na świecie – LG ma w swoim portfolio, a które z naturalnie mają wygaszone piksele odpowiedzialne za czerń. Po co więc ten LCD???
- po drugie – Always on Display, kiedy jest zupełnie ciemno, zdradza że nie jest równo podświetlony na czarno, przez co np. ciągnie się – jak w moim egzemplarzu – przez środek nierównomierna jasna poświata…
Oznacza to również, że do wyświetlania tej funkcji potrzeba więcej prądu, bo podświetlany jest cały ekran, tyle że na czarno, a symbole notyfikacji na szaro/jasno. W wyświetlaczach AMOLED od Samsunga i OLED od LG świecą wyłącznie poszczególne piksele, zatem cały panel pozostaje naturalnie czarny. Ma to swoje wady – grozi wypaleniem tychże pikseli, zatem w Samsungu Always-on-Display działa, jak mniej więcej wygaszacz ekranu, przesuwając raz po raz wyświetlane treści na wygaszonym wyświetlaczu. No, ale nie ma tego prądożernego i nierównie podświetlonego efektu jasnego tła…
Teoretycznie nie ma o co drzeć kotów. Ale w praktyce wiem już, że płacąc 3300zł za flagowego smartfona, nie chcę mieć takiego czegoś – szczególnie, kiedy urządzenie jest przygotowane do odbioru treści HDR10 i Dolby Vision, a z uwagi na ograniczenia matrycy nie wyświetli mi ich i tak w pełnej krasie! No nie i koniec! Bo 150zł droższy konkurent również oferuje fenomenalny wyświetlacz, w dokładnie tych samych proporcjach i… chociażby bez tej jasnej poświaty przy AoD ciągnącej się od samego dołu…
Oczywiście to dwa drobiazgi. Bo chociażby Always on Display można wyłączyć, a nawet jak to działa, to bateria sprawuje się wyśmienicie (więcej o niej trochę niżej), niemniej pozostaje niedosyt i świadomość czegoś, co siedzi z tyłu głowy. Niby jest cudownie, ale mniej lub bardziej świadomie pojawiają się przebłyski o przysłowiowej jednej maleńkiej rysce na tym pięknym szkle – dostajesz kapitalne technologie, ale przy odrobinie świadomości – pozbawione pieprzu.
Podsumowując – wyświetlacz w LG G6 jest fantastyczny. Napakowany technologiami, zajmuje ogromną przestrzeń na froncie, idealnie daje się obsługiwać jedną dłonią, zachwyca kolorystyką oraz dbałością ze strony LG o to, aby zapewnić jak najlepszą ochronę przed uszkodzeniem. I wszystko byłoby OK, gdyby producent zdecydował się na inny typ matrycy, aby takie niuanse, jak tryb Always on Display nie pozostawiały nutki goryczy na podniebieniu…
HARDWARE I WYDAJNOŚĆ LG G6 (LG-H870)
OK, to teraz czas dołożyć do pieca i niech ta lokomotywa mknie ile sił w kotłach! A jest ich na prawdę sporo! Nie kryję, że wydajność tego smartfonu jest zachwycająca, chociaż mam dwie uwagi. Pierwsza jest taka, że tuż po uruchomieniu trzeba dać mu kilkanaście sekund na rozgrzewkę, bo wyraźnie widać, że całe środowisko jeszcze się doładowuje i zwyczajnie dość mocno przycina. Niemniej dzieje się tak wyłącznie po zimnym starcie, i trwa to – jak wspomniałem – od blisko dziesięciu do maksymalnie kilkunastu sekund.
Dla jasności dodam, że poza widgetami: zegarowym z pogodą, paskiem szukania Google oraz Keep – nie mam żadnych innych, a wszystkie aplikacje pochowałem w folderach i mam trzy aktywne pulpity. Niemniej zdradza ten wymagany tuż po uruchomieniu czas na rozpęd, że środowisko pomimo, że wygląda bardzo lekko i przyjemnie – to jednak swoje waży. O nim jednak za chwilę, w sekcji poniżej.
Tutaj natomiast chcę wspomnieć o jeszcze jednym mankamencie. Otóż – nie znoszę braku szuflady z aplikacjami. Wiem, że teraz panuje na to moda i nawet Samsung w SGS7 pozwalał wybrać w sekcji eksperymentalnej ustawień, czy chce się z tego w TouchWizie korzystać, czy też nie. Ale ja mam tak dużo apek, że układanie tego w foldery, to całkowite nieporozumienie, męczące zadanie, a i tak finalnie zapominam co, i gdzie pochowałem.
I nie lubię mieć na ekranie głównym (lub którymś z pobocznych) np. apek do sprawdzania wydajności lub analizy podzespołów. Sięgam po nie okazjonalnie i nie muszą być tam, gdzie są rzeczy, które uruchamiam zdecydowanie częściej. Tak samo w kwestii fotografii. Mam jakieś apki do robienia kolaży. No ale po cholerę mi to na pulpicie, skoro sięgam po nie sporadycznie? Jestem być może niereformowalnym dinozaurem, ale trudno – uwielbiam prostotę, a nie kombinatorstwo. Ergo – pod palcem to co najważniejsze, reszta we wspólnym worku.
Na szczęście można w LG G6 pobrać ze sklepu SmartWord aplikację szuflady. I rzeczywiście problem rozwiązuje się właściwie błyskawicznie, tyle że po jej uaktywnieniu cały system pracuje, jakby zamiast Snapa 821, siedział w środku stary Snapdragon 400… Tak – nie ma co ukrywać – środowisko jest zoptymalizowane idealnie pod wariant bez szuflady…, bo z nią jest jakaś katastrofalna tyrada przycinań i lagów… Jakbym miał smartfona za 330zł, a nie za 3300zł…
Cóż, mogę iść na kompromis, w końcu staram się ZAWSZE myśleć produktem w czasie testów, a więc kierować się założeniami, które przyświecały projektantom i producentowi w ogóle. Niemniej – jak na tak potężne bebechy – stać LG G6 na znacznie i dużo, dużo więcej.
Piszę o tym tak obficie, bo jednak i tutaj w tej beczce miodu, pojawia się łyżka dziegciu. Z jednej strony flagowiec południowokoreańskiego giganta tech jest, jak torpeda do zadań specjalnych. A z drugiej wykłada się na tak prozaicznej funkcjonalności… Oczywiście próbowałem restartów, zimnych startów, usuwania zbędnych apek z cache etc. Nic nie przyniosło poprawy. Gdybym więc wydał blisko 3300zł na LG G6, czułbym spory zawód. Pogodziłbym się oczywiście z nowym interfejsem bez szuflady i jakoś przełknął pigułkę, ale miałbym jednoznaczne poczucie, że coś tutaj jednak jest nie tak. Przy średniej półce takie kompromisy są do zniesienia. Ale nie w tym segmencie sprzętu. Chciałbym przy okazji wierzyć, że jedna aktualizacja środowiska pod szufladę jest w stanie to zmienić… A jest…?
No dobrze, to co siedzi pod maską? Oczywiście wszystko to, co najlepsze i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. Jasne – nie ma tu Snapdragona 835, który przez zagrywki dużych chłopców czekał na premierę Galaxy S8 ze swoim realnym debiutem (chociaż w Barcelonie pokazano z nim Sony Xperię XZ Premium, ale nie trąbiono o tym, co ją napędza), niemniej w dzisiejszych czasach nowoczesne układy starzeją się z godnością, a obecny na pokładzie LG G6 Snapdragon 821 doczekał się już swojego bodajże szóstego wydania i został tak przygotowany, aby sprostać wszelkim, ale to absolutnie wszelkim wymagającym zadaniom!
SPECYFIKACJA TECHNICZNA LG G6 | |
Procesor | Qualcomm Snapdragon 821 |
Wyświetlacz | 5,7-calowy QHD+FullVision 18:9 (2880x1440px = 564ppi) |
Pamięć | 4 GB LPDDR4 RAM / 32 GB UFS 2.0 ROM / MicroSD (do 2 TB) |
Łączność | WiFi 802.11 a,b,g,n,ac / Bluetooth 4.2 BLE / NFC / USB 2.0 typ C (kompatybilne z wersją 3.1) |
Bateria | 3300 mAh (wbudowana) |
Wymiary i waga | 148,9×71,9×7,9mm; 163g |
Inne | Ochrona przed wodą i pyłem / czujnik odcisku palca / format Dolby Vision / format HDR10 |
Powyższa tabelka mówi o tym, co znajdziesz w LG G6. I tak, jest to rewelacyjnie wyposażony smartfon, obsługujący wszystkie najnowocześniejsze standardy łączności, z zabezpieczeniem w postaci kapitalnego czytnika linii papilarnych, który działa superszybko i dokładnie; jest też (prawie)wystarczająca ilość RAM-u i w podstawie na pliki są 32GB pamięci wewnętrznej.
Szkoda jedynie, że w wersji europejskiej LG G6 nie ma 32-bitowego systemu Hi-Fi Quad DAC, który dostępny jest tylko w Korei. Poza tym jest wszystko, czego dusza zapragnie i wyraźnie widać to już podczas pracy samego smartfonu, który dosłownie płynie przez wszystkie aplikacje. W benchmarkach przegra zderzenie ze Snapdragonem 835, ale nie patrz na słupki i cyferki aplikacji testujących. Motorole z serii G kosztują 700zł, mają przeciętne podzespoły, a pracują tak płynnie, jak Nexusy. LG G6 z tymi bebechami jeszcze dłuuugo nie pozwoli odczuć Ci, że czegokolwiek mu brakuje!
SYSTEM, APLIKACJE, MULTIMEDIA W LG G6 (LG-H870)
Jak na flagową żyletę przystało, LG G6 działa pod kontrolą Androida 7.0 Nougat. Producent dostarczył doń własną nakładkę systemową UX 6.0, która – jak już wspomniałem w sekcji wyżej – wygląda niesamowicie przyjemnie, jest lekka w odbiorze i fantastycznie zaprojektowana. Dzięki temu obsługa smartfona jest na naprawdę wysokim poziomie. Do tej pory nie bardzo byłem przekonany w pełni do interfejsu od LG, ale z tym modelem to się zmienia. Piękna nakładka.
Tyle, jeśli idzie o wygląd. Bo finalnie jest ona strasznie zasobożerna i ma kilka mankamentów, o których już wspominałem, czyli po świeżym uruchomieniu trzeba dać jej kilkanaście sekund “na rozruch”, natywnie oferuje środowisko bez szuflady z aplikacjami (App Drawera), a kiedy tą się doinstaluje, to natychmiast zaczynają się uporczywe przycinki. Pozostaje więc z niej zrezygnować i cieszyć się (idąc na pewne kompromisy) superpłynnym interfejsem.
Centralnym punktem jest oczywiście ekran główny. Na lewo od niego można (jeśli ktoś chce) włączyć Smart Bulletin, który jest swego rodzaju wallem z sekcjami: LG Health, Kalendarzem, Muzyką i ustawieniami automatyzującymi pracę – Smart Settings. W porównaniu do HTC, który udostępnia tam sensowny newsfeed przy współpracy z Republic of News, czy jak ma to u siebie Samsung z Upday albo Flipboardem, tak w LG G6 jest to średnio przydatne. Włączyłem z ciekawości, zaglądałem rzadko, korzystałem niewiele, w końcu pozbyłem się tego.
Menu Ustawień podzielone jest na cztery sekcje: Sieci, Dźwięk i Powiadomienia, Wyświetlacz oraz Ogólne. Jest więc inaczej, aniżeli u konkurencji, ale kto miał już smartfona od LG bez problemu się tutaj odnajdzie. Jest to też miejsce pozwalające przejść do bardziej złożonej personalizacji, tak aby przygotować smartfona pod własne oko, zmieniając czcionki, ich wielkość, zarządzając ekranem blokady, kombinacją ułożenia dodatkowych przycisków ekranowych etc.
Podobnie, jak inni producenci LG oferuje własny sklep z motywami SmartWorld. Znajdziesz tutaj tapety klasyczne, tapety w 360 stopniach, ów kolekcję gier dodawanych wraz z LG G6, czcionki, dźwięki etc. Już widzę jednak, że jedna rzecz się nie zmieniła. Od lat LG SmartWorld działa koszmarnie wolno, nawet 2MB pliki tapet potrafi pobierać przez kilkadziesiąt sekund(!), ładować w nieskończoność treści etc. W sumie dziwne, że to takie powolne…, natomiast już wielokrotnie w naszych recenzjach zwracaliśmy na to uwagę.
Co dalej? Każdy właściciel i właścicielka LG G6 otrzyma na okres dwóch lat za free 100GB przestrzeni w Chmurze Dysk Google, więc poza bogatym zestawem gier, jest też dodatkowy bonus. Znalazło się również w G6 miejsce, które nazywa się Koszem na Aplikacje. Odinstalowałeś/-aś jakąś apkę, ale okazuje się, że jednak jej potrzebujesz? Nie musisz na nowo przeglądać zasobów Sklepu Play. Z Kosza można je definitywnie usunąć lub przywrócić.
Ostatnią rzeczą, która zwróciła moją uwagę okazał się Smart Doctor, który jest aplikacją do zarządzania optymalizacją smartfona, jego diagnozowania, testowania poszczególnych elementów (ekranu, dźwięku, dotyku, czujników, łączności etc.), sprawdzania użycia baterii itp. Uderza tutaj jedna rzecz – że po przeprowadzonym oczyszczaniu z tymczasowych danych, sama nakładka działająca w tle zajmuje aż 2,8GB RAM-u! W związku z tym, z tych 4GB pamięci operacyjnej zostaje realnie 890MB… To pokazuje, że jeśli zdarzają się drobne przycinki, to są one uzasadnione.
Dobrym pomysłem na szybkie przeszukiwanie smartfonu lub wyszukanie aplikacji jest wykonanie gestu (od mniej więcej środka wyświetlacza) przesunięcia palcem (po wcześniejszym odblokowaniu ekranu), z góry ku dołowi. Przydatne w sytuacji, kiedy brakuje szuflady z apkami, a ponadto bardzo proste i intuicyjne. Analogicznie działa coś takiego w smartfonach Sony.
OK – to może napiszę, czego mi brakuje. Jako, że gł. rolę odgrywa w LG G6 wyświetlacz FullVision 18:9, to chociaż doceniam i prezent w postaci Google Drive i pakietu atrakcyjnych gier, to jednak mimo wszystko widziałbym jakiś abonament chociażby na cztery miesiące z Amazonem lub cztery z Netflixem, na filmy które przygotowano pod nowy format obrazu, tak aby można było cieszyć oko HDR10, Dolby Vision i nową szerokością całego panelu. Jasne – pakiet z grami jest fajny, ale dopiero jak weźmiesz pod uwagę promowanie wydajności na superprocesorze. A ten w G6 jest świetny – to prawda – no, ale w cieniu swego następcy. Natomiast akcenty wyraźnie położono na wyświetlacz, więc widziałbym tutaj właśnie materiały zdjęciowo-filmowe, które już po wyjęciu z pudełka wbijają w podłogę. Stąd szkoda, że np. nie ma przygotowanego jakiegoś sporego pakietu pięknych, szerokokątnych tapet. Wiem – pobierzesz je ze SmartWorld, ale to jednak nie tędy droga…
Podsumowując ten obszerny akapit – LG w G6 oszczędza nam fajerwerków. Przygotował rozbudowany interfejs, ale wyłącznie dla tych, którzy są najbardziej zdeterminowani do zabaw personalizacyjnych. Cała reszta jest zupełnie fakultatywna, więc to Ty decydujesz, co chcesz zmienić, co dodać do interfejsu, a z czego zrezygnować. Niektóre zadania można automatyzować przez wymienione SmartSettings (zmianę profilu dźwiękowego lub też łączności, kiedy przyjeżdżasz do domu). Tylko w teorii jest to drobnostka, bo jeśli pracujesz do późna, a po powrocie Twoje dzieci już śpią, to nawet jak zadzwoni telefon, to nikogo nie obudzi. Podobnie automatycznie włączy się muzyka przy podłączaniu słuchawek etc. Niektóre występujące tutaj patenty znane są od innych producentów, a kolejne są po prostu bardziej autorskie i przydatne.
G6 nie odkrywa Ameryki interfejsem UX 6.0, ale pozostawia dobór opcji zdrowemu rozsądkowi. I ja to kupuję. Szuflada (a raczej jej brak) to dla mnie minus, ale nie tak poważny, bym nosił specjalną urazę. Warto docenić też darmowe gry oraz dużą przestrzeń w Chmurze, ale też widziałbym mimo wszystko więcej dedykowanych niespodzianek pod streaming filmowy, zwłaszcza że jakieś partnerstwo LG z Amazonem i Netflixem zawarł. Po drugie wszyscy dziś siedzą po uszy w serialowych platformach VOD-owych, zatem przy promocji wyświetlacza, jednoczenie przydałaby się promocja dobrego contentu właśnie pod 18:9.
APARAT W LG G6 (LG-H870)
OK, tutaj to się będzie działo (chociaż nie wszystko porywa…)! Aparatów w smartfonie LG G6 są trzy: frontowy 5Mpx oraz dwa na tyle 13Mpx. Zajmę się na początek tymi sensorami na pleckach. Pod tym względem LG kontynuuje swoje sprawdzone rozpoczęte w LG G5 rozwiązanie sprzed roku, tyle tylko, że idzie o krok dalej. Wówczas szerokokątna kamerka miała dużo niższą rozdzielczość niż standardowa, ale moim zdaniem i tak dawała sobie doskonale radę.
W G6 zarówno zwykły aparat, jak i ten szerokokątny to trzynastomegapikselowe matryce, których dostawcą jest firma Sony. Konkretny model czujnika to IMX258, który odznacza się niezłymi parametrami, ale posiada dość małe, jak na obecne standardy, wielkości pojedynczych pikseli, które wynoszą tutaj zaledwie 1.12 mikrona i widać ich mankamenty po zdjęciach nocnych oraz w szare dni, kiedy jest mało światła (i nie pomaga tutaj za bardzo nawet jasna przysłona).
Natomiast różne są w obydwu aparatach obiektywy, toteż ten standardowy odznacza się optyczną stabilizacją obrazu (OIS) w standardzie 2.0, autofocusem z detekcją fazy (PDAF), szerokością kąta widzenia wynoszącą 71st. oraz przysłoną f/1.8.
Szerokokątna kamerka nie posiada autofocusu (ale to nie problem, przecież służy do krajobrazowych zdjęć, a nie typu makro) oraz zabrakło optycznej stabilizacji obrazu (tutaj ubolewam już bardziej), chociaż po zrobionych zdjęciach widać, że szczególnych poruszeń nie ma – no chyba, że kadrujesz nim coś z bliska. Natomiast wielka szkoda, że światło przysłony wynosi ledwie f/2.4, co oznacza, że skoro same piksele nie są zbyt duże, to i cudów w gorszych warunkach oświetleniowych nie będzie i ciężko jest wówczas o kadry bez szumów. Sam obiektyw jest bardzo szeroki, a jego kąt widzenia wynosi 125st. Różnice względem obrazu uwiecznionego w 71st. widać od razu.
Frontowy aparat otrzymał 5-Mpx matrycę, również szerokokątny obiektyw z zakresem kąta 100st. i światłem f/2.2. Zdjęcia wychodzą przyzwoicie tylko w dzień, bo w nocy można złapać się za głowę… Jest też osobny tryb pozwalający na szersze ujęcia, jeśli w kadrze ma się zmieścić więcej osób lub sami chcemy wypaść dobrze na tle jakiegoś zabytku etc.
Na szczególną pochwałę zasługuje aplikacja aparatu, która co rusz jest przez LG – nawet w jego najmocniejszych smartfonach – udoskonalana. Jej najwięcej zalet objawia się gł. przy pracy w trybie manualnym, który jest tutaj bardzo zaawansowany i pozwala na sterowanie naprawdę wieloma aspektami fotograficznych nastawów. Jest po prostu super!
Jednej rzeczy mi tutaj brakuje – a mianowicie łatwiejszego dostępu do wyboru trybu HDR. Może on działać automatycznie, być włączonym na stałe lub wyłączonym. Za każdym razem przy decyzji o jego wyborze, trzeba wpierw tapnąć w ikonę koła zębatego Ustawień i wybrać stosowną opcję.
Oprócz tego jest cała masa innych ustawień, jak wybór spośród licznych trybów: Panoramy 360, Zwolnionego tempa, filmu Poklatkowego, zdjęcia Jedzenia, filmiku Snap, czy ramki tła wykonywanej aparatem szerokokątnym w trybie Popout.
Innym świetnym rozwiązaniem jest wybór opcji fotografowania pomiędzy Podstawowym, Kwadratem, Ręcznym (czyli manualnym) i Ręcznym Wideo, gdzie można dostosować liczne parametry kręconego filmu. Ponadto zrobisz zdjęcia korzystając z gotowych filtrów, takich jak: Nostalgia, Vintage, Nefryt, Jaskrawy, Miejski itp.
Ale najfajniejsza zabawa czeka Cię przy Trybie Kwadratu, który pozwala wykonywanie dwóch zdjęć o identycznym formacie, a także wielu innych i tworzyć z nich zdefiniowane formaty. Dzięki temu możesz zrobić fotografię dwóch nakładających się na siebie elementów (lub nakręcić krótki filmik w taki sposób – LG G6 jest bardzo elastyczny pod tym kątem), albo cztery zdjęcia na siatce 2×2 lub też fotkę z przewodnikiem, gdzie gł. motywem jest zdjęcie gł. z fotografiami pomocniczymi.
Do czego to zastosować? Oczywiście do wykonywania twórczych kolaży, np. główne zdjęcie zawiera w sobie rozległą panoramę górską, drugie uzupełnia ją o fotkę rzadkiego kwiatka zauważonego na trasie przemarszu, trzecie strumienia, czwarte wypatrzonego lisa w lesie – i nagle na jednym kadrze masz mini historię lub mikro album do udostępnienia swoim bliskim. Inny przykład? Urodziny dziecka. Jedno ogólne z wszystkimi domownikami, a potem kilka przebitek roześmianego potomstwa, prezentów i tortu. Wariantów jest mnóstwo, a te zależą od Twojej kreatywności i inwencji twórczej.
Reasumując – aparat fotograficzny, to niezły ficzer LG G6, ale z zastrzeżeniami. Nie siedzi w nim może najnowocześniejszy sensor (swój debiut miał we wrześniu 2015 roku), ale za to postawiono na obfite pomysły, jak praktycznie zastosować nowy układ ekranu i nieobecne natywnie do tej pory formy fotografowania. Mimo wszystko jednak sporo zawodu wnosi zbyt ciemna optyka, za którą winę ponoszą małej wielkości piksele, których mankamenty ujawniają się gł. nocą. Nie ma też wielkich różnic pomiędzy zdjęciami typu HDR i tymi wykonanymi w trybie automatycznym. Liczyłem też na lepszą kamerkę na froncie, bo w nocy robi po prostu złe zdjęcia.
WSZYSTKIE ZDJĘCIA W PEŁNEJ ROZDZIELCZOŚCI NA NASZYM KONCIE W SERWISIE FLICKR
BATERIA I TEMPERATURA PRACY W LG G6 (LG-H870)
Jeśli chodzi o pracę na jednym ładowaniu baterii, to LG G6 radził sobie całkiem nieźle, gwarantując mi za każdym razem niemal pełną lub nieco ponad dobę działania. Najczęściej wyświetlacz miałem rozjaśniony do około 70-80 proc. Czas pracy ekranu wynosił wówczas od 2,5h do 5h – zależnie, jak dużo musiałem go używać. Czasami gł. odtwarzałem muzykę i korzystałem w czasie treningu, więc aktywność wyświetlacza była dużo niższa, stąd te 2,5h SoT. Oczywiście wszystkie funkcje włączone, nawet jeśli nie byłem połączony z WiFi, to łączność była aktywna, smartfon był sparowany przez BT ze smartwatchem oraz z dwoma różnymi parami słuchawek, przez które prowadziłem też rozmowy, często kilkudziesięciominutowe.
Jak na baterię o pojemności 3300mAh mogłoby być minimalnie lepiej. Jako, że przez cały czas testów korzystałem też z funkcji Always on Display, toteż należy wziąć pod uwagę, że ekran świecił praktycznie cały czas, a jak zaznaczyłem opisując wyświetlacz – panel LCD, który jest zastosowany w G6, musi być cały czas wówczas podświetlony.
Zaskoczony byłem za to, że pomimo technologii Qualcomm Quick Charge 3.0, ładowanie baterii z poziomu około 5 proc. zajmowało niemal pełne 2h (bez jakichś 10 minut). Jak na te standardy – długo. Domyślam się jednak, że LG celowo ograniczał napięcie, aby nadmiernie nie żyłować baterii. Szybkie ładowanie to ogromna zaleta, ale skraca żywotność baterii znacznie bardziej niż ten sam proces przeprowadzany typowo.
Podejrzewam też, że LG nie chciał przegrzewać G6, a problemy Samsunga z Note’m 7 odbiły się po trochu wszystkim dostawcom sprzętu czkawką. Widać wyraźnie, że producent poczynił bardzo poważne kroki, bowiem zastosował własną, opatentowaną technologię rozpraszania i obniżania poziomu temperatury w smartfonie. G6 jest też pierwszym smartfonem od LG, który otrzymał specjalny kanalik do odprowadzania ciepła zgromadzonego pod obudową. Ponadto – wciąż dmuchając na zimne – inżynierowie LG zaprojektowali środek w taki sposób, aby podzespoły, które najbardziej się nagrzewają, były od siebie maksymalnie, jak tylko pozwalają na to warunki, oddalone.
W efekcie jest tak, że faktycznie ciężko zlokalizować jeden punkt na pleckach, który by się szczególnie nagrzewał. Jeśli już, to ciepła jest cała powierzchnia, aniżeli jakiś fragment. Sprawia to, że ciepłotę czuć, ale nie jest ona jakoś szczególnie dojmująca. LG G6 szybko stygnie, a nagrzewa się kiedy jego podzespoły muszą pracować na pełnym gwizdku.
Finalnie czas pracy na baterii uznaję za zadowalający, chociaż widzę że mógłby być trochę dłuższy, a sam proces szybkiego ładowania – nieco krótszy. Temperatury pozostają na sensownym poziomie, za co odpowiada bardzo przemyślane i odpowiedzialne podejście do odpowiedniego rozpraszania ciepła.
PODSUMOWANIE
LG G6 jest moim zdaniem smartfonem, który otwiera nowy rozdział w historii flagowców tej firmy. Myślę, że producent przeszedł niesamowitą drogę, która pozwoliła mu zdobyć liczne doświadczenia, a teraz będzie je odpowiednio dozował w kolejnych prominentnych telefonach, dokładając do tego ziarno jakiejś innowacji. Tym razem postawił na minimalistyczną obudowę, a reflektory przekierował na wyświetlacz w jego nowej odsłonie. W jakimś sensie ma to przyćmić chociażby brak Snapdragona 835 na pokładzie, ale też otworzyć na nowe doznania z zakresu multimediów.
Nowy wyświetlacz jest tak dopracowany, że aż serce pęka, kiedy okazuje się, że nierówne podświetlenie w trybie Always on Display pozostawia poczucie niedosytu. Tak samo zresztą, jak niepełne możliwości wykorzystania HDR10 i Dolby Vision… Trzecim widocznym mankamentem, jest nienajlepsze zoptymalizowanie oprogramowania z szufladą pod całe środowisko hardware’owo-software’owe. Bo niby jest wybór, ale de facto go nie ma…
I w tym sensie produkt ten stoi w pewnym sensie w rozkroku. Super ekran, ale AoD funkcje wizualne nie takie, jak trzeba; super hardware, ale bez najbardziej wyczekiwanego układu obliczeniowego w tym roku; piękna nakładka, ale tak zasobożerna, że dla aplikacji zostawia już niewiele do zagospodarowania w pamięci podręcznej; fantastyczne i kosztowne gry w prezencie, ale brak jakiegokolwiek pakietu filmów i tapet dedykowanych FullVision, a przy tym masa świetnych technologii, które brzmią tajemniczo, ale trudno je uchwycić, unaocznić sobie.
Z drugiej strony stawiam oceniane wysoko kapitalne standardy odpowiedzialne za bezpieczeństwo, wykonanie, testowanie w ekstremalnych warunkach, a nawet drobiazgowe dbanie, aby odpowiednio rozmieścić wszystkie podzespoły, by temperatura miała jak i gdzie uciekać, a także by trzymało się LG G6 jak najbardziej komfortowo.
Dużym plusem mógł być podwójny aparat, w którym tym razem nie było kompromisów i zarówno klasyczny, jak i szerokokątny – mają taką samą matrycę. Do tego rewelacyjny Tryb Profesjonalny do modyfikacji własnych nastawów oraz świetny pomysł na kwadratowe zdjęcia, które można układać w kolejne konfiguracje, to dla mnie dowody na niekończącą się kreatywność LG. No ale sporo z tej pary ucieka, kiedy okazuje się, że finalnie fotki nie wbijają w fotel, szczególnie te nocne, a najsłabiej wypadają selfie.
Odnoszę też wrażenie (i zdaje się, że nie jestem sam…), że jak na okres przejściowy – LG wycenił swojego smartfona za drogo. Podobnych kompromisów, które wymieniłem tutaj, nie ma przecież w bardzo konkurencyjnych Galaxy S8 i Galaxy S8+. Świetnie broni się również Huawei P10, do pieca dołożył zaprezentowany ostatnio Xiaomi Mi6, a wszystkim i tak utrze nosa Sony Xperia XZ Premium, która nie tylko pochwali się hardware klasy premium ze Snapdragonem 835, ale też deklasującym wszystkich aparatem fotograficznym, który realnie odstawia całą – nawet prominentną – konkurencję na boczny tor.
Jestem więc pod dużym wrażeniem drogi, jaką przeszła firma LG i finalnie muszę stwierdzić jednoznacznie, że jestem również jak najbardziej na TAK, ale za cenę o co najmniej 1000zł niższą. Myślę, że wówczas i wilk będzie syty – i owca cała. Póki co – czekam na G7.
WERDYKT 90SEKUND.PL
Pomimo, że to bardzo udany produkt, to pod wieloma względami pozostawia niedosyt. Widać, że LG idzie z G6 w nowym kierunku, ale czekam na innowacje w pełnej krasie, bez kompromisów przy wyświetlaczu, aparacie oraz z układem obliczeniowym.
-
WZORNICTWO I WYKONANIE
-
HARDWARE
-
WYDAJNOŚĆ
-
APARAT
-
BATERIA