SŁOWEM WSTĘPU
Smartwatch. Zegarek XXI wieku. Praktyczne urządzenie czy może gadżet? Niestety w większości przypadków obawiam się, że to drugie, co uważam za wielce niesprawiedliwe. Może sam nie korzystam tak intensywnie z inteligentnych zegarków, ale są one świetnym dopełnieniem smartfona, a nie jak niektórzy (większość?) uważają, że tylko dublują funkcje, jakie oferuje nowoczesny telefon.
Na łamach 90sekund wielokrotnie pisaliśmy o tym, jakie usprawnienia i korzyści przynoszą smartwatche i dzisiaj znów nadarza się okazja by pokazać, że nie jest to wcale gadżet do szpanu, a coś co może być bardzo wygodnym i praktycznym narzędziem. A jeśli na nadgarstku ma się taki sprzęt jak Huawei Watch to sprawa staje się jeszcze bardziej prostsza. Smartwatch Chińczyków nie jest może idealny i najlepszy w swojej kategorii, ale ma w sobie coś, co może przyciągać potencjalnych nabywców. Suma jego zalet łączy się w solidne urządzenie, które bardzo przypadło mi do gustu, choć nie jest to sprzęt spersonalizowany konkretnie pod moje potrzeby i styl życia.
WYGLĄD I WZORNICTWO
Zacznę od czegoś, o czym praktycznie się nie pisze. Opakowanie. Smartwatch chińskiego koncernu jest zapakowany rewelacyjnie! Piękne pudełko, w którym schowany jest Huawei Watch, wystylizowane jest na klasyczne opakowanie, które prezentuje się wręcz genialnie i już na wstępie możesz poczuć, że nie masz do czynienia z byle jakim urządzeniem. Żarty kończą się już na tym etapie, bo sam Huawei Watch również jest świetnie wykonany i dlatego potrzebuje równego sobie opakowania.
Dochodząc do samego smartwatcha, zacznę od okrągłej tarczy. Dla mnie to aktualnie, pierwszy warunek do tego, by kupić jakiegokolwiek smartzegarek. Owszem, tarcze kwadratowe również mają swój urok i swoje zalety, ale są kojarzone z gadżeciarstwem. Nie lubię tego określenia, bo do tego typu urządzeń podchodzę na zasadzie spełnienia swoich potrzeb, a nie popisywania się sprzętem, jednakże moim zdaniem właśnie taki kształt smartwatcha tak się właśnie kojarzy. Okrągła tarcza sprawia, że właściciel nie wyróżnia się tak w tłumie, nawiązując do tradycyjności i postrzegania tego typu urządzenia jako normalny zegarek – no chyba że zacznie się do niego mówić ;).
Huawei Watch jest zdecydowanie jednym z najładniejszych smartwatchy na rynku, i co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Chiński produkt prezentuje się pod każdym kątem jak urządzenie premium. Biorąc pod uwagę wersje w jakich jest dostępny, poziom wzrasta wraz z kolejnymi propozycjami. Smart zegarek otrzymasz w sześciu odsłonach – Huawei prezentuje się w każdej z nich bardzo, ale to bardzo dobrze i ciężko zdecydować się na którąś z nich.
Do testów, jak widać po zdjęciach, otrzymaliśmy wersję z czarną tarczą i skórzanym paskiem. Model ten nie rzuca się w oczy i nie bije od niego wspomnianym gadżeciarstwem, co uznaję za duży plus. Dodatkowo, moim zdaniem, będzie się podobać potencjalnemu właścicielowi. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Osobiście lubię srebrną kopertę z skórzanym paskiem lub metalową bransoletą.
Wspominałem o różnych wersjach i w tym miejscu należy również pochwalić chińską firmę, za wypuszczenie dwóch modeli dla pań. Jewel i Elegant. Już na pierwszy rzut oka widać, że są bardziej damskie i delikatne. Niestety modele te nie są dostępne w Polsce.
Huawei Watch, który miałem przyjemność testować to produkt, który najbardziej pasuje do koszuli, marynarki, czy też bardziej eleganckiego ubioru. Jego wygląd kojarzy mi się z mężczyzną w okolicach czterdziestki, który wie czego chce od życia, ma rodzinę i dobry samochód. Może trochę popłynąłem, ale ten smartwatch nie pasuje mi do młodych ludzi w okolicach dwudziestu paru lat. A już na pewno nie będzie on adekwatny dla osób czynnie uprawiających sport, które wykorzystują swojego smartwatcha do treningów. Tkwi w tym bardzo prosta przyczyna. Mianowicie skórzany pasek.
Owszem jest on świetnie wykonany i bardzo mi się podoba, ale podczas wzmożonej aktywności, nie da się ukryć, że człowiek się poci, a więc skóra paska, wchłania ten pot, a po takim treningu nie wygląda to dobrze. I o ile raz czy drugi taka sytuacja się może zdarzyć, to po jakimś czasie skóra może tracić swoje właściwości, choć oczywiście nie mogłem tego bezpośrednio potwierdzić podczas dwutygodniowych testów. Nie jestem co prawda specjalistą od takich materiałów, ale nie chce mi się wierzyć, że po dwóch latach intensywnego uprawiania sportu nie wpłynęłoby to na materiał. W związku z tym taka konfiguracja nie jest dla mnie.
Tym samym smartwatch Huawei mógłbym mieć do użytku codziennego, ale nie sportowego. Dlatego zaszalałbym i sprezentował sobie wersję z metalową bransoletą. A do biegania? Cóż chyba musiałbym mieć inny zegarek, albo po prostu dokupić osobne sylikonowe paski, które bardzo łatwo można wymienić. ;)
Koperta zegarka w wersji męskiej posiada 42 mm, a w wersji damskiej jest ona trochę większa – 44 mm, za to pasek jest węższy niż u mężczyzn. Skupiając się jednak na edycji testowanej przeze mnie, muszę dodać, że tarcza została wykonana ze stali nierdzewnej 316L (kutej na zimno) i choćby dlatego warto zastanowić się nad innym kolorem niż czarny. Co prawda, nie zauważyłem żadnych rys czy też mikrouszkodzeń, ale niewykluczone, że z czasem mogą się one pojawić. Daję duży plus za ekran, który chroni szafirowe szkło. Tym samym, przynajmniej według producenta, uszkodzenie zegarka będzie wyjątkowo trudne. Biorąc pod uwagę, że model który testowałem przeszedł drogę wielu redakcji, muszę stwierdzić, że rzeczywiście trzymał się bardzo dobrze.
Wielkość tarczy jest optymalna, dzięki czemu na moim wąskim nadgarstku zegarek prezentował się bardzo dobrze. Czułem się z nim przyjemnie, a czarny, skórzany pasek ładnie dopełniał miły dla oka wygląd. Tak jak wspominałem wcześniej, Huawei Watch jest mało inwazyjny, przez co świetnie komponuje się z nadgarstkiem i odzieżą, sprawiając wrażenie zwykłego, ale eleganckiego zegarka. Wypada to naprawdę bardzo korzystnie i nie masz wrażenia, że nosisz na ręce busolę, która jest większa od Twojej ręki ;). Co prawda wersja, którą widzisz na zdjęciach jest do bólu minimalistyczna, ale osobiście mi to nie przeszkadzało. Nie przepadam za jakimiś wyszukanymi dodatkami, dlatego tak bardzo odpowiadał mi wygląd tego, konkretnego urządzenia.
EKRAN
Wyświetlacz ma średnicę 1,4 cala i to tyle samo co chociażby LG G Watch R, z którym nieco kojarzy mi się koperta recenzowanego tutaj modelu. Niemniej Huawei rozwiązał to lepiej niż południowokoreańki koncern, bowiem wzorniczo i wykonaniem, Huawei Watch nie sprawia wrażenia ciężkiego i topornego. Smartwatch dzięki chińskiemu wzornictwu zyskał przez to lekkość, zachowując przy tym męski charakter. Sądzę, że dobrze z tą myślą koresponduje zastosowanie wyświetlacza typu AMOLED. Dzięki możliwości wyświetlania poszczególnych pikseli, ekran jest bardziej oszczędny pod kątem działanie baterii – przynajmniej w teorii. Jak było w praktyce o tym za chwilę.
Rozdzielczość wynosi tutaj 400x400px co daje wysokie ppi – 286. Szybki rzut oka na konkurencję i widać, że Huawei zastosował najwyższą rozdzielczość, ale to nie przełożyło się na ilość upakowanych pikseli na cal. Dla wzmocnienia obrazu wyświetlacz posiada wysoki współczynnik kontrastu i wynosi on 10000:1.
Taka kombinacja daje świetny obraz. Ktoś kto nie wie, że masz smartwatcha, łatwo da się nabrać myśląc, że wybrana tarcza jest prawdziwa i to nie jest wyświetlacz. To świadczy również o dobrych kątach widzenia i rzeczywiście muszę przyznać, że są one kapitalne, choć po AMOLEDach można było się spodziewać pewnych załamań obrazu, a nawet koloru. Tutaj niczego takiego nie zauważyłem.
Niestety kiepsko korzysta się z zegarka, gdy na zewnątrz świeci pełne słońce. Gdy wybierzesz do tego specyficzną tarczę, wtedy problem robi się jeszcze większy. Oczywiście istnieje możliwość rozjaśnienia obrazu, ale według mnie nie jest to jeszcze to w stu procentach komfortowe.
W trakcie testów, w redakcji pojawił się również inny smartwatch – Sony Smartwatch 3 SWR50. Produkt Japończyków w porównaniu z Huawei ma naprawdę kiepskie kąty widzenia, a i kolory nie są tak ładne, jak na chińskim produkcie. Ale Japończyk jednak ma asa w rękawie w postaci transfleksyjnego ekranu LCD, który – przypomnę – przepuszcza i odbija światło. Dzięki temu Sony robił ogromną różnicę. Doceniłem to bardzo m.in. podczas biegania, gdzie wszystko widoczne było wręcz perfekcyjnie. Podczas ćwiczeń nie ma czasu na dodatkowe grzebanie przy ekranie, tak więc wystarczył szybki rzut oka i bez problemu odczytywałem potrzebne informacje. Przy Huawei Watchu często przy dowolnej aktywności na zewnątrz, w ładny dzień, było to uciążliwe, a wręcz niemożliwe.
I jeśli mam być zupełnie szczery, ostatecznie wybrałbym wyświetlacz zastosowany w Sony. Bo choć w ogólnym rozrachunku wydaje się, że jest gorszy, to jednak praktyczniejszy na co zwrócił również uwagę Michał Brożyński, który szczegółowo recenzował SWR50.
WYDAJNOŚĆ
Mam trochę dylemat, ponieważ z jednej strony Huawei Watch działał sprawnie, a czasami zdarzały się niemiłe spowolnienia. Spotykały go pojedyncze lagi, a raz nawet smartwatch zupełnie się zawiesił i przez dobre 15-20 sekund nie było z nim żadnego kontaktu. Wszystko to w obrębie samego systemu, ponieważ podczas korzystania z aplikacji, Watch sprawował się bardzo dobrze. To trochę dziwne, ponieważ apki zazwyczaj obciążają system i hardware, a tu taka niespodzianka na poziomie stockowego softu…
- Procesor: Qualcomm Snapdragon 400,
- Pamięć operacyjna: 512 GB RAM,
- Pamięć na pliki: 4 GB ROM.
Nie mogę niestety z czystym sercem napisać, że system śmiga tutaj bezproblemowo. Tu znów odniosę się do produktu Sony, gdzie bez wahania stwierdzam, że Japończyk działał sprawniej. Z jednej strony Smartwatch 3 pracował na aktualnej wersji Androida gdzie, poprawiono optymalizacje, ale nie sądzę by miało to tak duże znaczenie. I choć te różnice liczone są w ułamkach sekund, różnice nie są praktycznie w ogóle widoczne, to czuje się je pod palcem. I tu pojawia się pytanie, czy warto wydać grubo ponad tysiąc złotych w momencie, gdy system nie zawsze działa tak jak powinien?
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
Od razu przyznaję – choć lubię smartwatche i sam korzystam z tego typu urządzeń, to nigdy nie było mi specjalnie po drodze z Androidem Wear. Zdecydowanie większym fanem jest Michał Brożyński, który bardzo często w naszych rozmowach zachwyca się tym systemem, jego możliwościami, nowinkami. Miał też niemal wszystkie smartwatche z tym systemem już od pierwszej edycji tego systemu, zatem dla niego progres jest najbardziej widoczny. Ja aż takiego optymizmu nie podzielam. Dlaczego?
Rozbija się to o potrzebny i styl działania w jaki wykorzystuje się smartwatcha. Oczywiście służy on do takich podstawowych rzeczy jak powiadomienia, odczytywanie wiadomości, wyświetlanie informacji w postaci wydarzeń zapisanych w kalendarzu, przypomnień itp. Przede wszystkim jednak, siłą Androida Wear, a tym samym urządzeń na nim pracujących, jest możliwość praktycznie bezdotykowej obsługi. W pierwszej kolejności są to oczywiście komendy głosowe. Zaczynam od nich, ponieważ sam korzystałem z nich najrzadziej.
Nasze prośby kierowane do zegarka rozpoczęte komendą „OK GOOGLE” to coś, do czego trzeba się przyzwyczaić. W gruncie rzeczy nie jest to bowiem takie proste, jak się wydaje. Często jest tak, że po wypowiedzeniu pierwszy dwóch fraz nagle zatrzymujesz się i myślisz, co tak naprawdę chcesz powiedzieć…(?)
Ichoć jestem obyty z nowymi technologiami, to czasami mi się to zdarzało. Trzeba niewątpliwie nabrać wprawy, by z czasem rzucać naturalnie różne polecenia w stylu „OK Google, wyślij SMS do Michał Brożyński…”, „OK Google, zadzwoń do Agnieszki…”, „OK Google kurs dolara”, OK Google ustaw przypomnienie…” itd. Jest w tym również pewna granica wstydu, którą również należy w sobie przełamać, bo i to nie jest takie naturalne. W końcu z boku wygląda to dość dziwnie, kiedy wyciągasz rękę i gadasz do swojego zegarka. Oczywiście są rzeczy, których nie podyktujesz np. w zatłoczonym tramwaju, ale gdy jesteś zabiegany(a), a potrzebujesz zapisać przypomnienie w kalendarzu – jak znalazł! Wystarczy wydać polecenie i tyle. Bez wyciągania telefonu, szybko i bardzo prosto.
Czytając inne recenzje, szczególnie autorstwa Michała Brożyńskiego, wiesz doskonale, że Naczelny korzysta z tych rozwiązań non-stop. Ja natomiast choć zdaję sobie sprawę z prostoty tych możliwości, nie jestem do końca do tego przekonany. Chyba wciąż wolę w ciszy, wystukać tekst i wklepać potrzebne notatki.
Z Androidem Wear znacznie lepiej wychodzi współpraca głosowa, jeśli sprzyjają temu okoliczności. W moim przypadku było to w samochodzie. Prowadząc mogłem odczytać wiadomość, szybko odpowiedzieć czy podać namiar na konkretną lokalizację, do której się udawałem. Nie ukrywam też, że trochę odrzucało mnie to, że dość głośno trzeba było się zwracać do chińskiego smartwatcha i było to dość niekomfortowe momentami.
Nawigowanie po menu i gesty
Wielka szkoda, że Huawei Watch podczas moich testów nie otrzymał jeszcze aktualizacji do najnowszej wersji Androida Wear, ponieważ ominęło mnie wiele interesujących gestów, które mógłbym sprawdzić korzystając z zegarka oraz – co chyba najważniejsze – polskojęzyczna wersja całego środowiska, która już w smartwatchu Sony SWR50, czy chociażby LG G Watchu, jak też w Moto 360 2-gen. jest obecna od kilku dobrych tygodni. Tak naprawdę pozostawał mi gest obracania szybkim ruchem nadgarska do i od siebie, podczas sprawdzania kolejnych powiadomień. Zostało to świetnie rozwiązane i korzystałem z tego bardzo często. Nie musiałem dotykać ekranu, aby przewinąć to co czekało na mnie dalej.
Dodam, że nowa wersja Androida Wear pozwala potrząsaniem zegarkiem wracać na ekran główny, a odpowiednim poruszaniem ręką – góra, dół – wchodzić, zatwierdzać lub cofać się w konkretnych akcjach. Zupełnie bez konieczności używania drugiej dłoni.
Oczywiście nowe gesty z Androida Wear 6 mogłem sprawdzić na wspominanym przeze mnie już Smartwatchu 3 od Sony, a jeśli przyjąć, że naprawdę korzysta się z tego wszystkiego, to poślizg w aktualizacji Huawei Watcha jest tutaj bardzo boleśnie odczuwalny.
W kwestii języka jest tutaj istotne, że pomimo, że system wyświetla wszystkie komunikaty i elementy środowiska w języku angielskim, to możesz zwracać się do niego po polsku i będzie rozumiał wszystkie Twoje komendy.
Sam Android Wear jest dość intuicyjny, choć wolę pod tym kątem rozwiązania Samsunga i jego Tizena, który króluje m.in. na Gearze S2 (moją recenzję przeczytasz TUTAJ). W zasadzie na tej ostatniej edycji Samsungowego zegarka system ten prezentuje się najlepiej i w połączeniu z ruchomą tarczą jest dla mnie najbardziej przyjazny. Do OS-a u od Google’a musiałem się trochę przyzwyczajać i z czasem rozumieliśmy się co raz lepiej. Wizualnie jednak lepiej wypada produkt Samsunga.
Jak korzystałem z Huawei Watch
Nie da się ukryć, że jedna z pierwszych rzeczy, jaką wykonuje się na smartwatchu, to wybór tarczy. Ta z niepozorna decyzja, wcale nie jest taka łatwa i choć bym siebie o to nie podejrzewał, to często i długo sprawdzałem, jaka tarcza sprawdzi się najlepiej na zegarku. Oczywiście w Android Wearze dostępne są różne propozycje, ale Sklep Google zawiera wręcz nieograniczone propozycje, co tak naprawdę wcale nie ułatwia wyboru.
Jedną z ciekawszych aplikacji, z której korzystałem jest Android Wear Face Creator. Po ściągnięciu aplikacji na telefon należy pobrać z TEJ strony tarcze, a następnie wczytać je na urządzenie, właśnie za pomocą wspomnianej aplikacji. Wydawać się może, że trzeba wykonać przy tym sporo czynności, ale uwierz mi – warto! Znalazłem tutaj wiele ciekawych propozycji, szczególnie, że nie przepadam za jakimiś futurystycznymi tarczami. Zdecydowanie wolę prostsze i elegantsze rozwiązania i tutaj jest ich bardzo dużo. Najlepsza informacja jest taka, że są one wszystkie za darmo. Jeśli chcesz przeczytać o tym więcej zapraszam TUTAJ, bowiem Michał Brożyński wyczerpał już temat ;).
Do codziennej aktywności, korzystam z aplikacji Samsunga – SHealth lecz tutaj niestety próżno jej szukać, co oczywiście jest w pełni zrozumiałe. Koreańska firma stawia na swój soft w smartwatchach, tak więc musiałem zadowolić się innym rozwiązaniem. Jednym z nich jest Google Fit, do którego nigdy specjalnie nie byłem przekonany. Nie ma w niej wielkiej filozofii, jest to jedna z najprostszych aplikacji. Niemniej warto ją zainstalować, ponieważ na smartwatchu sprawuje się bardzo dobrze, pokazując najważniejsze informacje. Nie każdy bowiem potrzebuje dużej ilości statystyk.
Do biegania od kilku lat korzystam z RunKeepera, który na Android Wear podany jest w bardzo miłej dla oka formie. Podczas treningu nie ma bowiem czasu na skomplikowaną obsługę, klikanie itp. Tutaj właśnie świetnie sprawdzają się gesty bezdotykowe. Wystarczy, że podczas swojej aktywności odpowiednio ruszysz nadgarstkiem, żeby sprawdzić swój czas czy przebyty dystans.
W trakcie aktywności, gdy słuchasz muzyki korzystanie ze smartwatcha ma swoje plusy. By zmienić piosenkę, lub zwiększyć/zmniejszyć głośność, nie trzeba wyciągać telefonu. Wszystko wykonasz z poziomu zegarka, co jest dużym ułatwieniem. Oczywiście funkcje te sprawdzają się nie tylko podczas biegania czy jazdy na rowerze, ale także podczas jazdy komunikacją miejską, gdzie bez problemu i dyskretnie możesz zarządzać muzyką.
Smartwatch sprawdzał się u mnie również świetnie w samochodzie (o czym wspominałem już wyżej). Co prawda nie mogłem przez niego rozmawiać, ale jak tylko na Huawei Watchu zawita najświeższa aktualizacja, będzie można normalnie prowadzić rozmowy. Dla kierowców świetna sprawa, w końcu nie tylko odbierzesz połączenie, ale sam będziesz mógł dzwonić. Wystarczy wypowiedzieć na głos odpowiednią komendę i już. Proste? Proste! Praktyczne? Jak najbardziej! Do tego również bezpieczne, bo nie musisz dzięki temu odrywać wzroku od tego, co się dzieje na drodze. Niestety tak jak pisałem, w przypadku Huawei Watcha ta funkcjonalność jest aktualnie ograniczona – a przynajmniej była w czasie moich testów.
Kolejna rzecz, która przydaje się w samochodzie to nawigacja. Dobra, ktoś mi powie, że wystarczy telefon przymocować do szyby za pomocą specjalnej przyssawki, ale to nie to samo. Ja na przykład choć mam prawo jazdy od kilku lat, nadal nie do końca umiem jeździć w taki sposób, by wzrok przerzucać swobodnie z drogi na ekran telefonu.
Jest to również kwestią przyzwyczajenia, akurat z nawigacją aż tak dużo nie jeżdżę, ale pomoc smartwatcha jest dla mnie w tym momencie bardzo przydatna. Telefon wciąż może spokojnie siedzieć w kieszeni – po uprzednim ustawieniu trasy oczywiście, chociaż można to też łatwo zrobić z poziomu smartwatcha wypowiadając odpowiednie polecenie – a zegarek nie tylko wyświetla potrzebne informacje, ale także wibruje w momencie, gdy przychodzi czas na zmianę kierunku jazdy. Każdy oczywiście ma swoje preferencje, ale dla mnie jazda właśnie z pomocą smartwatcha była o wiele wygodniejsza.
Nawigacja za pomocą smartwatcha nie kończy się oczywiście wyłącznie na jeździe samochodem. Ile razy bowiem byłeś/byłaś w mieście Ci nieznanym, w którym próbowałeś/aś znaleźć konkretną ulicę? Wtedy o wiele wygodniej mimo wszystko idzie się z zegarkiem na nadgarsku aniżeli ze smartfonem w ręce. Ja wiem, że niektórzy mają opanowaną tą drugą czynność do perfekcji (np. podczas pisania SMS-ów), ale nie wykluczone, że można wpaść na jakiś słup lub innego przechodnia ;). W każdym razie, podobnie jak w trakcie jazdy autem, smartwatch zawibruje i wyświetli trasę, którą należy się udać.
W przypadku Huawei Watcha często korzystałem z takich możliwości, szczególnie podczas jazdy samochodem i jestem przekonany, że Tobie również by się to spodobało. Oczywiście w przypadku smartwatcha Huawei, wszystkie aplikacje działały sprawnie i co ciekawe – są bardzo dobrze zoptymalizowane, przez co nie zaznałem żadnych spowolnień czy lagów po ich stronie.
BATERIA I TEMPERATURA
Bateria o pojemności 300 mAh wystarcza spokojnie na 1,5 dnia. Jest to dość optymalny i zarazem niezły wynik przy takim ogniwie. Huawei Watch nie wyróżnia się ani w jedną ani w drugą stronę. Oczywiście czas ten zależy od ilości powiadomień, które otrzymujesz w ciągu dnia, od tego jak jasno masz ustawiony wyświetlacz, no i generalnie od tego, w jaki sposób wykorzystujesz smartwatch. Nic odkrywczego tutaj nie napiszę.
U mnie wystarczał na cały dzień, gdzie pod wieczór miałem już około 30-35 procent. Jako, że samo ładowanie trwa naprawdę szybko, przed snem podłączałem zegarek do ładowarki i miałem spokój na drugi dzień. Oczywiście marzy mi się, żeby tego rodzaju urządzenia wytrzymywały przynajmniej tydzień, ale jak widać póki co nie jest o jeszcze możliwe.
Słów kilka o samym ładowaniu. Ładowarka bardzo prostej budowy i teoretycznie – równie prosta w użyciu. Kładziesz smartwatcha na klips, w który wbudowany jest magnez i już. Niestety mechanizm nie działa tak prosto jakby się wydawało, ponieważ nie zawsze wystające ząbki styków właściwie wpasowują się w wypustki na spodzie zegarka. Przy położeniu go na ładowarce trzeba niestety sprawdzić, czy ładowanie się rozpoczęło, a co gorsza, często poprawiać go delikatnie, by wszystko było w porządku.
W przypadku Samsunga Geara S2 było to rozwiązane o wiele lepiej, ale trzeba też pamiętać, że Koreańczycy postawili na bezprzewodowe ładowanie. Niemniej Huawei zbiera za ten element małego minusa. Osobna sprawa, że i tak to Sony bije ze swoim Smartwatchem 3 SWR50 wszystkich na głowę, bowiem zamiast bawić się w stacje dokujące i inne dziwne złączki, pozwala naładować zegarek z użyciem portu micro USB 2.0. Wygodne i niezależne od ciągłego zabierania dodatkowych akcesoriów.
Temperatura? Nie ma praktycznie o czym pisać. Zegarek nie nagrzewa się i nie powoduje absolutnie żadnego dyskomfortu. I to tyle w tym temacie.
Są jednak sytuacje, w których smartwatch Huawei Watch zużywa zdecydowanie dużo energii. Testy tego produktu przypadły u mnie w czasie, kiedy kończyłem przygotowania, a później wystartowałem w Poznańskim Półmaratonie. W ciągu około dwóch i pół godziny z 75 procent energia spadła do 2 proc., zatem przed ważnymi i dłuższymi zawodami, warto rozważyć zaopatrzenie się w inny sprzęt do monitorowania swojej aktywności.
PODSUMOWANIE
W moim przekonaniu to jeden z lepszych smartwatchy na rynku, co do tego nie mam żadnych wątpliwości, choć osobiście bym go nie kupił. Owszem nie mogę mu zarzucić świetnego wzornictwa, w końcu pod tym kątem prezentuje się rewelacyjnie. Jednakże nie pasuje on do mojego stylu życia. Bardziej aktywnego, aniżeli przesiadywanie w biurach.
Jest też inna kwestia. I w sumie nie dotyczy tylko Huawei Watch’a. Nie da się bowiem ukryć, że urządzenia działające na Android Wear są stworzone do tego, by do nich mówić i wydawać polecenia. Jest w tym szereg zalet i ogromnie ułatwia to życie. Ale czuję, że nie jestem jeszcze na to gotowy. Nie ukrywam, że mam w sobie pewną barierę, której nie umiem w sobie przełamać, by na przykład idąc ulicą podyktować notatkę, czy też ustawić przypomnienie.
Kryje się oczywiście za tym wstyd, ale też chęć niewyróżniania się. A bądźmy szczerzy. Ile osób widziałeś/widziałaś korzystających w ten sposób ze smartwatch’a czy smartfona? Mogę się założyć, że nieliczni(e) by tylko podnieśli ręce. A jeśli widziałe(a)ś, to na pewno zwróciłe(a)ś na owego ktosia uwagę. Kto bowiem korzysta tak z urządzeń mobilnych? Publicznie niewiele, w domu czy też w innych miejscach ciężko powiedzieć.
Biorąc pod uwagę moje potrzeby, Huawei Watch sprawował się na moim nadgarstku dobrze lecz mam do niego kilka zastrzeżeń odnośnie działania samego systemu, ale liczę na rozwiązanie tych kwestii wraz z kolejną aktualizacją. Niewygoda z ładowarką u bardziej aktywnych osób będzie się też dawać w znaki. Nie mam też pewności na ile to system steruje mikrofonem, a na ile to jego sprzętowa właściwość, że wymaga jednak wyraźniejszego mówienia i z ustami zdecydowanie bliżej tarczy, aniżeli np. w tak skąpo wyposażonym G Watchu od LG.
Poza tym, jeżeli szukasz dobrego smartwatcha, który będzie świetnie wyglądał to Huawei Watch powinien być na szczycie Twojej listy, choć konkurencja też byle jakich propozycji nie wypuszcza, zatem zachowałbym zdrowy rozsądek przed finalną decyzją i rzucił okiem na to, co jeszcze ma do zaoferowania rynek.
90sekund.pl SuperWZORNICTWO
-
WYGLĄD
-
WYDAJNOŚĆ
-
HARDWARE
-
BATERIA
-
CENA/JAKOŚĆ