SŁOWEM WSTĘPU
LG G Watch R od dnia swojej premiery nie podobał mi się nawet w jednym calu. Podchodziłem sceptycznie do jego wyglądu, wykonania oraz wielkości. Mając za sobą testy już kilku smartwatchy wielu producentów i pracujących na różnych platformach, nie miałem złudzeń – spodziewałem się, że kiedy G Watch R do mnie dojedzie zachwytów nie będzie, co najwyżej poprawna współpraca. Ale dzięki uprzejmości LG mogłem ten smartwatch potrzymać nieco dłużej. W międzyczasie przyszła aktualizacja do najnowszego Androida Wear 5.1.1, która wniosła sporo nowości, a zegarek zarówno przed, jak i po niej – spisywał się wzorcowo! Tak – miło się zaskoczyć, bo G Watch R sprawił mi finalnie świetną niespodziankę! Już teraz zdradzę, że warto postawić na tego gracza!
[showads ad=rek1]
WZORNICTWO I WYGLĄD
Tuż po premierze nie spotkałem w sieci miejsca, gdzie LG G Watch R nie byłby witany ochami i achami. Tylko ja kręciłem nosem. Nie potrafiłem się do niego zupełnie przekonać. Możliwe, że jako zwolennik kwadratowych lub prostokątnych tarczy, nie bardzo czułem flow z okrągłą. Tym bardziej, że model ten oferuje mniejszą przekątną ekranu, a całość wydawała mi się od pierwszej chwili zbyt nachalna. Do tego LG zdecydowanie brnie z wyglądem tego modelu w kierunku klasycznych zegarków. Co najwyżej moje skojarzenia wiązały się z zachwytami młodzieży.
Wbrew pozorom okrągła tarcza okazała się świetnym pomysłem. Po pierwsze wyświetlacz został w nią wpuszczony, zatem ryzyko, że przerysujecie ekran przypadkowym uderzeniem o ścianę, spada niemal do zera (co najwyżej wadą jest zbierający się kurz na styku obudowy i panelu). Po drugie naznaczono na rantach kreskami i cyframi minuty oraz godziny, co również okazało się praktycznym zastosowaniem, bowiem w Sklepie Play jest mnóstwo tarcz, które nie posiadają ze względów estetycznych oznaczeń godziny poza wskazówkami. W związku z tym korzystanie z niektórych mija się z celem, bo nawet trudno sprawdzić czas. Tutaj, dzięki temu rozwiązaniu nie było z tym problemów.
Całe body jest stalowe, aczkolwiek miałem wrażenie, że to po prostu tworzywo sztuczne. Winę ponosi kolorystyka, która jest dość zmatowiała. Czerń wprawdzie prezentuje się nieźle, ale jakoś nie widać, że to metal, niemniej upewniają w tym, że to aluminium – minimalne odpryski, które tu i ówdzie wyłapałem i sądzę, że powstały raczej z faktu testowania G Watcha R przez wiele redakcji, aniżeli z powodów wykończeniowych. Pomimo, że wydajnościowo i funkcjonalnie smartwach ten dostarczył mi całą masę świetnych wrażeń, nie potrafię się do jego wyglądu przekonać. Nie chwyta mnie za serce, nie pasuje do marynarki i eleganckiej koszuli, za dużo sobą (krzykliwie) komunikuje, za bardzo przypomina klasyczny zegarek.
[showads ad=rek3]
OK – to moje zdanie, rozumiem że większość świata może uważać inaczej. Nie chcę z tym polemizować, ale ten model w odbiorze jest dla mnie po prostu jałowy i zdecydowanie za bardzo męski. Kobiety w ogóle na niego nie spojrzą. I to też punkt, w którym się zawiodłem, bowiem brak w ofercie czegoś dla pań pokazuje, że tym światem rządzą spodnie, aczkolwiek moim zdaniem, to kobiety potrafią lepiej projektować takie rozwiązania.
Co dalej? Dostajemy na prawym boku fizyczny przycisk, który służy jedynie do podświetlania lub wygaszania tarczy, a jego dłuższe przytrzymanie odsyła nas do menu, gdzie szybko dostaniemy się do Ustawień lub wyjdziemy z aktywnej apki. Paski są skórzane – i inaczej niż u konkurencji – założone z użyciem tradycyjnych bolczyków oraz równie klasycznej zapinki, która nota bene sprawdza się najlepiej ze wszystkich innych przeze mnie do tej pory spotkanych. LG wyraźnie chciał, aby G Watch R udawał klasyczny zegarek w każdym calu.
Na plastikowym spodzie znalazły się styki, które przykładamy do okrągłej, magnetycznej ładowarki w postaci stacji dokującej. Jest tam też czujnik tętna, który niestety – ale w moim modelu permanentnie nie działał. Zawsze po wypowiedzeniu komendy, musiałem sporo odczekać, aż pojawi się komunikat, że moje polecenie nie zostało zarejestrowane, bo jestem offline, chociaż… połączenie przez bluetooth wciąż było aktywne. I niestety aktualizacja oprogramowania tego problemu nie rozwiązała.
Podsumowując – LG G Watch R jest jak dla mnie dość krzykliwym smartwatchem. Wykonany został dobrze, ale w moim odczuciu prezentuje się za bardzo młodzieżowo i zdecydowanie chce, abyśmy widzieli w nim jak najwięcej skojarzeń z klasycznym zegarkiem. Możliwe też, że LG chciał nim pozycjonować produkt treckingowy, do zastosowań sportowych, gdzie liczy się odporność na uderzenia i zachęca do wyczynowego trybu spędzania czasu? Do tego jest wyraźnie cięższy od innych smartwatchy, co akurat przemawia na plus, niemniej całe wzornictwo jest jak dla mnie zbyt pretensjonalne.
EKRAN
W LG G Watch R na froncie otrzymujemy jeden z mniejszych wyświetlaczy, wykonanych w technologii P-OLED, do czynienia mamy bowiem z 1,3-calowym ekranem. Od początku zakładałem, że to zdecydowanie za mało, nawet jak na tak oszczędny w interfejsie Android Wear. Nic bardziej mylnego! Okazało się, że natychmiast się do niego przekonałem, chociaż wcześniej nosiłem regularnie Geara S od Samsunga oraz mam wciąż u siebie konkurencyjnego Geara Live. Muszę przyznać, że po raz pierwszy pomyślałem właśnie przy testach G Watcha R, że jednak Android Wear został napisany głównie z myślą o okrągłej tarczy i takim wyświetlaczu. Tutaj nie ma już poczucia marnowanej przestrzeni, a moje oczekiwania co do kolejnych pulpitów wyskakujących po przeciągnięciu palcem od jednej do drugiej krawędzi, całkowicie odeszły w niepamięć.
Użytkuje się zatem G Watcha R niezwykle funkcjonalnie, a zastosowana wielkość ekranu jest więcej niż zadowalająca. Wpływa na to oczywiście kapitalna technologia, w której jest wyprodukowany. Jasność panelu okazywała się wystarczająca nawet w słoneczne dni, aczkolwiek należy pamiętać, że żaden ekran nie jest póki co w stanie pobić transfleksyjnego wyświetlacza z Sony Smartwatcha 3 SWR50, który przepuszczając i odbijając światło, potrafi czytelnie prezentować treści nawet w ostrym słońcu przy minimalnym ustawieniu jasności.
Zachwycać się będziecie jednak ekranem LG G Watcha R z jednego zasadniczego powodu – jego kolory są fenomenalne. Tego typu panel ma to do siebie, że każdy piksel świeci własnym światłem, przez co możecie nań patrzeć niemal pod dowolnym kątem i nie zaobserwujecie właściwie żadnej degradacji koloru. A skoro przy barwach jesteśmy – te nawet na niskiej jasności są po prostu oszałamiające! Piękne, nasycone, soczyste! Naprawdę LG wykonał w tym przypadku świetną pracę. Jestem pełen uznania!
Tak fajne wrażenia to zasługa wyświetlacza Plastic OLED, który wykorzystuje 100 proc. swojej powierzchni do prezentowania obrazu. Ponadto zastosowano w nim rozdzielczość wynoszącą 320×320 px, a dzięki mniejszej przekątnej całość jest wyraźna i ostra dla oka. Aż ciśnie się na usta sformułowanie, że w tym przypadku – naprawdę mały dużo może!
[showads ad=rek2]
WYDAJNOŚĆ
Każdy debiutujący w zeszłym roku na rynku smartwatch z Androidem Wear posiadał bardzo zbliżoną do siebie specyfikację. LG G Watch R nie wyróżnia się za bardzo na tym tle. Dostajemy więc Qualcomm Snapdragona 400 z zegarem 1,2 GHz, 4 GB eMMC przestrzeni na pliki, 512 MB pamięci RAM, dziewięcioosiowy czujnik wyposażony w żyroskop, akcelerometr i cyfrowy kompas, a także barometr. G Watch R jest pyłoszczelny i odporny na wnikanie do jego wnętrza wody. Co za tym wszystkim idzie?
Otóż bardzo dobra optymalizacja i niezła wydajność. Przy takim hardware czasami miałem wrażenie, że sprzęt potrzebuje tej jednej sekundy, aby zareagować na jakąś komendę, ale w ogólnym rozrachunku całość wypada bardzo obiecująco. Korzystanie jest szybkie i bezproblemowe. Smartwatch nie łapie wyraźnych lagów, a do tego jest chyba najwrażliwszym zegarkiem, jakie do tej pory testowałem, dzięki czemu w mig reaguje na nasze gesty podświetlając ekran, czy prezentując określone treści.
Czego mi natomiast brakuje? Po pierwsze porządnego wsparcia dla WiFi. Kiedy pojawiły się doniesienia o aktualizacji do Androida Wear 5.1.1, wiele osób liczyło, że i G Watch R otrzyma wsparcie dla bezprzewodowego Internetu. Niestety – szybko okazało się, że zegarek ponoć nie posiada odpowiedniej anteny, ale ferment w sieci podniósł się taki, że producent zadeklarował przygotowanie swojej łatki, która ma na celu udostępnienie możliwości działania WiFi.
Tak, też nie bardzo rozumiem, w jaki sposób aktualizacja softu przez programistów LG ma załatwić problem braku anteny, ale skoro producent wyszedł na przeciw oczekiwaniom klientów, pozostaje tylko trzymać kciuki za tą inicjatywę i – jak by nie było – troskę o dobre relacje z nabywcami jego sprzętu na tak trudnym i ciężkim rynku.
Niestety coraz boleśniej – mając u siebie od jakieś czasu Samsunga Geara S – odczuwam brak głośnika i możliwości prowadzenia rozmów bezpośrednio z zegarka. To nie tylko wada LG G Watcha R, bowiem żaden model z Androidem Wear jeszcze nie doczekał się tej funkcjonalności, która jest naprawdę bardzo wygodna i uzależniająca. Jak wspominałem – Gear S taką opcję posiada, zatem jego użyteczność w tym kontekście znacznie wzrasta. Warto, aby producenci pomyśleli jak to naprawić. Poza tym defektem, G Watch R sprawuje się bardzo dobrze.
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
Każdy smartwatch, który został wypuszczony na rynek przy współpracy z Google, posiada system operacyjny o nazwie Android Wear. W tej chwili wiele osób może cieszyć się już wersją z numerem 5.1.1, która na dzień pisania tej recenzji jest najbardziej aktualna. Wszystkie zmiany i ich praktyczne użycie opisałem szczegółowo w TYM miejscu, niemniej warto pamiętać, że może się zdarzyć, że kupując LG G Watcha R znajdziecie na jego pokładzie jeszcze poprzednią wersję systemu 5.0.2.
Jak wspominałem w Słowie Wstępnym, moja aktualizacja dotarła w chwili, kiedy testowałem bohatera niniejszego tekstu, zatem mam dość żywe porównanie, jak z G Watchem R pracowało się przy starszym oprogramowaniu i nowym. Myślę, że warto podkreślić, że była ona bardzo udana, a po otrzymaniu nowej wersji Androida Wear całość okazała się jeszcze efektywniejsza!
Oczywiście smartwatch jest mocno uzależniony od łączności z telefonem, która odbywa się z wykorzystaniem Bluetootha. Aby sparować LG G Watcha R musimy pobrać odpowiednią aplikację ze Sklepu Play o nazwie: Android Wear. Po wykryciu naszego bohatera dojdzie do szybkiego parowania. Niestety nie ma póki co jeszcze pełnego wsparcia dla języka polskiego, zatem wielu rzeczy nie da się zrobić, no chyba że przełączymy się z obsługą systemu w smartfonie na język angielski. Nasza mowa nie jest obsługiwana z zegarka, ale widać wyraźnie, że to się niebawem zmieni, Google jasno sygnalizuje to wsparciem dla niektórych komend, czy swoją stroną internetową o platformie Android Wear, na której pojawiły się już konkretne wskazania, jak dane komendy wypowiadać.
KILKA UWAG O PLATFORMIE
Android Wear jest platformą, która funkcjonuje na smartwatchach w podobny sposób, jak każde wcielenie smartfonowego i tabletowego systemu Android na urządzeniach z linii Nexus, a co za tym idzie: coś otrzymujemy – w zamian za coś innego. Z grubsza wygląda to tak, że mamy obietnicę częstych aktualizacji, dostęp do nowych funkcjonalności oraz znacznie większy wybór oprogramowania. Wadą jest jednak to, że po wyjęciu swojego smartwatcha z pudełka, nie dostaniemy przy pierwszym uruchomieniu po twarzy mnogością funkcji i aplikacji. Czy to źle? Zależy, jak na to spojrzeć.
Dziś z perspektywy czasu doceniam to rozwiązanie znacznie bardziej, niemniej chcę tutaj podkreślić, że przeszedłem już kilka kompilacji Androida Wear i obecna w wersji 5.1.1 jest naprawdę najbardziej zaawansowaną spośród tych wcześniejszych. Nie tylko bardzo stabilna, ale też ubogacona dodatkowymi opcjami, które znacznie poprawiają użytkowanie LG G Watcha R i oczywiście poprawiają także wygląd. Oto, co warto o niej w tej chwili wiedzieć.
Nawigowanie po menu i gesty
Zasadniczo aktualizacja sporo zmieniła w tym względzie. Właściwie sprawiła, że niemal bezdotykowo możemy obsługiwać smartwacha z Androidem Wear. Niemal – bo oczywiście nie wszystko da się zrobić gestami, ale obecnie daje się wykonać już jakieś 80 proc. interakcji. Nowością jest zatem wprowadzenie rozpoznawania poruszeń nadgarstkiem. Dzięki temu możemy przerzucać kolejne powiadomienia oraz cofać się do poprzednich.
Sporej przebudowie uległo menu, które uaktywnia się po wypowiedzeniu frazy OK Google…, a to można też aktywować poprzez dotknięcie palcem podświetlonego ekranu. Nowa opcja pozwala tutaj przechodzić pomiędzy trzema kolumnami, które zawierają podpowiedzi komend głosowych, aplikacje oraz możliwość wybierania połączeń do określonych kontaktów lub wysyłania do nich wiadomości typu SMS czy e-mail.
Inną nowością – skopiowaną w pewnym sensie od Apple Watcha – jest możliwość wyrysowywania emoji, które zamienią się w dedykowane buźki emotikonek lub zdefiniowane kształty np. serca, kryształy, kwiaty etc. Wbrew pozorom im dłużej korzystam z nowego Androida Wear, tym częściej zdarza mi się po emoji sięgać, ale wyłącznie w kontaktach z najbliższymi osobami.
Ponadto doszło kilka usprawnień w menu Ustawień, cały system nabrał więcej pastelowych kolorów, a te odpowiedzialne za tło do konkretnych akcji wreszcie są żywsze i naturalniejsze. Liftingowi poddano też ikony systemowe, są więc bardziej miękkie w odbiorze. Dobrym pomysłem jest też sprawienie, że w trybie ambient mode, kiedy to zegarek wygasza ekran i wyświetla na nim w szarej palcie kolorów i oszczędnym interfejsie jakieś zadania z aplikacji, to nie przykrywa ich skórką zegara, ale wciąż są one widoczne, np. lista robionych zakupów.
Zasadniczo wszystkie najważniejsze opcje wysuwa się poprzez śliźnięcie palcem od górnej krawędzi w kierunku dolnej. Pojawia się wówczas menu ze stanem baterii oraz możliwością wyciszenia powiadomień na smartwatchu. LG G Watch R (przynajmniej w teorii, bo może jest tak, ja z tym WiFi?) nie posiada głośnika, toteż nie wydaje żadnych dźwięków, ale za to wibruje, możemy więc tutaj przełączać się pomiędzy tymi funkcjonalnościami.
Czy jednak nasz smartwatch będzie potrafił więcej niż tylko tych kilka tricków, zależy od tego, w jakie aplikacje zainwestujemy.
APLIKACJE, PERSONALIZACJA, GOOGLE NOW
OK – skoro dostajemy czysty system, to jest rzeczywiście co z nim zrobić! :) Zachęcam zatem do wyboru na początku jednego z dedykowanych launcherów, które można znaleźć w Sklepie Play. Osobiście jestem zwolennikiem dwóch, z których staram się wymiennie korzystać. Obydwa szczegółowo opisałem w TYM wpisie i zachęcam do jego lektury. Zarówno Bubble Cloud, jak i SWApp Launcher Wear to rozwijające możliwości każdego zegarka z Android Wear. Co ciekawe – potrafią pracować jednocześnie, a jeśli nie chcemy, to możemy pozostać przy klasycznym interfejsie i po każdy z tych dwóch launcherów sięgać sporadycznie.
Ich największa zaletą jest możliwość ustawienia bąbelków lub siatki z aplikacjami i tworzenie dodatkowych pulpitów, co szczególnie w SWApp Launcherze Wear sprawdza się idealnie. Sami decydujemy o rozmieszczeniu apek i mamy do nich łatwy dostęp. Niemniej – podkreślić muszę, że obydwa rozwiązania są płatne. Nie kosztują dużo, ale zawsze to wydatek kilku, a czasami kilkunastu złotych. W każdym razie wydatek wart zachodu.
Drugim krokiem, który radzę podjąć – to zdecydowanie się na znalezienie dla swojego LG G Watcha R atrakcyjnej skórki. Rozwiązań jest mnóstwo i chociaż sam nie jestem wielkim zwolennikiem takich ficzerów, tutaj zdecydowanie warto zadbać o odpowiedni watch face. Dlaczego? Bo nasz smartwatch nabierze charakteru. Kiedy patrzę na ubogie zestawy tarcz dla np. zegarków Samsunga z Tizenem, to naprawdę wolę o wiele bardziej sięgnąć po rozwiązania dostępne w Sklepie Play dla Androida Wear.
I tutaj znowu – zanim kupicie jakąś skórkę, przejrzyjcie te już dostępne z poziomu zegarka. Nie spotkałem tarcz droższych niż 3-7 zł, ale nie ma sensu szastać pieniędzmi. Wpierw radzę oswoić się z darmowymi propozycjami, bo jest ich naprawdę wiele. Poza tym, piszę o tym również dlatego, że rzadko kupimy tylko jeden wariant wyglądu. Najczęściej możemy żonglować kolorystyką, jak i dostępnymi motywami w ramach danej skórki. Nie rzadko ustawimy też, jakie informacje chcemy widzieć na ekranie głównym, np. poziom naładowanej baterii, czy ile przeszliśmy aktualnie kroków.
Co dalej? Oczywiście pozostałe aplikacje, które wywołujemy poleceniami wypowiadanymi na głos wraz z komendą OK Google…, którym możemy przekazywać natychmiast różne zadania. Przykład? OK Google, remind me about dinner with my wife, tomorrow at 7 p.m. I gotowe – przypomnienie zapisane w kalendarzu. Inny? OK Google show me my steps – i również gotowe – zdefiniowana przez nas apka do aktywności sportowej, np. Fit wyświetli aktualny stan licznika. Więcej? OK Google navigate home – i bardzo proszę – mapy gotowe do użycia. OK Google start browser – i już działa nasza zainstalowana w zegarku przeglądarka internetowa. Coś co często wykorzystuję, to komenda OK Google set a timer for 5 minutes – idealne w kuchni, kiedy gotuję np. jajka.
Proszę – nie próbujcie teraz myśleć, że to wszystko możecie zrobić ze smartfona i do tego bez silenia się na anglojęzyczne zwroty. Bo cała zabawa polega na tym, żeby po niego nie sięgać! Niczego nie musisz dotykać np. dłońmi ubrudzonymi mąką, ani włączać w telefonie, skoro np. nawigacja działa w zegarku i doprowadzi Cię na miejsce pokazując dokładnie wtedy, kiedy musisz skręcić strzałkę na ekranie oraz przy okazji wibrując. W ten sam sposób ustawisz budzik na następny dzień, zapiszesz zdarzenie w kalendarzu, które będzie miało miejsce za tydzień o konkretnej godzinie, przejrzysz agendę z wydarzeniami zaplanowanymi na dany dzień, włączysz odtwarzacz muzyki, wyślesz SMS, nadasz e-maila i wykonasz wiele, wiele innych czynności bez dotykania telefonu.
Oczywiście prawdziwa frajda zacznie się, kiedy pełne wsparcie otrzyma Android Wear dla języka polskiego. Wówczas wszystko co chcecie podyktujecie w naszej rodzimej mowie. To będzie przełomowy dzień na rynku smartwatchy w Polsce, bo wreszcie będzie mogło po nie sięgnąć sporo ludzi.
Ale oczywiście to nie wszystkie możliwości G Watcha R. Z nadgarstka można sterować prezentacją z PDF Presenter for Andrid Wear, ale też iTunes dzięki Mac Remote for Wear, wykonać nietypowe zdjęcie np. z użyciem selfie sticka z poziomu zegarka w Wear Camera Remote, odczytywać i odpowiadać na wiadomości SMS, Hangouts, czy maile. Można wszystkie te treści też nadawać bez dotykania ekranu, nawet przy wysyłce. Ponadto Android Wear pokaże Wam powiadomienia z Twittera, Google Plus, Facebooka, Instagrama etc.
Kolejnym faktem wartym odnotowania jest integracja z Google Now – czyli asystentką głosową Google, która na naszym nadgarstku kontekstowo podpowiada określone akcje. I tak od rana mamy po przebudzeniu dostępny od ręki kalendarz na dany dzień, pogodę, a w chwili, w której zazwyczaj wychodzimy do pracy, wyświetli powiadomienia o przejeździe przez miasto i stanie korków. Mamy też na nadgarstku dostęp do notowań giełdowych, wglądu w kalendarz itd.
Zasadniczo ile pomysłów – tyle realizacji. Zależnie do czego będziecie potrzebować smartwatcha, w takich okolicznościach i sytuacjach zaczniecie po niego sięgać. Sklep Play coraz bardziej zaczyna puchnąć od licznych apek, więc zalecam do niego zaglądać. Dobry system segregacji, opinii i ocen ułatwia podejmowanie właściwych decyzji.
Wprowadzanie tekstu
Nie jest możliwe ręczne w LG G Watch R wprowadzanie tekstu, no chyba, że komuś uda się znaleźć jakąś apkę, która to obsługuje, jak np. przeglądarkę internetową na smartwatcha, ale to zrozumiałe, w końcu inaczej nie potrafię sobie wyobrazić wprowadzania skomplikowanych nazw adresów witryn. Dlatego odpowiadając na SMS możecie wyrysować wspominaną wcześniej buźkę, która zamieni się w emoji lub przy użyciu zdefiniowanego wcześniej szablonu. Oczywiście pełną treść można podyktować, ale o klawiaturze zapomnijcie!
Sport i zdrowie
Tutaj panuje już totalna dowolność, bowiem apek do monitorowania akcji serca pod zegarki, czy naszych sportowych osiągnięć jest naprawdę sporo. Od dedykowanej Google Fit, poprzez Endomondo, Runtastica i Runkeepera, a na Nike Plus kończąc. Zachęcam do eksplorowania Sklepu, bo można znaleźć w nim naprawdę sporo fajnych rzeczy.
BATERIA I TEMPERATURA
Zacznę może inaczej. Od opisu ładowarki. To chyba jedna z poważniejszych wad, ale nie tyle samego LG G Watcha R, co sposobu, w jaki nasz zegarek ładujemy. Otóż tak, jak w innych smartwatchach (poza może tylko Sony Smartwatchem 3 SWR50), wszystkie potrzebują asysty stacji dokującej. Podobnie jest i tutaj, tyle że stacja jest magnetyczna. W teorii powinna przywierać do zegarka i wio – możemy ładować. Niestety, stick nie trzyma się dobrze spodu zegarka, magnes trzyma go za słabo, zatem jeśli nie mamy do dyspozycji płaskiej powierzchni, to pojawia się kłopot, jak tu wygodnie przeprowadzić tą banalną wręcz czynność.
Oczywiście gniazdka elektryczne mamy zazwyczaj przy biurkach lub blisko stołów lub półek, ale sęk w tym, że na domiar złego kabel do ładowarki jest bardzo krótki, zatem – przynajmniej w moich pomieszczeniach, w których przebywam – cały proces był dość kłopotliwy, bowiem zegarek leżał zawsze blisko jakichś krawędzi i martwiłem się, że podczas ładowania spadnie. Natomiast na pochwałę zasługuje tutaj gumowa stópka na odwrocie stacji dokującej, która wygląda niepozornie, ale nie pozwala nawet o milimetr się jej śliznąć, a co za tym idzie – kiedy już mamy dogodne dojście do kawałka blatu – nie będzie ryzyka upadku z dużej wysokości. Niemniej lekkie trącenie wyczepia zegarek ze styków i trzeba raz jeszcze go poprawić.
Tak było w modelu testowym. Nie wiem, jak to wygląda u tych osób, które mają ten zegarek już jakiś czas, ale ja byłem lekko poirytowany tą sytuacją. Sam proces ładowania nie jest – na szczęście – już jakoś wybitnie długi, i przebiega w maksymalnie mniej więcej 90 minut. Oczywiście, gdyby zastosowano port micro-USB byłoby znacznie lepiej i szybciej, ale najwyraźniej musimy się z obecnym rozwiązaniem – przynajmniej na jakiś czas, aż nie wyjdzie następca – pogodzić.
Czas pracy? Zapytany na Twitterze odpowiedziałem, że trzy dni, ale to była pomyłka. Zapomniałem, że było kilka godzin, kiedy w tym czasie LG G Watch R był zupełnie wyłączony. Realny czas to mocne 1,5 dnia, a przy oszczędniejszym użyciu nawet 2 dni. Natomiast w czasie testów nie rozpieszczałem G Watcha R, zatem uważam, że sprawował się wyśmienicie na baterii o pojemności 410 mAh.
Uczciwie przyznać mogę również, że ten smartwatch LG w żadnym razie się nie grzeje. Przy większej ilości zadań robi się cieplejszy, ale nie miałem praktycznie żadnej sytuacji, aby ciepło dawało się mi w znaki.
PODSUMOWANIE
LG G Watch R okazał się w ostatecznym rozrachunku bardzo przyjemnym smartwatchem. Nieźle radził sobie w jasnym słońcu z ekspozycją treści, czarował bogactwem kolorystyki w biurowych warunkach, udowodnił mi, że mniejszy i zarazem okrągły panel może być tak samo efektywny, jak ten kwadratowy, czy prostokątny, a także miło zaskoczył wydajnością na jednym ładowaniu baterii.
Oprogramowanie jest bardzo optymalnie przygotowane pod możliwości sprzętowe, a całość działa bardzo płynnie, z minimalnymi tylko przestojami. Niestety nie pracował u mnie (sprawdzałem na kilku smartfonach) w LG G Watch R czujnik tętna, ale krokomierz już tak. Podobała mi się również klasyczna zapinka oraz zastosowanie skórkowych pasków, które bardzo dobrze trzymały się nadgarstka.
Największy minus łapie u mnie LG G Watch R za wygląd, który próbuje być jednocześnie młodzieżowym, sportowym i eleganckim. W efekcie jest pretensjonalnie i niezbyt efektownie. Poza tym smartwatch ten chciałby również wpisywać się w klasyczny, zegarkowy wygląd, co w mojej opinii jest zupełnie niewłaściwą drogą, ale niekoniecznie musicie traktować to jako wadę. Mam po prostu inne oczekiwania wobec urządzeń ubieraln-noszonych. Producent mógłby też dopracować ładowanie i porzucić raz na zawsze stację dokującą na rzecz micro-USB, a przy okazji wydłużyć kabel łączący zegarek z gniazdkiem.
LG G Watch R jest w ofercie jednego z polskich operatorów za całkiem niezłe pieniądze. Sprzęt wart grzechu. Poza tym na aukcjach, w pierwszej dekadzie czerwca 2015 roku (czyli, kiedy powstaje ta recenzja), nowy egzemplarz można było znaleźć w kwotach oscylującyh pomiędzy 750zł a 990zł. Mała dostępność pokazuje tylko, że Ci, którzy się na niego zdecydowali, nie żałują swojego zakupu. Czy może być lepsza rekomendacja?