SŁOWEM WSTĘPU
Lenovo dostarczył pod koniec 2016 roku jeden z najbardziej fascynujących smartfonowych projektów, którego kiedykolwiek się dotknął. I jest to rozwiązanie, zasługujące nie tylko na solidny aplauz, ale przede wszystkim zainteresowanie realnych klientów! Jeśli głosować na innowacje portfelem, to tylko te od Lenovo z serii Moto Z i Moto Mods! Tak, wiem o czym piszę.
Żadne targi i żadne pokazy prasowe, ani też żadne materiały promocyjne nie były w stanie przekonać mnie do Moto Z Play i modułów Moto Mods w taki sposób, jak zrobił to test tegoż smartfona z Moto Insta-Share Projector-em, czyli magnetycznie dokładanym do plecków telefonu przenośnym projektorem. Trzeba być wyjątkowo upartym, aby nie chcieć zobaczyć w tym prawdziwej – wspomnianej akapit wyżej – innowacji.
Trzeba też wyjątkowo opierać się racjonalnym argumentom, aby nie uwierzyć, że to nie tylko powinno, ale wręcz MUSI się udać! Bo jest rewolucyjnym podejściem, które pozwala mieć smartfona naprawdę nowoczesnego, długodystansowego i cholernie dobrego!
Moja Żona po raz pierwszy odkąd zajmuję się technologiami – widząc, co robię z Moto Z Play i Moto Inta-Share Projector – zawołała: WOW, to jest niesamowite! I tak, to jest cholernie niesamowite. Bo robi genialną robotę i zmienia naprawdę wiele, chociaż wcale dużo nie trzeba.
WZORNICTWO I WYKONANIE LENOVO MOTO Z PLAY
Moto Z Play świetnie wygląda zarówno od frontu, jak i z tyłu, bo tu i tam rządzi szkło. Wiem, że nie każda osoba lubi takie materiały, gdyż szybko łapią palcowanie. Ale z Moto Z Play jest tak, że de facto chcesz od razu tego smartfona spersonalizować pod własne potrzeby. I aby to zrobić możesz skorzystać z jednej z dedykowanych klapek Moto Mod Insta-Share Projector, które nałożysz na plecki i równie wygodnie zmienisz na inne warianty. Właściwie Lenovo wymyślił to wszystko od nowa.
MOTO Z PLAY JAK TRANSFORMERS!
Opis wzornictwa Moto Z Play powinien zaczynać się od tego miejsca. Wymiana tylnej klapki jeszcze nigdy, ale to absolutnie nigdy nie była tak prosta, jak jest teraz. Wystarczy ją po prostu zdjąć, podważając nieco paznokciem. Jako, że nie ma żadnych mechanicznych opcji montażu, toteż odbywa się to w ciągu milisekund. Cały jednak klucz do sukcesu tkwi w znajdujących się na pleckach smartfonu pinach.
Zarówno klapki Moto Style-Shell, jak i same plecki są magnetyczne, toteż jedno z drugim przyciąga się na tyle skutecznie, że NIE MA MOŻLIWOŚCI, ABY KLAPKA ODPADŁA przy wkładaniu Moto Z Play nawet do bardzo ciasnej kieszeni. Na owe piny montuje się również dedykowane Moto Mods, czyli moduły, które rozszerzają podstawową funkcjonalność smartfonu.
Sama Moto Z Play jest bardzo zgrabnych rozmiarów. To celowy zabieg Lenovo, aby przy złożeniu urządzenia z dowolnym modułem, nie stawało się ono nadzwyczaj grube i przerośnięte. Oczywiście Mods z głośnikami JBL, czy dodatkową baterią nie będzie najchudszy, ale chociażby w połączeniu z projektorem Insta-Share da się wciąż w miarę wygodnie obsługiwać Z Play jedną dłonią. Wymiary samego smartfona wynoszą zatem 76,4×156,4×6,99mm, a jej waga 165g – i to bardzo optymalne parametry.
Ponad body wystaje zdecydowanie tylna kamerka, ale dowolny moduł ją idealnie otacza i chroni. Podobnie każda dedykowana na plecki klapka Moto Style-Shell, która po złożeniu tworzy z Moto Z Play idealny organizm. Do testów otrzymałem dwie opcje – jedną imitująca skórę oraz drugą z balistycznego nylonu. Korzystałem przede wszystkim z tej drugiej.
Przyjemność trzymania tego w dłoniach była fantastyczna. Smartfon też mógł leżeć na dowolnej powierzchni bez ryzyka zsunięcia się. I co ciekawe – zależnie od wariantu Style-Shell, inny był odbiór Moto Z Play. Skórzany wariant robił z niej rasowego, porywczego i temperamentnego smartfona. Natomiast materiałowa klapka nadawała Z Play więcej powagi, stylowości i spokoju. Zależnie od nastroju – mogłem się identyfikować z dwoma stylami Moto Style-Shell.
Front ma mniej uroku, ale chyba tylko dlatego, że po prostu strasznie nie podoba mi się czytnik linii papilarnych pod ekranem. Poza tym, umieściłbym pomiędzy nim pojemnościowe: wstecz oraz przycisk ostatnich aplikacji – niepotrzebnie zajmują miejsce na wyświetlaczu. Na uwagę zasługuje także fantastyczna ramka, która optycznie pogrubia smartfona, ale jest tak zaprojektowana, aby idealnie przylegały do niej Modsy i wizualnie wyglądało wszystko na doskonale ze sobą spasowane – bo takie w istocie też jest.
WYŚWIETLACZ W LENOVO MOTO Z PLAY
Pomimo, że przekątna ekranu wynosi w Moto Z Play 5,5 cala, to rozdzielczość 1920×1080 pikseli na tej powierzchni sprawdza się świetnie. Może to dlatego, że Lenovo zdecydował się zastosować wyświetlacz wykonany w technologii AMOLED (?), dzięki której kolory są rewelacyjnie nasycone i bardzo, ale to bardzo przypadły mi do gustu. Zresztą to nie tajemnica, że jestem wielkim fanem właśnie tych paneli, a nie LCD, zatem korzystało mi się z możliwości oferowanych przez Moto Z Play naprawdę bardzo dobrze.
Wyświetlacz pokryty jest szkłem firmy Corning, ale już nie najnowszym wariantem – Gorilla Glass 3. Zasadniczo nie odczułem tutaj, aby jakość ochrony była na gorszym poziomie, gdyż nie zarejestrowałem żadnych rys. Poza tym panel praktycznie się nie palcował, a jego czyszczenie kończyło się na przetarciu przez miękką ściereczkę z mikrofibry.
Przy tych gabarytach Lenovo zadbał również, aby komfortowo korzystało się z możliwości wyświetlacza w Moto Z Play nawet osobom z mniejszymi dłońmi. W łatwy sposób można pomniejszyć całe środowisko, a dzięki temu wygodnie operować jednym palcem na zdecydowanie mniejszej powierzchni.
Kolejnym atrakcyjnym dodatkiem, jest praca smartfona w trybie Wyświetlacz Moto, czyli przypominającym ekran glance z Lumii lub Always-on-Display – wykorzystywany w Samsungu Galaxy S7 – który wyświetla na wyłączonym i zablokowanym panelu w odcieniach szarości powiadomienia z najróżniejszych aplikacji oraz oferuje bardzo podstawową interakcję.
Dzięki temu nie musisz wybudzać Moto Z Play, aby przeczytać SMS-a lub fragment wiadomości e-mail. Wpływa to bardzo korzystnie na oszczędność baterii oraz efektywność pracy, bowiem notyfikacje dla nas nieistotne można z tego miejsca odrzucić. Ja tak robiłem chociażby z powiadomieniami mailowymi o wykonaniu kopii zapasowej bloga. Jako, że takie przychodzą dwa razy dziennie – znacznie to ułatwiało sprawę.
Powyższa funkcjonalność jest elementem zaawansowanych interakcji związanych z wyświetlaczem, które w ramach autorskich rozwiązań Moto, dostarcza do Z Play firma Lenovo. W tym przypadku odpowiada za to Contextual Computing Processor (przetwarzania kontekstowego). Dzięki niemu można Wyświetlacz Moto aktywować w sobie wybranym momencie, machając dłonią nad ekranem telefonu. Działa wybitnie dobrze i skraca czas interakcji do absolutnego minimum.
Na koniec – co istotne – dzięki temu, że zastosowano wyświetlacz AMOLED, podświetlane są wyłącznie wybrane piksele, a nie cały obszar ekranu, więc użycie energii jest marginalne, tym bardziej, że tym trybem wyświetlacza steruje też dedykowany procesor, zatem nie jest aktywowany układ Qualcomma. I na tym, jak wygląda jedno ładowanie baterii widać te oszczędności najbardziej.
WYDAJNOŚĆ I TEMPERATURA PRACY LENOVO MOTO Z PLAY
Doskonała praca Lenovo Moto Z Play to wypadkowa kilku kluczowych cech. Sądzę, że można się od tego producenta uczyć, jak należy dobierać podzespoły, a potem optymalizować pod nie oprogramowanie zarządzające sprzętem. Chińczycy nie mają tutaj sobie równych i to od bardzo długiego czasu. Jest więc i na czym zwiesić oko i czym się zachwycać już w użyciu!
Specyfikacja Lenovo Moto Z Play (XT1635-02) | |
Procesor | Qualcomm MSM8953 Snapdragon 625, Octa-core 2.0 GHz Cortex-A53, grafika Adreno 506; Motorola Mobile Computing System; Natural Language Processor; Contextual Computing Processor |
System operacyjny | Android 6.0.1 Marshmallow |
Ekran | 5.5 cala AMOLED, 1080p FHD (1080x1920px), 403 ppi, Corning Gorilla Glass3 |
Pamięć na dane | 32GB plus slot kart microSD do 200GB |
Pamięć Operacyjna | 3GB RAM |
Aparat przedni | 5 MP przysłona ƒ/2.2, szeroki kąt z pojedynczym pikselem wielkości 1.4 mikrona (µm) |
Aparat tylny | 16 MP, przysłona f/2.0, detekcja fazy i laserowy autofocus, podwójna lampa LED (dual tone), wielkość piksela: 1.3 mikrona (µm) |
Łączność | Modułowy konektor Moto Mods; USB typu C do ładowarki, transmisji danych oraz słuchawek plus adapter 3.5mm dla standardowych słuchawek; Bluetooth 4.1 LE; 802.11 a/b/g/n/ac 2.4GHz + 5GHz z MIMO, GPS. |
Akumulator | 3510mAh z technologią szybkiego ładowania TurboPower, dającą w 15min. pod kablem 10h pracy |
Wymiary | Wysokość: 156.4mm Szrokość: 76.4mm Grubość: 6,9mm |
Waga | 165g |
Czujniki | Czytnik linii papilarnych, magnetometr, NFC, czujnik Halla, Żyroskop, Akcelerometr, Zbliżeniowy, Światła |
OK, zapewne zastanawiasz się, co oznaczają nazwy kilku różnych procesorów w powyższej tabelce. Rzeczywiście może to wprowadzać w konsternację, chociaż jeśli czytałeś/-aś jakieś moje recenzje innych urządzeń z serii Moto, to mogłeś/-aś natrafić na rozszerzone opisy tych chipów. Niemniej, dla porządku, przypomnę Ci tutaj raz jeszcze za co odpowiadają, i co dzięki nim zyskuje Moto Z Play:
- Qualcomm MSM8953 Snapdragon 625, Octa-core 2.0 GHz Cortex-A53, grafika Adreno 506 – główna jednostka obliczeniowa napędzająca Moto Z Play. Snapdragon 625 jest następcą Snapdragona 617. Wg producenta układu, jest on o 35 proc. mniej prądożerny w typowym użytku, niż jego poprzednik. Qualcomm obrazowo opisuje to tak, że jeśli Snap 617 gwarantował pracę od 6 rano do godziny 18:00., tak Snap 625 zapewni ją do północy.
Teraz, po testach wiem, że to prawda, ale o tym w sekcji o baterii. Inna rzecz, że układ jest tak efektywny, że Moto Z Play w ogóle się nie grzeje, poza momentem podłączania do Turbo Ładowania lub wykorzystywania projektora, chociaż to on się nagrzewa, a nie smartfon. Poza tym kojąco i chłodno. Natomiast innych zalet, i to kluczowych dla jednostki oznaczonej numerkiem 625 – jest więcej. Układ ten:
- wykonany jest w 14nm procesie technologicznym,
- pracuje na ośmiu rdzeniach,
- obsługuje świetną funkcję superszybkiego ładowania Quick Charge 3.0,
- dysponuje efektywnym układem graficznym GPU: Adreno 506,
- może obsłużyć aparaty do 24Mpx oraz wspiera je przy fotografowaniu w trudnych warunkach oświetleniowych,
- posiada szybki modem transmisji danych komórkowych X9 LTE.
- Motorola Mobile Computing System – autorski układ zintegrowany ze Snapdragonem, którego zadaniem jest sterowanie funkcjami audio w smartfonie oraz innymi z dedykowanych czujników. Tak naprawdę na niego składają się jeszcze dwa poniższe procesory.
- Natural Language Processor – chip odpowiedzialny za rozumienie i przetwarzanie języka naturalnego w taki sposób, aby komunikowanie głosowe z Moto Z Play kończyło się odpowiedzią w satysfakcjonujący dla Ciebie sposób.
- Contextual Computing Processor – procesor kontekstowy, odpowiedzialny za inteligentne i zarazem automatyczne przyciemnianie ekranu, czy oszczędzanie energii lub wybudzenie smartfona z trybu czuwania na podstawie tego, co aktualnie się z telefonem dzieje. CCP potrafi więc rozpoznać, kiedy siedzi w kieszeni spodni, a kiedy jest z niej wyjęty, tak aby do monitorowania czujników nie absorbować potężnego układu obliczeniowego, który musiałby użyć do tego celu więcej energii.
Muszę przyznać, że Lenovo wykorzystuje wszystkie te technologie bardzo zmyślnie. Robi to na mnie ogromne wrażenie, bo to nie tylko marketingowa śpiewka, ale realnie odczuwalne funkcje. Wspominałem już, że smartfon może leżeć wygaszony, ale po machnięciu nad nim dłonią podświetla tzw. Wyświetlacz Moto, aby w odcieniach szarości pokazać, czy są jakieś nowe notyfikacje.
Na tej samej zasadzie Moto Z Play sama rozpozna, że jedziesz samochodem, więc może pracować w trybie głośnomówiącym! Inny przykład? Można mówić do Moto Z Play nawet, jeśli jest odłożona i nie trzeba do tego podświetlać ekranu ani go odblokowywać. Na wybrane zawołanie smartfon zareaguje i wykona zadane polecenie, jak np. wysłanie SMS-a, sprawdzenie pogody, czy zadzwonienie do kogoś. Poza tym Lenovo powiązał z zaletami wynikającymi z tak przygotowanego układu – liczne usprawnienia, które świetnie działają w warstwie software’owej, ale o nich rozpisuję się kilka akapitów niżej.
MODUŁOWY PROJEKTOR MOTO INSTA-SHARE PROJECTOR
Już o tym wspominałem, ale zrobię to raz jeszcze. Nie spotkałem ani jednej osoby, która nie zakrzykiwałaby jednego, trzyliterowego słowa: WOW!, widząc jak zdejmuję tylną klapkę Moto Style-Shell i dokładam zamiast niej Moto Insta-Share Projector. Jeszcze większe WOW! towarzyszyło, kiedy w końcu włączałem projektor i uruchamiałem dowolny film na YouTube, stronę internetową w Chrome, czy dowolną grę, a ta wyświetlała się na kilkudziesięciu calach, na całej ścianie!
Pod kątem wzorniczym, Insta-Share ma kształt mocno spłaszczonego trapezu. Widać pomysłowe przyłożenie się do zaprojektowania i wykonania całej konstrukcji. Jej najmocniejsze cechy to:
- Oczko projektora jest ukryte głębiej na węższym boku w obudowie, więc nie ma ryzyka, że przez przypadek je zarysujesz, stłuczesz lub uszkodzisz w inny, mechaniczny sposób.
- Po drugie dobrze wyczuwalne są na powierzchni Insta-Share przycisk do włączania i wyłączania urządzenia (pełniącym też funkcję dostania się do szybkiego menu ustawień obrazu), jak też regulacja ostrości.
- Po trzecie w projektor wbudowano baterię, zatem nie korzysta on z ogniwa smartfonu, dzięki czemu zasilany jest całkowicie niezależnie.
- Na gładkiej, spodniej powierzchni jest maleńka dioda sygnalizująca poziom ładowania baterii (miga) i jej naładowania (świeci stałym światłem).
- W górnej części projektor posiada regulowaną płaską stópkę/podstawkę, dzięki której można ustawić Moto Z Play z Insta-Share niemal w pozycji pionowej i oglądać coś na suficie!
Oczywiście praca z takim projektorem ma swoje wady i zalety, ale bez problemu obejrzałem film na platformie VOD (korzystając z dedykowanej aplikacji), chociaż wyraźnie obraz był nieco ciemny, pomimo jasności ustawionej na maksymalnym poziomie. Ale w niczym to nie przeszkadza, bo Insta-Share Projector doskonale nadaje się do spontanicznych, wielkoekranowych zabaw.
Raz, że świetnie się gra w platformówki, a po drugie – wróciłem do oglądania różnych rzeczy na suficie! Jest to możliwe, bo rewelacyjnie działa funkcja trapezowania i ustawiania geometrii obrazu. Korekcja jest bardzo inteligentna i superszybka, dzięki czemu wygodnie leżałem na łóżku, a obraz rzucałem tam, gdzie chciałem, tak aby wzrok odpoczywał.
Jest jeszcze jedna genialna zaleta takiego trapezowania. Jeśli musiałem projektować obraz np. z boku, nie jako pod kątem, to również Insta-Share doskonale radził sobie z poziomymi ustawieniami obrazu. Oczywiście na dłuższej krawędzi był on wówczas bardziej rozmyty niż na krótszej, ale urządzenie tak potrafiło go wyregulować (w mgnieniu oka) dzięki fantastycznemu zarządzaniu geometrią, że dysproporcji obrazu w ogóle nie było widać! Naprawdę świetnie wykonane urządzenie i doskonale pracujące.
Moto Insta-Share Projector potrafi jednak się zgrzać, ale to normalne w przypadku każdego projektora – oraz – głośniej pracować, kiedy projekcja trwa już kilka-, kilkanaście minut. Nie jest to jakoś uciążliwe, szczególnie jeśli oglądasz film lub grasz, bo wówczas dość naturalnie zagłusza się takowy szum poprzez albo radosne okrzyki w czasie rozgrywki lub solidny dźwięk płynący z głośników. Tak samo jest, kiedy założysz słuchawki. Niemniej ciepło MUSI być jakoś odprowadzane i nie należy traktować tego, jako wady. Nie spotkałem jeszcze chłodnego projektora z ultracichą wentylacją.
Czas pracy to pełne 40 minut. Więcej nie udało mi się wyciągnąć. Oczywiście możesz podłączyć też Moto Insta-Share do zasilania na czas oglądania czegoś dłuższego i bez problemu urządzenie będzie działać, nawet jeśli poziom baterii będzie pokazywał 0 proc. Dużą zaletą jest też fakt, że można wyłączyć ekran w smartfonie, więc właściwie nie dochodzi do wielkiego zużycia telefonicznej baterii (wyjątkiem są gry, bo tam interakcja gł. odbywa się poprzez tapanie w wyświetlacz i ten musi być aktywny).
W ciągu dwóch pełnych godzin oglądania filmu, z Moto Z Play uciekło 46 proc. energii. Łatwo więc obliczyć, że spokojnie 4-4,5h można używać smartfona z projektorem. Oczywiście Insta-Share musi już wtedy być na zasilaniu elektrycznym. Samo ładowanie modułu trwa w tym przypadku około 1h i odbywa się przez dedykowany port USB typu C, w który jest wyposażony.
Żeby jednak nie było tak cukierkowo, muszę wyróżnić też kilka braków, które są oczywiście do nadrobienia w nowej odsłonie modułowego projektora. To, co jest tutaj potrzebne, to:
- z racji tego, że Insta-Share Projekctor jest rozwiązaniem ultramobilnym, to powinna być opcja regulowania obrazu pod kątem temperatury barw;
- zdecydowanie brakowało ustawień koloru ściany, na której wyświetlany jest obraz. Raz może to być przecież czerwona cegła w jakimś mieszkaniu lub biurze w lofcie, a innym razem niebieska ściana w pokoju dziecięcym, kiedy włączasz swojej pociesze bajkę;
- brakuje lepszego kontrastu, stąd przy maksymalnej jasności obraz był ciemniejszy;
- wydajniejsza bateria – o dodatkowe 40 minut pracy – byłaby idealna.
Sceptycy, z którymi przyszło mi rozmawiać w mediach społecznościowych, podkreślali że widzą w tym tylko gadżet. Ale moim zdaniem niczego nie widzą, bo sugerują się tylko materiałami prasowymi oraz cenami samej Moto Z Play oraz Insta-Share Projectora, a te są stosunkowo wysokie.
Ja mogę ze swojej strony napisać uczciwie, że czegoś takiego jeszcze nie spotkałem, dlatego że modułowy smartfon, z modułowym projektorem nadaje się idealnie do podstawowych zastosowań zawodowych, jak i rozrywkowych:
- poprowadzisz przy jego użyciu małe spotkanie dla swojego zespołu z prezentacją w roli głównej,
- w czasie domowego relaksu – nawet w nie do końca zacienionym mieszkaniu – śmiało obejrzysz filmy, wiadomości, czy wideo na YouTube, a jeśli nie chcesz przeszkadzać innym domownikom, to zakładasz słuchawki i obraz rzucasz na sufit,
- idealnie spełnia się Insta-Share w czasie gier. Partyjka szachów ze znajomym przy herbacie, a może gra w Mario, Cordy’ego, Tetrisa czy Asphalt 8 Airborne? Żaden problem!
- pokaz zdjęć z wakacji przyjaciołom? Ależ bardzo proszę!
- a możesz nakręciłeś filmik z budowy, który chcesz pokazać szefowi? To też da się z Insta-Share zrobić superwygodnie!
- nawet na urlopie, kiedy masz wyjazd w dwie, trzy rodziny – rewelacyjnie się to sprawdzi, gdy za oknem leje i nie ma co zrobić ze sobą i z dzieciakami.
I nie, nie jest tak, że to zbędny gadżet, którym pochwalisz się przed znajomymi, a później rzucisz w kąt. Po prostu okazje same Cię zaczną znajdować do używania tego projektora. Wiem też o czym piszę, bo większość z opisanych powyżej przykładów, przez trzy tygodnie, w czasie których miałem w testach Moto Z Play i Moto Insta-Share Projector, po prostu była moim udziałem. A jak się ma mobilne biuro, to tym bardziej takie patenty sprawiają, że nagle wystarczą Ci kieszenie marynarki, aby spakować całe biurko!
SYSTEM, APLIKACJE, MULTIMEDIA W LENOVO MOTO Z PLAY
Zachwytów i tutaj z mojej strony nad Moto Z Play nie będzie brakować. Z jednego podstawowego powodu – ten smartfon jest fantastycznie przemyślany pod kątem zastosowanych podzespołów i dedykowanego softu. W czasie, kiedy testowałem Moto Z Play, pracowała jeszcze na Androidzie 6.0.1 Marshmallow, ale dosłownie trzy dni po odesłaniu telefonu do Lenovo, pojawiła się aktualizacja do Androida 7 Nougat. Wszystkie wrażenia z pracy urządzenia są więc związane z poprzednią edycją systemu.
W warstwie wizualnej – producent niewiele mąci, zatem Android jest tutaj bliźniaczo podobny do tego, jak wygląda w Nexusach lub Pixelach. Czysty, stockowy, niemal nienaruszony. Przez to działa superszybko nawet na dużo słabszych Moto z serii G. Możesz zapomnieć o jakichkolwiek przestojach, lagach, spowolnieniach. Jest to szokujące, jak fenomenalnie może pracować Android, o którym – tak, jak i o smartfonach z sadu – również można powiedzieć – Po prostu działa!
Lenovo daje od siebie kilka aplikacji, które rozszerzają podstawową funkcjonalność, ale najfajniejsze jest to, że wreszcie można obsługiwać smartfony tego producenta niemal bezdotykowo również w Polsce. To, co było flagową funkcją Moto X – która rodziła całą linię produktową tych urządzeń, a która debiutowała w czasach, kiedy miał Motorolę w swoich rękach Google – teraz jest już dostępne również w języku polskim. Jest dla mnie wielce nieodkrytą zagadką, że wyszukiwarkowy gigant nie pozwala na to jeszcze w swoich Nexusach, skoro na Moto Z Play działało to świetnie. O czym mowa?
Oczywiście o głosowej obsłudze smartfona, z poziomu wygaszonego ekranu. Moto Z Play prowadzi nasłuch, i kiedy tylko rozpozna wybraną przez Ciebie i wcześniej skonfigurowaną komendę, jak Moto Z, słuchaj…, natychmiast się aktywuje usługa Google Now/Asystenta Google i można o wszystko zapytać swojego smartfona, a także zlecić mu wykonanie konkretnych zadań, jak notatkę, przypomnienie w kalendarzu, wysłanie SMS-a lub maila do konkretnej osoby, wykonanie telefonu, sprawdzenie jaka jest pogoda lub jaki jest obwód Ziemi, czy ile obecnie kosztuje euro i ile to jest w przeliczeniu na dowolną inną walutę. Możliwości jest naprawdę sporo i działa to perfekcyjnie, nawet jeśli idziesz ulicą, a wokół miasto intensywnie daje o sobie znać.
Kolejną funkcją są gesty, które pozwalają zrobić z Moto Z Play wiele rzeczy w sposób praktyczny i efektywny. Uwierz mi – będziesz korzystać z nich w sposób automatyczny i nie będziesz wcale czuć się przez nie przygniecionym/-ną. Są one naprawdę pomocne. Przykłady? Bardzo proszę!
- dwukrotne potrząśnięcie Moto Z Play włącza latarkę. Trzeba to zrobić w odpowiedni sposób, więc nie ma ryzyka, że sama się uruchomi w kieszeni. Poza tym po kilku minutach sama się wyłącza,
- będąc na dowolnym ekranie lub aplikacji, wystarczy dwukrotnie poruszyć Z Play trzymaną w dłoni, kręcąc nadgarstkiem od i do siebie. Wówczas włączy się aparat,
- wykonanie tego samego gestu w aplikacji aparatu sprawi przełączenie kamery na frontową i odwrotnie,
- świetnie sprawuje się wyłączenie dzwonka nadchodzącego połączenia, kiedy weźmiesz do ręki Moto Z Play. Telefon się wycisza, przez co nie dudni Ci w twarz głośna melodia,
- machnięcie dłonią nad ekranem aktywuje Wyświetlacz Moto,
- przesunięcie kciukiem od prawego dolnego narożnika po przekątnej ku górze – pomniejsza cały obszar roboczy, aby osoby z małymi dłońmi nie miały problemu z obsługą jednym palcem.
Są to fantastyczne funkcje, które naprawdę znacznie ułatwiają pracę ze smartfonem. I są one możliwe właśnie dzięki wspomnianym w poprzedniej sekcji rozwiązaniom monitorowanym przez dedykowane układy obliczeniowe. Jak dla mnie – Moto Z Play wykonuje tutaj kapitalną pracę i tak szybko nabiera się przyzwyczajeń z nią związanych, że po prostu później trudno wrócić do klasycznej obsługi zwykłego smartfona, który takich udogodnień nie posiada.
Na osobny akapit zasługuje ten niepodobający mi się estetycznie czytnik linii papilarnych. Otóż pracuje on wybornie! Jedno niemal muśnięcie, a Lenovo Moto Z Play jest już odblokowana. Mam w zwyczaju konfigurować dwa razy te same palce zarówno u prawej, jak i lewej dłoni. I robię to tylko raz przy pierwszym uruchomieniu danego smartfona (o ile posiada ów czujnik), a później nie muszę już to tego sięgać. Poświęcenie chwili na precyzyjne odwzorowanie linii papilarnych się opłaca. Telefon jest zabezpieczony, do danych nikt postronny nie ma dostępu, a w Moto Z Play działa to tak szybko i zwinnie, że trudno doszukiwać się szybszego w tym względzie smartfona. Brawo Lenovo!
APARAT W LENOVO MOTO Z PLAY
Moje uczucia są dość mieszane. Uczciwie mam ochotę wystawić ocenę dostateczną z plusem (kierując się szkolną nomenklaturą). Bo niestety jest tak, że Lenovo Moto Z Play działa świetnie, ale z aparatem szału nie robi, chociaż producent zadbał, aby było wszystko, co trzeba. Nawet przeprojektował aplikację fotograficzną, więc wreszcie dotknięcie ekranu nie aktywuje migawki, na co od dawna narzekałem nie tylko ja. Spójrz ze mną, jak to wygląda od strony technicznej.
Aparat tylny w Lenovo Moto Z Play (XT1635-02) | |
Dostawca | Omni Visions |
Typ sensora | OV16860 PureCel Plus-S |
Ilość pikseli | 16Mpx |
Przysłona | f/2.0 |
Rozmiar pojedynczego piksela | 1.3µm (mikrona) |
Autofocus | detekcja fazy (PDAF) i laserowy autofocus |
Zoom | czterokrotny, cyfrowy |
Doświetlenie | Dwutonowa lampa LED, |
Wideo | Stabilizacja wideo 720p (120 kl./s), 1080p (30 kl./s), 4K (30 kl./s), wideo w zwolnionym tempie |
Dodatkowe funkcje | tryb HDR, odczytywanie kodów QR, szybkie uruchamianie dedykowanym ruchem; ruch nadgarstkiem zmienia aparat z przedniego na tylny i odwrotnie |
Aparat przedni w Lenovo Moto Z Play (XT1635-02) | |
Ilość pikseli | 5 Mpx |
Przysłona | ƒ/2.2 |
Obiektyw | Szerokokątny 85°(st.) |
Lampa doświetlająca | tak, Flash |
Dodatkowe funkcje | Automatyczny tryb nocny, upiększanie twarzy, Tryb profesjonalny, ruch nadgarstkiem zmienia aparat z przedniego na tylny i odwrotnie |
Do czego mam najwięcej zarzutów? Lista będzie zawierać niestety trochę minusów:
- słabo radzi sobie z autofocusem, więc ustawianie ostrości potrafi sprawiać niespodzianki. Nie zawsze, ale dość często;
- brak stabilizacji obrazu, przez co kadry są poruszone. Cyfrowo aparat stara się te drżenia jakoś niwelować, więc wystudiowane lub skupione ujęcie wyjdzie bardzo obiecująco. Ale jak tylko będziesz chciał/-a obfotografować jakieś szczególnie aktywne, dynamiczne wydarzenia, to będzie już słabo z czytelnością;
- sporo ziarna w słabym oświetleniu, nawet dziennym, ale szarym, jak ma to miejsce o tej specyficznej porze roku;
- tryb HDR przeostrza kontury ciemnych przedmiotów na jasnym tle;
- przy ostrym świetle frontowa kamerka miała problemy z poprawnym balansem bieli (widać to na jednym z selfie ze mną na tle morza – moja broda i prawy polik wyglądają, jak pomalowane pianką do golenia);
- problemem jest również fotografowanie jasnych punktów, które zbierają światło, jak płatki żonkili. Widać na żółtych kwiatach białe smugi.
Moim zdaniem aparat powinien być tutaj znacznie lepszy, chociaż pozornie jego specyfikacja wskazuje na to, że jest on naprawdę świetną jednostką. Niestety niewiele trzeba, aby przekonać się, że to dość względne pojęcie, a w praktyce wypada tak sobie. Trójkę uważam za stosowną ocenę.
WSZYSTKIE ZDJĘCIA W ORYGINALNYCH ROZDZIELCZOŚCIACH NA NASZYM KONCIE FLICKR
BATERIA W LENOVO MOTO Z PLAY
OK, no to wracam do przyjemnych tematów :). Bateria w Lenovo Moto Z Play to rzeczywiście obietnica realnego, długiego użytkowania. Sam smartfon posiada też rewelacyjną zaletę, którą jest Turbo Ładowanie. Dzięki niemu – spore ogniwo o pojemności 3510mAh uzupełnia się błyskawicznie! Przede wszystkim to zasługa układu Qualcomma, który w takowy ficzer jest wyposażony (Quick Charge 3.0). Jak to wygląda w praktyce? Kiedy podłączyłem ładowarkę do Moto Z Play na poziomie 4 proc. baterii, to naładowana była w 100 proc. po 1h i 41min. Jak na ogniwo tej pojemności – to naprawdę bardzo udany wynik.
Czas pracy włączonego ekranu (Screen On Time – SOT) udawało mi się wyrobić na poziomie pomiędzy ok. 6h a 7,5h! To naprawdę porządny rezultat, tym bardziej, że w międzyczasie używałem też projektora! Jeśli chodzi o jasność, to zawsze steruję nią ręcznie, zatem zależnie od pory dnia oraz miejsca, w którym przebywałem – wynosiła od ok. 35 proc. do ok. 80 proc., i czasami tylko 100 proc. Dzięki prostemu gestowi włączania latarki, również z tego rozwiązania korzystałem zdecydowanie częściej niż przy innych smartfonach.
Realnie Moto Z Play z takimi parametrami pracy wypada naprawdę świetnie na tle cyklu dobowego, bowiem smartfon ten po jednym naładowaniu działał u mnie w okolicach 41h! A to oznacza, że zamykał dwie pełne robocze doby i wystarczał na początek trzeciej. Czyli jeśli odłączałem go jednego dnia o 11:00 od prądu, to działał do 04:00 dnia trzeciego. Przypomnę, że SOT w tym czasie wynosił np. 5h i 52min. lub np. 6h i 15min. Realnie i odczuwalnie było naprawdę świetnie!
PODSUMOWANIE
Lenovo Moto Z Play to fantastyczny smartfon. Kompleksowy, szybki, rewelacyjnie zaprojektowany i wykonany z pieczołowitą dbałością o szczegóły. Z werwą i mocą. Stylowy i funkcjonalny. Sęk w tym, że to wszystko to autentyczne zalety, które składają się na jeden produkt, który nie dość, że bezkompromisowo pracuje, to również dzięki koncepcji Moto Mods, daje się modyfikować i konfigurować.
Razem z Moto Z Play dostałem modułowy projektor oraz dwie Moto Style-Shell na plecki, ale przecież to nie jedyne moduły. Są przecież jeszcze (dużo więcej pisałem o nich i cenach za nie – TUTAJ):
- Moto Mod Incipio offGRID Power Pack – czyli dodatkowa bateria ładująca smartfona,
- JBL Soundboost Speaker – głośnik muzyczny robiący z Moto Z Play małego boom-boxa!
- Hasselblad True Zoom – dodatkowy aparat z optyką kultowej firmy oraz 10-krotnym zoomem optycznym i xenonową lampą doświetlającą!
Największą bolączką Moto Z Play jest jej aparat fotograficzny (zarówno ten przedni, jak i tylny). Pomimo fajnych parametrów robi bardzo przeciętne zdjęcia, a dobre kadry są możliwe w idealną pogodę, z dobrze oświetloną sceną. Gdyby nie to – byłby to smartfon niemal idealny. Smukły, poręczny, wydajny, z oszczędnym i fajnym środowiskiem pracy, dodatkowymi funkcjami, które dzięki gestom oraz głosowi pozwalają na niemal bezdotykową obsługę również w języku polskim, z genialną baterią, która nawet z podłączonym projektorem potrafi fantastycznie radzić sobie na jednym ładowaniu.
Nie mam złudzeń. To jeden z najlepszych smartfonów końcówki 2016. i początku 2017 roku. Nie mam do niego praktycznie żadnych zastrzeżeń. Jeśli zastanawiasz się, czy brać – to tak, z pełną odpowiedzialnością mogę go polecić, szczególnie jeśli zależy Ci na multifunkcjonalności i szybkości działania.
Gdyby jeszcze tylko trochę spadła cena, solidnie Moto Z Play jest w stanie namieszać w średnim segmencie sprzętowym, chociaż oczywiście klasyfikuje się piętro wyżej. Aż nie potrafię sobie wyobrazić, czym zaskoczy mnie flagowa Moto Z o blisko 1000zł droższa?! Niemniej Moto Z Play to inwestycja godna Twojego portfela i kieszeni!
WERDYKT 90SEKUND.PL
-
WZORNICTWO I WYKONANIE
-
HARDWARE
-
WYDAJNOŚĆ
-
APARAT
-
BATERIA