SŁOWEM WSTĘPU
Celowo napisałem w tytule o dwóch Moto 360 2-gen., bowiem miałem w czasie testów kontakt z obydwoma wariantami. I jakkolwiek pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne i potrafi utrzymywać się nawet kilka dni, tak finalnie smartwatche Moto drugiej generacji to zegarki, od których oczekiwałem znacznie więcej… I trochę pewnie zepsuję Ci czytanie całości tej recenzji, ale najchętniej poczekałbym na trójkę. Obecna edycja jest kapitalnie wykonana, oferuje dobrze skrojony system, którego osią jest wreszcie język polski w standardzie. Ale czy to wystarczy, aby żądać za Moto 360 2nd blisko 1,5 tys. zł (zależnie od wariantu)?
WZORNICTWO I WYGLĄD
Kiedyś nie byłem przekonany do okrągłych tarczy. Uważałem, że są niepraktyczne, bo nie pozwalają wykorzystać w pełni miejsca, które przeznaczone jest na system. Moje podejście zmieniło się wraz z testem LG G Watcha R, stąd dzisiaj wiem, że to było błędne koło, toczone przeze mnie z powodu myślenia o smartwatchach, jak o smartfonach, a takie wyobrażenie narzuciło mi się z powodu fascynacji propozycją startupu Neptune Pine. A przecież inteligentne zegarki, to zupełnie inne urządzenia. I jednak na nadgarstku sprawdza się najlepiej wariant okrągły.
Odpowiadają za to przede wszystkim wzornictwo oraz naturalne własności samego systemu operacyjnego, czyli Androida Wear, który będąc intuicyjnym oraz czytelnym i tak koncentruje się na jednoznacznych graficznych rozwiązaniach, więc nie potrzeba upychać w narożnikach ekranu dodatkowych przycisków, które obsługiwałoby się po prostu niewygodnie. Wszystko dzieje się w centrum i tuż wokół niego, zatem obcowanie z materiałem prezentowanym na wyświetlaczu jest naprawdę świetne!
Ponad okrągłą kopertą w Moto 360 2-gen. wystaje szkło hartowane Corning Gorilla Glass 3. Chińczycy nie dmuchają więc i nie chuchają na swoje obydwie wersje tegoż smartwatcha, jak np. robi to LG z Watch Urbane, czy Huawei ze swoim Watchem. Krok odważny (bo w tych okolicznościach widziałbym tutaj szkło szafirowe jednak), ale i stylowy pod katem projektu. Nie jest źle też w praktyce, bowiem w czasie testów nie znalazłem na żadnym z wyświetlaczy rys, za co brawa dla firmy Corning.
Paski są skórzane (do brązowego mam totalną słabość), do tego solidna, klasyczna zapinka w obu wariantach Moto 360 2-gen. 42mm i 46mm, a aktywna koronka przeniosła się ze środkowej lokalizacji na kopercie, nieco wyżej i jest umieszczona dokładnie tam, gdzie umocował ją Huawei w swoim zegarku, czyli mniej więcej na godzinie drugiej. Na koronce maleńki, ale przyjemny niuans – literka M, ledwo widoczna. Wykonanie zatem z dbałością o szczegóły, ze stali Stainless Steel. W sumie gabaryty oraz waga bardzo przyjemne w indywidualnym odbiorze, a po podświetleniu wyświetlacza dobre wrażenia wizualne wzmocnione jedną z naprawdę kapitalnych dedykowanych tarcz.
WYŚWIETLACZ
Zarówno wariant damski, jak i męski posiadają podświetlany od tyłu ekran Backlit LCD. Opcja 46mm (tylko dla panów) ma panel o przekątnej 1,56 cala i rozdzielczości wynoszącej 360×330 px, co przekłada się na gęstość ułożenia pikseli wynoszącą 233ppi. Wariant 42mm (zarówno męski, jak i damski) to ekran z przekątną wynoszącą 1,37 cala i rozdzielczością 360×325 px, która daje 263 punkty na cal. OK, technikalia na bok, bo istotne jest to, jak to wygląda w praktyce?
Uczciwie przyznaję, że edycja 46mm sypie ziarnem. Niestety, ale tak jest. Pod warunkiem jednak, że trzymasz zegarek dość blisko oczu, co się zdarza niezwykle rzadko, jeśli w ogóle. Pocieszające jest więc to, że wyświetlacz jest na tyle mały – chociaż paradoksalnie dość duży patrząc nań z perspektywy umieszczenia na nadgarstku – że z odległości 30 cm nie będziesz widzieć żadnych pikseli. Nie ma jednak co do tego dorabiać teorii, bo skoro mniejszy – 42mm – wyświetla więcej pojedynczych punktów na jednym calu, toteż widać pomiędzy nimi różnicę. Ale znowu – wtedy jeśli zbliżysz obydwa zegarki do nosa ziarno i tak będzie widoczne. Mogłoby być pod tym kątem lepiej, więc nie do końca jestem usatysfakcjonowany.
Po drugie minus należy się za typ wyświetlacza. Przykro mi Lenovo, ale czas przesiąść się na AMOLED-y. Są po prostu oszczędniejsze w pobieraniu energii i po prostu lepiej obchodzą się z baterią. Niestety – żadna z obydwu Moto 360 2-gen. nie potrafiła ze mną wytrzymać do wieczora, jeśli odłączyłem ją o 05:00 od ładowarki, bo dzień zwykłem zaczynać około 04:30…
… i tak – trzeci pstryczek w nos dla Lenovo przy ekranie, to oczywiście kiepska moc podświetlenia. Cóż, trochę to bolesne, bo ubytek energii spowodowany jest koniecznością ustawiania jasności na wysokim poziomie. Osobiście nie znoszę, kiedy w tak słoneczne dni, jakie mamy teraz w Polsce (początek czerwca 2016), niczego nie mogę bez spiny odczytać z wyświetlacza… Nawet jasność na poziomie piątym nie pozwalała czytelnie prezentować treści powiadomień, SMS-ów, czy Twittów. W tym kontekście znacznie lepiej radzi sobie z tym nawet mój mój leciwy LG G Watch (Buddy).
Niemniej Moto 360 2-gen. odrabia straty, kiedy naturalnego światła jest trochę mniej, a na ekranie ustawimy jakąś efektowną tarczę. Wówczas masz w nosie, że za oknem grzeje słońce – uwielbiasz kolory, kąty widzenia i wrażliwość, z jaką Moto 360 interpretuje wszelkie muśnięcia. Pomimo więc wielu powyższych wad, które wpływają na praktyczność korzystania na co dzień z nowego smartwatcha z serii Moto od Lenovo, to na zewnątrz, niewątpliwie przypadnie on go gustu osobom o znacznie bardziej ustabilizowanym stanowisku pracy, które gł. spędzają czas w biurze, a kiedy je opuszczają jest na tyle późno, że słońce chyli się ku zachodowi i nic nie będzie rozpraszać powiadomień na zegarku.
WYDAJNOŚĆ
Za optymalną pracę Moto 360 2nd (2015) 42mm i 46mm odpowiada Qualcomm Snapdragon 400, 512MB RAM oraz 4GB na własne pliki. Szczerze? Wstyd! Jest tu dokładnie ten sam układ, który znajdziesz w przywołanym już przeze mnie LG G Watchu W100. Ma on również tyle samo RAM-u oraz dokładnie taką samą pamięć na dane. Musiałbym być więc strasznym hipokrytą, aby przekonywać Cię, że Moto 360 2-gen. pracuje nad wyraz szybko i wydajnie. Bo tak nie jest. Niemniej…
…optymalizacja samego systemu jest tutaj jednak ciut lepsza niż na W100, zatem większość zadań dzieje się minimalnie szybciej niż na LG G Watchu. Ale im dłużej korzystałem z M360 2-gen., tym bardziej te granice się zacierały. I niestety, ale jeśli G Watch kosztuje jakieś 400zł brutto w sklepie na półce, a nowy zegarek Moto około 1,5 tys. zł, to próg wymagań, zaczyna rosnąć u mnie proporcjonalnie do ceny… I – po raz wtóry – niestety, ale Lenovo zdecydowanie wygrywa pięknym dizajnem produktu, ale w dalszym ciągu po prostu leży.
Oczywiście – nie myśl, że to fatalny smartwatch, bo tak nie jest. Jego pracę nazwałbym zadowalającą, tak samo, jak zadowalająco działa mój LG, ale jednak Moto 360 to półka premium, a Qualcomm ma w swoim portfolio sporo procesorów, zatem – w czym problem…?
Podejrzewam, że dla dotychczasowych właścicieli Moto 360 to i tak jest przeskok, bo w pierwszej Moto był jeszcze inny układ od Texas Instruments, który pracował wolniej niż Snapdragony, ale i tak nie usprawiedliwia to Lenovo. Przy kilkudziesięciu aplikacjach w smartwatchu oczekuję pracy na pstryknięcie palca. I niestety, ale Moto 360 2-gen. potrzebuje czasami dwóch lub trzech takich pstryknięć… Być może większość użytkowników smartwatchy nie ma jeszcze pojęcia, co może z nimi lub dzięki nim zrobić i mają po trzy apki na krzyż, zatem dramatu nie zauważą od razu, ale przy czterdziestu kilku aplikacjach różnicę już czuć.
Do reszty bebechów podchodzę również z rezerwą, chociaż bronią się lepiej. Znalazł się bowiem w Moto 360 z 2015 roku czujnik tętna, któremu nie do końca ufałem, jest też WiFi, które potrafiło rwać łączność, a także Bluetooth 4.0 (standard ten doczekał się już cyfry numer dwa po przecinku, a więc też patrzę na wersję 4.0 z dystansem…, bo przecież i to wpływa na energożerność…). Poza tym jest też krokomierz, żyroskop oraz czujnik oświetlenia, który widnieje u dołu wyświetlacza, zatem przycina trochę miejsce robocze na ekranie (stąd rozbieżność w rozdzielczościach).
Wiem, niby jest fajnie i wszystko to, czego potrzeba. Właściwie to nie powinienem się przyczepiać. Ale kurczę nie jestem teraz złośliwy, tylko faktycznie podczas spoczynku potrafiłem mieć tętno bliskie stu uderzeniom serca na minutę, chociaż siedziałem jak truś i jedyne czym poruszałem, to palcami po klawiaturze… WiFi pomimo ustawionego automatycznego łączenia się, łapało sygnał dopiero, kiedy wszedłem do Ustawień i wybrałem pozycję z tymże rozwiązaniem. Niemniej nie ma się czemu dziwić, skoro obsługuje ono standard 802.11 b/g/n, to przecież cudów zegarek na tym nie pociągnie…
Niestety dla Lenovo – obydwa smartwatche Moto 360 2nd miały też sporadyczne problemy z mikrofonem, zatem wywołanie polecenia OK Google było praktycznie niemożliwe. Po ręcznym wybraniu opcji dyktowania tekstu wszystko szło już prawidłowo (czyli coś nie tak z softem?). No i ostatnia rzecz, której nie potrafię tutaj Lenovo wybaczyć, to… brak głośnika rozmów… Naprawdę tyle to kosztuje, że się nie da? Kurczę, fatalne zagranie, bo to funkcjonalność, której brakuje mi najbardziej, a są już smartwatche z Androidem Wear, które go po prosu posiadają.
Taka specyfikacja jest więc u mnie do przyjęcia w smartwatchu za 600zł brutto. Ale nie w produkcie co najmniej dwa razy droższym w podstawowym wariancie.
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
Lenovo Moto 360 2-gen. pracuje z najnowszą wersją systemu Android Wear – Marshmallow 6.0.1. Jej jedną z największych zalet w stosunku do edycji poprzednich jest fakt, że obsługuje język polski. I poza szeregiem innych rozwiązań, o których zaraz napiszę, to zasadnicza zmiana, która pozwala korzystać ze smartwatchy pracujących na tej platformie zdecydowanie bardziej intuicyjnie i doskonale wręcz kontekstowo. Ale sukcesu nie będzie, jeśli samemu nie przejdziesz kilku barier. I najważniejszą jest wstyd.
Krzysztof Bojarczuk – o czym wprost przyznał recenzując Huawei Watcha – nie potrafi mówić do swojego smartwatcha. Po prostu nie jest w stanie się przełamać i koniec. Ja z tym nie mam żadnego problemu i coraz częściej robię to publicznie, chociaż oczywiście selekcjonuję informację lub treści komunikatów, które chcę komuś przesłać lub zanotować w kalendarzu, aby moje prywatne sprawy nie były nagle przedmiotem powszechnego zainteresowania. Niemniej – robię to – gadam do swojego smartwatcha i jeśli nie mam go przy sobie, to zaczynam gadać do smartfona :D.
Bo siłą napędową Androida Wear jest komunikowanie się z nim poprzez mowę właśnie. Oczywiście obsługa gestami też jest w pełni możliwa, ale jednak głos odgrywa tutaj kluczową rolę. Pozwól, że zacytuję Ci kilka przykładów:
Przykładowe polecenia w Androidzie Wear:
- OK Google, jak wysoki jest Mount Blanc?
- OK Google, jaka pogoda jest w Koszalinie?
- OK Google, pierwiastek z dwudziestu siedmiu.
- OK Google, ile to jest 15 dodać 17 odjąć 9?
- OK Google, kurs dolara.
- OK Google, wyślij SMS / e-mail do Krzysztofa Bojarczuka: Daj znać jak będziesz mógł rozmawiać mam pilna sprawę.
- OK Google, zadzwoń do Grażynki.
- OK Google, jedź do ul. Domaniewska 20 Warszawa albo jedź do Muzeum Narodowego w Poznaniu.
- OK Google, utwórz notatkę: przy wyborze kolorów kierować się paletą CMYK.
- OK Google, jak jest po szwedzku: Gdzie jest metro?
- OK Google, przygotować księgowej faktury jutro o szesnastej siedem.
Spróbuj – to naprawdę nie gryzie ;). I możesz to zrobić również z poziomu swojego smartfona. Dlaczego to jest takie proste? Bo opiera się o Asystenta głosowego bazującego na Google Now, a z kolei Google Now jest integralną częścią każdego smartfona z Androidem. Jeśli kupiłeś telefon od Samsunga, Asusa, Huawei, LG, Lenovo etc., to na pewno masz domyślnie opcję tą wyłączoną, bo każdy producent przebudowuje wizualną nakładkę systemową pod swoje pomysły. Niemniej uruchomienie GN jest naprawdę proste i daje dużo satysfakcji. Więcej o Google Now, o konkretnych komendach oraz jak można to włączyć – pisałem TUTAJ.
No dobrze, ale jeśli jednak wolisz zostawić głos w gardle, a przejść do pracy z Moto 360 2-gen. przy użyciu palców i gestów, to możesz mi wierzyć na słowo – i tutaj jest sporo świetnych rozwiązań.
Nawigowanie po menu i gesty
Wielkiej filozofii nie ma, chociaż na początku nie każdy musi się czuć u siebie. Niemniej – przy pierwszej konfiguracji możesz przećwiczyć wszystko ze swoim smartwatchem, który krok po kroku, w prostym przewodniku z Twoim, udziałem pokaże Ci co i jak. W każdym razie całość zasadza się na naprawdę prostych ruchach.
Ekran główny podświetlisz na trzy sposoby: naciskając koronkę, tapiąc jeden raz w wyświetlacz, podnosząc rękę ze smartwatchem na wysokość oczu. Jako, że Moto 360 2-gen. posiada czujnik światła, toteż łatwo rozpoznaje, kiedy podwijasz mankiet koszuli lub rękawy swetra, a wówczas padające na zegarek światło może aktywować ekran.
Nawigacja po systemie odbywa się również na trzech ścieżkach. Po pierwsze dotykiem. Zsuniesz menu z trybami pracy oraz dostępem do Ustawień przeciągając palcem z góry ekranu do dołu. Nawigujesz po poszczególnych pozycjach przesuwając palcem prawo-lewo. Zatwierdzasz wybór tapnięciem w daną pozycję.
Jeśli chcesz przejrzeć powiadomienia, to wysuwasz je dokładnie tak samo, jak menu trybów pracy, tyle że z dołu. Nawigacja odbywa się również tak, jak powyżej.
Możesz również od razu z ekranu głównego przesunąć palcem, aby dostać się kolejno do listy z aplikacjami (w tym trzy pierwsze pozycje są ostatnio używanymi apkami); następnie przejdziesz do ostatnich połączeń, a na końcu znajdziesz menu z Asystentem Google, który pokazując kilka swoich przykładów zaprezentuje Ci, jak możesz komunikować się z zegarkiem i pozwoli od razu przejść do działania.
Po drugie możesz wykonać mnóstwo czynności używając głosu i poleceń, które zaproponowałem powyżej. Wystarczy, że ekran jest aktywowany (podświetlony) i wypowiesz komendę OK Google.
Po trzecie – i to jest nowość, która przyszła z ostatnią aktualizacją – obsłużysz smartwatcha niemal bezdotykowo i bez używania głosu! DOSŁOWNIE! Wystarczy, że uniesiesz swoją Moto 360 2-gen. – jak wspomniałem przed chwilą – na wysokość oczu, a ekran podświetli się. Powiadomienia przewiniesz poruszając nadgarstkiem od siebie ku zewnętrznej stronie. Jeśli przeskoczyłe(a)ś jakąś pozycję za szybko, to możesz do niej wrócić wykonując nadgarstkiem energiczny ruch do siebie. Jeśli chcesz przeczytać dane powiadomienie lub wejść z nim w szerszą interakcję, to potwierdzisz swój wybór szybkim opuszczeniem przedramienia. Cofnięcie się – to taka sama czynność, ale wykonana przedramieniem w górę. Powrót na ekran główny – energiczne, wibrujące potrząśnięcie.
Wiem – przy opisie brzmi to trochę chaotycznie. Ale w praktyce jest tak, że poruszasz ręką, czasami wypowiesz kilka fraz i właściwie e-mail wysłany, notatka zanotowana, odpowiedź na SMS nadana, tweet opublikowany! Tak, tak to działa! I za to uwielbiam całą tę platformę oraz możliwości samego systemu, który wizualnie jest bardzo prosty, oszczędny i może nawet toporny w odbiorze, ale funkcjonalnie rozbija bank!
PRZYKŁADOWE APLIKACJE
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie przedstawił Ci kilku aplikacji, z których najczęściej na smartwatchu korzystam ;) i również na Moto 360 2-gen. to robiłem. Pamiętaj jednak – jeśli z podobnych apek też masz coś u siebie w smartfonie i zastanawiasz się, po co Ci inteligentny zegarek(?), skoro to samo możesz zrobić na telefonie, to spieszę z odpowiedzią – nie, nie zrobisz tego tak samo szybko i sprawnie, jak właśnie na smartwatchu! Bo jak wspomniałem – używając głosu i gestów, załatwiasz każdą kolejną sprawę bez sięgania po swoje mobilne urządzenie do kieszeni. A dzięki temu nie rozpraszasz się innymi powiadomieniami oraz – Twój smartfon oszczędza baterię, bo nie musisz tyle korzystać z ekranu. I to naprawdę działa!
- GOOGLE FIT – korzystam odkąd tylko wypuścił go Google. Ale… dopiero od niedawna Fit zaktualizowany został o nowe funkcjonalności, jak monitorowanie biegania, jazdy rowerem i dziesiątek innych dyscyplin sportowych. Poza tym cały czas informuje mnie na smartwatchu ile mam za sobą krokrów w ciągu dnia, ile jeszcze zabrakło mi do celu oraz, że właśnie jestem winnerem ;). Bardzo lubię, korzystam każdego dnia.
- NIKE PLUS – myślę, że nie jest to najlepsza apka do biegania, ale ja od lat używam Pegasusów i korzystałem z systemu Nike Plus (chipa wkładanego do buta i łączącego się bezprzewodowo z opaską ładowaną przez USB), która śledziła moje biegi. Nike Plus jest czytelny, łatwy w obsłudze, nieinwazyjny i dobrze się z nim biega.
- AIDA64 – chyba nie muszę przedstawiać – wszystko to, co siedzi w Twoim komputerze, smartfonie, tablecie lub smartwatchu – podane w jasnej i czytelnej formie. W apce na Androida Wear brakuje mi możliwości wysłania całej listy podzespołów w jednym prostym mailu, jak ma to miejsce w wersji mobilnej.
- MINUTNIK – zawsze idzie w ruch, kiedy pichcę. Brudne dłonie to nie problem – po prostu dyktuję mu ile czasu ma odliczyć, aż coś będzie gotowe do wyjęcia z piekarnika. Często w użyciu.
- AUTHENTICATOR – zatwierdzam wszystkie kody logowania w ramach moich licznych kont na GMAIL-u, zerkając tylko na ekran smartwatcha.
- SMS-y – dokładnie tak samo, jak powyżej – wszelkie płatności, kody potwierdzające tożsamość do logowania się do banków, Chmur, kont Google – w ogóle nie ruszam smartfona. Tutaj jednak uwaga – różni producenci smartfonów często dostarczają swoje apki do wiadomości SMS. Polecam przesiąść się na Messengera od Google (nie mylić z tym od Facebooka – to całkowicie dwie różne aplikacje, nazwa jest tylko taka sama!). Nie różni się prawie niczym, a pozwala odczytywać wiele SMS-ów skotłowanych jeden pod drugim. Aktualnie mam w testach HTC10 i dedykowana aplikacja do SMS-ów nie potrafi tego funkcjonalnie robić na Androidzie Wear, zatem trzeci SMS z jakimś kodem muszę odczytywać na telefonie. Ale tylko tymczasowo, bo zaraz wracam do Nexusa z Messengerem ;). Poza tym Messenger na Androida Wear potrafi wyświetlać też obrazy z MMS-ów.
- HANGOUTS – pisanie i odpowidananie na wiadomości w komunikatorze Google. Długo potrafi się ładować przy pierwszym użyciu, ale naprawdę wygodny w obsłudze.
- BUBBLE LEVEL – Twój smartwatch ma problemy z właściwym pokazywaniem kierunków świata lub nie podświetla się w odpowiednim momencie po podniesieniu ręki? Użyj Bubble Level – apki, która pozowli skalibrować Twoją Moto 360 2-gen.
- GOOGLE KEEP – mój absolutny nr jeden do robienia notatek. Wiem, wiem – Evernote, Todoist, Wunderlist, OneNote etc. – tak, weźcie je sobie ;). Ja jestem z Keep od początku i nie zamieniam się :D.
- LOOKING – najprostsza i chyba najlepsza apka do Twittera, jaką spotkałem na Androida Wear. Brakuje mi tylko możliwości hashtagowania. Natomiast masz podgląd w swój timeline, możesz dyktować posty, przejrzeć powiadomienia etc. Naprawdę prosta i naprawdę przydatna.
- MEDISAFE – cierpisz na jakąś chorobę, ale ciągle zapominasz brać lekarstw? Medisafe przypomni o każdej pigułce ;). Tak się składa, że mamy cudowną wiosnę i za pasem piękne lato, a ja w tym okresie cierpię na koszmarne alergie. Z mojego nosa leci, jak z kranu. Ale, kiedy jestem na lekach to się uspokaja i wtedy… w natłoku zajęć zapominam całkowicie o tym, by zażyć swój medykament – dwa dni nie brania i znów mam atak alergiczny. Z Medisafe przestałem cierpieć – chociaż z czasem wyłączyłem dźwiękowe powiadomienie szeleszczących tabletek na smartfonie, bo potrafiło to irytować. Wibrowanie na nadgarstku jest jednak zdecydowanie bardziej swojskie ;).
- WeaRSS – newsy z RSS-ów na nadgarstku. Pozwala odłożyć te istotne do listy czytania na później i w ogóle dość fajnie wyświetla wpisy, które całkiem OK się przegląda biorąc pod uwagę małe gabaryty smartwatcha. Minusem jest, że trzeba ręcznie pododawać wszystkie źródła, co może być trochę męczące. No dobra – jest męczące, ale za to jakość pracy już bardzo fajna, łącznie z tym, że ustawisz co ile godzin ma przychodzić nowa dawka newsów i po ile tekstów z każdego źródła. Warto rozsądnie sobie to ustawić, bo czasami miałem wrażenie, że Moto 360 2-gen. nie przestawała wibrować ;).
- PAPERCRAFT – jak się nudzisz to możesz zagrać. Strzela się do takich tam latających żółtych i innych :P.
- TREND WEAR – aktualne trendy z Google. Lista dziesięciu pozycji. W sumie poszukam chyba czegoś nowego, bo nawet nie można udostępnić ich dalej. Ale prosty podgląd w to, co właśnie jest na ustach całej Polski jest. Czasem przydatne. Ale tylko czasem.
- MUZYKA PLAY – w ostatnim czasie zdradzam Deezera. Płyta, na której bardzo mi zależała jest u Franzuzów niedostępna, w Muzyce Play od Google mogłem ją nawet kupić, więc… Cóż – taki life :P. W każdym razie apka pozwala nie tylko na sterowanie muzyką: głośniej ciszej, pauza, wstecz do przodu i graj, ale również na przeglądanie list odtwarzania z poziomu smartwatcha i… na pobieranie muzyki bezpośrednio do zegarka z Androidem Wear. Jeśli masz więc bezprzewodowe słuchawki, to słuchasz ulubionych kawałków z Moto 360 2-gen., a nie ze smartfona. I tak – to jest świetna funkcja.
To tylko część z tego, z czego korzystam. O Kalendarzu po raz kolejny nie chciałem pisać, bo robiłem to wielokrotnie, tak samo, jak o My Car Locator, która to aplikacja pozwala odnaleźć pozostawiony na zatłoczonym parkingu samochód, ani też nie chciałem pisać znowu o możliwości robienia z nadgarstka zdjęć; czy o tym, że jak masz Shazam (ja mam w wersji komercyjnej), to również bez dotykania smartfona możesz z tą apką nasłuchiwać muzyki i odnajdywać co to za świetny utwór (?), tak samo, jak nie chciałem po raz wtóry wymieniać wielu innych rozwiązań, które są mniej lub bardziej przydatne, jak chociażby dedykowane na AW launchery w stylu BUBBLE CLOUD i SWApp Launcher Wear, a które całkowicie zmieniają wygląd smartwatcha i sposób pracy z nim.
Bo prawda jest taka, że im więcej korzystasz z inteligentnego zegarka, tym bardziej profesjonalizuje się Twoje sięganie po smartfona. Bo robisz to tylko wtedy, kiedy rzeczywiście istnieje taka potrzeba – np. chęć przeczytania dłuższego artykułu. Może osoby cierpiące na FOMO (chorobliwa konieczność sprawdzania w telefonie, czy pojawiło się coś nowego w sieci), nie będą tym zachwycone, ale gwarantuję Ci, że poprawi się czas pracy na jednym ładowaniu w Twoim smartfonie.
Osobną sprawą są też aplikacje, które od siebie dodaje Lenovo/Motorola do Moto 360 2-gen. (2015), czyli Connector (pozwala zarządzać innymi urządzeniami z serii Moto w jednej aplikacji), czy chociażby Body. Ta druga aplikacja, to rozwiązanie do monitorowania aktywności sportowej, liczy i zbiera kalorie, robi statystyki, również analizując rytm bicia serca.
Poza tym Jest jeszcze cała masa dedykowanych tarczy od producenta, które można dowolnie konfigurować, zmieniać tła, kolorystykę akcentów, kształt wskazówek, tego co ma być wyświetlane na ekranie etc. Jest tego cała masa i trudno wszystko opisać. Ale po zakupie i pierwszym uruchomieniu można się przyjemnie z tym pobawić.
BATERIA I TEMPERATURA
Nie napiszę niczego nowego. Jeden dzień na jednym ładowaniu. Ale raczej jest to dzień roboczy, aniżeli godzinowy. Powiedzmy, że od siódmej do siódmej przejedziesz z Moto 360 2nd na nadgarstku, ale potem musisz już szukać gniazdka. Nie wiem, jak w sytuacjach, kiedy za wiele się nie korzysta ze smartwatcha, bo ja jednak robię to kilka razy w ciągu każdej godziny, ale w dłuższą podróż (np. pociągiem) bez ładowarki nie ma co się ruszać. Osobiście ubolewam na tym, bo miałem wyjazdowy czas w momencie testowania Moto 360 2nd i byłem zawiedziony.
Samo ładowanie jest bardzo wydajne i dobrze się sprawuje, dodatkowo fajnie pomyślano, aby stosując dedykowaną podstawkę cały proces odbywał się bezprzewodowo, a Moto 360 2-gen. przechodziła wówczas w tryb wyświetlania godziny. Rysująca się linia wokół tarczy pokazuje poziom naładowania. Ideale, aby postawić na stoliku nocnym, kiedy wieczorem się kładziesz i zostawiasz na ładowarce smartwatcha.
Co do temperatury, to nie ma się co rozpisywać. Po prostu jej nie czuć. Snap 400 doskonale sobie z nią radzi, a zegarek robi się ciepły tylko w dwóch sytuacjach – podczas ładowania (ale nieznacznie) oraz przy pierwszym konfigurowaniu, kiedy dodaje się sporo apek ze smartfona do smartwatcha. Poza tym absolutnie nic – wszystko jest OK!
PODSUMOWANIE
Lenovo Moto 360 2-gen. w wersjach 42mm i 46mm, to ślicznie zaprojektowane i tak też wykonane smartwatche. Zależnie od preferencji, będą pięknie leżeć na Twoim nadgarstku, bez względu na to, czy jesteś kobietą, czy mężczyzną, bowiem zrobione są wyśmienicie, a bogactwo dodatkowych tarcz, które są bardzo fajne estetycznie, pozwala kapitalnie i ze smakiem skonfigurować smartwatcha.
Niemniej jest on za drogi, jak na swoje możliwości. Połowa wnętrzności, to już przestarzały hardware, brakuje głośnika do rozmów przez zegarek, a mikrofon raz działa, a raz nie (cierpiały na to obydwie wersje). Sądzę, że to wina software Moto 360 2-gen., bo miałem dwa zegarki, testowałem na różnych wersjach Androida oraz dwóch różnych smartfonach i za każdym razem było to samo. Nowej Moto nie broni nawet fajny ekran, który rzeczywiście się sprawdza, ale nie w tak jasne i słoneczne dni, jak teraz. No i raczej pozycjonuje Moto 360 2-gen., jako produkt dla osób mniej aktywnych – osób, które częściej są w biurze lub domu, aniżeli w ferworze załatwiania licznych spraw miejskich.
W tym kontekście nie powala też bateria, która autentycznie nie potrafi wytrzymać przez cały dzień na jednym ładowaniu aż do późnego wieczora. W tym wszystkim WiFi i czujnik tętna działają, jak chcą, a soft – pomimo, że lekki – to potrafi przymulać… Nie ukrywam, że właśnie ta seria Moto była na moim oku od dłuższego czasu, ale w obecnych okolicznościach muszę przyznać z żalem, że czekam na wersję z numerkiem trzy. Z bardziej perspektywicznym hardware, głośnikiem rozmów, lepszym ekranem no i wydajniejszą baterią.
WERDYKT 90sekund.pl:
-
WZORNICTWO
-
HARDWARE
-
WYDAJNOŚĆ
-
EKRAN
-
BATERIA